Uwaga kochani! Zapraszamy was na nowego bloga gdzie rozdziały pisane są regularnie aczkolwiek niekoniecznie dodawane XD Po wprowadzeniu kilku poprawek w początkowych nieopublikowanych na pewno pojawią się do nowego roku (nie wierzcie w obiecywanie dat, to tylko... propozycja XD)
Shingeki no Kyojin - Inna historia
środa, 5 grudnia 2018
czwartek, 4 stycznia 2018
Rozdział 5 Wizyta Żandarmerii // Akt zgonu Keitha cz. 1
Jashinie-sama, odkaź to miejsce z tej haniebnej hańby, którą przyniosło tu zdjęcie, Saroriego, który śmiał dotknąć Sakurwę na tym obrazie i skaził się Hivem.
Dziękuję, czuwaj nade mną. ~ Gill
PS: DON'T KILL US ~ Kel&Aleksandryjczyk XD
ZABIJĘ. ~ Gill
ZABIJĘ. ~ Gill
Dzisiaj był dzień, kiedy to Żandarmeria miała odwiedzić najbardziej patologiczny korpus w historii. Nikt z wyjątkiem Keitha się zbytnio tym nie przejęli.
- No sprzątać mi tu!! - Darł się instruktor. - Trzeba choć w jakimś stopniu ukryć tę patologię!
Tymczasem Jade dopiero się obudziła. Na jej poduszce spał sobie smacznie wilk Iris. Zmrużyła brwi i wyjrzała zza zabezpieczenia piętrowego łóżka, by ochrzanić białowłosą, ale wtedy rozszerzyła oczy. Zamrugała kilka razy, mając nadzieję, że to sen jednak tak nie było. Iris była przyklejona do Tobiego, który jęczał i próbował się wydostać.
- Iris, co ty wyprawiasz?! - Krzyknęła ruda brunetka.
- Jade-chan! - Zawył Tobi. - Ratuj Tobiego! Iris-senpai molestuje Tobiego! - Darł się. Jade pociągnęła dźwignię dzięki, której wyleciała magicznie na podłogę. Podeszła do łóżka białowłosej i próbowała wyciągnąć Tobiasza.
- Oddawaj go! - Zaczęła go ciągnąc za głowę. Dostała olśnienia i jej oczy zabłysnęły czerwonym płomieniem. [Retrospekcja z przyszłej przeszłości]
Brunetka dalej na kacu leżała przykryta w łóżku kołdrą. Powoli otworzyła oczy. *Obraz był zamazany. Zobaczyła wystającą dynię z podłogi.
- *Wtf... Naprułam się w trzy dupy... i zasadziłam dynię na środku pokoju?* - Zamrugała dwa razy, a dynia poruszyła się. - *Chwila... Ona ma dziurę!* [powrót] - TO MOJA ROŚLINA IDIOTKO!
- WAAA JADE-CHAN! URWIESZ TOBIEMU GŁOWĘ!
- WAAA! - Krzyknęła Jade i złapała się za głowę po czym wylądowała na podłodze. Iris nagle usłyszała jebnięcie drzwiami. (Nuta 12 XD) Otworzyła oczy i na środek domku wparował kurczak odwalający dziki taniec.
- KURA!!! - Wydarła się i jeszcze mocniej ścisnęła Dynie. Kura odjebała breakdance'a i rozpłynęła się na oczach białowłosej, która zaczęła płakać tak głośno, że król w stolicy ją pewnie usłyszał.
- ZAMKNIJ MORDE! - Zawyła Menda.
- MOJA KURA!!!! - Otworzyła oczy i spostrzegła, że oczy wszystkich są zwrócone na nią. - ... Eehe... No hej... XD - Jade uczyniła fachowego facepalm'a.
- Ja jebut... Ale dobra. Skoro już wstałaś to oddaj mojego warzywa.
- Co?
- Tobiego.
- XDD Pojebało cie? XD To mój mąż nie ma nawet takiej opcji.
- No wiesz?! Ja go kiedyś w odległej przeszłej przyszłości zasadziłam w pokoju na dywanie jak się najebałam po świętach u Zwiadowców!
- Co ty pierdolisz?
- Dostałam wizji! BI
- Chyba niedojebania. Za dużo czasu spędzasz z tą szajką EreNaYur...
- EREYUUNAR!
- A chuj. - Machnęła ręką i zaczęła z Tobim na rękach maszerować do wyjścia. Jednak Braun nie dała za wygraną i rzuciła w nią jakaś puszką, która została po ''wojnie'' z chłopakami.
- Uważej, bo zrobisz mu krzywdę! - Spod szafy wyłonił się duch Mikasy z petardą i zaczęła do nich zmierzać. Rudzielec wymachiwał rękami na wszystkie strony i przywaliła duchowi, który upadł na ziemię, a petarda wpadła jej w głowę.
- ALARM! - Wydarła się Kate i wszystkie zaczęły wyskakiwać oknami. Głowa czarnowłosej wybuchnęła i ona cała zniknęła, lecz domek nie uległ szkodzie.
Dziewczyny spojrzały w niebo i chciały krzyknąć ''Chwała zwycięstwa!'' ale z białego sklepienia zaczęła spadać owa wybuchnięta goniona przez meteoryt i leciała prosto na talerz Keith'a, który spożywał właśnie wczesne śniadanie. Wszystkie schowały się do chatki ale gdy Mikasa wylądowała w talerzu słyszały wrzask instruktora, który zaczął ją gonić z drewnianym nożem do robienia smalcu. Chwilę później Sasha przypomniała sobie, że za Ackermen coś leciało. Wszystkie podeszły do okna i zobaczyły jak ten meteoryt przypierdolił w domek instruktora.
- O w pizdu... I całe życie też w pizdu... - Machnęła ręką Ymir i rzuciła się na łóżko.
- MORS! - Wrzasnęła Jade. - Idziesz na pożarcie!
- Czemu ja?
- Bo jesteś za gruba i za tępa. Nie pasujesz do nas. - I wykopała ją za drzwi. - No i po sprawie. - Otrzepała ręce, ale ponownie usłyszała jakieś jęki. Jej oczom ukazał się Tobi, którego trzymała znowu białowłosa. - Iris, do cholery...! - Znowu do niej podeszła i chciała pomóc Tobiemu, ale ten uczepił się jej i próbował odciągnąć od Iris. W pewnym jednak momencie czuł, że zaraz jego głowa zostanie oderwana od ciała i zaczął się wydzierać.
- Deidei-sempffaj! Deidei-sempffaj! Rauuuuuj!!!! - Darł się. - Waaaa!!! Panie Deidara, niech pan pomoże Tobiemu!
Jego krzyki było słychać nawet w domku, w którym mieszkali Akasie.
- Tobiii... - Warczał pod nosem wołany blondyn, przyciskając sobie poduszki do uszu.
- Idź po niego. - Mruknął pod nosem Lider. Dei wstał i wyszedł, mamrocząc pod nosem.
Zaraz wbił do domu dziewczyn, kopiąc drzwi na wstępie. - Tobi! - Krzyknął.
- Waaa! Deidei, ratuj! - Darł się Tobi. Artysta widząc jak jego partner był ciągnięty w różne strony przez dwie, znajome dziewczyny złączył usta w wąską kreskę.
- Co tu się dzieje, hm...?
- Molestują Tobiego! - Wydarł się chłopiec i próbował dostać do "Deideia-sempffaja".
- Cholera jasna, Tobi! Zaraz zrobię z tobą porządek, hm! - Oświadczył, wyjmując z torby glinę, którą zaraz zaczął mierzyć w stronę partnera. Zamaskowany chłopiec widząc, co chciał zrobić Dei jeszcze bardziej zaczął się drzeć.
- Nieee! Kto zapłaci za budowlę nowego domku?! - Krzyknął przerażony.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to, hm! - Kiedy miał już rzucić, z nieznanych powodów pojawiła się przed nim mewa, która złapała glinę w dziób i wyleciała na zewnątrz. - Ej! Oddawaj moją sztukę! - Zawołał za nią i wybiegł z domku. Kiedy zostawił otwarte drzwi, tej okazji nie mógł przepuścić jeden ze zboczeńców. Do domku wślizgnął się Hidan i zaczął obczajać.
- Ta za dziwna... Ta ma krzywy ryj, ta jest deską... Ta ma niedojebanie mózgowe... Ooo... - Zamruczał, gdy do domku ponownie wszedł Deidara. - Ta będzie idealna ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Stwierdził, kierując się do Deia. - No hej... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Wyszedł przed niego. - Szybki numerek? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- HIDAN, TO JA IDIOTO! - Wrzasnął blondyn i strzelił Jashiniście w łeb.
- Ała! Kurwa, blondi! Co mnie w chuja robisz?! Myślałem, że jesteś laską! - Wrzasnął.
- A nie widziałeś, że noszę płaszcz?! U nas jest tylko jedna dziewczyna, czy ja ci wyglądam jak Konan, hm?! - Krzyknął i ponownie mu strzelił w łeb, na co tamten się już wkurzył i zaczęli "walczyć". Tak naprawdę to rzucili się na siebie i zaczęli okładać na podłodze.
Nagle do domu wpadł Jiraiya i zaczął nadawać.
- Kto chce kupić najnowszy tom mojej książki!? Takich zdrad i dzikich zabaw nie było jeszcze w żadnym tomie! - Wydarł się, a jak na zawołanie z ziemi wynurzył się Kakashi.
- Mistrzu, daj. - Wyrwał mu tom i znowu zanurkował pod ziemią.
- Hej! To technika Tobiego! - Krzyknął oburzony zamaskowany i tak jak szarowłosy zanurkował pod ziemią, sprawiając, że dziewczyny wpadły na siebie.
- Kakashi, czekaj! - Zawołała Jade i rzuciła się w pogoń za Hatake, ale wyrżnęła się o walczącą na podłodze dwójkę i zaryła ryjem w deski. - Kakashiiii! - Krzyknęła dramatycznie, wyciągając rękę w przód.
- Jade, debilu... - Westchnęła Iris.
- To nie ja sprowadzam sobie kolesi do łóżka w nocy! - Wrzasnęła.
- Czyżby...? - Mruknęła. - A ten Kakashi, z którym jesteś w ciąży to co? - Zawyła. - A Tobiego ukradłam bo jest boski...
- Przecież chyba pomiędzy nami do niczego nie doszło! Chyba, bo on pamiętałby takie rzeczy! Tak wczoraj powiedział! - Krzyknęła oburzona. Wszyscy w pokoju zaczęli się śmiać, więc brunetka szybko pognała przed siebie, jak najdalej od tego towarzystwa.
- Hehe... No wiadomo, trzeba przecież liczyć takie rzeczy. Kto by nie pamiętał takich zabaw? ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Zamruczał Hidan, a Deidara wsadził mu do ust glinę.
- Katsu! - Warknął, a biały materiał eksplodował.
- Blondi! - Krzyknął wkurzony Jashinista i zaczął lecieć do pobliskiego jeziora. - Pali, kurwa! Poświęcę cię!!
- ... Idę stąd. - Mruknęła Iris i wyszła. - Idę sobie wyjaśnić coś z Sushi. - Kierowała się do domku Akasiów. Weszła tam, bo drzwi były otwarte i dostrzegła od razu człowieka-rekina. - Ty! - Zawołała. - Dawaj no tu! Nie będziesz mi grozić rekinami! I ty! - Wskazała Itachiego. - Jak tyś mnie nazwał? - Wtedy Kisame aka Sushi wstał. Podszedł do białowłosej, która prawie się przewróciła, widząc, że był prawie dwa razy wyższy. - ...
- Iris-chan jest mała. - Powiedział smutno Tobi, który był już w domku, kładąc jej dłoń na głowie.
- Że jak ty mnie nazwałeś? - Zapytała z drżącą powieką, spoglądając na zamaskowanego chłopca, który widząc jej minę, zaczął uciekać z krzykiem. - Wcale nie jestem taka niska. - Oburzyła się, krzyżując ręce. - Mam aż 165 cm.
- Oi, to tyle co ja. - Zauważył czerwonowłosy chłopak.
- Ooo, Sasorek. - Podleciała do niego i zasiadła na jego łóżku. - Chyba się do was wprowadzę, jak moja psychika nie będzie już nadążać w tamtym domku... W dodatku ten wasz Naruto i jego szajka zaczynają mnie prześladować... ;-;
- Taak, adoptujmy Iris-senpai! - Ucieszył się Tobi, który znowu powrócił.
- ( ͡° ͜ʖ ͡°)... - W domku znalazł się również Hidan, a jego mina mówiła wszystko.
- Eee... Może kiedyś u was zanocuję... Ale boję się spać obok niego. - Wskazała Jashinistę.
- Przecież ja nic nie zrobię ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Zapewnił.
- Ta... ಠ_ಠ
- Hidan, wszyscy znamy twoje zapędy. - Zauważył Kakuzu, który przeliczał pieniądze, jakie było można nabyć tylko w obrębie muru Sina.
- Kakuzu, skąd ty to masz? - Zapytała zdziwiona białowłosa, a mężczyzna spojrzał się na nią w milczeniu.
- ... Napadłem wczoraj na kilka banków... - Wyznał, a Iris strzeliła sobie facepalma.
- No co?
- Nic... Tylko, żeby później nikt cię nie rozpoznał...
- Spokojnie, zabiłem wszystkich i sprzedałem ich zwłoki.
- A... - Pokiwała głową, lekko przerażona. - Dobrze... W sumie... Wolę was niż tamtych debilów...
Po jakimś czasie Iris przypomniała sobie o czymś. Postanowiła znaleźć Jade. Jednak natknęła się po drodze na świętą trójcę, która odwalała jakieś gówno.
- Ooo! Idzie ktoś, wehehe... - Zaczął śmiać się nikczemnie Naruto, który ukryty był w krzakach wraz z jego towarzyszami.
- Ej, młotki. - Zawołała ich Leiden, a ci wyjrzeli znad krzaków. Mieli wymalowane twarze jak w wojsku, oraz przyczepione na taśmę liście do łba.
- Zdemaskowano nas... - Szepnął Eren.
- Słuchajcie, nie wiecie gdzie jest Jade? -Zapytała.
- Pewnie z mistrzem Kakashim. - Odburknął Naruto. Iris słysząc to, dołączyła do nich z dziwną miną.
- Kakashi nosi maskę, nie? Widzieliście kiedyś co on pod nią chowa? - Naruto słysząc to, od razu się ożywił.
- Haaaa?! To mój cel życia, ściągnąć mu ją! - Okrzyknął blondyn.
- Świetnie. Jako iż mi się nudzi to idziemy na tajną misję.
Tymczasem ruda brunetka dalej siedziała z Kakashim i usiłowała dowiedzieć się nurtującego ją pytania.
- Kakashi... To doszło do czegoś między nami, czy nie?! Iris twierdzi, że jestem w ciąży z tobą! - Zawołała wkurzona. Mężczyzna patrzył się na nią w milczeniu.
- Iris tak mówi? - Zaśmiał się. - Spokojnie, chyba na pewno pomiędzy nami do niczego nie doszło. Pamiętałbym. - Zapewnił.
- NO TO JAK TO "CHYBA"?! - Warknęła.
- Okej, są tam. - Zauważył Yuu. - Trzeba obmyślić plan działania...
- RASENGAN! - Wydarł się Naruto, pojawiając nad dwójką i mierząc do nich ze swojej techniki. Jednak jedyne w co trafił to w hydrant, który wybuchnął i zalał blondyna, jak i Keitha, który nadbiegał z jakimś egzorcystą.
Gdy wszyscy byli gotowi by poznać pierwszy nowy obiekt testów na scenę wstąpił rolnik Keith i zaczął całować się z kwiatem. Nile i jego pizdryki patrzyły na to z politowaniem godnym ślimaka. Eren i jego szajka chcąc ratować sytuację wbili na scenę zrzucając ogrodnika w wóz pełen śluzu Morsa.
- Hej Yuu! Hej Naruto! - Zaczął brunet.
- Hej Eren! - Odkrzyknęli razem.
- Wiecie co? Ostatnio jestem na diecie i mój ostatni posiłek jaki pamiętam to chrzan podsmażany w gównie łosia.
- Co?! A gdzie zioła ze stokrotek?!
- MOJE STOKROTKI! MOJE KOCHANKI! - Z wozu wyskoczył ośluźony instruktor i zaczął ich gonić z ciupagą.
Wieczorem o godzinie drugiej trzydzieści jeden miało odbyć się ognisko powitalne na które kadeci sprosili każdego, kto znajdował się na terenie korpusu szkoleniowego. Nawet napalonych na drzewa Żandarmów. Keith ubrał swój najlepszy garnitur z salonu kosmetyczno-dermatologicznego ''Oszołom'' tuż obok tego przedniego sklepu ''Józef'' i ''DekaltSmith''. Wyszedł z krzaków w których aktualnie musiał zamieszkać wraz ze swoimi żonami różnych ras i upośledzeń zmysłowych Stokrotek, Róż, Hiacyntów... Chwila... Hiacynt... To przypadkiem nie facet? >.> A chuj go wie. Może instruktor jest obojnakiej i raz wkłada, a raz jest wkładany z łodygi...? No nie ważne zostawmy ten wątek na inną okazję. Zmierzał on teraz na miejsce spotkania czcigodnych pijaków ze stolicy i popierdolonych skurwysynów aka: jego podopiecznych, których nawet trąba ze schronu przeciwpowodziowego nie pochłonie. Był jednak nastawiony optymistycznie, bo wcześniej widział jak najbardziej odpowiedzialni za ten burdel znosili pozostałości jego domu, w który pierdolną meteor; na plac treningowy. Myślał, że dzieciaki tak szybko dorosły i chcą go naprawić. Po chwili zamyślenia pierdol w jakiś stalagmit rosnący tuż przy granicy ucieczki, a drogi bez powrotu. Zapłakał cicho i przeszedł przez granice śmierci. Z oddali dostrzegł przyjemne migotanie ogniska (pod warunkiem, że to nie płonie twój dom). Od razu się rozochocił i niczym owca samograjka szczęśliwy zaczął skakać w tę stronę. Przysiadł na pniu koło Nile'a Dowk'a i zaczęli rozmowę o granicy Rosji z Niemcami i o romansie Stalina z Hitlerem-kun'em. Na scenę wkroczyła Jade ze swymi pomocnikami, a Pustelnik notował każde jej słowo i scenę rozegraną przez EreYuuNar. Prawdopodobnie zbierał materiały do nowej książki. Ruda brunetka chwyciła mikrofon który podano jej na wyciągniku z żyrafy i zaczęła:
- Opowiem wam dziś NAJPIĘKNIEJSZE BAŚNIE BRACI EREYUUNAR I JADE! Chwila... STOP! XD I siostry Jade.
- Zrodzonej ze swego brata ojca Reinera... - Wtrącił się Yuu.
- Zamknij morde! - Wyrwała mu urządzenie do głośności i zaczęła. - No więc... Tego dnia Eren uznał, że jest idealna pora by...
Eren: IDĘ ZABIJAĆ ŚMIERTELNIKÓW! ARMIN!!! DO NOGI!!!
Narrator Jade: Zawrzał jego głos i pod nogami przeleciał świrszcz zwiastujący nadejście pana... Walka zaciekle trwała gdy nagle...
Eren: CÓŻ TO ZA NIEGODZIWY SZCZAW ŚMIAŁ TKNĄĆ CNEGO RYCERZA! O BRODZIE GĘSTEJ JAK WARGI SROMOWE MAJKA!
Tłum (YuuNar): ARMIN-KUN! ARMIN-KUN!
Narrator Jade: Krzyczał wściekły tłum... I choć nie miał sprzętu ruszył na złowrogiego matołą (?XD) mającego niecałe dwa i pół metra w podłodze! Bestia została poskromiona, a wierni fani Arlerta uklękli przy jego zwłokach wydobytych z wnętrza potwora... Na niego miejscu pojawił się pomnik ''Ku chwale zwycięstwa Bosa Szkarłatnego gówna z olejem... ''
Czwórka znajdująca się na scenie pokłoniła się, a tłum zaczął szaleć wiwatując... - LECZ NIE LĘKAJCIE SIĘ! TO JESZCZE NIE KONIEC! Mamy też wiersz z elementami scenki... Oto przed wami ... WIERSZ KU CHWALE MAJKA! - Wrzasnęła unosząc rękę ku niebu, a trójka braci jej zawtórowała. - Na miejsca panowie. - Iris uderzyła w kogoś czołem i zobaczyła, że leje się z niego krew.
- O mój boże! Wybacz! Chciałam, żebyś się wykrwawił... - Schyliła głowę i pisnęła.
- Nic nie szkodzi. - Odparł chłopak będący przed nią, a był nim szlachetny Guren Ichujnose! (XD Przepraszam to na cześć Żilla XDDDDDDDD Guren też wybacz XD Guren: Th!)
- PRZED WAMI...: EREN JAKO HANJI! NARUTO JAKO ERWIN SMIS~! ORAAAAAZ YUU JAKO MAJK! A no i Marco jako Levi... - Z tłumu było słychać grupowego facepalma. - ZACZYNAJMY SZTUKĘ! - Machnęła peleryną zza pleców i zniknęła tak szybko, że pojawiła się zaraz na przodzie sceny i siedziała ze zwisającymi z niej nogami. Na scenie pojawiła się również jakaś rura, ściana z drzwiami i okno.
Hanji: ERWIIIIIIN!!!!!!!!
Erwin: - Tańczy akurat na rurze w stringach w kabaczki z głową Majka- Czego?
Hanji: H: WODA W KRANIE SIĘ SKOŃCZYŁA! ... Kay ty robisz...?
Erwin: Ja no teeen... Yyy...
Hanji: OBNAŻASZ SIĘ W GABINECIE?! A JAK DZIECI WEJDĄ?!
Erwin: Ale zamknąłem drzwi na klucz
Hanji: Ta jasne... To jak niby weszłam?!
Oboje: -patrzą a drzwi ni ma-
Narrator Jade: Idzie Majk przez wieś - Na scenę wbija Yuu przebrany za Majka-
Worek spirytusu niesie
A tu nagle z dupy łosia
Leci sobie smok po zioła
I Erwina w dupe cyka
To mu Majk w morde wbija:
Trzy guziki i pantofle
Trzy kamyki i gotowe
Smok się wznosi ponad niebo
Krzyczy, ryczy
W pizdu licho
Dmucha, chucha
Majka nie ma
Został popiół i w chuj znika
Krzyczy Erwin
Erwin: O MÓJ BOŻE!
Narrator Jade: Na to Hanji
Hanji: JESTEM BOGIEM!
Narrator: Wtedy z nory
Wyszedł szczur
Patrzy... A tu leci
Sztuk pięć
Plus te dwie
Nimbus na Levi'u... - Na scenę wbił Marco pod latającą miotłą w pelerynie z Harrego Portfela. Miotłą kierowała jakaś zielona żaba.
Jade: ... A CHUJ! Nie rymuje się >.<! Dobra koniec... Ukłon proszę! - I cała piętką się pokłoniła. Zeszli ze sceny i zasiedli przy ognisku piekąc parówki. Wtedy Armin oprzytomniał...
- NIE! WYRZUĆCIE TO!
- Co jest Arlerto? - Spytał Hidan wkładając jedną do paszczy i robiąc gryz.
- NIE ZNACIE TEJ HISTORII JAK PANI HANJI LATAŁA Z PARÓWKĄ W DUPIE?! - Wszyscy na niego spojrzeli i natychmiast wypluli pożywienie i wrzucili resztki do ogniska. Jade zamyśliła się chwilę i patrząc w ognisko znów doznała wizji przyszłej przeszłości... :
*- A właśnie, Guren? - Przemawiał Majk.
- Hę?
- Chodź, muszę ci coś poka...~ Na ziemię! - Krzyknął, bo z korytarza zaczęły dochodzić chore wrzaski Hanji.
- WAAAAA HAHAHA RODZĘ JAJO TYTANA!
- Kto jej pozwolił z gołą dupą latać po korpusie i jeszcze... Czemu ona ma parówkę w dupie?! - Przeraził się Connie. Okularnica namierzyła blondyna i z wielkim zacieszem na twarzy i rumieńcami zapytała.
- Mike... Chcesz spróbować?! :D - Zbliżyła się a on wlazł pod stół.
- Pojebało cię?! Ty chory zboczony potworze! Dzieci patrzą!
- A niech se patrzą! xDDDD
- Ty jesteś jebnięta! - Wtedy Sasha, która zakrywała uszy rękami otworzyła szeroko oczy i poczuła woń wieprzowej zagryzki. Choć ją przytrzymywali wyrwała się i rzuciła na brunetkę prawie gryząc ją w tyłek. Wszystkich zemdliło i zaczęli uciekać. Mike wylazł spod stołu i z Ichinose polecieli do gabinetu.
Ryuka zamurowało nie wiedział czy ma uciekać czy co robić.
- Ci ludzie są patologiczni... A myślałem, że widziałem już wszystko.
- Ryuk chodź! - Warknął Raito i trzasnął Shinigami. - Ty zboczeńcu!
- No, no, nie pozwalaj sobie.
- To chodź!
- Eh... - Westchnął i poleciał za brunetem. Sasha odczepiła się od Hanji. Upadła na ziemię i gdy dotarło do niej co przed chwilą zrobiła natychmiast się podniosła przerażona.
- Przepraszam! - Rzuciła i zaczęła uciekać.*
Ruda brunetka oprzytomniała i gdy sobie uświadomiła co widziała zaczęła drzeć się jak opętana. Przed nosem przebiegła jej śnieżna wilcza kulka, pochwyciała ją i chciała nieświadoma czynów; wrzucić do ogniska. Wtedy Iris się na nią rzuciła i wyrwała pieska.
- TY BESTIO!
- JA?! TO TY GWAŁCISZ BIEDNE WARZYWA!
- WCALE NIE!
-WCALE TAK!
- WCALE NIE!
- WCALE TAK!
- A TY JESTEŚ W CIĄŻY Z GOŚCIEM, KTÓREGO NIE ZNASZ!
- WCALE NIE!
- WCALE TAK!
- A TY Z DYNIĄ!
- ... Wiesz co...?
- No...?
- URAZIŁAŚ ME UCZUCIA! GIŃ! - I zaczęła w nią rzucać żabami, Braun nie pozostała dłużna i rzucała w Leiden kurami. Po chwili obie naćpane zaczęły latać za zwierzętami i drzeć mordy:
- ŻABY!!! - Krzyczała Jade
- KURY!!! - Wtórowała Iris. Instruktor i Nile prawie zeszli na zawał raka mózgowia autostroficznego. Keith westchnął i spostrzegł jak w ognisku płonie jakiś obraz. Podrapał się w głowę i wrzasnął:
- WY PALICIE MÓJ DOM! - Złapał się za głowę i zaczął skakać jak pojebany wokół ogniska.
- Ale to ruiny przez Mikase bo przywołała meteor! - Bronił się Reiner.
- A CHUJ MNIE TO! ODDAJCIE MÓJ DOM! - I prawie wskoczył w ogień.
- Chwila! Użyczę panu kąpielówek!
- SPIERDALAJ! NIE CHCE MIEĆ Z WAMI NIC WSPÓLNEGO! - Wyskoczył za pnie jednak zaraz padł. Sasori wziął jakiś patyk do ręki i przyłożył łysemu facetowi do głowy końcówkę drewna.
- Stwierdzam zgon. - Odezwał się. - Lider mogę z niego zrobić kukiełkę? Albo nie... Bo je czymś zarazi... - Wszyscy patrzyli to na niego, to na dwa świry latające w kółko i krzyczące na zmianę ''Żaby! - Kury!'' Czerwonowłosy odwrócił się do zebranych i spytał: - Co teraz z nim zrobimy?
- Powieśmy go nad jego domem. - Z płomieni wyłonił się L.
- Ale ten dom płonie!
- No właśnie! Zrobimy z niego przekąskę niczym stare ludy...
- Skąd taka nienawiść?
- Płoszy mi Kirę... Spiszę protokół i wydam akt zgonu. - Żandarmi słysząc to uciekli w popłochu. Iris złapała Nile'a i wyjebała mu w szczenę, że ta aż wyskoczyła i leżała pół metra od nich.
- Ble... - Wywaliła jęzor i odkopała fragment dowódcy jednorożców. Ten zaczął lecieć za swoją częścią ciała ale dostał w łeb jabłkiem i padł robiąc przewrót w tył. Zobaczył gwiazdki nad głową, szybko je pozbierał i zwiał.
- To co teraz robimy? - Spytała Jade gdy już zmęczyła się bieganiem i usiadła koło Hatake, który czytał nowy tom, który zdobył rano. Dziewczyna zerknęła w stronice dzieła jednak zaraz dostała pstryczka w czoło. - No ej! Też chce wiedzieć co tam jest...
- Jesteś za młoda na takie rzeczy.
- Co?! A ty niby nie?
- Jakby nie patrzeć to jestem od ciebie starszy.
- I co z tego?! A Shinoa mogła zeżreć strony! - Oburzyła się.
- Ale za nią nie odpowiadam.
- Pf... Chwila... CO?!
- Mmm ... Kakashi Sensei... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Między jego rękami pojawił się Naruto z dziwną miną, a Sai szybko zareagował i go wyciągnął stamtąd. Jednak musiał jeż zająć się dwoma pozostałymi oszołomami, a na ogonie siedział mu ciągle Jean, nie wiedząc czego chciał.
- A za mnie niby czemu miałbyś odpowiadać? - Chciała wiedzieć Braun ale przed nimi pojawił się Hidan i klaskając w dłonie niczym ksiądz powiedział:
- Co łóżko złączyło niech nikt nie rozdziela...
- HA?! - Rudzielec wyrwał srebrnowłosemu książkę i zaczęła okładać Jashinistę twardą okładką.
- Ała! No przecież prawdę mówię!
- SPIERDALAJ!
- Wiem co możemy robić! - Podekscytował się Connie do lusterka, poprawiając dziki... Chwila.. On jest łysy XD A dobra niech będzie : dziką łysinę. Wszyscy wyczekiwali tego co powie. - Zagrajmy w butelkę!
- No chyba nie... Ja się na to nie piszę... Hm! - Odezwał się Dei i zaczął wstawać ale Iris rzuciła się na jego nogi i ciągnąc za płaszcz prawie go z niego zdjęła. - Wa! Zostaw to! - Szarpał aż w końcu poleciał do tyłu przez pień drzewa z uczepioną Leiden, która wylądowała na nim.
- Gomen... - Niemal od razu z niego zlazła i odeszła na bezpieczną odległość.
- GRAMY W BUTELKĘ! - Wydarł mordę Connie, trzymając w ręku jakąś flaszkę.
- Connie, ty już to przed chwilą mówiłeś... XD - Zawył ktoś.
- Fccale nje! - Odkrzyknął.
Wszyscy zebrali się w tajnej szopie, którą ostatnio obrali sobie za główną siedzibę dowodzenia. Iris kiedy tylko miała okazję, podbiegła do okna i próbując się ewakuować prawie wyskoczyła. Na szczęście, albo i nieszczęście Jade zareagowała i "uratowała" białowłosą. Jiraiya przeniósł ognisko (nie wiedzieć jak) z piekącym się na ogniu Keithem do wnętrza.
- Kto zaczyna?! - Wydarł się Naruto z bananem na twarzy. - Hehe, zaszalejemy! Szajka EreYuuNar aktywacja! - Przybił żółwiki z resztą patologicznej trójcy. Iris widząc to po raz kolejny próbowała spierdolić, ale Jade była na straży.
- Iris, no! - Zawołała ruda brunetka.
- Ja nie chcę! - Krzyknęła przerażona. - No zobacz! Przecież tu są sami debile! - Wskazała Jiraiyę, Shinyę, Goshiego, trójcę i wiele innych. W tamtym momencie przez okno wkroczyła pewna osoba z korpusu zwiadowczego, a mianowicie... Hanji Zoe!
- O KURWA! ZWIADOWCY! Tylko... Czemu pani ma mopa na twarzy...? - Wydarł się i zapytał Eren.
- Witam! Mam mopa, bo na zewnątrz szaleje burza z deszczem i mop chroni mnie przed zmoknięciem. Miałam też kij, ale piorun go pierdolnął XD. Przybyłam do was, bo dowiedziałam się, że gracie w butelkę! Więc jestem! Siema Keith!
- A gdzie miała pani tego kija...?
- No w mopie, zboku! - Krzyknęła. - O, siema Keith, widzę, że dobrze się bawisz! - Pomachała do instruktora, który dalej był przywiązany do kija i piekł się nad ogniskiem z jabłkiem w ustach. Zaczął się wyrywać i wrzeszczeć. Hanji miała brązowe włosy związane w kitkę i dzikie okulary. Usiadła dumnie przy Arminie, zrzucając mopa.
- Powiedziała pani dwa razy "Siema Keith"... - Zauważył Naruto.
- Zamknij dupę!1 - Krzyknęła. - Ty! - Wskazała Jiraiyę. - Białas! Kręcisz!
- Uhuhu! - Zawył Pustelnik i brał się do kręcenia, ale wszyscy krzyknęli zgodne "NIEEEEE!!!". Jednak wydawca pornoli dzielnie już zakręcił. Butelka zatrzymała się na Itachim, któremu mina zrzedła. W sumie już była zezrzedzona. - Hehe, Itachi. Matko, gram w butelkę z Akatsuki... Dobrze, nieważne!
- Wyzwanie. - Przerwał mu czarnowłosy, a Jiraiya się zamyślił.
- No to zamknij oczy. Reszta grupy wybierze osobę, którą musisz pocałować. Masz odgadnąć kto to był! - Krzyknął, a oczy Uchihy zrobiły się czerwone. Westchnął jednak i zamknął oczy. Reszta zaczęła się naradzać kogo mu wcisnąć. Po chwili wcisnęli mu na usta Shinyę, który złożył usta w dzióbek i zaczął się wyginać jak ryba. Zaraz wyjebali go na ścianę, a Itachi otworzył oczy. - I... Kto to był?! - Zawołał Pustelnik.
- Hidan. - Mruknął Łasic.
- To byłoby za proste. - Zaczął się śmiać Deidara.
- Shinya.
- Ej! Skąd widziałeś! - Zakrzyknął pisarz.
- Bo widzę jak jest wbity w ścianę. - Odburknął i zakręcił. Po dłuższej chwili akurat butelka wskazała miejsce gdzie powinien być białowłosy Shinya. Nagle przez okno ktoś wpadł do pomieszczenia.
- Itachi... - Wymówił Sasydż. Miał ciemne włosy z odcieniem granatu. Był ubrany jak pedał bez bluzki i wyciągnął ciupagę. - Czekałem na tę chwilę od dawna! Walcz ze mną! - Zakrzyknął.
- Matko Bosko! To Sasydż! - Zawołał przerażony Kisame, a Itachi wyrzucił Sasydża przez okno i wrócił na miejsce.
- Pytanie! - Zawołał Shinya i powrócił na stan spoczynku podniecony.
- ... Czy zlizywałeś kiedyś jedzenie z czyjegoś ciała? - Zapytał Uchiha z normalną miną.
- Co kurwa?! - Zawył Hidan. - Itachi, nie znałem cię z tej strony ( ͡° ͜ʖ ͡°)...
- Zlizywałem! - Wykrzyknął niebieskooki. - Przyznaję się! - Krzyczał wściekły.
- Z kogo...? - Zapytał przerażony Eren.
- Z Gurena!! - Wydarł się.
- Ja pierdolę... - Westchnął Goshi. - Wiedziałem... - Wtedy przez komin wparował wściekły Guren. Wskazał oskarżycielsko na białasa.
- TY! PEWNIE MNIE UPIŁEŚ! TY GNIDO! CO JA TERAZ POWIEM MAHIRU?!
- Ale ona nie żyje... Sam ją zabiłeś...
- ... Zamknij morde tępy imbecylu. Nie znasz się w pojęciach pośmiertnych... - Powiedział i chciał wyjść w drzwiach pojawił się Nile.
- O NIE! JAK ON PRZEŁAMAŁ ZAPORĘ PRZECIW WŁAMANIOWĄ?! - Przeraził się Yuu. Pojmali dowódcę Żandarmerii, zawiązali łańcuchami i powiesili koło Keith'a.
- Teraz ja kręcę! Weheeheh! - Shinya zaczął śmiać się jak psychol i zakręcił dziko butlą. Kierunek butelki wskazał przybyłego zwiadowcę, Hanji!
- Pytanie! - Wydarła się.
- Dobrze! A więc: przyznaj się czy... Kiedykolwiek.. Robiłaś sobie nagie zdjęcie? - Brunetka zrobiła dramatyczną pozę i adekwatnym głosem do niej zaczęła historię życia.
- Tak... Dla Majka... LECZ TEN TĘPMY BEMBILON WOLAŁ IŚĆ DO TEGO BLOND CHUJA ERWINA! Więc ja... Oddałam se życie Nile'owi! - Wskazała na nowo pojmanego. - A on ciągle ucieka przed przeznaczeniem lecz w końcu go dopadłam! - Zdjęła strój zwiadowcy pod którym miała dzikiej Afrykanki, wzięła włócznię z kokosów do ręki i zaczęła odprawiać dziki taniec wokół ogniska. Jednym ruchem magicznej pałki zakręciła butelką i wypadło na... L'a. -Wydedukuj, kto z tego pomieszczenia ma największe szanse na okiełznanie dzikiej bestii Majka. - Ten wsadził sobie palec do mordy i zakrzyknął.
- Nile! - Chwychił (aka chwycił) butelkę i zakręcił tak by wypadło na Raito.
- Przyznaj się! Gdzie schowałeś Kirę! - Tamten bez słowa zakręcił butlą wypadającą na L'a, wziął go za fraki i opuścili starą stęchłą szopę. Yuu zaczął ryczeć i krzyczeć, że teraz on chce. Kisame podniósł go i posadził na miejsce czarnowłosego świra. Ucieszony szczyl dostał wyzwanie.
- Otwórz okno i zaśpiewaj hymn... ŚWIATA! - Od razu poleciał do okna i zaczął się wydzierać:
- Jeszcze ludzkość nie zginęła
póki my żyjemy
Co nam obce Kłody wzięły korniszonem odbijemy!
Brwi Brwi Wolności!
Z ziemi Marii do Rose i!
Za twym przewodem!
Złączym się z narratorem!
Brwi Brwi Wolności
Z ziemi Marii do Rose i
Za twym przewodem
złączym się z narratorem
Wtedy dostał jakąś kiełbasę w ryj i usłyszał namiętny głos jakiegoś żula:
- ZAMKNIJ RYJ!
- SPIERDALAJ BO NA CIEBIE NAŚLE ODDZIAŁ MARCHEWEK! - I z trzaskiem zamknął okno. Usiał na miejsce i żrąc kiełbasę zakręcił. - Muszę się wybrać do jakiegoś Talent Show... - Pomyślał, a wszyscy zaszczycili go pięknymi spojrzeniami. Butelka wskazywała teraz Kisame.
- Wyzwanie...
- Twerk'uj przez minutę. - Zagryzł kiełbachę, a rekin przełknął ślinę, wziął jakieś krzesło zwisające z sufitu, postawił je na środku i zaczął taniec. Wszyscy odjebali wytrzeszcz. Po niecałych trzydziestu sekundach krzesło się połamało, a Sushi senpai poleciał na ziemię. Dostał gorące brawa od publiki i jak zawsze jest niebieski tak teraz płoną czerwonością. Zakręcił i wylosował samego Szeryfa Alfonsa, który siedział z fajką w budzi i pukał owłosione kółeczka.
- Pytanie. - Odrzekł.
- Czy uprawiałeś kiedyś spontaniczny seks z anteną telewizyjną? - Wszyscy zaczęli się dusić, a Hidan zawył:
- KISAME! XDDDDDDD NIE ZNAŁEM CIĘ OD TEJ STRONY! WAHAHAHA XDDDDDD
- Cicho bądź... To dla picu...
- Taa jasne... XDDDD
- A więc... Jeszcze owa pani nie trafiła do mej kolekcji, dlategosz muszę to niebawem nadrobić... - Powiedział poważnym głosem z pedofilska miną. Zakręcił i wypadło na Erena.
- Wyzwanie!
- Spraw przyjemność osobie siedzącej na przeciwko dotykając ją przez ubranie. - Wszyscy spojrzeli w miejsce przed emeraldookim.
- ....... Biedny tata.... - Przyjebała Jade w podłogę.
- Reiner... Robię to w imieniu Christy... - I zaczął się do niego niebezpiecznie zbliżać. Gdy był już blisko spod ziemi wyłoniła się Ymir z kijem bejsbolowym i zaczęła gonić obu chłopaków po całej izbie.
- JAK ŚMIECIE! JAK ŚMIECIE! CHRISTA JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA! - Eren z Reinerem się potknęli, i brunet upadł na blondyna dotykając go... W dziwnym miejscu... Ymir stojąc nad nimi się zamachnęła ale wtedy rozbrzmiał męski głos.
- SHINRA TENSEI! - I złowroga istota wyleciała przez ścianę zostawiając piękną dziurę.
- Lider.... Znowu...? - Strzelił facepalm'a Hidan, a Reiner cały w skowronkach z Erenem na sobie podlecieli do Poina i zaczęli go wielbić głosząc pieśń o wybawcy.
- .... Zabierzcie te istoty z dala ode mnie... - Wstał i gdy obaj polecieli na ziemię zdeptał ich głowy. Butelka sama się zakręciła i wypadło na cichutką fankę serii czytanych jak i filmowych porno.
- Wyzwanie.
- Przez trzydzieści sekund namiętnie liż uszy ... Emm... Nile'owi? XD - Ta bez zbędnych słów przerzuciła linę przez belkę nad ogniskiem. Obwiązała się jednym końcem, a drugi dała Hidanowi. Ten ją wciągnął, a gdy była już nad Dowk'iem zaczęła ssać i lizać jego uszy. Yuu liczył czas, dodając dodatkowy czas. Gdy ktoś się skapnął, że przedłuża dał mu w łeb.
Jashinista usiłował odciągnąć fioletowowłosą od ofiary jednak ta się w niego wgryzła i zaczęła warczeć. Hidan szarpnął mocniej, a ucho zostało wyrwane. Biedny Nile... Żałował już chyba dnia kiedy zgodził się tu przyjechać... Nie miał już szczęki ani jednego ucha... Jego dni były policzone; Posadzili dziewczynkę na miejsce, a ta obrażona z uchem w zębach zakręciła. Wypadło na Hidana. Na jej twarzy pojawił się dziki uśmiech i rzekła: - Odwdzięczę ci się...
- Dawaj wyzwanie, krasnalu!
- Pocałuj każdą osobę płci przeciwnej w szyję ( ͡° ͜ʖ ͡°) Oprócz mnie. - Oświadczyła dumnie. Jednak reakcja mężczyzny była nieco inna niż się spodziewała, bo rzucił się na Hanji. Jednak nie chciał mieć z nią większego kontaktu, bo ta od razu się podnieciła.
- O tak! Bierz mnie! ( ͡° ͜ʖ ͡°) Chwila... Cholera, ja walczę o względy Nila! Spierdalaj! - Krzyknęła i zaczęła go wyganiać. Jashinista rozglądał się po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na pewnej dwójce, która siedziała obok siebie. Mianowicie Iris i Jade. Wtedy też każdy się zorientował, że grają tylko cztery dziewczyny. Białowłosa bez namysłu zaczęła spierdalać, a ruda brunetka wzięła z niej przykład. Niestety perfidny zboczeniec nie mógł zaprzepaścić takiej okazji i poleciał za nimi. Iris znowu prawie wyskoczyła przez okno, ale tym razem przeszkodził jej Kakuzu jakimiś nićmi z jego ciała. Padła na podłogę obwiązana nimi.
- No Jadźka! Ty zdrajco!
- Zostaw mnie! - Wydarła się Jade i prawie jebła głową w ścianę, jednak wtedy Hidan się do niej przyczepił. Znowu zaczęła się drzeć i go od siebie odpychać. - Iris, co ty w nich widzisz?!
- ... O CO CI CHODZI?! - Zareagowała od razu niebieskooka. W końcu na ratunek Jade ruszył jej ojciec, jednak ten wyjebał się o karton i pierdolnął w ziemię. Srebrnowłosy odczepił się od zielonookiej i polazł do Iris, której dalej nie udało się wstać. Mężczyzna zrobił podobnie jak u Jade, rozmarzając się przy tym, dopóki nie dostał w brzuch, ale tylko bardziej się podniecił.
- Nie radzę. To masochista. - Skomentował Itachi.
- Co? Serio?! Pierdolę! - Warknęła Iris i jakoś go od siebie odseparowała i wróciła oburzona z Jade na miejsce. Teraz nastała kolej Hidana na kręcenie. O dziwo butelka zatrzymała się na Kakashim, który do teraz siedział cicho.
- ... Jeny. - Jęknął.
- Dawaj, sensei! - Dopingował go Naruto.
- Tak, tak... - Westchnął. - Wyzwanie. - Sai siedzący koło Sensei'a spojrzał na niego i westchnął. Był gotowy na to, że będzie musiał ratować sytuację jak ale też siebie jeśli z dupy wparuje tam ten pojeb z sianem na łbie.
- Hyhyhy! A no więc... Musisz... - Jashinista zastanowił się chwilę. - O WIEM! Pocałuj z języczkiem osobę... Na przeciwko ciebie... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Hatake przeniósł wzrok z Hidana na osobę przed sobą. Jade zawyła z twarzą w dłoniach i chciała spierdolić, ale Iris ją złapała za skrawek kurtki i szarpnęła tak, że rudzielec z hukiem poleciał na podłogę. - Chwila... - Kakashi jeszcze nie zdążył się podnieść więc ponownie spojrzał na Hidana. - Musisz przecież do tego celu zdjąć maskę...
- YAUHUU!!!!!! - Wydarło się EreYuuNar. - Jeśli coś nie pyknie będziemy do tego celu wykorzystywać Jade. - Zaczęli szeptać między sobą i dostali z kija od wściekłego brata ojca zielonookiej.
- Ona składała śluby dziewictwa pacany! - Warknął, na co Jade się podniosła i krzyknęła:
- NIE SKŁADAŁAM NICZEGO TAKIEGO! JA?! POJEBAŁO CIE BRO?!
- JAK TY SIĘ DO OJCA ZWRACASZ?! Poza tym chcę cię chronić jak prawowity ojciec..
- Nie potrzebuje ochrony! Sama umiem się bronic!
- I w nocy masz niespodziewanych gości w łożu?
- NCScqnia To wcale nie tak... >.> - Wtedy Hatake opuścił na chwilę szopę. - Chyba nie będzie wyzwania... - Już chciała się cieszyć. Wstała, a z belki nad nią do góry nogami zwisał srebrnowłosy. Miał niby taką samą ale inną maskę. Zeskoczył na ziemię i powiedział tylko:
- Gomen, jednak pamiętajmy, że to tylko głupia gra. - Przybliżył się do niej, a ta chciała spierdolić i zaczęła się cofać. Ku swojemu szczęściu ( ͡° ͜ʖ ͡°) w nieszczęściu wpadła na ścianę. Mężczyzna oparł się dłonią o ścianę i korzystając z okazji, że dziewczyna z przerażeniem patrzy mu w oczy... Znaczy oko, drugie cały czas było zasłonięte ochraniaczem.
Wszyscy paczyli na tę scenę z oczekiwaniem kiedy zdejmie maskę. Ta chwila była dla nich wielką chwilą, jednak Hatake jedynie co zrobił to otworzył zamek na masce w miejscu ust. Wszyscy byli wściekli. On jednak mimo buntu postanowił dokończyć wyzwane. Przybliżył się jeszcze bardziej, aż ich wargi się w końcu złączyły. Położył rękę na tyle głowy Jade i odsunął trochę od ściany. Ta się broniła jak głupia ale coś czuła, że to się nie skończy jeśli nie odpowie tak by srebrnowłosy mógł zaliczyć challenge. Jęknęła przerażona i mimo wewnętrznych oporów odwzajemniła pocałunek.
- A JĘZYK?! - Wrzasnął już i tak wkurzony Hidan. Dwójka przewróciła oczami. Już i tak nie mieli nic do stracenia po incydencie z pierwszego spotkania aż do teraz więc... Ich języczki ( ͡° ͜ʖ ͡°) się splotły i po chwili zakończyli ten jakże namiętny pocałunek (XD). Patrzyli na siebie chwilę, a jak w końcu oprzytomnieli Kakashi zasunął maskę i odskoczyli od siebie jak poparzeni, po czym wrócili na miejsca.
- KAKASHI SENSEI! - Warczał Najuto. - Czy ty zawsze masz coś na dziwne okazje?! - Tamten tylko się zaśmiał i zakręcił. - Jeszcze cie kiedyś ogramy kurde bele >.>
- DAWAJ COŚ DZIKIEGO! - Wydarł się Goshi i wtedy każdy się zorientował, że nastała jego kolej.
- E... To... Zrób komuś malinkę na szyi...
- Tylko tyle?! Ha! Ziomek myślałem, że jak takie book'i czytasz to coś więcej odwalisz haha.
- WŁAŚNIE JAK CIE SZKOLIŁEM?! - Podskoczył Jiraiya i zaczął skakać jak dziki goryl w czasie okresu. Hatake niewzruszony sięgnął po Conniego, który wsadził język do butelki z wódka i nie mógł go wyjąć. Postawił łysola przed sraczkowłosym i powiedział:
- Masz to twoja ofiara. - Goshi się załamał i z piękną miną wylądował na podłodze. Szybko się podniósł i zatrzyknął:
- CÓŻ! NIE MOGĘ STRACIĆ MEGO HONORU I ODMÓWIĆ! Jak Guren... - Dodał ciszej. - Więc zrobię to... - Podszedł do Conniego i się w nim zassał. Iris podleciała do okna i zaczęła rzygać. Jade pierdolnęła do tyłu, Akasie to przemilczeli, z wyjątkiem Hidana i Tobiego ujeżdżającego cukrowego jednorożca z dupy wyjętego, EreYuuNar się dusiło na podłodze, a pustelnik poklepał ucznia po ramieniu.
- Jestem dumny... - I się wzruszył. Goshi odciągnął od siebie oślinionego Conniego i wywalił go przez okno. Zasiadł w kole i wypadło na Iris, która chciała wyskoczyć z okna w którym dalej siedziała, ale Hanji ją odciągnęła. Dała piersiówkę do ręki i kazała pić. Ta gorzko zapłakała i wypiła całą zawartość na raz.
- Jestem gotowa na śmierć... - Rzekła i zajebała w jakieś grabie i padła z piękną miną na ziemię. Powstała lecz niczym Erwin zza światów i zakrzykła: - WYZWANIE!
- A no więc... - Goshi podrapał się po głowie i szukał ofiary dla białowłosej. - Twoja misją będzie do końca tej zajebiaszczej gry mów czułe słówka do pewnej osoby, którą będzie... DEIDARA!
- CO?! - Krzyknęła obrana para.
- No co? XD Dawaj.
-Ee... Dei-chan? XDD
- CO?!
- Nie wiem, co mam do ciebie mówić ? :C
- Ee...
- NO WŁAŚNIE!
- Ja wam dopomogę ( ͡° ͜ʖ ͡°) Znam się na tym... - Wtrącił Hidan, a Dei i Leiden jęknęli. - Mów mu jak bardzo ci zależy na tej znajomości i powiedz żeby został twoją prywatną prostytutką... ( ͡° ͜ʖ ͡°) AJ! - Wrzasnął bo blondyn zaczął w niego rzucać gliną.
- GIŃ! SAM JESTEŚ MĘSKĄ DZIWKĄ POPIERDOLEŃCU!
- BLONDI DO CHUJA PANA PRZESTAŃ! BO WYSADZISZ CAŁĄ SZOPĘ! - Iris ustała na parapecie i chciała z niego skoczyć ale Yuu złapał ją na wędkę i posadził Deidarze na kolanach. Ta siedziała sparaliżowana i tylko go przytuliła.
- Dei-chan... Lubię cię... Eeee... Zostańmy przyjaciółmi XD - Jednak blondyn siedział sparaliżowany i patrzył na nią szeroko rozwartymi gałkami ocznymi. Dalej siedząc na ofierze (xD) zakręciła butelką i wypadło na biednego Sai'a, który patrzył przerażony na okno.
- Eh...uu... Wyzwanie...
- IDŹ DO ŻANA I WYZNAJ MU MIŁOŚĆ ! XDDDDDDD
- CO?! DO TEGO DEBILA?! ZNOWU MNIE BĘDZIE GONIŁ PO CAŁEJ OKOLICY! NAWET NA DRZEWO WLAZŁ!
- I chuj XD Won do niego! - Zrezygnowany Sai chciał opuścić pomieszczenie lecz dzielny goryl Jiraiya przymocował mu do głowy kamerę, odpalił ją i wywalił go na zewnątrz. Czarnowłosy albinos ruszył do domku. Człapał się tam dłuższą chwilę, wskoczył przez okno do kibla i gdy zobaczył stojącego pod prysznicem koniomordego dostał dreszczy i dostał prawie skurczu szyi. Tamten się odwrócił i zobaczył intruza chwycił ręcznik i wydarł się.
- CO TY TU ROBISZ?! - Sai ukląkł na kolano i rzekł:
- Jean... Ja... Przyszedłem ci wyznać.... E... Miłość ... E... - Zastanowił się chwilę i znalazł idealne przezwisko dla Jean'a. - Koniu!
- HAAAA?!!!!!!!! - Koniowaty zaczął gonić przerażonego albinosa, który wyleciał jak z procy, rozjebójąc ścianę, w której został piękny ślad; i nie miał zamiaru zwalniać. Migiem dotarł do szopy. Wpadł do niej i zatrzasnął drzwi, Żan w nie przyjebał lecz po chwili wskoczył oknem.
- WAAAA!!! - Wrzasnął Sai i schował się za Kisame. Szajka nie mogła patrzeć jak koniomordy napastuje odmieńca (XD). Yuu ponowne chwycił wędkę i chciał złapać na nią ręcznik, którym był owinięty sianogłowy, jednak sam się zaplątał w żyłkę.
- S-siema Ż-żan! - Zakrzyknął Marco. - Wy-wykąpałeś m-moj-ją ży-żyr-ra-rafe? - Wszyscy spojrzeli na niego jak na świra.
- Ty...! - Warczał pół nagi koń.
- ZOSTAW MNIE DEBILU! Co ja ci zrobiłem, że się tak na mnie uwziąłeś?! - Wychylił się albinos zza rekina.
- WSZYSTKO!
- S-siema Ż-żan! - Znów powtórzył Marco.
- Marco... XD - Zaśmiała się Iris. Wtedy Eren z Naruto wyplątali Yuu z wędki i udało mu się normalne zawędkować. Uprowadził materiał którym był owinięty Jean, a sala podzieliła się na tych czyniących facepalma i duszących się na podłodze. Iris schowała wzrok w płaszcz Dei'a, a Jade skryła twarz w dłoniach, Shinoa znowu się wyszczerzyła, Hanji zaparowały okulary, a Żan Rozbójnik rzucił się po leżący fragment mopa i zakrył nim pewne miejsce. Hanji się wściekła i zaczęła drzeć.
- ODDAWAJ MÓJ MOP! - I ruszyła za nim w pogoń. Zajebała swoją własność i wykopała go przez okno. - FUJ! WYPIERZ TO! - I wywaliła za nim mopa. Sai wyszedł zza Kisame i zakręcił butelką. Wypadło na Reinera.
- Pytanie. - Stwierdził od razu.
- To powiedz jaki jest problem z tobą i twoją siostrą.
- To poruszająca historia... W brzuchu naszej matki byłem już ja, ale jej ojciec o tym nie wiedział, bo matka zdradziła go z listonoszem. Jak chciał zrobić dziecko, jego członek przebił się za daleko i trafił we mnie i się zapłodniłem. Potem jak matka rodziła to wyskoczyłem z niej i ja urodził Jade. Tak oto rodzicami Jade jest jej ojciec i ja... - Zakończył, a wszyscy zaczęli się dusić tą historią.
- JADE XDDDDD Spodziewałam się wszystkiego ale czegoś takiego.. XDDDDDDD W życiu bym się nie spodziewała XD
- Zamilcz... To jest tragedia narodowa...
- KYAAAAAA XDDDDDDDD - Reiner otarł łzy i wylosował Naruto.
- Daj mi jakąś dobrą misje, dattebayo! - Wstał i wskazał na siebie palcem z zacieszem na ryjcu. Braun się wyprostował i powiedział poważnie:
- Idź do lasu i zapoluj na Kłodę. - Naruto ubrał się w liście i ubabrał ryj na zielono po czym ruszył w teren. Podszedł do ściany i krzyknął:
- RASENGAN! - Robiąc kolejną dziurę w szopie i ruszył na polowanie. Wtedy Goshi sobie uświadomił, że Iris z Dei'em milczą. Wkurzył się zatem i wrzasnął:
- CO TO MA ZNACZYĆ?! JUŻ MI COŚ NAPIERDALAĆ!
- Ale nie wiem co noo... - Odburknęła Iris. Sraczkowłosy poprawił kiteckę i rzekł:
- Powtarzaj za mną.
- O nie...
- O tak... Dawaj.
- O taak... Dawaj.
- Świetnie :P
- Świetnie...
- A GDZIE ENTUZJAZM?!
- E... Poleciał z Naruto do lasu polować na drzewa.
- Żadne drzewa! Kłoda do pradawny człowiek z rodu drzew!
- ...
- Dobra powtarzaj: Oh Dei... DEI!
- Ahh Dei... Dei...
- JESTEŚ MĄ MIŁOŚCIĄ I ŻYCIA NAMIĘTNOŚCIĄ!
- Jesteś mą miłością i życia namiętnością... Chwila... CO?!
- Oddam za ciebie swoje życie byle byś mógł płodzić doniczki w spokoju!
- COOOOOO?!!!!
- POWTARZAJ!
- NIE BĘDĘ TEGO MÓWIĆ!
- A CHUJ TAKIE WYZWANIE DOSTAŁAŚ! DAWAJ!
- Ja jebie... To sama będę mówić bez waszej pomocy... Lepiej na tym wyjdziemy, prawda Misiu? - Zwróciła się do Dei'a, który cały czas milczał. - No weź coś powiedź! Nie zostawiaj mnie w takiej sytuacji samej waa! Kochanie!
Tymczasem Naruto biegł przez las jak dzika małpa, wypierdalając się po drodze o jakiś kawał drzewa. Kiedy zarył ryjem w ziemię, obrócił się i dostrzegł, że w korę drzewa owinięty jest jakiś goły paź, z dzióbkiem na mordzie.
- Chcesz pomacać korzonki? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- KYAAAAAAAA!!! KIM TY JESTEŚ!? - Krzyknął przerażony blondyn, wskazując na świra.
- Jestem Kłod-man. O północy zmieniam się w Boga tego lasu - Człowieka-kłodę. Gdy ktoś mnie wzywa, na księżycu widnieje symbol deski i wtedy wiem, że czas ratować świat. Czasem jest ze mną Człowiek-penis... Ale musiał odetkać dzisiaj pewne rury ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- CO?! - Wydarł się, rzucając w głowę mężczyzny kunaia. - Nie jesteś człowiekiem-kłodą, podrabiańcu! Spalę cię w ognisku, dattebayo! - Oświadczył i zabrał typa ze sobą, na dalsze poszukiwania. Po kilku minutach, usłyszał w krzakach szelest. Naruto ujrzał półnagiego człowieka, z liśćmi obwiązanymi niczym gacie, który zjadał jagódki, a potem spojrzał się na Najuto. - TO KŁODA! CZŁOWIEK BUSZU! - Wrzasnął, wskazując hipisa i zaczął go ścigać, razem z przebierańcem. Kłoda dał dyla i zaczął spierdalać ile miał sił w nogach. Lecz po kilku krokach wyjebał się i zaczął turlać się po ziemi jak typowa Kłoda.
- ODWAGII!!! - Wydarł się niespodziewanie Hitler-kun, ale każdy go olał, zainteresowany człowiekiem buszu. Blondyn pochwycił zbiega w sieć, zastawioną przez Sashę na dziki i zaczął wracać wraz z dwójką do szałasu.
- UWAGA! - Nagle ktoś wpadł do szałasu w samych stringach i wydarł się. - ŻAN PODPALIŁ PRALKĘ!
- Co? - Zapytał Eren. - Co on odpierdolił?
- Próbowali złapać Kłodę i go wyprać, ale Żanowi parówka spierdoliła i pożarł ją jakiś menel zza okna, a Żan się wściekł i podpalił pralkę!
- Że co?! - Wściekł się Kakuzu i zaczął gnać do domku chłopaków z gaśnicą. - Po moim trupie! Nie wydamy ani grosza na nową, albo mechanika! - Darł się, zapierdalając do domku szybciej niż Tobi.
Gdy Nahuto powróci z misji, z kłodą pod pachą i jakimś typem podszywającym się pod Kłodę pod drugą wstąpił do izby i zakrzyknął:
- ZNALAZŁAM DATTEBAYO! I jakiegoś zjeba co się podszywa pod bal drewna >.> - Zerknął na niego podejrzanym wzrokiem. - Mówiłem mu, że tem gatunek już wymarł ale on się upiera, że jest jego ostatnim członkiem i o północy przemienia się w drewno. Jak do słupa dattebayo...
- ZNALAZŁAM DATTEBAYO! I jakiegoś zjeba co się podszywa pod bal drewna >.> - Zerknął na niego podejrzanym wzrokiem. - Mówiłem mu, że tem gatunek już wymarł ale on się upiera, że jest jego ostatnim członkiem i o północy przemienia się w drewno. Jak do słupa dattebayo...
- EREN TY DEBILU! - Krzykła się Iris.
- NARUTO JESTEM!
- A no jo. Sory memory trzy chuje jebane można was pomylić.
- Ale ja się wyróżniam na ich tle ;w; - W jego oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać niczym śledź z rozpuszczonej lodówy.
- Serio? Nie zauważyłam jakoś...
- Dzięki... Dobra idę kręcić. - Chwycił do ręki butelkę, a ta zaczęła się obracać. Jej czubek powoli nabierał rozmysłu i zatrzymał się naa.... -Jak ty sie nazywasz?
- Jade jestem! - Dumnie zasalutowała. - Jak śmiesz zapomnieć mego imienia?!
- A no tak... Wybacz. Miszcz Kakashi mnie zabije za to... - Dodał ciszej. - A więc... AAAA! Nooo ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Wahaaaa... ;w; - Ruda brunetka załkała nad swym losem. - Pyy... Yyy... wyzz... nwm ;w; BOJE SIĘ CO MI DASZ!
- No nie pewniaj hehe.
- Ehmhm... Wyzwanie jakem Jade Braun córka siostra Reinera!
- Okey! Zatem...! E... Zatem...
- Okey! Zatem...! E... Zatem...
- Błagam coś normalnego! Błagam coś normalnego! - Modliła się po cichu w jakimś wazonie.
- No, a więc skoro tak z Kakashim senseiem tak bardzo się lubicie ( ͡° ͜ʖ ͡°) To...
- Spieprzaj...
- ;w;
- Nie rycz imbecylu pftft!
- ŁEHEEEEEE!!!!
- Waa dobra zamknij się, bo już mi łeb pęka. Co mam zrobić? - Wtedy momentalnie blondyn przestał płakać i z zadziornym uśmiechem wyjawił cel misji Jade.
- To będzie akcja rangi... A!
- Ha?
- A mianowicie masz się przytulać do Kakashiego senseia i się z nim całować hehe.
- NANI?! - Krzyknęli oboje.
- Hehehe!
- Naruto... Ty mały... - Hatake posłał mu mordercze spojrzenie ale nic nie mógł zrobić, bo ten schował się za największym obiektem w pomieszczeniu, nie, nie ogniskiem. Kisame XD i otoczył go Yuu z Erenem. W zasadzie srebrnowłosy bez problemu mógł się ich pozbyć i przyczynić się do ratowania ludzkości, ale to był jego uczeń i syn czwartego Hokage jak i ojca rozrabiaki. Westchnął i spojrzał na Jade, która zapierając się znowu wlazła do doniczki.
- JADE DEBILU! Wyłaź z tego! - Warknęła Iris.
- NIE! - Z wnętrza naczynia było słychać jej załamany głos.
- Ale ja was usiłuje naprowadzić na właściwe tory! Z całą resztą! - Spojrzał na Hidana, który jak na zawołanie się wyprostował dumny.
- Phi! Akurat! Poza tym... Może chce być forever alone? - Wtedy po całej chacie było słychać głośne śmiechy. Wychyliła się z kryjówki i powolnym krokiem ruszyła do ''swojego wybranka''. Po drodze jeszcze się zatrzymała i zakręciła butelką. Na nieszczęście i na dodatek zły humor rudzielca wypadło na Dei'a. Na jej twarzy pojawił się podejrzany uśmiech i siadając koło Kakashiego poprawiła włosy i czekała na odpowiedź blondyna.
- To są chyba jakieś żarty... Ona mnie zmiażdży... Ale dobra... Wyzwanie, hm!
- Khee khe.. XD Masz przytulać i całować Iris...
- Ale ty to masz teraz ćwoku! - Wrzasnęła Leiden.
- I udawać, że wy razem robicie pewną rzecz... ( ͡° ͜ʖ ͡°) W ubraniu, a jak chcecie bez to mogę wam dać parawan...
- CO?! POPIERDOLIŁO CIE NA BANIAK?!
- To jest zemsta. Jeśli ja mam cierpieć to ty tysz!
- Zabije cię... - Oczy białowłosej były pełne mordu ale zielonookiej również. Jednak gdy między nie wparował Hidan z dzióbkiem proponując, że on może zastąpić Deidarę oraz Hatake, wrzasnęły i wystrzeliły do wyzwań. Iris znowu wskoczyła blondynowi na kolana i zaczęła piszczeć:
- Dei kochanie! Ratuj mnie przed tą bestią! - Wskazała na Jashinistę, który zrobił ''groźną minę''. Od razu chciała zacząć całować Dei'a ale ten zakrył jej twarz dłońmi i starał się bronić. Jednak jego ręce wykorzystały okazję i przyssały się do ust Leiden, która otworzyła oczy gdy się oderwały i z wielkimi oczami stwierdziła: - Woooo świetnie całujesz o.o
- ... To były usta...
- No a co innego?
- Na moich dłoniach...
- HAAAA?!!!!!! - Spojrzała na usta u dłoni chłopaka, te oblizywały się na jej oczach i posłały całusa w jej stronę. Przerażona dziewczyna chwyciła za kij do wybijania mrówek i zaczęła je okładać. - SHINE!
- Ej! Co ty wyprawiasz! Przestań to boli, hm! - Biedny Dei chciał jej wyrwać narzędzie ale w każdej chwili mógł dostać w głowę, starał się blokować ale przypomniał sobie, że nie on jest obiektem, a jego ręce. Zrzucił na chwilę białowłosą i zaczął wrzeszczeć na dłonie, te pokazały mu język i zaczęły pluć. - Tak się nie bawimy, hm! - Warknął i zaczął gryźć ich języki.
- E... Deidara... ? - Odchylił głowę do tyłu lalkarz siedzący koło niego.
- Cichwo bądsss Daaanna! - Wydukał zaciskając mocniej zęby na ozorach. Tymczasem duszącą na podłodze się Jade podniósł za tył kołnierza Jirayia i posadził ją przodem do Kakashiego, który nie wiedzieć jak, znowu miał na sobie wcześniejszą maskę.
- Ale masz twarde kolana. - Stwierdziła.
- Bo są wyćwiczone.
- ...... XDDDDDDDDDDDD
- NIE ZNACZY! Eh... Nie chce wiedzieć co nawet pomyślałaś, poza tym ty też masz twarde.
- He? - Rudzielec spojrzała na swoje kolano i zobaczyła, że srebrnowłosy lekko ściska jej kość kolanową. - WAAAAA! NIE GWAŁĆ MOJEGO KOLANA! - Wrzasnęła, a w następnej kolejce poczuła jak ktoś popycha jej głowę w stronę jej fotela, który poleciał na plecy usiłując odwlec moment, który przeczuwał, Jade jak wystrzelona poleciała na niego. - W sumie... To całkiem wygodny jesteś, Chucherko.
- Jak mnie nazwałaś? - Spytał unosząc brew.
- Chucherko! xD
- Wypraszam sobie, aż takim szkieletem nie jestem. - Podniósł się, a zielonooka lecąc teraz do tyłu zajebała głową o podłogę. - Oj... Gomen.
- .....ncqisbwds - Wyjęczała, wróciła do pozycji w jakiej była zanim po raz pierwszy znaleźli się na ziemi i kątek oka zerkając na Iris, wsadziła sobie dwa palce do ryja i zagwizdała. - EreYuuNar! - Ci stawili się jak na wezwanie. - Co to ma być, że tamta wyprana w wybielaczu wersja Deia nie wykonuje swojej misji? Pomóżcie jej! - Zasalutowali i podnieśli Iriszz. Deidara oderwał się od swoich dłoni i spojrzał na to co się święciło ale nie zdążył zareagować, kiedy Leiden znowu na nim siedziała. Hidan korzystając z okazji zakręcił butelka za blondyna i na nieszczęście narodów...
- O KURWA LIDER! XDDDDD - Zawył. - Ale mam dla ciebie misje!
- Jakim prawem ty kręcisz i dajesz mi ''misje'' zamiast Deidary? - Spytał rudowłosy.
- Bo on jest teraz zajęty, więc ja przejmuję tę role!
- ... Wyzwanie... Chociaż... Nie czekaj!
- Za późno! Pierwsze słowo do dziennika haha!
- ...
- A więc... - Wyjął z tylnej kieszeni (nie wiedzieć skąd miał kieszeń) wielką rurę jak w biznesie Armina, postawił ją na środku chaty i dokończył. - Zawsze chciałem to zrobić XD
- Co ty...
- Lider! Twoja akcja będzie polegała na odjebaniu tańca na tym cacku jeszcze się rozbierając! XDDDD
- CO?! - Zawrzała ludność. Pain dalej nie dowierzając zaczął mrugać jak nawiedzony.
- Hidan do cholery... Czy ty chcesz tu odwalić? Przecież tu są praktycznie sami faceci, dwie dziewczyny i jakiś homos, trzy debile, albinos, dwóch frajerów na ognisku i dwie bliżej nie określone płcią istoty vel ShinoHan. Przynajmniej opłaty jakieś weź, drugiego takiego widowiska może nie być. - Oburzył się Kakuzu.
- Dobra nie zrzędź stary pryku. - Machnął na niego ręką. W tym czasie Pain stał koło rury i oglądał ją z każdej strony.
- Hidan... - Zaczął ale w tym momencie z komina wyleciał Erwin Smis na rumaku Majku, a pod nimi zakleszczony w owym kominie Guren i zaczął się drzeć:
- Dei kochanie! Ratuj mnie przed tą bestią! - Wskazała na Jashinistę, który zrobił ''groźną minę''. Od razu chciała zacząć całować Dei'a ale ten zakrył jej twarz dłońmi i starał się bronić. Jednak jego ręce wykorzystały okazję i przyssały się do ust Leiden, która otworzyła oczy gdy się oderwały i z wielkimi oczami stwierdziła: - Woooo świetnie całujesz o.o
- ... To były usta...
- No a co innego?
- Na moich dłoniach...
- HAAAA?!!!!!! - Spojrzała na usta u dłoni chłopaka, te oblizywały się na jej oczach i posłały całusa w jej stronę. Przerażona dziewczyna chwyciła za kij do wybijania mrówek i zaczęła je okładać. - SHINE!
- Ej! Co ty wyprawiasz! Przestań to boli, hm! - Biedny Dei chciał jej wyrwać narzędzie ale w każdej chwili mógł dostać w głowę, starał się blokować ale przypomniał sobie, że nie on jest obiektem, a jego ręce. Zrzucił na chwilę białowłosą i zaczął wrzeszczeć na dłonie, te pokazały mu język i zaczęły pluć. - Tak się nie bawimy, hm! - Warknął i zaczął gryźć ich języki.
- E... Deidara... ? - Odchylił głowę do tyłu lalkarz siedzący koło niego.
- Cichwo bądsss Daaanna! - Wydukał zaciskając mocniej zęby na ozorach. Tymczasem duszącą na podłodze się Jade podniósł za tył kołnierza Jirayia i posadził ją przodem do Kakashiego, który nie wiedzieć jak, znowu miał na sobie wcześniejszą maskę.
- Ale masz twarde kolana. - Stwierdziła.
- Bo są wyćwiczone.
- ...... XDDDDDDDDDDDD
- NIE ZNACZY! Eh... Nie chce wiedzieć co nawet pomyślałaś, poza tym ty też masz twarde.
- He? - Rudzielec spojrzała na swoje kolano i zobaczyła, że srebrnowłosy lekko ściska jej kość kolanową. - WAAAAA! NIE GWAŁĆ MOJEGO KOLANA! - Wrzasnęła, a w następnej kolejce poczuła jak ktoś popycha jej głowę w stronę jej fotela, który poleciał na plecy usiłując odwlec moment, który przeczuwał, Jade jak wystrzelona poleciała na niego. - W sumie... To całkiem wygodny jesteś, Chucherko.
- Jak mnie nazwałaś? - Spytał unosząc brew.
- Chucherko! xD
- Wypraszam sobie, aż takim szkieletem nie jestem. - Podniósł się, a zielonooka lecąc teraz do tyłu zajebała głową o podłogę. - Oj... Gomen.
- .....ncqisbwds - Wyjęczała, wróciła do pozycji w jakiej była zanim po raz pierwszy znaleźli się na ziemi i kątek oka zerkając na Iris, wsadziła sobie dwa palce do ryja i zagwizdała. - EreYuuNar! - Ci stawili się jak na wezwanie. - Co to ma być, że tamta wyprana w wybielaczu wersja Deia nie wykonuje swojej misji? Pomóżcie jej! - Zasalutowali i podnieśli Iriszz. Deidara oderwał się od swoich dłoni i spojrzał na to co się święciło ale nie zdążył zareagować, kiedy Leiden znowu na nim siedziała. Hidan korzystając z okazji zakręcił butelka za blondyna i na nieszczęście narodów...
- O KURWA LIDER! XDDDDD - Zawył. - Ale mam dla ciebie misje!
- Jakim prawem ty kręcisz i dajesz mi ''misje'' zamiast Deidary? - Spytał rudowłosy.
- Bo on jest teraz zajęty, więc ja przejmuję tę role!
- ... Wyzwanie... Chociaż... Nie czekaj!
- Za późno! Pierwsze słowo do dziennika haha!
- ...
- A więc... - Wyjął z tylnej kieszeni (nie wiedzieć skąd miał kieszeń) wielką rurę jak w biznesie Armina, postawił ją na środku chaty i dokończył. - Zawsze chciałem to zrobić XD
- Co ty...
- Lider! Twoja akcja będzie polegała na odjebaniu tańca na tym cacku jeszcze się rozbierając! XDDDD
- CO?! - Zawrzała ludność. Pain dalej nie dowierzając zaczął mrugać jak nawiedzony.
- Hidan do cholery... Czy ty chcesz tu odwalić? Przecież tu są praktycznie sami faceci, dwie dziewczyny i jakiś homos, trzy debile, albinos, dwóch frajerów na ognisku i dwie bliżej nie określone płcią istoty vel ShinoHan. Przynajmniej opłaty jakieś weź, drugiego takiego widowiska może nie być. - Oburzył się Kakuzu.
- Dobra nie zrzędź stary pryku. - Machnął na niego ręką. W tym czasie Pain stał koło rury i oglądał ją z każdej strony.
- Hidan... - Zaczął ale w tym momencie z komina wyleciał Erwin Smis na rumaku Majku, a pod nimi zakleszczony w owym kominie Guren i zaczął się drzeć:
widząc jak na ognisku pieką się jego znajomi po fachu, Iris siedzi na barana u Deia, Jade obściskuje się z Kakashim siedząc na nim, na środku jest połamane krzesło zjadane przez Zetsu, jakiś rekin wisi na żyrandolu, a jakiś rudzielec z przebitą mordą stoi koło rury takiej jaką zamontował w gabinecie.
- ERWIN?! - Wrzasnęła Hanji. - Co ty tu robisz?!
- Szukam cię! Wiesz ile zachodu mi to zajęło? To twoja wina, zniknęłaś zaraz po tej tragedii!
- UEEEE?! Jak to moja wina?! Ale zaraz... Jakiej tragedii? Majk jest w cionszy?
- NIE!
- To co?
- Pralka zaczęła się palić! I w końcu jak Levi poszedł ją zlać wodą to wybuchła!
- JAK PRALKA Z WODĄ MOGŁA SIĘ PODPALIĆ?! Co wy tam dopierdalacie?! Pewnie Majk tam naszczał i wydzieliła się benzyna zamiast wody i pod wpływem napędu na chomiki energochłonne powstała iskra i jebut!
- Taaaak.. - Przyjebał sobie w podbudek Erwin - To jedyne logiczne wyjaśnienie. A tak poza tym to co tu robisz?!
- Gram w butelkę debilu! Zobaczyłam na niebie znak butli i wiedziałam, że to znak od losu!
- O czym ty pierdolisz?! - Ryknął.
- Co to za Dawid?! - Wydarł się Hidan, wskazując na Majka. Blondyn przyłożył sobie dłoń do serca i spojrzał na Erwina.
- Erwinie... - Zaczął. - Jestem Dawidem... Zostaniesz moją Ewą?! - Wydarł się na całe gardło, wskazując na Erwina i uklęknął.
- Majk, nie przy ludziach! - Skarcił go dowódca i dosiadł Zachariusa. Wyjechał następnie na nim i zaczęli zapierdalać w stronę lasu.
- Szukam cię! Wiesz ile zachodu mi to zajęło? To twoja wina, zniknęłaś zaraz po tej tragedii!
- UEEEE?! Jak to moja wina?! Ale zaraz... Jakiej tragedii? Majk jest w cionszy?
- NIE!
- To co?
- Pralka zaczęła się palić! I w końcu jak Levi poszedł ją zlać wodą to wybuchła!
- JAK PRALKA Z WODĄ MOGŁA SIĘ PODPALIĆ?! Co wy tam dopierdalacie?! Pewnie Majk tam naszczał i wydzieliła się benzyna zamiast wody i pod wpływem napędu na chomiki energochłonne powstała iskra i jebut!
- Taaaak.. - Przyjebał sobie w podbudek Erwin - To jedyne logiczne wyjaśnienie. A tak poza tym to co tu robisz?!
- Gram w butelkę debilu! Zobaczyłam na niebie znak butli i wiedziałam, że to znak od losu!
- O czym ty pierdolisz?! - Ryknął.
- Co to za Dawid?! - Wydarł się Hidan, wskazując na Majka. Blondyn przyłożył sobie dłoń do serca i spojrzał na Erwina.
- Erwinie... - Zaczął. - Jestem Dawidem... Zostaniesz moją Ewą?! - Wydarł się na całe gardło, wskazując na Erwina i uklęknął.
- Majk, nie przy ludziach! - Skarcił go dowódca i dosiadł Zachariusa. Wyjechał następnie na nim i zaczęli zapierdalać w stronę lasu.
- Dawaj, Pain!! Chcemy pokaz! - Zawołała Hanji do rudego. Ten spojrzał się na nią jak na debila, ale już wdrapał się na rurę. Wspiął się najwyżej jak umiał. Nagle rura zaczęła przyciągać twarz Lidera.
- O kurwa! Magnez! - Wydarł się Alfons Arlert. Pain próbował odczepić twarz od rury, aż w końcu puściła i biedny rudowłosy pan uderzył o podłogę. Wtedy Shinya podniósł jakąś kartę z liczbą 0/10.
- Pain... - Zaczął Kisame. - O takim pokazie nawet nie śniłem, zawołał zachwycony. Zaraz jednak Lider wywalił go przez okno i zakręcił butelką, która wylosowała Tobiego. Lider bez namysłu rzucił hasło:
- ZESRAJ SIĘ W GACIE! - A Dynia tylko zasalutowała i zaczęła napinać mięśnie na kućka. Po sali rozniosło się stękanie i magiczny odór wydzielony przez Tobiego. Cała hołota zaczęła uciekać drzwiami i oknami usiłując się nie udusić, a ogień w ognisku aż wybuchnął. Keith i jego towarzysz bez szczęki zaczęli piszczeć dupami. Po pięciu godzinach przyleciała straż przeciwpotociowa kierowana przez generała Kureto, doktora Kotleta i ich żołnierzy.
- O NIE! CO TO MA BYĆ?! - Wrzasnął Itachi.
- TO BANDYCI! - Stwierdził Guren. Ze statku przeciwpotociowego zaczęły wypadać bomby śnieżne. Okolicę przeciął złowieszczy żabot doktorka Kotleta.
- NIE RUSZAĆ SIĘ! - Wrzasnął jeden zbój. - TO JEST ZEMSTA!!!
- Ale za co?! - Wkuźwiła się Hanji.
- A no tak. TO NAPAD!!! - Poprawił się. Z szopy zaczęło w podskokach wylatywać ognisko z nadzianymi kurczakami, które zatrzymały się na środku ludu i zaczęły piszczeć dupami.
- Dźwięk niczym czajnik. - Wydedukował Hidan.
- Ej, myślicie, że skoro tak piszczą to się już zrobili? WPIERDALAMY! - Zaryczał Berth i rzucił się po posiłek, który zaczął spierdalać. Bandyci widząc co tu się wyprawia zeskoczyli na stanikach i zaczęli wybierać bogactwa z ogniska, lecz gdy upieczony instruktor to spostrzegł zawył jak spłaszczona dżdżownica i ruszył na ratunek swojemu domowi. Przerażeni bandyci wydarli się na całe gardło z przerażenia i zaczęli spierdalać przed spalonym instruktorem. Wtedy z lasu wyskoczył nożownik Łucja na jakimś psie z doczepioną grzywą i rogiem.
- Nie ruszać się! To jest napad! - Wydarła się.
- Ej! - Wrzasnął doktor Kotlet. - To nasza działka! Dawaj na solówę! - Wziął do ręku przepychacz i ruszył na nożownika. Łucja i jej "lew" zostali jednak staranowani przez jakiegoś dzika, na którym jechał wiedźmin Erwin Smis. Razem z jego zwierzem nacierali na szopę, w której odbywały się rytuały czyt. butelka. Wyjął z pochwy ( ͡° ͜ʖ ͡°) miecz i zaczął nim wymachiwać we wszystkie strony i drzeć mordę.
- To Erwin Smis! - Stwierdził Guren, a blondyn dalej napierał na dziku na zamek. Dodatkowo pędził za nim Majk i darł ryja. W końcu dzik wyskoczył w powietrze, robiąc obrót o 180° i wpierdolił się w szopę, która eksplodowała.
- Moja willa! - Wydarł się Connie i zaczął lecieć w stronę zdetonowanej siedziby.
- Zamknąć mordę! - Wrzasnął Nile bez szczęki. Posmarował swój sfajczony tyłek i włożył sobie megafon do ryja. - WSZYSTKICH WAS ZWALNIAM!
- Nikt u ciebie nie pracuje, menelu bez szczęki! - Odpowiedzieli mu chórem zgromadzeni.
- A, RACJA. NO TO PALENIE LUDZI I SZCZĘK JEST KARALNE! JAZDA NA NIEWYSTERYLIZOWANYM DZIKU TEŻ JEST NIELEGALNA ERWINIE! - Wyjął megafon z mordy i podszedł do Smisa, który leżał na ziemi zgnieciony przez dzika. - Jak tyś się stoczył! Nie pamiętasz czasów, kiedy byliśmy kadetami?! Nie miałeś takich chorych pomysłów, nawet kiedy spędzaliśmy noc na wyspie lodowego ognia w wodzie!
- Zatrzymać go! - Wydarł się Majk, taranując bandytów na swej drodze i pędząc ku swojemu ukochanemu i... Nilowi... W końcu wylądował w pozie bojowej przed mężczyzną bez szczęki i wyciągnął w jego stronę palec. - Trzymaj się od niego z daleka! - Wrzasnął i wyciągnął z kieszeni karabin. - ON. JEST. MÓJ! - Kontynuował darcie ryja i wsadził karabin w dupę Nila. Bezszczękowy mężczyzna wrzasnął przeraźliwie i wystrzelił w kosmos.
- O kurwa! Magnez! - Wydarł się Alfons Arlert. Pain próbował odczepić twarz od rury, aż w końcu puściła i biedny rudowłosy pan uderzył o podłogę. Wtedy Shinya podniósł jakąś kartę z liczbą 0/10.
- Pain... - Zaczął Kisame. - O takim pokazie nawet nie śniłem, zawołał zachwycony. Zaraz jednak Lider wywalił go przez okno i zakręcił butelką, która wylosowała Tobiego. Lider bez namysłu rzucił hasło:
- ZESRAJ SIĘ W GACIE! - A Dynia tylko zasalutowała i zaczęła napinać mięśnie na kućka. Po sali rozniosło się stękanie i magiczny odór wydzielony przez Tobiego. Cała hołota zaczęła uciekać drzwiami i oknami usiłując się nie udusić, a ogień w ognisku aż wybuchnął. Keith i jego towarzysz bez szczęki zaczęli piszczeć dupami. Po pięciu godzinach przyleciała straż przeciwpotociowa kierowana przez generała Kureto, doktora Kotleta i ich żołnierzy.
- O NIE! CO TO MA BYĆ?! - Wrzasnął Itachi.
- TO BANDYCI! - Stwierdził Guren. Ze statku przeciwpotociowego zaczęły wypadać bomby śnieżne. Okolicę przeciął złowieszczy żabot doktorka Kotleta.
- NIE RUSZAĆ SIĘ! - Wrzasnął jeden zbój. - TO JEST ZEMSTA!!!
- Ale za co?! - Wkuźwiła się Hanji.
- A no tak. TO NAPAD!!! - Poprawił się. Z szopy zaczęło w podskokach wylatywać ognisko z nadzianymi kurczakami, które zatrzymały się na środku ludu i zaczęły piszczeć dupami.
- Dźwięk niczym czajnik. - Wydedukował Hidan.
- Ej, myślicie, że skoro tak piszczą to się już zrobili? WPIERDALAMY! - Zaryczał Berth i rzucił się po posiłek, który zaczął spierdalać. Bandyci widząc co tu się wyprawia zeskoczyli na stanikach i zaczęli wybierać bogactwa z ogniska, lecz gdy upieczony instruktor to spostrzegł zawył jak spłaszczona dżdżownica i ruszył na ratunek swojemu domowi. Przerażeni bandyci wydarli się na całe gardło z przerażenia i zaczęli spierdalać przed spalonym instruktorem. Wtedy z lasu wyskoczył nożownik Łucja na jakimś psie z doczepioną grzywą i rogiem.
- Nie ruszać się! To jest napad! - Wydarła się.
- Ej! - Wrzasnął doktor Kotlet. - To nasza działka! Dawaj na solówę! - Wziął do ręku przepychacz i ruszył na nożownika. Łucja i jej "lew" zostali jednak staranowani przez jakiegoś dzika, na którym jechał wiedźmin Erwin Smis. Razem z jego zwierzem nacierali na szopę, w której odbywały się rytuały czyt. butelka. Wyjął z pochwy ( ͡° ͜ʖ ͡°) miecz i zaczął nim wymachiwać we wszystkie strony i drzeć mordę.
- To Erwin Smis! - Stwierdził Guren, a blondyn dalej napierał na dziku na zamek. Dodatkowo pędził za nim Majk i darł ryja. W końcu dzik wyskoczył w powietrze, robiąc obrót o 180° i wpierdolił się w szopę, która eksplodowała.
- Moja willa! - Wydarł się Connie i zaczął lecieć w stronę zdetonowanej siedziby.
- Zamknąć mordę! - Wrzasnął Nile bez szczęki. Posmarował swój sfajczony tyłek i włożył sobie megafon do ryja. - WSZYSTKICH WAS ZWALNIAM!
- Nikt u ciebie nie pracuje, menelu bez szczęki! - Odpowiedzieli mu chórem zgromadzeni.
- A, RACJA. NO TO PALENIE LUDZI I SZCZĘK JEST KARALNE! JAZDA NA NIEWYSTERYLIZOWANYM DZIKU TEŻ JEST NIELEGALNA ERWINIE! - Wyjął megafon z mordy i podszedł do Smisa, który leżał na ziemi zgnieciony przez dzika. - Jak tyś się stoczył! Nie pamiętasz czasów, kiedy byliśmy kadetami?! Nie miałeś takich chorych pomysłów, nawet kiedy spędzaliśmy noc na wyspie lodowego ognia w wodzie!
- Zatrzymać go! - Wydarł się Majk, taranując bandytów na swej drodze i pędząc ku swojemu ukochanemu i... Nilowi... W końcu wylądował w pozie bojowej przed mężczyzną bez szczęki i wyciągnął w jego stronę palec. - Trzymaj się od niego z daleka! - Wrzasnął i wyciągnął z kieszeni karabin. - ON. JEST. MÓJ! - Kontynuował darcie ryja i wsadził karabin w dupę Nila. Bezszczękowy mężczyzna wrzasnął przeraźliwie i wystrzelił w kosmos.
W IMIĘ OJCA I SYNA
TESTAMENT
MY TU OBECNE ALEKSANDRYJCZYK I KOLESŁAW JESZCZE ŻYJĄCE W CHWILI PISANIA LECZ MARTWE CHWILĘ PO, SKŁADAMY PRZED WAMI NASZĄ OSTATNIĄ WOLE. PO PIERWSZE:
CHCEMY ZOSTAĆ POCHOWANE W TRUMNIE KARTONOWEJ:
PO DRUGIE:
ODDAJEMY CAŁY DOBYTEK KOLEKCJI ZDJĘĆ NASZYCH HAREMÓW NIŻEJ WYMIENIONYCH:
SASYDŻ - 3203
GAARA - 1083
SASYDŻ - 3203
GAARA - 1083
SHINYA - 904
IZUNA - 95
wszyscy: 26
reszta: 113
+ BORUTO, LEVI, L, KANEKI, ALLEN
KAKASHI- coś ok 2000 (nwm nie chce mi sie liczyć początkowych scr XD)
GJUREN - jakoś 3000 XD
REINER- 224
JEAN - 171 (kiedyś 300 coś XD)
SAI - 33 (bo nie chciało mi się na grafice siedzieć XD)
EREYUUNAR
+ Reszta zagubiona chuj wie gdzie XD
MINATO, ERFIN, TSUME, RYUUK XD, BADOU, HEINE, JACK, GILLBERTO XD, VINCENT, KIRITO, AMON, OZ, ELLIOT, BREAK, GLEN, ALIBABA, SINDBAD, MITSUKI, KENYA, REINHARD, INOJIN, Judar + ci o których zapomniałam XD
PO TRZECIE ODDAJEMY W POSIADANIE NASZE WIERNE TOSTERY, CHROŃCIE ICH NICZYM OKNA W DRZWIACH >.>
PO CZWARTE
ZAPAMIĘTAJCIE NAS ZWŁASZCZA TEJ DŁUGIEJ, ZBOCZONEJ I NASZEJ OSTATNIEJ TAKIEJ NOCY JAKO:
ZAPAMIĘTAJCIE NAS ZWŁASZCZA TEJ DŁUGIEJ, ZBOCZONEJ I NASZEJ OSTATNIEJ TAKIEJ NOCY JAKO:
KOLESŁAWA
ROZBÓJNIKA
♰
ORAZ
ZBOCZONY
ALEKSANDRYJCZYK
♰
PO PIĄTE NASZE OSTATNIE SŁOWA O GŁÓWNYCH CZŁONKACH HAREMÓW:
ALEKSANDRYJCZYK:
Sasydż - Kocham cię najbardziej, ale jesteś tak głupi, tępy, nienormalny i nielogiczny przede wszystkim, że zastanawiam się dlaczego ty wciąż żyjesz kocołopie...
Gaara- Cymbale urośnij sobie brwi, tak to jesteś idealny... A nie STOP! I ZETNIJ TEN KOPER CO MASZ W OBECNEJ CHWILI BO WYGLĄDASZ JAK ERWFIN Z MAJKIEM RAZEM WZIĘCI
Shinya- No cóż dzięki tobie wiem, że bez tostów nie da się żyć XDD Należysz do rewolucji Shinyowej, która ostatnio nawet powiększyła się o jedną osobę i szacunek dla ciebie bo najdłużej przeżyłeś jako lider mojego haremu ( przez większość czasu był sam w nim, ale ciii niech się cieszy chłopak XD)
Izuna- Ciebie nie znam, bo debilu byłeś tylko w jednym odcinku na 2 minuty XDD Ale wyglądasz jak siostra bliźniaczka Sasuke.... W sumie tylko dlatego należysz do haremu moich zboczeńców, którzy tylko udają poważnych ludzi XDD
KOLESŁAW: Ekhem! A więc...
Guren - niegdyś znajdował się na szczycie lecz potem z roboty wygryzł do Kakashi. Jade z czarnowłosym kiedyś w odległej przyszłej przeszłości planowała dziecię poczęte w ich domku na polanie przy jeziorze.
Kakashi znajduje się na szczycie haremu, jest boski i ma fajną klate...
GUREN: EY! A o mnie to kto tak mówił i wysyłał te zdjęcia? >.>
KOLESŁAW: ZAMKNIJ DUPE! Jak to powiedziała Hanji - sama... Dobra, Kakashi - jest boski, ma włosy na 2 metry w górę i wygryzł Gurena z roboty. Kocham i nie oddam >.> Nie ściągaj tej maski, bo w niej jesteś boski 💖
Reiner - Bratojciec Jade.
Jean - Mój koniomordy ^-^
''Już wiem za co lubisz Jean'a. Bo ty lubisz konie, a on wygląda jak koń!'' ~ Gill.
Sai - czarnowłosy albinos z magicznym ołówkiem.
Minato - jego syn się nie przyznaje do jego nazwiska i wybrał swojej matki.
Erfin Smis - Wiedźmin zdradził mnie z Majkiem, który strzelił facepalm'a, a Zacharius się zaśmiał.
NATUŚ-SENPAI! - A nie chwila... To moja żona XD Ale ona też zasługuje by się tu znaleźć BI A więc... Zapewne mnie zabiła za to co tu się odwaliło [*]
Więcej grzechów nie pamiętamy ale za wszystkie bardzo żałujemy lecz błagamy o troskę i przebaczenie
Natus: -czyta to wszystko- ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
CZY WAS JUŻ DO RESZTY POPIERDOLIŁO?!?!?!?
CO
CZEMU!
...
Nie
No comment
i jeszcze to zdjęcie na początku
Znajdę was
I poświęcę.
Dziękuję za uwagę, nie podpisuję się pod tym XDDD
Tylko pod człowiekiem-kłodą
Hidan! Chodź tu i mi to wymaż z pamięci
Hidan
Papug: -rzuca się na twarz z dziobem-
NIE TY
OSZALEJĘ, nikt tu normalny nie jest... A ponoć ja jestem dziwna...
Ma ktoś numer do dobrego egzorcysty?
Albo psychologa?
Uratuje ktoś mą zabłąkaną duszę?
...
...
...
ಠ_ಠ
Natus: -czyta to wszystko- ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
ಠ_ಠ
CZY WAS JUŻ DO RESZTY POPIERDOLIŁO?!?!?!?
CO
CZEMU!
...
Nie
No comment
i jeszcze to zdjęcie na początku
Znajdę was
I poświęcę.
Dziękuję za uwagę, nie podpisuję się pod tym XDDD
Tylko pod człowiekiem-kłodą
Hidan! Chodź tu i mi to wymaż z pamięci
Hidan
Papug: -rzuca się na twarz z dziobem-
NIE TY
OSZALEJĘ, nikt tu normalny nie jest... A ponoć ja jestem dziwna...
Ma ktoś numer do dobrego egzorcysty?
Albo psychologa?
Uratuje ktoś mą zabłąkaną duszę?
...
...
...
ಠ_ಠ
~ Żużel, Kel i Aleksandryjczyk
sobota, 23 grudnia 2017
niedziela, 3 września 2017
Rozdział XLVII Powrót do rzeczywistości | część II
-''Odzyskałam by ponownie stracić...''
Connie, Reiner, Bertholdt, Jade, Iris i Hidan dalej pędzili w stronę wioski Springera.
- Kurwa, dlaczego akurat teraz musiałaś przejrzeć na oczy... - Zaczęły się wywody Hidana.
- Wy naprawdę chodzicie? - Zapytał Reiner z uniesioną brwią.
- Można to tak nazwać... - Wymamrotała Iris z przygnębioną miną.
- W ogóle co to są za płaszcze? - Kontynuował przesłuchanie.
- Naszej organizacji. - Mruknął Jashinista.
- Dużo się działo jak mnie nie było... - Westchnął Reiner i spojrzał się przed siebie. Jechali dalej w ciszy, którą przerwała zaraz Iris.
- Chwila! Stop! Zatrzymajcie się! - Zawołała i zeskoczyła z konia. Również stanęli i spojrzeli się na nią.
- Tytani? - Rozejrzał się Bertholdt. Reiner już miał coś powiedzieć, ale zaczęło się...
- Jade! - Krzyknęła białowłosa. - Jakim prawem jedziesz na moim koniu!? Wypierdalaj! - Jade zaczęła się śmiać, ale zaraz zamilkła, bo klacz stanęła dęba i zleciała z niej na ziemię. - Dobry konik. - Wskoczyła na jej grzbiet, zadowolona i spojrzała się na brunetkę, zawracając konia.
- Moja wieś! - Krzyknął Connie i zaczął pędzić w jej stronę. Pozostała piątka spojrzała się na siebie i ruszyła za nim. Jade wsiadła na konia, porzuconego przez białowłosą i zaraz ich dogoniła, jednak Springer dalej gnał jak oszalały.
- Connie, czekaj! - Zawołał za nim Reiner. W oddali faktycznie było widać wioskę, ale... Jej stan nie był najlepszy. Łysy zaraz zniknął za jednym z budynków. Jade jechała blisko Reinera i rozglądała się po tym pobojowisku.
- Biedny Connie... - Szepnęła.
- E tam, robiłem większe masakry. - Mruknął Jashinista.
- Tu nie chodzi o masakrę, debilu! - Warknęła od razu Iris. - Tu chodzi o to, że najprawdopodobniej jego rodzina została pożarta... Wiesz co, weź ty się nie odzywaj przy nim, bo go bardziej dobijesz. - Mruknęła. - Chwila... Czuję... - Zaczęła majaczyć i jej klacz pognała jak oszalała.
- Kurwa, z kim ja się związałem... - Mruknął srebrnowłosy, a Braunowie (xD) i Berti ruszyli za Leiden.
- Connie, wracaj tu. Mogą cię zaraz zeżreć, idioto! - Zawołała białowłosa. - *Dobra, znowu zaczynam się robić chamska... Chore dni już za mną, więc również wracam do normalności.* - Powiedziała sobie w myślach i zobaczyła chłopaka, który stał sparaliżowany. - Connie! - Warknęła. Spojrzała się na to co było przed nim... Mianowicie tytan na budynku. Zeskoczyła z konia i podbiegła do Springera. - Odejdź. - Cofnęła go. Spojrzała się na tytana. Nie mógł się poruszać. Patrzyła się na niego podejrzliwie i chciała podejść, ale zaraz odciągnęła ją Jade.
- Co ty robisz?! Odejdź od tego!
- Connie! - Pojawił się również Reiner z Bertholdtem. - Ktoś ocalał?!
- Nie... - Powiedział cicho. - Wszyscy... Zginęli... Straciłem rodzinę... - Powiedział z bólem w sercu. Blondyn podszedł do niego i zaciskając zęby, położył mu dłoń na ramieniu.
- Jade, coś tu nie gra. - Mruknęła Iris do brunetki.
- Też mi się tak wydaje... - Odpowiedziała jej. - Ten tytan nie może się poruszać. Jak on znalazł się na budynku?
- To też... Ale nie czuję krwi. - Powiedziała i Jade spojrzała się na nią.
- Jak to? Czyli uciekli?
- Może... Ale zobacz na te stajnie. - Wskazała jej boksy przy, których stały konie.
- Zostawili je? Czemu na nich nie uciekli? - Zapytała, ale to brzmiało bardziej jakby mówiła do siebie.
- Słuchajcie, coś tutaj nie gra! - Pojawił się starszy zwiadowca.
- ... Geniusz. - Szepnęła Iris.
- Widzieliście jakieś ciała? - Zapytał i doszła również kobieta.
- Nie. - Powiedziała Jade. - Nie ma tu nikogo. Nawet śladu krwi.
- Więc może uciekli! - Ucieszyła się kobieta, próbując pocieszyć Conniego. Jade nie wspomniała, że konie zostały, ale widziała jak Galger im się przygląda.
- No tak... - Oprzytomniał Connie. - To jedyne wytłumaczenie! - Brunetka jeszcze spojrzała na domy. Skoro tytani nikogo tu nie pożarli, to dlaczego domy były zniszczone?
- Wszyscy mają pochodnie?! - Zapytał Galger. Kiwnęli mu głowami. - Świetnie. Idziemy! - Ruszył w wybranym przez siebie kierunku. - Naszym zadaniem jest zlokalizowanie wyrwy w murze!
- Rozkaz! - Zawołali Reiner z Bertim i ruszyli za mężczyzną.
- Iris, gdzie ty znowu idziesz...? - Warknęła brunetka.
- Uwolnić konie.
- A, racja... - Wsiadła na skradzionego od Żandarmerii i czekała na przyjaciółkę. - Nie, Hidan odejdź od niego. - Zagroziła Jashiniście, który pewnie znowu by coś dowalił. Puścił wiązankę pod nosem i podjechał do niej.
- Nauczyłem się jeździć tą szkapą. - Zaśmiał się.
- Uszanowanie. - Westchnęła i podjechała do Iris. Koń białowłosej ciągle podążał za swoją panią. Zaraz niebieskooka wskoczyła na klacz i ruszyli przed siebie. Connie został, ale widzieli, że Reiner idzie go pogonić. Jak odjechali na bezpieczną odległość i byli kawałek za ich grupą Jade zaczęła bawić się w geniusza. - Słuchajcie mam pewną teorię. - Oświadczyła.
- To nowość.
- Ziomek byłby dumny. - Palnęli.
- Cicho! Skoro ten tytan nie mógł się poruszać, a jakoś wylądował na budynku... I nie ma nigdzie ludzi... Może to też byli ci, którzy potrafią się przemieniać? Bo jak inaczej to wytłumaczyć...?
- Masz rację, ale to też może być coś innego. Po co mieliby się zmieniać i jeszcze w swoich domach..?
Po paru minutach zaczęło robić się ciemno. Zapalili pochodnie i jechali wzdłuż muru, wypatrując wyrwy. Starsi zwiadowcy byli wyraźnie zaniepokojeni. Pewnie obawiali się, że zaraz wyskoczy im przed nos tytan... Jednak mieli to szczęście, że Iris była z nimi, która zmieniła się w pumę i szła przodem. Jako, że widziała w ciemności, mogła powiedzieć im, czy zbliża się tytan. Stał się również cud, bo Hidan nie pierdolił. Jednak jak to on musiał coś odwalić.
- Hidan, co ty robisz? - Zapytała Jade, widząc, że Jashinista próbuje ze swojego konia przesiąść się na klacz Iris.
- Nie chce mi się na tej szapie jechać, kuń kici jest lepszy. - Oświadczył i jakoś udało mu się wejść na karego konia. - W ogóle znowu o mnie zapomnieli. - Mruknął pod nosem.
- Akatsuki?
- Ta.
- Nie przejmuj się...
- Nie przejmuję, chuj im w dupę. - Zaczął się śmiać, a Jade z nim.
- Ciszej! - Skarcili ich zwiadowcy.
- Coś widzę. - Powiedziała nagle Iris. Reszta spięła się.
- W końcu, kurwa. - Jashinista złapał za swoją kosę. Jednak zobaczyli jakieś światła. Światła od pochodni. Pojawiła się Nanaba z Kristą i Ymir, oraz kilkoma zwiadowcami. - Nosz... - Puścił kosę.
- Wy też jechaliście wzdłuż muru? - Zapytał Galger.
- Tak... Gdzie jest dziura?
- Dziura...? Nie było jej... - Powiedział w szoku.
- Przeoczyliśmy ją?!
- Niemożliwe. Dziura musi być tak duża, żeby przeszli przez nią tytani. Nie mogliśmy jej nie zauważyć. - Powiedział jeden ze zwiadowców.
- Sprawdzamy jeszcze raz?
- Będziemy musieli... - Zaczęła ponownie Nanaba. - Ale zrobimy to jutro. Teraz jesteśmy wszyscy zmęczeni. - Nagle księżyc wyszedł zza chmur i dostrzegli w oddali jakiś zamek. - A to co?
- Ruiny?
- Jedźmy tam. - Powiedział Galger.
- Hidan, co ty robisz na moim koniu? - Ich monolog przerwała puma.
- Heh... Twoje siodło jest wygodniejsze.
- Ty...
- Jedziemy! - Zawołała Nanaba i wszyscy ruszyli za nią.
Niedługo później byli na miejscu. Siedzieli już we wnętrzu i rozmawiali przy ognisku.
- Pewnie jacyś bandyci mieli tu kryjówkę. - Powiedziała Nanaba i wzięła łyk herbaty. - Nikt inny by nie mieszkał tak blisko murów.
- Patrzcie co znalazłem. - Pojawił się Galger z flachą.
- Ziomek! Pijemy! - Odezwał się Hidan, ale Iris od razu zdzieliła go po łbie, mówiąc pod nosem "idiota". - To bolało...
- Galger! Chyba nie chcesz się teraz schlać?! - Warknęła jedna ze zwiadowców.
- Ależ skąd! - Powiedział od razu. - Powinniście się przespać... - Wszedł na schody. - O tej godzinie tytani powinni być nieaktywni. Jednak my zostaniemy na górze, na zwiadach. - Powiedział. - Wyruszamy cztery godziny przed świtem.
- Przepraszam... - Odezwała się Krista. - Ale jeśli nie ma wyrwy w murze... To skąd wzięli się tytani...?
- Odpowiedź znajdziemy jutro. - Wszedł na górę i zniknął.
- A szkoda, schlałbym się... - Marudził dalej Hidan.
- Jeszcze tego by brakowało. - Mruknęła Iris.
- A spierdalaj. W ogóle czemu nadal jesteś kicią? - Zapytał i wszyscy się na nią spojrzeli.
- Ym... Żeby lepiej słyszeć. - Oświadczyła.
- Connie, a co z twoją wioską? - Zapytała Ymir.
- Zniszczona... - Odpowiedział jej. - Jednak nikt nie został pożarty... Mieszkańcom udało się uciec.
- Ale zniszczyli wioskę?
- Tak... Nie było żadnych śladów, nawet kropli krwi, więc na pewno uciekli. Ale coś mi nie daje spokoju... W moim domu był tytan... Nie mógł się ruszać... Ale jakoś musiał się tam znaleźć.... I przypominał mi mamę...
- Connie... Wciąż powtarzasz te brednie? - Wtrącił się Reiner.
- Na mózg ci padło!? - Zaczęła śmiać się Ymir. - Twoja matka jest tytanicą?! Haha! Więc czemu z ciebie taki mikrus?! Zawsze uważałam cię za debila! Ale żeby opowiadać takie bajki to trzeba być popierdolonym!
- A zamknij się... - Warknął.
- Czyli twój stary też musiał być tytanem! Bo gdyby nie to z ruchania nici! Phaha!
- Morda! Do spania, cholero!
Po jakimś czasie większość się rozeszła. Starsi poszli na górę, na wartę. Ymir z Reinerem gdzieś spierdolili, a Krista i Connie gdzieś się błąkali.
- Waa... - Hidan jebnął nogą o skrzyknę, która upadła na ziemię. Zostali tylko właśnie on, Iris, Jade i Berti. Jashinista znowu dostał ogonem po twarzy. - No ej!
- No co?
- Nie pozwalaj sobie, tygrysku.
- Jprd... Jestem pumą! To po pierwsze... Po drugie: Pierdol się!
- Haha, nie mogę z was... - Zaśmiała się Jade. Berti dalej siedział cicho i nie odzywał się.
- Ej... - Zaczęła poważniej Iris i spojrzeli się na nią. Przystawiła ucho do podłogi. - Kroki... - W tym momencie wszyscy zamarli.
- Jakie kurwa kroki?! - Krzyknęła Jade. - Przecież jest noc!
- Wszyscy wstawać! - Wpadła starsza zwiadowczyni. - Na wieżę!
- To jakieś jaja! - Krzyknął Galger. - Gdyby nie wy już dawno byłbym schlany!
- Idziemy! - Dołączyła się Nanaba i czwórka zwiadowców wyskoczyła z wieży. Wszędzie było pełno tytanów.
- Iris, my też chodźmy! - Zgłosiła się Jade. - Mamy sprzęt! - Stanęła na wieżyczce i już chciała wyskoczyć, ale puma szybko złapała ją za płaszcz i postawiła na ziemi. - No Iris! Musimy...!
- Nie! - Warknęła. - Jak cię pożrą, to Guren mnie zabije... - Wymamrotała, brunetka spojrzała się na nią jak na wariatkę. - Rzucając się na nich desperacko, niczego nie zdziałamy!
- Iris...
- Wypierdalaj na dół!
- A ty to co?!
- Ja kurwa jestem pumą, mnie nie atakują!
- Ale... - Nie mogła dalej argumentować, bo przed nią błysnęły śnieżnobiałe kły, a puma niebezpiecznie zaryczała.
- Won! Hidan z wami będzie, on was obroni. - Mruknęła i spojrzała się na dół.
- Iris, ja nie wiem w co ty grasz... Ale ogarnij się do cholery! Albo idziemy razem, albo wcale!
- Hidan.
- Co?! Ty...
- Chodź, lala. - Srebrnowłosy pociągnął ją za sobą i skierował się do schodów.
- Ty się z nią zgadzasz?!
- Oczywiście, że kurwa nie, ale nas pogryzie.
- I o to się martwisz?! - Za nimi zaczęła iść reszta, ale zatrzymali się jak pojawiła się kobieta ze zwiadowców.
- Wdarli się do środka! Idźcie zabezpieczyć piwnice! Żeby tu nie wleźli! Jak się wam nie uda, wróćcie tutaj!
- Co kurwa?! - Zawarczała Iris. - O, nie... Idę kurwa z wami! - Zaczęła biec na dół.
- Iris, nie zmieniaj się w Mikasę! - Krzyknęła na nią Jade.
- Spierdalaj!
- Dobra, to nie Mikasa... - O dziwo Reiner wyprzedził pumę i sam zaczął lecieć na dół. - Nie! Reiner, a ty co?! - Iris zwolniła i spojrzała się na blondyna.
- Dobra, to nie Mikasa... - O dziwo Reiner wyprzedził pumę i sam zaczął lecieć na dół. - Nie! Reiner, a ty co?! - Iris zwolniła i spojrzała się na blondyna.
- *Odkąd wrócił dziwnie się zachowuje...* - Pomyślała. - Reiner, idioto! - Krzyknęła.
- Iris! - Zawarczała od razu na nią brunetka.
- Ech... Braunowie... - Wywróciła oczami i zbiegła na dół. Nie mogła nigdzie znaleźć brata Jade. Zostawiła resztę w tyle. - *To oni są wyjątkowo wolni czy ja i Reiner tak zapierdalamy...?* - Spojrzała się na schody bez końca. - Ech...
Tymczasem Reiner doszedł do drzwi. Były zastawione belką.
- Czyli tu jeszcze nie dotarli... - Mruknął i uniósł belkę. Wejrzał przez uchylone drzwi, ale zamarł jak zobaczył wyszczerzonego, dosyć małego tytana. Szybko zatrzasnął drzwi i ponownie je zablokował. - Tutaj! - Krzyknął. Kreatura zaczęła uderzać w stare, zablokowane drzwi z zamiarem wyważenia ich. Nagle jego ręka przebiła się przez nie. Reiner spojrzał się na nią i szybko odskoczył, bo złapała by go. Zobaczył już twarz tytana. Przebijał się. Miał okropny wyszczerz.
- Reiner, odejdź. - Usłyszał i schylił się, a nad nim przeleciał wielki, biały kot, który wylądował tuż przed drzwiami. Uderzyła w nie łapą, wyważając je, a tytan utknął w nich. Wleciał do środka. Odeszła kawałek, ale jak już uderzył o podłogę, chwyciła go zębami za kark i wyciągnęła z drewna. Cofnęła się od Reinera i zaczęła szarpać, machając tytanem niemal na wszystkie strony. Zaraz nie miał już karku, a przy tym głowy. - Co ci do tego łba strzeliło, co?
- Tu jesteście! - Pojawiła się reszta.
- Reiner! - Zawołała Jade.
- *Nosz kurwa, tylko Reiner i Reiner... A ja to co, podgrzybek?* - Pomyślała Iris. Otarła pysk łapą i spojrzała się w górę. Zeskoczył do niej Jashinista.
- No, no... Kiciu nie szalej.. - Poruszył brwiami.
- Musisz tak przy wszystkich? - Warknęła, ale wtedy w przejściu pojawił się kolejny tytan. Stał zaraz za Connim.
- Connie! - Zawołała Krista, a łysy odwrócił się i spojrzał się przerażony na potwora. Już by go złapał, ale do akcji wkroczył Reiner, który odepchnął jego twarz i popchnął przy tym Conniego. Jednak tytan wgryzł się w rękę blondyna. Ten zacisnął zęby. Iris szybko doskoczyła do nich, ale Jade ją powstrzymała.
- Czekaj! Oderwie mu rękę! - Chciała do nich zbiec, ale Ymir zagrodziła jej drogę. - Co ro...?! - Nie dokończyła, bo wtedy przez kark tytana przejechała kosa, a nad nimi był Hidan z psychopatycznym wyrazem twarzy. Tytan już nie żył, ale nadal zęby naciskały na ręce blondyna.
- Chwała... Jashinowi.. - Mamrotał, wznosząc ręce ku sufitu. Iris zamieniła się w człowieka i wyrwała kosę srebrnowłosemu, po czym odcięła tytanowi głowę. Ciało padło na ziemię.
- Zaraz wyparuje. - Powiedziała. - Krista, opatrz mu to zaraz, a my zastawimy tą dziurę po drzwiach, które ktoś wyważył... - Oświadczyła i chwyciła jedną z belek. Jade podeszła jeszcze do Reinera, żeby sprawdzić jak się czuję, ale zaraz pomogła przyjaciółce. Był z nimi również Bertoldt i Connie. - Hidan, potem się pomodlisz, teraz nam pomóż... - Warknęła spoglądając na tego idiotę, który trzymał naszyjnik przy ustach. Zaczęli podkładać belki, a Krista usiadła z Reinerem na podłodze i zaczęła polewać mu alkoholem ranę, żeby ją odkazić. Skrzywił się nieznacznie.
- Przepraszam... - Powiedziała przerażona. - Chyba jest złamana...
- Ja to mam pecha... - Mruknął.
- Jeszcze bandaż i coś do usztywnienia... Już wiem.. - Wstała i zaczęła rozrywać spódnice. Blondyn patrzył się na ten widok szeroko otwartymi oczami. - Przepraszam... Mam tylko tę spódnicę...
- To nic... *Wyjdź za mnie.*
- Przepraszam... - Powiedziała przerażona. - Chyba jest złamana...
- Ja to mam pecha... - Mruknął.
- Jeszcze bandaż i coś do usztywnienia... Już wiem.. - Wstała i zaczęła rozrywać spódnice. Blondyn patrzył się na ten widok szeroko otwartymi oczami. - Przepraszam... Mam tylko tę spódnicę...
- To nic... *Wyjdź za mnie.*
- Ym... Krista, ja też chyba mam coś z palcem... - Powiedziała Ymir.
- A naszczaj se na niego. - Palnął Connie. - Przepraszam za tamto, Reiner... Zawsze ratujesz mi tyłek... Annie też kiedyś zaryzykowała dla mnie...
- Nie zrobiłem nic wielkiego. Każdy postąpiłby tak samo. - Spojrzał się kątem oka na Iris, która jakby nie patrząc trochę mu pomogła.
- Czy ja wiem... Nie sądzę, że byłbym w stanie zrobić coś takiego... Powiedz, Bertholdt... Reiner zawsze był taki? - Spojrzał się na chłopaka.
- Nie... W przeszłości... Reiner był wojownikiem. Nie to co teraz.
- Czym? - Uniosła brew Iris.
- Co ty pieprzysz? - Reiner spojrzał się na przyjaciela. - Jakim znowu wojownikiem?
- Mniejsza z tym. - Wtrąciła się Ymir. - Poszukajmy przydatnych rzeczy, żebyśmy w trakcie pożerania niczego nie żałowali. - Wyjrzała przez okno. Wszędzie leżały ciała tytanów. Nagle usłyszeli jakiś huk.
- Co tam się znowu dzieje?! - Warknęła Jade i również podeszła do okna. Zaraz rozszerzyła oczy, bo konie były zabite, przygwożdżone pod wielkim kamieniem. - Konie...
- Co!? - Krzyknęła Iris i odepchnęła ją. O dziwo jej koń stał kawałek dalej i jadł trawę. - Ha! Dobrze!
- No wtf...!? - Mruknęła Jade. Na sam szczyt wieży również poleciał jakiś głaz i zgniótł dwójkę zwiadowców. Wszyscy zaczęli biec na górę. Za chwilę byli również na szczycie. Leżały tam dwa ciała i Nanaba z Gargelem, którzy stali nad nimi.
- Już im nie pomożemy...
- To jego wina! - Zaczął krzyczeć Connie. - Tego tytana zwierzęcego, który wszedł na mur! Wa! - Zobaczył dwa razy większą grupę tytanów, idących w ich stronę. - Kolejna grupa! Jeszcze większa niż poprzednia!
- Że co?!
- Jakby działali według planu... - Mruknęła Nanaba. Nagle tytan zwierzęcy zaczął ryczeć z muru. Iris przyłożyła dłonie do uszu.
- Ja pierdolę! - Krzyknęła i stanęła na wieżyczce. - ZAMKNIJ SIĘ TY PIERDOLONY SKURWYSYNU!
- Iris?! - Jade ściągnęła ją stamtąd. - Na łeb ci padło?! - Reszta patrzyła się na nie zdziwiona. - Tak to się robi! - Zajęła miejsce przyjaciółki. - JAK CIĘ KURWA SPOTKAM TO CIĘ ZAPIERDOLĘ TY JEBANA MAŁPO! - Krzyknęła. Zachwiała się, bo tytany zaczęły atakować wieżę. - O kurwa! - Teraz Iris ją ściągnęła. Wszystko się trzęsło. Dwójka zwiadowców ponownie wyskoczyła i zaczęła pędzić na te kreatury. Mieli już niewiele gazu.
- Jade, zostań tu. - Znowu w Iris włączył się tryb Mikasy.
- Co ci jest?! - Krzyknęła na nią.
- Nie wiem! Hidan ty też nie idź! - Spojrzała się na niego.
- Huh? Chyba sobie kpisz, kurwa. Jak ty idziesz to ja też. - Wziął swoją kosę do ręki.
- I ja. - Skrzyżowała ręce Jade.
- Jak mi was zeżre... To rozetnę temu tytanowi brzuch... Wyciągnę was stamtąd... I sama was wpierdolę! - Krzyknęła i zeskoczyła z muru.
- Haha! - Hidan poleciał za nią.
- Zaraz wrócę. - Powiedziała Jade do reszty i skoczyła za nimi.
- Dzieciaki, co wy tu wyrabiacie?! - Usłyszeli Nanabę.
- Wypraszam sobie, mam już osiemnastkę! - Zawołała Iris.
- Ja prawie też! - Dołączyła się Jade.
- Ja już od czterech lat~! - Odezwał się również Hidan. No i co tu dalej powiedzieć... Jak w stertę tytanów wpadła Iris, Jade i Hidan to jednym słowem ~ Było grubo. Wszędzie zaczęły latać odcięte kończyny i na wszystkie strony tryskała krew.
- Co.Tam.Się.Dzieje...?! - Wydukał Connie. Nanabie niemal skończył się gaz, a Gargel był ranny. Zsunął się z muru i zaczął lecieć ku dołowi. Blondynka od razu rzuciła się za nim. Mężczyzna wpadł w rękę tytana, ale zaraz ta pozbawiła go karku. Ręka tytana zrobiła dziurę w wieży i wleciał przez nią Gargel. Nanabie już kompletnie skończył się gaz. W dodatku była otoczona przez tytanów. Złapali ją i zaczęli rozrywać na części. Trójka próbowała jej pomóc, ale tych tytanów było za dużo. Iris musiała odciągać Hidana za płaszcz, bo znowu zbytnio się podniecił i wrócili na szczyt wieży.
- To koniec...? - Mamrotał załamany Connie. - Naprawdę nic nie możemy zrobić... I zostaniemy pożarci...?
- Gdybym tylko miała jakąś broń... Mogłabym tam zginąć razem z nimi. - Powiedziała Christa, wgapiając się w tytanów.
- Nie waż mi się wykorzystywać ich śmierci. - Zawarczała Ymir. - Nie oddali życia, żebyś mogła sobie robić pretekst do samobójstwa.
- Ja wcale nie...!
- Connie, daj mi ten nóż. - Podeszła do Springera.
- Po co...?
- Bo będę nim walczyć. - Mruknęła i wyrwała mu ostry przedmiot.
- Tym gównem? - Wtrącił się srebrnowłosy. - Kurwa, dajcie mi ich poświęcić, a nie... Załatwiałem już pięć razy większe jebane koty, które pluły jakimś jebanym ogniem, a wy mi nie pozwalacie wyżyć się na jakichś ścierwach, które chodzą 2 km/h... - Jego monolog przerwała Ymir, która wyskoczyła z wieży.
- Ymir! - Krzyknęła Christa.
- Nikt mnie kurwa nie słucha... - Warknął Jashinista.
- Ja cię słucham. - Mruknęła Iris. - Ale na razie mamy większe zmartwienia. - Rozbłysła błyskawica. Taka jak Eren, albo Jade się zmieniają w tytana. Usłyszeli ryk. Jade stała obok Reinera i Bertiego nad krawędzią i patrzyli się na to zajście. Ymir... To tytan... Rzuciła się na inne i zaczęła je rozrywać. Nie była bardzo duża, ale miała ostre zęby i pazury, w dodatku była szybka, więc potrafiła sobie z nimi poradzić. Nagle Iris coś przemknęło przed oczami. Dokładniej brunetka. - Kurwa, Jade! - Krzyknęła za nią i próbowała ją złapać, ale ta poleciała już daleko na przód i rozbłysła kolejna iskra. - Nosz! Ja pierdolę!
- Iris, spierdalaj! - Usłyszała tylko od zielonookiej.
- Ty idiotko! Zeżrą cię!
- To ona też jest tym gównem...? - Wtrącił się Hidan.
- Tak... Tylko, że jej tytan LECZY! A nie... NAPIERDALA! - Jade już wylądowała na dole i na dzień dobry strzeliła jednej z kreatur w ryj. Nagle Jadeowy tytan poślizgnął się na zwłokach jednego z tytanów. Jej noga poleciała w górę, przypadkiem trafiając Ymir, która wystrzeliła pod wpływem uderzenia wysoko w powietrze, zostając rakietą, a Jade padła na ziemię z hukiem. Iris strzeliła sobie facepalm'a, a Jashinista wybuchnął śmiechem. Reiner również przyłożył sobie dłoń do czoła.
- Wydziedziczam ją. - Powiedział. (Uwaga! Powstanie Jade!: W brzuchu jej matki był już Reiner, ale jej ojciec o tym nie wiedział, bo matka zdradziła go z listonoszem. Jak chciał zrobić dziecko, jego członek przebił się za daleko i trafił w Reinera, który się zapłodnił. Potem jak matka rodziła to wyskoczył Reiner z niej i on urodził Jade. Tak oto rodzicami Jade jest jej ojciec i Reiner XD) Jak Guren się o tym dowiedział to rzucił się z muru i powiesił w rzece, a Iris strzeliła facepalm'a. [*]
- Dlaczego Ymir nam o tym nie powiedziała?! Wiedziała o tym?! - Zaczęła Krista.
- Pewnie tak. - Odpowiedział jej Connie. Wieża zachwiała się.
- Dosyć, kurwa! Jade nie pozwolę ci ośmieszać Zwiadowców! - Iris zmieniła się w kotka i wskoczyła na twarz brunetki. Ta zaczęła machać na wszystkie strony rękami, powalając tytanów wokół. Ymir musiała lądować awaryjnie i wbiła się w jakiś dach.
Braun zdjęła kota w twarzy i rzuciła z powrotem na dach. Białowłosa po krótkim locie wylądowała na Hidanie. Warknęła i wskoczyła na mur. Jade się ogarnęła, pomogła Ymir zleźć z dachu i razem zaczęły pozbywać się zarazy. Szło im całkiem przyzwoicie, do puki z oddali nie wyłoniła się kolejna chmara tytanów. Pędzili niszcząc wszystko na swojej drodze.
- Cholera... - Zaklął Reiner. Iris spojrzała na niego, ale gdzieś zniknął. Rozejrzała się i sama straciła równowagę i poleciała do tyłu.
- Co jest grane?! - Wbiła pazury w klapę od podłogi i starała się wrócić do pozycji stojącej.
- To Ymir! Rozwala wierzę. Tak trzymaj! Yuhu! - Wszyscy spojrzeli na nią szerokimi oczami.
- Krista, dobrze się czujesz?! Zaraz zginiemy jak nie zeżarci to przygnieceni cegłami! - Warknęła i złapała zębami blondynkę, która wspięła się na Hidana i chciała skoczyć wyżej.
- Dawaj! Już i tak za późno byś trafiła do nieba! Po prostu żyj dla siebie!
- Krista~! WAAA!!!!! - Wieża zaczęła się obsuwać. Hidan wbił ostrze kosy w jakiś jeszcze trwały fragment, a pozostali zaczęli łapać się tworząc ludzki sznur. Jade spostrzegła w porę całą sytuację i poleciała ich złapać. Connie dar się jak opętany, wisiał na końcu ale nie zamknął się nawet gdy poczuł grunt pod nogami.
- Zamknij ryj! - Warknął srebrnowłosy. - Uwaga puszczam!
- CO?!
- WAHAHAHA!
- Hidan ty idioto! - Leiden stojąc już na dłoni Jade podeszła do niego i strzeliła mu z liścia. Na szczęście schowała pazury. Bruneta złapała ją za ogon i posadziła sobie na ramieniu i zaczęła biec w stronę muru.
- NIE STÓJ! A YMIR?!
- Kurwa mała zamknij się już! Łeb mi pęka! Da se rade. - Zapewniał Jashinista. Spojrzeli na małego tytana i zamarli. Ymir była rozrywana, przez grupę tytanów.
- Hidan ty to wiesz kiedy co powiedzieć! - W dodatku jakiś trzynastometrowiec zagrodził im drogę i rzucił się na Jade. Ta upadła ochraniając przyjaciół i delikatnie postawiła ich na ziemi, a sama zaczęła walczyć z napastnikiem. Krista korzystając z okazji, że wszyscy patrzą na walkę zaczęła pędzić do Ymir.
- Krista! - Zawołał za nią Connie i zaczął za nią biec, Reiner i Bertholdt za nim.
- Nie możesz! Nie odchodź, Ymir! Ja.. Wciąż nie powiedziałam ci mojego prawdziwego imienia! - Krzyczała potykając się. - Zacze~ - Przed nią z ruin wierzy wyłonił się tytan. - kaj... - Zaczął wyciągać po nią rękę ale nagle padł. Blondynka spojrzała na duży odłam wierzy na którym wylądował czarnowłosy zwiadowca.
- M-mikasa... ?
- Krista i cała reszta do tyłu. Resztą... Zajmiemy się my! - Wtedy niebo przecięli zwiadowcy, a tytany zaczęły padać jak muchy.
- Rozproszyć się i zabezpieczyć teren! Pozostałe jednostki mają atakować skupiska tytanów! - Usłyszeli rozkaz Hanji, a koło niej przeleciał... Eren?! - Ha?! Ty, miałeś unikać walki! - Jednak jej nie słuchał.
- Zdychaj! - Warknął i rzucił się na jednego z wrogów. Rozciął mu kark i leciał dalej. - Udało się! Pierwszy na... Guaaa! - Jego haczyki się sczepiły i zaczął spadać. Upadł na ziemię ale szybko się podniósł.
- Eren! - Otrzepał się i odwracając zobaczył Reinera i pozostałych.
- To wy?! - Iris z Hidanem wyciągnęli Jade z ciała tytana i również do niech dołączyli. O dziwo brunetka była przytomna, tylko miała problem z równowagą. Rozejrzała się po żołnierzach ale nigdzie nie dostrzegła odmiennego munduru.
- Gdzie jest Guren? - Spytała, czekoladowłosy położył jej rękę na ramieniu i odpowiedział.
- Był z nami ale potem zniknął. Nie martw się, co mu się mogło stać? Pewnie wrócił do kaprala albo dowódcy. - Spojrzała mu w oczy i się uśmiechnęła.
- Tak... Pewnie masz rację. - Po tych słowach Eren odwzajemnił uśmiech i odwrócił się w stronę gdzie leżała Ymir, a nad nią klęczały Krista i Hanji.
- Nie wierzę... Ona cały czas była tytanem... - Wtrącił się Armin. Zamilkli, a blondynka się odezwała.
- Tak naprawdę... Mam na imię Historia... - Z daleka dostrzegli, że na wpół przytomna nie ma prawej ręki i nogi. Zoe podeszła do zebranych i zgarnęła na chwilę Leiden.
- O co chodzi? - Spytała gdy były już w bezpiecznej odległości.
- Wysłuchaj mnie do końca i nie zrozum źle. Zacznę od początku ale nie krzycz. Więc dostałam raport z pełnymi danymi Annie. Tak trwało to tyle czasu, bo mają niezły burdel w papierach, ale mniejsza. Zgodnie z nimi w waszym sto czwartej jednostce treningowej były jeszcze dwie osoby, które pochodziły z tych samych terenów co ona, a byli nimi... [...]
*[...] Byli to nie kto inny jak Berthold Hoover i ... Reiner Braun. Przez chaos sprzed pięciu lat ich dane praktycznie zniknęły... Jednak na wyprawie podczas której napotkaliśmy Kobietę Tytan znaleźli się w grupie, która otrzymała fałszywe informacje o pozycji Erena, która mówiła, że znajduje się w prawym skrzydle i właśnie w nie uderzyła Annie. Istnieje możliwość, że przekazali jej tą informację...
- Co?! To nie możliwe! O czym pani mówi?! Oni nigdy... - Przerwał jej Eren.
- Twoje oburzenie jest zrozumiałe, w końcu to jeszcze żaden dowód. Więc na wszelki wypadek chciałabym się dowiedzieć o ich relacjach podczas trzech lat w kadetach. Coś wam przychodzi do głowy?
- ... Wiedziałem, że Reiner i Berthodt pochodzą z jednych stron, jednak nie wydawali się być w bliskich stosunkach z Annie. - Odezwał się Armin.
- Ja szczerze też nie zauważyłem by ze sobą rozmawiali. Choć Annie z natury była milczkiem. - Spuścił głowę Eren.
- Mnie... - Wtrąciła Mikasa. - Całkowicie wyleciała z głowy.
- Nie! Jako ich towarzysz broni powiedziałbym, że to mało prawdopodobne! O ile Berthi był małomówny, to Reiner był dla nas zawsze jak... Strasz brat... - Czekoladowłosy znów dołączył się do burzy mózgów. - I wiem, że nigdy by nas nie oszukał!
- Uważam podobnie. - Blondyn skinął głową. - Gdy stanęliśmy do walki z Kobietą Tytan wkładał w walkę całe serce i o mało nie został zmiażdżo... - Urwał i wydał z siebie dziwne jęknięcie.
- Reinerowi co prawda udało się uciec, lecz potem Annie nagle zmieniła kierunek i pobiegła w stronę Erena. A ja dosłownie chwilę wcześniej wspomniałem, że może on znajdować się na tyłach środka szyku... Ale Annie była za daleko, by to usłyszeć.
- Możesz jaśniej? - Warknął Yeager.
- Czyli Braun przejawiał zainteresowanie położeniem Erena? - Spytała brunetka. Blondyn otworzył usta, a jego oczy zaczęły się powoli rozszerzać.
-*Więc, gdzie u diabła jest Eren?!*
- Niemożliwe! - Jęknął Armin.
- Co jest? - Dopytał Mike Zacharius, który nie żyje.
- Majk! Spierdalaj, nikt cię tu nie chce! - Wydarła się Hanji i strzeliła mu w ryj. - Dobra mów dalej.
- Najprawdopodobniej musiał wyryć jej na ręku jego położenie... Wpatrywała się długo w rękę i potem nagle zmieniła kierunek. Reiner... Może być...
- Armin do cholery! Dlaczego wygadujesz takie rzeczy?! Przecież jest dla nas jak straszy brat, na dodatek to brat Jade, może czasem zachowywał się dziwnie ale to było wyjaśnione!
- Właśnie... Eren, skoro Jade potrafi się przemieniać w tytana, to on, że jest z nią spokrewniony również powinien... Co prawda na ostatniej wyprawie zaginął na długi czas ale może wtedy to nie było zwykłe zaginięcie, a....
- ARMIN DO CHOLERY!
- Eren! - Przerwała mu Hanji. - Nie.... Wszyscy uważnie słuchajcie! Mimo naszych przypuszczań na ich temat musicie zachowywać się jakbyście niczego nie podejrzewali. I nie wspominajcie ani słowem o Annie. Bez względu na to czy są wspólnikami czy nie, musimy ich zwabić do podziemi i pojmać! Czy wszystko jasne?
- Hai! - Zakrzyknęła sala i wszyscy zaczęli dosiadać koni.*
Gdy Leiden usłyszała co miała jaj do powiedzenia Hanji, dotarło do niej, że jak bardzo teraz wszystko zaczęło do siebie pasować. I te jego ostatnie dziwne zachowanie...
- Ale... To niemożliwe... Cholera... Co się dzieje? - Przyłożyła sobie dłoń do czoła. - Dlaczego wszystko się sypie, znowu?
- To nie pytanie do mnie, ale teraz nie ma czasu. Musimy szybko wrócić na mur tam podejmiemy dalsze działania. - Powiedziała brunetka i zaczęła wszystkich zbierać.
W przeciągu godziny dotarli na mur. Ci którzy mieli sprzęt wlecieli na niego i pomagali u góry pozostałym się wspiąć. Hidan stał koło Iris i drapiąc się w głowę zaczął coś gadać ni z gruchy ni z pietruchy.
- Ale bym se wypił Sake... Albo rzucił Kakuzu rybom na pożarcie. Wtedy przejąłbym jego kasę i mógłbym wydawać na cały bar i nie musiałbym już płacić za pyszności...
- Co ty gadasz? - Białowłosa spojrzała na niego z ukosa.
- Nie nic... Eh. Ciekawe gdzie ten ziomek się podział. Chyba go nic nie zeżarło.
- Weź tak nawet nie mów... - I wskazała mu głową na Jade, która zdenerwowana chodziła po murze w tą i z powrotem z dłońmi na ramionach, w końcu zrezygnowana usiadła na brzegu muru i zatrzęsła się. - Ona to się musi teraz nieźle denerwować. - Westchnęła i chciała podejść do przyjaciółki ale uprzedził ją Eren, który usiadł koło niej i zarzucił jej pelerynę na plecy. Silny wiatr targał ich włosy. Coś miedzy sobą mówili ale Iris była zbyt daleko by coś usłyszeć. Potem dołączył do nich Reiner z Bertholdtem. Brunetka oddała brunetowi pelerynę i podleciała przytulić się do brata. Mikasa z Arminem stali niedaleko Iris. Blondyn spojrzeniem przekazał Leiden by była czujna, a ta ruchem głowy mu odpowiedziała. Wtedy szalejący wiatr przeciął krzyk Kristy, która usiłowała wyjaśnić Hanji, że Ymir nie jest złą osobą i zrobiła co zrobiła by ich ratować.
- Stawiła własne życie na szali! To jest idealny dowód jej lojalności! Może i zatajenie tego faktu było haniebne ale robiła to w trosce o własne bezpieczeństwo! Jednak się zmieniła i została sojusznikiem ludzkości!
- Rozumiem. Ja również liczę na szczere relacje. Jej informacje mogą być najcenniejszym co zdarzyło nam się kiedykolwiek posiąść. Dlatego właśnie chciałabym się z nią dogadać, lecz problem w tym, że nawet jeśli jest prosta i szczera to ten świat z dnia na dzień staje się coraz bardziej skomplikowany. - Zaraz jednak zmieniła temat. - Więc mówisz, że nazywasz się Historia Reiss? Z tego szlacheckiego rodu?
- Tak... - Drobna blondynka spuściła głowę.
- Miło mi się poznać, Historio. - Dodała zaraz z uśmiechem Hanji. Potem poszły sprawdzić stan Ymir. Zoe stwierdziła, że należy ją wysłać do Trostu i objąć opieką lekarską. Potem postanowiła działać. - No dobra teraz pora zająć się pierwotną misją, zapieczętowania muru.
- Aj... Jade spokojnie... - Blondyn złapał się za złamaną rękę.
- Przepraszam...
- Boli jak cholera...
- Może mogę coś z tym zrobić? Tyle razy pomagałam goić się ranom, przez łzy i...
- Wydaje mi się, że na złamanie nic nie poradzisz.
- Skąd wiesz? A może po prostu nie chcesz pomocy?
- Już po prostu się pogodziłem ze swoim losem. Tytan prawie odgryzł mi rękę. Jakie to żałosne... Myślałem, że już po mnie.
- No wiesz... Czasem nawet tacy siłacze jak ty obrywają. - Wtrącił się Eren.
- Jakie kurwa czasem?! To już trzeci raz! Armin ci potwierdzi jak wtedy prawie mnie zgniotła, albo ostatnia wyprawa! Tyle razy być tak blisko śmierci... Jeszcze trochę i naprawdę wykituję! Mimo tego, że sam wybrałem taką drogę, życie żołnierza jest cholernie ciężkie. Tak ciężkie, że przed ciałem siada psychika. Ale cóż, dziura w murze jest do załatania, więc nie ma co marnować czasu na rozklejanie się, on jest teraz zbyt cenny.
- Racja. I tak zostaliśmy już wystarczająco oddaleni od waszej wioski. Musimy tu wyznaczyć granicę... - Beth rozszerzył oczy i zaczął się ekscytować:
- WŁAŚNIE REINER! Wracajmy do domu! Przecież już prawie możemy, prawda? W porównaniu z tym co do tej pory przeszliśmy, pozostało już naprawdę niewiele!
-... Masz rację! Zostało już tylko kilka niewielkich kroczków...! - Eren z Jade zaczęli się im dziwnie przyglądać.
- O czym wy gadacie? - W końcu spytał brunet. Jednak zaraz wszyscy zostali zwołani. Wrócił Hannes z obchodów i przekazał, że nie ma żadnej wyrwy w murze.
- Może znowu się schlałeś! - Warknął Eren.
- Jestem trzeźwy jak świnia! I co wy tu w ogóle robicie?
- Skoro mur jest nienaruszony to ogłaszam tymczasowy powrót do Trostu! - Zignorowała pytanie Hanji i wydała rozkaz. - Mimo to zachowajcie czujność. - Wszyscy zaczęli się zbierać dyskutując o tym co mogło się wydarzyć, a Yeager został jeszcze zatrzymany przez Brauna.
- Eren, masz chwilkę? - Spytał blondyn. Jade nie wiedziała czy iść za Iris i resztą, czy też zostać. Postanowiła jednak zostać z chłopakami. - Musimy porozmawiać.
- O czym?
- A więc... Pięć lat temu to my zniszczyliśmy mury i rozpoczęliśmy atak na ludzkość. - Gdy reszta oddaliła się kawałek kontynuował. - Ja jestem opancerzonym, a Bertholdt kolosem.
- Na mózg upadłeś?! Co ty wygadujesz?! - Złapał go za zdrową rękę czarnowłosy. Jednak przyjaciel go zignorował.
- Wtedy naszym celem było całkowite wyeliminowanie ludzkości, jednak teraz już nie ma takiej potrzeby. Jeśli zgodzisz się z nami pójść, nie będziemy już więcej niszczyć murów. Rozumiesz? - Brunet jednak patrzył na niego w osłupieniu, a Jade z przerażoną miną i łzami cisnącymi się jej do oczu odsunęła się od brata do Erena.
- NIE! Do kurwy nędzy niczego nie ogarniam! - Warknął na niego brunet.
- Próbuję ci powiedzieć, że jeśli teraz pójdziesz z nami... Eh. Przepraszam, że tak nagle ale musimy ruszać już teraz.
- Teraz? Niby gdzie chcecie mnie zabrać?!
- W tej chwili nie mogę ci powiedzieć. Ale to miejsce można nazwać naszym domem. Jade... - Zwrócił się do siostry. - Ty też jeśli pójdziesz z nami, będziesz mogła poznać w końcu swoją prawdziwą matkę. - Na te słowa dziewczyna pobladła, a w jej oczach pojawiła się dziwna iskra. - Więc jak będzie Eren? Chcesz nam pomóc i dać jej poznać swoja prawdziwą rodzinę? Poza tym, nie sądzisz, że to dobry układ? W jeden chwili możesz zakończyć ten kryzys.
- No nie wiem... - Spojrzał na Braun stojącą koło niego. Ta jednak stała tak, nie ogarniając życia. To co się właśnie stało, przewróciło jej wszystko do góry nogami.
- Ej! Ruszcie się bo wam uciekniemy! Albo Hidan was poświęci! - Krzyknęła do nich Iris.
-*No i jestem w kropce. Od wczoraj w mojej głowie panuje niezły zamęt.* - Taka myśl przeszła przez głowę Erena... Jednak po chwili postanowił zareagować. - Musisz być naprawdę zmęczony, kto normalny wygadywałby takie głupoty!
- Co...?
- No nie Berth?
- E no tak! Właśnie Reiner! Jesteś wyczerpany tym co się wydarzyło.
- Po takich przejściach nie ma co się dziwić, że zaczynasz świrować! Poza tym gdybyś naprawdę był opancerzonym jaki cel miałoby proszenie mnie o coś takiego? Miałbym się niby zgodzić i pójść grzecznie ze zdrajcami? - Blondyna wyraźnie zdziwiła ta wypowiedź emeraldookiego. Już kompletnie nie wiedział jak reagować.
- A więc... Jest tak jak właśnie mówisz. Co ja sobie niby wyobrażałem?! Chyba już naprawę postradałem zmysły.
- Chodźmy już. - Ukrócił całą dyskusję Yeager. Gdy chciał odejść zerwał się jeszcze większy wiatr i złamał czerwoną chorągwie. Odbijająca się od murów wywołała głośne echo. W głowie chłopaka brzmiało to jak jakiś zły znak. Wszyscy się zatrzymali i patrzyli na dalej rozgrywającą się scenę. Gdy zza chmur wyłoniły się promienie słońca, Mikasa położyła drżącą dłoń na rączce mieczy, a Reiner stojąc tyłem do wszystkich, z ręką zakrywającą twarz zaczął dalej mówić.
- Rozumiem... To musi być to.
- Reine... - Zaczęła załamanym głosem Jade.
- Po prostu za długo tu jesteśmy. Trzy długie lata, otoczeni bandą kretynów. Byliśmy jeszcze gówniarzami. Co niby mogliśmy wiedzieć? Gdybyśmy tylko się o nich nie dowiedzieli, ja... - Urwał na chwile lecz nie miał zamiaru przestać na tym. - Nigdy nie zostałbym takim żałosnym skurwysynem! - Zaczął ściągać ''opatrunek''. - Nie wiem już nawet co jest słuszne, a co nie! Wiem tylko, że jedyna decyzja jaką mogę podjąć to wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny! - Powoli uniósł rękę, a jego rana zaczęła parować. - I wypełnić swój obowiązek do samego końca!
- Reiner! Naprawdę chcesz to zrobić?! Tu i teraz?! - Krzyknął Bertholdt. Niemal od razu otrzymał odpowiedź.
- Tak! Rozstrzygnijmy to raz na zawsze! - Warknął i zaczął szybkim krokiem zmierzać do Erena, którego wręcz zamurowało. Na jego szczęście za nim pojawiła się Mikasa i rzuciła się z ostrzem na złotookiego i jego towarzysza. Blondyn stracił część ręki, a drugą między palcami miał rozciętą i wzbite ostrze. Czarnowłosy natomiast padł trzymając się za rozciętą szyję.
- Eren! Uciekaj! - Krzyknęła Mikasa stojąc nad Bertholdtem i celując w niego mieczem. Jednak zaraz została zepchnięta a muru przez Brauna. Spadając strzeliła linką w mur.
- Bertholdt!
- Eren! Wynoście się stamtąd! - Krzyknął Armin z Iris do Jade i bruneta. Z ciał zdrajców zaczęły rozbłyskiwać złote błyskawice (?XD). Iris postanowiła zareagować i zamieniając się z pumę postanowiła choć jednego z nich zepchnąć z muru. Rzuciła się więc na Hoovera i migiem zaczęła się turlać razem z nim ku zewnętrznej krawędzi muru.
- IRIS!!! - Wrzasnęła Jade. Zaraz jednak ona i Eren zostali zdmuchnięci przez wielką siłę przemiany. Eren złapał Jade za rękę i wystrzelił linki. Jade wystrzeliła swoją ale zaraz nad głowami ujrzeli... - Eren! - Krzyknęła by spojrzał w górę ale było za późno. Opancerzony złapał jedno w jedną drugie w drugą rękę i zeskoczył z muru. Brunet był roztrzęsiony, a myśli przelatywały mu tylko przez pryzmaty wspomnień związanych z byłymi przyjaciółmi.
- *Reiner... Czy to wszystko co mówiłeś był kłamstwem? Mogłeś tak perfidnie pytać nas o wydarzenia z tamtego dnia kiedy zniszczyliście wszystkim życie?* Wy... WY PIERDOLENI ZDRAJCY!!! - Wydał z siebie tylko tyle i wgryzł się w swoją rękę, rozrywając przemianą dłoń Reinera. Jade patrzyła na to z lejącymi się z oczu łzami jednak postanowiła być silna i sama dokonała przemiany. Kilka sekund późnej widziała jak jej brat obrywa od Yeagera z pieści, co zabolało jeszcze bardziej, jednak nie mogło boleć tak jak sam fakt, że odzyskała brata by dowiedzieć się, że jest wrogiem, którego od samego początku szukała. Gdy tytani znaleźli się na ziemi zaczęli walkę, Eren od razu gdy tylko dostał poleciał daleko w tył, a Jade stała nie wiedząc co ma zrobić. Zacisnęła pięść i ruszyła na brata, jednak ten zablokował jej atak i podnosząc odrzucił gdzieś na jakieś drzewa.
-*Jade nie chcę ci zrobić krzywdy dlatego proszę, nie wtrącaj się. Zostaw nam tę walkę...* - Powiedział sobie w myślach Braun i powoli zaczął iść do bruneta.
Tymczasem Iris wczepiona pazurami w ścianę starała się, przeżyć i nie spaść. Gdy kolos przestał wypuszczać z siebie powietrze zaczęła się wspinać. Na górze nie było wcale kolorowo. Hanji i inni zwiadowcy starali się go zaatakować jednak nie szło to po ich myśli, wszyscy jeden po drugim zaczęli spadać jak rażeni prądem gdy tylko powietrze zaczynało się ponownie wydobywać.
- PARZY!!! - Krzyknął ktoś.
- UNIKAJCIE TEJ PARY! - Przekrzykiwała brunetka, jednak niektórzy byli już zbyt blisko. Iris wdrapała się na szczyt i podleciała do biednego Armina, który nie wiedział co się dzieje, znów zaatakował go szok jak kiedyś w Troście.
- Armin! Uciekaj stąd! Musimy zabrać pozostałych na dalszą część muru! - Wtedy nad nimi pojawiła się ogromna ręka, która miała ich zgnieść. - O cholera... - Przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy, jednak usłyszała tylko zgrzyt ostrza. Uchyliła powiekę i zobaczyła czarnowłosego mężczyznę, który siłuję się z kolosem. - Guren?! Przestań on cie zgniecie! - Pisnęła gdy zobaczyła jak pod czarnowłosym uginają się kolana.
- Zamknij się i wypierdalaj stąd! - Warknął. - Na co czekasz?!
- Pomogę ci!
- WON! - Wtedy jego oczy dziwnie zabłysnęły z lekkim odcieniem czerwieni, a puma złapała zębami Armina i zaczęła uciekać. - Heh.. Nie ma lekko... Użycz mi więcej mocy... Mahiru! - Po tych słowach z jego miecza zaczęła wydobywać się dziwna para, a Bertholdt zamiast zgniatać podpułkownika zaczął go spychać. Czarnowłosy zacisnął zęby i starał się dać z siebie więcej jednak czuł jak sunie do krawędzi. - Ksa... To się nie może tak skończyć!
Iris z Arminem znaleźli się przy pozostałych, którzy nie mieli sprzętu.
- Zajmij się nimi, a ja wracam do tego debila! Przecież sam sobie nie poradzi. - Rzuciła i zaczęła gnać co sił, by pewien kretyn jeszcze żył. Jednak zaraz jej oczom ukazało się coś czego się obawiała najbardziej. Podpułkownik stał już dosłowne na samym skrawku muru. Usiłował jeszcze walczyć jednak mimo siły jaką dał mu jego demon, nie był w stanie w taki sposób dać rady tytanowi. Ale uratował Iris i Armina to było ważne. - GUREN!!! - Wrzasnęła białowłosa, a jej przerażony głos dotarł nawet do Jade, która ponownie nacierała na brata. Gdy to usłyszała poczuła bolesne ukucie w sercu, a z oczu jej postaci tytana zaczęły wydobywać się ogromne łzy.
Guren nie mógł już nic poradzić... Spadał. Z ręki wypad mu miecz, który spadając z takiej wysokości obrócił się wielokroć i wbił w ziemię w taki sposób, że wyglądał teraz bardziej jak krzyż.
To koniec...
Potem...
Nie będzie już nic.
~Gill&Kel💙
Następny rozdział
Przepraszam
Poprzedni rozdział Powrót do rzeczywistości | część I
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tututuru tututuru! Ohayou! Jak widzicie pojawiła się kolejna część rozdziału do starej historii. A dlaczego? Bo dostałam weny żeby to dalej coś gryzmolić, a że ten rozdział był napisany w 2/3 to jak mogłam go zostawić? Pff! Jeśli chodzi o dalsze części tego to nie mam pojęcia kiedy i czy wgl się pojawią, może kiedyś, gdzieś tam w odległej przyszłości, ale żeby nie było, że coś obiecywałam XD
PS: To ostanie zdjęcie rysowałam specjalnie na potrzeby mojej fanaberii, miało być przerobiona w gimpie ale
raz nie podobało mi się XD
dwa zgubiłam to gdzieś w folderze z tym panem 😐
Ehh moje biedne rozerwane serduszko na dwóch dominujących mężów ;w; Dziś znowu wróciła mi na niego faza i już nwm czo mam ze sb począć :c Cała ee około trzydziestu (chwilowo XD) gangstowe coś vel boscy mężowie ale na szczycie wojna miedzy Kakashim, a Gurenem >.> XD
Jezus jeszcze te smutne nuty na słuchawkach ;w; Db koniec! Bo robie spam zdj i chuj wie co odwalam XD Jeszcze zaraz się poryczę jak wczoraj pisząc kawałek na watt
(TERA UWAGA! XD Jak Kel pisze książkę na wattpadzie ...
...
...
OD TYŁU XD
Ta... Napisałam kawałek końca i się poryczałam na 4 zdaniu od końca khe khe)
Dobra! A tera na serio koniec, miłego dnia wieczora, popołudnia, łóżka dobranoc! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)