środa, 16 sierpnia 2017

Rozdział 4 CSI: Kryminalne zagadki Arlet

   Rano by załagodzić spór i hałas wywoływany przez obie ze stron Keith wynajął jakiegoś Arcyksięcia alkoholu procentowego poza skalę, aby wybudował drugi taki sam, na miejsce tego zniszczonego. Był to zaufany szef budownictwa, w sędziwym wieku zwany Argentyńskim Szwaczem z Akrompaniamentów Flaszki. Błyskawiczne zajął się sprawą, pozbył ruin starego i jak na pstryknięcie palcem postawił nowy domek z różowym dachem, a resztę ścian pokrywało tęczowe drewno. Drzwi natomiast były...
- STOP! - Na miejscu budowy pojawiła się Iris. - NIE BĘDĘ MIESZKAĆ W ŻADNEJ GEJOWSKIEJ BUDZIE! Możecie tu dać temtych ułomów reprezentujących płeć przeciwną ale JA TU SPAĆ NIE BĘDĘ! - Warknęła i zatupała trzy razy, a jak na zawołanie pojawił się Tobi, któremu chatka bardzo się spodobała.
- Tobi chce tu mieszkać! Tobi będzie dobrym chłopcem ale dajcie mu tutaj zamieszać! - Rozpłakał się u stóp białowłosej dziewczyny z wytrzeszczem.
- Tobi... Przestań się błaźnić. Jesteś najprawdopodobniej jedyną osobą, która chce tu spać. - Obok Leiden pojawił się Lider szajki GPS'a Tobiego. - Przyglądaliśmy się nocnej sytuacji z ukrycia i stwierdzam... - Przemówił. - Że należy tu wprowadzić pokój.
- O! Jestem jak najbardziej za! Po drodze wybijcie kilku ułomów, nawet wam za~pmmmwmhwhwh... - Zatkał jej usta i szepnął.
- Nie mów nic o płaceniu i pieniądzach... Gdzieś czyha Kakuzu, który wszystko i wszystkich sprzedałby Arabom za niezłą sumkę. - Powiedział i chciał odejść ale dostał w twarz balonem z wodą, który pękł na nim i woda wszędzie rozprysła. - Który to taki mądry? - Rozejrzał się i zobaczył organizację EreYuuNar tarzającą się ze śmiechu. Wyciągnął w ich stronę rękę i zakrzyknął: - SHINRA TENSEI!
- WAAAAAA!!!!! - Trzy chuje jebane wyleciały w budowany gejowski zakątek i rozjebały go.
- Pięknie... To żeś Lider załatwił sprawę... Znowu trzeba to budować, a Kakuzu hajsu nie da. Zajebiście... - Oparł się o niego Hidan. Spojrzeli na siebie w tym samym czasie powoli odwracając głowy, a Jashiniście mina zrzedła i zaczął spierdzielać niczym wczoraj Reiner.. - JA TYLKO ŻARTOWAŁEM! KURWA LIDER NIEEEE!!! - Zakrył głowę rękami i na swej kosie jak na skoczku pogo manewrował między drzewami. Iris patrzyła na nich chwilę, ale zaraz podeszła do majstra, który spał smacznie zakopany pod piachem i wystawała mu jedynie głowa.
- Ee... Te ziomuś. - Ustała mu na nos, na co zachrapał i osmarkał jej buta. - JA PIERDOLE! MOJE NOWE NAJKI Z PUMY! - Wrzasnęła i wyjebała się o stado flaszek galopujących do napełnienia. - Co tu się kurwa dzieje?! Dobra chuj mnie obchodzi, że śpisz! Ten dom na być taki jaki był! - Warknęła i czołgając się oddaliła w bezpieczne miejsce by po raz kolejny nie doznać urazu.

Tymczasem Jade wyruszyła na poszukiwanie gościa, który dalej jej nie dał wyjaśnień. Rozglądała się nawet pod ziemią (nie pytajcie jak XD). Przeszła już tak cały korpus terroru i grozy, który przejęli kadeci ze sto czwórki, gdy nagle potknęła się o coś i zryła nosem w jakąś włóczkę. Podniosła wzrok i dostrzegła:
- ARMIN?! TY SZYJESZ NA DRUTACH?!
- A co nie wolno mi? Muszę uszyć sobie strój godny szeryfa alfonsa Arlerta z Ziem Nieczystych starego stanu...
- Dobra, dobra nie obchodzi mnie to. - Ukróciła temat i wstając otrzepała się.
- Szukasz pewnie srebrnowłosego męża, z jednej nocy do tyłu... - Nagle z dupy wyjął sobie fajkę i zaczął paląc ją dedukować.
- Skąd wiesz?
- JESTEM SZERYFEM! JA WIEM WSZYSTKO! Rozwiążę każdą sprawę!
- Nie reklamuj się tak dziewczynko. - Pojawił się L, który na głowie blondyna postawił filiżankę kawy z Tesco. - Wiadomo, że to ja jestem najlepszym detektywem tych czasów. Pamiętasz jak zwinnie wytropiłem ślad pobytu Kiry? - Arlert zastanowił się chwilę i przypomniał sobie drugi dzień na placu... [retrospekcja]
*Connie wybiegł z szeregu i zwymiotował na Keitha, który miał wybuchnąć po raz enty, ale jakiś trzynóg zaczął jechać lupą po ziemi. Spojrzał na niego i zapytał:
- Kay... Ty... Robić...?
- Szukam Kiry. - Szedł dalej nie zwracając na zgromadzonych uwagi. Zatrzymał się przy rzygowinach, wsadził w nie palec, a następnie do budzi. Uniósł ten sam palec ku niebu i krzyknął: - Aha! Tutaj był Kira!* [wracajmy XD]
- Eee...
- No więc właśnie! Nie zaprzeczysz mym niezawodnym technikom!
- ALE MOJE BĘDĄ LEPSZE! - Zawył Alfons i nim Jade zdążyła choćby mrugnąć obaj kryminalni zniknęli. Postanowiła na nic nie czekać i się ewakuowała. Leciała jak dzik po antybiotyk do Biebera, gdy spostrzegła srebrnowłosego. Wryła się w ziemie by zastopować, westchnęła, poprawiła dziki fryz i udając poważną podeszła do niego. Opierał się o jakąś studnie, a w ręku trzymał podejrzaną książkę. Z dachu wodoodchodu pojawiła się Shinoa i wleciała mu nosem w kartki.
- Czy to pornole? - Spytała pochłaniając kartki jak koń trawę, albo Jean swe bujne siano. Zamaskowany wyjął książkę spod głowy fioletowej wariatki, która zajebała nosem w piach, a następnie wrzucił ją do studni.
- Zeżarła mi strony... Muszę iść do pustelnika po nowy egzemplarz... - Westchnął i chciał zrobić krok ale przed nim pojawiła się ruda brunetka. - O witam...
- No hej wariacie. - Powiedziała dziwnym tonem, na co rozszerzył na chwilę oko, ale zaraz wróciło do stanu normalności. - Mam dwie sprawy. Po pierwsze chcę ci podziękować, za wyjęcie mnie z tej góry mięcha parujące.... - go! - Krzyknęła końcówkę, bo na słowo mięcho pojawiła się Saszka i zaczęła lecieć jak dzika małpa Mikasa prosto na nich. Szybko się pochylili, a ta skacząc zawisła nad studnią, a potem wpadła do środka.
- O! Ty też czytasz pornole? Czy jesteś gwiazdą filmów erotycznych? - Usłyszeli echo ze studni.
- ... E... No nie ważne...
- Nie ma sprawy. - Odpowiedział mężczyzna.
- ? Aaa dobra... A po drugie...  Wciąż mi nie wyjaśniłeś co robiłeś w moim łóżku >.> Czy do czegoś doszło?
- Cóż... Znalazłem się tam całkowicie przez przypadek, a co do tego to... Nie jestem pewien ale raczej nie...
- R- raczej?! - Warknęła Jade przyjmując pozę gotową do morderstwa.
- Pamiętałbym takie rzeczy. - Podrapał się lekko podenerwowany po ochraniaczu i zaśmiał.
- Czyli dalej jestem dziewicą... - Westchnęła.
- A co chcesz to zmienić? XD
- NIE! - Zaryczała i rzuciła się wściekła na Hatake. Jednak nie miała z nim żadnych szans, bo blokował jej każdy atak. Spod ziemi wyłoniła się szajka trzech chujów jebanych. Podłożyli za Jade jakąś beczkę i potem skacząc na srebrnowłosego ze wszystkich stron drąc mordę ''Rasengan!'', co znów im nie wyszło jednak mieli w rękach balony z wodą, a wystarczyło na początek szkolenia. Mężczyzna spostrzegł to i przybliżył się do Braun, by uniknąć ataku ale ta się wystraszyła jego ponownej bliskości i zrobiła dwa kroki w tył i wyjebała się o beczkę. Mężczyzna poleciał za nią, a trzy debile dusząc się przybili piątkę. Jade znieruchomiała gdy ich wargi prawie się zetknęły. No... jej i jego przez maskę XD Jednak Hatake zniknął, a na jego miejscu pojawiło się kilka białych obłoków, rozpływających się w powietrzu.
- Nie uczyli was kultury? - Zza drzewa wyszedł Kakashi, tym razem prawdziwy. Chłopcom miny zrzedły i stając przed nim zaczęli przepraszać.
- Kakashi sensei my chcieliśmy dobrze... - Miauczeli, a on tylko roztrzepał im włosy i podszedł do zielonookiej. Ta patrzyła jak wyciąga do niej rękę. Pomógł jej wstać, a w podziękowaniu...
- NASYŁASZ NA MNIE PODRÓBY?! - I znów rzuciła się na niego z łapami. Stali tak przez dłuższą chwilę gdy nagle ponownie pojawił się Armin na koniu i usiłował rozjechać L'a uciekającego na kurze goniącej złote jaja znoszone przez krzyżówkę świni z kozą szablozębną i krową halucynką.
- TO PEWNIE KIRA UKRADŁ TĄ ŚWINIE! - Krzyczał L.
- ŁAPY PRECZ KURWA! TO MOJE ŚLEDZTWO! - Armin wyjął karabin i ustawił go między uszami konia. L się odwrócił i zaczął manewrować na kurze, by ominąć pociski.
- NA TO SĄ PARAGRAFY! POSADZĘ CIĘ!
- GÓWNO MNIE TO OBCHODZI JESTEM SZERYF ARLERT KURWA! A TY ZAJEBAŁEŚ MI NIE TYLKO SPRAWY I STANOWISKO ALE I MOJE ZŁOTE IGŁY WAPNIOWE, KTÓRYMI SADZIŁEM POZIOMKI!
- Ta poziomki! Pewnie jakieś narkotyki!
Ze studni wyłoniła się Iris.
- Co tu się wyprawia do cholery?
- Iris?! Co ty robisz w studni?
- Chowam się...
- Przed kim?
- Przed tymi ziomkami co ich sprowadziłam.
- Wtf czemu?
- Bo Sushi senpai chce mnie zgwałcić...
- CO?! XDDDDDDDDDD
-  Powiedział, że naśle na mnie rekiny...
- Czemu?
- Bo ten czarnowłosy z kreskami na twarzy... Powiedział, że jestem atrakcyjną żmiją z pasa jego brata.
- CO KURWA XDDDDDDDDD - Rudzielec zaczął się dusić.
- Zamknij się... A ty co? Znowu jakieś dziwne rzeczy odwalacie? - Dopiero wtedy Hatake i Braun skapli się, że mężczyzna znów leży na dziewczynie ale teraz już prawdziwy. Przestraszyli się i srebrnowłosy natychmiast z niej zszedł i odskoczyli od siebie.
- No co uciekasz od przyszłego męża? ;w; - Jade sparaliżowała Iris za tę wypowiedź.
- Uważaj, żebyś ty z Rekinem nie była... >.<
- Ha?
- EY! SŁUCHAJCIE! - Z mgły wyleciał Shinya z listem z dłoni. - Zajebałem Keith'owi list! Od jakiegoś Zelmana i pisze w nim, że pozwala wszystkim korpusom na wizytę kontrolną u nas!
- Od kogo? I czekaj... WIZYTĘ KONTROLNĄ?! - Krzyknęły obie. - Ja pierdole... Jak oni tu wpadną... I zobaczą ten ''ład'' - Iris położyła dłoń na czole i usiadła na wiadrze zwisającym ze sznura w studni.
- Nie łam się, w końcu nam nikt nie podskoczy, a dowódca Erwin i jego wierna żona ... - Rudzielec zaczął się dusić śmiechem. - DWA KARTOFLE XDDDDDDDDD
- I KAPRAL LEVI I PANI NAHJI! - Wrzasnął Eren, jedząc jakieś igły.
- Eren co ty masz w ręku?
- Zajebałem Arminowi...
- EREN! - Z helikoptera nad zgromadzonymi wyskoczył Keith na spadochronie. - O ja pier... EWAKUACJA!
- CZEKAJCIE! - Przerwał im Yuu i wszystko zatrzymało się w miejscu. Nawet spadający instruktor zawisł w powietrzu. Czarnowłosy odwrócił się do Erena. - Eren... Już rozumiem... Czemu wczoraj rano obudziłem się między ścianą, a łóżkiem... Nie wiem jak się tam zmieściłem skoro łóżko dotyka ściany, lecz to nieważne... ZDRADZIŁEŚ MNIE Z TYM BLONDASIEM!
- Spokojnie Yuu... On teraz należy do naszej paczki, więc nie masz się czym przejmować. Będziemy spać we trójkę.
- A okej. Dobra start. - Instruktor wylądował z bagnie ale zanurkował i wyskoczył z ruchomych piasków obok.
- Kto zapierdolił mój tajny list, który nie mógł się dostać w niepowołane łapska?! - Wtem pojawił się Armin z fajką i L.
- Ja się tym zajmę panie Keith. - Zapewnił Arlert. - Wnioskując...
- Po położeniu słońca i grawitacji kosmicznej aportarialności... - Przerwał mu L. - To zapewne...
- Oi, Shinya, śmieci wyrzuca się do kosza, a nie rozrzuca wszędzie... - Z dupy pojawił się Gjuren Ichinołze. - Musiałem pożyczyć kosę od tego typa z obdartym płaszczem, żeby na nią wyzbierać to wszystko... Ujebana była żelem ale cóż... Ktoś musi cię pilnować, a teraz masz - Dał mu kose. - I idź sprzątaj dalej. - W łysym facecie się zagotowało, a z krzaków wyskoczył Hidan.
- TY HOMOSIE W DUPĘ ŁAMANY! ODDAWAJ MOJĄ ŚWIĘTOŚĆ! POŚWIĘCĘ CIE JASHINOWI-SAMIE!
- Hidan wracaj tu... - Dreptał za nim wciąż z wyciągniętą ręką Pain.
- KURWA LIDER ODJEB SIĘ!
- SHINRA TENSEI! - I połowa lokacji z Hidanem i Shinyą wyleciała w piździet poza mapę ale na drzewo w pobliskim sadzie halucynogennych krów. W dodatku w bardzo ładnej pozie. Wszyscy byli zaciekawieni i podeszli tam się  przyjrzeć.
- Omg... No nie. Shinya ten typ ma rację ale sam jest nie lepszy, bo to on cię przygniata i... Całuje... ? - Stwierdził Guren.
Niewzruszony całą sytuacją L zaczął jeździć po Erenie lupą. Armin spostrzegł to swym niezawodny węchem i odkopał czarnowłosego detektywa.
- Eren! Czy ty wpierdalasz moje igły wapienne?! Czy ty wiesz, że na nich trzyma się jeszcze mój burdel?! JAK ŚMIESZ NISZCZYĆ MOJĄ DZIAŁALNOŚĆ! MÓJ BIZNES DO CHUJA PANA! - Rzucił się na niego i zaczął okładać lecz wnet pojawiła się dzielna Mikasa z rodu dzikich małpiszonowatych i ruszyła na ratunek Yeagerowi. Niestety nie podołała temu zadaniu, bo Arlert w trybie alfonsa powiesił ją na rzece i została zjedzona przez krwiożerczego Marco i stado jego żab.
Wnet z krzaków wyskoczył stół i niczym dziki rumak i poskromił Armina zakładając mu kaganiec.

Żill: Eeee...? Kolesław co ty tu odwaliłaś, tak być nie może... xD Senpai przejmuje dowodzenie...

Kiedy w końcu Bob Budowniczy skończył naprawiać zniszczony przez Jade domek przeznaczony dla dziewczyn, każdy mógł się tam wprowadzić. Dziewczyny zajęły łóżka i ponownie na nich osiadły.
- Jade, będziesz chyba miała przewalone po tej akcji z tytanem. - Powiedziała Iris zwracając się do Braun. - Co jak co, ale my jesteśmy tutaj by szkolić się, aby zabi... - Urwała, widząc jak jedna z dziewczyn pchała do domku jednego z członków Akatsuki - ... Czekaj, zaraz wrócę. - Szepnęła i podeszła jak się okazało do Kate. - Mogę wiedzieć co wy robicie? - Zapytała.
- No ona nie chce wleźć do domu! - Syknęła czarnowłosa. Iris parsknęła pod nosem, widząc jak ta debilka próbowała wepchnąć do środka Deidarę.
- JESTEM CHŁOPAKIEM IDIOTKO, HM! - Krzyknął na nią blondyn i odepchnął.
- Nie kłam! Ja przecież ślepa nie jestem! - Wrzasnęła.
- Najwyraźniej jesteś! - Warknął sięgając dłonią do jakiejś małej torby. - Zaraz cię wysadzę.. - Iris najpierw chciała mu przeszkodzić, ale zaraz opamiętała się, przypominając sobie, że chciał wysadzić Kate.
- Nie tak szybko! - Pojawiła się Menda i stanęła przed przyjaciółką. - Łapy precz! Ona jest już zajęta! - Wrzasnęła. Blondyn nie chcąc tego komentować, zaczął odchodzić, ale Iris poleciała za nim.
- Czekaj...
- Hm? - Odwrócił się i uniósł brew.
- Gdzie jest reszta Akatsuki? - Zapytała.
- Mamy specjalny domek... Ale jaja, nie sądziłem, że tak łatwo będzie przejąć władzę i jeszcze nie będziemy musieli łapać Jinchuriki, hm. - Pokiwał głową z uznaniem.
- Deidara-senpai!!! - Ujrzeli Tobiego, który leciał prosto na nich. - Pan zobaczy, co Tobi znalazł! - Krzyknął, pokazując artyście figurkę z gliny przestawiającą kobietę bez ubrań...
- Tobi...! - Warknął Dei, widząc to co przyniósł jego partner. - Ty zboczeńcu...! Wyrzuć to, hm!
- Czemu? - Zapytał zdziwiony zamaskowany chłopiec.
- Jak to czemu, debilu!? To jest niecenzuralne, hm!
- Tobi nie jest zboczeńcem! - Oburzył się.
- Ech... Skąd ty wziąłeś ten plagiat? - Zapytał, wskazując na figurkę.
- Z walizki Zboczonego Pustelnika! - Zawołał, a blondyn przyłożył sobie dłoń do czoła.
- Jeny... On jest jeszcze gorszy niż myślałem... Zabieraj to stąd... Nie mam zamiaru patrzeć na tą podróbę. - Skrzyżował ręce.
- Przecież Pana sztuka to plagiat... - Stwierdził Tobi, ale zaraz przyłożył sobie dłonie do miejsca na masce, gdzie powinny być usta. Tym samym, figurka wylądowała na ziemi. Blondyn zacisnął zęby z wściekłości.
- Tobi....! - Wycedził przez zęby i wziął zamach gliną, którą miał w ręce, a inny członek organizacji zaczął pędzić na złamanie karku przed siebie. Jednak glina i tak wylądowała kawałek za nim, przez co chłopiec wyleciał wysoko w powietrze i rozbił się na chmurze. - Rany... - Warknął pod nosem. - Oszaleję z nim. - Skrzyżował ponownie ręce.
- Co tu się znowu dzieje? - Podszedł do nich Hidan ze swoją świeżo wypolerowaną kosą. - Odkaziłem już usta po tym białasie... Nie lubię białasów już. - Wzdrygnął się na samą myśl, ale przypomniał sobie, że obok niego stoi Iris. Spojrzał się na nią kątem oka, aby się upewnić, czy zaraz się na niego nie rzuci, ale ona tylko stała z poirytowaną miną. - Hej, co to? - Zapytał, podnosząc z ziemi figurkę. - Uuuu... - Zrobił dzióbek, oglądając ją całą, a potem spojrzał się podejrzliwie na Deidarę. - No, no... Nie wiedziałem, że lepisz takie rzeczy, blondi. - Poruszył brwiami. - Jak się tym zajmujesz, to możesz mi czasem też takie ulepić. - Zaśmiał się pod nosem, jednak można było wyczuć, że mówił to wszystko na poważnie. Blondyn ponownie zrobił się niemal czerwony z wściekłości i z tego, że Hidan pomyślał, że on jest wykonawcą tego gówna.
- CO TY POWIEDZIAŁEŚ?! Poza tym to nie moje! - Krzyknął wściekły. - Tylko Tobiego, hm!
- Ta jasne... Bo uwierzę, że ten niedorozwój takie rzeczy trzyma... - Znowu zaczął się śmiać.
- Oszaleję... - Westchnął Deidara. - Oi, Iris, powiedz mu, że to nie moje, hm! - Zażądał, patrząc się na białowłosą. Srebrnowłosy również się na nią spojrzał. Leiden po chwili namysłu przemówiła.
- To jego. - Wskazała na Deia, a Hidan wybuchnął śmiechem.
- ŻE CO?! - Wrzasnął, a niebieskooka rozpoczęła ucieczkę przed blondynem. - Wracaj tu, hm!! - Krzyknął i zaczął ją gonić. Zaraz zniknęli z oczu srebrnowłosemu, który wzruszył ramionami, zabierając figurkę. Nie mógł sobie tego darować, jakby jej nie zabrał... Zaczął kierować się w stronę swojego domku, całując swój wisiorek i modląc się.
- Jashinie-sama... Dziękuję ci, że zesłałeś mi taki piękny dar... I że Deidara w końcu przejrzał na oczy... - Pokiwał głową z uznaniem.

Tymczasem nowa organizacja ... Jak im tam było? Nieważne, Eren, Yuu i Naruto rozpoczęli tajną misję. Siedzieli w krzakach i zastanawiali się, co by tu odwalić.
- Nie musimy teraz się bić z Akatsuki... A to znaczy, że mogą być naszymi ziomkami, dattebayo! - Ucieszył się Naruto. - I mam super plan na jakąś akcję... - Zaczął się śmiać podstępnie. - Hyhyhy, słuchajcie. Nauczę was mojej niepowtarzalnej, supertajnej techniki! - Zawołał. - Nazywa się... Sexi Jutsu! - Wymówił, a chłopakom od razu się to spodobało.
- Wooo! I na czym to polega? - Zapytał Eren.
- Zmieniacie się w laski! Bez ubrań ( ͡° ͜ʖ ͡°)! Ale niestety otaczają was takie dymki, co zasłaniają widoki... A robi się to tak... - Zaczął im wyjaśniać, a oni z uwagą go słuchali.

Po jakiejś godzinie byli gotowi do zastosowania techniki.
- Okej! - Zawołał blondyn. - Pokażcie mi wasz postęp, panowie!
- Ołkej! - Opowiedział mu zaciekle Eren. - Zaczynam! - Wydarł się się. - Transformacja!!! - Wrzasnął na całe gardło. Wokół niego pojawiła się kępa dymu. Można było w niej dostrzec zaraz figurę "kobiety" jak on to nazywał... Pozostała dwójka patrzyła się na niego szeroko otwartymi oczami. - I jak wyglądam? - Zapytał Ełen prezentując im się dokładnie. Wyglądał jak Mors tyle, że włosy mu stały i... No.
- Teraz ja! - Oświadczył Yuu i również przejął dziką pozę. - Transformacjaaa!!! - Wydarł się ponownie. Kiedy się już przemienił, wyglądał wręcz... Kosmicznie... (Look at pic ;-;...) Nosił kapelusz, miał szminkę na pół ryja i był pomarszczony jak buldog. - Coś czuję, że wyglądam nieziemsko! - Zakrzyknął.
- Ta... - Wymamrotał Naruto. - Okej! Wyglądacie nieziemsko! - Zakrzyknął i sam się przemienił, również w "nieziemsko piękną" kobietę, by nie rzucać się w oczy. - Okej, seksiaki, idziemy na podryw... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Poruszył brwiami i pognał przed siebie, a jego towarzysze zaraz za nim.

*Polecam włączyć nutę nr 3 XD*

Ich celem był sam czcigodny instruktor, Ser Keith Shadis. Właśnie paradował z konewką pod swoim domem i podrywał kwiatki.
- Mmrr... - Zamruczał do stokrotki. - Jakaś ty piękna, ślicznotko... Mrau ( ͡° ͜ʖ ͡°)... - Zamachnął rączką i poprawił swój przeciwsłoneczny kapelusz. - Kurczę, zostawiłem sukienkę u mojej kochanki... ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie bądźcie zazdrosne, kwiatuszki... To wy jesteście na pierwszym miejscu... Mrau Mrau... ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Ponownie rozpoczął gadkę na podryw i wyginął się wyzywająco z konewką.
- ಠ_ಠ ... - Mina chłopaków wyrażała wszystko.
- Te kwiatki nie odbiją nam Keitha! Atak! - Zakrzyknął Eren i wyskoczyli z krzaków, po czym zaczęli biec w jego stronę, drąc się na całe gardło. Keith jak ich zobaczył, wrzasnął przerażony. Napierał na niego potwór z bagien w kapeluszu, druga wersja Morsa i jakaś blond-primadonna. Wrzasnął przeraźliwie i wbiegł do swojego domu. Rzucił się do okna, by obserwować co te wybryki natury chcą. Ci, zaczęli skakać po jego czcigodnych kwiatkach, wyrywać je i drzeć się w niebo głosy.
- Nieee! Stać! - Wydarł się Keith przez okno, ale stracił równowagę, przez wychylenie się i wypadł. Zaczął wrzeszczeć i machać we wszystkie strony rękami, gdy spadał. Wylądował niestety na Erenie-Morsie, który go złapał.
- Spokojnie, Keith! Mam cię! - Zawołał, a instruktor ponownie zaczął wrzeszczeć na całe gardło.
- Kurwa oszaleję! A to dopiero czwarty dzień!! - Wrzasnął. - Zaraz przyjadą inne korpusu na kontrolę i co ja im powiem?! - Święta trójca rozpoczęła taktyczną ewakuację, zostawiając Keitha z jego kwiatkami.

Po jakimś czasie Keithowi przypomniało się o Jade-tytanie, ale natknął się na Reinera.
- Proszę zostawić moją córkę ಠ_ಠ. - Przemówił.
- Jaką twoją córkę?! - Wrzasnął instruktor. - Jesteście w tym samym wieku!
- To.. Długa i porywająca historia... - Zrobił dramatyczną przerwę, lecz  nie powiedział ani słowa. Wtedy ziemia zaczęła się trząść tak mocno, że mężczyźni prawie stracili równowagę. Wtedy kawałek od korpusu wyłonił się ogromny wulkan. Instruktor patrzył się na niego w milczeniu.
- NO CHYBA NIE! - Krzyknął na całe gardło. - Na niego! - Wyciągnął miecz w jego stronę i zaczął ponownie drzeć się jak nienormalny, dzielnie galopując w jego stronę. Za nim pobiegł Reiner.
- Zaczekaj, instruktorze! Udzielę ci kąpielówek!!

~ Kel i Żill <3 XD

niedziela, 13 sierpnia 2017

Rozdział 3 KAY TY ROBISZ W MOIM ŁÓŻKU?!

Po tym jak każdy pomyślnie przeszedł test i Keith w końcu się odwalił, kadeci wpadli na iście genialny plan. Postanowili zrobić imprezę z okazji rozpoczęcia szkolenia. W sumie najlepszy i tak był Eren, bo ledwo co zdał. Zaczął się drzeć, że ma zatwardzenie, gdy zwisał nad ziemią, ale uratowała go małpa Mikasa, która wytworzyła magiczną parę, dzięki której Keith się naćpał i zaliczył wszystkim test. Największe pojeby już zaczęły składować wódkę. Trzeba było tylko znaleźć miejsce do imprez, gdzie instruktor nie nakryłby ich. Stołówka była zbyt ryzykowna...

Po znalezieniu adekwatnej kryjówki, jaką była chata niedaleko korpusu, wszyscy przenieśli się tam, gotowi na przyjęcie. Wszyscy oprócz Iris, która stwierdziła, że "nie będzie iść do tego siedliska Hivu". Zamiast tego przechadzała się po lesie. Znalazła tam pewną, białą kulkę. Podeszła do niej i zaraz okazało się, że był nią śnieżniobiały, malutki wilczur. Nie widziała nigdzie w pobliżu jego matki. Wzięła go ostrożnie na ręce i przyjrzała się mu. Miał złote oczy, które wpatrywały się w nią z niepokojem i zaciekawieniem.
- Chodź, zabiorę cię do domku. - Powiedziała, ale wtedy zorientowała się, że nie ma pojęcia gdzie iść. Złączyła usta w wąską kreskę i rozejrzała się. Pozostawała jeszcze kwestia posiadania wilka w tak dużym pokoju z innymi osobami. - Jak tylko znajdę drogę do korpusu to ci zafunduję domek niedaleko, dobrze? - Zapytała. O dziwo piesek jej przytaknął.

Tymczasem impreza trwała w najlepsze. Armin wynalazł głośniki i radio, dzięki czemu mogli słuchać najdzikszych przebojów Disco Polo. Każdy tańczył i chlał wódkę. Było dziwnie i zrobiło się jeszcze dziwniej... Jade tak się napierdoliła, że uklękła na środku pomieszczenia i wydarła się:
- JA! JADE BRAUN!!... SKŁADAM TU PRZED WAMI ŚLUBY DZIEWICTWA. WY. JAKO ŚWIADKOWIE, PAMIĘTAJCIE IŻ ŻADEN SAMIEC NIE ODBIERZE MI MEJ CNOTY! - Skończyła, całując się z flaszką wódki. Reinder przyglądał się jej w milczeniu i pokiwał głową z dumą.
- Tak ją wychowałem. - Stwierdził.
- Mam plan! Gramy w grę! Kto nie odpowie na pytanie to ma wypić cały kubek wódki! - Wydarł się Eren, a jego klon przytaknął mu podekscytowany.
- Wtedy za szybko się najebiemy! - Krzyknął ktoś i zapadła cisza. Nie minęła nawet minuta, a delikwent wylądował za oknem.
- CHLAMY!

Robiło się coraz później, a Iris zrezygnowana usiadła na kamieniu w lesie z wilkiem i zastanawiała się co robić. Siedziała tak z godzinę i stwierdziła, że poczeka do rana, ponieważ w nocy nie było za dużo widać. Około czwartej nad ranem, kiedy już miała wracać usłyszała jakiś bardzo głośny wybuch przez, który niemal zatrzęsła się ziemia. Widziała w oddali jakieś rażące światło. Mimo wszystko postanowiła się tam wybrać. Kiedy zbliżyła się do miejsca całego zamieszania, usłyszała jakieś wrzaski.
- Ty idioto, hm! Gdzieś ty nas teleportował?!
- Tobi przeprasza! Ale Tobi teleportował nas, gdzie uciekli tamci! - Tłumaczył się spanikowany. Miał głos, jakby miał jakieś dziewięć lat.
- Uspokójcie się. - Powiedział ktoś poważniejszym głosem. - Nie wyczuwam tutaj ich chakry. Jesteś pewien, że tutaj są?
- Tak, Tobi jest pewien! - Wtedy zapadła cisza. Iris nie pojmowała o co im chodziło i kim byli. Postanowiła oddalić się, ale poczuła coś za sobą. Odwróciła się i niemal dostała zawału, widząc jakiegoś mężczyznę, który za nią stał. Odskoczyła od niego jak najszybciej mogła na bezpieczną odległość. Jednak zanim się obejrzała, leżała już na ziemi, a wspomniany wcześniej mężczyzna siedział sobie na niej wygodnie.
- No proszę, jaka piękna suka nas tu obserwuje. - Stwierdził. Białowłosa zmrużyła brwi.
- O co ci chodzi? Przechodziłam tylko. - Mruknęła. Zorientowała się, że nie ma przy niej wilka. Zobaczyła, że leży on przy jakimś mężczyźnie w masce, który zachowywał się... Dziwnie.
- Tobi-chan znalazł pieska! Patrz, senpai! - Zawołał. Jego maska była pomarańczowa i przypominała lizaka. Zwracał się do jakiegoś blondyna, który miał długie włosy i błękitne oczy. Blondyn nie odpowiedział mu, tylko skrzyżował ręce i prychnął pod nosem.
- Ty. - Usłyszała Iris. Ujrzała niedaleko siebie rudowłosego mężczyznę z fioletowymi oczami, w których znajdowały się pierścienie i prętami w twarzy. - Z jakiej jesteś wioski? Gdzie jesteśmy? - Zapytał. Białowłosa zamrugała kilka razy nie rozumiejąc. - Odpowiedz.
- Ee... Jestem z... Korpusu... Czyli... Wioski... Flaszki...
- Wioska Flaszki? - Upewnił się srebrnowłosy, który jeszcze się nie ruszył z Leiden. - Czemu mnie tam nigdy nie było?! - Zawył.
- Nie słyszałem o takiej wiosce. - Mruknął ktoś. Ogólnie znajdowało się tam dziewięciu mężczyzn w czarnych płaszczach z jakimiś czerwonymi chmurami.
- Ale jakiej wiosce... Tu nie ma wiosek. - Zabrała ponownie głos białowłosa, a rudowłosy spojrzał się na nią pytająco.
- Jak to nie ma wiosek? - Dopytał.
- Tobi... Na jakim Zadupiu żeś nas wysadził?! - Krzyknął na zamaskowanego chłopca blondyn.
- Tobi nie chciał! - Bronił się.
- Uspokójcie się. - Warknął ponownie fioletowooki. - Gdzie my trafiliśmy?
- Mamy rok 850... I świat jest opanowany przez tytanów, jesteśmy ogrodzeni przez trzy mury, ale nam jeden rozwalili, więc zostały dwa i jesteśmy za tym drugim... W lesie niedaleko korpusu, gdzie szkoli się kadetów by zabijali tytanów... - Dokończyła. Zgromadzeni tam byli w takim szoku, że nie wiedzieli co powiedzieć.
- Lider, czyli tutaj będzie łatwiej zapanować nad światem. - Zwrócił się do rudowłosego człowiek, który wyglądał jak rekin. Czyli rudowłosy był Liderem tej całej grupy...
- Jeżeli mogę spytać... To kim jesteście? - Zapytała.
- Jesteśmy Akatsuki. Z tego co widzę, znaleźliśmy się w innym wymiarze. Ścigaliśmy właśnie grupę, w której skład wchodziła osoba z demonem w środku, które łapiemy. - Powiedział rudowłosy.
- I chcemy przejąć władzę nad światem! - Zawołał uradowany Tobi. Wtedy Iris pomyślała, że mimo wszystko powinna im pomóc, ze względu na to, że oni jako jedyni byliby normalni w jej nowym towarzystwie.
- Przejmijcie tutaj. - Powiedziała od razu. Większość z nich spojrzała się na nią pytająco. - Pozbędziecie się tytanów?
- Pewnie, kurwa! Poświęcę ich! - Wyszczerzył się srebrnowłosy.
- O, to super... Mogę was zabrać do korpusu, nie wiem jak nasz kochany instruktor na to zareaguje, ale co tam... - Machnęła ręką.
- Dobrze. - Powiedział ponownie rudowłosy. - Hidan, złaź z niej. - Rozkazał. Mężczyzna, który dalej nie zszedł z dziewczyny spojrzał się na Lidera, wyraźnie rozczarowany jego słowami. Niechętnie podniósł się. Iris również wstała. Dziwnie się czuła otoczona przez tyle obcych osób z czego każdy wyglądał przerażająco. Może oprócz Tobiego... - Jestem Pain. - Przemówił Lider. - Jestem Bogiem. - Białowłosa patrzyła się na niego w milczeniu. Oni byli lepsi niż myślała xD.
- Iris Leiden. - Również się przedstawiła.
- Hidan. - Zrobił dzióbek srebrnowłosy.
- Sasori. - Mruknął czerwonowłosy chłopak.
- Deidara, hm! - Zawołał blondyn.
- Tobi jest Tobi! - Pomachał rękami we wszystkie strony zamaskowany chłopiec.
- Kakuzu. - Powiedział pod nosem inny mężczyzna z maską i dziwnymi oczami.
- Kisame. - Przedstawił się człowiek-rekin.
- Itachi. - Wymamrotał czarnowłosy mężczyzna. Kiedy wszyscy już się przestawili, Iris ponownie zabrała wilka i zaczęła się kierować wraz z nową gangstą w stronę korpusu.


Było już wcześnie rano i po imprezie. Jade tak się nawaliła, że nie miała pojęcia co wydarzyło się wczorajszej nocy. Poczuła się nagle dziwnie. Otworzyła oczy i niemal dostała zawału, widząc przed twarzą jakiegoś mężczyznę, który znajdował się w jej łóżku i leżeli do siebie przodem. Wrzasnęła na jego widok i zaatakowała go pałką zwisającą z sufitu.
- CO TU ROBISZ?! - Krzyknęła.
- Hej, hej, spokojnie... - Próbował coś powiedzieć i zablokował pałkę. Jade usłyszała charakterystyczny śmiech Morsa, który przypominał chrumkanie świni.
- Tak się nawaliłaś, że sobie faceta sprowadziłaś w nocy?! Hahachrumchrum! A jeszcze wczoraj na imprezie śluby dziewictwa składałaś!
- Ja nic takiego nie składałam! - Wydarła się. - Pojebało was?! Ja miałabym coś takiego składać!? Hahahah!

Tymczasem Eren również się wybudził. Jednak wtedy zorientował się, że nie jest w łóżku sam. Odwrócił się i zobaczył przed sobą blondyna z błękitnymi oczami. Obaj wrzasnęli i spadli z łóżka, czołgając się po ziemi jak najdalej od siebie.
- Kim ty jesteś?! - Krzyknął emeraldooki. - I co robisz w moim łóżku?!
- Eren! Zdradzasz mnie?! - Wydarł się Armin.
- Jestem Naruto Uzumaki! Ale co robię w twoim łóżku to już nie wiem. - Przybrał minę upośledzonej świni.
- Waaaa!!! - Zaczął wrzeszczeć Jean i wyrzucił kogoś ze swojego łóżka. - Pedał!!! - Krzyknął, wskazując palcem na czarnowłosego, bladego chłopaka, którego bluzka nie zakrywała nawet brzucha. Ten z dziwnym uśmiechem siedział na ziemi, zrzucony z łoża.
- Sai! - Krzyknął Naruto. - Gdzie jest Kakashi-sensei?! I Zboczony Pustelnik?!
- Nie wiem. Nie widzę ich tutaj. - Odpowiedział mu.
- Ale o co chodzi? - Dopytał ktoś.
- No nie wiem!!

Do nozdrzy instruktora trafił zapach intruzów i kapusty kiszonej. Wyprostował się zaraz na baczność, wstając tym sposobem z łóżka, ale zaraz wrzasnął na całe gardło, widząc jakiegoś dziada w jego łóżku.
- NO NIE WIERZĘ! TO JUŻ JEST KURWA PRZESADA! - Wydarł się na całe gardło.
- Ciszej, ciszej, łeb mi pęka. - Uspokajał intruz.
- KIM TY JESTEŚ?! I JAK TY TU WLAZŁEŚ?! MAM ZAMKI W OKNACH I DRZWIACH PRZED TYMI SZCZYLAMI!
- Jam jest Jiraiya! - Krzyknął mężczyzna i przyjął pozę bojową. - Jeden z trzech Sanninów!
- CO?!
- Co się tak drzecie? - Spod kołdry wyburzył się Goshi, a mężczyźni krzyknęli na jego widok.

- Kim ty jesteś?! - Krzyknęła Jade na szarowłosego mężczyznę, który leżał z nią w łóżku.
- Nazywam się Kakashi Hatake. Przepraszam za najście... Nie wiem jak to się stało, że tu trafiłem. Jednak uciekaliśmy przed niebezpieczną organizacją, która planowała nas zabić i dotarliśmy tutaj. - Odetchnął z ulgą.
- Siema! - Do domku wbiła Iris z małym wilkiem na rękach. - Patrzcie kogo przyprowadziłam! - Zawołała uradowana, pokazując dziewięciu mężczyzn w płaszczach w czerwone chmury. W tym momencie szczęka Kakashiego opadła na ziemię.
- Oi. To ty. - Hidan wskazał Kakashiego. W tym samym momencie z drugiego domku wyleciał Naruto z Saiem, a za nimi tłum kadetów.
- To Jinchuriki! Senpai, Senpai, patrz! Znaleźliśmy! - Krzyknął Tobi, szturchając Deidarę.
- Tobi.. - Warknął. - Zamknij się, hm.
- I ŻEBYM WAS WIĘCEJ W MOIM DOMU NIE WIDZIAŁ! - Wydarł się instruktor i wywalił z domu Jiraiyę i Goshiego. Zboczony pustelnik widząc całe Akatsuki niemal dostał wytrzeszczu. - CO TU SIĘ DZIEJE DO CHOLERY!? - Wrzasnął Keith. - OSZALEJĘ!
- Uspokójcie się. - Przemówił Pain. - W obecnej sytuacji nie musimy już walczyć.
- Czy my razem spaliśmy!? - Wrzasnęła Jade na Kakashiego. -  Czy do czegoś doszł~ - Wtedy przypadkiem użarła się w język. Rozbłysła nad nimi jakaś błyskawica i cały domek wybuchł, odrzucając od siebie wszystkich. Zaraz na jego miejscu pojawiła się piętnastometrowa wielka postać.
- Eee... I to jest właśnie tytan. - Wyjaśniła Iris, nie wiedząc dlaczego Jade jest tytanem.
- I to jest ta wasza plaga?! Ja pierdolę! - Zaczął śmiać się Hidan.
- NA NIĄ!!! - Wydarł się niespodziewanie Keith, a kadetom magicznie wyrosły sprzęty do manewrów przestrzennych. Wystrzelili w nią linki, ale wszyscy na siebie powpadali, biorąc pod uwagę ich zaawansowane umiejętności. Jade złapała Morsa i pożarła ją. Zwierzęca krzyżówka darła się zjeżdżając do żołądka, a gdy się już tam znalazła zaczęła płakać chrumkając nad swym marnym losem. Menda i Kate usiłowały ją  ratować ale splątały się linkami i nie były w stanie wykonać żadnego ruchu poza turlaniem jedna po drugiej, a Iris siedziała na człowieku-rekinie z wilczkiem w rękach i patrzyła na nie z zażenowaniem.
- Jade do cholewy mogłaś zeżreć wszystkie trzy...
- I Mikase! - Dorzucił się Armin, który w stroju syreny latał pomiędzy drzewami odprawiając taniec ''damy'' z jego burdelu w tym oto pięknym stroju.
- Hej! To moje! - Wydarł się Hiragii i zaczął zmierzać do Arlert w celu odebrania swojej własności, która była za duża na blondyna.
- NIE! ZOSTAW MNIE! BO BĘDĘ NAGI!!! Potem ci oddam albo odkupie!
- Kupić?! - Oczy Kakuzu zabłysnęły i niczym wir turbowkrętny ruszył za źródłem pieniędzy. - ODDAWAJ TO GNOJU! SPRZEDAM NA CZARNYM RYNKU ZA DZIESIĘĆ PATYKÓW!
Tym czasem Braun dalej leciała przez jakiś busz z ryczącą świnią w brzuchu. Z jej włosów wygrzebał się Kakashi. Spojrzał w dół i dla bezpieczeństwa obwiązał się jednym kosmykiem jak liną. W dole leciał Reiner z buta drąc się coś niewyraźnie przez dyszenie jakie spowodował szaleńczy bieg, którym dogonił uciekinierów.
- Co?! - Krzyknął do niego srebrnowłosy.
- WEŹ JĄ WYJMIJ Z KARKU!!! - Wrzasnął wręcz piszcząc po czym padł na ziemię. Kakashi wyjął z torby dwa kunai'e i niczym tarzan na lianach ruszył na kark tytana. Dotarcie tam nie zajęło mu zbyt wiele czasu, problem jednak sprawiła sama dziewczyna, która nagle się zatrzymała i pochyliła w krzakach. Mężczyzna przeleciał nad jej głową i zawisł między oczami. Forma tytana się spięła, a on powili wrócił w odpowiednie miejsce i wbił ostrza w skórę. Zarysował ładny kształt człowieka i wyciągnął ją. Spojrzał w dół i zobaczył ogromną srakę z której wyłonił się Mors. Srebrnowłosy rozszerzył oczy i zaczął spierdalać z powrotem do pozostałych. Dupa tytana upadła na Wandę. Jednak nie została przygnieciona, bo moc ryku świni była tak ogromna, że cielsko bestii zostało wystrzelone w powietrze i przeleciało przez mur.
W tym czasie Hatake podleciał jeszcze po zdechłego Reinera i zabrał obu Braunów do korpusu.
- C-co-o t-tam s-się sta-a-ało? - Podleciał do nich Marco zacinając się po drodze, a wszyscy byli w szoku, że jeszcze się nie wypierdolił.
- Dostała niestrawności po tamtej osobie, którą pożarła, a on padł ze zmęczenia. - Wyjaśnił nowy bohater, z którym spała Jade, jednak zaraz mina mu się lekko zmieniła, bo zobaczył na głowie Marco dziesięć żab.
- HA?!!!!!!! MOJE ŻABCIE!!!! - Wydarł się Zboczony Pustelnik i jednym skokiem przygniótł czarnowłosego. - Jak śmiałeś je ruszyć?! Ty... POZNAJ GNIEW ZBOCZONEGO PUSTELNIKA! - Wyjął z buszu jaki miał na głowie wielką pałę i zaczął nią okładać biednego Marco. Kakashi wolał się ewakuować, zwłaszcza, że w ich kierunku zmierzał wściekły Keith z miną jakby go stado kuz amaryńskich rozjechało na słoniach z Antarktydy. Instruktor wyjął jakąś inną pałę i wsadził Jirayi w odbyt, na co ten wystrzelił w powietrze, ale szybko spadł i oddał tym samym Keith'owi. I tak oto ta dwójką bawiła się do wieczora. Naruto odszedł w towarzystwie Erena i Yuu szukając swojego sensei'a, a Sai uciekał przed wściekłym Jean'em.

Po całym zajściu dziewczyny przejęły domek chłopaków i wywaliły ich spać na plac Keith'a aka treningowy. Jednak ci nie mieli zamiaru poddać się  bez walki. O północy gdy wilkołak z bagien Jasper Hanterton zamienił się w postać ogromnego psa na dwóch nogach i buszu lwa. Gdy owy zawył trzy razy rozpoczął się rytuał odbicia kwatery przez chłopaków. Jade już doszła do siebie i zobaczyła jak dziewczyny w środku są powymalowywane w barwy wojenne, a Christa daje im ostatnie wskazówki. Ymir wychyliła się  przez komin i zaczęła oceniać sytuację.
- Sierżancie Ymir! Jak sytuacja?
- Jenerale melduję, że są wszyscy poza nowymi wybrykami natury, z dwoma wyjątkami. Starego białego lwa pustelnego i blond wersji Erena. Łóżkowca Jade nigdzie nie widać.
- Dobrze, a więc wszyscy na stanowiska! - Dała rozkaz drobna blondynka i wszystkie się rozbiegły.
- Co tu się  odpierdala? - Spytała Jade zwisającą z sufitu Iris.
- Po tym jak rozpierdoliłaś nam budę przejęłyśmy tą chłopaków i teraz usiłują ją odbić.
- A gdzie jest ten...
- Kto? Ten z rana?
- Tak! Musze się kuźwa dowiedzieć co on robił w moim wyrze! To jego wina, że nie mamy dachu nad głową. - Splotła ręce obrażona i chciała usiąść na łóżku ale ktoś zajebał jej je spod dupy i wylądowała na podłodze. - Ja pierdole...  - Warknęła.

Tymczasem trwała jeszcze narada u strony wroga, gdzie dowodziła nowa święta trójca czyli Eren-Yuu-Naruto.
- Jenerale Erenie jakie są rozkazy?! - Odezwał się jakiś najebany rudy wąż pod nogami Hidana, który nagle się pojawił i oznajmił, że również chce wziąć udział w boju.
- Po pierwsze: od teraz macie się do nas zwracać... - Wskazał na siebie i swoich braci. - EreYuuNar! To nasza nazwa tajnej organizacji trzech chui jebanych!
Po drugie: DOWODZENIE ODDAJEMY MISTRZOWI PUSTELNIKOWI ZE ZBOCZYLANDII! - I pokłonili się nowemu generałowi.
- CO?! Ten stary dziad ma dowodzić?! PHAHAHAHA! - Zawył Hidan
- Uważaj lepiej menelu z kosą robioną przez starego buta z warsztatu srajtaśmy, bo nie dostaniesz więcej moich dzieł. - Oburzył się wielki Jiraiya.  - No dobra zaczynamy ostrzał! Najpierw potraktujemy je z...
- RASENGAN! - Wydarł się Naruto i wjebał się w drzewo, a EreYuu powtórzyli tą czynność za nim, jednak prawie połamali łapy.
- Czemu nasz nie działa? ;w;
- Bo musicie przejść specjalne szkolenie! Ja was wyszkolę w jeden księżyc! W końcu należymy do jednej organizacji! - Oznajmił zadowolony zwisając do góry nogami z drzewa, z którego wyłoniła się postać.
- O NIE! TO LEGENDARNY DUCH OLUTREE! WAAA! - Wrzasnął Bertholdt po czym dostał w łeb od Shinyi.
- Spłoszysz go! To mój nowy obiekt kolekcjonerski! Duszku kici-ci-ci...
- Wy idioci... Przecież Olutree żyje, a to tylko sowa. - Oburzył się Alfons Arlert. - A poza tym to mnie pierwszemu przypada zaszczyt dotknięcia jego...
- ARMIN! - Wrzasnęli wszyscy. Generał chrząknął i wydarł rozkaz:
- Proszę zgromadzić swą chakre i odpalamy ninjutsu!
- CO?!
- O chuj... To nie ta epoka. No dobra... FARBY MIOTACZY NÓG I ROZPOCZYNAMY OSTRZAŁ!
- TAK JEST!
- Chwileczkę. - Wtrącił jeszcze Armin, a wszyscy spojrzeli na niego. - To ja miałem dowodzić. -.-
- ŁŻESZ! NA PRZÓD!!!
- HUAAAAAAA!!!!!!!!

Do ''budynku'' okupowanego przez dziewczyny rozległo się walenie do drzwi.
- O kuźwa to pewnie oni!
- Albo Keith! - Zaczęły debatować jakieś  typiary.
- Do broni! - Wrzasnęła generał Christa. Drzwi otworzyły się z jebnięciem smoły w budyniu, a w progu stanął obsrany Mors.
- O NIE! ZACZADZI NAS!
- UŻYJMY JEJ JAKO BOMBY NA TAMTYCH ZBEREŹNIKÓW!
-... A kto jej dotknie? - Wtedy wszyscy spojrzeli na Kate i Mende.
- No chyba DON'T! - Zaprzeczyła blondi.
- Nie maci wyjścia. Zostałyście wybrane do tej misji. Jeśli zginiecie, nikt nie zapamięta waszych imion jako wojowników z Danzas... - Spuściła głowę dowódczyni.
- Ahh... Dziękujemy! - W ich oczach pojawiły się łzy i ruszyły na Wandę, która zaczęła chrumkać z przerażenia.

U strony wroga:
- O BOŻE! NADCIĄGA BOMBA ATOMOWA! KRYĆ SIĘ!!! - Wydarł otwór paszczowy Connie i każdy w popłochu zaczął manewr rozproszenia.

Na drzewie znajdującym się niedaleko pobojowiska siedzieli Kakashi i Sai.
- Widzę, że Naruto znalazł sobie braci...
- Tia...
- OI! TY CZARNY ALBIONOSIE! - Darło się jakieś siano z dołu.
- ...
- Ty widzę też masz już przyjaciela haha - Zaśmiał się Srebrnowłosy, a Sai zrobił facepalm'a. Po niebie przeleciał Tobi na magicznym wiatraku z cukierków. - No... Chyba to był jakiś znak... - Opadł się o pień i wsadził pień do ust, e tfu! Źdźbło trawy. - Obudź mnie jak to się skończy. - Zamknął oczy, jednak nie dane mu było zasnąć, bo jakieś debil pierdolnął w drzewo i w rezultacie nie wiedząc jak znalazła się u góry. Hatake położył dłoń na ramieniu Sai'a i zniknął, a biedny albinos został sam na sam z sianem.
- Kakashi sensei... Za jakie grzechy...? - Spytał przerażony i został zgnieciony przez siano.


~Żill i Kel 😙💖XDD 


PS: Wpadnijcie na watt tam macie zapowiedzi do rozdziałów XD

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Rozdział 2 Zaćmienie chmury

Wszyscy patrzyli się na wbitego w ścianę w Keitha. Kiedy w końcu odlepił się od drewna, padł twarzą na podłogę. Pozostało tylko czekać, kiedy się wydrze...
- Wy...  - Wycedził przez zęby. - Wiedziałem, że jesteście jacyś jebnięci... Ale to jest przesada! - Ryknął w końcu na całe gardło, podnosząc się z ziemi. - NIE MA DZISIAJ KOLACJI! WYPIEPRZAĆ MI STĄD! DO SPANIA! - Wydarł się i wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu niewzruszeni. Z lampy zeskoczył Armin w stringach i również zaczął wychodzić. Wtedy instruktor zauważył coś... - GDZIE SĄ KURWA DRZWI?! - Ryknął ponownie, a wszyscy gwałtownie przyspieszyli i zaczęli uciekać w popłochu. Zobaczył tylko stojącą na stole butelkę "Super Glue".

Następnego dnia Iris obudziły jakieś dziwne dźwięki. Mianowicie Jade waliła głową w ścianę. Obudziła tym oto sposobem resztę dziewczyn. Nawet jedna z nich zbulwersowała się.
- Ej, ty. Rudzielcu. - Skomentowała, mlaskając. Wyglądała, jakby ważyła tonę, a miała ryj jakby ją procą w dzieciństwie karmili, a przewijali łopatą. - Możesz się przymknąć? Heloł, tu ludzie spać próbują, kurna wafel. - Zrobiła idiotyczną minę.
- Nie jestem wcale ruda! - Krzyknęła oburzona Jade. - Ty gruby morsie! - Kiedy "dobrze widoczna" dziewczyna usłyszała to, zaraz się wściekła. Wstała z łóżka, mierząc wzrokiem zielonooką.
- Złaź stamtąd! - Zażądała. - Wyjebie ci! - Krzyknęła, tupiąc nogą. - Nikt nie będzie nazywał mnie, czcigodną Wandę, grubym morsem!! - Jade, udała się do drabinek i zeszła na dół, stojąc już przed morsem. Ta, wzięła zamach. Iris przyglądała się całej tej sytuacji w milczeniu, woląc tego nie komentować. Zanim Wanda zdążyła coś zrobić, wylądowała na drugim końcu pokoju, pod wpływem uderzenia. Jade widząc zaawansowane umiejętności Morsa, zaczęła się śmiać.
- Co ty robisz w wojsku, kobieto..?! - Dusiła się. - Zanim ty miecze wyjmiesz, już cię zjedzą! Nie no, dobra, przesadziłam, będą już cię trawić dzień! - Wtedy jakieś inne, dwie dziewczyny dołączyły się. Jakaś czarnowłosa dziewoja i blondynka.
- Jak śmiesz tykać Wandę?! Czy ciebie w tej wsi, kultury nie nauczyli?! - Wrzasnęła jedna z nich. - Nazywam się Mandy... A to jest Kate! - Wskazała na czarnowłosego przydupasa.
- Jakby kogoś to obchodziło. - Wtrąciła Iris, widząc z jakimi debilami przyjdzie jej żyć. Od razu spojrzała się na nią brązowooka i podeszła do jej łóżka, na którym siedziała po turecku.
- Jak śmiesz mówić tak do mnie?! Czcigodnej Mandy! - Wrzasnęła.
- Chyba Mendy. - Prychnęła, poprawiając ją.
- Pfa! Ty nie lepsza! Ile ty masz lat!? Sześćdziesiąt!?
- Co? - Białowłosa uniosła brew. - Ty to masz odzywki. Nie na temat.
- Jak to?! Już siwiejesz!
- Mam takie włosy. - Wzruszyła ramionami. Nagle do pokoju wbił jakiś typ, wyginając się przy drzwiach.
- No hej, laseczki. - Zaczął obmacywać drzwi. - Może... Dacie się zaprosić na deserek? ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Poruszył znacząco brwiami, wchodząc do domu i wypinając dupą w te i we wte. W końcu pod wpływem podmuchu wiadra, spodnie rozerwały się, prezentując jego czerwone stringi. Mężczyzna zaczął wrzeszczeć i chciał uciekać, ale wyjebał się na środku pokoju, jeszcze bardziej prezentując swoją bułkę. Zaraz zerwał się i zamiast wybiec przez otwarte drzwi, wyskoczył przez okno obok. Zaraz wysłał jakiś sygnał do nieba. Pojawiło się nad nim jakieś dziwne światło. Zaraz pojawiła się jedna z Winx i uniosła się, wracając do latającego statku. Kiedy odlecieli, wszyscy wrócili wzrokiem do siebie.
- Zaraz jest zbiórka. - Stwierdził Armin. Chwila...
- Arlert?! Co ty tu robisz?! - Wrzasnęła Sasha.
-  ( ͡° ͜ʖ ͡°)...
- WYJAZD! - Krzyknęła jedna z dziewczyn i wywaliła go przez okno.

Zaraz wszyscy poszli na miejsce zbiórki. Poczciwego instruktora jeszcze nie było. Każdy czekał aż w końcu ruszyłby z łaski swej swą szanowną, magnificencyjną dupę. Kiedy w końcu nastała ta chwila, kazał wszystkim się ustawić. Kiedy stali już w szeregu, zauważył pewne luki.
- Gdzie do cholery są ci kadeci?! - Wrzasnął, ale usłyszał za sobą jakieś dziwne dźwięki. Odwrócił się i zobaczył Morsa, który stoi z szeroko otwartą paszczą, a dwie dziewczyny próbują wycelować jej kamieniem w usta z procy. - Co wy odpierdalacie?! - Wydar
ł się. Jednak wtedy Mandy puściła napiętą gumkę, a kamień rozpoczął lot. Po tych kilku sekundach niepewności, wylądował w ustach Morsa.
- Goooool! - Krzyknęła "dobrze zbudowana" kadetka, a Keith się wściekł.
- DO SZEREGU! - Wrzasnął. Dziewczyny szybko ustawiły się. Jade obróciła się nerwowo. On tam był... Widziała jej dwu i pół metrowego, dobrze znanego członka rodziny... Miał blond włosy i złote oczy. Stał z rękami złożonymi z tyłu. Jego wzrok powędrował na zielonooką. To był jej ojciec... I brat zarazem. Szybko wróciła spojrzeniem przed siebie. Instruktor rozpoczął przemowę jak obchodzić się ze sprzętem do manewrów przestrzennych. Zaraz miał odbyć się pierwszy test na równowagę. Każdy stał już w szeregu, czekając na swoją kolej. Całe zamieszanie przerwał wrzask Kate.

- O NIE! TO ZAĆMIENIE CHMURY! - Wydarła się na całe gardło, wskazując niebo. Słońce było niepokojąco blisko ziemi, oraz zasłaniało chmurę. Każdy patrzył się na to, nie wiedząc co się dzieje... Dopóki czarnowłosa nie zaczęła mieć problemów psychicznych. Zaczęła wydzierać się oraz ryczeć. Jej dwie przyjaciółki patrzyły się na nią z przerażeniem. Nagle Kate zmieniła się w wielkiego Shreka. Była zielona i wyglądała niemal jak zły, zielony przedstawiciel gatunku Shrekowatych. Zwróciła się w stronę kadetów.
- O nie! Nikt nie może jej tak zobaczyć! - Krzyknęła Menda.
- Przecież wszyscy ją widzimy, debilu. - Skomentował ktoś.
- Wanda! Pomóż mi! Musimy ją ukryć! - Wydarła się znowu i razem z Morsem zaczęły ciągnąć gdzieś monstrum.
Przy wyjściu wpadły na bliźniaków, którzy z zapałem wpierdalali lody. Gdy zobaczyli jak nacierają na nich dwa patafiany i zielona świnia wyrzucili w powietrze patyki z lodami. Odskakując na bok darli mordy jakby ich co goniło. Eren z Yuu na baranach pędzili prosto na biednego instruktora. Niczym orangutany z Kawioru wskoczyli mu na plecy i zaczęli okładać jakimś kamieniem niczym batem. Jednak jedyne co zdziałali to to, że Keith został wbity w ziemię. Miedzy klonami rozpoczęła się rozmowa:
- O kurwa! To nie Mikasa!
- Mika też nie!
- Kto?
- Blond wersja Mikasy z moich stron...
- Ah te baby...
- To facet.
- CO?! O kurwa! Pedał!
- Temu spierdoliłem.
- I prawilnie. Jeszcze by ci chciał jakąś pałę w dupę wsadzić...
- Molestował mnie seksualnie 😭
- A to ROWER! Chodź musimy cię odkazić.
- BURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!! - Zaryczał wściekły instruktor odrywając głowę od piasku. - WY...!
- ... Eren... POPŁOCH TAKTYCZNY! - Wydał rozkaz czarnowłosy i od razu jakby mieli licznik w głowie na trzy nacisnęli magiczny guzik między nogami łysego starszego pana i zostali wystrzeleni z torpedy w powietrze.
W czasie gdy oni tak szybowali na plac wparował jakiś typ o sraczkowatym kolorze włosów i brody w kozę, miał na głowie kapelusz z bluzki z Pokemonami rozmiar 4 aka małe dzieci; i wieśniacką hawajską koszulkę w kwiatki i wulkany z wielkich kwiatów bongo. W prawej ręce trzymał wielką walizkę.
- OHAYOU NOWY WYMIARZE! - Wydarł otwór gębowy i upuścił bagaż, który się otworzył pod wpływem spotkania z podłożem. - Zdążyłem na apel rozpoczynający?
- GOSHI?! - Wydarł się Guren widząc towarzysza.
- GUREN! MORDO TY MOJA! CHODŹ NO CIĘ WYŚCISKAM! I PAN SHINYA! Jak ja się za wami stęskniłem! - Podleciał do nich i zaczął ściskać i całować. - MOI PRZYJĆLE!
- Norito czy ty zostawiłeś dziewczyny same? - Odezwał się białas. - Pod dowództwem Mito...?!
- No jasne! A co?
- TY TĘPY DEBILU! ONE TAM WSZYSTKICH NA ŚMIERĆ POŚLĄI SAME ZGINĄ! - Wydarł się Ichinose, a Hidan się zaśmiał/ chwila... Go tu nie ma. A no dobra to Zacharius wydarł ryk bojowy i ruszył na Erwina prezentując swego ogórka w korniszonach które konserwuje dla owego blondyna.
Ale wracając:
- A chuj z nimi! Będzie więcej pornoli i pięknych magazynów z panienkami dla nas. - W czarnowłosym zaczęło się gotować.
- Ale wtedy Ferid i Crowley wszystkie przejmą.
- A to złamasy pieprzone! NIE DOPADNĄ SIĘ DO NICH TYMI OBSRANYMI ŁAPSKAMI! WAAABABABABAAAAA - Zaczął jak porąbany latać po całym placu. Z jego torby wypełzła jakaś fioletowowłosa dziewczyna, z pewnym czasopismem w rączce. Rozejrzała się i podeszła do Hiragiego.
- Shionoa...? Ty tutaj? I co ty masz w ręku?
- A nie wiem, zostawiłam kilka książek Goshiego w tej torbie i resztę wywaliłam, bo mnie rozgniatały. - Na słowo ''książki - Goskiego'' kozobrody zatrzymał się i ruszył na dziewczynkę.
- NIEEEE SHINOA! ODDAWAJ TO! JESTEŚ JESZCZE ZA MŁODA NA TAKIE RZECZY! - Skoczył na nią i zaczął wyrywać egzemplarz. Rozgniótł ją jak wałek ciasto na ciasto i zaczął całować i tulić swoją własność. - Moje małe gołe dupcie. - Ichinose podszedł do niego i zdzielił mu w łeb.
- Ogarnij się. Tu są dzieci. - Connie wybiegł z szeregu i zwymiotował na Kaitha, który miał wybuchnąć po raz enty, ale jakiś trzynóg zaczął jechać lupą po ziemi. Spojrzał na niego i zapytał:
- Kay... Ty... Robić...?
- Szukam Kiry. - Szedł dalej nie zwracając na zgromadzonych uwagi. Zatrzymał się przy rzygowinach, wsadził w nie palec, a następnie do budzi. Uniósł ten sam palec ku niebu i krzyknął: - Aha! Tutaj był Kira! - Jakiś brunetorudy chłopak ze zbiórki uniósł wysoko głowę do zaćmienia chmury i w myślach powiedział sobie:
- ''Hyhyhyyyy... Mam cię... L...'' - Na jego twarzy pojawił się pedofilski uśmieszek, a owy L spojrzał na niego.
- Raito? Co cie tu przeleciało?
- M-mnie?! Kim ty jesteś i skąd mnie znasz?
- Twój ojciec zdradził twoja matkę ze mną i w tej sposób połączyliśmy siły, szukamy Kiry ale to jest ściśle tajne nikomu nie mogę powiedzieć o tym celu, nawet tobie... Także wybacz. A więc co tu robisz?
- Eeee... Szukam Kiry.
- Osz ty! Połączmy siły!
- No... Dobra... #PRZYJAŹŃZDUPY!  ~ ''Spierdalaj nie przelecisz mnie jak mojego ojca! Zginiesz! Mój zeszyt cię przygniecie swoją potęgą! Hahahaha! ''
W tym czasie Eren z Yuu zdążyli już spaść na ziemię i schowali się za krwiożerczą małpą z metropolii Zajebanych Mikas
- Mówiłem, że czasem się przydaje... - Szepnął emeraldooki.
- DOSYĆ!!! - Ryknął Keith. - Jesteście najbardziej pojebaną drużyną jaką dostałem! - Wydarł się. - Ty! - Wskazał na Goshiego. - Zbiórka była wczoraj, matole!
- Serio? O kurwa... - Skomentował sraczkowatowłosy. - No to fail. Ale nie obrazisz się, nie, Staruchu? - Zapytał na co tamten jeszcze bardziej się wnerwił.
- JESTEM TWOIM INSTRUKTOREM! JAK ŚMIESZ TAK DO MNIE MÓWIĆ?!
- Dobra, zluzuj majty, mogę ci dać jedną z moich cennych książek, jak będziesz grzeczny ( ͡° ͜ʖ ͡°)...
- CO?! - Ryknął. - Ustawiać mi się z powrotem do szeregu! Nie chcę widzieć już dzisiaj żadnych takich atrakcji, rozumiecie?!
- Zaćmiewam chmurę. - Przemówiło słońce.
- Ja pierdolę... Nieważne! Kurwa ustawić mi się i do próby przystąpić! A ty! - Wskazał na Goshiego. - Ściągaj tą koszulkę Hawajską! Nie jesteś kurwa na urlopie!
- Dobra, dobra... - Skomentował, dopijając drinka z kokosa, którego wywalił. - Mam zdjąć wszystko? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- NIE! - Ryknął i rzucił mu strój kadetów. - Zakładaj to!
- Dobra. - Wzruszył ramionami i zaczął rozpinać spodnie.
- NIE TU, DEBILU! - Krzyknął na całe gardło, a chłopak z naburmuszoną miną udał się do krzaków. - ROZPOCZĄĆ! - Wrzasnął, a kadeci przystąpili do próby. Nie wiedząc czemu kobieta-shrek aka Kate była pierwsza. Zapięła się w uprząż i zawisła nad ziemią. Już na dzień dobry wylądowała ryjem na na ziemi. Zaczęła gryźć ziemię i ryczeć dziko, ale przy niezliczonych próbach w końcu się podniosła, unosząc ręce ku niebu i wydając ryk triumfalny na całą wieś.
- Teraz ja! - Oświadczył Mors. Podeszła dumnie do uprzęży i zapięła się w nią z trudem. Nagle niespodziewanie i nie wiedząc czemu na niebo wskoczył księżyc, który wywalił słońce w pizdu daleko i w środku dnia zrobiła się pełnia. - O NIE! - Wrzasnął Mors, wskazując palcem na księżyc. - TO PEŁNIA! - Wydarła się i zaczęła transformować się. Już po chwili zmieniła się w wielkiego, tłustego, najprawdziwszego morsa. Zaczęła machać ogonem i wydawać dziwne dźwięki.
- O NIE! KATE, SZYBKO! NIKT NIE MOŻE JEJ ZOBACZYĆ! - Wrzasnęła Menda i ruszyła do Morsa biegiem, a Shrek zaraz za nią.
- Przecież wszyscy ją widzimy! - Wrzasnęła ta sama osoba co wtedy. "Dziewczyny" odpięły morsa i zaczęły pędzić do pobliskiego stawu. Keith, miał teraz tak głębokie załamanie psychiczne, że po prostu podszedł do słupa i jebnął w niego głową.

W trosce o waszą psychikę, zakończymy w tym momencie. XD ~ Kel i Żill ;-;
Ruszyły zapowiedzi rozdziałów na watt

środa, 2 sierpnia 2017

Rozdział 1 Dawno temu w trawie


UWAGA! Z DNIEM 23.07.2017r. O GODZINIE 23:51 STWIERDZAMY IŻ POWAŻNE WĄTKI SĄ TU ZBĘDĘ I OD RAZU PRZECHODZIMY DO PRAWILNYCH RYJĄCYCH MÓZGI.  ~KEL&GILL XD


    Dawno, dawno temu. Za rzekami i górami zwanymi Reinerami była miasto ukryta ... PODŁOGA TO LAWA! Gdzie za trzema murami i wychodkami do nich uczepionych żyli Muzułmani z pradawnego roku Morsów. Byli oni podzieleni na uprzywilejowanych i dzikich warchlaków. Ci dzicy żyli za murami i zwani byli Tytanami, a ci drudzy ludźmi i tak powstała cywilizacja.

Gill: WTF XD patrz, tak to się robi faken
Kel: Kurde bele nie pouczej mnie ja fjem jak to się piszę pff xd
Gill Ta

(K)Życie za jednym z biedniejszych dystryktów nie było wcale takie złe w końcu prawie wszyscy w nim żyli tak samo, mieli co jeść i gdzie mieszkać. Nikt nie narzekał na brak jakichkolwiek środków do życia. Jednakże... Kilkanaście lat później, a dokładniej w roku 845 (G) pojawił się Kolosalny tytan, który otworzył mniejszym kreaturom drogę do dystryktu Shiganshina. Następnie tytan Opancerzony zniszczył bramę do muru Maria. Tak oto ludzkość utraciła cały teren między tym właśnie murem, a murem Rose. Po tych wydarzeniach coraz więcej młodych osób zaczęło zaciągać się do wojska. Istniały trzy korpusy, do których można by było dołączyć po ukończeniu szkolenia: Korpus Zwiadowczy, Żandarmeria i Oddział Stacjonarny. 
(K) Przez dwa następne lata po tej katastrofie uchodźcy z tych terenów zamieszkali w dystrykcie Trost jednak żywność zaczęła się kończyć razem z terenami uprawnymi, a ludzi trzeba było wyżywić, więc w rok po katastrofie wojsko zaczęło organizować wyprawy na teren Marii w celu poszukiwania żywności. Zebrano ludzi z opanowanych przez tytanów terenów i wyruszono. Jednak prawdziwym celem było zmniejszenie populacji ludzi, co się udało. Prawie nikt... Nie wrócił żywy... Oprócz starej wiedźmy zwanej Mendą, która zmieniła się nikczemnie w swoją młodszą wersję. (Wtedy do akcji wkroczył dzielny Majk - Różowa Kiteczka w Panertona Pinka i poskromił ważniaków, którzy wysłali bezbronne Erwiny na pożarcie przez kreatury Morsów).

***

Tego ranka zaczynało się szkolenie 104. oddziału treningowego. Każdy w mundurze jaki otrzymał czekał z niecierpliwością na rozpoczęcie. Jedni stali w grupkach od dwu w górę osobników, a inni sami. Takim przypadkiem była dziewczyna, której brązowe włosy wpadały lekko w rudy. Rozglądała się niepewnie po ludziach, gdy napotkała wzrok białowłosej typiary o niebieskich oczach od razu wbiła oczy w ziemię. Westchnęła cicho, po czym się wyprostowała, bo ktoś z zebranych objął dowodzenie i krzyknął by weszli na plac i tam czekali. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn, a towarzyszył mu czarnowłosy, prawie dwu metrowy patyk i malutka blondynka z miną wiecznie nafochaną i zimną. Zebrani wymienili spojrzenia i ruszyli za nowym przywódcą stada zwłaszcza czekoladowłosy chłopak o emeraldowych oczach, którego dziewczyna kojarzyła z Shiganshiny. 
Wszyscy stali ustawieni w szeregu, a ich instruktor stał kawałek przed nimi i bacznie się im przyglądał. Złożył ręce za sobą i skierował się w ich stronę. 
- Witam was, szczyle! - Wydarł się na dzień dobry. - Jestem mężczyzną o nazwie Keith Shadis! Będę waszym instruktorem! - Mężczyzna był łysy, miał ciemniejszą cerę, oraz dobrze widoczne bruzdy pod piwnymi oczami. Posiadał też krótką brodę. Wszedł w szeregi nowych kadetów, aby najpewniej ich zastraszyć. Stanął przed blondynem o błękitnych oczach. - Jak się nazywasz, pedale?! - Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął wrzeszczeć:
- NIE TYM TONEM, KURWA! - Wydarł się na początku na całe gardło. Wszyscy spojrzeli się na niego w szoku. Jednak blondyn uspokoił się po chwili i przybrał typową minę. - Nazywam się Alfons Arlert! Dziedzic wielkiego Ruchacza! Moim zadaniem jest stworzenie najcudowniejszego burdelu na świecie! - Dalej darł się, jeszcze głośniej niż instruktor. Zapadła głucha cisza. Wszyscy wpatrywali się w Arlerta w milczeniu. - To znaczy... Wybaczcie, czasem moja druga połówka bierze górę... - Otrząsnął się. - Nazywam się Armin Arlert i jestem z Shiganshiny... - Wymamrotał. Instruktor patrzył się na niego w milczeniu i zaraz ruszył dalej, nie komentując tego, co właśnie się tu zdarzyło.
- Dobrze, Armin! - Dopingował go brunet z zielonymi oczami. Armin odwrócił się do niego niepewnie, podnosząc kciuk do góry.
- Wow, oni są tacy fajni! - Podniecił się inny, czarnowłosy chłopiec. - Muszę się z nimi zaprzyjaźnić, co o tym myślisz, Guren? - Zielonooki spojrzał się w stronę wyższego, fioletowookiego chłopaka (odmładzamy Gurena i Shiny'ię do wieku Reinera, a Yuu o rok, żeby był wiekiem z Erenem XD), którego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Tch. - Mruknął pod nosem. 
- A idź! Nie znasz się! Tylko Shinya mnie rozumie!
- Co? - Spojrzał się na niego białowłosy kolega "tch"arza.
- A ty?! Kim ty kurwa jesteś?! - Ryknął po raz kolejny instruktor, stojąc przed łysym kadetem z piwnymi oczami.
- Nazywam się Connie Springer, dziadu! - Krzyknął również, bacznie salutując, nie w tą stronę. Wtedy wściekły Keith złapał chłopaka za głowę i podniósł go. Springerowi niemal oczy wypadły, ale na szczęście puścił go po chwili. Całe to zamieszanie przerwało chrupanie... Instruktor zauważył brunetkę, która pałaszowała czipsy, rozglądając się bacznie.
- Ty... - Wskazał na nią. - Co ty odpieprzasz? - W mig znalazł się przed nią. Dziewczyna przełknęła resztki pokarmu i zasalutowała.
- Jem czipsy. - Wyznała.
- Musisz je jeść teraz?!
- Tak, to moje życie.
- Podziel się.
- Spierdalaj.
- Daj chociaż jednego... Nic nie jadłem.
- Nie.
- WIĘC WON BIEGAĆ PUKI NIE PADNIESZ! - Wrzasnął, a osobnik zwany Sashą pognał czym prędzej przed siebie, razem z czipsami. Instruktor patrzył się na oddalającą dziewczynę z poker face'em. - Czy wy jesteście jacyś nienormalni?! Wyczuwam, że te trzy lata to będą najdłuższe trzy lata mojego życia... - Jęknął i ruszył dalej straszyć dzieci. Zatrzymał się ponownie przed czarnowłosym chłopakiem. - A ty?!
- J-j-je-jes-sttt-eeem M-M-M-Marko B-B-Bodt i c-chcę z-z-zostać z-z-za-zawodo-zawodowym h-h-hod-hodowcą j-jedwabników. - Mówił z uśmiechem, zacinając się na każdej nowej literce. Instruktor ponownie pozostawił to bez komentarza. - A ty?! Kim ty jesteś?! - Ryknął na białowłosego chłopaka.
- Jestem Shinya Hiragi i pochodzę z pradawnego rodu Hiragich, moje hobby to towarzyszenie Gurenowi i chronienie go! - Pstryknął palcami w stronę fioletowookiego, który posłał mu spojrzenie godne szafy dwuosobowej. - Moim marzeniem jest zostanie dyplomowanym doktorem Shinyą, który leczy niedojebanie mózgowe, mogę pana dodać do listy pacjentów jeżeli pan chce. Dostanie pan order uśmiechu, jak będzie pan grzeczny. - Dokończył z uśmiechem.
- Ja pierdolę... - Tyle tylko powiedział instruktor, idąc od nowych rekrutów jak najdalej. - Z kim ja kurwa żyję. - Tyle go widziano. Pozostawione małolaty dalej stały na baczność, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Jedna z dziewczyn, białowłosa z błękitnymi oczami udała się znużona w stronę domków, które zostały im przydzielone. Reszta patrzyła się na nią w milczeniu, ale zaraz wzięli z niej przykład. Po paru minutach została tylko jedna osoba. Miała brązowe włosy, które niemal robiły się rude na końcach i zielone oczy. Stała przerażona. Do dzisiaj została jej trauma po traumatycznych przeżyciach, które przeżyła gdy była młoda... Był tu jej brat... Który również był jej ojcem. Nie miała odwagi na niego spojrzeć... Jednak do jej nozdrzy trafiał jego charakterystyczny zapach... Mogła go wyczuć z około dwóch kilometrów... Kiedy poczuła, że jest już bezpieczna, postanowiła również iść do swojego nowego domu.

Dotarła tam tuż po chwili... Dziewczyny mieszkały w osobnym domku, a chłopacy w osobnym. Brunetka powoli weszła do środka. Łóżka były piętrowe. Samo pomieszczenie było drewniane. Widziała tylko jedno łóżko, które najprawdopodobniej nie miało właściciela. Było położone w prawej części domku. Podeszła do niego i wspięła się na górną część. Usadowiła się na nim wygodnie, obserwując otoczenie, w którym spędzi najbliższe trzy lata. Powoli zaczynało się ściemniać i zbliżała się pora kolacji. Brunetka podniosła się i zapomniała, że ma nad głową sufit, przez co uderzyła w niego, a w pokoju rozległ się spowodowany tym oto sposobem huk. Zielonooka upadła znokautowana z powrotem na łoże. Przyłożyła sobie dłoń do czerwonego miejsca. Chciała zejść na dół po drabince, ale poślizgnęła się i zaplątując przy tym w kołdrę wylądowała twarzą na podłodze z kolejnym hukiem.
- A ty co, chodzący kataklizm? - Usłyszała. Zerwała się zaraz z podłogi z dzikim rykiem. Ujrzała na łóżku, które było pod niej tę samą białowłosą dziewczynę, która pierwsza poszła sobie do pokoju.
- Niestety. W domu, zanim zgwałciła mnie babcia, nosiłam kaganiec.
- Aa...
- Nie no, żartuję. Po prostu nie wykalkulowałam dobrze. - Stwierdziła, podnosząc się. - Jestem osobą o nazwie Jade Braun. - Wyprostowała się dumnie. - A ty jesteś białasem?
- Nie. - Odburknęła. - Znaczy tak, ale nieważne. Iris Leiden się zwę. - Odpowiedziała i wstała z łoża, podchodząc do zielonookiej.
- O kurde osobniku Iris Leiden białasie ale nie, miło mi cię zapoznać ze sobą mną.
- Eee... Ta.. Może już chodźmy na tą kolacje.
- Dokładnie, ruszajmy.
Dziewczyny opuściły domek i ruszyły w obranym kierunku.
Dojście zajęło im dosłownie moment, bo zielonooka narzuciła szybkie tempo, jednak przed drzwiami się zatrzymała i gwałtownie odwróciła do towarzyszki.
- To ty!
- Ale co ja?
- Ty mnie próbowałaś rano zabić wzrokiem!
- Ale ty masz zapłon...
- Dopiero sobie o tym przypomniałam pfff. - Uniosła wysoko głowę i kopniakiem otworzyła drzwi, które prawie wypadły z zawiasów, a właściwie trzymały się ledwo na jednym. Wszyscy spojrzeli na nie i zapadła cisza.
- Ty debilu. - Warknęła białowłosa. - Teraz jesteśmy głównym celem patrzności.
- Czego? - Jednak brązowowłosa nie otrzymała odpowiedzi, tylko została pociągnięta w kierunku wolnego stolika.
- Wypadałoby je jakoś naprawić zanim ten rozwydrzony instruktor tu wparuje na kontrolę.
- Proponuję super glue. - Wystraszyły się, i krzyknęły. Dosiadł się do nich emeraldooki brunet, a za nim leciała czarnowłosa dzika małpa która darła się w kółko ''Eren''. - Wybaczcie, że was wystraszyłem jestem Eren. A ty... Kurde kojarzę cie ale nie pamiętam kuźwa! - Wskazał palcem na brunetkę.
- Jade jestem.
- A NO! To ty kiedyś nie chciałaś się z nami bawić jak cie zaprosiłem na lody z wodorostów z tej zasyfiałej kanalicy po której pływają kontenery z wydobywalni gliny wapniowej, a dokładniej gówna z wydzieliny smoka. - Dziewczyny patrzyły na niego w milczeniu z szeroko otwartymi oczami,
- Eren... - Znowu powtórzyła czarnowłosa.
- ZAMKNIJ SIĘ MIKASA! - Wtedy znowu było słychać huk ale teraz drzwi już całkowicie odpadły, a w progu stał jakiś czarnowłosy pomyleniec, opierał się jedną ręką o futrynę, a głowę miał lekko spuszczoną tak, że grzywka zasłaniała mu oczy, jednak na jego twarzy widniał dziwny wyraz. Podniósł głowę i otworzył oczy. Zielonym spojrzeniem latał od ławki do ławki, a gdy namierzył cel rzucił się w jego kierunku. Przez próg weszli jeszcze dwaj osobnicy, białowłosy i czarnowłosy z fioletowymi oczami, ci sami, którzy rano stali koło tego narwańca który rozwalił drzwi.
- Gdzie ten kretyn? - Warknął czarnowłosy. - Dobra nieważne, jakby ktoś pytał to go nie zna... -  Nie dokończył, bo usłyszał jakieś jęki, spojrzał w kierunku z którego dochodziły i spostrzegł swoją zgubę jak wisi i dusi czekoladowłosego. - O kurwa... Znalazł swojego klona. Shinya odwrót taktyczny. - Jednak gdy spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą stał jego kompan cofnął się o krok i usiadł na wolnym miejscu. Owy Shinya leżał na podłodze i udając rybę wydawał z siebie dziwne odgłosy godowe.
- Yuu-channn! - Skrzeczał. - Yu...u! - W pewnym momencie ktoś go nadepnął i zarył nosem w podłogę.
- Prze-rzeprasz-szaaam! Na-naz-zywam się M-marco Bo-dt-t i chce r-ratować żaby!
- Co za idioci.. - Szepnął czarnowłosy, wziął do ręki bułkę i zaczął nasłuchiwać debaty Erena, który z Yuu uczepionym do szyi stał na stole i wygłaszał swe poglądy.
- LUDZKOŚĆ JESZCZE NIE UMARŁA! MOŻEMY ZWYCIĘŻYĆ Z TYTANAMI! KIEDY DOŁĄCZĘ DO ZWIADOWCÓW TEGO NAJCUDOWNIEJSZEGO Z KORPUSÓW, CAŁY ŚWIAT SIĘ PRZEKONA JAK WIELKA JEST POTĘGA YEAGER'ÓW! ZOSTANĘ ICH NOWĄ NADZIEJĄ! I RAZEM Z MYM NOWYM KLONIKIEM WYBIJEMY TYTANÓW CO DO NOGI! - Tę jakże ekscytującą wypowiedź przerwał śmiech jakiegoś typa siedzącego w rzędzie obok. Miał jasne włosy i piwne oczy. Jade wychyliła się zza Iris i zaczęła się mu przyglądać. Był całkiem, całkiem...
- Ty mówisz serio czy udajesz głupa? - Przerwał i z zaciekłą miną spojrzał na szefa rady ministrów.
- NIE TYM TONEM KURWA! MÓWISZ DO SZEFA RADY PIS!
- O kurwa Connie, spierdalamy! - Wrzasnął do lusterka jakiś łysol i chcąc zrobić podkop zajebał swoją łysą pałą o blat stołu i rozbił lustro. - NIEEEEEE CONNIE!!! TY NAJPIĘKNIEJSZY MĘŻU LUDZKOŚCI! SIEDEM LAT NIESZCZĘŚCIA WAAAA! Z KIM JA BĘDĘ PROWADZIŁ ZACIEKŁE ROZMOWY O SEJMIE! - Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, bo wszyscy się skupili na stoliku idiotów, którzy robili największy hałas.
- O co ci chodzi? - Warknął Yeager, a razem z nim Yuu.
- O kurde jesteś podwójny hah, to może coś zdziałasz, ale wątpię, bo gdzie ci ''elitarni''  zwiadowcy do żandarmerii, no powiedz mi gdzie? - Brunet zacisnął pięści, a jasnowłosy znów się zaśmiał. - Żandarmi przynajmniej nie idą na pewną śmierć, by wrócić z niczym.
- Ty...
- Nie mam zamiaru zgrywać bohatera gdy tak naprawdę trzęsę się ze strachu!
- Mówisz o mnie?!
- Haaa?!!! - Dołączył się znów Yuu. - Ty tępa pało! Obrażając go, obrażasz i mnie!
- Widać, że jesteście tak samo tępymi dzieciaczkami. - Wstał, a klony zeskoczyły ze stołu i rzuciły się na piwnookiego.
- J-Jea-an! - Usiłował się podnieść Marco ale wtedy dostał w tył głowy z krzesła od Shiny'i, który magicznie się teleportował za niego.
- Ja ci kuźwa dam tak mnie zgniatać! Jestem dyplomowanym ryboudawaczem i doktorem który leczy wszystkie choroby po upadku powstania alpejskiej malagi! - Znokautowany leżał jak długi i wydawał z siebie tylko ciche ''eeee...'' - Ja ci dam! Ta zniewaga pudru wymaga! - Rzucił się  na Sashę, która akurat wpierdalała gofry z pudrem. Wyrwał jej słoik z magiczną substancją wysypał na stół i talerzem z zupą zrobił ''równe kreski''. Podniósł Marco i położył głową na stole. - Wciągamy! - Nagle Jean wziął zamach. Zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, jego pięść wylądowała na nosie Yeagera. Zaraz trysnęła stamtąd krew, a emeraldooki padł na ziemię z wytrzeszczem. Nagle zza stołu wyłoniła się głowa dzikiej małpy, która widząc, że ktoś śmiał tyknąć jej boskiego, uwielbionego Ełena, zaryczała dziko i rzuciła się na Jeana. Razem runęli z hukiem na ziemię. Mikasa, wydając ryki jak niedźwiedź, złapała zębami za siano, to znaczy włosy Jeana, i zaczęła je mocno szarpać, warcząc jakby miała wściekliznę. Przerażony koniopodobny człowiek zaczął wrzeszczeć z przerażenia, próbując zrzucić z siebie wściekłą małpę. Eren widząc to wszystko podniósł się i spojrzał się na Yuu. Przybił z nim piątkę.
- Jednak ta małpa się przydaje. - Zauważył, tamując krwotok z nosa. Jade patrzyła się na to wszystko w głębokim szoku. Wiedziała, że te trzy lata wpłyną na jej psychikę. Zerknęła na swoją nową towarzyszkę, która właśnie piła spokojnie herbatę. Przyglądała się tej całej akcji w głębokim skupieniu, najpewniej zastanawiając się z kim ona spędzi te trzy lata. Dalej pozostawała niewzruszona, dopóki ktoś nie podszedł z tyłu i nie dotknął jej włosów, twierdząc, że "Wygląda jak świr". Wtedy wstała, zmierzyła go wzrokiem i przywaliła mu tak mocno, że niemal rozbił ścianę i wyleciał na dwór. Usiadła z powrotem na miejsce i dalej piła napój. Nikt jakby tego nie zauważył, ponieważ wzrok każdego osobnika na stołówce był utkwiony na Arminie, który rozebrał się i w samych stringach, wskoczył na zwisającą lampę. Zaczął się bujać, niemal uderzając w sufit i drąc się, śpiewając "Wrecking Ball".
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?! - Na stołówkę wpadł wściekły instruktor. Widząc, jak Marco wciąga jakiś proch ze stołu, Erenowi leci krew z nosa, w ścianie leży jakiś typ, a na lampie zwisa śpiewający Alfons Arlert, postanowił zareagować. - Co wy?! Nienormalni?! Spokój mi tu- - Wtedy wpadła na niego lampa, a mężczyzna rozbił się o ścianę, zostawiając w niej wyraźny ślad.

~Żill i Kel <3 XD