czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział II Pierwsza bójka

   Gdy weszli do środka wszystkie oczy były zwrócone w ich kierunku. Poszczególne osoby zaczęły coś szeptać między sobą. Iris spojrzała na nich bez emocji, a jej uwagę przykuł pewien chłopak. Usiedli przy wolnym stoliku. Jade koło Erena, koło niego Mikasa, Iris na przeciwko Jade, a Armin koło Iris. Armin był niskim blondynem, włosy sięgały mu podbródka. Był wrażliwy i nieśmiały. Mikasa czarnowłosa dziewczyna, miała na szyi bordowy szalik. Jej wzrok był bez wyrazu ale gdy Eren podszedł do Jade i Iris widać było zazdrość... Pilnowała go i nie odstępowała ani na krok. Brunet zaczął coś opowiadać i wszyscy przy stoliku wybuchnęli śmiechem, a Iris się uśmiechnęła. Jej spojrzenie pilnowało Mikasy. Oderwała je na chwilę od niej i spojrzała na chłopaka, który wcześniej zwrócił jej uwagę.
-Jade widzisz tamtego chłopaka? Cały czas na ciebie patrzy, od momentu gdy weszliśmy na stołówkę...- Uśmiechnęła się do niej.
-Wydaje ci się. Czemu miałby patrzeć akurat na mnie skoro jest tu tyle dziewczyn...
-Daj spokój. Jesteś ładna więc nie dziw się, że tak na ciebie patrzy.
-Niby jak?
-Oj weź. - Zaśmiała się białowłosa.
Nagle ktoś podszedł do ich stolika i zapytał:
-Dlaczego instruktor nie zapytał was skąd jesteście? - Tym kimś był wysoki, czarnowłosy chłopak, który na placu wyznał, że chciałby bronić króla.
Eren spojrzał na niego, a po chwili wokół nich zaczął się robić tłok.
-Bo my jesteśmy z Shiganshiny i... Byliśmy tam tamtego dnia, gdy pojawił się Olbrzymi tytan i Opancerzony...- Westchnął. - Tamtego dnia... Ja...- Nie chciał mówić o tym co się stało ale wiedział co powinien był im uświadomić.- Postanowiliśmy, że dołączymy do Zwiadowców i wybijemy tytanów co do jednego! Ludzie wcale nie są tacy słabi! Możemy jeszcze wygrać! Gdy trafię do Zwiadowców jeszcze tytani się przekonają co potrafią ludzie!
Wszyscy zaczęli wiwatować, a w tle było słychać czyjś śmiech. Uw chłopak który był zapatrzony w Jade zabrał teraz głos:
-Ty naprawdę myślisz, że ludzie są w stanie pokonać tytanów? Teraz to mnie rozbawiłeś. Przez tyle lat niczego nowego się o nich nie dowiedzieliśmy i teraz gdy Eren Yeager przybędzie do Zwiadowców cały świat stanie na głowie.
-A czy ty przypadkiem nie jesteś Jean Kirschtein, który otwarcie wyznał, że przyszedł do wojska tylko dlatego, by zapewnić sobie wygodne życie jako Żandarm?- Eren wstał i patrzył teraz na niego z góry.
-Jestem realistą. Po co się pchać na pewną śmierć. Te wyprawy za mury i tak nie przynoszą rezultatów a ludzie nadal giną- Odpowiedział mu spokojnie z zaciekłym uśmiechem. - Gdyby Zwiadowcy byli choć odrobinę...- Nie dokończył ponieważ rozwścieczony Eren się na niego rzucił i złapał go za koszule.
-Jak śmiesz obrażać najlepiej wyszkolony odział! Są 100 razy lepsi od tej twojej Żandarmerii!
Jean nie pozostał dłużny i rzucił się na Erena.
-Żandarmeria przynajmniej nie idzie na pewną śmierć by wrócić z niczym!
-Ty... Ty!
Jasnowłosy go odepchnął.
-Nie mam zamiaru zgrywać bohatera gdy tak naprawdę trzęsę się ze strachu!
-Mówisz o mnie?!- Brunet zacisnął pięści i zaczął się trząść z wściekłości.
Jade już nie mogła tego słuchać i wpakowała się pomiędzy nich.
-Dość tego! Każdy z nas zrobi to co uważa za słuszne!- Spojrzała chłopaków. - Ja... Mam swoje powody i mam zamiar dołączyć do Zwiadowców...
-Co? Ale...-W tym momencie Jean'a zatkało. - Przecież...
Dziewczyna podniosła rękę na znak by się uciszyli.
-Dość... Proszę nie kłóćcie się tylko przeproście...
Eren był wściekły. Za nic nie wyglądał jakby miał pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę.
-Przepraszam...Zapomnijmy o tym, zgoda?- Kirschtein westchnął i postanowił pierwszy podać rękę Erwnowi, który spojrzał na niego dziwnie ale uścisną jego dłoń. Wyszedł bez słowa, a za nim Mikasa i Armin. Iris spojrzała na Jade i też wyszła. Brunetka jednak spojrzała jeszcze na Jean'a i nic nie odpowiedziała tylko skierowała się do wyjścia.
-Zaczekaj!- Zawołał za nią Jean. Gdy się odwróciła nie wiedział co ma powiedzieć. - Masz... naprawdę śliczne oczy... - Podrapał się w głowę zdenerwowany.
-Dziękuję...-odpowiedziała i już miała odejść gdy odwróciła się jeszcze do niego i powiedziała: - Do zobaczenia jutro na treningu...- Spojrzała mu w oczy i się uśmiechnęła.
-Tak... Jasne, do jutra!- Posłał jej uśmiech, a ona wyszła.
Jade poszła do swojego pokoju gdzie czekała na nią już Iris. Przebrała się w piżamę i położyła się zamyślona.
-Ej laska o czym tak myślisz? A może lepiej zapytać o kim...?- Spytała rozbawiona Iris ale było to tylko słychać w jej głosie.
Jade się ocknęła i spojrzała na nią.
-O nikim nie myślę tylko zastanawiam się co przyniesie jutro i jak będą wyglądały treningi...
-Z takim uśmiechem? Czyżbyś się zakochała?- Zaśmiała się współlokatorka. - Sorry ale nie ukryjesz tego. Widać to gołym okiem.
-Nie żartuj... W dzisiejszych czasach nie ma miejsca na takie rzeczy. W końcu jesteśmy tu po to by któregoś dnia dołączyć do wybranych przez nas oddziałów i...- Tu głos jej zadrżał. Nie wiedziała jakiego słowa ma użyć, w dodatku przypomniało jej się jak tytan zaatakował jej dom.
-Hej, już dobrze. Dożyjemy czasów w których to ludzie będą górą, a teraz już śpij...   *I śnij o swoim księciu*- Pomyślała i się zaśmiała gdy wyobraziła sobie Jade i jej ,,Księcia''.

                 


                                                                                                                                       ~Kel




Poprzedni rozdział:                                                                  
Początki                                                           
                                  

środa, 29 czerwca 2016

Rozdział I Początki

Wstęp

Po utraceniu terenów ogrodzonych przez mur Maria coraz więcej osób zaczęło zaciągać się do wojska. Większość marzy o dostaniu się do żandarmerii, aby schronić się za wewnętrznym murem
i żyć w poczuciu bezpieczeństwa. Jednak do tego oddziału może dostać się tylko dziesiątka najlepszych kadetów. Pozostała reszta pewnie dołączy do oddziału stacjonarnego. Trafiają się jeszcze "samobójcy" którzy chcą dołączyć do zwiadowców. Wyjeżdżają oni za mury na wyprawy, podczas których zakładają punkty zaopatrzeniowe i badają zwyczaje tytanów.

Rozpoczynał się szkolenie 104, korpusu treningowego. O 12:00 miał przemówić instruktor Keith Shadis.  Była 9:53. Na placu powoli przybywali młodzi ludzie.
-Uwaga przechodzimy do opowiadania-
Był dosyć ciepły dzień, jednak wiał lekki wiaterek. Na niebie było kilka chmur. ale nikt nie nazwałby tego zachmurzeniem. Na głównym placu znajdowało się parę ławek, ale były w większości zajęte lub siedziały na nich pojedyncze osoby. Nie przyszli jeszcze wszyscy. Jedyną osobą, która nie siedziała była białowłosa dziewczyna stojąca sama pod ścianą. Myślała nad tym, żeby do kogoś się przysiąść, ale była typem samotnika i nie spieszyła się z zawieraniem nowych znajomości. Zrezygnowana podeszła do niewysokiego murku i usiadła na nim. Oparła głowę na rękach i siedziała tak wpatrzona w bramę przez, którą wchodziło coraz więcej nowych twarzy. Cicho westchnęła i dalej czekała na instruktora, który raczy ich zaszczycić swoją obecnością. W pewnym momencie zaczęła rozmyślać co ona tak właściwie tu robi. Dlaczego dołączyła do wojska? W sumie to nie miała żadnej rodziny. Wiele myślała nad swoim życiem i czy bo go nie zakończyć. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie. Oczy zawsze spuszczone w dół. Zero uśmiechu. Wiele przeszła. Z zamysłów wyrwała ją osoba, która się do niej dosiadła. Podniosła głowę i spojrzała się zdziwiona na brunetkę siedzącą obok niej.
- Nie obrazisz się jak tu z tobą posiedzę? - Spytała z przyjaznym nastawieniem.
- Nie.. Nie ma problemu. - Powiedziała znów odrywając od niej wzrok i wracając do swojej wcześniejszej pozycji.
- Jak masz na imię?
Dziewczyna wiedząc, że nie ucieknie od rozmowy zrobiła minę w stylu "za co,,?"  i postanowiła dać jej szansę.
- Iris, a ty?
- Jade, miło mi - powiedziała wyciągając rękę w jej stronę. Po dłuższym namyśle Iris uścisnęła jej dłoń. Nowo poznana dziewczyna poczuła jej chłód po tym uścisku.
Po dłuższej rozmowie obie zaczęły coraz lepiej się ze sobą dogadywać. Czas coraz szybciej leciał, a na placu pojawiało się coraz więcej osób. Była już 11:50.
- Idziemy? - Powiedziała Iris zeskakując z murku.
- Tak szybko zleciało? Zdziwiła się Jade.- Dobra chodź bo ochrzan dostaniemy.
Po pewnym czasie pojawił się instruktor. Był dosyć wysoki i łysy. Chwile się przyglądał wszystkim, a po chwili zaczął krzyczeć, że nie będzie ciepłego powitania i zaczął krążyć wśród kadetów. Iris stała obok Jade i niewiele wyższego od niej bruneta. Mężczyzna pomijał niektóre osoby, które już "przeżyły piekło" i nie potrzeba ich zastraszać. Przechodził koło dziewczyn, lecz pominął je mówiąc coś pod nosem. W pewnym momencie podszedł do łysego chłopaka.
- ... a ty?! Jak się nazywasz?! - Mówił podniesionym głosem.
- Connie Spring.. - Nie zdążył dokończyć bo uwagę trenera przykuła dłoń salutującego ułożona w złą stroną i podniósł go trzymając jego głowę. Prawie oczy na wierzch mu wyszły. Wtedy słychać było jakieś chrupanie. Uwagę wszystkich przykuła brunetka, która jadła ziemniaka. Instruktor się oburzył i podszedł do niej.
- Co wy tu odstawiacie? - Powiedział spokojnie podchodząc do niej. Po bezsensownej rozmowie z nią kazał jej biegać dopóki nie padnie. Po tym przedstawieniu większość osób skierowała się do stołówki. Iris jak zwykle nie chciała tam iść, ale Jade ją namówiła. Najpierw jednak poszły do "domków" w których miały spać. Okazało się, że mieszkają razem. W sumie to dobrze się składało. Lepiej z Jade niż z kimś obcym. Iris ubrała się w swoją czarną bluzę z kapturem, czarne buty, spodnie.. właściwie to była cała na czarno. Jade włożyła jeansy i czarną bluzkę. Powoli udały się do stołówki. Na wejściu spotkały tego samego bruneta, który stał obok nich na "powitaniu" kadetów. Był wpatrzony w wóz, którym wywożono ludzi, którzy najwyraźniej nie nadawali się do tego zawodu. Dziewczyny lekko się zdziwiły, że pierwszego dnia już wylecieli, no ale cóż. Przed stołówką siedziało również parę osób, w tym Connie. Brunet rozmawiał chwile z nimi, a później odwrócił się i spojrzał w ich stronę.
- My się już chyba widzieliśmy.- Powiedział z lekkim uśmiechem. Zanim Iris coś zdążyła powiedzieć Jade jej przerwała.
- Tak, ja jestem Jade, a ta oto tu to Iris.
- Jestem Eren. Wejdźmy do środka.- Tak też zrobili.