wtorek, 23 sierpnia 2016

Rozdział XXIV Cień cierpienia

   Jean siedział sam w pokoju wyglądając przez okno, wpatrzony w gwiazdy. Z zamyślenia wyrwalo go pukanie do drzwi. Odwrócił się i ujrzał stojącą w progu Jade. Weszła i usiadła koło niego.

- Stało się coś? Wyglądasz na przygnębioną...
- Nie... Tylko... Co myślisz o tych nowych?
- Sean jest nawet spoko, potem jak wszyscy się rozeszli gadaliśmy z nim. Ale te dziewczyny... Robią z siebie takie paniusie, jak na przykład szliśmy do stajni. Albo potem się chwaliły, że były w pierwszej dziesiątce. Nie zdziwię się jak zginą po dziesięciu minutach za murami. - Uśmiechnął się.
- Jesteś okropny! - Zaśmiała się i do lekko go popchnęła. - Czyli można powiedzieć, że nie będziemy z nimi spędzać czasu...? Bo widziałam jak ta brunetka się na ciebie patrzyła. Myślałam, że jej zaraz mordę obije.
- Spokojnie. Nie ma takiej potrzeby. Wiesz, że po za tobą nikt się dla mnie nie liczy. Więc jak będą sprawiały problemy to mów. Z tego co słyszałem to Iris już jednej pokazała kto tu rządzi.
- Tak. Ona się z nikim nie patyczkuje. - Uśmiechnęła się i zdjęła kurtkę. On ją podniósł i posadził sobie na kolanach przodem do siebie.  Dziewczyna zsunęła mu z ramion kurtkę, zdjął jej bluzkę, a ona popchnęła go na ścianę, odpięła biustonosz i  zaczęła namiętnie całować. Nagle ktoś zapukał. Brunetka się lekko zdenerwowała. Jean podał jej pelerynę, by się okryła. Wstała i ruszyła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła nowe trio. 
- Czego? - Spytała mrużąc oczy.
- My do Jean'a. - Powiedziała Kate z zaciekłym uśmieszkiem.
- Ups. Przykro mi ale aktualnie jest zajęty. - Poprawiła pelerynę. - I lepiej stąd zmykajcie, chyba że mam wam obić twarzyczki. 
- Czy ty wiesz do kogo mówisz?! - Wtrąciła się Mandy.
- No chyba ty! - Rzuciła wściekła, a mors ją popchnął. - Nie dotykaj mnie!
- To znikaj stąd migiem.
- Spierdalaj gruba beko! - Nie powstrzymała się. Chłopak wstał i podszedł do niej.
- Uważaj do kogo mówisz... - Pogroziła jej palcem blondynka. 
- Lepiej wy uważajcie. Nie podskakujcie, bo źle się to dla was skończy. - Pociągnął za sobą Jade, która chciała trzasnąć drzwiami ale ktoś je złapał.
- Co zno... - Nie dokończyła. W drzwiach stał Erwin. Oboje zasalutowali, a peleryna którą była okryta Jade zaczęła się zsuwać. Po zaledwie pięciu sekundach leżała na ziemi. Jade zamknęła oczy i zaczęła się cofać. Słyszała tylko śmiechy tych debilek na korytarzu. Dowódca był w szoku. Odwrócił wzrok.
- Spocznij... - Powiedział i zamknął drzwi, a brunetka szybko schyliła się po pelerynę i ponownie w nią zawinęła. Ze spuszczoną głową cofnęła się do Jean'a. - Chyba nie chcę wiedzieć co tu się wcześniej działo, albo miało... Oszczędźcie mi szczegółów.  Chciałem wiedzieć co to za krzyki na korytarzu ale chyba sobie darujemy tą rozmowę. Wy się tu uspokójcie,  jesteście Zwiadowcami, najbardziej narażonym na śmierć  korpusie więc no.. - Szybko się ewakuował. Zanim zamknął drzwi upomniał trio, by nie wszczynały się w spory z innymi, zwłaszcza Jade, Iris i Mikasą. Drzwi się zamknęły. Braun odetchnęła z ulgą.
- Boże... Czy on zawsze musi się pojawiać kiedy nie trzeba...? Cholera... Nie chcę wiedzieć co sobie pomyślał zwłaszcza o mnie.. - Zarzuciła sobie kaptur na głowę. Jean ją przyciągnął do siebie. 
- Nie przejmuj się nim. Zaraz zapomni.
- Akurat... Nawet nie wiesz jak mi teraz głupio... - Skryła twarz w jego koszuli, której nie zdążył zdjąć. Całował ją delikatnie po ramieniu i zsunął z niej pelerynę. - Co ty robisz? 
- Usiłuję cie pocieszyć, po za tym nie wiem czy pamiętasz ale jakieś gówniary nam przerwały. - Uśmiechnął się podejrzanie.
- No wiesz co! - Uderzyła go lekko w ramię. - Ja tu rozpaczam, a ty o jednym!
- Mówiłaś kiedyś, że jesteś inna niż wszyscy. Więc może szybciej zapomnisz. - Przeturlał się z nią. 

   Dwadzieścia minut później. 
Brunetka leżała wtulona w swojego chłopaka, który bawił się jej włosami. 
- Jade...- Ona spojrzała na niego. - Pamiętasz jak wtedy w stajni mówiłem ci, żebyś mnie o to więcej nie prosiła?
- Pamiętam.
- Nie uważasz, że się zagalopowaliśmy? Nie minęło zbyt dużo czasu, a my jak na nasz wiek chyba trochę przegięliśmy. - Odwrócił wzrok. - Nie chce żeby.. Wiesz.. W żadnym wypadku żebym...Eh. Ale pamiętasz co mówił Erwin? Jesteśmy najbardziej narażeni na śmierć... - Jade położyła dłoń na jego policzku i delikatnie odwróciła jego głowę by spojrzał na nią. 
- Doskonale to rozumiem.. Masz rację, trochę przesadziliśmy, ale czasu już nie cofniemy. Nie myślmy już o tym.. Żyjmy jak wcześniej tylko rozważniej. 

Rano brunetka ledwo zwlokła się z łóżka, było jej nie dobrze, czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Szybko się ubrała i poleciała do łazienki. Zakręciło jej się w głowie i zaczęła wymiotować.
- Cholera... Co jest ze mną nie tak... - Opłukała twarz i wróciła do pokoju po kurtkę. Jean też już wstał.
- Jade...Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada. 
- Tak jest okej... Idę do siebie się ogarnąć. Widzimy się później. - Wyszła i pobiegła do siebie. Droga strasznie jej się dłużyła. Gdy w końcu dotarła do swojego pokoju, otworzyła drzwi, weszła i od razu rzuciła się na swoje łóżko. 
- Co jest? Nie pytam gdzie byłaś, bo to logiczne ale mów co się stało. - Brunetka opowiedziała jej wszystko co się wczoraj wydarzyło. - Jezu... Erwin. - Złapała się za głowę Iris. - Czemu on jest wszędzie tam gdzie i kiedy nie trzeba. Szkoda, że nie widziałam jego miny xDD- Zaczęła się śmiać.
- Weź mi nic nie mów... Myślałam, że tam umrę ze wstydu... Jeszcze te gówniary >.> Jak je dorwę to dostaną po mordzie -.-
- To dobrze się składa, bo ja muszę wklepać mendzie. Przed czy po treningu?
- Kurwa ona dostanie przed i na! Daj mi chwilę idę się ogarnąć. - Brunetka poszła się szybko umyć. Dla odmiany uczesała włosy w luźny warkocz, założyła czarną bluzkę i ciemne spodnie. Gdy była gotowa ruszyły na śniadanie. Po drodze Iris opowiedziała przyjaciółce co wczoraj zmalowała Mandy i jak dostała z liścia od Levi'a.
- No nieźle. To ty jej jeszcze dziś poprawisz. - Zaśmiała się, 
- No a jak, ha! Niech wie, że ze mną się nie zadziera. 
- Potwierdzisz jej słowa Erwin'a.  Patrz, tam jest Eren, siadamy koło niech? - Wskazała na stolik przy którym siedział brunet, Armin, Mikasa i Ymir z Christą. Reszty ich paczki jeszcze nie było. Dosiadły się do nich.
- O idą gwiazdy korpusu, tylko Kaprala brakuje. - Zaśmiał się Eren.
- O czym ty gadasz? - Zdziwiła się białowłosa. 
- No wczoraj ty pokazałaś tej nowej gdzie jej miejsce, Levi dał jej z liścia, a Jade...
- Nie kończ błagam...- Złapała się za głowę brunetka. - Już te paple o wszystkim rozpowiedziały? - Spojrzała na trio siedzące kilka stolików przed nimi. 
- Tak i nie szczędziły szczegółów. Zwłaszcza o tym jak się rozebrałaś przed Dowódcą ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Śmiał się brunet rozlewając wodę.
- To wcale nie było tak -.- - Warknęła Jade. - Nie mam pojęcia skąd on tam się wziął ale one musiały w tym maczać łapska! Jak im dziś mordy skopie to odechce im się takich zabaw.
- Muszę się zapytać konia jak się czuł gdy tam wparował Erwin xDD
- Skończ... I spróbuj mi go jeszcze raz nazwać koniem to skończysz jak Kate gdy jej obiję tą niewyparzoną mordę! 
- To zjedz coś. - Podepchnął jej pod nos  chleb.
- Nie chce jeść! Zabieraj to! - Wsadziła mu kanapkę do budzi. - Sam se jedz, ja nie mam zamiaru, nie jestem głodna i tyle. 
- A widziałaś się w lustrze? - Dołączyła się Mikasa, która odwróciła na siłę głowę Erena i zaczęła go karmić. 
- Mikasa! Przestań nie jestem twoim dzieckiem ani młodszym bratem! - Do ich stolika podszedł Sean.
- Hej niebezpieczna. - Spojrzał na Iris, która się szybko odwróciła i zrobiła duże oczy.
- Znowu ty?! Czego chcesz?
- Chciałem się do was przysiąść, ode mnie teraz wszyscy latają za tymi niedojrzałymi debilkami. 
- No dobra... Zostań. A właśnie... To jest...
- Jade. Wiem. Słyszałem jak one mówiły o tym co się wczoraj...  - Brunetka podniosła rękę by nie mówił nic dalej. -  Jestem Sean.
- Bym powiedziała miło mi ale nie jestem w nastroju.
- Rozumiem.

Po piętnastu minutach Jade szturchnęła Iris.
- Patrz, wychodzą. Idziemy. - Wstała i pociągnęła za sobą białowłosą. Gdy zniknęły za rogiem przyszedł Jean.
- Widzieliście może Jade? Wyszła ode mnie rano w pośpiechu i wyglądała na osłabioną. - Eren na niego spojrzał.
- Hm..
- Co ''hm''?
- Nic, nic... A tak swoją drogą qniu, jak się czułeś jak tam wam wparował Erwin? xDD - Brunet padł na stół.
- Lecz się. Wracając, była tu?
- Tak przed chwilą z Iris poszły bić się z tymi nowymi.
- Co?!
- Noo... Nie wiem skąd ona będzie miała siły bo nawet jeść  nie chciała.
- Co z nią ostatnio jest nie tak... Lecę tam, a ty... -  Wskazał palcem na Eren'a - ani słowa Reiner'owi bo chyba mnie zabije.
- To będzie trudne, gdyż te nowe już chyba całemu Korpusowi wygadały co się wczoraj stało. W sumie to nie tylko o tym, też o Levi'u ale... - Jean już go nie słuchał, Poleciał szukać Jade i Iris. Za nim poleciał Sean.

Trio stało na dziedzińcu i śmiało się ciągle z jednego. Mors żarł banana i się nim niemal dławiła.
- Kurwa nie wytrzymam! Chodź szybciej muszę jej wpierdolić! - Poganiała białowłosą brunetka. Gdy tylko zbliżyła się do nich od razu wpadła w szał. - Wy szmaty! Takie to zabawne?! Kurwa jeszcze się do cudzych facetów chcecie dobierać! Sorry, to nie ta liga! - Kopnęła Kate i jednym ruchem przerzuciła ją nad sobą. Iris podeszła do Mandy i wyprowadziła cios prosto w jej szczękę. Ta upadła w kałuże.
- Ups. Twarde lądowanie? Przykro mi, że śnieg wam spod dupy się roztopił. - Drwiła Iris. Mors zacisnął pięści i ruszyła na nie ale poślizgnęła się na skórce od banana. - Gratuluję. Swoją drogą, nie ma Levi'a, więc ja go zastąpię. - Podniosła śmieć i rzuciła jej na twarz. - Naucz się sprzątać. - Przybiły sobie z Jade piątkę i ruszyły na trening.
- Dobra ja idę jeszcze po Eren'a bo pewnie siedzi dalej i się dusi śmiechem.
- Ok... Ja postaram się nie wpaść na nikogo, bo przez nie to mam przerąbane.
- Ty nie dasz rady? Pfff. - Rzuciła i poszła.
Brunetka szła dalej. Nagle ktoś ją złapał za rękę. Odwróciła się i robiła zamach ręką ale zatrzymała ją.
- Coś się stało? - Przed nią stał Jean i Sean.
- Zgłupiałaś?! A co jak pójdą do Erwin'a i nagadają na was?!
- Ja tylko wyrównywałam rachunki. Przez nią cały korpus ma ze mnie bekę, to niech one przynajmniej posmakują ziemi.
- Ej spokojnie nie denerwujcie się. Zawsze możemy powiedzieć, że same się pobiły i teraz zwalają na was, bo chcą się pozbyć konkurencji. - Wtrącił się Sean. Jean zmierzył go wzrokiem.
- Jak Erwin do nas przyjdzie to tak powiemy, na razie nie ma potrzeby. - Powiedziała brunetka i ruszyła dalej przed siebie.


Jak Jade doszła na miejsce od razu dostrzegła Iris, która rozmawiała z kapralem. 
- Zabiję Erwina.. - Warknął Levi. - Zawsze ja muszę prowadzić zajęcia z tymi gówniarzami.. Jakby nie mógł ich od razu przydzielić do jakiś oddziałów..
- Jeszcze z dwa treningi i pewnie ich gdzieś przydzieli.. - Starała się go pocieszyć.
- Ktoś by się przydał do mojego oddziału, bo jesteś tylko ty i ten kretyn. - Wskazał na Erena. 
- Dobrze, ale nie Mandy.. - Westchnęła. - Wolałabym być w oddziale z koszem na śmieci.. 
- Ech.. Nie ważne.. Zimą sprzęt jest chwilowo niesprawny, więc nie możemy robić nic innego niż walka wręcz. 
- W porządku. Możemy sobie powalczyć..
- Właśnie. Wczoraj chyba mówiłaś, że możemy się zmierzyć, nie?
- Możemy, możemy.. Tylko.. Przy tych gówniarzach? I przy.. Czemu tam stoi Jade? - Spojrzała się w jej stronę. 
- To nagadamy bachorom, że nowy chwyt im pokazujemy. 
- Dobrze.. Powiesz im to? - Zapytała. Levi westchnął i zaczął kierować się w ich stronę. Iris ruszyła do brunetki.
- I jak? - Rzuciła. - Doniosły Erwinowi?
- Jeszcze chyba nie. Zresztą one tam stoją. - Wskazała na trio. 
- Ech.. 
- Co jest?
- Z Levi'em będę walkę wręcz ćwiczyć..
- Serio? Czemu?
- On dzisiaj prowadzi trening i wymyślił sobie walkę wręcz, a ja mu wczoraj nagadałam, że możemy się zmierzyć, bo teraz sobie dam radę i wiesz.. Nie mam tych kajdanek jak wtedy.
- No to go pokonasz! 
- Chyba sobie jaja robisz.. Widziałaś jaki on ma kaloryfer xD?
- Co?! On?! Ten krasnal?! Ale skąd?!
- No nie wiem! Ale jak mi przywali to tak polecę, że chyba z dziesięć metrów będę się turlać. - Zaśmiała się pod nosem.
- Dasz radę, przecież ty jesteś świetna w walce wręcz.
- Tak, ale to jest facet! - Warknęła. 
- Ja dałam radę z trzy razy wyższym Reinerem, więc i ty sobie poradzisz.
- Trzy razy wyższym?! - Zrobiła wielkie oczy. - Weź nie przesadzaj, co? Ja też nie jestem jakaś wysoka, a poza tym Reiner to Reiner, a to jest Kapral! Kojarzysz jak go nazywają? "Najsilniejszy żołnierz ludzkości" A ja to co?! "Dziwadło" -.-. 
- Słuchaj.. On ma 160 cm, ale nie ważne xD. Dobra, jak coś to przegrasz i co się stanie?
- Moja duma na tym ucierpi. 
- I tylko dlatego robisz takie sceny?! Weź nie pierdol mi tutaj tylko idź się bić! Sio! - Popchnęła ją. 
- A, wal się. Policzymy się w pokoju.. - Wymamrotała i skierowała się w stronę Levi'a. Jade podeszła do Jean'a. Obok niego stał też Sean, Eren, Armin i Mikasa, która zapewne miała nadzieję, że Iris dostanie po mordzie. 
- Naprawdę będą walczyć? - Zdziwił się Sean.
- Już kiedyś tak jakby się bili. - Powiedział Eren.
- Serio?
- Tak.. Tylko, że w sądzie.
- W sądzie?
- Ta.. Ale to już inna historia. 
- Jak myślicie kto wygra? - Spytał się Armin. 
- Iris się lekko stresuje. - Wtrąciła się Jade.
- Ja się ich zaczynam bać.. - Cofnął się o krok Eren. Iris stanęła w bezpiecznej odległości od kaprala. Czuła na sobie wzrok wszystkich, w tym tej zasranej Mandy. Zbliżyła się do przeciwnika i przyjęła swoją pozycję. Po chwili zaczęli walczyć. Każdy bez wyjątku ich obserwował. Iris cofnęła się kawałek.
- *Cholera, no.. Skubany dobrze blokuje -.-.* Pomyślała. - *Dobra, walić.* - Podeszła i już miała wyprowadzić atak, ale podciął ją. Straciła równowagę i złapała się odruchowo jego kołnierza, przez co oboje polecieli na ziemię, Kapral tak wywinął się podczas spadania, że leżał na niej. 
- No i pozamiatane. - Powiedział Jean.
- Może jeszcze coś zrobi.. - Przechyliła głowę Jade.
- Wątpię. Jest w kiepskim położeniu. - Stwierdził Armin. Kątem oka Jade zauważyła Mandy, której najwyraźniej podobała się cała zaistniała sytuacja. 
- Ha! Patrzcie na tą ofiarę.. Mój przyszły mąż jest taki cudowny.. - Powiedziała do swoich przyjaciółek. Jade tylko prychnęła i wróciła wzrokiem do Iris. 
- Gratulacje.. - Wymamrotała białowłosa. Levi dalej jej nie puszczał. Cicho westchnęła. - Pamiętasz co mi powiedziałeś trzy lata temu? Że mnie podszkolisz.
- Naprawdę tak powiedziałem? - Skrzywił się. 
- Tak. Jak wyjeżdżaliście. 
- A.. Już pamiętam. Faktycznie.. Muszę cię podszkolić bo jesteś beznadziejna. 
- Wiesz co?! No dzięki. - Miała coś jeszcze powiedzieć, ale niespodziewanie przybliżył do niej swoją głowę i ją pocałował. Była na początku zdziwiona, ale odwzajemniła po chwili pocałunek. Jade, Jean, Sean i reszta paczki stali jak wryci. 
- Ja już nie wiem co jest w końcu z nimi. - Stwierdził Eren. - To jest bardziej skomplikowane niż można pomyśleć. Wczoraj mi mówiła co innego.
- Oni chodzą? - Zdziwił się Sean.
- A kto ich tam wie. - Prychnął brunet. Levi podniósł się i pomógł też jej wstać. Jade spojrzała się w stronę Mandy. Była zdenerwowana i w szoku. Powiedziała coś pod nosem i pobiegła w stronę kwatery. Mors i Kate ruszyły za nią. Do Jade podeszła Iris. 
- Co one odpierdalają? - Zaśmiała się. 
- A więc to był ten nowy chwyt. - Zaśmiał się Armin.
- Cicho.. - Zmrużyła oczy. - Idę od was po przeczuwam nabijanie się ze mnie, bywajcie. - Ruszyła w stronę kaprala.


Po treningu paczka 104 Korpusu Treningowego i Sean siedzieli na murku przed kwaterą.
- Ha i teraz role się odwróciły. Wszyscy mają bekę z tria, a szczególnie z Mandy. - Śmiała się Jade.
- Ta! Już nie będą się dobierać do cudzych facetów xD - Eren szturchnął Iris. Białowłosa go zepchnęła, a brunetka zaczęła się śmiać.
- Ty sobie lepiej uważaj, bo po twoim wczorajszym.. - Warknął Eren.
- O nie! Nie zaczynaj znowu. Chyba, że chcesz w ryj.
- To dawaj! - Wstał i przybrał bojową pozycję. Jade już miała zeskoczyć z murku i się z nim zmierzyć, ale w ich stronę szedł dowódca.
- O Cholera... Mamy przerąbane... Wszyscy stanęli przed Erwinem i zasalutowali. On tylko westchnął.
- Czy wy naprawdę nie macie co robić, tylko się bić? - Zwrócił się do Iris i Jade. - Zamiast wprowadzić nowych rekrutów to wy nimi ciskacie w ziemię. - Brunetka wbiła wzrok w trawę i cofnęła się o krok. Iris chciała coś powiedzieć ale wtrącił się Sean.
- Panie Dowódco. To nie one. Byłem rano z nimi, a wcześniej z Jean'em widzieliśmy jak te świruski  same się pobiły. Myślą, że jak były w pierwszej dziesiątce to wszystko im wolno i chcą się pozbyć konkurencji.
- Jakiej konkurencji? - Rzucił mu przelotne spojrzenie. 
- Bo widzi pan, Mandy i Kate zadurzyły się w...
- Starczy... Rozumiem co chcesz powiedzieć. - Położył dłoń na twarzy.
- Po za tym obiecałam, że postaram się już ci... Dowódcy! - Szybko się poprawiła Iris. - Nie sprawiać problemów.
- Dobrze odpuszczę wam tym razem. Ale pilnujcie się.  I..- Chciał coś dodać ale tylko westchnął i odszedł.
- Jezu! Uwielbiam cie! - Zaczęła krzyczeć Jade do Sean'a, gdy Erwin był już wystarczająco daleko. Rzuciła mu się na szyję. - Gdyby nie ty to chyba bym tu umarła jakby on miał stać przede mną jeszcze z trzydzieści sekund dłużej!
- Ej, ej! - Jean odciągnął brunetkę od blondyna.
- Swoją drogą mu też pewnie się łatwo przed tobą nie stało xDD - Znowu zaczął Eren.
- Eren...! - Warknęła i go kopnęła. - Nie przypominaj mi nawet!
- Ał! Spokojnie, nie denerwuj się tak.
- Dajcie już spokój. To nie jest nawet śmieszne. - Powiedziała ponuro Mikasa.
- Dla ciebie nic nie jest śmieszne. - Machnął na nią ręką brunet.

   Dwa miesiące później.
Iris i Jade przygotowywały się do wyjścia na trening.
- Może dziś w końcu zaczniemy pracę na manewrach. Ta walka mi się już przejadła.
- Ta...
- Co z tobą? Ostatnio w ogóle jakoś kiepsko wyglądasz... Niedługo będziesz bledsza niż ja.
- Nic mi nie jest. - Wstała. - Chodźmy już. - Ruszyła do wyjścia, a białowłosa śledziła ją wzrokiem. Gdy szły korytarzem Jade się zachwiała i wleciała na ścianę.
- Na pewno wszystko z tobą okej?
- No tak... Nic mi nie jest! - Przyśpieszyła kroku.
Gdy były już na miejscu każda rozeszła się do swojego Dowódcy oddziału.
Jade była z Reiner'em, Kate, Sashą, Mikasą, Armin i Jean'em pod dowództwem Hanji. Brunetka usiadła koło swojego brata.
- Znowu się chowasz?
- Czemu tak uważasz?
- Bo prawie wcale cię nie widuje...
- Jeszcze to nadrobimy, zobaczysz. - Uśmiechnął się i rozczochrał jej włosy.
- Ej! Układałam je z dobre siedem minut! xD
- Najmocniej przepraszam. - Zaśmiał się. Koło nich przeszła Hanji.
- Braun.
- Tak? - Oboje wstali i zasalutowali.
- E... Jade. Pójdziesz z Mikasą i Kate do Erwin'a po jedne papiery. On już będzie wiedział co wam dać.
- Z Kate?! Już nie ważne, że z Mikasą ale z Kate?!
- Dasz radę, przecież to nie koniec świata. - Powiedziała Hanji i poszła dalej.
- Ta okularnica chyba chce żebyśmy się pozabijały...
- Spokojnie, nie daj jej się sprowokować i będzie dobrze.
- Łatwo ci mówić... - Podeszła do niej Mikasa z Kate.
- Rusz się Braun, nie chcę przez ciebie tracić treningu. - Powiedziała czarnowłosa mrużąc oczy.
- A ja myślałam, że taka bestia jak ty, nie potrzebuje już żadnych ćwiczeń. - Powiedziała sarkastycznie Jade i wstała. Mikasa nie czekała na nią tylko od razu ruszyła do gabinetu Smith'a. Gdy odeszły do Reiner'a podszedł Armin i Jean.
- Gdzie one idą razem? - Zdziwił się Armin.
- Hanji je wysłała do Erwin'a po jakieś papiery.
- Jak tam w ogóle dojdą. Przecież jak tylko zejdą z widoku to się sobie do gardeł rzucą!
- Nie panikuj Jean. Nasza Jade nie da się jakiejś gówniarze i Mikasie.
- No nie wiem... Jak Mikasa wpadnie w szał...
- Cicho Armin! - Krzyknęli na niego obaj.
   Jade szła trochę z tyłu. Złapała się za głowę.
- Co jest? - Rzuciła przez ramię Berg.
- Nic co by cię interesowało. - Warknęła i oparła się o ścianę.
- Jade...? - Zmieniła ton Kate. Widocznie się zaniepokoiła. Podeszła do niej.
- Zostaw mnie! Zaraz was dogonię...- Kate zrobiła krok w tył i powoli ruszyła za Mikasą.
- Cholera.. - Wyszeptała Jade i upadła.
- Idziesz Braun? - Szła dalej czarnowłosa. - Braun? - Powili się odwróciła i zobaczyła leżącą na ziemi Jade. - Cholera! - Podbiegły do niej. - Leć po kogoś! Szybko! Nie wiem Hanji, Reiner, Jean, ktokolwiek! No biegnij! - Krzyczała na Berg. Przerażona dziewczyna szybko ruszyła po pomoc.

    Gdy Jade się obudziła było około szesnastej. Powoli otworzyła oczy. Była w swoim pokoju. Iris siedziała na swoim łóżku, kawałek dalej na krześle siedział jej brat, a przy niej klękał Jean i trzymał ją za rękę.
- Co się stało...? - Powiedziała słabym głosem.
- Hanji wysłała cię z Mikasą i Kate do Erwin'a, ale tam nie doszłyście bo chwilę później przybiegła Kate i powiedziała, że zemdlałaś, bez namysłu do ciebie pobiegliśmy, ja przyniosłem cię tu, a Jean pobiegł po Iris. - Tłumaczył blondyn. - Co się stało? To nie jest normalne żeby ktoś zemdlał od tak.
- Sama nie wiem... Ostatnio jakoś ciągle mi się w głowie kręci... Może ze zmęczenia.
- Akurat. - Prychnęła białowłosa. - Ostatnio nie jesz prawie wcale, a da się zauważyć, że trochę przytyłaś. - Powiedziała ze skrzyżowanymi rękami.
- Sugerujesz coś? - Spojrzał na nią Reiner.
- Czemu patrzysz na mnie? Zapytaj tego tam! - Machnęła obojętnie ręką w stronę Jean'a, który siedział ze spuszczoną głową. Reiner wstał, podszedł do chłopaka klęczącego przy jego siostrze, złapał go za kołnierz, podniósł i przycisnął go do ściany.
- Przypomnieć ci naszą rozmowę którą odbyliśmy jesienią?! Mówiłem ci, że cie zabiję jak...- Nie dokończył, bo do ich pokoju wszedł Levi.
- Co to za hałasy gówniarze? - Reiner puścił Jean'a który upadł na ziemię. Odsunął się od niego. Levi zamknął drzwi i usiadł koło Iris. - Jak się czujesz? - Spojrzał na brunetkę.
- Bywało lepiej...Nie da się ukryć... Ale...
- Jest beznadziejnie. -.- - Wymamrotał pod nosem Reiner i rzucił Jean'owi spojrzenie, którym mógłby go zabić.
- O co ci chodzi? - Spytał go chłodno Kapral.
- Iris uważa, że Jade jest...- Zacisnął pięści i zaklął pod nosem. - W... Ciąży... - Blondyn zamknął oczy.
- No chyba was porąbało?! (Ja bym powiedziała ''Bóg was opuścił'' ale, że to Levi to no xd) Ile oni mają lat?! Są za młodzi! To się nazywa odpowiedzialność, kurwa! - Jade i Jean odwrócili wzrok i siedzieli nic nie mówiąc. - Jasne, milczenie to sposób na wszystko i problemy się same rozwiążą. - Prychnął. - Jak wy to sobie wyobrażacie? Siedzieć tu z tym bachorem! To jest wojsko, a nie przedszkole!
- Cholera, to nie tak miało być... -  Zakryła ręką twarz Jade.
- Ale to tylko podejrzenia, więc wcale tak nie musi być... - Odezwał się Jean.
- Byłoby dla ciebie lepiej. Jeśli jednak tak nie jest to przysięgam ci, że własnoręcznie cię zamorduję. - Wycedził przez zęby Reiner.
- Wiem, że to moja wina ale czasu nie cofnę...
- Nie twoja  tylko moja... Gdyby nie ja to nawet by się nie zaczęło to wszystko...- Mówiła przez łzy brunetka. - Przepraszam... - Iris i Levi byli w szoku.
- Ty nie masz za co przepraszać... Gdybym was dopilnował nie było by teraz tej szopki. Mogę mieć pretensje do siebie. -  Blondyn przeczesał palcami włosy.
- Ta.. Teraz się wszyscy po obwiniajcie. Świetny pomysł. - Odezwała się w końcu Iris. - Dobra może wy już sobie idźcie na razie. - Wypchnęła Jean'a i Reiner'a z pokoju. - Tylko nie pozabijać mi się po drodze! - Krzyknęła i zamknęła drzwi.
- Trzeba o tym powiedzieć Erwin'owi. - Powiedział spokojnie Levi. Dziewczyny spojrzały na niego.
- Może lepiej nie...
- Jak ty to sobie wyobrażasz Iris?
- Nie wiem! Ja już nie ogarniam tego co tu się dzieje!
- To wy tu zostańcie , a ja idę po niego.
- TERAZ?! - Krzyknęły obie na raz.
- No, a kiedy? - Powiedział i wyszedł. - A wy co tu dalej? - Spojrzał na chłopaków, którzy opierali się o ścianę.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam. - Zaprotestował Jean, a blondyn mu zawtórował.
- Jak sobie chcecie. Ja idę po Erwin'a. - Rzucił i poszedł do gabinetu Smith'a. Jean wsadził palce we włosy i zsunął się na ziemię.

- Levi ty chyba sobie ze mnie żartujesz?! - Dowódca chodził zdenerwowany po gabinecie.
- A wyglądam jakbym żartował?
- I ciekawe co teraz z tym wszystkim? Już nawet nie mówmy o tym ile oni mają lat.
- Czemu się mnie pytasz? To ty jesteś tu głową Dywizji, nie ja. Swoją drogą lepiej się pośpieszmy, bo Braun chce zabić Kirschtein'a. Eh, z tym rocznikiem od początku były cyrki...- Westchnął Kapral i poszli. Chwile później byli już na miejscu. Erwin otworzył drzwi i weszli.
- Jade... -  Spojrzał na nią.
- Przepraszam...- Wyszeptała, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Co ja mam teraz z tobą zrobić? - Usiadł na brzegu jej łóżka.
- Nie wiem...Ale ja nie chciałam, żeby tak się skoczyło...- Skryła twarz w dłoniach. - Gdybym wtedy pana posłuchała nie było by teraz tego...- Erwin westchnął.
- Levi zawołaj chłopaków... - Kapral tak zrobił, a oni przepychając się wbili do pokoju. - Wiem, że będziecie mi mieć to za złe ale są tylko dwa wyjścia... Albo musisz zrezygnować z wojska albo chociaż na ten czas musisz wrócić do domu... Masz jakąś rodzinę po za Reiner'em?
- Co...? Nie... Ja nie chce tam wracać! Ciotka mnie zabije... John... Nie! Ja tam nie będę miała życia, oni mnie tam zabiją! Zawsze mnie nienawidzili, a teraz gdy mieszkają w Sinie i jeszcze teraz jak ja...
- Wybacz ale nie ma innego wyjścia.
- A nie może tu zostać? - Wtrąciła się Iris.
- Iris... Wiem, że to jest ciężkie nawet dla mnie... Gdyby nie wy pewnie mnie by tu nie było ale dla dobra Jade tak będzie lepiej...
- Jak ją tam skatują?! - Zaczęła krzyczeć. - Myślałam, że jesteś bardziej ludzki!
- To nie tak... Tam po prostu są lepsze warunki i lekarze i sama rozumiesz...
- Ale tu jest jej dom! Z nami!
- Wybaczcie, nie mam wyboru.. Jeszcze dziś napiszę list do Nile'a... I twojej ciotki. - Powiedział i wyszedł.
- Jezu... Ja nie chce tam wracać! - Skuliła się i zaczęła płakać. Jean usiadł koło niej i mocno przytulił.
- A nie mogę na ten czas zabrać jej do siebie? - Spojrzał na Levi'a.
- Nie ta takiej opcji. To wiązało by się też z tym, że sam musiałbyś na ten czas zrezygnować, a my potrzebujemy ludzi ,w każdej chwili...

   Listy, które Dowódca otrzymał od ciotki jeszcze bardziej ukazały, że brunetka nie będzie mogła tam żyć spokojnie. Kobieta nie szczędziła słów i strasznie zwyzywała brunetkę. Niestety Dowódca nie widział innego wyjścia... Tydzień później przyjechała po Jade eskorta z Żandarmerii z jej kuzynkiem na czele.
- No proszę, proszę. Nie sądziłem, że będę musiał zabierać kogoś z twoich ludzi do centrum. Tracisz swoich żołnierzy Erwin. - Uśmiechnął się zacięcie Nile.
- To tylko na jakiś czas. - Warknęła Jade. - Nie opuszczę Zwiadowców, tu jest mój dom! - Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- Tak, tak jasne. A teraz chodź, mamy inne rzeczy do zrobienia.
Jade pożegnała się z Iris i innymi ale najdłużej stała przy bracie i chłopaku.
- Przepraszam Reiner... To moja wina...
- Daj już spokój. - Przytulił ją. - Masz się tam trzymać i nie dawaj sobie na głowę wchodzić. - Ona tylko pokiwała głową. Podeszła do Jean'a. Spojrzała mu w oczy, przytuliła mocno i skryła twarz w jego koszuli. Łzy zaczęły jej płynąć strumieniami.
- Będę tu na ciebie czekał...
- Jezu kończ już mała szmato! -  Zniecierpliwił się John i zaczął ją szarpać.
- Puszczaj ją! - Reiner podszedł do niego i strzelił mu z mordę. Żandarm się zachwiał ale dalej trzymał brunetkę.
- Erwin! Zrób coś nie widzisz co robią twoi gówniarze?! - Zdenerwował się Nile.
- A ty nie widzisz jak twój traktuje swoją rodzinę? W sumie to jesienią też się pobili i to on zaczął więc nie mów mi o moich.
Levi złapał blondyna i starał się go odciągnąć ale John nie dał za wgraną i chciał mu jeszcze przywalić zdjął karabin z ramienia, ale Jade przed nim stanęła i dostała z kolby w brzuch. Upadla na ziemię i zaczęła się zwijać z bólu. Iris rzuciła się na John'a. Wyrwała mu karabin i kolbą zaczęła okładać po twarzy. Jean z Reiner'em polecieli do Jade.

- Ty skurwysynu! Jak śmiałeś! - Miała uderzyć kolejny raz ale ktoś złapał jej rękę. - Levi zostaw! On zasłużył by zgnić w piekle! Nie dość, że teraz zrobił co zrobił, w mieście pobił ją i Jean'a to jeszcze jak u nich kiedyś mieszkała to ten chuj ją gwałcił!! - Chciała się mu wyrwać. On tylko na nią spojrzał.
- Patrz jak to się robi. - Puścił ją. Stanął nad John'em i zgniótł mu parę razy twarz butem (Posmakuj podeszwy Levi'a gnoju! xP). Złapał za kołnierz, kopnął w brzuch i rzucił Nile'owi pod nogi. - Masz Dawk swoich ''wzorowych żołnierzy''. Ten gnój powinien zgnić w więzieniu.  Zabieraj to ścierwo, bo mi trawnik uświni. - Nile kazał zabrać John'a i odjechali. Iris uśmiechnęła się do Levi'a.
- Faktycznie dużo muszę się od ciebie nauczyć. - Patrzyła tak na niego przez chwile, puki nie przypomniała sobie o Jade. Podbiegła do brunetki i usiadła koło niej. Ujrzała na trawie ślady krwi. - Jade... Jade powiedz coś!
Brunetka leżała na plecach, usta miała zakryte nadgarstkiem.  Z oczu leciały jej strumienie łez.
Levi podszedł do Erwin'a.
- I co teraz?
- Teraz już zostanie z nami. Nie wykluczone, że jej psychika trochę na tym ucierpiała ale jest silna i powinna sobie poradzić. - Powiedział i odszedł.
- Czy ona...P-por... - Iris spojrzała na Reiner'a, który odwrócił wzrok. W końcu zabrali ją do pokoju.

   Dziewczyna siedziała skulona na łóżku i się do nikogo nie odzywała. Czuła jak po raz kolejny świat jej się zawalił. Nie chciała tej wpadki ale też nie chciała, by to wszystko skończyło się w taki sposób. Ktoś usiłował do niej dotrzeć ale słyszała wszystko jak przez mgłę pogrążona w rozpaczy. Przez kilka kolejnych  dni nie wychodziła z pokoju, nie jadła, nie piła ani nie spała. Iris wielokrotnie usiłowała z nią porozmawiać ale kończyło się tylko tym, że na nią krzyczała. Nie udało się to nawet Reiner'owi czy Jean'owi.

Gdy gasną światła
Rodzi się lub ginie jedno istnienie
Jednym nie dane jest żyć
Drugim jest to odbierane.
Mówią, że każdy ma swój czas
Jedni mają go więcej, drudzy mniej.
Lecz gdy gasną światła
Ja chowam się w cień.
Choć nie ronię już łez
Cierpię...
Cierpię, bo właśnie odszedł ktoś....
Mi bliski...
Odszedł, a wraz z nim 
Część mnie
Wracają wspomnienia, koszmary.
Chcę uciec
Nie mam dokąd 
Gubię się we własnym cieniu
Jestem sama, nie czuję już nic,
Zamknęłam za sobą żelazne drzwi.
Słyszę jak wołasz, pukasz
Nie wpuszczę Cię.
Zamknięta w sobie
Na nowo przeżywam ból i strach minionych lat.
Zamykam oczy, nie budź mnie,
Ronię ostatnią łzę,
Porzucam złe wspomnienia
Uodporniona na ból
 Powili umieram...
W samotności...

(Sama wymyślałam wiersz o 00:30 xDD Bo po co spać jak wena sama przyszła xd)

- Cholera Jade! Jak długo chcesz jeszcze tak siedzieć?! Długo nie pociągniesz, a ja nie pozwolę ci tak odejść! - Krzyknęła Iris i wybiegła z pokoju. 
Jakieś piętnaście minut później do jej pokoju przyszedł Erwin.
- Jade... Wiem jakie to trudne... Ale nie możesz tu tak siedzieć w nieskończoność. Jeszcze nie dawno byłaś pełna entuzjazmu, że dołączyłaś do naszych szeregów, chciałaś wybić wszystkich tytanów, a teraz? Chcesz umrzeć w samotności zostawiając wszystkich których znasz i kochasz przez coś czego nawet nie chciałaś? - Ona dalej siedziała nie wzruszona. Dowódca wstał i zaczął kierować się do drzwi.
- Od dzieciństwa czuje ból, który zadaje mi ten świat... - Odezwała się Jade, Erwin się zatrzymał i odwrócił. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać wszystko co przeżyła od nocy gdy jej rodzice zginęli. 
- [...] Ja nie chciałam, żeby to wszystko się tak skończyło... Ja... Już nie daję rady... - Zamknęła oczy, bo poczuła jak pieką ją od napływających łez. - Nie wiem czym sobie nagrabiłam, że spotkał mnie taki los...- Mówiła łykając słone łzy. Dowódca ją przytulił. 
-Nikt nie zasłużył na to co cię spotkało... Nie płacz, ktoś kiedyś powiedział ''Kiedy ciało jest smutne serce powili umiera'' więc nie zadręczaj się przeszłością, daj się nieść temu co ma nadejść. - Mówiąc to wstał i zaczął zmierzać do drzwi. Odwrócił się jeszcze na chwilę. - Potrzebujemy cię w naszych szeregach. - I wyszedł.
   Brunetka siedziała tak jeszcze trzynaście minut. Musiała przemyśleć  wszystko co jej powiedział Smith. Nagle wstała i wyszła na korytarz. Nie wiedziała co się działo przez ostatnie kilka dni, ani jaka była teraz godzina. Doszła do pobliskiego okna. Było ciemno... Ale mimo to poszła na dwór. Zmierzała na dziedziniec. Szła opierając się o ściany, była słaba ale mimo to szła na przód. Drogę oświetlały jej tylko światła z okien. Przy murku, na którym zawsze siadali stał Jean. Podeszła do niego. 
- Jean...- Chłopak powoli się odwrócił. Spojrzeli sobie w oczy, ona uśmiechnęła się i podbiegła do chłopaka. Przytuliła się mocno do niego. On odwzajemnił uścisk i pocałował ją w czubek głowy. - Przepraszam... 

                                                                                                   ~Kel&Gill
I przypominamy, że akcja na treningu IrisxLevi pomysł Wildbella <3

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział XXIII Nowi zwiadowcy

Iris obudziła się kiedy na dworze było jeszcze ciemno.
- Czemu ja zawsze muszę wstawać tak wcześnie? - Mruknęła sama do siebie i podniosła się. Jade jeszcze spała. Kiba powoli podniósł głowę i spojrzał na białowłosą. Gdy zobaczył, że nie śpi zamerdał ogonem i podniósł uszy. Iris wstała i podeszła do szafy. Wzięła jedną z koszul od kaprala i resztę od munduru. Ruszyła do łazienki. Po trzech minutach była z powrotem. Stanęła w drzwiach i zawołała psa. Kiba posłusznie wyszedł za nią. Szła korytarzem dopóki nie doszła do kuchni. Nikogo w niej nie było. Podeszła do blatu i zaparzyła sobie czarnej herbaty. Wilczurowi wlała do miski wody. Podszedł do niej i zaczął pić. Ona usiadła na krześle i zaczęła rozmyślać. Nagle naszła ją ochota na coś, czego już bardzo dawno nie jadła. Powoli się podniosła i poszła w stronę pokoju. Zostawiła herbatę na stole. Gdy weszła Jade dalej spała. Podeszła do swojego łóżka i schyliła się. W owiniętym pudełku były schowane czipsy.
- O tak. - Wzięła je i ruszyła do kuchni. Musiały być szczelnie zapakowane, żeby Sasha ich nie zwęszyła, albo Kiba. Gdy weszła do kuchni zobaczyła Erena siedzącego przy stole popijającego jej herbatę. - Eren! - Warknęła. -  Oddawaj! - Wyrwała mu kubek. - Nie po to wstaję o piątej rano, żeby zrobić herbatę, którą mi wypijesz. - Przewróciła oczami.
- A co ty tam ukrywasz? - Starał się ją obejść. W końcu dostrzegł pudełko. - O ja! Daj jednego!
- O nie, wara mi od nich bo wezmę miotłę i jak Levi ostatnio ci nią przywale.
- No nie bądź taka, podziel się.. - Zrobił słodkie oczka.
- Nie..
- No weź..
- Dobra. - Podała mu pudełko. Patrzyła jak je otwiera i zaczyna jeść jednego po drugim. Nagle zatrzymał się, ścisnął pudełko i zaczął uciekać. - Eren!! Wracaj tu! - Krzyknęła. Dziewczyna była znacznie od niego szybsza i za chwilę była tuż za nim. Złapała go za rękaw i podcięła. Upadł na ziemię, a ona znowu miała pudełko. - Zebrało ci się na takie numery, co? - Spojrzała z góry na niego.
- Ty się chyba nigdy nie poznasz na żartach. - Powoli zaczął się podnosić obolały.
- Fakt.. To nie moja działka..  - Podeszła do niego i podała mu rękę.
- Właśnie.. Miałem się o coś spytać.. Jak tam z tobą i kapralem?
- Wiesz, masz tupet, żeby pytać o takie rzeczy, ale niech ci będzie. - Prychnęła.
- No, ale o co ci chodzi? Znamy się ponad trzy lata, przecież możemy czasem pogadać, nie? - Podszedł do niej.
- Wiesz.. Sama do końca nie wiem co z nami jest. Ogólnie rzadko ze sobą rozmawiamy.. W końcu Levi jest kapralem i ma dużo roboty. Ja jestem zwykłym żołnierzem..
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem..
- Czasem myślę.. że nic po między nami nie ma..
- Dobrze.. Nie powinienem o to pytać..
- Nic się nie stało, Eren.
- Wiesz co dzisiaj jest za dzień?
- Eee.. Piątek? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie! Dzisiaj przyjeżdżają do nas nowi zwiadowcy!
- Co?
- Z innego korpusu treningowego. U nas najszybciej ukończyli szkolenie, bo było dużo uzdolnionych osób. Ale.. Większość i tak poległa.. - Przyłożył dłoń do czoła. - Dlaczego.. Dlaczego nie mogłem nic zrobić.. żeby im pomóc..? Oddział specjalny.. cały został wymordowany..
- Eren.. - Podeszła do niego bliżej. - Zginęli.. Ponieważ byli słabi. - Przytuliła się do niego. - My też byliśmy za słabi.. Dlatego nie mogliśmy ich uratować.. - Przycisnęła go mocniej do siebie. Stali tak z dziesięć minut zanim Eren się od niej odkleił. Iris usłyszała jakieś kroki. Odwróciła się, ale nikogo nie było. - Dziwne..
- Co?
- Słyszałeś?
- Nie, a stało się coś?
- Nie.. - Obejrzała się jeszcze raz za siebie, a następnie podeszła do Erena. - Kiedyś się mnie spytałeś, czy nie podszkolić cię w walce wręcz..
- Serio!? - Ucieszył się i prawie podskoczył. - Nauczysz mnie!?
- Ta.. Może.. - Pochyliła głowę i spojrzała na niego.
- Jak to "może"?! - Oburzył się.
- Hmpf..
- Dawaj! No chodź! - Stanął gotowy do walki. - Zobaczysz, pokonam cię! - Zaczął podskakiwać z boku na bok.
- Nie bądź śmieszny! - Prychnęła. Już miała odchodzić, ale wskoczył na nią. - Eren! Złaź ze mnie! - Zaczęła się miotać, ale zasłonił jej oczy. - Ty jesteś nienormalny. - Warknęła. Przechyliła się i uderzyła nim o ścianę. Później pociągnęła go za rękę, przerzuciła przez siebie i leżał po chwili na podłodze.
- Ała.. - Wyjąkał.
- No ci powiem, dałeś czadu.
- Następnym razem.. zobaczysz... - Zaśmiał się pod nosem.
- Dobra, nauczę cię, bo się aż przykro patrzy na to co ty nazywasz "walką".
- Cicho, nie znasz się. - Zaczął wstawać.
- Tak? Bo już dzisiaj drugi raz zbierasz się z podłogi, a ja nadal stoję.

Około dwunastej do kwatery dotarli nowi zwiadowcy. Zeszli z koni i zaczęli się rozglądać. Iris stała pod jednym z budynków, z Jade i im się przyglądały.
- Co o nich myślisz? - Spytała po jakimś czasie brunetka.
- Niektórzy nawet się nadają.. Ale widzisz te trzy? - Wskazała na grupkę dziewczyn. - Katastrofa. - Pokręciła głową.
- Czemu? - Pochyliła się.
- Jedna wygląda jak mors. Nie dziwię się, że ją tu przysłali. Jestem ciekawa jak przewinęła się przez testy sprawnościowe. Druga.. Blondi. Widać od razu, że jest pusta i zadziorna. Trzecia.. Ta brunetka.. W sumie to nawet ona jest okej..
- No widzisz... A patrz na tamtego. - Skinęła w stronę umięśnionego blondyna.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty masz przecież Jean'eczka, a znając nasze dziewczyny z korpusu to jutro każda będzie się kleić jak będzie tylko przechodził.
- Ta.. - Zaśmiała się Jade. - O.. Patrz, twój kapral idzie ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Iris dostrzegła Levi'a, który kierował się w stronę Erwina. Jej uwagę też przykuło to, że blondynka, którą przed chwilą analizowały (xD) wgapia się w kaprala, jak w obrazek.
-*.. Ohoho... Mam nadzieję, że na pierwszej wyprawie wpadniesz do mordy tytana.. * - Aż się w niej zagotowało.
- Ej, ej, ej co ci jest? - Zaśmiała się.
- Co za małpa, widziałaś ją? - Wskazała na blondynkę. - Oo ja już tu jej zafunduję cudowny pobyt.. - Warknęła.
- Spokojnie.. Przecież kapral nawet nie spojrzy na taką zołzę.
- E, młodzież. - Zwrócił się do nich Levi. - Sprowadźcie resztę, bo gówniarzom trzeba pokazać kwaterę.

- Tak jest. - Powiedziała Iris i ruszyła przed siebie. Jade dołączyła do niej. Po dziesięciu minutach wróciły z Erenem, Arminem, Mikasą, Jean'em, Sashą, Bertholdtem, Reinerem, Christą, Ymir i paroma innymi osobami, Dołączyło dużo nowych zwiadowców, więc potrzeba było dużo osób.
- Wasi starsi koledzy pokażą wam kwaterę. - Zaczął dowódca. - Macie się ich słuchać, zrozumiano?
- Tak jest! - Zasalutowali. Na dworze nadal było chłodno, ale śnieg przestał już padać. Niektórzy trzęśli się z zimna.
- E, Leiden. - Podszedł do niej kapral.
- Coś się stało?
- Pomożesz mi z papierkową robotą.
- Dobrze. - Skinęła głową i ruszyli w stronę jego gabinetu.
- Sam siedziałbym z tym do rana..
- O.. No to może wyrobimy się z tym do trzeciej w nocy. - Skrzywiła się.
- Pójdzie szybciej.. Zabrałem ciebie, bo Eren by pewnie namieszał i narobił mi więcej niepotrzebnej roboty.
- Tak, to do niego podobne. - Jak weszli do pokoju na biurku leżały stosy kartek papieru, różnych listów i więcej tego typu rzeczy. - Co to jest? Listy od fanek? XD. - Zaczęła się śmiać.
- Jakich fanek? - Westchnął.
- No nie widziałeś jak się wszystkie na ciebie patrzą? "O mój Boże to Kapral Levi!", "Jezus, gdzie?!" "Tam!", "Dasz mi autograf?!"
- Jakoś nie zauważyłem.
- No wiesz co? Smutno im będzie..
- Nie mam żadnych "fanek". - Usiadł na krześle.
- Taaak? Bo jak tylko przyszedłeś przed kwaterę od razu się w ciebie wgapiały i wzdychały.
- Te nowe?
- Tak.
- Czemu cię interesuje, że się "we mnie wgapiają"?

- Mnie? Ee.. Nie powiedziałabym, że mnie to interesuje..
- Niee?
- Po prostu.. Cię ostrzegam.
- Dobrze... Siadaj, bo mamy dużo roboty.
- Przecież nie mogę odpowiadać w twoim imieniu.. - Usiadła obok niego.
- Chyba ci już mówiłem, że to nie od fanek.
- Czyli jakieś masz.. - Zaśmiała się. Levi przyłożył dłoń do czoła.
- Zdzieliłbym cię przez ten twój łeb, ale obiecałem sobie, że już cię nie uderzę.
- Ooo, dziękuję bardzo. - Prychnęła. - Teraz bym sobie dała radę, wiesz?
- Serio? To musimy spróbować kiedyś.. - Pokręcił głową.
- No pewnie. Tylko jeszcze muszę poćwiczyć z Erenem, bo mi spokoju nie da >.> Właśnie.. Miałam się ciebie o coś spytać..
- No? - Spytał bez wyrazu, a jego kobaltowe oczy wgapiały się w nią.
- Co czułeś jak mnie wtedy kopałeś..?
- Co.. Czułem? - Chwycił za kartkę papieru.
- Tak.
- Było.. Mi z tym źle. Bardzo.. Ale już ci mówiłem, że to było konieczne. Gdyby nie to teraz siedziałabyś w kiciu.
- Nie mam ci tego za złe... Tylko..,
- Nie rozpamiętujmy tego. - Przerwał jej.
- Przepraszam.. - Pochyliła głowę. Po chwili jednak znowu ją podniosła, żeby zobaczyć leżącą przed nią stertę papierów. Chwyciła leżący na wierzchu. Wyjęła go z koperty i zaczęła czytać. Przygryzła dolną wargę i starała się nie zaśmiać. Nie udało jej się to i zaczęła parskać co jakiś czas.
- Co ty robisz? - Spojrzał się na nią lekko zdziwiony. Iris chrząknęła.
- "Drogi kapralu Levi'usiu.. Piszę do ciebie, bo nie mogę przestać o tobie myśleć.. Każdej nocy widzę twoją twarz przed oczami.." - Zaczęła się śmiać.
- Dawaj to. - Wyszarpał jej list i wyrzucił do kosza. - Cholerne baby. - Warknął.
- Hahaha.. - Schowała twarz w dłoniach i starała się uspokoić. - Teraz to dowalileś xDD.
- Cicho.. - Jego warga zadrgała. - Uspokój się i bierz za te papiery.. - Odetchnął.
- Dobrze.. Biorę kolejny.. - Chwyciła za następną kopertę. - Wydatki.. Naprawdę zamawiasz sobie herbatę z pieniędzy przeznaczonych na rozwój korpusu xD?
- Cii.. - Zabrał jej kartkę. - Bierz kolejny. Ja się tym zajmę.
- Czego ja się tu dowiaduję.. - Pokręciła głową z lekkim uśmiechem na twarzy.

Gdy dochodziła szesnasta nowi zwiadowcy padali z nóg i wieszali się jeden na drugim z przymkniętymi oczami. Jade szła dalej przed siebie. Zatrzymała się jak zauważyła, że ktoś upadł.
- Co jest z wami? - Warknął Eren. - Będziecie się tak obijać jak przyjdzie zabić tytana?! - Zdenerwował się ich podejściem.
- Eren, spokojnie. - Starał się go uspokoić Armin. Jedynymi osobami, które nie padały była wcześniej wspomniana blondynka i brunetka, które analizowały, gdy przyjechały. Oparły się o ścianę i zaczęły oglądać paznokcie.
- Możemy już iść? - Mruknęła jedna z nich.
- A gdzie wam się tak spieszy? Została jeszcze stajnia.. - Powiedział Jean.
- Z tymi śmierdzącymi końmi? - Zaśmiała się blondynka. Po tych słowach Jade miała ochotę do niej podejść i jej przywalić, ale się powstrzymała.
- Jak się nazywasz? - Spytała.
- Mandy Dare. - Powiedziała z lekkim uśmieszkiem. - A to Kate Berg. - Wskazała na brunetkę. Ta tylko skinęła głową. - Ukończyłam szkolenie jako najlepszy kadet. - Postanowiła dokończyć, a przy tym odsunęła się od ściany.
- Pogratulować. - Rzuciła sarkastycznie Jade. Po chwili odpoczynku szli dalej.

Około godziny osiemnastej Iris i Levi skończyli pracę.
- Poszło nam szybciej niż myślałem.
- Ta.. Nie wiem jak my to zrobiliśmy, ale się udało.. W sumie to nie było tak źle. - Przyznała.
- No to już wiem po kogo chodzić jak przyślą kolejną stertę tego gówna.
- Ech.. Dobrze. - Westchnęła. - Będę już iść.. Sprawdzę jak poszło "ekipie oprowadzającej". Oczywiście jeżeli mogę, kapralu..
- No idź. Jutro o dziewiątej jest trening z tymi gówniarzami. Weź z rana Erena i przyjdźcie, bo mi się nie chce z nimi siedzieć.
- Tak jest! - Zasalutowała.
- Skończ już tą szopkę i idź. - Prychnął.
- Do jutra "Levi'usiu" - Lekko się uśmiechnęła.
- Muszę powiedzieć Erwinowi, że jak zobaczy jakieś różowe koperty ma je natychmiast wywalić.
- No jak możesz? Co pomyślą fanki?
- Daj mi spokój z tymi fankami. Same sobie żyją wygodnie zamiast ruszyć dupę do wojska.
- Według mnie więcej osób powinno opuścić to "wygodne życie". W tych czasach nie ma miejsca na takie rzeczy.
- Jeszcze cię chyba nigdy nie spytałem dlaczego wstąpiłaś do wojska. - Iris przez chwilę się zamyśliła. Spojrzała w podłogę.
- Nie wiem.
- Musiałaś mieć jakiś określony cel.
- Nie miałam co ze sobą zrobić... Po tym jak straciłam wszystko właściwie nie miałam po co żyć. Pewnego dnia miałam po prostu wszystkiego dosyć. Chciałam się zabić... - Westchnęła. - Ale stwierdziłam, że może się jakoś przydam w wojsku i będzie w końcu ze mnie jakiś pożytek..  - Levi do niej podszedł, złapał mocno za ramiona i potrząsnął nią.
- Co ty sobie myślisz, co? Nie możesz się zabić. Nigdy. Rozumiesz? - Spojrzała na swoją rękę. Odsunęła rękaw i spojrzała na bliznę biegnącą wzdłuż ręki.
- Nie zabiję. Teraz już nie chcę... Bo mam po co żyć. - Spojrzała się w jego oczy. - Ty też nie odchodź. - Wtuliła się w niego. Głowę oparła na żabocie. Przez chwilę nie wiedział co ma zrobić, ale w końcu odwzajemnił uścisk. Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł Erwin.
- Levi, skończyłeś już te.. - Spojrzał się na nich i zaniemówił.
- Erwin.. - Warknął. Iris go puściła i odeszła na bezpieczną odległość.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedłem po papiery. Jest ich trochę mniej niż było.. - Skrzywił się.
- Tak, ponieważ większość była od fanek.. - Mruknęła Iris.
- Jedna trzecia.. - Warknął.
- Jakich fanek? - Spytał dowódca.
- Levi'us..
- Koniec tematu. - Przerwał jej. - Bierz te papiery, Erwin. Właśnie. Jak zobaczysz jakieś różowe koperty to wywal je od razu. - Skrzyżował ręce.
- Zapamiętam. - Podniósł papiery i skierował się do wyjścia. Dopiero, gdy zamknął drzwi odetchnęli z ulgą.
- "Fanki".. - Prychnął.
- Wydało się.. - Zaśmiała się pod nosem. Kapral spojrzał na nią poirytowany. - Dobrze, dobrze już idę.. - Zaczęła zmierzać do drzwi.
- Co? Nie, zaczekaj..
- Bywaj..
- Stój.. - Chciał ją złapać, ale odskoczyła w bok. - Mówię ci, zaczekaj.. - Warknął. Zaczęli gonić się po pokoju.
- Czemu mi nie pozwalasz wyjść?! - Zrobiła kolejny unik.
- Bo jeszcze nie skończyliśmy naszej poprzedniej rozmowy.
- O fankach? xD - Zaśmiała się, ale wtedy udało mu się ją złapać. Podwinęła jej się noga i oboje upadli na ziemię. Tym razem to Levi leżał na niej.
- Nie o fankach. - Lekko się podniósł.
- Zejdź ze mnie!
- Jeżeli znowu usłyszę, że coś sobie zrobiłaś to masz przechlapane.
- Dobrze.. Postaram się już nic sobie nie robić. Teraz mam do ciebie pytanie.
- Jakie?
- Dlaczego prawie na każdym naszym spotkaniu na siebie wpadamy, albo leżymy?
- Nie wiem. A co? Nie podoba ci się to?
- Ja nic takiego nie powiedziałam. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- No widzisz. - Powiedział zadowolony i wstał.
- Muszę już iść. - Również się podniosła. - Bywaj, Levi.

Gdy szła w kierunku swojego pokoju postanowiła wejść do stajni sprawdzić co u jej klaczy. Jak przechodziła usłyszała czyjąś rozmowę. Podeszła bliżej i schowała się za jednym z boksów. Dostrzegła Mandy, Kate i "morsa" (xD).
- *A te tu czego..* - Warknęła w myślach. -*Już dawno powinny być w pokojach.* - Miała już odejść, ale nagle usłyszała imię, które wprawiło ją w osłupienie.
- Serio? On ci się podoba? Ten krasnal? - Prychnęła brunetka.
- Tak.. Podobno to jest właśnie kapral Levi. - Mówiła Mandy.
- No to go wyrwij. - Dołączyła się również czarnowłosa dziewczyna, potocznie mówiąc mors (xD x2)
- Mam taki zamiar.
- Tylko musisz uważać, bo klei się do niego ten dziwoląg z białymi włosami. - Iris zacisnęła pięści, wbijając przy tym paznokcie w skórę.
- Ta.. Podobno jest w jego oddziale. - Wtrąciła się brunetka.
- To nie będzie problem. Przecież nie wybierze takiego wybryku natury. - Zaśmiała się. - Jeszcze go jej odbiję.
- *Uhuhu..* - Odeszła na bezpieczną odległość i skierowała się w stronę pokoju. - Ja ci pokażę.. Już po tobie.. - Wbiła paznokcie jeszcze mocniej. Podniosła rękę i zobaczyła, jak sączy się z niej krew. Ponownie ją zacisnęła. - Nie obchodzi mnie kim jesteś. Zadarłaś właśnie z kim nie trzeba.

Rano, gdy białowłosa wstała od razu po naszykowaniu się ruszyła do pokoju Erena. Jak była już pod drzwiami zaczęła w nie walić.
- Eren! Rusz się bo trening zaraz się zacznie. Eren! - Wtedy otworzył jej Armin.
- Co się dzieje?
- Gdzie Eren?
- Śpi.
- Jak to śpi?
- No w łóżku. - Wskazał na bruneta. Iris wkroczyła do pokoju. Zrzuciła z niego kołdrę i wyrwała poduszkę, która walnęła go w głowę.
- Aj! Co się dzieje?! - Podniósł się gwałtownie i prawie uderzył się o ścianę.
- Wstawaj, młotku! Idziemy na trening.
- To już teraz?! - Wystrzelił z łóżka.
- Tak, rusz się. - Warknęła. Eren pobiegł do łazienki i zatrzasnął drzwi. Po dwóch minutach był już gotowy.
- Eren.. - Dziewczyna położyła dłoń na czole. Zobaczyła go w damskich ciuchach.
- Cholera, Mikasa miała tu nie zostawiać tych lumpów!
- Dobra, nie ważne. Chodź! - Szarpnęła go za rękę i zaczęła prowadzić. Zdążył tylko pomachać Arminowi.
- Czemu tylko my musimy iść..? - Powiedział pod nosem.
- Kapral miał prowadzić zajęcia, a my jesteśmy w jego oddziale, więc wiesz. Właśnie.. Lepiej zapnij kurtkę, jeżeli nie chcesz zrobić z siebie pośmiewiska.
- Dobra.. - Pociągnął suwak do góry. Na zewnątrz było dosyć chłodno i prószył śnieg. Można było dostrzec grupkę ludzi stojących przed kwaterą. Iris dostrzegła również Kibę, który zaczął kierować się w jej stronę. Przykucnęła na jednym kolanie i pies do niej podszedł.

- I jak? - Spytała. Kiba przechylił głowę w prawo i zaszczekał. - Dobrze. Chodź z nami. - Podniosła się i spojrzała na Erena.
- Wiesz.. To się robi coraz dziwniejsze. - Zaśmiał się.
- No co? - Warknęła. - Ty możesz być tytanem i nikt nic do tego nie ma, a ja już z psem nie mogę pogadać, nie?
- Dobrze, spokojnie.. Chodź. - Popchnął ją w stronę oddziału. Kątem oka zobaczył Kibę, któremu się to najwyraźniej nie spodobało, bo przechylił uszy do tyłu. Gdy podeszli bliżej Iris od razu dostrzegła kaprala. Mówił coś do nowych. W oddali stała też Hanji i Mike.
- Eren, co ty masz na sobie? - Spojrzał się na niego Levi.
- Ty, kretynie.. Miałeś dosunąć do końca.. - Warknęła.
- Dobrze, musimy..
- Levi! - Zawołał Erwin.
- A ten co znowu.. - Przewrócił oczami.
- Jedziemy dostarczyć papiery.
- Mam trening jakbyś nie zauważył, - Skrzyżował ręce, ale dowódca dalej czekał. Kapral westchnął. - Zastąpisz mnie. - Spojrzał się w kierunku Iris.
- J-ja?! - Zrobiła krok w tył.
- Zawsze ja mogę, kapralu. - Wyprostował się Eren.
- Lepiej nie. - Prychnął. - A, Leiden. To był rozkaz. jasne? - Rzucił przez ramię i zaczął kierować się w stronę Erwina.
- No super.. - Wymamrotała. Zaczęła mierzyć wzrokiem "świeżych" zwiadowców, aż nie zatrzymała się na blondynce, której rozmowę wczoraj usłyszała. Podniosła się. - Dobrze.. - Stanęła przed nimi. - Mam na imię Iris i będę prowadzić wasz trening. Jako, że wszędzie jest pełno śniegu nie będziemy korzystać ze sprzętu, czyli nie pozostaje nam nic innego niż walka wręcz. Dobierzcie się w pary. - Mówiła spokojnie, ale ze swoim typowym wyrazem twarzy. Spojrzała na Mandy.
- Kate.. Dlaczego chcesz być z Wandą? - Wskazała na "morsa" (przepraszam xD).
- No sory, ale nie chcę skończyć jak poprzednio.. - Wymamrotała.
- Heh.. - Prychnęła. - Fakt. Jestem może za dobra. - Wyszczerzyła się. - To nie muszę ćwiczyć.. I tak nikt nie da mi rady. - Skrzyżowała ręce i odwróciła wzrok.
- E, blondi. - Spojrzała w stronę, z której doszedł głos. - Będziesz ćwiczyć ze mną.
- Z tobą? - Prychnęła. - A nie mogę z nim? - Wskazała Erena.
- Właściwie to.. - Zaczął brunet.
- Nie. - Stanęła przed nim.
- No nie wiem.. Nie chcę zrobić krzywdy takiemu karzełkowi. - Stanęła nad nią. Mandy miała jakieś 178 cm, a Iris 163.
- Słuchaj, możesz być nawet żyrafą, nie obchodzi mnie to. - Rzuciła. - Chodź i się nie wymiguj. - Iris stanęła przed nią w bezpiecznej odległości i po tym jak Mandy przyjęła pozycję białowłosa też to zrobiła.  - *Odechce ci się chociaż na niego patrzeć..* - Warknęła w myślach. Blondynka ruszyła na nią. Wzięła zamach i już miała jej przywalić, ale sama nagle dostała w twarz i poleciała na ziemię. Eren stał jak wryty. Podobnie jak wszyscy, bo nikt nawet nie zaczął walki. Iris otrzepała ręce.
- Ty małpo.. - Zaczęła się podnosić.
- Masz jakiś problem? - Spojrzała na nią.
- Tak. Ty nim jesteś. O co ci biega?
- Jesteśmy w wojsku, a nie w przedszkolu. Musisz być przygotowana na obrażenia. Inaczej zrezygnuj i idź pracować na polu. - Prychnęła i podeszła do bruneta. - Teraz my. - Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Cofnął się dwa kroki.
- Może.. Innym.. Razem.. - Wydukał speszony.

Około siedemnastej Iris weszła do pokoju. Jade w nim nie było.
- Ta się znowu obija. - Mruknęła. - Wzięła standardowo koszulę Levi'a i resztę czarnych rzeczy. Ruszyła do łazienki. Zamknęła drzwi i przejrzała się w lustrze. Rozpuściła włosy i przejechała palcem pod oczami. Miała większe bruzdy niż kapral. Mimo, że nie miała problemów ze snem. Nagle usłyszała jakiś hałas dobiegający z pokoju. Gdy wyszła nikogo w nim nie było, ale jej uwagę przykuł dosyć mały, zielony zeszyt leżący na podłodze, przy łóżku. Powoli podeszła do niego i podniosła. Na pierwszej kartce były jakieś notatki.


"Koszula od krasnala
Czipsy
Eren
Depresja
Krasnal
Fanki
O nie, chyba mnie usł.."

- Co to do cholery jasnej ma być..? - Wytrzeszczyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Przybliżyła twarz do zeszytu i się zaciągnęła. - Wiedziałam.. - Zabrała zeszyt i wyszła z pokoju. - Ta cholerna okularnica już przegina.. - Wymamrotała. - Szpieguje mnie? - Pokręciła głową. Przechodząc przez jeden z korytarzy usłyszała czyjąś rozmowę. Rozpoznała oba głosy. Spojrzała się w tamtą stronę i zobaczyła Levi'a i Mandy. Wtedy się zatrzymała, a serce jej stanęło. Kapral jej nie zauważył, ale blondynka najwyraźniej tak, bo się wyszczerzyła. Zbliżyła do niego twarz i gwałtownie go pocałowała. Iris upuściła zeszyt i się zachwiała. Przyłożyła dłoń do ust i pobiegła na dwór. Usłyszała za sobą tylko jęk Mandy, ale nie zwracała na to uwagi. Jak już była na dworze spojrzała w niebo. Zimą szybciej robiło się ciemno i powoli zapadał zmrok. Szła przed siebie, ale czuła, że z każdym krokiem idzie jej się coraz ciężej. Oparła się o jeden z budynków i zsunęła po nim. Schowała twarz w dłoniach i skuliła się. -*Levi.. Dlaczego ty mi to robisz..? Mówiłam ci, że mam teraz po co żyć.. Dlaczego zabierasz mi ten powód.. Ja nie chcę umierać.. Ze smutku i żalu.. Już go doświadczyłam za dużo..*
- Hej.. - Usłyszała męski głos. Odwróciła się i zobaczyła blondyna, którego wczoraj pokazywała jej Jade.
- Czego chcesz? - Warknęła.
- Chyba się zgubiłem.. - Złapał się za głowę.
- A gdzie chciałeś dojść? - Rzuciła obojętnie. - Już się ściemnia, więc nie wybieraj się do panienek na noc tylko won do pokoju.
- Tylko właśnie.. Nie wiem gdzie jest..
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
- Wybacz.. Ale coś mi nie wyglądasz na..
- Dobra, nie ważne. - Oparła się o ścianę i powoli wstała. - *Też sobie wymyślił... Wędrówkę po korpusie.. kretyn..* - Myślała.
- Tam jest budynek dla chłopaków, młotku. - Skinęła głową w tamtą stronę.
- A.. Zaprowadzisz mnie?
- Co? Chyba żartujesz.
- Czemu jesteś taka sztywna? Odprowadź nowego kolegę.
- Słuchaj, nie wiem skąd ty się urwałeś, ale chyba pomyliłeś lokal. To jest korpus zwiadowczy, a nie ośrodek pomocy dla zagubionych chłopców.
- Dobra.. Chciałem ci humor poprawić, bo widzę, że coś ci jest.
- Przecież ty mnie nie znasz. - Stanęła przed nim.
- Wiem, że jesteś Iris. Ta z oddziału specjalnego, co rano skopała tyłek Mandy.
- Aa.. Czyli jednak ktoś to pamięta.. - Wymamrotała.
- W końcu ktoś jej utarł nosa. Z tymi jej dwiema pustymi koleżankami stanowią gang debili.
- To nie jest już korpus treningowy. Tutaj są na naszych warunkach.. Ale nie ważne. Miałam cię odprowadzić, a ty mnie zagadujesz.
- Oo.. Czyli jednak mnie odprowadzisz.. - Uśmiechnął się i był z siebie dumny, że ją przechytrzył.
- Serio tak powiedziałam..? - Westchnęła. - Dobra.. Ale nie mam humoru, ostrzegam.
- Nie szkodzi. Z tego co zauważyłem wcześniej po twojej minie to chyba rzadko go masz.
- Ta.. Dobra ruszysz się w końcu? Nie mam czasu. - Zaczęła kierować się w stronę budynku.
- Ile tu już jesteś? - Zapytał.
- Dosyć długo jak na zwiadowcę.
- Musisz być niezła, skoro jesteś w oddziale specjalnym.
- Powiedzmy.
- Byłaś już na jakiejś wyprawie?
- Tak.
- Serio?! I jak było? - Uśmiechnął się. Iris spojrzała na niego poirytowana.
- Musisz zadawać tyle pytań?
- Przepraszam.. Jestem ciekawy.. Ostatnie..
- Echh.. - Westchnęła.
- To prawda, że w twoim oddziale jest Eren? Ten co umie się zmieniać w tytana?
- Tak.. To mój dobry kumpel. Zresztą był dzisiaj z nami na treningu.
- Aaa.. Ten co jak do niego podeszłaś to prawie się wywalił?
- Tak. Dobra jesteśmy. - Stanęła w progu. - Bywaj. - Zaczęła się kierować do kwatery.
- Zaczekaj!
- Co znowu?!
- Nie wiem, który mam pokój.. - Oparł się o ścianę. Iris uderzyła dłonią w czoło.
- Chyba sobie żartujesz.. Przecież spałeś tu już wczoraj..
- Dobrze.. Żartowałem.. - Zaśmiał się. W świetle lamp mogła dokładnie go zobaczyć. Był dosyć wysoki i szczupły. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Jego ciało było dobrze zbudowane. - Tak w ogóle to jestem Sean. - Podał jej rękę. Uścisnęła ją.
- Mnie już znasz, ale dobra.. - Mruknęła. - Iris. A teraz mnie puść, bo zaraz cię psem poszczuje.
- Hej. spokojnie.. Tak w ogóle to słyszałem też o tobie.. Że masz podobną zdolność jak Eren.
- Tia.. - Prychnęła. - Powiedzmy.. Muszę już iść. Chciałabym pobyć sama.
- Dobrze, to na razie.. - Lekko się uśmiechnął. Dziewczyna tylko podniosła lekko jedną brew i zrobiła dziwną minę. - A ty co? Uśmiechać się nie umiesz?
- Umiem, ale nie lubię. A ty nie jesteś godzien, żeby dostąpić tego zaszczytu. W sumie to tylko jedna osoba jest. *Cholera, czemu to powiedziałam.. Może nie słyszał.*
- Ooo.. Masz faceta..?
- Co?
- Masz kogoś?
- A co cię to obchodzi? - Warknęła.
- No bo mówisz..
- Nie, nie mam!
- Dobra, nie denerwuj się.. - Zaczął się śmiać.
- Nara, palancie. - Rzuciła za siebie odchodząc.
- No, pa! - Dalej się śmiał


Jak weszła do głównej kwatery zamknęła za sobą drzwi. Miała ochotę na herbatę. Gdy weszła do kuchni zobaczyła Levi'a, a to co się niedawno stało wróciło. Skrzywiła się.
- Gdzie byłaś? Jest zimno. - Powiedział obojętnie.
- Dlaczego.. - Zamknęła oczy i pochyliła głowę. Odwrócił się do niej. - Mi to zrobiłeś..?
- O czym ty mówisz?
- Jak to o czym?! - Zacisnęła zęby. - Naprawdę.. Chociaż mógłbyś ze mną tak nie pogrywać.. -O co może mi chodzić..? - Zaczęły lecieć jej łzy i spływać po policzkach. Zbliżył się do niej. - Nadal nie mogę w to uwierzyć..Naprawdę ty mnie.. Nie.. - Chciała podnieść ręce, żeby otrzeć łzy, ale złapał ją na nie i mocno zacisnął. - Puść mnie.. Puszczaj! - Krzyknęła.
- Uspokój się. Wytłumaczę ci to. Chciała ze mną o czymś porozmawiać. Gdy tylko zaczęliśmy od razu się do mnie przyssała. Ale za to dostała po mordzie i jutro ma całodniową karę sprzątania korpusu i biegania, aż nie padnie.
- Czyli.. Kurna.. Czemu jestem taka głupia i w to uwierzyłam.. Że ta kretynka.. Boże.. - Pochyliła głowę. - Przepraszam, Levi.. - Wtedy ją puścił.
- Ty naprawdę myślałaś, że będę się całował bez powodu z taką pustą lalą, którą znam od paru godzin?
- Nie wiem.. - Westchnęła. Odwrócił się i skierował w stronę stołu, ale złapała go za rękaw. - Nie idź..
- Chciałem ci zrobić herbaty..
- Nie chcę.
- A czego chcesz?
- Obić mordę Mandy.
- A poza tym? - Westchnął.
- Skopać ją.
- Możesz się już uspokoić?
- A będę mogła jej dowalić?
- No dobra. Zdobędę dla ciebie pozwolenie od Erwina.
- Dziękuję, kapralu. - Ukłoniła się.
- Na pewno nie chcesz już niczego?
- No pomyślmy.. - Wtuliła się w niego. - Chcę tak stać przez całą noc.
- Na to też potrzebujesz pozwolenia.
- Tak?
- Tak.
- A jak je zdobyć?
- Masz już nie być zazdrosna to pomyślę.
- No wiesz co.. - Wymamrotała. - Właśnie.. Zastanawia mnie coś..
- Co?
- Dałeś jej z liścia?
- Trzy razy.
- Dobrze.. A jak ty dosięgnąłeś tak wysoko xD? - Zaśmiała się. Wtedy ją podniósł. - No ej! Żartowałam!
- Dzisiaj śpisz na dworze. - Skierował się do drzwi.
- Nie! Czekaj.. Przepraszam!
- A jak ty dosięgniesz? Nie jesteś ode mnie wiele wyższa. - Postawił ją na ziemi.
- Trzy centymetry robią różnicę.. xD
- Jeszcze słowo i serio cię zostawię na dworze.
- No dobrze, Levi'usiu.. Jest mi bardzo przykro.
- Cholerne listy.. - Westchnął.


~ Gill


środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział XXII Wewnętrzny głos

   Wszyscy zaczęli sprzątać, a Eren i Iris powędrowali za dowódcą do jego gabinetu. Gdy weszli on usiadł za swoim biurkiem i oparł brodę na złożonych dłoniach.
- Ta impreza to był pomysł...- Zaczęła białowłosa.
- Nie o to chodzi. - Eren i Iris spojrzeli na siebie. - Czy w końcu ktoś mi powie o co chodzi z tym całym ślubem? Bo z tego co widziałem to wspomniana przez Hanji ''młoda para'' jakoś nie była zadowolona.
- Bo... My z Iris chcieliśmy im zmniejszyć wydatki i kupiliśmy Jade suknie ślubną, a Jean'owi garnitur i rano podrzuciliśmy. - Zaśmiał się pod nosem brunet.
- Czy was do reszty pogrzało? Kto im udzieli ślubu w tak młodym wieku to raz, a dwa w naszej dywizji nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. Nawet najlepszym się podwinie noga i co wtedy? Nawet jeśli mieliby po dwadzieścia lat to ślub i tak nie miałby sensu. - Erwin złapał się za głowę. - Jeszcze czego... Na pewno nic nie piliście? - Oboje zaprzeczyli. - Niech wam będzie, proszę się udać do siebie i więcej o żadnej, podkreślam ŻADNEJ imprezie nie chce już słyszeć. - Powiedział na zakończenie, oni zasalutowali i wyszli.
- Ja go nie rozumiem. Przecież takie zabawy są genialne! - Mówił Eren.
- Wyobraź sobie co by było, gdyby jednak on zjadł ten barszcz... To by była impreza XDD
- Zapamiętana do końca życia xDD Hanji by mu to wypominała chyba do śmierci.
- O tak... Ona by to rozpamiętywała co pięć minut. Swoją drogą ciekawe co tam wsypała.
- Pigułki gwałtu xDDD - Brunet się poślizgnął i prawie zarył nosem w kafelki,
- A propos... Gdzie ta para....?
- Co ty kom... Aaaa dobra, dobra xDD To ja mam plan.
- O nie.,.
- O tak ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Iris spojrzała na niego i oparła się o ścianę. - Zrobimy tak: Ty pójdziesz po Jade i ją jakoś wepchniesz mu do pokoju, a ja pójdę po Jean'a, zarzucę mu czapkę Mikołaja i mu zakryje nią twarz, przyciągnę tam i... własnie trzeba ukraść klucz...
- Co ty bierzesz?! Po co klucz nie trzeba ich zamykać.
- Racja... Zawsze można uchylić drzwi i ...( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Lecz się! Nie rozmawiam z tobą! Nie i koniec xDD Idę po nią i potem znikam nie chce tam z tobą stać, bo się boje o moją już naruszoną psychikę.
Iris ruszyła na poszukiwania brunetki, a Eren za czapką. Gdy weszła do salonu zobaczyła Levi'a stojącego na stole  dyrygującego imprezową ekipą. Białowłosa podeszła do niego i coś mu wyszeptała, On tylko przytaknął. Podeszła do Jade i ją pociągnęła za sobą.
- Co jest?
- Bo ten wiesz, w pokoju mamy pełno śniegu bo się okno rozwaliło i musimy tam szybko odśnieżyć.
- No chyba sobie żartujesz? - Ale poszła za nią. Na korytarzu było ciemno i brunetka szła prowadzona przez swoją przyjaciółkę.

- Daleko jeszcze? Oczy mnie bolą od tej ciemności.
- Nie to już tu. - Otworzyła drzwi i wepchnęła do środka Jade. Zamknęła szybko drzwi i trzymała je nie wypuszczając brunetki.
- Co ty znowu odstawiasz?! Otwieraj! - Waliła pięściami w drzwi.

- Jean! - Eren podbiegł do niego, zarzucił mu czapkę na głowę i nasunął na oczy. - Świąteczny koń gotowy xDD
- Jezuuu. Eren lecz się! - Nic nie widział i nie mógł zdjąć czapki, a brunet go gdzieś ciągnął. Przechodząc przez próg prawie się wywalili. - Eren! Puszczaj do cholery!
- Ależ Jean'eczku mam dla ciebie prezent xD
-  Chyba podziękuję.
- Spodoba ci się xD Uznajmy, że przyszedł z własnej woli... - Dodał cicho.
Szli ciemnym korytarzem, aż doszli do odpowiedniego miejsca. Jean się szarpnął i razem z brunetem wylądowali na ścianie.
- Gratulacje. - Powiedziała białowłosa i otworzyła drzwi, a Eren wepchnął do środka Jean'a. Szybko zatrzasnęli drzwi i usiedli na podłodze opierając się o nie.
Chłopak zdjął czapkę i podszedł do okna.
- Yeager... Masz przewalone. - Ktoś od tyłu go objął. Odchylił głowę. - Jade? Co ty tu robisz?
- A jak myślisz?
- To dwójka pod drzwiami... I wszystko jasne...  A po za tym. Jak ci się podoba bransoletka? - Wziął ją za ręce.
- Jest prześliczna. - Objęła go ramionami za szyję. - A jak ci się podobał mój prezent?
- Cudowny. Ale ja mam jeszcze jeden. - Podniósł ją i namiętnie pocałował. Zaczął z nią chodzić po pokoju. Upadli na łóżko.
Eren pod drzwiami dostał padaczki i się turlał po ziemi, Iris go trzepnęła i od razy wrócił uchem do drzwi.
- E imprezowicze. - Oboje spojrzeli go góry. Przed nimi stał Levi. - Yeager wydaje mi się, że Hanji potrzebuje pomocy. Idź tam ale już. A ty. - Zwrócił się do Iris. - Chcesz do mnie wpaść? - Podał jej rękę.
- No dobrze. - Pomógł jej wstać i poszli w stronę pokoju Kaprala.
- *I gdzie teraz mam być? Chyba pójdę za Iris, kto wie co ona tam... Odwali... ( ͡° ͜ʖ ͡°)* - Brunet uśmiechnął się podejrzanie i zaczął ich śledzić.
Weszli do jego pokoju. Białowłosa usiadła na jego łóżku i od razu zwróciła uwagę na gablotkę. w której była miotła. Ta sama którą podarowała mu rano.
- Ooo... Widzę, że ma już swoje miejsce.
- I to wyjątkowe. - Usiadł koło niej i odgarnął jej włosy z oczu. Nagle coś walnęło w drzwi. - Eh... Poczekaj chwile. - Wyjął miotłę i otworzył drzwi. Pod nimi siedział oszołomiony Eren. Kapral wziął zamach i przyłożył mu. - Już do Hanji w podskokach, bo jak nie to jutro odśnieżasz cały korpus i sprzątasz stajnie. - Zamknął drzwi i odłożył prezent na swoje miejsce.
- Haha widzę, że ma już specjalne zastosowanie. - Śmiała się Iris.
- Niestety użyłem jej na deklu ale chyba się nie naruszyła. A właśnie nie mówiłem ci jeszcze. Nazywa się Gill. -  Spojrzał w stronę gablotki.
-Piękne imię dla miotły.
- To nie jest zwykła miotła! Tylko wyjątkowa (Nimbus 2000 ( ͡° ͜ʖ ͡°)), od wyjątkowej osoby.

    Jade siedziała wtulona w Jean'a na jakimś wzgórzu, przy polanie na którą chłopak ją przyprowadził podczas jesiennej imprezy. Dziewczyna siedziała wpatrzona w jakiś punkt przed sobą.


*-Kurde Eren, czemu my zawsze dostajemy jakąś robotę? - Pytała Jade
- Ty raz na jakiś czas, a ja praktycznie codziennie!
- Hehe racja. Ale czemu... Nie ma innych kar? W sumie to ja powiedziałam prawdę ale dobra.
- Jak widać za prawdę też karzą xd
- Pomóc wam? - Odwrócili się. Za nimi stał Reiner.
- *Jak ja cie uwielbiam!* - Uśmiechnęła się w duchu brunetka. -  Jeśli chcesz. - Powiedziała spokojnie nie dając po sobie niczego poznać.
- Szybciej pójdzie. - Podniósł łopatę i wzięli się do pracy. Gdy skończyli było po szóstej wieczorem.  Dziewczyna była niemal niebieska z tego mrozu. Od razu poleciała do salonu.. Po dziesięciu minutach przyszedł tam też Reiner. Zastał brunetkę skuloną przed kominkiem, trzęsącą się z zimna.
- Jade? - Podszedł do niej. Dziewczyna spojrzała na niego. - Jesteś cała sina.
- B-bo j-ja j-es-stem tak-kim zmarź-źluchem.
- Jak przez Levi'a będziesz miała zapalenie płuc to chyba mu nie daruje. - Podniósł ją i posadził na kanapie koło siebie. Skulona dziewczyna się w niego wtuliła, nadal się trzęsąc. Chłopak owinął ją swoją peleryną.
- Jade... - Brunetka spojrzała na niego. - Wiem, że to głupie ale... Gdyby nie to, że jesteśmy rodzeństwem i ty jesteś z Jean'em... to... -  Wciągnął powietrze. - Byłaby szansa, żebyśmy no wiesz... Byli razem?
- ... Reiner... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
- Przepraszam zapomnijmy o tym...- Odwrócił głowę. Ona delikatnie dotknęła jego brody i odwróciła jego głowę by spojrzał na nią.
- Na pewno kogoś sobie znajdziesz... A co z Christą? Wiem, że Ymir ciągle koło niej skacze ale...
- Skończmy ten temat. - Ona przytaknęła i oparła głowę o jego klatkę piersiową, a on położył swoją głowę ja jej.

 Za oknem stał Jean. Przyglądał się im speszony.
- Dobra... Ogarnij się chłopie... W końcu są rodzeństwem... - Oparł się o ścianę.
- Ty jesteś jakiś chory czy co? - Podeszła do niego Białowłosa. - Weź, że się już uspokój. To się robi irytujące.
- Może masz rację... Ale...
- Cicho bądź i idź się ogarnąć. - Rzuciła odchodząc. On jeszcze raz spojrzał na rodzeństwo i też odszedł.
   Brunetka zasnęła w objęciach brata. On ją delikatnie podniósł i chciał zanieść do jej pokoju. Idąc korytarzem słyszał jakieś śmiechy dobiegające z pokoju dziewczyn. Nie chciał jej budzić więc zabrał ją do siebie.
Otworzył drzwi i wszedł powoli, położył ją na swoim łóżku i przykrył.
- Co jest? - Spojrzał podejrzanie na blondyna Bertholdt.
- Po tym odśnieżaniu siedzieliśmy w salonie. Ona była cała sina z tego zimna, siedzieliśmy razem na kanapie i zasnęła, nie chciałem jej budzić. Postanowiłem, że zaniosę ją do Iris ale z ich pokoju dochodziły jakieś hałasy więc przyniosłem ją do nas. - Spojrzał troskliwie na siostrę.
- Aha, a ty gdzie masz zamiar spać?
- Mogę nawet i na podłodze. Chociaż pewnie i tak nie będę mógł zasnąć.
- Co się z tobą ostatnio dzieje?
- Nie mam pojęcia...
   
- Hahaha Eren ty jesteś chory xDD - Śmiała się z niego Iris.
- Nigdy nie był normalny. I zawsze Mikasa go niańczyła xDD - Wtórował jej Armin.
- Wcale nie! Ale wracając, to jest genialny pomysł! Ja was nie rozumiem.
- Dobra, dobra odłóżmy to na później.
- Właśnie! Teraz densimy! - Uradował się brunet i zaczął skakać po pokoju.
- Za wszystkie szkody odpowiada Mikasa bo go spuściła ze smyczy. - Złapał się za głowę blondyn.
Nagle drzwi się otworzyły.
- Gówniarze co tu się wyprawia? - W progu stał Kapral. - Eren już korpus odśnieżony?
- Tak jest! - Zasalutował.
- A wiesz która godzina? Do siebie ale już. - Chłopaki od razu wylecieli w pokoju. -  A gdzie Braun?
- Siedziała z bratem w salonie, pewnie dalej tam są.
- Nie ważne. - Usiadł koło niej. Odgarnął jej włosy i spojrzeli sobie w oczy...

   Rano Jade zaplątana w peleryną i kołdrę zleciała z łóżka. Rozejrzała się po pokoju.
- Gdzie ja jestem...?
- U mnie i Reiner'a. - Dopiero gdy się odezwał dziewczyna zauważyła Bertholdt'a.
- Co ja tu robię?
- Przyniósł cię tu wczoraj jak zasnęłaś w salonie.
- Serio...? - Położyła dłoń na czole. - A gdzie on teraz jest?
- Nie mam pojęcia. Całą noc siedział i nie spał, a o szóstej bez słowa wyszedł. *

    Z zamyślenia wyrwał ją Jean.
- Jade, słyszysz mnie?
- Co..? Wybacz zastanawiam się... Co się dzieje z Reiner'em. Nie widziałam go od czasu jak wróciliśmy z Eren'em i Iris z tego wyjazdu do miasta... I wczoraj na Wigilii też go nie było. Martwię się, w końcu to mój brat.
- Rozumiem... Może porozmawiaj z nim albo Bertholdt'em?
- Racja... Pójdziesz ze mną?
- Jasne. - Wstali i ruszyli do Kwatery.

- Uspokój się i opanuj, to ci nic nie da!
- Bertholdt ja już dłużej nie mogę! To jest silniejsze ode mnie.
- Rób co chcesz ale mnie w to nie mieszaj. Nie chce mieć problemów. - Powiedział i wyszedł.
- Kurwa... - Podwinął rękaw koszuli i złapał się za rękę. - Nie mogę już tak... - Przeczesał palcami włosy. - Tylko na chwilę... Tylko raz... - Wyszedł z pokoju tak jak stał.

Bertholdt szedł zdenerwowany przez dziedziniec. Nagle wpadł na Jean'a i Jade.
- Sorry... -  Powiedział cicho.
- Ej stary co jest? Rzadko można cie spotkać w takim nastroju.
- Widziałeś gdzieś Reiner'a? Chcę z nim pogadać. - Wtrąciła się brunetka.
- Powinien być u nas ale wydaje mi się, że to nie jest odpowiednia chwila... On ost... -  Nie dokończył bo dziewczyna go minęła i ruszyła do ich pokoju. Bertholdt i Jean lecieli za nią.
- Jade czekaj! - Próbował ją zatrzymać, jednak ona nie reagowała. Wpadła do ich pokoju z lekkim hukiem, jednak w środku nikogo nie było. Na jego stoliku leżało jakieś małe pudełko do którego była dołączona karteczka.
''Jade, wybacz, że nie dałem ci tego wczoraj osobiście. Mam jednak nadzieję, że ci się spodoba.
                                                                                                                                 R.''
Brunetka zgniotła kartkę wściekła.
- Przestań przede mną uciekać! - Odwróciła się. - Bertholdt powiedz mi gdzie on jest. Muszę go znaleźć i chyba mu przywalę. - Chłopak spojrzał na dziewczynę, a potem krzesło.
- Ten kretyn poszedł gdzieś nie wiadomo gdzie i chce chyba zamarznąć.
Dziewczyna wyleciała z pokoju jak poparzona. Przeleciała całą Kwaterę i okolice w niecałe pół godziny. W końcu Iris ją złapała.
- Co ty odstawiasz?
- Ja?
- Nie ja. Latasz jak powalona. Co się stało?
- Bo, Reiner zniknął. Nie ma go nigdzie i co jak gdzieś zamarznie?! Ja go muszę znaleźć i chyba dostanie ostry opr. ode mnie.
- Przestań panikować. Wdech, wydech. Pomogę ci. Z Kibą go wytropimy. Idę po niego i ruszamy. A właśnie. Widzę, że przeszłaś szkolenie.
- Jakie kurwa znowu szkolenie?
- Nie ryczysz już z byle powodu.
- Śmieszne -.-

Dziesięć minut później przed Kwaterą stali już gotowi: Iris, Kiba, Jade, Levi, Jean i Bertholdt.
- Gotowi? To ruszamy! Kiba, szukaj! - Iris i Levi prowadzili ekipę.
- No nie wierze... Taka afera z tego powodu, że on gdzieś siedzi? - Spojrzał w górą Jean.
- Mnie to mówisz? - Spojrzał na niego Bertholdt. -  Ale jak widać zawziętość mają we krwi. - Spojrzał na brunetkę.
Szli dobrą godzinę aż w końcu Kiba zaszczekał i pobiegł przed siebie.
- Jade, cho. - Białowłosa zamieniła się w pumę.- Zależy ci na czasie, nie? To siadaj polecimy przodem. - Brunetka patrzyła na nią jak na świra. Przecież nie będzie jeździć na przyjaciółce. - No nie patrz tak na mnie tylko siadaj. - Przewróciła oczami, a brunetka siadła na nią niepewnie. - Trzymaj się! - Ostrzegła i popędziła za psem.

Biegły tak z piętnaście minut. Kiba skoczył przednimi łapami na drzewo i zaczął szczekać. Jade zeskoczyła z Iris i spojrzała w górę. Na gałęzi znajdującej się około dziewięciu metrów nad ziemią siedział skulony Reiner. Prawą ręką ściskał lewy nadgarstek.
-* Jestem żołnierzem... Nie mogę tego wszystkiego zniszczyć!* - Bił się z myślami. Słyszał, że ktoś go z ziemi woła ale nie reagował.
- Tak się nie dogadamy! - Rzuciła Iris i skoczyła na drzewo.
- Co ty chcesz zrobić?!

- Idę po niego. - Wbiła pazury w pień drzewa i zaczęła się wspinać.
      Blondyn usłyszał jakieś warknięcie. Odwrócił się i zobaczył dużą śnieżną pumę.
- Złaź stąd zanim sama cie zwalę. - Odezwała się ludzkim głosem. Chłopak się zdziwił ale nie dał tego po sobie poznać.
- Znam cie?
- Znasz -.- To ja Iris i zaraz przymusowo wylądujesz na ziemi jak stąd nie zejdziesz po dobroci. - Podeszła do niego i postanowiła go zepchnąć z drzewa. On starał się nie zlecieć i zaczęli się przepychać i szarpać.
W tym czasie dołączyli do nich pozostali.
- Eh. Ona go tam jeszcze zeżry i tyle będzie. - Westchnął Levi. Jade szybko się obróciła i rzuciła mu zimne spojrzenie.
- Zostaw mnie!
- Chyba śnisz. O nie.. Koniec zabawy. - Złapała go zębami za koszulę i zeskoczyła bezpiecznie na ziemię. Wypluła go (xP) i zamieniła się znowu w człowieka. Brunetka podbiegła do niego i zarzuciła mu na plecy swoją kurtkę.
- Czy ciebie powaliło?! Chciałeś tu zamarznąć czy co? - Chłopak odwrócił wzrok, a ona rzuciła mu się na szyję. - Nie rób tak więcej. Nie chce stracić brata, którego nigdy nie miałam.
- Miałaś zawsze ale o tym nie wiedziałaś. - Powiedział cicho.
- Ale teraz wiem i nie chce, żeby mnie zostawił. - Obróciła jego głowę tak by spojrzał jej w oczy. Jean stał z tyłu i tylko westchnął.
- Dobra ferajna, wracamy. Trzeba przypilnować by Hanji znowu nie chciała nafaszerować czymś Erwin'a bo to nie będzie najlepszym wyjściem. -  Powiedział Kapral i wszyscy ruszyli za nim do Kwatery. Iris dała Jade swoją kurtkę, by nie marzła, a sama zamieniła się w pumę.
(Przepraszam, że ten rozdział wyszedł taki beznadziejny i wszystko dzieje się w mega szybkim tempie ale ostatnio jakoś wena mnie opuściła :c)

                                                                                                        ~Kel

sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział XXI Święta ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Mike otworzył drzwi do gabinetu Erwina. Dopiero wtedy postawił je na ziemię. Posłały sobie wściekłe spojrzenia. Mikasa miała całą podrapaną twarz i w siniakach, a Iris rozciętą wargę i również parę siniaków. Dowódca odłożył jakieś papiery i spojrzał się na nie zdziwiony, a za chwilę na Mike'a.
- Co się stało? - Spytał.
- Jak wszedłem do salonu te dwie.. - Wskazał na dziewczyny. - .. biły się i nie reagowały na mnie. - Erwin położył rękę na czole.
- Dobrze, dziękuję. Porozmawiam z nimi. - Pokręcił głową, a Mike zasalutował i wyszedł. Dopiero, gdy drzwi się zamknęły zaczął mówić.
- Co wy znowu odstawiacie? Tutaj nie ma miejsca na takie rzeczy.
- Ale.. - Zaczęła Mikasa, która najwyraźniej była oburzona całym tym zajściem.
- Nie ma "ale". Pójdziecie do Levi'a. On wam wymyśli jakąś karę.
- Dobrze. - Powiedziała wkurzona Mikasa.
- Ty, Iris zostań jeszcze na chwilę. A ty.. - Zwrócił się do czarnowłosej. - Możesz już iść. - Dziewczyna zasalutowała i skierowała się do drzwi.

- Ej, Armin. - Zwrócił się do niego Eren. Oboje siedzieli pod drzwiami i podsłuchiwali. - Ciekawe czy będą sprzątać.
- Jeżeli kapral ma wymyślić im karę to na sto procent będą sprzątać. - Zaśmiał się blondyn.
- Ekhem. - Podnieśli głowy i zobaczyli Levi'a stojącymi nad nimi. - Ładnie to tak podsłuchiwać, gówniarze? - Wstali jak poparzeni. - Eren. - Zwrócił się do chłopaka. - Miałeś dzisiaj sprzątać stołówkę.. Jeżeli to dla ciebie za mało to posprzątasz dodatkowo stajnię. Armin bardzo chętnie ci pomoże, prawda? - Spojrzał na blondyna. - Tak.. - Zasalutował speszony. Wtedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich Mikasa.
- Dowódca przekazuje, że ma pan wymyślić nam jakąś karę.. - Powiedziała poirytowana.
- Świetnie się składa. Mikasa też wam pomoże sprzątać. Do roboty. - Wskazał na miotły. - Potem przyjdę sprawdzić jak wam poszło.



- Iris.. - Erwin wstał. - Możesz mi powiedzieć jak ty to robisz, że ciągle zostajesz ranna? Twoi rodzice prosili mnie, żebym się tobą zaopiekował, a ty mi na złość najwyraźniej robisz.
-Ja jakoś nadal nie mogę uwierzyć, że chcieli, żebyś się mną opiekował. Poza tym nie potrzebuję "opiekunki". - Powiedziała spokojnie.
- Wiesz, że mam z tobą więcej problemów niż z całym oddziałem? - Spojrzał się na nią z lekkim uśmieszkiem.
(Errrrrrrrwin xD)
- Ech.. Dobrze postaram się uspokoić. A.. Jak się czujesz? - Erwin spojrzał na nią zdziwiony. - Wtedy ten kretyn cię postrzelił..
- Wtedy muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Nigdy bym nie pomyślał, że staniesz w mojej obronie. Również w sądzie.. Zwłaszcza, że jesteś w naszych szeregach przeze mnie.
- Byłam na ciebie wkurzona, ale mi już przeszło i.. ja no ten.. Jest mi bardzo przykro.
- Dobrze. Jeżeli cię to naprawdę obchodzi to czuję się już dobrze, ale to ja miałem się opiekować tobą, a nie ty mną. Zobacz. Ty jesteś znowu cała poobijana, a mi nic nie jest. - Pokręcił głową. - Właśnie.. Mam jeszcze jedną sprawę.
- Jaką? - Przewróciła oczami.
- Czy mogłabyś zwracać się z większym szacunkiem do dowódców korpusu? Taki Nile.. Wyzwałaś go nie powiem od czego i groziłaś pobiciem. Za to też dodatkowo mogłaś być oskarżona w sądzie.
- Ta.. Ale ja w przeciwieństwie do Jade się na niego nie rzuciłam i nie wstawiłam mu spluwy do gardła.
- Ona też wtedy przesadziła, ale dziękuję wam.
- Rozumiem, że mówiąc "dowódców" masz na myśli też siebie, prawda? - On lekko się uśmiechnął.
- Cieszę się, że zrozumiałaś. Możesz już odejść. - Iris zasalutowała i wyszła. Gdy zamknęła za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. Gdy szła korytarzem zauważyła Levi'a. Wtedy sobie przypomniała, że miała do niego iść.
- Levi.. - Podeszła do niego. On jak zauważył jej rozciętą wargę i poobijaną twarz westchnął.
- Dlaczego ty ciągle zostajesz ranna, możesz mi to wytłumaczyć? - Mówił poirytowany.
- Widocznie mam szczęście. Erwin mówił, żebyś dał mi i Mikasie jakąś karę za to, że się pobiłyśmy..
- Hm.. Mikasa, Eren i Armin mają sprzątać stołówkę i stajnię.. Ale jutro będziemy pomagać stacjonarnym i jedziesz ze mną.
- Dobrze.. Czyli nie muszę sprzątać?
- Nie wpuszczę cię tam. Znowu się z Mikasą pobijesz i jeszcze miotły połamiesz.
- Kto jeszcze z nami pojedzie? - Spytała.
- Erwin, Hanji, Yeager..
- Dobrze, a mogę zabrać Jade? Bardzo chętnie pojedzie. - Uśmiechnęła się pod nosem.
- Weź ją jak chcesz.

Iris weszła do pokoju. Zastała tam Jade siedzącą na łóżku i chowającą twarz w dłoniach. Kiba siedział na podłodze i się jej przyglądał.
- Co ci jest?
- Nic. Zostaw mnie. - Przetarła oczy.
- Znowu ryczysz? - Mówiła poirytowana Iris.
- Tak, masz coś do tego?
- Co się znowu stało?
- Bo.. Reiner to chyba mój brat..
- Chyba żartujesz. To jest powód płaczu? No ile można? Płaczesz minimum dwa razy dziennie. To już się robi dziwne. Masz się uspokoić, jasne? - Podeszła do niej. - Właśnie.. Mam coś na poprawę humoru.
- Co..?
- Jedziesz jutro z nami do miasta pomagać Stacjonarnym.
- Nie chcę..
- Nie obchodzi mnie to. Jedziesz i już. Nie chcę zostać sama z Levi'em, Hanji i Erenem bo to się źle skończy. - Złapała się za głowę.
- A nie jedzie nikt jeszcze?
- Erwin i pewnie parę innych osób.. Ale wiesz, oni gdzieś pójdą i co wtedy? Znowu coś palną głupiego.
- No dobrze. - Jade się uspokoiła.

Z samego rana brunetkę obudziła Iris, która walnęła ją poduszką po głowie. Jade niemal podskoczyła.
- Oszalałaś?! - Podniosła się.
- Patrz! - Wskazała okno.
- Co jest? - Przetarła nadal śpiące oczy. Iris podeszła i złapała ją za rękę. Pociągnęła mocno, a dziewczyna spadła z łóżka. Białowłosa zaczęła ją ciągnąć. - Co jest..? Puszczaj mnie! Iris! - Krzyknęła. Udało jej się wyrwać i sama już wstała.
- ŚNIEG!!!! - Iris zaczęła biegać po pokoju jak opętana z Kibą, a Jade wyjrzała przez okno. Zobaczyła jak biały pył sypie z nieba.
- Dlatego się tak jarasz?
- Kocham śnieg! - Zatrzymała się na chwilę, ale wskoczył na nią Kiba i oboje polecieli na podłogę. - Złaź!
- Dobrze, to ja idę się ubrać. - Pokręciła głową i ruszyła do łazienki.
- Tylko się pospiesz bo zaraz mamy być przed kwaterą. Ubranie się Jade zajęło jakieś 5 minut. Gdy wyszła Iris już na nią czekała pod drzwiami. - Kiba dzisiaj zostanie na dworze. Niech sobie pobiega po śniegu ^^. - Powiedziała zadowolona.
- Dobra uspokój się już bo zaraz będziesz miała banana na twarzy. Wyłaź. - Dziewczyna otworzyła drzwi, a przez nie wyleciał Kiba. Od razu pobiegł na dwór. Iris miała na sobie standardowy mundur i czarny płaszcz. Jade miała kurtkę, ale mimo to trzęsła się z zimna. Przed korpusem stały już konie, ale była tam jakaś afera, bo słychać było jakieś krzyki.
- Co tutaj się dzieje? - Spytała brunetka Erena.
- Kapral się wkurzył bo odśnieżać trzeba będzie xD.
- No.. To macie zajęcie dla oddziału specjalnego xD. - Zaśmiała się.
- Żebyś się nie zdziwiła. Znając go to każdy będzie musiał odśnieżać. - Powiedział wsiadając na konia. Iris też już była na swojej karej klaczy.
- Jade, wsiadaj bo jedziemy zaraz. - Powiedziała. Brunetka dostrzegła swojego konia, który stał już osiodłany. Podeszła do klaczy i wsiadła. Śniegu było coraz więcej.
- Jedziemy! - Krzyknął Erwin. Konie ruszyły. Padający śnieg utrudniał widoczność, ale i tak dawali radę.



Jade jechała z Iris. Brunetka dalej trzęsła się z zimna.
- Ej.. Iris..
- Co?
- Nie jest ci zimno? Ja zaraz zamarznę..
- Ee.. Nie? - Jade patrzyła się jeszcze chwilę na nią po czym odwróciła wzrok.
- Dobra, nie było tematu.

Gdy dojechali dochodziła godzina dwunasta. Czekały już tam na nich oddziały stacjonarne. Mieli na początku pomóc przenieść ładunki, ale ze względu na śnieżyce trzeba było również odśnieżyć. Iris zeszła z konia i oddała go jakiemuś żołnierzowi. Erwin poszedł porozmawiać z przedstawicielem Stacjonarnych. Iris założyła kaptur na głowę, żeby zakryć się przed padającym śniegiem. Obok niej stanęła Jade, która dalej niemal cała drgała.
- Iiiiirrrriiissss...
- Żartujesz, prawda?
- Dddajj mmi ccoś ddo ubbrannia...
- Przecież masz ciepłą kurtkę.
- Aaallleeee jjja ttu zzammarzaamm..
- To idź się przytul do Hanji.  - Przewróciła oczami. Wtedy usłyszały jakieś krzyki.
- Taaak! Chodź do mnie! - Zawołała Hanji wyciągając do niej ręce. - Zastąpię ci Jean'eczka! :D. - Jade spojrzała wkurzona na Iris po czym podeszła do brunetki.
- *Po co ja tu w ogóle przyszłam..* - Mówiła w myślach zła sama na siebie. Teraz było jej o wiele cieplej.
- Hanji.. - Podszedł do niej Levi. - Nigdy bym się nie spodziewał, że wolisz dziewczyny.
- Wcale nie! - Krzyknęła. - Zastępuje jej Jean'eczka. - Powiedziała już spokojniej po czym na jej twarzy pojawiła się dziwna mina. Iris stała ze skrzyżowanymi rękami i patrzyła się w stronę domu, do którego wszedł Erwin. Wtedy usłyszała jakieś wołanie.
- Patrz! - Krzyknęła jakaś dziewczynka do swojej matki. - To skrzydła wolności! - Mówiła zafascynowana. Iris spojrzała się w jej stronę zdziwiona i aż ją zamurowało, gdy ją zobaczyła. Miała około ośmiu lat. Jej włosy były złote, ale od śniegu stawały się białe. Oczy były piwne.

- Patrz, Lisa! - Wołała mała białowłosa dziewczynka. - Skrzydła wolności! - Wskazywała na mężczyznę z herbem na kurtce. Podeszła do niej jej siostra i spojrzała zdziwiona w jego stronę.
- To jeden z tych świrów co wyjeżdżają za mury?
- Jakich świrów!? Ja tam też kiedyś dołączę!
- Chyba oszalałaś. Zebrałaś już te kwiaty dla mamy?
- Tak, a ty? - Odwróciła się do niej. W jej rękach trzymała małe, biedne kwiaty. Niektóre już przekwitły, a inne nawet nie zakwitły. Następnie spojrzała na swój cudowny bukiet. - Masz. - Wręczyła jej swoje kwiaty. - Wezmę twoje.
- Czemu?
- Chciałaś, żeby mama przyniosła ci z pracy jakąś lalkę, prawda?
- No.. tak. - Więc weź moje. Będzie jej miło.
- Dzięki. - Zamieniły się bukietami.
Gdy wróciły ich mama siedziała na stole w kuchni i piła..
- Jesteśmy! - Zawołała radośnie Lisa zamykając drzwi.
- Fajnie. - Powiedziała obojętnie kobieta biorąc kolejnego łyka z butelki.
- Mamo, to dla ciebie. - Wręczyła jej bukiet.
- Dla mnie? - Spojrzała na nią zdziwiona. - Dziękuję. - Powiedziała po chwili i wzięła bukiet. Iris spojrzała na nią kątem oka wkładając swoje kwiaty do szklanki z wodą.
- Czy jak dorosnę mogę iść do wojska? - Spytała szczęśliwa.
- Chyba oszalałaś! - Krzyknęła i złapała się za głowę. - Nie!
- Ale.. Iris idzie. - Wyjąkała. Białowłosej upadła szklanka z wodą na ziemię, a matka patrzyła na nią z niedowierzaniem.
- Idź. Może spotkasz więcej takich świrów i nierobów jak ty. - Zaśmiała się. Dziewczynka w tym momencie się wkurzyła.
- Pójdę, ale wątpię, że ludzie są tak głupi, że biorą przykład z twojego zachowania.
- Coś ty powiedziała? - Odłożyła butelkę.
- To co słyszałaś chyba, że twój mózg jest tak skażony alkoholem, że nic już do ciebie nie dociera. - Odwróciła się, ale wtedy dostała szklaną butelką w twarz. Upadła na ziemię i jęknęła,
- Oduczysz się mówić tak do matki, gówniaro. - Powiedziała przez zęby po czym kopnęła ją raz, a potem drugi.
- M-mamo.. - Cofnęła się Lisa.

- Ty też chcesz dostać? - Odwróciła się. Dziewczynka spojrzała się na swoją zakrwawioną siostrę, a potem na matkę. Pokręciła przecząco głową.
-*Wiedziałam...* - Mówiła w myślach Iris. - *Ona nigdy nie stanie w mojej obronie.. Już zawsze będę musiała sobie radzić sama..* - Po jej policzkach spłynęły łzy, ale je szybko otarła i podniosła się. *Już nigdy nie zapłaczę.. Nigdy nie pokażę jak bardzo.. To wszystko czuję.. A ta szmata zwana moją matką.. Kiedyś za wszystko zapłaci. Za to co mi robi.*

Wtedy wyrwała się z zamysłów. Odwróciła się w stronę dziewczynki, ale jej matka szybko ją pociągnęła.
- Nie zbliżaj się do tych świrów. - Wyszeptała, ale Iris wszystko dokładnie słyszała.
-*Dlaczego sobie o tym przypomniałam..?* - Zaczęła się zastanawiać. Wtedy podeszłą do niej Hanji.
- Chodź, idziemy nosić ładunki. - Powiedziała spokojnie. - Jade została zabrana do domu, żeby się ogrzała. Tam znaleźli jakieś dla niej zajęcie.
- Dobrze.. - Odwróciła się i podeszła do skrzyń.

Dziewczynka, którą wcześniej widziała Iris postanowiła jeszcze pooglądać zwiadowców. Dalej sypał śnieg, a ona była ubogo ubrana. Stanęła obok budynku i dalej obserwowała ich pracę.
- Hej.. - Usłyszała zimny głos. Odwróciła się przestraszona i zobaczyła dziewczynę o białych włosach z dosyć strasznym wyrazem twarzy.
- Tak? - Spytała lekko przestraszona, ale i też podekscytowana.
- Co ty tu robisz? Jest zimno.
- Chciałam was tylko zobaczyć..
- Jak ci na imię? - Spytała.
- Irsa. - Uśmiechnęła się.
- Rozumiem.. - Spuściła wzrok. - Masz. - Podała jej swój płaszcz. Miała teraz na sobie tylko koszulę od Levi'a, kurtkę i pelerynę.
- Dziękuję! - Założyła od razu płaszcz.
- Chciałabyś dołączyć kiedyś do zwiadowców?
- No jasne! Chcę zwiedzić zewnętrzny świat!
- Dobrze. Pamiętaj, że to twoje życie i tylko ty o nim decydujesz. Nikt nie ma prawa ci mówić co masz robić. Nigdy nie daj się nikomu podporządkować, rozumiesz? - Po tych słowach dziewczynka chwilę zastanawiała się co powiedzieć, ale w końcu zdobyła się na zwykłe:
- Tak jest! - Spróbowała zasalutować, ale stała w złej pozycji i rękę miała w odwrotną stronę. Iris wyprostowała ją i odwróciła dłoń.
- Teraz jest dobrze. - Ukucnęła przed nią.
- Nie wiedziałem, że lubisz dzieci. - Powiedział obojętny, znajomy głos. Obejrzała się.
- Kapral Levi!!! - Krzyknęła dziewczynka i prawie podskoczyła. On spojrzał się na nią swoją znudzoną miną.
- Nie lubię. - Wstała.
- Właśnie widzę.
- To jest Irsa. Irsa to jest Levi.
- Wy chodzicie? - Spytała podskakując. Iris spojrzała zakłopotana na kaprala.
- No pewnie, że chodzą. - Zobaczyli Jade. - Oboje spojrzeli na nią swoim morderczym wzrokiem, a ona szybko zmieniła temat. - .. Dowódca kazał przekazać, że.. już jedziemy. - Powiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła do koni. Iris zerknęła jeszcze na Irse i poszła za Jade.

Podczas drogi powrotnej śnieg przestał już mocno sypać. Iris jechała cały czas ze spuszczoną głową. Do Jade podjechał kapral.
- E, Braun. - Zawołał.
- T-tak?
- Chyba nie muszę mówić co robisz, gdy wrócimy? Masz odśnieżyć drogę do kwatery. - Powiedział po czym popędził konia i dorównał Erwinowi i Hanji.
- Super.. - Warknęła. Odwróciła się, ale Iris nigdzie nie było. - *A ta znowu się zgubiła..* - Podjechała do dowódcy, ale nie od strony, gdzie jechał Levi. - Dowódco..
- Coś się stało?
- Tak.. Iris gdzieś się zgubiła. - Erwina aż zatkało.
- Znowu? Ona ma talent do gubienia się.. I zostawania ranną..

Cwałowała w stronę ośnieżonego budynku. Gdy była już wystarczająco blisko niego zsiadła z konia.
- Zaczekaj tu.. - Powiedziała do konia. Ten grzecznie stał. Ruszyła przed siebie. Śnieg już nie padał tak mocno. Podeszła do niewielkiej skały i strzepnęła śnieg, który na niej leżał. Dokładnie miesiąc temu to tutaj zginęła jej siostra. Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała się na nagrobek.
- Wybacz, że zakłócam twój spokój.. Ale przyszłam tu sama nie wiem czemu. Po spotkaniu tej dziewczynki przypomniałaś mi się.. - Przykucnęła. - Chciałam cię przeprosić.. To ja powinnam zginąć.. Nie ty. Nie zasłużyłaś na to.. Dlaczego ty do cholery myślałaś, że to ja zabiłam rodziców?! - Przyłożyła dłoń do czoła i zamknęła oczy. - Przepraszam.. przepraszam.. - Przyłożyła drugą. - Czemu ty zawsze byłaś takim tchórzem.. A jak przyszło co do czego to potrafiłaś zabić własną siostrę? W sumie.. Jak tak teraz pomyślę to to określenie pasuje do mnie.. - Spuściła wzrok i poczuła jak łzy płyną jej po policzkach. - A płyńcie sobie.. Nie będę wam bronić. - Wtedy usłyszała odgłosy konia, ale nie jej. Ktoś musiał po nią przyjechać. Zszedł z konia i zaczął kierować się w jej stronie.
- Idź sobie. - Powiedziała. - Chcę zostać sama.
- Nie ma mowy. - Usłyszała męski głos. - Idziesz ze mną, bo zaraz zamarzniesz.
- Wcale nie. Ja tu zostaję. Chcę tu umrzeć..
- Co ty wygadujesz.. Wstawaj. - Podszedł i pociągnął ją za kaptur.
- Levi, zostaw mnie.. Chcę zostać z siostrą.. - Kapral puścił ją.
- Ona nie żyje. Musisz się z tym pogodzić.
- Jak mogłabym pogodzić się z tym, że zabiłam własną siostrę?!
- Wolałabyś być na jej miejscu?! To ona chciała zabić ciebie!
- Tak, wolałabym! - Teraz jej łzy zaczęły lecieć strumieniami. Levi dość mocną nią szarpnął i postawił na nogi.
- Masz nie umierać, rozumiesz?
- To moje życie i ja decyduje co z nim zrobię. Tylko ja.
- Nie chcę żebyś umarła..
- Dlaczego..?
- Bo.. nie. - Po tych słowach spojrzała się w jego oczy. Dotknął jej peleryny.
- Musiałaś ją pofarbować na czarno, prawda?
- Oczywiście. - Lekko poprawił jej się humor.
- Mam nadzieję, że mojej koszuli nie pofarbujesz.
- Nigdy w życiu. - Wtedy zbliżył się do niej. Przysunął głowę, a ich usta się zetknęły.



- Widzisz! Mówiłam ci, że chodzą! - Odwrócili się i zobaczyli krzyczącą Hanji do Erwina. Oboje siedzieli na koniu. Za nimi dostrzegli też resztę nadjeżdżających zwiadowców.  Levi spojrzał na nich wkurzony. Eren z Jade przybili sobie piątkę.
- Kapralu, nadal muszę odśnieżać? - Spytała.
- Tak. - Powiedział poirytowany. - Chodź. - Pociągnął Iris za rękę. - Wyglądasz gorzej niż trup. Musimy wracać bo naprawdę zamarzniesz. - Nic nie odpowiedziała tylko ruszyła za nim.
- Iris, ty chyba codziennie musisz coś wywinąć, prawda? - Pokręcił głową Erwin.

Miesiąc później ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- E, Jade wstawaj. - Szturchnęła ją Iris.
- O kurde! Dzisiaj święta?! - Podniosła się z bananem na twarzy.
- Ty to szybka jesteś, wiesz?
- I co dasz kapralowi? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Swoją koszulkę? ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Chyba oszalałaś. Nie zmieści się.
- Dobra, nie ważne. Erwin dał wszystkim dzisiaj wolne. Więc mamy cały dzień dla siebie.
- Ta.. Ale ty chyba spędzisz święta ze swoim Jean'eczkiem, co? - Spojrzała się na nią.
- *Ona chce się mnie pozbyć.. Ja to czuję xD,.* Ej! Mam pomysł!
- Co znowu?
- Zróbmy imprezę xD.
- Erwin nigdy w życiu się nie zgodzi. Po tym co działo się ostatnio nie ma szans.
- Daj spokój, dzisiaj są święta. Może powiemy mu, że nie będzie alkoholu? - Zamyśliła się.
- Jak chcesz to idź do niego. Ja idę z Kibą na dwór. Właśnie.. Widziałaś jego obrożę? - Przyciągnęła psa do niej. Dumnie zaprezentował brązową obrożę z symbolem skrzydeł wolności na medaliku.
- No nieźle, nieźle. Do pysku mu w niej xD.
- Co? - Spojrzała się na nią zdziwiona.
- No wiesz.. U ludzi jest do twarzy a u psów..
- Dobra. - Przerwała jej. - Nie chcę wiedzieć. Właśnie.. - Położyła pudełko na łóżku i szybko zbliżyła się do drzwi. - To dla ciebie, a ja i Kiba idziemy, na razie! - Powiedziała i wyszła. Usłyszała za sobą tylko krzyk:
- IRIS! - Podniosła z pudełka długą, białą suknię ślubną.
- Co? Zły rozmiar XDD?
- Nie żyjesz już! - Białowłosa szła dalej z korytarzem z Kibą.
- Widzisz? Jaka była szczęśliwa.. Teraz tylko jeszcze parę wydatków na salę, tort.. i wiesz.. Ale chyba jej się spodoba. - Mówiła do psa.
- Iris! - Odwróciła się i zobaczyła Erena. - Podrzuciłem Jean'owi garnitur, Jade dostała suknię? xD
- Tak.
- Heh.. A ty i Armin mówiliście, że ja i plan to nie jest dobre połączenie.
- Ta.. Nie wiem skąd nam przyszło to do głowy.. - Powiedziała sarkastycznie.
- Eren! - Usłyszeli krzyk Jean'a.
- Dobra, chodź spadamy bo zaraz nas rozszarpią. - Zaśmiał się i wyszli na dwór. Kiba szedł za nimi. - Właśnie.. Masz coś dla kaprala?
- No pewnie, że mam. Zostawiłam mu w pokoju jak go nie było.
- I co mu kupiłaś xD?
- Odkupiłam mu koszulę, bo tej nie oddam.. Nową szczotkę.. i jakieś środki czyszczące. Chyba tylko to by mu się spodobało.
- Tak.. To do niego podobne. Ja nadal nie mogę uwierzyć, że wczoraj kazał nam odśnieżać cały korpus..
- Ale teraz przynajmniej można przejść. - Powiedziała spokojnie. Nagle dostała śnieżką w głowę. - Eren! - Spojrzała się na niego poirytowana. - Serio chcesz się bawić w tą dzieci..- Znowu dostała śnieżką. - O nie, już po tobie. - Schyliła się i nabrała śniegu. Eren zaczął uciekać prawie się przy tym wywalając. Wzięła zamach i rzuciła w niego śnieżką. Zawsze miała doskonałego cela i trafiła go. Brunet wywalił się i wpadł w zaspę. Otrzepała ręce.
- Iriiiiiiis!!! - Zobaczyła biegnącą Hanji, która się na nią rzuciła i obie poleciały na śnieg. - Mogę na tobie pojeździć?! Powiedz, że mogę! Wiem, że mi pozwolisz! - Zaczęła się ślinić.
- Ee.. Dobrze, ale niech pani ze mnie zejdzie.. bo się zaraz.. uduszę. - Hanji zeszła z niej, a Iris nabrała powietrza.
- No dawaj! - Zaczęła podskakiwać. Wtedy Eren zdołał wydostać się z zaspy. Zobaczyła tez Jean'a, który podszedł do niego i złapał go za kurtkę.
- Eren! Co to miał być za garnitur!?
- No na ślub xD. Puszczaj mnie, bo mi zniszczysz kurtkę!
- Jaki ślub?! Co ty pieprzysz?!
- Jean, ogarnij się. - Rzuciła Iris.
- Właśnie.. Słyszałem, że Jade dostała suknię ślubną..
- No co? Zmniejszamy wam wydatki. Powinieneś być wdzięczny. - Położyła dłoń na czole.
- Jakie wydatki znowu?!
- No na ślub. - Zaśmiał się Eren




- Jaki ślub?! Czy was porąbało?!
- Dobra, Jean'eczku uspokój się. - Powiedziała Hanji. - Przez ciebie nie mogę pojeździć!
- Przepraszam. - Puścił kurtkę Erena. - Jest mi bardzo przykro. - Powiedział sarkastycznie.
- Ej, Iris mogę też na tobie pojeździć? - Podszedł do niej Eren.
- Co wy macie z tym jeżdżeniem?!
- Nie gadaj tylko się zmieniaj! - Mówiła podekscytowana Hanji. - No dawaj!!
- Dobra! - Warknęła po czym się przemieniła.
- Yahooooo!!! - Krzyknęła po czym na nią wskoczyła. - Wio!!!
- Nie jestem koniem!
- Racja! Jean jest xD - Zaśmiał się Eren.
- A w mordę chcesz?! - Krzyknął. Iris ruszyła. Hanji podczas całej jazdy darła się w niebo głosy i wrzeszczała jak opętana. Jean i Eren obserwowali je. Brunetka tak beznadziejnie kierowała, że Iris wpadła trzy razy w drzewo i cztery w zaspę. Jak dojechały do nich Hanji zeskoczyła, a puma opadła na ziemię.
- Jez-us.. Ja.. zaraz.. umrę.. - Upadła.
- Ale było! Haha! - Krzyczała szczęśliwa Hanji. - Musimy to kiedyś powtórzyć!
- Lepiej nie. - Usłyszała chłodny głos.
- Levi! Musisz spróbować.
- Do jakiego stanu ty doprowadziłaś członka mojego oddziału, co? - Spojrzał się na nią.
- Tak zarzucało.. No nie moja wina! - Zaśmiała się. Iris wstała i znów była człowiekiem. Ledwo trzymała się na nogach.
- Moja głowa.. - Położyła na niej rękę i się zachwiała. Po chwili się otrząsnęła.
- Nie wierzę, że ona na tobie jeździła. - Pokręcił głową.
- Kiedyś jej obiecałam..  Właśnie.. Jak miotła? - Spojrzała się na niego. Lekko się uśmiechnął. Hanji prawie się przewróciła.
- Erwin!!! Co ty mi do herbaty wsypałeś?! Mam halucynacje... Levi się uśmiecha! - Krzyczała z rękami na głowie. Kapral rzucił jej wkurzone spojrzenie.
- Możesz się zamknąć? Idź do laboratorium coś przebadać lepiej.
- Aaaa... No dobra, dobra już idziemy ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Pociągnęła za sobą Jean'a i Erena. Levi westchnął.
- Debile.. - Zobaczyli jak Hanji patrząc na nich wpadła na bruneta i wywrócili się. - Następnym razem pytaj mnie o zgodę jak ktoś będzie chciał na tobie pojeździć, ja to załatwię.
- No dobrze, dobrze.. Eren chyba chciał.
- Posprząta całą kwaterę i z głowy.
- Tak.. Już słowem się nie odezwie.
- Jak już rozmawiamy o sprzątaniu..
- *No nie xD*
- Gdzie znalazłaś tą miotłę?
- A co, podoba ci się? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- No pewnie. Kiedyś jej szukałem na targu to nie było rozmiaru..
- Jakiego rozmiaru xD? - Zaczęła się śmiać.
- Proporcjonalnego do wzrostu.. Bo wiesz.. Niektóre miotły..
- Tak, tak, tak wiem..
- Właśnie.. Skoro tak ci się podobają moje bluzki to załatwiłem ci więcej.
- Naprawdę?!
- Tak, są w twoim pokoju.
- Dziękuję. Uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- Tak, bo to byłoby dziwne jakbyś chodziła ciągle w jednej bluzce. - Powiedział, ale nagle z nieba spadła śnieżka i trafiła go w głowę. Odwrócił się i zobaczył Erena.
- Buum! - Krzyknął brunet.
- Ty debilu.. - Warknął Levi. - Eren, jak wrócimy odśnieżasz mi kurtkę.
- *Nawet w święta jest drętwy..* - Pomyślał Yeager.

Gdy weszli do kwatery zastali wściekłą Jade.
- Iris! Zaraz ci wsadzę do gardła tą sukienkę! - Krzyknęła, Kapral spojrzał się zdziwiony na Iris.
- Wiedziałam, że zły rozmiar..
- Co?! Osz ty.. - Warknęła. - Ech.. Dobra, nie ważne. Hanji wymyśliła plan ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- O nie.. - Złapał się za głowę Levi.
- Zrobimy imprezę gwiazdkową. - Jade zrobiła podejrzaną minę.
- Erwin się wścieknie. - Stwierdziła Iris.
- Wcale nie musi wiedzieć... ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- A kiedy chcecie ją zrobić?
- Za godzinę. W salonie.
- Ja chyba podziękuję. - Skrzywił się kapral.
- Ja też. Po ostatniej wolę już nie chodzić na imprezy..
- Co?! Oj, weźcie.. Nie będzie alkoholu.. I będzie fajnie! Pośpiewamy kolędy.. - Przekonywała ich Jade. - Wszyscy będą..
- No dobrze.. - Przewróciła oczami Iris.
- Jej! To ja idę pomóc w przygotowaniach..
- Co wy tam robicie? - Spytał Levi.
- Sprzątamy.
- To my bardzo chętnie pomożemy, prawda?
- No nie wiem.. - Zaczęła, ale pociągnął ją za rękę.
- Idziemy i nie marudź.

Jak wszystko było już gotowe zaczęli potajemną imprezę ( ͡° ͜ʖ ͡°). (Uwaga ta jest jeszcze gorsza niż tamta XD Naćpałam się makaronem XD)


Wszyscy siedzieli na kanapach. Na początku musieli się przebrać, Każdy miał założyć coś związanego ze świętami. Gdy weszli z powrotem do salonu Eren i Jean byli przebrani za renifery.
- Ej! To mój strój! - Krzyknął Jean.
- Że co?! Kurde.. Myślałem, że przebierzesz się za konia z Jade.. Byłbyś pewnie tyłem xDD.
- Eren.. - Warknął, ale nagle wszyscy wybuchli śmiechem bo zobaczyli Armina w stroju króliczka.
- Jezu, Armin co to ma być?! - Eren zaczął dusić się ze śmiechu.
- Nie powiedzieliście jakie to mają być święta.. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Geniuszu, to oczywiste przecież. Dzisiaj jest gwiazdka. - Położyła dłoń na czole Iris.
- Oj tam.. Przecież wyglądam uroczo, prawda? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Armin, ty coś brałeś? - Spojrzał się na niego Jean.
- Cholera! - Krzyknęła Hanji. Dostał się do barszczu! Przygotowałam go dla Erwina, żeby nas nie nakrył.. Wsypałam tam dwie, może trzy..
- Dwie, czy trzy, co? - Spojrzał się na nią Levi.
- Może pięć.. - Złapała się za głowę.

Później postanowili, że opowiedzą sobie jakieś historie. Ktoś miał już usiąść na środku, ale Hanji pociągnęła go do tyłu i sama rzuciła się na środek.
- Słuchajcie! - Zaczęła, - Ta opowieść nosi tytuł.. Gwałt na tytanie.. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- O nie!
- Znowu?!
- Hanji, nikt o tym nie chce słuchać. - Przeszkodził jej Levi.
- Hmm. Dobra.. Zmiana planów! - Krzyknęła. - Czas zrealizować plan na wiosnę i robimy ślub.. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Że co?! - Jade wstała. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Erwin. Omal nie dostał zawału jak zobaczył ich w tych strojach i Armina w roli głównej.
- Co.Tu.Się.Znowu.Dzieje? Chyba wam zabroniłem robić imprez, prawda?!
- Erwin! - Podleciała do niego Hanji.
- Chcesz zostać księdzem?!
- Co kur**? - Spojrzał się na nią.
- Realizujemy plan Erena i Iris.. Organizujemy ślub, ale brakuje nam księdza.
- Chyba żartujesz. Skąd wy wzięliście alkohol? Chyba go kazałem wywalić.
- Ale my nic nie piliśmy! - Krzyknęła. On spojrzał na Armina.
- Jesteś pewna? Bo on wygląda jakby wypił z dwie butelki minimum.
- Słuchajcie! - Krzyknął Armin. - Wiem jak złapać dzikie konie!
- O czym on gada? - Spojrzała Mikasa na Erena.
- Trzeba je zwabić ( ͡° ͜ʖ ͡°). A do tego będzie potrzebna klacz! - Kontynuował. - Dlatego umalujemy Jean'a na dziką czikę i złapiemy je wszystkie! Muhaha!
- Hanji, do cholery. Co ty tam wsypałaś? - Podszedł do niej Levi.
- Ale co?! Ja do czegoś wsypałam?! Ja..? - Zaczęła protestować.
- No do barszczu, co miał być dla dowódcy! - Krzyknęła Sasha. Erwin spojrzał się na Hanji.
- Czy ty chciałaś mnie "upić"?
- Armin.. - Jade podeszła do blondyna. - Jeszcze raz wyzwiesz Jean'a od konia..
- Jak śmiesz tak do mnie mówić! To ja! Dziedzic Alfonsa Arlerta, król burdeli..
- CO?! - Odsunęła się od niego.
- To się robi coraz bardziej chore. - Stwierdziła Iris.
- Dobrze, Hanji.. Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym ślubem i czyj on ma być? - Spytał Erwin.
- Jade i Jean'a. - Po tych słowach znowu wtrącił się Armin.
- Jade wchodzi na drogę lesbijstwa, bo Jean jest klaczą i dziką cziką! xD - Krzyknął blondyn, Iris zaczęła się śmiać.
- Armin.. - Złapał go za ramię dowódca. - Ty idź już lepiej spać. - Pociągnął go za sobą. - A wy. - Zwrócił się do reszty. - Kończcie już. Nie chcę już więcej słyszeć o żadnych imprezach bo z każdą kolejną robią się one coraz dziwniejsze. - Powiedział i wyszedł.


~Gill XD