UWAGA! Z DNIEM 23.07.2017r. O GODZINIE 23:51 STWIERDZAMY IŻ POWAŻNE WĄTKI SĄ TU ZBĘDĘ I OD RAZU PRZECHODZIMY DO PRAWILNYCH RYJĄCYCH MÓZGI. ~KEL&GILL XD
Dawno, dawno temu. Za rzekami i górami zwanymi Reinerami była miasto ukryta ... PODŁOGA TO LAWA! Gdzie za trzema murami i wychodkami do nich uczepionych żyli Muzułmani z pradawnego roku Morsów. Byli oni podzieleni na uprzywilejowanych i dzikich warchlaków. Ci dzicy żyli za murami i zwani byli Tytanami, a ci drudzy ludźmi i tak powstała cywilizacja.
Gill: WTF XD patrz, tak to się robi faken
Kel: Kurde bele nie pouczej mnie ja fjem jak to się piszę pff xd
Gill Ta
(K)Życie za jednym z biedniejszych dystryktów nie było wcale takie złe w końcu prawie wszyscy w nim żyli tak samo, mieli co jeść i gdzie mieszkać. Nikt nie narzekał na brak jakichkolwiek środków do życia. Jednakże... Kilkanaście lat później, a dokładniej w roku 845 (G) pojawił się Kolosalny tytan, który otworzył mniejszym kreaturom drogę do dystryktu Shiganshina. Następnie tytan Opancerzony zniszczył bramę do muru Maria. Tak oto ludzkość utraciła cały teren między tym właśnie murem, a murem Rose. Po tych wydarzeniach coraz więcej młodych osób zaczęło zaciągać się do wojska. Istniały trzy korpusy, do których można by było dołączyć po ukończeniu szkolenia: Korpus Zwiadowczy, Żandarmeria i Oddział Stacjonarny.
(K) Przez dwa następne lata po tej katastrofie uchodźcy z tych terenów zamieszkali w dystrykcie Trost jednak żywność zaczęła się kończyć razem z terenami uprawnymi, a ludzi trzeba było wyżywić, więc w rok po katastrofie wojsko zaczęło organizować wyprawy na teren Marii w celu poszukiwania żywności. Zebrano ludzi z opanowanych przez tytanów terenów i wyruszono. Jednak prawdziwym celem było zmniejszenie populacji ludzi, co się udało. Prawie nikt... Nie wrócił żywy... Oprócz starej wiedźmy zwanej Mendą, która zmieniła się nikczemnie w swoją młodszą wersję. (Wtedy do akcji wkroczył dzielny Majk - Różowa Kiteczka w Panertona Pinka i poskromił ważniaków, którzy wysłali bezbronne Erwiny na pożarcie przez kreatury Morsów).
***
Tego ranka zaczynało się szkolenie 104. oddziału treningowego. Każdy w mundurze jaki otrzymał czekał z niecierpliwością na rozpoczęcie. Jedni stali w grupkach od dwu w górę osobników, a inni sami. Takim przypadkiem była dziewczyna, której brązowe włosy wpadały lekko w rudy. Rozglądała się niepewnie po ludziach, gdy napotkała wzrok białowłosej typiary o niebieskich oczach od razu wbiła oczy w ziemię. Westchnęła cicho, po czym się wyprostowała, bo ktoś z zebranych objął dowodzenie i krzyknął by weszli na plac i tam czekali. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn, a towarzyszył mu czarnowłosy, prawie dwu metrowy patyk i malutka blondynka z miną wiecznie nafochaną i zimną. Zebrani wymienili spojrzenia i ruszyli za nowym przywódcą stada zwłaszcza czekoladowłosy chłopak o emeraldowych oczach, którego dziewczyna kojarzyła z Shiganshiny.
Wszyscy stali ustawieni w szeregu, a ich instruktor stał kawałek przed nimi i bacznie się im przyglądał. Złożył ręce za sobą i skierował się w ich stronę.
- Witam was, szczyle! - Wydarł się na dzień dobry. - Jestem mężczyzną o nazwie Keith Shadis! Będę waszym instruktorem! - Mężczyzna był łysy, miał ciemniejszą cerę, oraz dobrze widoczne bruzdy pod piwnymi oczami. Posiadał też krótką brodę. Wszedł w szeregi nowych kadetów, aby najpewniej ich zastraszyć. Stanął przed blondynem o błękitnych oczach. - Jak się nazywasz, pedale?! - Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął wrzeszczeć:
- NIE TYM TONEM, KURWA! - Wydarł się na początku na całe gardło. Wszyscy spojrzeli się na niego w szoku. Jednak blondyn uspokoił się po chwili i przybrał typową minę. - Nazywam się Alfons Arlert! Dziedzic wielkiego Ruchacza! Moim zadaniem jest stworzenie najcudowniejszego burdelu na świecie! - Dalej darł się, jeszcze głośniej niż instruktor. Zapadła głucha cisza. Wszyscy wpatrywali się w Arlerta w milczeniu. - To znaczy... Wybaczcie, czasem moja druga połówka bierze górę... - Otrząsnął się. - Nazywam się Armin Arlert i jestem z Shiganshiny... - Wymamrotał. Instruktor patrzył się na niego w milczeniu i zaraz ruszył dalej, nie komentując tego, co właśnie się tu zdarzyło.
- Dobrze, Armin! - Dopingował go brunet z zielonymi oczami. Armin odwrócił się do niego niepewnie, podnosząc kciuk do góry.
- Wow, oni są tacy fajni! - Podniecił się inny, czarnowłosy chłopiec. - Muszę się z nimi zaprzyjaźnić, co o tym myślisz, Guren? - Zielonooki spojrzał się w stronę wyższego, fioletowookiego chłopaka (odmładzamy Gurena i Shiny'ię do wieku Reinera, a Yuu o rok, żeby był wiekiem z Erenem XD), którego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Tch. - Mruknął pod nosem.
- Dobrze, Armin! - Dopingował go brunet z zielonymi oczami. Armin odwrócił się do niego niepewnie, podnosząc kciuk do góry.
- Wow, oni są tacy fajni! - Podniecił się inny, czarnowłosy chłopiec. - Muszę się z nimi zaprzyjaźnić, co o tym myślisz, Guren? - Zielonooki spojrzał się w stronę wyższego, fioletowookiego chłopaka (odmładzamy Gurena i Shiny'ię do wieku Reinera, a Yuu o rok, żeby był wiekiem z Erenem XD), którego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Tch. - Mruknął pod nosem.
- A idź! Nie znasz się! Tylko Shinya mnie rozumie!
- Co? - Spojrzał się na niego białowłosy kolega "tch"arza.
- A ty?! Kim ty kurwa jesteś?! - Ryknął po raz kolejny instruktor, stojąc przed łysym kadetem z piwnymi oczami.
- Nazywam się Connie Springer, dziadu! - Krzyknął również, bacznie salutując, nie w tą stronę. Wtedy wściekły Keith złapał chłopaka za głowę i podniósł go. Springerowi niemal oczy wypadły, ale na szczęście puścił go po chwili. Całe to zamieszanie przerwało chrupanie... Instruktor zauważył brunetkę, która pałaszowała czipsy, rozglądając się bacznie.
- Ty... - Wskazał na nią. - Co ty odpieprzasz? - W mig znalazł się przed nią. Dziewczyna przełknęła resztki pokarmu i zasalutowała.
- Jem czipsy. - Wyznała.
- Musisz je jeść teraz?!
- Tak, to moje życie.
- Podziel się.
- Spierdalaj.
- Daj chociaż jednego... Nic nie jadłem.
- Nie.
- WIĘC WON BIEGAĆ PUKI NIE PADNIESZ! - Wrzasnął, a osobnik zwany Sashą pognał czym prędzej przed siebie, razem z czipsami. Instruktor patrzył się na oddalającą dziewczynę z poker face'em. - Czy wy jesteście jacyś nienormalni?! Wyczuwam, że te trzy lata to będą najdłuższe trzy lata mojego życia... - Jęknął i ruszył dalej straszyć dzieci. Zatrzymał się ponownie przed czarnowłosym chłopakiem. - A ty?!
- J-j-je-jes-sttt-eeem M-M-M-Marko B-B-Bodt i c-chcę z-z-zostać z-z-za-zawodo-zawodowym h-h-hod-hodowcą j-jedwabników. - Mówił z uśmiechem, zacinając się na każdej nowej literce. Instruktor ponownie pozostawił to bez komentarza. - A ty?! Kim ty jesteś?! - Ryknął na białowłosego chłopaka.
- Jestem Shinya Hiragi i pochodzę z pradawnego rodu Hiragich, moje hobby to towarzyszenie Gurenowi i chronienie go! - Pstryknął palcami w stronę fioletowookiego, który posłał mu spojrzenie godne szafy dwuosobowej. - Moim marzeniem jest zostanie dyplomowanym doktorem Shinyą, który leczy niedojebanie mózgowe, mogę pana dodać do listy pacjentów jeżeli pan chce. Dostanie pan order uśmiechu, jak będzie pan grzeczny. - Dokończył z uśmiechem.
- Ja pierdolę... - Tyle tylko powiedział instruktor, idąc od nowych rekrutów jak najdalej. - Z kim ja kurwa żyję. - Tyle go widziano. Pozostawione małolaty dalej stały na baczność, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Jedna z dziewczyn, białowłosa z błękitnymi oczami udała się znużona w stronę domków, które zostały im przydzielone. Reszta patrzyła się na nią w milczeniu, ale zaraz wzięli z niej przykład. Po paru minutach została tylko jedna osoba. Miała brązowe włosy, które niemal robiły się rude na końcach i zielone oczy. Stała przerażona. Do dzisiaj została jej trauma po traumatycznych przeżyciach, które przeżyła gdy była młoda... Był tu jej brat... Który również był jej ojcem. Nie miała odwagi na niego spojrzeć... Jednak do jej nozdrzy trafiał jego charakterystyczny zapach... Mogła go wyczuć z około dwóch kilometrów... Kiedy poczuła, że jest już bezpieczna, postanowiła również iść do swojego nowego domu.
Dotarła tam tuż po chwili... Dziewczyny mieszkały w osobnym domku, a chłopacy w osobnym. Brunetka powoli weszła do środka. Łóżka były piętrowe. Samo pomieszczenie było drewniane. Widziała tylko jedno łóżko, które najprawdopodobniej nie miało właściciela. Było położone w prawej części domku. Podeszła do niego i wspięła się na górną część. Usadowiła się na nim wygodnie, obserwując otoczenie, w którym spędzi najbliższe trzy lata. Powoli zaczynało się ściemniać i zbliżała się pora kolacji. Brunetka podniosła się i zapomniała, że ma nad głową sufit, przez co uderzyła w niego, a w pokoju rozległ się spowodowany tym oto sposobem huk. Zielonooka upadła znokautowana z powrotem na łoże. Przyłożyła sobie dłoń do czerwonego miejsca. Chciała zejść na dół po drabince, ale poślizgnęła się i zaplątując przy tym w kołdrę wylądowała twarzą na podłodze z kolejnym hukiem.
- A ty co, chodzący kataklizm? - Usłyszała. Zerwała się zaraz z podłogi z dzikim rykiem. Ujrzała na łóżku, które było pod niej tę samą białowłosą dziewczynę, która pierwsza poszła sobie do pokoju.
- Niestety. W domu, zanim zgwałciła mnie babcia, nosiłam kaganiec.
- Aa...
- Nie no, żartuję. Po prostu nie wykalkulowałam dobrze. - Stwierdziła, podnosząc się. - Jestem osobą o nazwie Jade Braun. - Wyprostowała się dumnie. - A ty jesteś białasem?
- Nie. - Odburknęła. - Znaczy tak, ale nieważne. Iris Leiden się zwę. - Odpowiedziała i wstała z łoża, podchodząc do zielonookiej.
- O kurde osobniku Iris Leiden białasie ale nie, miło mi cię zapoznać ze sobą mną.
- Eee... Ta.. Może już chodźmy na tą kolacje.
- Dokładnie, ruszajmy.
Dziewczyny opuściły domek i ruszyły w obranym kierunku.
Dojście zajęło im dosłownie moment, bo zielonooka narzuciła szybkie tempo, jednak przed drzwiami się zatrzymała i gwałtownie odwróciła do towarzyszki.
- To ty!
- Ale co ja?
- Ty mnie próbowałaś rano zabić wzrokiem!
- Ale ty masz zapłon...
- Dopiero sobie o tym przypomniałam pfff. - Uniosła wysoko głowę i kopniakiem otworzyła drzwi, które prawie wypadły z zawiasów, a właściwie trzymały się ledwo na jednym. Wszyscy spojrzeli na nie i zapadła cisza.
- Ty debilu. - Warknęła białowłosa. - Teraz jesteśmy głównym celem patrzności.
- Czego? - Jednak brązowowłosa nie otrzymała odpowiedzi, tylko została pociągnięta w kierunku wolnego stolika.
- Wypadałoby je jakoś naprawić zanim ten rozwydrzony instruktor tu wparuje na kontrolę.
- Proponuję super glue. - Wystraszyły się, i krzyknęły. Dosiadł się do nich emeraldooki brunet, a za nim leciała czarnowłosa dzika małpa która darła się w kółko ''Eren''. - Wybaczcie, że was wystraszyłem jestem Eren. A ty... Kurde kojarzę cie ale nie pamiętam kuźwa! - Wskazał palcem na brunetkę.
- Jade jestem.
- A NO! To ty kiedyś nie chciałaś się z nami bawić jak cie zaprosiłem na lody z wodorostów z tej zasyfiałej kanalicy po której pływają kontenery z wydobywalni gliny wapniowej, a dokładniej gówna z wydzieliny smoka. - Dziewczyny patrzyły na niego w milczeniu z szeroko otwartymi oczami,
- Eren... - Znowu powtórzyła czarnowłosa.
- ZAMKNIJ SIĘ MIKASA! - Wtedy znowu było słychać huk ale teraz drzwi już całkowicie odpadły, a w progu stał jakiś czarnowłosy pomyleniec, opierał się jedną ręką o futrynę, a głowę miał lekko spuszczoną tak, że grzywka zasłaniała mu oczy, jednak na jego twarzy widniał dziwny wyraz. Podniósł głowę i otworzył oczy. Zielonym spojrzeniem latał od ławki do ławki, a gdy namierzył cel rzucił się w jego kierunku. Przez próg weszli jeszcze dwaj osobnicy, białowłosy i czarnowłosy z fioletowymi oczami, ci sami, którzy rano stali koło tego narwańca który rozwalił drzwi.
- Gdzie ten kretyn? - Warknął czarnowłosy. - Dobra nieważne, jakby ktoś pytał to go nie zna... - Nie dokończył, bo usłyszał jakieś jęki, spojrzał w kierunku z którego dochodziły i spostrzegł swoją zgubę jak wisi i dusi czekoladowłosego. - O kurwa... Znalazł swojego klona. Shinya odwrót taktyczny. - Jednak gdy spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą stał jego kompan cofnął się o krok i usiadł na wolnym miejscu. Owy Shinya leżał na podłodze i udając rybę wydawał z siebie dziwne odgłosy godowe.
- Yuu-channn! - Skrzeczał. - Yu...u! - W pewnym momencie ktoś go nadepnął i zarył nosem w podłogę.
- Prze-rzeprasz-szaaam! Na-naz-zywam się M-marco Bo-dt-t i chce r-ratować żaby!
- Co za idioci.. - Szepnął czarnowłosy, wziął do ręki bułkę i zaczął nasłuchiwać debaty Erena, który z Yuu uczepionym do szyi stał na stole i wygłaszał swe poglądy.
- LUDZKOŚĆ JESZCZE NIE UMARŁA! MOŻEMY ZWYCIĘŻYĆ Z TYTANAMI! KIEDY DOŁĄCZĘ DO ZWIADOWCÓW TEGO NAJCUDOWNIEJSZEGO Z KORPUSÓW, CAŁY ŚWIAT SIĘ PRZEKONA JAK WIELKA JEST POTĘGA YEAGER'ÓW! ZOSTANĘ ICH NOWĄ NADZIEJĄ! I RAZEM Z MYM NOWYM KLONIKIEM WYBIJEMY TYTANÓW CO DO NOGI! - Tę jakże ekscytującą wypowiedź przerwał śmiech jakiegoś typa siedzącego w rzędzie obok. Miał jasne włosy i piwne oczy. Jade wychyliła się zza Iris i zaczęła się mu przyglądać. Był całkiem, całkiem...
- Ty mówisz serio czy udajesz głupa? - Przerwał i z zaciekłą miną spojrzał na szefa rady ministrów.
- NIE TYM TONEM KURWA! MÓWISZ DO SZEFA RADY PIS!
- O kurwa Connie, spierdalamy! - Wrzasnął do lusterka jakiś łysol i chcąc zrobić podkop zajebał swoją łysą pałą o blat stołu i rozbił lustro. - NIEEEEEE CONNIE!!! TY NAJPIĘKNIEJSZY MĘŻU LUDZKOŚCI! SIEDEM LAT NIESZCZĘŚCIA WAAAA! Z KIM JA BĘDĘ PROWADZIŁ ZACIEKŁE ROZMOWY O SEJMIE! - Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, bo wszyscy się skupili na stoliku idiotów, którzy robili największy hałas.
- O co ci chodzi? - Warknął Yeager, a razem z nim Yuu.
- O kurde jesteś podwójny hah, to może coś zdziałasz, ale wątpię, bo gdzie ci ''elitarni'' zwiadowcy do żandarmerii, no powiedz mi gdzie? - Brunet zacisnął pięści, a jasnowłosy znów się zaśmiał. - Żandarmi przynajmniej nie idą na pewną śmierć, by wrócić z niczym.
- Ty...
- Nie mam zamiaru zgrywać bohatera gdy tak naprawdę trzęsę się ze strachu!
- Mówisz o mnie?!
- Haaa?!!! - Dołączył się znów Yuu. - Ty tępa pało! Obrażając go, obrażasz i mnie!
- Widać, że jesteście tak samo tępymi dzieciaczkami. - Wstał, a klony zeskoczyły ze stołu i rzuciły się na piwnookiego.
- J-Jea-an! - Usiłował się podnieść Marco ale wtedy dostał w tył głowy z krzesła od Shiny'i, który magicznie się teleportował za niego.
- Ja ci kuźwa dam tak mnie zgniatać! Jestem dyplomowanym ryboudawaczem i doktorem który leczy wszystkie choroby po upadku powstania alpejskiej malagi! - Znokautowany leżał jak długi i wydawał z siebie tylko ciche ''eeee...'' - Ja ci dam! Ta zniewaga pudru wymaga! - Rzucił się na Sashę, która akurat wpierdalała gofry z pudrem. Wyrwał jej słoik z magiczną substancją wysypał na stół i talerzem z zupą zrobił ''równe kreski''. Podniósł Marco i położył głową na stole. - Wciągamy! - Nagle Jean wziął zamach. Zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, jego pięść wylądowała na nosie Yeagera. Zaraz trysnęła stamtąd krew, a emeraldooki padł na ziemię z wytrzeszczem. Nagle zza stołu wyłoniła się głowa dzikiej małpy, która widząc, że ktoś śmiał tyknąć jej boskiego, uwielbionego Ełena, zaryczała dziko i rzuciła się na Jeana. Razem runęli z hukiem na ziemię. Mikasa, wydając ryki jak niedźwiedź, złapała zębami za siano, to znaczy włosy Jeana, i zaczęła je mocno szarpać, warcząc jakby miała wściekliznę. Przerażony koniopodobny człowiek zaczął wrzeszczeć z przerażenia, próbując zrzucić z siebie wściekłą małpę. Eren widząc to wszystko podniósł się i spojrzał się na Yuu. Przybił z nim piątkę.
- Jednak ta małpa się przydaje. - Zauważył, tamując krwotok z nosa. Jade patrzyła się na to wszystko w głębokim szoku. Wiedziała, że te trzy lata wpłyną na jej psychikę. Zerknęła na swoją nową towarzyszkę, która właśnie piła spokojnie herbatę. Przyglądała się tej całej akcji w głębokim skupieniu, najpewniej zastanawiając się z kim ona spędzi te trzy lata. Dalej pozostawała niewzruszona, dopóki ktoś nie podszedł z tyłu i nie dotknął jej włosów, twierdząc, że "Wygląda jak świr". Wtedy wstała, zmierzyła go wzrokiem i przywaliła mu tak mocno, że niemal rozbił ścianę i wyleciał na dwór. Usiadła z powrotem na miejsce i dalej piła napój. Nikt jakby tego nie zauważył, ponieważ wzrok każdego osobnika na stołówce był utkwiony na Arminie, który rozebrał się i w samych stringach, wskoczył na zwisającą lampę. Zaczął się bujać, niemal uderzając w sufit i drąc się, śpiewając "Wrecking Ball".
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?! - Na stołówkę wpadł wściekły instruktor. Widząc, jak Marco wciąga jakiś proch ze stołu, Erenowi leci krew z nosa, w ścianie leży jakiś typ, a na lampie zwisa śpiewający Alfons Arlert, postanowił zareagować. - Co wy?! Nienormalni?! Spokój mi tu- - Wtedy wpadła na niego lampa, a mężczyzna rozbił się o ścianę, zostawiając w niej wyraźny ślad.
- Co? - Spojrzał się na niego białowłosy kolega "tch"arza.
- A ty?! Kim ty kurwa jesteś?! - Ryknął po raz kolejny instruktor, stojąc przed łysym kadetem z piwnymi oczami.
- Nazywam się Connie Springer, dziadu! - Krzyknął również, bacznie salutując, nie w tą stronę. Wtedy wściekły Keith złapał chłopaka za głowę i podniósł go. Springerowi niemal oczy wypadły, ale na szczęście puścił go po chwili. Całe to zamieszanie przerwało chrupanie... Instruktor zauważył brunetkę, która pałaszowała czipsy, rozglądając się bacznie.
- Ty... - Wskazał na nią. - Co ty odpieprzasz? - W mig znalazł się przed nią. Dziewczyna przełknęła resztki pokarmu i zasalutowała.
- Jem czipsy. - Wyznała.
- Musisz je jeść teraz?!
- Tak, to moje życie.
- Podziel się.
- Spierdalaj.
- Daj chociaż jednego... Nic nie jadłem.
- Nie.
- WIĘC WON BIEGAĆ PUKI NIE PADNIESZ! - Wrzasnął, a osobnik zwany Sashą pognał czym prędzej przed siebie, razem z czipsami. Instruktor patrzył się na oddalającą dziewczynę z poker face'em. - Czy wy jesteście jacyś nienormalni?! Wyczuwam, że te trzy lata to będą najdłuższe trzy lata mojego życia... - Jęknął i ruszył dalej straszyć dzieci. Zatrzymał się ponownie przed czarnowłosym chłopakiem. - A ty?!
- J-j-je-jes-sttt-eeem M-M-M-Marko B-B-Bodt i c-chcę z-z-zostać z-z-za-zawodo-zawodowym h-h-hod-hodowcą j-jedwabników. - Mówił z uśmiechem, zacinając się na każdej nowej literce. Instruktor ponownie pozostawił to bez komentarza. - A ty?! Kim ty jesteś?! - Ryknął na białowłosego chłopaka.
- Jestem Shinya Hiragi i pochodzę z pradawnego rodu Hiragich, moje hobby to towarzyszenie Gurenowi i chronienie go! - Pstryknął palcami w stronę fioletowookiego, który posłał mu spojrzenie godne szafy dwuosobowej. - Moim marzeniem jest zostanie dyplomowanym doktorem Shinyą, który leczy niedojebanie mózgowe, mogę pana dodać do listy pacjentów jeżeli pan chce. Dostanie pan order uśmiechu, jak będzie pan grzeczny. - Dokończył z uśmiechem.
- Ja pierdolę... - Tyle tylko powiedział instruktor, idąc od nowych rekrutów jak najdalej. - Z kim ja kurwa żyję. - Tyle go widziano. Pozostawione małolaty dalej stały na baczność, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Jedna z dziewczyn, białowłosa z błękitnymi oczami udała się znużona w stronę domków, które zostały im przydzielone. Reszta patrzyła się na nią w milczeniu, ale zaraz wzięli z niej przykład. Po paru minutach została tylko jedna osoba. Miała brązowe włosy, które niemal robiły się rude na końcach i zielone oczy. Stała przerażona. Do dzisiaj została jej trauma po traumatycznych przeżyciach, które przeżyła gdy była młoda... Był tu jej brat... Który również był jej ojcem. Nie miała odwagi na niego spojrzeć... Jednak do jej nozdrzy trafiał jego charakterystyczny zapach... Mogła go wyczuć z około dwóch kilometrów... Kiedy poczuła, że jest już bezpieczna, postanowiła również iść do swojego nowego domu.
Dotarła tam tuż po chwili... Dziewczyny mieszkały w osobnym domku, a chłopacy w osobnym. Brunetka powoli weszła do środka. Łóżka były piętrowe. Samo pomieszczenie było drewniane. Widziała tylko jedno łóżko, które najprawdopodobniej nie miało właściciela. Było położone w prawej części domku. Podeszła do niego i wspięła się na górną część. Usadowiła się na nim wygodnie, obserwując otoczenie, w którym spędzi najbliższe trzy lata. Powoli zaczynało się ściemniać i zbliżała się pora kolacji. Brunetka podniosła się i zapomniała, że ma nad głową sufit, przez co uderzyła w niego, a w pokoju rozległ się spowodowany tym oto sposobem huk. Zielonooka upadła znokautowana z powrotem na łoże. Przyłożyła sobie dłoń do czerwonego miejsca. Chciała zejść na dół po drabince, ale poślizgnęła się i zaplątując przy tym w kołdrę wylądowała twarzą na podłodze z kolejnym hukiem.
- A ty co, chodzący kataklizm? - Usłyszała. Zerwała się zaraz z podłogi z dzikim rykiem. Ujrzała na łóżku, które było pod niej tę samą białowłosą dziewczynę, która pierwsza poszła sobie do pokoju.
- Niestety. W domu, zanim zgwałciła mnie babcia, nosiłam kaganiec.
- Aa...
- Nie no, żartuję. Po prostu nie wykalkulowałam dobrze. - Stwierdziła, podnosząc się. - Jestem osobą o nazwie Jade Braun. - Wyprostowała się dumnie. - A ty jesteś białasem?
- Nie. - Odburknęła. - Znaczy tak, ale nieważne. Iris Leiden się zwę. - Odpowiedziała i wstała z łoża, podchodząc do zielonookiej.
- O kurde osobniku Iris Leiden białasie ale nie, miło mi cię zapoznać ze sobą mną.
- Eee... Ta.. Może już chodźmy na tą kolacje.
- Dokładnie, ruszajmy.
Dziewczyny opuściły domek i ruszyły w obranym kierunku.
Dojście zajęło im dosłownie moment, bo zielonooka narzuciła szybkie tempo, jednak przed drzwiami się zatrzymała i gwałtownie odwróciła do towarzyszki.
- To ty!
- Ale co ja?
- Ty mnie próbowałaś rano zabić wzrokiem!
- Ale ty masz zapłon...
- Dopiero sobie o tym przypomniałam pfff. - Uniosła wysoko głowę i kopniakiem otworzyła drzwi, które prawie wypadły z zawiasów, a właściwie trzymały się ledwo na jednym. Wszyscy spojrzeli na nie i zapadła cisza.
- Ty debilu. - Warknęła białowłosa. - Teraz jesteśmy głównym celem patrzności.
- Czego? - Jednak brązowowłosa nie otrzymała odpowiedzi, tylko została pociągnięta w kierunku wolnego stolika.
- Wypadałoby je jakoś naprawić zanim ten rozwydrzony instruktor tu wparuje na kontrolę.
- Proponuję super glue. - Wystraszyły się, i krzyknęły. Dosiadł się do nich emeraldooki brunet, a za nim leciała czarnowłosa dzika małpa która darła się w kółko ''Eren''. - Wybaczcie, że was wystraszyłem jestem Eren. A ty... Kurde kojarzę cie ale nie pamiętam kuźwa! - Wskazał palcem na brunetkę.
- Jade jestem.
- A NO! To ty kiedyś nie chciałaś się z nami bawić jak cie zaprosiłem na lody z wodorostów z tej zasyfiałej kanalicy po której pływają kontenery z wydobywalni gliny wapniowej, a dokładniej gówna z wydzieliny smoka. - Dziewczyny patrzyły na niego w milczeniu z szeroko otwartymi oczami,
- Eren... - Znowu powtórzyła czarnowłosa.
- ZAMKNIJ SIĘ MIKASA! - Wtedy znowu było słychać huk ale teraz drzwi już całkowicie odpadły, a w progu stał jakiś czarnowłosy pomyleniec, opierał się jedną ręką o futrynę, a głowę miał lekko spuszczoną tak, że grzywka zasłaniała mu oczy, jednak na jego twarzy widniał dziwny wyraz. Podniósł głowę i otworzył oczy. Zielonym spojrzeniem latał od ławki do ławki, a gdy namierzył cel rzucił się w jego kierunku. Przez próg weszli jeszcze dwaj osobnicy, białowłosy i czarnowłosy z fioletowymi oczami, ci sami, którzy rano stali koło tego narwańca który rozwalił drzwi.
- Gdzie ten kretyn? - Warknął czarnowłosy. - Dobra nieważne, jakby ktoś pytał to go nie zna... - Nie dokończył, bo usłyszał jakieś jęki, spojrzał w kierunku z którego dochodziły i spostrzegł swoją zgubę jak wisi i dusi czekoladowłosego. - O kurwa... Znalazł swojego klona. Shinya odwrót taktyczny. - Jednak gdy spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą stał jego kompan cofnął się o krok i usiadł na wolnym miejscu. Owy Shinya leżał na podłodze i udając rybę wydawał z siebie dziwne odgłosy godowe.
- Yuu-channn! - Skrzeczał. - Yu...u! - W pewnym momencie ktoś go nadepnął i zarył nosem w podłogę.
- Prze-rzeprasz-szaaam! Na-naz-zywam się M-marco Bo-dt-t i chce r-ratować żaby!
- Co za idioci.. - Szepnął czarnowłosy, wziął do ręki bułkę i zaczął nasłuchiwać debaty Erena, który z Yuu uczepionym do szyi stał na stole i wygłaszał swe poglądy.
- LUDZKOŚĆ JESZCZE NIE UMARŁA! MOŻEMY ZWYCIĘŻYĆ Z TYTANAMI! KIEDY DOŁĄCZĘ DO ZWIADOWCÓW TEGO NAJCUDOWNIEJSZEGO Z KORPUSÓW, CAŁY ŚWIAT SIĘ PRZEKONA JAK WIELKA JEST POTĘGA YEAGER'ÓW! ZOSTANĘ ICH NOWĄ NADZIEJĄ! I RAZEM Z MYM NOWYM KLONIKIEM WYBIJEMY TYTANÓW CO DO NOGI! - Tę jakże ekscytującą wypowiedź przerwał śmiech jakiegoś typa siedzącego w rzędzie obok. Miał jasne włosy i piwne oczy. Jade wychyliła się zza Iris i zaczęła się mu przyglądać. Był całkiem, całkiem...
- Ty mówisz serio czy udajesz głupa? - Przerwał i z zaciekłą miną spojrzał na szefa rady ministrów.
- NIE TYM TONEM KURWA! MÓWISZ DO SZEFA RADY PIS!
- O kurwa Connie, spierdalamy! - Wrzasnął do lusterka jakiś łysol i chcąc zrobić podkop zajebał swoją łysą pałą o blat stołu i rozbił lustro. - NIEEEEEE CONNIE!!! TY NAJPIĘKNIEJSZY MĘŻU LUDZKOŚCI! SIEDEM LAT NIESZCZĘŚCIA WAAAA! Z KIM JA BĘDĘ PROWADZIŁ ZACIEKŁE ROZMOWY O SEJMIE! - Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, bo wszyscy się skupili na stoliku idiotów, którzy robili największy hałas.
- O co ci chodzi? - Warknął Yeager, a razem z nim Yuu.
- O kurde jesteś podwójny hah, to może coś zdziałasz, ale wątpię, bo gdzie ci ''elitarni'' zwiadowcy do żandarmerii, no powiedz mi gdzie? - Brunet zacisnął pięści, a jasnowłosy znów się zaśmiał. - Żandarmi przynajmniej nie idą na pewną śmierć, by wrócić z niczym.
- Ty...
- Nie mam zamiaru zgrywać bohatera gdy tak naprawdę trzęsę się ze strachu!
- Mówisz o mnie?!
- Haaa?!!! - Dołączył się znów Yuu. - Ty tępa pało! Obrażając go, obrażasz i mnie!
- Widać, że jesteście tak samo tępymi dzieciaczkami. - Wstał, a klony zeskoczyły ze stołu i rzuciły się na piwnookiego.
- J-Jea-an! - Usiłował się podnieść Marco ale wtedy dostał w tył głowy z krzesła od Shiny'i, który magicznie się teleportował za niego.
- Ja ci kuźwa dam tak mnie zgniatać! Jestem dyplomowanym ryboudawaczem i doktorem który leczy wszystkie choroby po upadku powstania alpejskiej malagi! - Znokautowany leżał jak długi i wydawał z siebie tylko ciche ''eeee...'' - Ja ci dam! Ta zniewaga pudru wymaga! - Rzucił się na Sashę, która akurat wpierdalała gofry z pudrem. Wyrwał jej słoik z magiczną substancją wysypał na stół i talerzem z zupą zrobił ''równe kreski''. Podniósł Marco i położył głową na stole. - Wciągamy! - Nagle Jean wziął zamach. Zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, jego pięść wylądowała na nosie Yeagera. Zaraz trysnęła stamtąd krew, a emeraldooki padł na ziemię z wytrzeszczem. Nagle zza stołu wyłoniła się głowa dzikiej małpy, która widząc, że ktoś śmiał tyknąć jej boskiego, uwielbionego Ełena, zaryczała dziko i rzuciła się na Jeana. Razem runęli z hukiem na ziemię. Mikasa, wydając ryki jak niedźwiedź, złapała zębami za siano, to znaczy włosy Jeana, i zaczęła je mocno szarpać, warcząc jakby miała wściekliznę. Przerażony koniopodobny człowiek zaczął wrzeszczeć z przerażenia, próbując zrzucić z siebie wściekłą małpę. Eren widząc to wszystko podniósł się i spojrzał się na Yuu. Przybił z nim piątkę.
- Jednak ta małpa się przydaje. - Zauważył, tamując krwotok z nosa. Jade patrzyła się na to wszystko w głębokim szoku. Wiedziała, że te trzy lata wpłyną na jej psychikę. Zerknęła na swoją nową towarzyszkę, która właśnie piła spokojnie herbatę. Przyglądała się tej całej akcji w głębokim skupieniu, najpewniej zastanawiając się z kim ona spędzi te trzy lata. Dalej pozostawała niewzruszona, dopóki ktoś nie podszedł z tyłu i nie dotknął jej włosów, twierdząc, że "Wygląda jak świr". Wtedy wstała, zmierzyła go wzrokiem i przywaliła mu tak mocno, że niemal rozbił ścianę i wyleciał na dwór. Usiadła z powrotem na miejsce i dalej piła napój. Nikt jakby tego nie zauważył, ponieważ wzrok każdego osobnika na stołówce był utkwiony na Arminie, który rozebrał się i w samych stringach, wskoczył na zwisającą lampę. Zaczął się bujać, niemal uderzając w sufit i drąc się, śpiewając "Wrecking Ball".
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?! - Na stołówkę wpadł wściekły instruktor. Widząc, jak Marco wciąga jakiś proch ze stołu, Erenowi leci krew z nosa, w ścianie leży jakiś typ, a na lampie zwisa śpiewający Alfons Arlert, postanowił zareagować. - Co wy?! Nienormalni?! Spokój mi tu- - Wtedy wpadła na niego lampa, a mężczyzna rozbił się o ścianę, zostawiając w niej wyraźny ślad.
~Żill i Kel <3 XD
Hahaha! Na krześle siedziałam. Tego się nie spodziewałyście.
OdpowiedzUsuń... Co kurwa?
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że każde zdanie i każde słowo tutaj, to dla mnie czarna magia jest. Idę na odwyk
UsuńNie no. Ni chuja, muszę jeszcze raz to przeczytać.
UsuńXDDDD Teraz tak będzie niestety XDD
UsuńNo tego języka to mnie nie nauczono
UsuńJapoński po polsku
Usuń... Że co kurwa? Co tu się odpierdoliło? XDDD Mam nadzieję, że dotrwam do waszego ostatniego rozdziału... XDD
OdpowiedzUsuńTeż mamy taką nadzieję <3 XD Spokojnie, to co jest tutaj to jeszcze nic! XDD
UsuńMam się bać? XDD
UsuńTak XDDDDD Tu będzie takie combo... XDDD
UsuńCo tu się odjaniepawliło to nawet ja nie wiem XD
OdpowiedzUsuńDobre pytanie, gorzej z odpowiedzą XD
Usuń