piątek, 18 listopada 2016

Rozdział XL Nowa droga

(Uwaga nastąpiła zmiana planów i otóż zjadłyśmy jeden rozdział i macie od razu ten wspólny xd)   

**Jakiś czas później**

Śnieg lekko prószył za oknami kwatery. Jade nie chcąc spędzić całego dnia w pokoju postanowiła, że zajmie się trochę swoją klaczą. Przykryła śpiącego królika i wyszła z pokoju. Idąc korytarzem zarzuciła na siebie kurtkę i rozglądała czy nie ma w pobliżu nikogo znajomego. Na nieszczęście, a może szczęście było pusto. Wyszła na dwór. Było cholernie zimno. Założyła kaptur i szybkim krokiem przemierzając mini zaspy ruszyła do stajni. Z oddali mogła słyszeć rżenie koni. Konie...

Magiczne istoty, które kochała nad życie. Dzieci wiatru. Władzy niebios, dzięki którym chociaż przez ułamki sekund możemy latać bez użycia sprzętu. Jade ma jednak specjalne przywiązanie do tych boskich stworzeń. Gdy była jeszcze mała została uratowana przez dziką klacz. Dziewczyna podeszła do boksu swojej bułanej klaczy i oparła się na drzwiczkach. Bułanka podniosła łeb, zrobiła kilka kroków do drzwiczek i trąciła brunetkę nosem domagając się pieszczot. Jade pocałowała ją w czubek noska i dała marchewkę.
- No ładnie. - Usłyszała z tyłu głos Mikasy. - Całujesz się z koniem, a własnego chłopaka olewasz dla typka, którego nie znasz i udajesz  jak bardzo go nienawidzisz. 
- Weź spadaj. Poza tym... Jean... koń... co za różnica? xD Nie no dobra. Ale nie olewam go...
- Widać. 
- No może trochę przez czas...
- Który dajesz komuś innemu. 
- Dobra skończ! Wyjdź mi stąd! Jeśli tak ma wyglądać ta rozmowa to podziękuje. - Wzięła pudło ze zgrzebłami i zaczęła czyścić konia. Mikasa tylko prychnęła i wyszła ze stajni. - Czemu oni tak wszystko odbierają... Już nie jestem taka... - Bułanka spojrzała na nią i zarżała cicho. 

    Po czyszczeniu brunetka otworzyła drzwiczki boksu na oścież i wyszła na dwór. Koń starał się jej dotrzymać kroku. Szła bez kantara i nawet nie myślała o ucieczce. Dosiadła ją i na oklep zaczęła jeździć. Bez najmniejszego oporu koń wykonywał każde polecenie swojej pani. Po około piętnastu minutach zsunęła się z grzbietu i uczyła konia ukłonu. Bułanka była mądra i dość szybko załapała o co chodzi. Brunetka ją pochwaliła i pozwoliła pobiegać luzem, a sama patrzyła jak jej koń pięknie się porusza i wyróżnia na śniegu. Odwróciła się i zobaczyła zbliżającego się go niej Jean'a. 
- Już nawet z koniem wolisz spędzać czas niż ze mną? - Spytał. 
- Co? Nie dlaczego...
- Myślisz, że tego nie widzę? Jak się ode mnie odsuwasz? 
- Wcale nie!
- Nie okłamuj się. - Podeszła do niego i przytuliła. 
- Nie okłamuję. Po prostu jakoś czas mi nie pozwalał...
- Co ty chrzanisz? - Odwróciła lekko głowę i wbiła wzrok w ziemię. - Przecież już każdy zdążył zauważyć, że ta wasza ''nienawiść'' jest udawana. Wiesz jak się czuje gdy słyszę, że moja Jade już sobie znalazła innego?
- Nie słuchaj ich! Kocham tylko ciebie. 
- Ale może niedługo twój problem sam się rozwiąże. - Mówił jakby jej nie słuchał. - Jeśli coś się zdarzy na jutrzejszej wyprawie...

- Czekaj! Na jakiej wyprawie?!
- Tej, o której ostatnio wspominał Erwin. Ale nie dziwię się, że nie pamiętasz. Cały czas chodzisz nieobecna, a jak już się ockniesz to nagle pojawiasz się tam gdzie on. 
- Proszę cię! Skończ! Nie chce już więcej o tym słyszeć! Czemu nikt mi nie wierzy?!
- A dziwisz się?
- No nie ale nie jestem już taka! Nie wiem co mi się wtedy stało, ale to był tylko jeden raz... 
- Dobrze, ale obiecaj... Jutro, choćby nie wiem co... Nie zatrzymuj się i nie staraj pomagać tylko ratuj się. 
- Przecież wiesz, że na wyprawie tak nie można...
- Nie obchodzi mnie to. 
- Nie Jean... Nie mogę tego zrobić. Jeśli ktoś będzie w potrzebie mam obowiązek jako żołnierz i przyjaciółka mu pomóc. Bez względu na wszystko. 
- Jesteś straszna. 
- Czemu? 
- Nigdy się mnie nie słuchasz. - Powoli przybliżył swoją głowę do jej i delikatnie pocałował. Hasający koń na chwilę przystał, usiadł na zadzie i zaczął się im przyglądać. 


**Następnego dnia**

   Wszyscy czekali z niecierpliwością i strachem na otwarcie bramy. Nie wiedzieli co tym razem może ich czekać po drugiej stronie. W dodatku jedyne co można było zapewne zobaczyć to śnieżną pustynie. A co jeśli do sprzętu dostanie się śnieg? Jak zdołają zabić czy choćby uciec tytanom? Kolejne pytanie jakie rodziło się w głowie Iris to to, czy znów nie będą mieli bliskiego spotkania z Lisą i z tą zdradziecką sektą kocurów. 
- Nie martw się. Nasz oddział jest dobrze ustawiony. Na przodzie my, z tyłu Guren, Reiner bliżej prawego skrzydła, Mikasa lewe. Nie ma szans by komuś coś się stało. No i jest jeszcze Raito.  - Zapewniał białowłosą Levi. 
- Ja mam jednak złe przeczucie... - Odpowiedziała i ukradkiem zerknęła na Raito i Reinera. - *Cholera... Żeby nic nie odwalili... Jeśli Raito się wyda, a Reiner utwierdzi mnie w przekonaniu, że moje podejrzenia były właściwe, Levi bez namysłu ich zabije... A co za tym idzie: osłabieniem elitarnego oddziału.*
- Skup się już! - Upomniał ją. Spojrzała przed siebie i zobaczyła unoszącą się bramę.
- NAPRZÓD! - Krzyknął Erwin i cały oddział ruszył za nim. Ku zdumieniu wszystkich Hanji nie łamała formacji. Z zawziętą miną jechała dumnie prowadząc swój oddział.
Przez długi czas jechali spokojnie. Ale Erwin nie przestawał wypatrywać zagrożenia. Wyglądał jakby był przygotowany na zło w każdej postaci.
- Cholera... Nic nie widać. Wszędzie jest tylko śnieg.
- To chyba dobrze, nie? - Odezwał się jadący niedaleko niego Mike.
- Nie zupełnie. Kiedy tak brniemy wgłąb ze świadomością zagrożenia, którego niema może to się odbić gdy naprawdę się pojawi. Poza tym to nie jest normalne, żeby za tym piekielnym murem panował błogi spokój. Ani jednego tytana czy...
- Kotów?
- Tia... Jednak wiesz, że mam jeszcze co innego na myśli.
- Skąd wiesz, że ta teoria jest prawdziwa?
- Pomyśl. Tak z dnia na dzień, pojawia się koleś, który siłą dorównuje Levi'owi. Bez niczego zgadza się dołączyć do nas. To raczej logiczne, że nie pojawił się tu przypadkiem.
- Przewrażliwiony jesteś. Poza tym skąd wiesz, że te stwory istnieją?
- Przyjmijmy wersję, że wiem więcej od ciebie. - Spojrzał na swojego towarzysza, który od razu zamilkł. Dowódca westchnął. - Jedź do swojego oddziału.
- Co? Ale tam mnie zastępuje...
- Nie ważne. Jedź i przejmij dowodzenie.
- O czym ty chrzanisz?
- Po prostu pierwszy raz od własnego celu wolę chronić moich ludzi. Jesteś im tam potrzebny.
- Co z tobą jest dziś nie tak?
- Jedź! - Mike otworzył usta, chcąc coś powiedzieć lecz zrezygnował i odjechał. Gdy Zacharius był już  daleko Smith w oddali dostrzegł jakąś dziwną formę tytana. Chcąc ratować swoja rodzinę wystrzelił zieloną flarę zmieniając kierunek jazdy, a sam zabrał kilkunastu ludzi i ruszyli na bestie.
- Ostatnia rzecz jaką zróbcie dla mnie to pomóżcie mi się tego pozbyć! - Wskazał na tytana przed nimi. - Mogę na was liczyć?
- Tak jest! - Zawołali i zasalutowali jego ludzie. Uśmiechnął się.

- A więc... Naprzód! - Pogonił konia i wszyscy zrobili to samo. Dowódca zamknął oczy. - *Przepraszam jeśli przyczynię się do waszej śmierci...* - Gdy je otworzył zamarł. Tytan, który przypominał małpę rzucał w nich kamieniami. Przyśpieszył. Niedaleko dostrzegł dość spore drzewo.
- Przejść na manewry! - Chciał wystrzelić linkę ale było za późno. W jego stronę leciał kamień o średnicy dwudziestu centymetrów. Nim zdążył zareagować kamień przeleciał przez szyję jego konia i trafił go tuż nad lewym biodrem. Jego koń upadł zrzucając z siebie jeźdźca, który upadł dwa metry przed koniem. Leżał nieruchowo, nie był w stanie nic zrobić. Czuł jak odpływa. Był świadom... Że to koniec. Lecz mimo to był spokojny. Oderwał się od swojego celu, przez który zginęło wielu wojskowych. Zrobił to, by ratować resztę... Teraz mógł już odejść w spokoju...

- Czyżby w końcu coś się zadziało? - Zastanawiał się kapral gdy dostrzegł zieloną flarę. - Braus wystrzel naszą. - Polecił Sashy. Zrobiła to bez wahania. Biały wilczur spojrzał na Iris.
- ''Uważajcie na siebie do puki nie wrócę.''
- Gdzie ty chcesz lecieć?! Nie zostawiaj nas znowu. A jeśli coś ci się stanie?
- ''Nic mi nie będzie.'' - Zapewnił z uśmiechem i poleciał gdzieś w las.
- A ten znowu dokąd? - Warknął Levi.
- Nie mam pojęcia...

   Kiba leciał przez uśpiony pod śniegiem las. Wszystko mogłoby wydawać się wręcz identyczne ale on wiedział gdzie ma biec. Wiedział dokładnie gdzie umówił się z niedawno spotkanym człowiekiem.
- ''Gdzie on jest? Chyba się nie zgubił?'' - Przed nosem przeleciał mu pocisk, który przemienił się  w locie w dużego białego tygrysa. Kiba już to znał. Uśmiechnął się i spojrzał na drzewo tuż koło niego. Siedział na nim białowłosy chłopak, ubrany w taki sam mundur jak Guren. W ręku trzymał karabin. Zeskoczył na ziemię i podszedł do wilczura, który się już zdążył przemienić.
- Witaj mój psi przyjacielu. - Uśmiechnął się.
- Niech ci będzie psi. - Przewrócił oczami Kiba. - Pogadanki na później, teraz potrzebuję twojej pomocy. Bo wydaje mi się, że z tymi twoimi kotami jesteś w stanie zdziałać trochę więcej niż niektórzy z oddziału specjalnego. I wydaje mi się, że tam jest ten którego szukasz.

- Więc na co czekamy? Prowadź. - Białowłosy zagwizdał i z krzaków wyszedł biały koń. Dosiadł go, a Kiba przemienił się w wilka i ruszyli.
Wilczur spotkał go niedawno gdy był na obchodzie po lesie. Natrafił wtedy na leżącego przy skale ogromnego kota z
morską aurą. Kot podniósł się i gdy miał na niego skoczyć zniknął. Za to na skale pojawił się białowłosy chłopak z karabinem. Przedstawił się jako Shinya Hiragi

i mówił, że poszukuje niejakiego Gurena Ichinose. Kiba doskonale wiedział o kogo chodzi i zawarli umowę. Jeśli na najbliższej wyprawie Shinya pomoże zwiadowcom, zaprowadzi go do podpułkownika. W sumie to na jedno wychodziło, bo w końcu Guren został zwiadowcom tylko nie miał zamiaru zmieniać munduru.

Kiedy Kiba prowadził Shinye oddział specjalny widział lecące nad nimi małe kawałki kamieni.
- Co to ma być..? - Warknął Levi. W pewnym momencie poleciała duża skała, która wylądowała kilkanaście centymetrów przed nimi. Ich konie zahamowały i zaczęły panikować. - Ja pierdole.. - Z tyłów zaczęły nadjeżdżać kolejne grupy formacji. - Co tu się dzieje do cholery... - Zobaczyli daleko przed nimi, z prawej strony ogromnego tytana przypominającego kształtem małpę.
- Rozbił nam formację. - Stwierdził nieprzejęty Raito. "Małpa" zaczęła uciekać.
- Co on odpierdala? - Warczał dalej kapral.
- Przygotujcie się. - Wyprostowała się Iris. - To nie było przypadkowe.
- O czym ty pieprzysz?! - Krzyknęła na nią Jade. Z tego całego zamieszania nie zauważyli, że po prawej stronie był ogromny las. Usłyszeli z niego jakieś dziwne odgłosy. Brunetka patrzyła w tamtą stronę z niepokojem. Nagle z lasu zaczęły wybiegać dużymi grupami przemienieni w duże koty członkowie organizacji Sarah. Powarkiwali czasami i biegli z ogromną prędkością. Konie zaczęły stawać dęba, a niektóre uciekać.
- Kapralu! - Krzyknął Eren. - Co robimy?!
- Uciekamy. - Odkrzyknął mu i popędził konia. Grupa zaczęła pędzić za nim. Reszta formacji przyłączyła się do nich i uciekali za nimi. Konie biegły jak najszybciej mogły. Koty były kawałek za nimi. Utrzymywali prędkość przez dwie minuty. Armin odwrócił się, żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja.
- Iris! - Zawołał blondyn.
- Czego?

- Co to jest?! - Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła cztery biegnące na przodzie koty. Były mniejsze od reszty i chude. Ich ciało było w kropki. Przez ich pyski przechodziły dwie długie, czarne linie.
- O kurwa.. - Zabluźniła.
- Co to?!
- Mamy przesrane. One biegają 120 km na godzinę.
- CO?!
- Nie "co" tylko coś wymyśl, debilu!
- Ale.. nie wiem co! - Wtedy wszystkie cztery koty biegły wzdłuż prawej strony spychając formację na lewą. Zbliżały się do koni, które coraz bardziej panikowały. Zaczęli również nadciągać tytani ze względu na tak dużą liczbę osób w jednym miejscu. Wszyscy teraz biegli w lewą stronę. Koty sprawnie unikały wszelkie ataki. Po chwili zaczęły zwalniać zmęczone tak długim i szybkim biegiem. - Ha! - Krzyknął zadowolony Armin. Ale wtedy zdali sobie sprawę, że są bokiem ustawieni do sporej grupy organizacji i na konie zaczęły wskakiwać pojedyncze osobniki. Zwiadowcy spadali na ziemię. Jednych przejechały wierzchowce. Na konia Jade wskoczył kot przypominający lamparta. Poleciała razem z klaczą w dół. Turlała się jeszcze kawałek po śniegu. Niedaleko niej upadły zwłoki jednego ze zwiadowców. Kot zaczął iść w jej stronę. Wyjęła miecz i cofała się. Jej ręce zaczęły się trząść, a lampart wyszczerzył zęby. Po chwili skoczył, ale udało jej się uniknąć ataku. Jednak powtórzył czynność i polecieli razem na ziemię. W ostatniej chwili go odkopnęła, kiedy miał zatopić kły w jej ciele. Kot przemienił się w człowieka i wyjął miecz ze zwłok. Stał przed nią wysoki mężczyzna o blond włosach. Był ubrany w czerń, a jego zielone oczy miały groźny wyraz. Zaczęli walczyć. Był znacznie od niej silniejszy, a w chaosie, który panował każdy starał się przeżyć i nie zwracał uwagę na innych. Wytrącił jej miecz i znów zmienił się w kota. Skoczył na nią i przygniótł ją do ziemi. Wtedy coś go odkopnęło i przeturlał się po śniegu. Wskoczył na konar i zawarczał. Przed Jade stał Guren ze swoim mieczem. Lampart warknął, ale za chwile przechylił uszy do tyłu i uciekł.
- W porządku? - Zapytał mężczyzna i pomógł jej wstać.
- Tak.. Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedział nie czule i podał jej miecz. Schowała ostrze i podeszła do bułanki. Klacz była cała podrapana. Rany wyglądały powierzchownie ale sączyła się z nich krew. W dodatku koń nie był w stanie się podnieść. Dziewczynie zakręciły się łzy w oczach. - No. Wygląda na to, że znowu musisz jechać ze mną. - Patrzył na nią, trzymając swojego siwka. - Zostaw ją, bo ciężej będzie ci odejść. - Spojrzała na niego szklanymi oczami i powoli podeszła. - Nie rycz. To tylko koń. - Przewrócił oczami.
- Może dla ciebie. - Wsadziła nogę w strzemię i wskoczyła na siodło. Przesunęła się do przodu by podpułkownik też mógł wsiąść na konia.




Tymczasem nikt nie zaatakował Iris. Dalej była na koniu, ale nie miała zamiaru porzucić towarzyszy.
- Kurwa, Kiba.. Nigdy cię nie ma kiedy jesteś potrzebny. - Wymamrotała i zeskoczyła z klaczy. Przemieniła się w swoją, białą pumę. Rozejrzała się i przybiegła do niej Kora. - Widziałaś Kibę?
- "Nie. Nadal nie wrócił."
- Wrr...
- "Spokojnie.. przyjdzie.."
- Mam nadzieję! Uważaj na siebie. - Rzuciła i odbiegła. Kora pobiegła w swoją stronę. Iris rozglądała się. - Gdzie ta suka.. - Warczała. Wtedy zatrzymała się i zobaczyła przed sobą Lisę. Spojrzały się na siebie i wyszczerzyły zęby. Obok niej stanął duży i wysoki lew. - Kto to..? - Wymamrotała.

- On? To mój chłopak. - Uśmiechnęła się.
- Co? - Rozszerzyła oczy zdziwiona. - Czekaj no..
- Tak, to Sean.
- Sean?! To ty byłeś tym szpiegiem?!
- A myślisz, że czemu tak po przyjeździe za tobą latałem. - Odparł niewzruszony.
- Ty chuju! - Warknęła i zaczęła na nich biec. Razem z Lisą wskoczyły w swoim kierunku i Iris udało się jej ją mocno ugryźć. Wylądowały na ziemię, a z ciała jej siostry trysnęła krew. - Teraz nie jest tak łatwo ze mną walczyć jak nie jestem jedną nogą w grobie, co?
- Zamknij się! - Krzyknęła i znowu zaczęła na nią biec. Biała puma wyszczerzyła zęby i zawarczała. Sean również chciał ją zaatakować. Kiedy już miał na nią wskoczyć coś go odepchnęło i upadł na ziemię. Iris obejrzała się i zobaczyła Darcię.
- Co ty tutaj robisz?!
- Przecież powiedziałem ci, że wam pomogę. - Powiedział bez wyrazu.


Po chwili zawarczał i zaatakował lwa. Iris nie zauważyła, kiedy jej siostra wskoczyła na nią i przewróciły się na śnieg. Udrapnęła ją w pysk, ale białej pumie udało się ją odepchnąć. Przetarła krew i zaczęła na nią biec. Wgryzła się jej w kark. Lisa zaczęła rozdzierać jej skórę pazurami próbując sprawić, żeby ja puściła. W końcu jej się wyrwała i zaczęła uciekać. Odwróciła się w kierunku wilka i zobaczyła, że Sean leży martwy, a Darcia nie ma nawet zadrapania. Patrzyli się chwilę na siebie i pobiegli każdy w innym kierunku. Iris biegła przed siebie, aż zauważyła Raito. Podbiegła do niego i przewróciła go na ziemię.
- O co ci chodzi? - Warknął.
- Możesz kogoś dla mnie zabić?
- Kogo?
- Lisa Leiden.
- Twoją siostrę?
- Tak.
- W porządku. A co z twoją matką?
- Chcę sama się z nią rozprawić. Poza tym nie wiem jak teraz wygląda.
- Dobrze. - Odpowiedział i wstała z niego.
- Dzięki. - Rzuciła i zaczęła szukać Jade. Zauważyła ją jak razem z Gurenem walczyli ze sporym tygrysem. Udało im się go zranić i odszedł kawałek. W tych okolicznościach to Iris miała przewagę. Jej białe futro sprawiało, że była niewidoczna. Podbiegła do brunetki, a ta krzyknęła i machnęła jej mieczem przed pyskiem. - Jade! Uspokój się! - Znowu próbowała ją uderzyć. - To ja, debilu!
- Aa.. Wybacz..
- ... Boże.. Nieważne. Nic wam nie jest?
- Nie, jest w porządku. W ogóle co to jest? - Wskazała na czarnego wilka walczącego z dwoma kotami.
- To wilk, który mnie prawie zabił.
- Eee..
- Długa historia.. Idę pomóc innym. - Rzuciła i biegła dalej. W pewnym momencie stanął przed nią ogromny, czarno fioletowy kot. Jego paski były białe. Z ust wychodziły mu dwa, bardzo długie kły. Był dobrze zbudowany i naprawdę przerażający. - Witaj ty szmato.

- Widzę, że wyrosłaś na jeszcze większą ofiarę niż byłaś.
- Tak się cieszę, że wtedy nie zginęłaś. W końcu mam okazję sama cię zajebać...
- Ahahaha...Nie rozśmieszaj mnie! Ty nic nie potrafisz! Zawsze byłaś bezwartościową imitacją prawdziwego przedstawiciela naszego gatunku. Nawet wybrałaś ludzi.
- Nie wybrałam. Zresztą gówno wiesz! Zniszczyłaś mi życie!
- I dostałaś to na co zasłużyłaś. - Iris wyszczerzyła zęby, a jej oczy znowu zabarwiły się na czerwono. Nastroszyła sierść i syknęła. - Dosyć tego. Chodź ty żałosna szmato. - Wycedziła i skoczyła w jej stronę. Iris również zrobiła podobnie. Zaczęły walczyć. Sarah w pewnym momencie wgryzła się w ciało swojej córki. Jej długie kły przebiły kości. Biała puma wydała z siebie dziwny dźwięk i trafiła zębami w jej szyję. Zaciskała zęby z każdą chwilą mocniej. Jej matka robiła to samo. W końcu puściła córkę, bo czuła, ze zaczynało jej brakować powietrza. Odepchnęła z całej siły Iris i puma poleciała cztery metry turlając się po sniegu i zostawiając za sobą ślady krwi. Od razu wstała, a jej oczy niemal płonęły z wściekłości.
- Zajebię cię.. - Wywarczała i znowu się na nią rzuciła. Dalej walczyły. W końcu biała puma skierowała pazury w jej pysk i wydrapała jej oczy. Tygrys zaczął rozpaczliwie krzyczeć i wtedy wycelowała dokładniej w jej szyję. Zabiła ją. Udało się... Wtedy dopiero ochłonęła i poczuła w jakim jest stanie. Zsunęła się na śnieg i straciła przytomność.
   Jean uciekał razem z Reinerem. Ich konie dyszały zmęczone szaleńczym tempem. Nagle przed nimi wyrosły dwa ogromne koty. Chcieli zrobić zwrot na zadzie i uciec ale od tyłu też ich zaszli.

- Cholera... Dawaj w lewo! Ja polecę w prawo! - Polecił Braun. Wystrzelił pierwszy i poleciały za nim trzy przednie koty. Jean miał chwilę zawahania ale pojechał przed siebie i zrobił ostry zakręt przy dużej skale. Jednak koci członkowie organizacji nie dawali za wygraną. Przyśpieszyli i zaczęli wgryzać się w staw nadgarstkowy jego konia. Zwierzę zarżało przeraźliwie, potknęło się i upadło prawie zgniatając swojego jeźdźca. Jean upadł kawałek za koniem. Chciał się podnieść ale zza brzucha jego wierzchowca wyskoczył na niego tygrys. W ostatniej chwili wyjął miecz i zaczął się siłować z kotem.
- JEAN! - Usłyszał przerażony krzyk Jade. Jechała mu z pomocą.

- Nie! Uciekaj! - Krzyczał do niej. Jednak nie słuchała. Kot szarpnął chłopakiem zdzierając z niego pelerynę i kurtkę. Jean wbił jeden miecz w bok bestii i skoczył na nią. - Jade uciekaj! - Spojrzał błagalnie na Gurena.  Podpułkownik podał brunetce wodze i zeskoczył ze swojego rumaka. Tygrys z dużą siłą się szarpnął i teraz to on leżał na chłopaku. Drasnął go w szyję, a Jean złapał się w miejscu gdzie pazurami przejechał mu kot. Pod palcami czuł ciepłą krew, która zaczęła lecieć coraz szybciej. Drapieżnik zamienił się w człowieka, wyrwał mu jeden z mieczy i ranił w brzuch.
- Jak ja lubię się znęcać nad robactwem. - Zaśmiał się rudy mężczyzna ubrany w ciemne odcienie granatu. Z jego oczu biła nienawiść do ludzi. - Jeszcze chwilę się tobą pobawimy, a potem~.. - Za nim stał Guren.
- Nie ładnie tak poniżać pół swój gatunek. - Mówiąc to odrąbał mu głowę swoją kataną (nie jestem pewna ale to chyba katana, nie znam się na broni białej jeszcze za dobrze ;w;). Zaczął walczyć ze srebrzystą pumą ale ta go złapała za kołnierz zębami i odrzuciła dwa i pół metra do tyłu. Podeszła do cierpiącego Kirschteina i zaśmiała się szyderczo.
 Jean poczuł jak przeszywają go kły, które były wbite a jego prawy bok. Puma miała tak dużą paszczę, że prawie przebiła mu sam środek brzucha, tym samym prawie prosto w miejsce gdzie miał wbity miecz. Krzyknął przeraźliwie i zaczął wymachiwać swoim mieczem usiłując trafić kota. Udało mu się wbić ostrze w klatkę piersiową przeciwnika, który go puścił i zaczął się cofać. Guren szybko się podniósł i zaczął biec na pumę. Korzystając z okazji, że była skupiona na bólu skoczył nad nią i przeciął na pół. (Magic katana xd) Schował katanę i szybko podszedł do wykrwawiającego się Jean'a. (Nuta nr 48) Z jego ust wypływała krew. Jade podjechała do nich i ze łzami w oczach zsunęła się z konia. Upadła na kolana i złapała Jean'a za rękę.- Błagam nie zostawiaj mnie! - Walczyła z łzami Brunetka.
- Oddychaj spokojnie. Patrz w jeden punkt i nie myśl o niczym. - Mówił Guren, choć wiedział, że chłopakowi już nie można pomóc. Robił to by podtrzymać Braun na duchu i dać mu się wyciszyć.
- Jean! Leż spokojnie, uratuje cie! - Brunetka chciała go uleczyć łzami tak jak mówił jej Reiner. On jednak tylko zaprzeczył i przekrzywił głowę.
- To nie ma sensu. I tak już po mnie. - Zakaszlał i wypluł krew.
- WCALE NIE! Nie umrzesz! Nie pozwolę ci! - Krzyczała zielonooka.
- Nie masz na to wpływu... - Z jego szyi leciały strumienie krwi. Rany na brzuchu też nie ułatwiały sprawy. Dookoła na śniegu było już tylko czerwono. - To najdłuższe sekundy w moim życiu... Jade... Dziękuję... Gdybym wtedy zdecydował inaczej... Mógłbym żyć. Ale wybrałem zwiadowców i nie żałuję tej decyzji. Bo dzięki tobie... Stałem się innym człowiekiem... - To były ostatnie słowa jakie zdołał wypowiedzieć zanim wraz z ostatnią kroplą krwi uszło z niego życie...

- Jean... Nie... NIE! Błagam..! - Dziewczyna padła twarzą na jego klatkę piersiową i zwinęła się w kłębek. Gorzko płakała i nie miała zamiaru przestać. Nie mogła złapać powietrza. Czuła, że już nic nie ma sensu. Że właśnie straciła najważniejszy sens jej życia. Teraz chciała umrzeć razem z nim. Wyjęła z kieszeni mały sztylet i zdesperowana chciała się nim ranić.
- Kurwa zostaw to! - Podpułkownik wytracił jej go z ręki. - Co ty wyprawiasz?! - Złapał ją za nadgarstki i trzymał na wprost siebie. Dziewczyna jednak odwracała głowę.
- Zostaw mnie! - Szarpała się.
- Co ty sobie myślisz?!
- Nie twoja sprawa! Mogę robić z moim życiem co chce!
- Chyba cię popierdoliło! Jak chcesz ginąć to chociaż w walce i się na coś zdaj! - Rzucił ale już bardziej groźnie i puścił. Padła na jego kolana i nie mogła się przez chwilę ruszyć, ale zaraz na kolanach podeszła do martwego Jean'a i pocałowała ostatni raz. Znów padła na jego tułów i płakała.
Guren pozwolił jej siedzieć tak przez kilka minut. Ale gdy z dala usłyszał jakieś powarkiwania uznał, że już czas.
- Jade... Chodź... I tak nie przywrócisz mu życia. Zaraz zlecą się tu kocury.
- Nigdzie nie idę!
- Przestań. - Podniósł ją i choć się szarpała siłą wsadził na konia.
- ZOSTAW MNIE!
- Uspokój się już.
- Nie możemy go tu zostawić!
- Nie mamy jak taszczyć zwłok. Wozy zostały zaatakowane. Nie wiadomo kto w ogóle przeżył. Musimy znaleźć resztę. - Dosiadł konia. Ostatni raz spojrzał na martwego Jean'a z kamienna twarzą, przeszedł ze stój do galopu i odjechali. Braun cały czas krzyczała i chciała przejąć kontrolę nad koniem, który się zdenerwował i wierzgnął, że spadłaby gdyby Ichinose jej nie złapał. - Kobieto ogarnij się, do cholery. I tak nic już nie zrobisz.
- Mogłam mu pomóc! Mogłam go jeszcze uratować!
- Ale chyba nie uleczysz kogoś kto już nie żyje, nie? Zastanów się. - Uspokoiła się na chwile.
- I tak już nie mam po co żyć...
- Skończ.
 Brunetka się skuliła i milczała przez jakiś czas. Jechali nie odzywając się do siebie. Po dziesięciu minutach Jade spojrzała na dach jednego z budynków, na którym stali zwiadowcy.
- Patrz tam.
- No, a patrz w dół. - Dopiero teraz zobaczyła stado kotów, oblegających budynek. Zatrzymali się na niewysokim wzniesieniu, z którego dobrze widzieli sytuację w dole. Mężczyzna wyjął jakieś małe pudełko wysypał sobie coś na rękę.
- I co teraz...?
- Trzeba się będzie z nimi rozprawić. - Wyjął swój miecz, ale poczuł na swojej dłoni zimny dotyk Braun. Nawet nie zauważył kiedy wytrąciła mu tabletkę z dłoni. Spojrzał na dziewczynę. Był lekko zdziwiony ale nie dał tego po sobie poznać.
- Nie możesz tam iść. Ich jest za dużo. Nie dasz rady. Zabiją cie!
- Żartujesz? Nie takie szumowiny się zabijało w grupach. A nawet jeśli bym tam poległ miałabyś  święty spokój.
- Nie...
- Doprawdy dziwną jesteś osobą, sama już nie wiesz czego chcesz.
- Niestety tak mam... Guren... Nie obchodzi mnie z kim walczyłeś i ilu ich zgładziłeś... Nie chcę by komuś jeszcze stała się krzywda. Lepiej ja pójdę. Zmienię się w tytana i po sprawie.
- Gdyby potrzebowali takiej akcji już dawno Levi kazałby się przemienić Yeagerowi.
- Ale Eren jest im potrzebny, a ja nie. - Zeskoczyła z konia i chciała już schodzić w dół wzniesienia ale złapał ją za kaptur i pociągnął go tyłu. - Co ty~ - Nagle przed nią przeleciał pocisk za którym leciał Kiba. Jade upadła na śnieg, a podpułkownik spojrzał na pobliskie drzewo.
- Ohayou Guren ^-^ - Na gałęzi siedział Shinya i machał z głupkowatym zacieszem.
- Shinya! Co ty tu robisz?!
- Aktualnie ratuje ci życie, jak zawsze zresztą ^-^
- A ktoś cię o to prosi? Przecież wiesz, że sam mogę sobie poradzić -.-
- Haha i zawsze się w coś wplączesz. - Mrugnął.
- Shinya... - Warknął Ichinose.
- Dobrze, potem pogadamy. Teraz podziwiajcie Byakkumaru w akcji. - Wyprostował się i patrzył jak jego pocisk, zmienił się zamienił się, w dużego tygrysa, który niemal od razu się rozmnożył i rozwalił kilkoro członków organizacji Sarah. - Mówiłem mu, żeby uważał na ludzi na dachu. Nie musicie się obawiać. - Zadowolony z siebie zeskoczył z drzewa na grzbiet konia, który podszedł dokładnie tam gdzie białowłosy miał spaść. Jade wstała i patrzyła na mężczyznę w lekkim szoku.
- Kim jesteś? - Spytała.
- Generał Shinya Hiragi. - Przymknął oczy i z uśmiechem jej pomachał.
- E... Jade Braun...
- Miło mi ^-^

- Dobra koniec tej błazenady! - Przerwał mu Guren. - Patrzcie tam. - Do tych kotowatych, które przeżyły podleciał jakiś mały ryś. Warczeli coś między sobą i po chwili zaczęli biec w głąb lasu. Chwilę później go stojących na wzgórku podbiegł Kiba. Przemienił się w człowieka i powiedział co się stało.
- Ten ryś powiedział, że zabito przywódczynię i się wycofali.
- To dobrze. - Odpowiedział Guren ale chwilę później doznał szoku. - Czekaj. Czy ty z tego psa się zmieniłeś w człowieka?!
- Noo tak trochę.
- Dobra nieważne. Jedźmy do nich. - Powiedział oschle.
- Haha Gureen czyżbyś się obraził? cx - Śmiał się Shinya.
- O co niby...?
- No cóż... Jest wiele powodów... - Uśmiechnął się dziwnie. Czarnowłosy tylko spojrzał na niego krzywo, wciągnął Jade na konia i odjechał w stronę budynku. - Ahh ten Guren... Jedziesz ze mną czy na czterech łapach? - Spytał Kibe.
- Wole sam. Na razie tylko wy i Iris wiecie, że się zmieniam. - Powiedział i ruszyli za podpułkownikiem.
Gdy dojechali Guren i Jade wlecieli na dach za pomocą sprzętu, a Shinya wziął Kibę na ręce i wskoczył. Wilczur spojrzał na niego zdumiony.
- A widzisz to już słodka tajemnica moich stron. - Przekrzywił głowę robiąc słodki uśmiech. Kiba uniósł jedną brew i wolał nie wnikać.
Na dachu byli chyba wszyscy, którzy przeżyli. Z wyjątkiem Iris. Jade podbiegła do Levi'a i chciała o nią zapytać ale wtedy ujrzała dowódce, który leżał bez żadnych oznak życia. Zrobiła kilka kroków w jego stronę i uklękła. Jej wzrok przyciągnął opatrunek jaki miał nad biodrami. Z oczu zaczęły jej lecieć łzy, gdy dostrzegła, że jego ciało jest pozbawione sporej części nad lewym biodrem.
- Czy on... - Zaczęła.
- Jeszcze żyje... Ale nie dużo mu zostało. - Odpowiedział jej kapral.
- Mogę go jeszcze chyba uratować... Jeśli mi się uda...
- Będzie cierpiał. Nie lepiej skrócić mu to i...
- NIE!
- Niektórym już trzeba dać odejść i spoczywać w spokoju...
- Już dziś straciłam jedną ważną osobę! Nie pozwolę nikomu już nas opuścić! - Nachyliła się nad Erwinem i chciała uronić łzy ale Smith machnął ręką odpychając ją.
- Nie marnuj ich na mnie... - Wydusił słabym głosem. Bandaż zaczął przesiąkać krwią, która coraz szybciej opuszczała blondyna. Był bledszy niż Iris, która zawsze miała niemal białą cerę. Nie mógł już ponownie unieść ręki. Jego ciało stało się całkowicie bezwładne. Nie czuł już zupełnie nic... Wiedział, że to już czas.. Jednak chciał zdążyć wypowiedzieć jeszcze ostatnią wolę.
- Ale...
- Proszę... To mój ostatni rozkaz. Levi... Zajmij się wszystkim w korpusie, opiekuj Iris, a Jade... - Spojrzała na niego szklanymi oczami. - Bądź szczęśliw... - Wybiła ostatnie minuta. Już nic nie można było zrobić. Trzynasty generał korpusu zwiadowczego udał się na drugą stronę spokojny duchem.
Brunetka skryła twarz w dłoniach. Między palcami uciekały strumienie łez.

- Dlaczego ja mam takiego cholernego pecha! - Levi ukląkł koło niej i delikatnie dotykając powiek dowódcy zamknął jego oczy.
- Wygląda jakby spał... - Odezwała się Hanji, która również podeszła do brunetki.
- Nie mów tak! To nie prawda! - Jade ją odepchnęła. Powoli podszedł do niej Kiba i wepchnął nos pod jej rękę. Objęła go i wtuliła twarz w jego śnieżną sierść.
- Braun musimy iść. - Dziewczyny podniosła głowę i rozejrzała się po zwiadowcach, którzy byli na dachu. Nie dostrzegła ani Iris ani Reinera. Jeśli ich by jeszcze straciła to już nie miała by po co żyć. W głębi duszy modliła się, że oboje żyją. Wszyscy podeszli do krawędzi dachu. Shinya w oddali zobaczył białą pumę. Ledwo się czołgała. Dobył karabinu i zaczął strzelać.
- Ty debilu! Ona jest z nami! - Wrzasnął Guren i rzucił się na niego. Pocisk na szczęście chybił.
- Dobra Guren uspokój się. Skąd miałem wiedzieć? - Mówił nawet nie urażony.
- W sumie racja, ale ona ledwo się rusza. Jak miałaby nam zagrozić?
- Ty! Coś ty chciał zrobić! - Szybkim krokiem podszedł do nich Levi i zaczął dusić białowłosego, który tylko się uśmiechnął głupkowato i rozłożył ręce. Guren położył dłoń na czole.
- On już taki jest. Nic nie poradzisz. Zostaw go i lepiej do niej idź. - Levi rzucił mu przelotne spojrzenie.
- Pilnuj swoich koleżków! - Warknął, puścił Shinye i poleciał do Iris. Za nim ruszyli Jade, Eren, Raito, Kiba i Kora. Mike kazał wszystkim zejść i zaczął ich ustawiać, by byli gotowi na powrót.
- Jade uleczysz ją? - Spytał błagalnie Levi. Braun jeszcze nie słyszała, by kiedykolwiek tak się odezwał. W sumie nie musiał nawet pytać. To była jej przyjaciółka. Nie chciała by ta też ją opuściła tego dnia. Na tej wyprawie zginęło już za dużo ważnych osób... Nachyliła się nad Leiden i jej łzy zaczęły spadać na rany, które zaczęły parować i goić się.
- Dziękuje... - Iris otworzyła oczy i zmieniła formę. Chciała wstać ale Levi ją powstrzymał.
- Pojedziesz ze mną. - Wziął ją na ręce i posadził na swojego konia, który właśnie do nich podbiegł. Dużo osób musiało jechać dwójkami, ponieważ przez atak kotów wiele koni zginęło. Z rana jeszcze sporej grupy zwiadowców została zaledwie garstka. Dowodzenie przejął Mike. Jade stała chwilę rozglądając się po osobach. Niedaleko kaprala dostrzegła klacz Iris stojącą bez jeźdźca. Chciała do niej podejść ale Guren zajechał jej drogę.
- Co ty robisz?
- Muszę cię mieć na oku. Nie wiadomo co możesz sobie uroić po dzisiejszych przeżyciach. Wsiadaj. - Wyciągnął do niej rękę. Przez chwile się zawahała. Jego koń zrobił kilka kroków w bok i podpułkownik sam złapał ją za rękę i wciągnął na wierzchowca. Gdy już wszyscy byli gotowi ruszyli. Mieli nadzieję, że już nic ich nie spotka tego dnia. Nic bardziej mylnego... Po godzinie zaczęli słyszeć kroki tytanów, a dokładniej odmieńców.
- No bez jaj. - Warknął Levi, jadący koło Zachariusa i Hanji. - Co teraz? Mamy przejść na manewry?
- Nie. Tylko w razie konieczności. Teraz lepiej przyśpieszmy.
- Czy ty usiłujesz naśladować Erwina?
- Nie. Chcę być rozważny.
Tytani byli coraz bliżej. Shinya i Guren wymienili spojrzenia. Czarnowłosy oddał wodze Jade.
- Nie oglądaj się za siebie. Po prostu uciekaj. - Polecił. - Shinya! - Białowłosy kiwnął głową i zawrócił konia. Guren zsunął się z siodła na zad, odepchnął od strzemion i zrobił salto do tyłu. W locie wbił linkę w najbliższe drzewo i gdy uleciał bliżej tytana wbił mu się w kark i rozciął go. Shinya wskoczył na drzewo i zaczął celować w kark. Gdy tytani przebiegali tuż koło niego strzelał.
(Nowa metoda zabijania tytanów ~ by Shinya xDD). Zabili po dwóch tytanów. Został jeszcze jeden. Spojrzeli na siebie z zawziętym uśmiechem. To był wyścig. Guren już leciał na kark gdy ten został trafiony przez koty Shinyi. Zasłonił twarz, bo ku jego zdumieniu kark wybuchł. Jego linka się wypięła z ciała tytana i runął na ziemię turlając się trzy metry do tyłu. Tytan padł martwy, a Hiragi zeskoczył z drzewa i podbiegł do Ichinose. Podał mu rękę i pomógł wstać.
- Co ty zrobiłeś, że to wybuchło? Przecież nigdy...
- Hm.. To podlega dyskusji. - Zaśmiał się białowłosy.
- Dobra, nieważne. - Wtedy podjechała do nich Braun. Nic nie mówiąc zbliżyła się do Gurena i podała mu rękę. Ten odbił się od jakiegoś kamienia leżącego obok i wskoczył na konia. - Lećmy zanim ich zgubimy. - Szybko dogonili resztę i prawie zaraz ujrzeli mur.
- Jak dobrze, że to już koniec... - Odezwała się w końcu Jade. Oni tylko spojrzeli na nią wyrozumiale. Brunetka poprosiła czarnowłosego by podjechał do Levi'a. Zrobił jak poprosiła.
- Kapralu... Widział pan może mojego brata...?
- Nie. Ani zwłok ani samego Brauna. Uznajmy go za zaginionego. - Dziewczynie zrobiło się słabo. Oparła się o Ichinose i zakryła usta dłonią. Gorzej być nie mogło...

   Gdy dotarli do korpusu było już po dziewiętnastej. Wszyscy byli zmęczeni i przygnębieni tą wyprawą. Zdecydowanie należała do najgorszych. Wszyscy odprowadzili konie do stajni, a Jade powlokła się do swojego pokoju. Gdy weszła od środka od razu padła na łóżko. Rozejrzała się za królikiem ale nigdzie go nie było. Ani śladu... Wyglądało jakby po prostu zniknął (Puff).  Nie miała już na nic kompletnie siły. Skryła twarz w poduszce i zaczęła płakać. Po około godzinie zasnęła.                                                                                      

     
                                                                                                                        Wasze
Sadystki
😊    

77 komentarzy:

  1. Shinya!!! Jest Shinya jest zabawa ! xD. Ale dobra xD. Mnie zastanawia jak oni do cholerny siedzą w tych siodłach w dwie osoby? Dobra, niech tak zostanie xDD. Śmierć Erffffina i Jean'a mnie nie przejęła. Ja zua xD Hehehehe. Najlepsza była Hanji wyje***a z takim tekstem, że leżałam na podłodze i ze schodów spadłam xDD.
    ,,-Dlaczego ja mam takiego cholernego pecha! - Levi ukląkł koło niej i delikatnie dotykając powiek dowódcy zamknął jego oczy.
    - Wygląda jakby spał... - Odezwała się Hanji, która również podeszła do brunetki." Wyjechała z takim tekstem xD. Raito w akcji wiadome czyj pomysłeł. >.> Teraz w korpusie nie bd nudno jak bd Shinya. I takie szczęście na widok Shiny'i ( Kolesław pewno autokorekte zrb lub jak to tam zwie kartoteki xDD)
    ,,-
    Ohayou Guren ^-^ - Na gałęzi siedział Shinya i machał z głupkowatym zacieszem.
    - Shinya! Co ty tu robisz?!
    - Aktualnie ratuje ci życie, jak zawsze zresztą ^-^
    - A ktoś cię o to prosi? Przecież wiesz, że sam mogę sobie poradzić -.-
    - Haha i zawsze się w coś wplączesz. - Mrugnął.
    - Shinya... - Warknął Ichinose."
    Dobra kończe pisać już ten komentarz. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha Shinya będzie tam rozwalał systemy xDDDD Ja już mam plan co od odjebie w święta xDDDDD

      Usuń
    2. Ja chcę już to przeczytać xDDD

      Zmiana planów...


      Chce Shinya z Jade xDDDDDDDDDDDDD

      Usuń
    3. Ale Shinya Jade jako Ship czy odpały? xDD To drugie mogę rozważyć ale ship nie! xDD W życiu nie ma opcji xDD Oni rozniosą cały korpus i nic nie zostanie xDD Nikt ich nie upilnuje xd

      Usuń
    4. Chociaż z odpałami bd tak samo xdd

      Usuń
  2. Żesz ie wysiliła odp. xD. Od razu do tematu Shiny'i(?) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK XDDDDDDD Ale powiem ci że zły z cb człek. Erwin i Jean konają a ty ze schodów spadasz z beki a ić! xD wgl to ja miałam płakać przy pisaniu tych 2 momentów i miały wyjść zupełnie inaczej i zamiast płakać to miałam faze i sie ryłam xDD

      Usuń
  3. xDDDDDDDDD Nie wyszły "smutne", śmiać się można xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Aloha! Tu Szeri na tym zajebiszczym blogu B)
    Dobra musze jeszcze obmyslic powitanie xDD Już przejdędo sedna, aale to co tu napisz nie ma nikogoi obrazić!

    TY KÓPKOO ZUA! JAK MOGŁAŚ?! ZABIJĘ CIĘ MOJĄ TAJNĄ MAGIĄ, KTÓRĄ POŻYCZĘ OD ALISON I LEVIEGO! XD Było mi straaaaaaaaaasznie smutno gdy zabilas Erffina :c Przez ciebie muszęzzjeść całą nutelle x3 Będę miała fazę XDDDD Wiesz mam takie fajne zdjęcie z Gurenkiem i tym coś na S xD Jak będę chciałato pprześlę xD
    W końcu weekend w co nie? ;-; Ja będę spała pewnie do 11 ale w nocy będę czytała yaoi 😏😏
    Dobra na kolacje zjem nutelle i fazę będę miała XDDD Kolesławie, moja kochana wróżbitko, gupia bez uuczuć kópko, pomóż mi xD Kim ma być Eren po zamianie w moim opowiadaniu Czarodziejka? XDDDBo ja nwm xd
    Dobra jak zjem nutelle to postaram się napisać jak się czuję po tym xD
    ~Szeri .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za błędy przepraszam! XD
      ~Szeri

      Usuń
    2. Ja akurat jestem w dołku przez ten rozdział ;-;
      Popsułyście mi dzień kupy jedne ;-;

      Usuń
    3. Mi też ;_; A ja miałam fajny dzień, bo my klasa pojechaliśmy na warsztaty do tego E.lecrec? XD coś w ttym stylu xDD A i była przerwa no i wiecie ja z kol i moim chłopaszkiem Erenełem chodziliśmy po sklepach xD

      Usuń
    4. Ja też miałam fajny dzień ;-;
      Nie było dwóch sprawdzianów (bo nie było xDD)
      I oglądaliśmy jakiś tam film..
      Później se poszłam do sklepu i kupiłam kakao
      Zrobiłam se kakao (xDD)
      Oglądałam Fate/Stay Night
      Patrzę na telefon a tu nowy rozdział (Myślałam że będzię OK, ale to popsuło mi dzień)
      ;-;

      Usuń
    5. Przepraszam nie chciałam ale tak jakoś wyszło xD Ja zawsze wszystko psuje taki już mój urok xd Ale Szeri... Chcesz mi wysłać tego Gurena i Shiny'e...? ( ͡° ͜ʖ ͡°) A ten Ereneł em.... czej.. Musze pomyśleć xD

      Usuń
    6. Taak Gurena I Shiny'e 😏😏

      Usuń
  5. Pierwsza myśl gdy przeczytałam że jadą za mury niech Jean umrze czytam i bum umiera zaciesz na twarzy level hard teraz tylko czekać na motyw kibaxirys weny życze

    OdpowiedzUsuń
  6. Spełniam wasze marzenia o mojej opinii :3

    Jean wróci ja to wiem xD Erwin i tak by kopnął w kalendarz więc biada fanom Eruri xD Nw czemu ale jak przeczytałam o Seanie to przypomniał mi się kolega ze szkoły z którym przegadałam całą popzednią mszę w kościele xD Wgl taka była beka bo ja powiedziałam mój wierszyk xD

    Cytuję...

    Łili Łonga Łili Łonga zatańczymy razem pstrąga xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bella wróżbitą Maciejką? B) xD A ten wierszyk to całkiem ciekawy 😏😏 xD

      Usuń
    2. Wróżbitka Dorotka xD Tekst Yumikooo

      Usuń
    3. xDDD Belli to zależy czy wróżysz, iż wróci jak Kiba czy na chwile xd Ale z tego ''Erwin i tak by kopnął w kalendarz więc biada fanom Eruri xD'' płakałam ze śmiechu xDD jeszcze dziś miałam downa cały dzień Gill potwierdzi xDD

      Usuń
    4. To chwal się czemu miałaś downa :3

      Usuń
    5. Bo zaczęłyśmy kolejny wspólny rozdział i dostałam fazy na akcje Erena i Shinyi xDDDDD i jak go skończymy to zobaczysz co odpierdzielają dwie bliźniaczki jak połączą siły xDDD
      Jeszcze inne piękne pomysły były ale może kiedyś się je wykorzysta xDDD
      #hanjizparówkąwdupiexd

      Usuń
    6. Kolesławie coś czuję, że będziesz miała świetlaną, a może i tytanową przyszłość 😂😂
      ~Szeri 😂👌

      Usuń
    7. Przyjmę nie obrażę się xd Ale na razie to same problemy i nie zapowiada się kolorowo w najbliższym czasie.
      Kelly DB ~ Kolesław Forever Alone

      Usuń
    8. #hanjizparowkawdupiexd leżę xDDDDDDD

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Waaaaa moje oki czm ;w; Gillu o co chodzi czm taki dziwny dzik? xddd

      Usuń
    2. Przygotuj się -wzrok mordercy-

      Usuń
    3. omg... zaczynam się siebie bać...

      Usuń
    4. XDD Guren mnie uratuje! xD Ja musze zr porządek w folderze xdd

      Usuń
    5. Yhym.. Nikt cię nie uratuje...

      Usuń
    6. Bo... ? >.> Jak nie un to Shinya z Byakkumaru zacznie szczelać xDD

      Usuń
    7. Kiedy mrok spowije swiat i w końcu ludzie postanowią się zjednoczyć nic im nie pomoże
      Nawet Guren..

      Usuń
    8. Patrzysz na drzewo nie dostrzegając w nim lasu.

      Usuń
    9. Oj nie znasz go.. >.> On nigdy nie jest sam, a jak uwolni demonka to już go nic nie powstrzyma ^-^

      Usuń
    10. Wszystko jest bezcelowe w obliczu śmierci, która stanie się nieunikniona i zapieczętuje los tego świata
      Wtedy nawet demony zginą w świetle doskonałości mroku, który spowije ziemię

      Usuń
    11. Chyba mnie coś opętało...

      Usuń
    12. WTF zostaw te cytaty bo nie wytrzymam zaraz i jebne śmiechem a mame do mnie przyszła oglądać M jak Miłość bo jej tata zajebał pilota xDDD
      Poza tym tylko prawdziwe ich starcie by wszystko wyjaśniło >.>

      Usuń
    13. Rozumiem… to wspaniale. I nic poza tym.

      Usuń
    14. Widysz nie reaguje na to, już się powoli zmieniam w mojego mensza (poza atakami downa xd) i dalej obstaje przy swoim.

      Usuń
    15. Ja się aktualnie nie śmieje to reakcja automatyczna.
      Guren: Ehh musisz jeszcze się dużo nauczyć jak chcesz być taka jak ja
      Jak mnie będziesz szkolił to niedługo tak będzie ^-^
      Guren: Zobaczymy. - Ten boszki uśmiech *-*

      Usuń
    16. -Powoli przykłada dłoń do czoła i kręci głową-

      Usuń
    17. Dobra odmeldowuje się, idę pogłębić wiedzę w wiązaniach kowalencyjnych

      Usuń
    18. Ja powinnam w biologi i z chemii jakieś alkany czy ki chuj ale za cholere mi sie nie chce. Kto normalny rb spr przed dzień testów? Przepraszam prace kl i spr dokładniej

      Usuń
    19. Zapytaj genialnych nauczycieli, ja też jutro mam z chemii i 9 lekcji -.- nie ma to jak siedzieć od 8:00 do 16:15 w szkole, dzisiaj miałam z matmy, kreatywni ci nauczyciele *klask* *klask*

      Usuń
    20. No.. Zwłaszcza Klepa! Kuźwa jakiś jebany test kazała nam wydrukować który ma 13 str i na śr zr

      Usuń
    21. A ja codziennie mam na 7:25 B| I w pon, wt, śr kończę 14:00, w czw do 10:50,ale mam takie zajęcia więc do 14:00,a w piątek do 12:55
      Szach mat! Mam lepiej od was xDD

      Usuń