sobota, 24 grudnia 2016

Rozdział XLII Christmas party! ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 Uwaga! Tutaj Grill i przyszłam uratować wasze biedne mózgi przed tym co tu Kolesław odjebał XDDD To jest chore psychicznie i nie odpowiadamy za kraby mózgu, dziękuję, do widzenia, Wesołych świąt XD



(2 Słowa od Kel zanim umrzecie xD Więc tak xd 
Wstawiam ten rozdział dużo szybciej, bo o 16 przeważnie zaczynają się Wigilie, [nie jak u mnie o 17-18xd] i macie tu taki wcześniejszy prezent xd
I przepraszam, że tam jest pełno jpg Gurenuf ale nie mogłam się powstrzymać xd A i przepraszam za drobne błędy jeśli by się pojawiły
Miłego czytania xd)

  Dni po ostatnich wydarzeniach były spokojne, czasem zabawne albo po prostu takie jak wcześniej. Za to w nocy nikt nie mógł spać bez choćby jednej pobudki. Braun już przez półtora tygodnia nie opuszczała swojego pokoju, a w nocy darła się jak opętana. Wszyscy mieli już tego dość.

   Raito przewrócił się na bok i przykrył głowę poduszką.
- Ryuk... Nie wytrzymam zaraz. Weź idź zobacz co z nią jest nie tak...
- Przecież i tak nic nie zdziałam, a jakby mnie zobaczyła byłoby pewnie gorzej.
- No wiem ale zobacz czemu tak się drze, chociaż to jest logiczne albo chociaż powiedz Iris żeby coś zrobiła, bo zamiast oczyszczać świat ze zła to sam z niego zejdę...
- No dobra. - Powiedział i przeniknął przez drzwi. - Nie ma to jak wykorzystywać Shinigami... Co się dzieje z tymi ludźmi. Chociaż są plusy. - Wyszczerzył się dziko i zaśmiał. - Wracając ruszę na poszukiwanie jabłek, bo będę na głodzie. - Leciał dalej i sam musiał zatkać uszy. - Ludzie są nieznośni...
Nagle zobaczył jak ze swojego pokoju wychodzi Ichinose i wbija do Jade. Gdy zatrzasnął drzwi zza rogu wyleciał Shinya i poleciał do Iris.
- E?! Dziwne istoty. - Powiedział do siebie i szybko poleciał po zagryzkę. - Może być zabawnie. - Znowu się zaśmiał.

- Iris! Chodź szybko! xDD - Darł się Shinya wbiegając jej do pokoju.
- Boże... Nie drzyj się... Chociaż ty.
- Dobra, dobra ale wstawaj! xD
- Co jest?
- Chyba mamy przełomowy moment  ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- A jaśniej?
- Zobaczysz! - Pociągnął ją za rękę wyciągając z łóżka. Jeszcze na pół zamkniętymi oczami usiłowała nadążyć przebierać nogami za białowłosym.
- Pocze..~ - Chciała żeby zwolnił ale nie zdążyła dokończyć zdania bo się potknęła i wylądowała na ścianie. Hiragi się odwrócił i zgiął w pół ze śmiechu.
- Myślałem, że lecisz na Raito nie na ściany.
- Uważaj żebyś ty czasem na kogoś nie leciał.
- Nie ma obawy.
- Zobaczymy. Ale słuchej. Bo chyba nie wparujemy tam tak, a pod drzwiami nie chce mi się sterczeć.
- To co proponujesz?
- Poczekaj tu chwilę. - Odczepiła się od ściany i ruszyła do pokoju Yagami. Weszła bez pukania i zaczęła się rozglądać.
- Waa ktoś jeszcze mnie dziś obudzi to wyląduje w dzienniku! - Oburzył się brunet. - O Iris... - Speszył się gdy ją zobaczył. - To.. Nie miało tak brzmieć.. Wiesz o co chodzi... - Zaśmiał się nerwowo.
- Tak, tak wiem... - Mówiła nie zwracając na niego uwagi.
- Szukasz czegoś?
- Ryuka.
- Nie ma go tu. Wysłałem go, żeby ogarnął sytuację u Jade, a co?
- Bo tak trochę potrzebuje emm... No nie ważne powiem ci jutro. To mówisz, że tam jest?
- No tak...
- Ok dzięki! - Rzuciła i wybiegła.
- Wtf...? - Zapatrzył się chwilę na drzwi ale zaraz opadł na poduszkę.

   Chwilę później Iris była już z powrotem przy Shinyi.
- Jutro ci wszystko opowiem. Teraz możemy... - Wychyliła się zza niego. Przez drzwi przenikało jabłko, a dokładniej talerz z jabłkami! Minęła chłopaka, podleciała do drzwi i złapała za talerz. Ryuk którzy był po drugiej stronie pociągnął mocniej i dziewczyna wylądowała na drzwiach, przez które chwilę później przeleciało jabłko na którym było napisane ''Tak  jutro zdam szczegółowe relacje''. Zdążyła przeczytać nim po owoc wysunęła się ręka Shinigami i wciągnęła je do pokoju. Białowłosa wstała, otrzepała się i podeszła do białowłosego. zdziwiło ją to, że nie zareagował na przenikające owoce.
- Tak rozumiem. Masz jakieś magiczne sztuczki i jutro się wszystkiego dowiemy. Ale czekać tyle czasu... - Uśmiechnął się podejrzanie, a ona przewróciła oczami. - Też mi się nie chce ale teraz i tak byśmy się niczego nie dowiedzieli.
- No racja. To dobranoc. - Powiedział i zaczął się kierować do siebie. Leiden wzięła z niego przykład i zrobiła to samo.

*Chwilę wcześniej ( ͡° ͜ʖ ͡°)*

   Guren wszedł do pokoju brunetki z miną jakby miał ją zaraz zabić.
- Czy ty do cholery musisz się tak drzeć? Chyba cały korpus cie słyszy. - Dziewczyna podniosła na niego wzrok. Podszedł do okna, stanął bokiem do niego i patrzył się na dziewczynę.
- Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, żeby się na mnie wydzierać czy wyżywać to może lepiej idź.
- Ja mam się na tobie wyżywać? W sumie mógłbym ale już wiesz co bym ci odpowiedział. Poza tym nie wyjdę stąd.
- Bo?
- Bo znowu będziesz się drzeć.
- No nie moja wina, że jak jestem tu sama to mam koszmar...
- Jeden i ten sam?
- Tak... Ale co ja ci będę głowę zawracać... - Nic nie odpowiedział. Wtedy przez drzwi wleciał Ryuk z jabłkami i usiadł za chłopakiem.
- Ehh.. Będą tak stać? Ja chce rozrywkę! - Rzucił czarnowłosego jabłkiem w głowę i pchnął go do przodu. Ichinose się odwrócił ale nic zanim nie było. Westchnął i usiadł koło Braun.
- Wiem jak się musisz czuć. To co się przydarzyło nie jest proste ale...
- Nic nie wiesz! Straciłam dwie bliskie mi osoby, mój brat zaginął i nie wiadomo czy w ogóle żyje. Poza tym przeze mnie ponad połowa korpusu zginęła, a wystarczyło żebym się przemieniła i mogłabym ich uratować ale tego nie zrobiłam nie wiem czemu... To moja wina...
- To nie twoja wina, przez szok nie byłaś w stanie o tym pomyśleć. Ale rozumiem.... Wiesz... Też całkiem niedawno straciłem rodzinę, a potem osobę na której mi zależało... - Na samo wspomnienie kąciki jego ust lekko drgnęły. Jade zamurowało. To by wyjaśniało jego charakter i zachowanie. Postanowiła na chwilę odbiec od swojego problemu i dowiedzieć się czegoś.
- Jak się nazywała?
- Mahiru... Jej ojciec wybrał Shinyę by ją poślubił. Jednak byli za młodzi i go adoptowali.
- Co się z nią stało..? - Spytała nagle. Chłopak odwrócił lekko głowę w stroną drzwi. - Przepraszam nie powinnam była..
- Nie przejmuj się. - Powiedział jak zwykle, bez najmniejszego wzruszenia. - Stara rana. Nie taka jak twoja. - Zapanowała cisza. Jade podniosła lekko wzrok i ujrzała stojącego przed nimi nikogo innego jak samego Smitha. Wstała i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Guren patrzył na nią zdziwiony. Jade spojrzała duchowi prosto w oczy.
- Już raz umarłam.. - Zaczęła - A ty... Przywróciłeś mnie do życia.. To dług, którego nie spłaciłam i już nie zdołam... - Duch jednak tylko się uśmiechnął. Choć nic nie powiedział z jego oczu odczytała, że ma się nie poddawać i walczyć.. I, że teraz nie powinna się znów załamywać, co prawda to nie było proste, ale wspierać Iris i zająć się nią. Brunetka schyliła głowę, zamknęła oczy i skupiła się. Chciała zrobić to samo co niedawno. Nie do końca wiedziała jak to działa ale chciała pokazać blondynowi wspomnienia z nim, na których jej zależało. Skupiła się i przez przelatujące obrazy minionych chwil poczuła jakąś więź i dziwne uczucie przybliżenia i połączenia się z blondynem. Chyba się udało. Gdy podniosła głowę dostrzegła w nim jakiś głęboki spokój i stan czystości (wtf xd). Skinął głową i robiąc kroki w stronę okna znikał.
- Nigdy nie zapomnę ani ciebie, ani Jean'a... I tego co dla mnie zrobiliście... - Westchnęła. Choć po jej policzkach spływały łzy, była szczęśliwa. Dopiero po chwili oprzytomniała i przypomniała sobie o podpułkowniku, który siedział na łóżku, dziwnie się jej przyglądając. Odwróciła się powoli. Przysiadła na łóżku i westchnęła. - Teraz pewnie myślisz, że jestem jakaś jebnięta i widzę coś czego nie ma...
- Nie.
- Nie...?
- Nie. Dużo się wydarzyło wciągu jednego dnia i masz prawo mieć ich przed oczami. Jednak wydaje mi się, że to ma jakiś związek z tą twoją ''mocą''.
- Może... - Przysunął się o dwa centymetry (szalony xd).
- Wtedy jak mówiłem, że będziesz soplem widziałaś Kirschteina?
- Tak.. I miałam wrażenie, że się z nim jakoś... Połączyłam przez wspomnienia. Teraz zrobiłam tak samo i zaraz potem oboje odeszli i to chyba już na zawsze....
- Możliwe, że jako tytan regeneracji oczyściłaś ich dusze i dzięki temu mogą spoczywać w pokoju. Teraz ty musisz się ogarnąć i zacząć żyć jak wcześniej. Wśród zebranych w tym korpusie znajdziesz kogoś, kto ponownie cię ożywi.
- Niby jak...? - Ich oczy się  spotkały, a Ryuk się bardziej nakręcił i wsuwał dalej.
- No.. Dawać, czekam! Raito już dawno by to zrobił, jakby musiał, a wy się sami prosicie! Czemu ci ludzie tak zwlekają i zanudzają. Waa! - Mówił jakby do siebie, bo w końcu oni nie mogli go zobaczyć ani usłyszeć.
- Z czasem sama zobaczysz. Pod warunkiem, że wyjdziesz z tego pokoju zaczniesz normalnie funkcjonować i więcej tego nie użyjesz. - Wyjął z kieszeni mały nóż. Ten sam, który upuściła niedawno na śniegu.
- Skąd go masz?
- Upuściłaś go więc wziąłem żeby nie zardzewiał i do twojego łba nie wpadły kolejne głupie pomysły. Więc weź się w garść. - Rzucił przedmiot na stolik koło łóżka. Jade śledziła lot noża ale zaraz ponownie wbiła wzrok w podłogę.
- Nie chce... Co mi to da...
- Jeszcze się przekonasz ile byś straciła. - Wstał i zaczął się kierować do wyjścia.
- Guren... - Zatrzymał się i spojrzał na nią przez ramię. Walczyła ze sobą, chciała coś powiedzieć, ale miała problem z wyduszeniem tego z siebie. - Zostaniesz ze mną... Jeszcze chwilę? - Skinął głową, uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Chociaż nie jesteś małym chłopcem i nie nazywasz się Yuu, którego kiedyś z moim składem uratowaliśmy, zostanę. Do puki nie zaśniesz. - Pozwolił by się do niego przytuliła, jednak po chwili sam ją objął. Dziewczyna czuła jak znów lecą jej łzy. Usiadł opierając się o ścianę, tak by zielonooka mogła się w niego wtulić, co odruchowo uczyniła.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek będziemy tak blisko siebie w pokojowym nastawieniu... Szanse były równe zeru... - Wyszeptała.
- Zero jest symbolem nieokreślonym. Nigdy nie możesz przewidzieć co się za nim kryje. - To były ostatnie słowa tego wieczoru. Brunetka czuła się niepewnie ale szybko usnęła, w jego ramionach.

   Rano nim jeszcze zdążyła otworzyć oczy odetchnęła głęboko i poczuła znajomy zapach. Otworzyła oczy i spostrzegła, że jest opatulona kołdrą i wciąga koszulę osoby, która była z nią zeszłej nocy. Jej głowa spoczywała na jego brzuchu, albo raczej twardych mięśniach. Choć się tego wcześniej nie spodziewała teraz dotarło do niej, że Guren nie jest zwykłym gościem z boskimi włosami, umiejącym walczyć, tylko twardym kolesiem z kaloryferem!
- *Wtf! O czym ja myślę! ... Nie dość, że wciągam koszule jak Iris to jeszcze...yhh! Głupia. Jesteś pierdolnięta i każdy ci to powie. Nie pakuj się lepiej w nic, bo dopiero straciłaś jednego. Nie! Koniec z facetami! Poza tym zjebie na co ty liczysz i co masz we łbie?!* - Upomniała się w myślach. Westchnęła i się ogarnęła. Ichinose patrzył w jeden punkt przed sobą. - Byłeś tu całą noc? - Wyrwała go z zamyślenia spojrzał na nią.
- Nie miałem wyjścia. - Kąciki jego ust lekko się uniosły, a brunetka zaczęła wstawać. - Jeśli chcesz możesz tak leżeć.
- Co...? Czekaj.. Czy ty...? Wtf?! - Odsunęła się trochę.
- Nie wiem o czym pomyślałaś ale na pewno to było chore, więc lepiej nie mów. Po prostu... Nie ważne. Tylko nie baw się w Kate i Morsa i mnie nie wyzywaj od pedofili i tak dalej!
- Heh dobra, sorry. - Zaśmiała się pod nosem. - Która godzina?
- W pół do dziesiątej.
- Waaat... Jezu przepraszam, że cie tak tu zatrzymałam.
- Przecież nic się nie stało. - Wstał i się rozciągnął. - To co? Kwadrans ci starczy?
- Na co?
- Na ogarnięcie. Będę u siebie.
- Ale gdzie ty mnie ciągniesz?
- Jak to gdzie? Na stołówkę.
- Ale ja nie chcę...
- Nie dyskutuj. Wyjdziesz stąd i postarasz się skończyć z depresją. Wiem, że to nie łatwe ale nie możesz całe życie przeżywać tego co minione i nieuniknione, bo za każdym razem skończy się tak samo. - Powiedział i wyszedł. Ryuk też się podniósł i powędrował do Iris zdać relacje.
- Czemu on chce mnie ciągle kontrolować? Powinien mieć na mnie wywalone jak na każdego. Te jego dziwne tabletki na wyprawie i ten miecz... Człowiek zagadka... Ale czy mogę mu ufać...? - Westchnęła, zabrała potrzebne rzeczy i ruszyła do łazienki. Gdy była gotowa zapukała do drzwi pokoju obok. Otworzyły się, a w nich stanął podpułkownik.
- Spóźniłaś się półtorej minuty.
- Co?! Ej no bez przesady.
- No dobra. Minute czterdzieści pięć.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? Kto patrzy na takie szczegóły?
- Na przykład ja.
- O nie..
- O tak. Dobra chodź już. - Zamknął drzwi i ruszyli na ''bardzo wczesne śniadanie'' (xd).


*Na stołówce* 


Gdy weszli wszystkie oczy były zwrócone ku nim, zwłaszcza rozbawionych debili ze sławnej korpusowej grupki. Iris i Shinya patrzyli na nich dziwnym wzrokiem. Podeszli do stolika i zajęli miejsca. Jade koło Erena, a czarnowłosy koło białowłosego. 
- No nie wierzę, kto opuścił swój pokój! Dobrze, że wróciłaś do żywych, a teraz opowiadaj. - Śmiała się dalej białowłosa.
- Niby o czym?
- Jak to o czym?! - Zawołał chórem stolik.
- No chyba, ktoś znowu musiał cię  przywrócić na drogę życia. - Szturchnął ją siedzący koło niej brunet. - No już nie udawajcie, że nie wiecie o co chodzi! - Guren zamknął oczy i wciągnął powietrze. Starał się nie denerwować ale Shinya wiedział jak go nakręcić, żeby wybuchnął. 
- Z pewnych potwierdzonych, zacnych źródeł wynika, że twój pokój na ostatnią noc zmienił położenie. I nie byłeś sam... - Uśmiechnął się dziko. - To jest info potwierdzone farmakologicznie i przez dietetyka latających jabłek, które zapobiegają wypadaniu zębów gdyż owoce ratują ludzkie zdrowia i w ogóle najlepsze bo Polskie! :D
- A chcesz zarobić w pysk? - Warknął Ichinose.
- Haha dobra starczy. - Iris chciała ich uspokoić zanim Guren pobiłby Shinye.
- Czemu zawsze mówimy o mnie? Może teraz przejdziemy do ciebie. - Brunetka spojrzała na przyjaciółkę. - Jak się trzymasz?
- Powiedzmy, że nie jest tragicznie... Mogłam się tego spodziewać po Kate ale nie sądziłam, że Levi jej ustąpi i... - Oparła głowę na dłoniach. - Kogo ja oszukuję... Każdy zawsze mnie zostawia...
- Wcale nie! Nie mów tak...
- Ale to prawda... Ja... - Chciała coś powiedzieć jednak do stołówki wszedł Mike i zaczął się kierować do ich stolika.
- Niedługo przyjeżdża Nile z Zackley'em. - Zwrócił się do przyjaciółek.
- Niby po jaką cholerę?
- A jak myślisz? - Leiden tylko przewróciła oczami. - A właśnie, Guren?
- Hę?
- Chodź, muszę ci coś poka...~ Na ziemię! - Krzyknął, bo z korytarza zaczęły dochodzić chore wrzaski Hanji.
- WAAAAA HAHAHA RODZĘ JAJO TYTANA!
- Kto jej pozwolił z gołą dupą latać po korpusie i jeszcze... Czemu ona ma parówkę w dupie?! - Przeraził się Connie. Okularnica namierzyła blondyna i z wielkim zacieszem na twarzy i rumieńcami zapytała.
- Mike... Chcesz spróbować?! :D - Zbliżyła się a on wlazł pod stół.
- Pojebało cię?! Ty chory zboczony potworze! Dzieci patrzą!
- A niech se patrzą! xDDDD
- Ty jesteś jebnięta! - Wtedy Sasha, która zakrywała uszy rękami otworzyła szeroko oczy i poczuła woń wieprzowej zagryzki. Choć ją przytrzymywali wyrwała się i rzuciła na brunetkę prawie gryząc ją w tyłek. Wszystkich zemdliło i zaczęli uciekać. Mike wylazł spod stołu i z Ichinose polecieli do gabinetu.
Ryuka zamurowało nie wiedział czy ma uciekać czy co robić.
- Ci ludzie są patologiczni... A myślałem, że widziałem już  wszystko.
- Ryuk chodź! - Warknął Raito i trzasnął Shinigami. - Ty zboczeńcu!
- No, no, nie pozwalaj sobie.
- To chodź!
- Eh... - Westchnął i poleciał za brunetem. Sasha odczepiła się od Hanji. Upadła na ziemię i gdy dotarło do niej co przed chwilą zrobiła natychmiast się podniosła przerażona.
- Przepraszam! - Rzuciła i zaczęła uciekać.


 *U Zachariusa*


   Blondyn i podpułkownik wlecieli do pokoju i zatrzasnęli drzwi. Mike podszedł do okna i zasłonił je.
- Oby nas nie namierzyła, bo chyba ją kiedyś zastrzelę... - Wysapał padając twarzą w stertę papierów. 
- Nie będę cię powstrzymywał. - Czarnowłosy rozsiadł się na kanapie i rozglądał po pomieszczeniu. Był tu tylko raz zaraz po dołączeniu do zwiadowców. Wtedy właśnie Smith przydzielił mu pokój koło Jade i opowiedział o tutejszych zasadach i zwyczajach. Chciał mu wcisnąć standardowy strój korpusu ale odmówił. Nie rozglądał się jednak. Nie potrzebował rozkładu gabinetu. Teraz jednak oczy same mu biegały po ścianach. Na lewo od okna stał barek, a na prawo jeden regał z książkami. Na końcu ściany było łączenie tak by kolejne regały mogły być połączone z tamtym ale jednocześnie być już na prostopadłej ścianie do okna. Na przeciwnej ścianie do tej z książkami stała kanapa, na której siedział, dalej były drzwi, a za nimi jeszcze kolejne półki z książkami. Półtora metra przed oknem stało biurko ze stertą papierów.
- Widzę, że topisz się w tych papirusach. 
- A żebyś wiedział. Ale nie po to cię tu przyciągnąłem. Wiem, że trochę trzymasz się z Braun i mogę ci to powiedzieć.
- Nie powiedziałbym, że się z nią ''trzymam'' ale mów. 
- No to tak... Robiąc ostatnio porządki w papierach...
- Co niespecjalnie ci chyba idzie z tego co widzę. 
- Nie marudź >.> 
- To nie moje biurko, więc miej sobie syf jaki tam chcesz. 
- Zaczynasz gadać jak Levi...
- Dobra nie ważne mów co miałeś, bo muszę dać Shinyi w łeb. - Zacharius przewrócił oczami i kontynuował. 
- Znalazłem teczkę Erwina, w której ma informacje o osobach z korpusu.
- I co w tym niezwykłego?
- Zacząłem to przeglądać i przy niektórych osobach znalazłem dodatkowe zapiski, które musiał sam zrobić, bo były na doczepianych kartkach pochowane między innymi. Wydaje mi się, że to były jego własne refleksje, podejrzenie i tym podobne.
- Czemu mi to mówisz?
- Bo najwięcej i najszczegółowiej było przy Leiden i Braun. Niemal całe ich życie. O Iris wiem, że znał ich rodziców i takie tam ale z Braun... Podejrzewam, że już miał jakieś przemyślenia co do jej brata i przez to, że się do niej zbliżył pewnie wyciągnął wszystko z jej życia i co wie o Reinerze i takie tam. Erwin był dość zawzięty jeśli chodziło o dążenie do spełnienia tego czego pragnął. A pragnął...
- Gówno mnie obchodzi czego on chciał! Wykorzystał ją tak po prostu? A ona głupia mu ufała. 
- Czy ty...
- Zamknij się! Nie o to mi chodzi. Ona z tą swoją ''mocą tytana'' widziała ducha i jego i tego jak mu tam.. Nie ważne. Ale teraz przynajmniej wiadomo po jaką cholerę się pokazał, pojawił nie wiem jak to określić, ale pewnie chciał sprawdzić czy już wie, że ją wykorzystał od tak.
- Znałem go, nie mógłby...
- A może nie znałeś prawdziwego?! Ludzie mają wiele masek. Wiem już o tym z własnego doświadczenia... Sam przecież powiedziałeś, że pewnie temu.. Eh. Ale dalej mnie zastanawia po jaką cholerę mi to powiedziałeś. Tylko pokazałeś mi jak dowódca tej frakcji jest głupi chowając takie rzeczy w gabinecie razem z innymi papierami. - Poddenerwowany ruszył do drzwi ale Mike mu nie pozwolił jeszcze opuścić pomieszczenia.
- Guren.
- Czego...?
- Tu są też notatki dotyczące ciebie. - Zamurowało go. Nie był pewien jak powinien się teraz zachować ale jak zwykle nie dał nic po sobie poznać. - Już wiem czemu gadał takie bzdury na wyprawie. Tylko nie wiem skąd on to wiedział.
- Niby co?
- Mam ci przeczytać?
- Sam zobaczę. - Szybkimi krokami podszedł do blondyna i wyrwał mu z rąk kawałek papieru. Przelatywał wzrokiem kartkę. Nie mógł uwierzyć w to co przeczytał... - *Co za skurwiel...*
- Coś nie tak? - Zacharius musiał zauważyć, jak zwężały mu się źrenice, bo patrzył na niego podejrzanie.
- Co to za brednie? Musiał mieć niezłą fantazję.
- Nie wydaje mi się. Moim zdaniem jest tak jak Erwin tu napisał ale...
- Skąd niby miał to wiedzieć? Dobra... Wiesz co? Ta rozmowa schodzi na tory, których nie ma co prowadzi do wykolejenia pociągu, więc idę bo jeszcze ostatnie linijki tego badziewia utkwią ci w mózgu na dobre co się źle skończy zapewne dla mnie.
- Więc jeśli to nie prawda to kim i skąd jesteś? - Niestety podpułkownik zamykał drzwi, gdy blondyn zadawał ostatnie pytanie.


*Kilka dni później*


    Popołudniu przyjechał Nile z Zackley'em i jeszcze kilku żandarmów.
- *No tak przecież tu ktoś ich pobije i wywali za mury gdzie zginą wciągu sekundy. Niluś potrzebuję swojej eskorty* - Pomyślała Iris. Podeszła do nich. - Mam was zaprowadzić do gabinetu. Za mną...
- Ej gówniaro! Nie pozwalaj sobie.
- Nie mam nastroju dyskutować z żandarmem. - Rzuciła mu przelotne spojrzenie i poprowadziła na miejsce. Goście idąc korytarzem rozglądali się i przyglądali również mijanym zwiadowcom. Zackley postanowił przerwać ciszę.
- Więc... Czas świąt, robicie coś?
- Nie spraszamy nikogo z zewnątrz. Poza tym to tematem tego spotkania chyba nie są święta, nie? - Szli jeszcze przez chwilę w milczeniu. - Jesteśmy. - Powiedziała otwierając drzwi. W środku czekał już nowy dowódca, którym został Mike i Jade. Gdy zobaczyli sędziego wstali. Iris też miała uczestniczyć w tym zebraniu, więc po wejściu zamknęła drzwi i stanęło koło Braun.
- Cóż wydaje mi się, że wszyscy już wiedzą w jakim celu tu przyjechaliśmy i bez ceremonialnego przedłużania przejdźmy od razu do konkretów.
- Erwin nie żyje i już. Cały konkret, koniec?
- Iris! - Skarcił ją Zacharius.
- Mike, mam wrażenie, że te bachory ci wejdą na głowę zanim zdążysz w ogóle tu dowodzić. - Zadrwił Nile.
- Ty od mojej gówniarzeri trzymaj się z dala.
- Ej panowie... Spokojnie.
- Żandarmeria nie jest tu zbyt miłym ''gościem'' i naszymi sojusznikami. I prawdę mówiąc chyba nie zapowiada się na bliższe stosunki. - Prychnęła Leiden. Jade tylko stała cicho latając wzrokiem od jednej do kolejnej osoby.
- Kim ty jesteś żeby się odzywać jeszcze do wyższych od siebie?!
- Proszę?
- Nie myśl sobie, że jak twoi starzy znali Smith'a to ci wszystko wolno!
- ''Pan'' wybaczy ale jestem w depresji przez pewną osobę i mam ochotę kogoś pobić. - Podeszła do biurka i wzięła z niego dość grubą książkę. - Chyba się nada.
- Odłóż to lepiej!
- Pfff. - Podeszła do niego i zaczęła go okładać. Mike zrobił facepalm'a, a Zackley się zaśmiał pod nosem.
- Przestań! Ale już! - Chciał się jakoś bronić ale nie miał za bardzo jak, bo dziewczynie nikt spoza korpusu nie dorównywał w walce wręcz, w dodatku gdy miała jakąś broń, w tym przypadku jakiś spis rzeczy niepotrzebnych jak to określiła.
- Dobra starczy, bo cie zabije zaraz. Chętnie bym to zrobiła ale mi nie wypada. - Odłożyła narzędzie (xD) i wróciła na swoje miejsce.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- Nile, nie uważasz, że zasłużyłeś? - Parsknął śmiechem sędzia.
- Ja?!
- No tak. W drodze powrotnej ci mogę poopowiadać, ale teraz przejdźmy do sprawy. Czy ktoś widział jego śmierć?
- Nie. Wszyscy, którzy z nim byli nie żyją. - Odezwała się w końcu brunetka.
- A jak do tego doszło? Ilu ich było?
- Skąd mamy wiedzieć? Pewnie wziął grupkę i ruszył na jakiegoś zrąbanego tytana, a reszcie kazał zmienić kierunek i uciekać. - Znów Iris zabrała głos.
- Możecie nam przybliżyć wygląd tego tytana?
- Powiem tylko tyle, że wyglądał jak małpa i rzucał kamieniami. Miał chyba z piętnaście metrów.
- Umarł z wykrwawienia.. - Mówiła z bożym spokojem i smutkiem Jade. - Tytan trafił go nad biodrem tam gdzie kiedyś pan Dawk trafił go z wojskowego karabinu. Ten kamień.. przebił go na wylot nie miał nawet szans!
- Jade spokojnie. *Najwidoczniej jeszcze jej nic nie powiedział... Może to i lepiej.* - Chciał ją uspokoić Mike. - Coś jeszcze chce pan wiedzieć? My już nic więcej nie wiemy.
- Szczerze to chciałbym z tobą Mike jeszcze porozmawiać, jak dobrze myślę byłeś ostatnią osobą z jaką rozmawiał przed zajściem?
- No tak.
- Tak więc, Nile, dziewczynki poczekacie na zewnątrz?
- Niech będzie. - Iris i Jade wyszły, a Dawk miał chwilę zawahania.
- A ja nie mogę usłyszeć jego ostatniego rozkazu? W końcu kiedyś byliśmy przyjaciółmi, jeśli taki termin jeszcze istnieje w naszym wieku.
- Niech zostanie. - Odezwał się blondyn.
- No dobrze.  - Drzwi się zamknęły, a Iris i Jade spojrzały na siebie i stały w milczeniu. Starały się usłyszeć o czym rozmawiają. Iris nastawiła radary i w skupieniu nasłuchiwała. Mówili coś o jego zwłokach i chyba Dawk chciał się z nim pożegnać jak na dowódcą i przyjaciela przystało. Po około piętnastu minutach drzwi się ponownie otworzyły i mężczyźni opuścili gabinet. Nic nie mówiąc wszyscy ruszyli przed kwaterę. Przy wyjściu spotkali Shinyę. Nile się zatrzymał i spojrzał na niego.
- Ej ty!
- Generał Shinya Hiragi, nie "ty". Nie przywiązuję do tego wali ale nie ty, dobra?
- Mniejsza. Znasz Ichinsoe nie?
- No tak.
- Wiesz gdzie jest?
- Pewnie u siebie albo lata gdzieś w środku, a co?
- No miał być żandarmem, a jak był atak na Trost to się tu przeniósł bez słowa.
- Cały Guren.. Wiesz, on jest taki bardziej nie zależny. Za nim nie trafisz.
- A kiedy to my przeszliśmy na ty?
- Wtedy kiedy zawołałeś do mnie ''ej ty'' - Uśmiechnął się i przechylił głowę na bok. Dawk rzucił mu zdziwione spojrzenie i ruszył dalej.
- Poza tym to Erwin miał wszystko załatwić. - Wtrąciła się Iris.
- Czy ty się ode mnie w końcu odwalisz?
- Em.. Tak ale muszę zrobić jedną rzecz.
- Jaką? ...! - Podeszła i kopnęła go w krocze. - Ty mała su...
- Słowa! To było na pożegnanie. Ja nie wiem czy pan udaje czy co... Już tyle razy pokazywałam panu, że nie zadziera się ze zwiadowcami, a pan dalej swoje. No cóż... Szerokiej drogi. - Rzuciła sarkastycznie, złapała Jade za rękę i wróciły do środka.
- Widzisz Nile? Nie zadzieraj z tymi ''bachorami'' xD - Zaśmiał się  Mike. - Dziękujemy za wizytę panie Zackley.
- Nie ma sprawy. Do widzenia.
- Do widzenia.

Jade i Iris szły do salonu jednak przed drzwiami zatrzymał je Shinya.
- Drogie panie proszę o opis.
- Jaki znowu opis?
- Waszych sukni, na dzisiejszą posiadankę Bożonarodzeniową, siostrzyczko.
- Cooo?
- No mała impreza...
- O nie!
- No czemu? :C
- Bo Hanji jak się nachleje to będzie gorzej niż rano..
- A trudno, będzie zabawa! xD
- No chyba cię coś boli...
- Jeszcze nie.
- A, to zaraz może. I nie mów do mnie siostrzyczko >.> Nie jesteśmy rodziną.
- Ale wyglądamy.
- Ale nie jesteśmy.
- Ale wale moją nianie co ma grube dwa korale, co je spina w dwa rogale...
- Wtf przestań śpiewać.
- A przyjdziecie....? Plz.... - Zrobił słodkie oczka i ukucnął.
- Zobaczymy. - Przewróciła oczami i zmieniła kierunek na pokój.
- Gdzie idziesz?
- Do pokoju. Wieczorem się tu jeszcze nasiedzę.
- Okej! :D
- Jade powiedź mi czy w tym korpusie będzie kiedyś, ktoś, kto nie ma chorych znajomych?
- Raczej nie. W co ty wierzysz...
- Nie wiem ale jak się upije mlekiem i winem to będzie jak na pierwszej imprezie, może uda mi się zapomnieć i tobie też by się przydało.
- Ja długo nie zapomnę i ty raczej też jeszcze jak będziesz ich widywać co dzień. Choć będziesz się starała ich unikać to i tak tego nie ominiesz.
- Jaka pesymistka ostatnio z ciebie.
- Dziwisz mi się? - Powiedziała ponuro i skrzyżowała ręce.
- No nie ale to nie jest do ciebie podobne, po pierwszej depresji prawie zaraz doszłaś do siebie.
- To było co innego. Ale jeśli tak bardzo chcesz to przyjdę na tą imprezę, upiję się i skocze z muru albo do jeziora.
- O co ci teraz chodzi?
- Nie wiem.
- Yyy... No dobra... Nie ważne. Zobaczysz rozkręcisz się i ja wiem gdzie wylądujesz na końcu i z kim xDD
- O nie! Nie zaczynaj!
- Haha zobaczysz! xD
- Pfff akurat >.>
- Założymy się?
- Dobra, jak przegram to coś mi wymyślisz...
- Weźmiesz albo białasa albo czarnowłosego! xD Shinya bardziej do ciebie pasuje ale jak wolisz podpułkownika... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- O nie! Albo dobra... To ty jak przegrasz uderzasz do Raito!
- Stąpasz po niespokojnym lodzie...
- Chyba ty. Ja wiem, że nie zrobię tego co żeś umyśliła więc już szykuję dla ciebie suknię, którą, żeś mi podrzuciła rok temu.
- Łosz cholera... To ja może ten... Chyba Ryuk mnie woła muszę iść!
- Kto?!
- A co ja powiedziałam?
- Jakiś Ryuk.
- Serio?! Chodziło mi o Ross.
- E...?
- Taką laskę, która ma pokój koło mnie.
- Nie znam.
- Bo ona jest nieśmiała i prawie w ogóle się nie pokazuje. *Mam nadzieję, że nie ogranie, że takiej osoby nawet nie ma... xd* W ogóle Jade..
- No...?

- Prypyrpyr xddd - Białowłosa zaczęła krążyć w okół brunetki wydając dziwne odgłosy i machała rękami na wszystkie strony.
- Wtf? Co to robisz? - Jade schyliła się i skrzyżowała ręce na głowie chcąc się chronić przed przypadkowym dostaniem w łeb.
- Ciągnik udaje XDDD

- Dlaczego? D:
- Bo ciągniki som fajne i ciomknom ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- O co chodzi...
- Nie wiem ale jadę się szykować na imprezę! Pyrpyrpyrpyr! - Iris leciała korytarzem całą drogę do pokoju udając ciągnik (Pyrpyrpyr! xD). Jade patrzyła tylko za nią w głębokim szoku. Nie mogła uwierzyć, że Iris bez czipsów tak się zachowuje. A może jednak je ćpała... >.> To już nie ważne ale bała się czego może się spodziewać na tej libacji. Złapała się za głowę i ruszyła do pokoju.

    Było już ciemno, a zegary zaczęły wybijać piętą. Raito siedział wpatrzony w tarczę tego, który wisiał w jego pokoju. ( A propos wisi xDDDDD Kiedyś na SSO z moimi kol pisałyśmy sb historię o naszych qniach i jednej appa nazywał się Duch i ona że Duch coś tam stoi, a ja mądra przeczytałam z rozpędu, że Duchowi coś wisi! Ona mnie poprawiła, że stoi, a ja : No to jeszcze lepiej xDDDD I no... db koniec xDDD) Jego wzrok cały czas śledził wahadło dyndające (xDDD) od lewej do prawej, od prawej do lewej. Tykanie zaczynało go coraz bardziej irytować.
- Żeby tak móc wpisać do notesu ''Zegar stojący na środku pokoju i wkurzający porządnych ludzi, tworzących lepszy świat'' jakie życie byłoby piękne..

Chwilę później usłyszał jakieś dzikie krzyki dochodzące z korytarza. Miał już dość bezczynnego wyczekiwania i postanowił zobaczyć co się dzieje. Podszedł do drzwi. Otworzył je i od razu upadł na ziemię. W progu stał Ryuk w świątecznej czapce z książeczkę z kolędami.
- Co masz na głowie?! I od kiedy Bogowie Śmierci śpiewają kolędy?
- No tak jakoś wyszło, że ci ludzie mnie zarazili.
- Ale kolędy się śpiewa 24 nie 6...
- Noo.. Dziś jest 24 i nie odbieraj mi zabawy. Wstawaj i idziemy na imprezę hyhyhy.
- Mam się bać?
- Patrząc na to co robi Iris to raczej tak. - Brunet szybko się podniósł i wyszedł na korytarz.
- UWAGA! - Usłyszał za plecami czyjś krzyk. Nie zdążył się obrócić, bo Iris jadąca na Kibie go potrąciła i upadł na nich. Kiba leżał rozjechany na podłodze, a Iris zjadała jego ogon. Oczy świeciły jej się jak nienormalne. Na jej twarzy nie było ponurego wizerunku tylko ogromny banan z psią sierścią.
- Iris dobrze się czujesz?
- Nie?! Chyba znalazłam schowek w piwnicy Hanji i tam były czipsy więc się poczęstowałam. To źle? - Zapytała wręcz piskliwie, na co Yagami zareagował wytrzeszczem i położył się na głowie wilczura, który tylko wysunął język i rozsunął łapy. Niedaleko kroczył wysoko unosząc nogi Hiragi i śpiewał po japońsku ''Marry Christmas''. ( kliknij xdd nie zwracaj uwagi, że to dziewczęcy głos xdd) Nie patrzył pod nogi i na dodatek miał zamknięte oczy. Leżący na ziemi zaczęli krzyczeć i starali się wstać, jednak leżąc jedno na drugim nie wyrobili się i białowłosy depnął na tylne łapy psa i upadł na nich. Jęknęli, a Kiba z tego wszystkiego aż się przemienił.
- Iris jak nauczysz się kierować to dopiero pozwolę ci na mnie jeździć...
- Okej ale teraz możemy pojeździć na mnie! xD
- Dobra! - Podskoczył uradowany białowłosy.
- O nie! Jeszcze porozwalamy ściany albo przez okno wyskoczymy. - Prostował Raito.
- Będzie fajnie! Nie bądź taki sztywny! - Hiragi walnął ręką bruneta po plecach i zarzucił mu na oczy świąteczną czapkę. - A teraz... Idziemy się bawić! - Na jego twarzy pojawił się ten dziwny zaciesz i zza pleców wyjął pół litra.
- Chcesz to pić?
- Wszyscy będziemy! - Okręcił butelką i wysunął na środek zgromadzonych leżakowiczów. - To co? Po łyczku na jedną i drugą nogę jako dobry początek?
- No chyba cię coś boli...
- Dawaj mi tą flaszkę! - Butelka z rąk Hiragiego wyleciała i sama się przechyliła. Magiczny napój zaczął znikać lecz nie było widać jak się wylewa.
- *Ryuk ty debilu...* - Yagami złapał się za głowę, a Iris patrzyła jak pusta butelka wpada z powrotem w ręce generała.
- Jak mogłeś się ze mną nie podzielić... - Iris zrobiła płaczliwą minę potarła oczy. Kiba już nie mógł wytrzymać. Znów się przemienił i zrzucił z siebie paczkę. Każdy przeleciał na inną stronę wilczura, który się wytrzepał i rozciągnął.
- No co ty robisz...?! Jeszcze podstawowy ekwipunek się rozbije i co wtedy?!
- Nie będzie libacji? Jak przykro... - Powiedział sarkastycznie brunet.
- No wiesz?! Jak możesz?! Przecież libacja to podstawa!
- Jak będziemy tu siedzieć to jej w ogóle nie będzie.
- O kurde... No właśnie! Wstawać, prędko! - Podniósł się i zaczął ciągnąć Iris i bruneta po ziemi do salonu. Kiba i lecący za nimi Ryuk nie nadążali. Generał najwyraźniej dostał kopa z głodu posiadankowego.
Po minucie byli już na miejscu. Kopem otworzyli drzwi i wbili na salony jak po huraganie. Wszyscy prawie już byli z kilkoma wyjątkami.
- Wybaczcie za spóźnienie! - Białowłosy uniósł ręce do góry upuszczając ciągniętych za sobą zwiadowców. Upadli twarzami tuż przed dywanem. - Ale nie łamcie się! Wasz król wrócił i możemy zacząć Posiadankę! Uwaga na wstępie ogłaszam konkurs! - Przechwycił mikrofon, który ktoś mu rzucił i wskoczył na sofę prawie stając Erenowi na kolanach. - Więc tak! Jak to impreza nie może się odbyć bez gwiazdy wieczoru czyli alkoholu nie? Więc mam tego trochę ze sobą ^-^ A konkurs brzmi tak: Kto pierwszy się najebie i nie zaśmieje ani razu odpada i kupuje mi przez pół roku tosty i dżem! xD Dobra muzyczka start i lecim! - Zeskoczył na podłogę i wszyscy zaczęli mu wiwatować - Aha i jeszcze jedno! Trzeba rozpocząć uroczystym tańcem! Więc proszę mi tu zapodać jakiś godnych świętowania kawałek Hanji - chan i ruszamy w tan! - Łyknął kieliszek i wstawił mikrofon do butelki po czym złapał Erena i zaczął z nim wywijać na parkiecie. Wszyscy byli chętni i brali z nich przykład. Raito chciał podejść do Leiden ale ta wyrwała Ryuka i razem podbijali ściany. Niektórzy dziwnie jej się przyglądali ale to nie przeszkadzało im w zabawie.
Nawet Kate z Levi'em się bawili. Jedynie Guren siedział rozwalony na sofie. Aha i Mikasa, która patrzyła zazdrosna jak Eren lata z Hiragim po całym salonie. Hanji czołgała się pod stołem jak w buszu polując na ofiarę. Gdy wyczaiła Zachariusa wyskoczyła z kryjówki przewracając stół na Gurena, który wstał i chciał ją zabić ale nie zdążył zrobić ani kroku, bo jego biedne oczy ujrzały jak okularnica wgryza się w tyłek Mike'a, a ten wrzeszcząc zaczyna razem z nią uczepioną  do siebie skakać po meblach.
- Cholera jasna co za pojeby... Za jakie grzechy ja tu w ogóle siedzę? - Czarnowłosy zaczął się przepychać przez tłum do wyjścia. Złapał za klamkę i otworzył drzwi, za którymi stała Jade. Spojrzeli na siebie i chłopak zrobił kilka kroków w tył by mogła wejść.
- Wychodzisz?
- Tak jakoś nie chcę tu zginać.
- Aha... - Wbiła wzrok w podłogę. - To ten.. Nie będę cię zatrzymywać... -  Ku nim leciał Mike z Hanji. Czarnowłosy złapał brunetką za rękę i przyciągnął do siebie, by nie wpadli na nią. Jednak nowy dowódca tak wywinął, że Zoe popchnęła tyłkiem Braun i wpadła na Ichinose, który chciał się złapać ściany ale mu uciekła. Stracił równowagę i polecieli na ziemię.
- Znowu na ciebie wpadłam... Ja to mam talent... - Powiedziała speszona dziewczyna.
- Jak widać. - Wstali i zaczęli iść do stojącego jeszcze stołu. Chłopak nalał w dwa kieliszki czerwonego wina i podał jeden brunetce, jednak podziękowała i nie wzięła. - Wszystkie imprezy są jakieś dzikie? - Odstawił oba na stół.
- Ta się jeszcze nie rozkręciła. Zobaczysz co się jeszcze będzie działo.
- Ey Guren! - Hiragi zaczął skakać po ludziach i skoczył podpułkownikowi na ręce. - Jeszcze nie widziałem jakbyś tego wieczoru wywijał! Pierwszy taniec każdy musi zatańczyć! Bierz swoją lale i na parkiet. - Zaczął gwałtownie machać głową się rozglądając się za brunetką. - Gdzie ona jest? Dopiero tu stała.
- Pewnie uciekła na twój widok.
- Pff! Przesadzasz! Przecież ja jestem piękny! Nie wiem czemu wszystkie lecą na ciebie ale okok. - Machnął ręką ruszył wgłąb ludu. - Za dwie minuty mam cie widzieć brykającego!
- Chyba śnisz... - Uniósł jedną brew i oparł się o stół. Spojrzał na okno i spostrzegł stojącą  przy nim Braun. Opierała się o ścianę i patrzyła gdzieś w śnieżną dal na zewnątrz. Przeleciał wzrokiem podłogę i ruszył do niej. Przystanął koło niej i również patrzył w śnieżną otchłań.
- To pierwsze święta i impreza bez nich... Ta pustka... Brakuje mi szaleństw Jean'a i krzyków Erwina... Już nigdy nie będzie tak samo... To tak bardzo boli... Wszyscy mają to w dupie, że już ich jak i wielu naszych towarzyszy już nie ma. Nawet nie wiesz jak bardzo moje serce ściska ta ludzka znieczulica... - Czarnowłosy odwrócił głowę w jej stronę i na twarz wyrażającą ból i szklane oczy osoby, która w głębi nadal toczyła bój z wydarzeniami ostatnich tygodni.
Nagle poczuł dziwny zapach. Spojrzał w górę i dostrzegł gałązkę, przewiązaną czerwoną wstążką. Zerknął w lewo i skrzywił się. Metr dalej stał Hiragi z Misą na barana. Dziewczyna trzymała w ręku długi patyk, na końcu był sznurek do którego uwiązane była gałązka. - *Kiedyś naprawdę zginiesz z moich rąk..* - Brunetka stanęła przodem do Ichinose i również uniosła wzrok ku górze.
- Czy to...
- Tak... Jemioła. - Powiedział po czym prawą ręką przytrzymał jej szyję, nachylił się i ją pocałował. Dziewczyna zrobiła duże oczy. Była w szoku jak całą sala, która ich obserwowała, bo jakże by inaczej (xD). Tłum zaczął bić im brawo. Ich wargi się od siebie oderwały. Chłopak się wyprostował i patrzył na nią swoim standardowym wyrazem, a dziewczyna wciąż w szoku stała w tej samej pozycji. Shinya zagwizdał i podszedł do nich. Wbił się między nich i przysunął do siebie za ramiona.
- No w końcu! Haha, to teraz mogę już chyba jej to pokazać nie Guren?
- Co ty znowu...?
- No więc patrzcie! - Wyciągnął tablet, a wszyscy patrzyli na niego jak na magika.  Otworzył plik ''Guren's Memory'' i zaczęły lecieć zdjęcia. Na kilku był z mały czarnowłosym chłopcem o zielonych oczach i rozczochranej czuprynie. Przypominał nieco Erena. Na następnych jak pił jakiś napój po czym natychmiast go wypluł robiąc oczy większe niż Jade przed chwilą, znów jak coś pije, a potem włazi w stolik i uderzając palcem w jego nogę upada z przeraźliwą miną, z jakimś kotem, w stroju jak książę...













Guren, aż trząsł się z wściekłości, a brunetka niemal zjadała wzrokiem urządzenie, na którym były wyświetlane zdjęcia.
 - Shinya... Schowaj to...
- O! A teraz najlepsze! Pamiętasz jak cie musiałem prawie zgwałcić, żebyś...
- Zamknij się...
- Ale patrz!
- Zamknij się! - Białowłosy prychnął ale przewijał dalej zdjęcia.

(Jeszcze 2 nie mogłam się powstrzymać xDDDDDDD Wybaczcie xDD) Gdy podpułkownik zobaczył ostatnie zdjęcie już nie był w stanie panować nad sobą. Był wściekły jak nigdy.

- A mam jeszcze jedno pytanie!  - Hiragi zaczął się śmiać robiąc małe kroki w tył. - Wiem, jak było z Mahiru ale teraz jest nowa era i się tak zastanawiam z niektórymi czy... Zdążyłeś już zamoczyć...?  ( ͡° ͜ʖ ͡°)  - (xDDDDDDDDDDDDDDDD) Po słowach białowłosego Iris posłała podejrzany uśmiech do zielonookiej typu "I co? Nie mówiłam? ( ͡° ͜ʖ ͡°)".
- SHINYA! NIE ŻYJESZ OBIECUJĘ CI TO! - Guren wyjął miecz i zaczął gonić białasa po całym salonie. Hanji również zaczęła pogoń ale bardziej za tabletem niż Hiragim. Jade natomiast się przeraziła tym co usłyszała i wybiegła.
Biegali tak przez dobrą chwilę ale czarnowłosy kątem oka spojrzał na Zoe, która siedziała mu niemal na ogonie. Uśmiechnął się zacięcie i chowając katane zrobił krok w bok i się zatrzymał.
- *Ten świr się już nim zajmie.* - Pomyślał i ruszył do wyjścia.
Iris przez chwilę nie widziała czy powinna iść do przyjaciółki czy lepiej dać jej chwilę samotności. Nie! Za długo już siedziała sama! Zaczęła zmierzać do drzwi ale zatrzymał ją Raito.
- Gdzie idziesz?
- Do Jade.
- Może lepiej nie?
- Czemu?
- Bo zaraz nie będzie sama. Założymy się, że za jakieś... 20-30 min wróci ale nie sama, albo będzie gdzieś z kimś siedzieć.
- Co...? Z duchami?
- Jakimi duchami? Miałem na myśli tego morderce co z kataną latał.
- Ty... Dobre... Jeszcze zobaczymy kto wygra zakład! - Uniosła zaciśniętą pięść ku górze.
- Jaki zakład?
- Jaki zakład?
- No właśnie pytam.
- Tak? Aha to żaden.
- Wtf...
- Nie rozmyślaj tyle bo się zmęczysz, chodź. - Powiedziała i zaczęła go ciągnąć w kierunku stołu. Usiedli na sofie i zaczęli rozmowę o bombkach (XD)
- No... Bombki som fajność, zwłaszcza Annie...
- Annie to deska co ty chrzanisz Armin?!
- Eren! Wara od niej! - Krzyknęli razem Armin i Bertholdt.
- Aktualnie to nie ma który do niej uderzać bo się skrystalizowała xD
- Eren! Jak możesz! - Armin rzucił się na niego z pięściami.
- Wuuut... Nie wiedziałem, że z Arleta taki zboczeniec 0.o - Odezwał się Raito. Koło nich przebiegł Shinya, który wyrżnął się o dywan i poleciał na choinkę, a za nim Hanji niemal, że gwałcąc go by dał jej się pobawić tabletem.
- Patologia... - Wyszeptała Iris ale zaraz się lekko ugięła do przodu, bo na plecach siedziała jej Misa z gałązką. - Misa... Proszę, my się w to nie bawimy.
- Ale Shinya powiedział, żebym każdego tym tellolyzowała... - Zrobiła słodkie oczka i usiadła na oparciu sofy między białowłosą i brunetem, którzy spojrzeli na siebie i poczuli jak ktoś ich popycha na siebie. Jednak plan się nie powiódł bo zderzyli się czołami.
- Cholera Christa coś ty zrobiła? Było by idealnie.
- No ale Ymir... To nie moja wina, że Iris się schyliła.
- Ja mam dość... Zaraz wywalę te liście.. - Warknęła Leiden.
- No nie! Święta są nie możesz! - Dołączył się Connie i wokół niż zrobiło się zbiorowisko.
- Kiedyś wezmę przykład z Gurena i będą was rozcinać mieczami... - Zrobiła facepalm'a.
- Ej! Gówniarzeria! Święta są więc już do stołu i kosztujmy dwanaście potraw kucharza Sashy. - Przekrzykiwał gwar dowódca.
- Ale nie ma wszystkich!
- Co z tego? Lepiej jedźmy puki wszyscy jeszcze na nogach stoją.
Hanji rzuciła się Hiragiemu na kolana i z tabletem w rękach wyglądała i zachowywała się  jak dziecko.
- Hanji - san, aaaa... - Białowłosy podał jej na widelcu pieroga. Jadła grzecznie do puki nie przegrała w subway'a.
- Nosz kurwa! Zajebany potwór!
- To pociąg...
- Oooooo! Lepszy od tytanów! Ma lepsze tępo!
- Ale to jest środek transportu.
- A to lepszy od koni! xD Kurwa znowu?! No nie! Tak być nie będzie!  - Wzięła z talerza rybę i rzuciła nią w Levi'a, obejmującego Kate. Dostał w twarz i się zdenerwował. No dobra. Wściekł.
- Hanji!
- Levi! Zrób AAAAA.
- Co?
- Otwórz buzię i zrób aaaaa.
- E..? ....!!! - Dostał znowu ale tym razem bigosem. - Hanji ty pojebie!
- Mówiłam zrób a!
- Zaraz ty zrobisz a! Jak kopa w dupę zarobisz i wylądujesz mordą w gównie! Stajnia czeka!
- Nie bądź taki hop do przodu. Przez twoje ostatnie zachowanie straciłeś nieco szacunku. - Zapadła cisza z obu stron puki brunetka znów nie zaczęła krzyczeć. - Ha! Zgasiłam go! Wygrałam! - Wbiła na stół i zaczęła tańczyć machając rękami na wszystkie strony.
- Czworooka bestio! Orient!
- Hę?! - Odwróciła głowę w jego stronę i dostała talerzem z rybą po grecku. Cała sala zaczęła krzyczeć i każdy każdego okładał talerzami i potrawami.
- A mogłem zostać księdzem. - Przetarł policzek Mike.

*W tym samym czasie*

   Jade siedziała skulona na murku, na którym zawsze spotykali się grupką. Było jej zimno, ale mimo to wolała tu zostać. Śnieg zaczynał sypać nieco mocniej. Nie przeszkadzało jej to. Kochała zimę i śnieg od dziecka. Gdy była mała zawsze po zakończeniu jednej siadała w oknie i patrzyła w dal oczekując kolejnego śniegu. 
*  - Co tam widzisz mała? - Pytał ojciec przytulając ją.
- Czekam na zimę! - Opowiadała z entuzjazmem.
- Ale dopiero co się skończyła.
- No to co! Dla mnie mogłaby trwać cały rok! I święta mogłyby być co miesiąc. 
- Hahaha, faktycznie świat byłby piękny ale dla równowagi potrzebne jest też lato.
- E tam xd* 
Uśmiechnęła się na te wspomnienie. Zima zawsze była dla niej czymś pięknym lecz w tym roku...
* - JEAN!
- Nie! Uciekaj! Jade uciekaj! 
Po raz kolejny widziała jak jej chłopak jest raniony przez bestie... Ponownie słyszała bicie jego serca.
- Oddychaj spokojnie. Patrz w jeden punkt i nie myśl o niczym.* Guren... Wiedziałeś, że normalnie nie dałoby mu się pomóc ale czemu mi nie pozwoliłeś, go uratować? Wiedziałeś, że jest dla mnie wszystkim.
* - Leż spokojnie uratuje cię!
- To nie ma sensu i tak już po mnie.
- Wcale nie! Nie umrzesz, nie pozwolę ci!* - A jednak... Choć płakałaś, nie uratowałaś go... Wystarczyło kilka łez, które zmarnowałaś... - Biła się z myślami.
*- [...] To najdłuższe sekundy w moim życiu... Jade... Dziękuję... Gdybym wtedy zdecydował inaczej... Mógłbym żyć. Ale wybrałem zwiadowców i nie żałuję tej decyzji. Bo dzięki tobie... Stałem się innym człowiekiem...*  - Ponowny widok krwi, jego krwi i te słowa... Poczuła ukucie w sercu i znów zawładnęła nią rozpacz. Zaczęła się trząść i spadła prosto w małą zaspę pod murkiem. Nie podniosła się. Leżała w niej płacząc. 
- To twoja wina! Spieprzyłaś wszystko! - Chwyciła za włosy i zaczęła je ciągnąć w dół. Po chwili usłyszała skrzypienie śniegu. - Iris zostaw mnie...
- Nie jestem Iris więc nie mogę tego zrobić. - Odwróciła głowę w stronę głosu i 
zobaczyła osobę, której mogła się spodziewać. - Znowu usiłujesz zostać soplem? -  Podszedł do niej i pomógł wstać. - Teraz przeszłaś samą siebie. Rzucać się w zaspę w spódnicy i na krótki rękaw. - Zdjął swój płaszcz i założył jej na ramiona.
Owinęła się nim i podziękowała chłopakowi.
- To co wracamy?
- Nie chcę...
- Chyba nie będziesz się nimi przejmować? Po za tym jak się upiją co raczej jest nie uniknione to szybko zapomną.
- Na nich to tak nie działa ale...
- Ale?
- Przepraszam... - Podpułkownik nie krył zdziwienia tym co teraz zaczęła odwalać. - Gdyby wtedy wylazły jakieś kocury moglibyśmy zginąć przeze mnie.
- No nie... Ja mam cię już dość. Ciągle to samo. Zaczynasz mnie tym irytować. Mówiłem, żebyś przestała żyć przeszłością, bo do niczego to nie prowadzi. - Brunetka przetarła łzy podeszła do chłopaka i chciała coś powiedzieć ale poczuła jak coś sporego ją popchnęło. Po raz kolejny tego dnia wylądowała na podpułkowniku. Jednak tym razem nie spieszyła się z wstaniem.
Kocham tego gifa, ten fragment, w
każdej formie xd
Ichinose skarcił wzrokiem swojego konia, który magicznym sposobem wylazł ze stajni. (Ninja horse!) Poczuł jak dziewczyna się w niego wtuliła. Spojrzał na nią czule i lekko się uśmiechnął. Wyglądali jakby im nie przeszkadzało zimno i śnieg. Pewnie leżeliby tak jeszcze przez jakiś czas ale przyleciał do nich Kiba. Przemienił się w człowieka i usiadł koło nich. Specjalnie przysunął twarz z dziwnym zacieszem bliżej nich.
- Ładnie się prezentujecie ładnie... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Kiba! - Dziewczyna otworzyła oczy i patrzyła wściekła na bruneta. Zeszła w czarnowłosego i usiadła obok. Chłopak też się podniósł. - Czego chcesz?
- Em wyszedłem się wylać i patrze, a tu sobie słodko leżysz ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie no żartuje. Szukałem was, bo tak trochę tam na sali się zrobił niezły bajzel. 
- I mamy ich ogarnąć?
- Wątpię, że się da ale możecie wpaść. Ciekawie będzie. - Brunetka przewróciła oczami. 
- Możecie iść, ja odprowadzę tego paszożercę do stajni. - Powiedział Guren wstając. 
- Ja go mogę odprowadzić, a wy idźcie. 
- Nie wiem czy się dogadacie. 
- Nie bój nic. - Przemienił się z wilka i zaszczekał na konia, który zarżał kiwając głową i ruszył za nim. 
- No dobra to zobaczmy czy salon jeszcze się nadaje do użytku. - Brunetka się podniosła i ruszyli do kwatery. 

    Szli tak wolno, że gdy byli już pod salonem dołączył do nich Kiba. Otworzyli drzwi i zajrzeli do środka. Wszędzie było porozwalane jedzenie. Connie wisiał pod sufitem rzucając wszędzie kwiatkami. Nikt nie miał pojęcia skąd je wytrzasnął. Christa siedziała w jakiejś donicy, a Ymir biła się z Lily bo myślała, że ją gdzieś schowała i kradła. Bert bił się z Arminem i w dalszym ciągu kłócili o Annie. Mike siedział na kominku i się modlił, by szybko się ogarnęli. Eren owinięty świątecznymi łańcuchami i światełkami zaczął tańczyć z krzesłem, na którym siedziała Mikasa.

- Mikasa! Przestań gwałcić moją nową partnerkę!
- Ale Eren... Krzesło to rodzaj męski.
- To partnera! Ja nie wiem gdzie ty masz problem. Oddawaj go! Bo przylecą ufoludki, najadą parcele, porwą cię i zgwałcą i urodzisz jednoroczłeka, który cie ugryzie w kinol i odechce ci się gwałcić moich drugich połówków! (wgl walić, że krzesło to ono xD To jest ON! XDDD)
Iris się chyba upiła bo latała z jakąś szybką po ścianach.
- PACZCIE JAKIE MAM ZAJEBISTE SZANKI! ZZZIIIIIIIUUUUUUUUUUU!
Raito wisiał do góry nogami na choince i ciągle usiłował sobie nalać wina do kieliszka. Ale niestety wszystko mu się wylewało, co było dobre dla Ryuka, który leżał pod nim z otwartymi ustami i wino wlewało mu się prosto do buzi.
- Co tu się dzieje... - Złapał się za głowę Ichinose. 
- Mówiłam ci, że wszystko się rozkręci. - Zdążyli zrobić kilka kroków gdy nagle zaatakowała ich Hanji i zaczęła siłowo upijać ich na zmianę wódką i winem. Ale trochę jej nie wyszło i ich pooblewała.
- Kurwa przestań! Teraz walimy tym gównem! - Warknął czarnowłosy.
- Nie wiem o czym.. *Szczek* (w sensie czkawki xDD Ale nwm jak to napisać więc szczek bo ja zazwyczaj mówię jak mam czkawkę, że bd szczekać xD) Mówisz ...*szczek* Ja nic nie czuje..
- Nie dziwię się.
- WAAAAAA kto śmie?! - Usłyszeli wrzask Ackermana, na którego leciały jabłka jakby ktoś nimi rzucał ale nie było tej osoby. One same latały i to dość celnie trafiały kaprala w głowę. Guren zrzucił z nich Hanji i razem z Jade sami podeszli do stołu i delikatnie podnieśli dwa kieliszki i wino, po czym stół zaraz się rozpadł. Nalał im magicznego napoju i wznieśli toast. 
- Za to, że jeszcze nie stoczyliśmy się jak oni.
- Dokładnie.
Wino musiało być z czymś wymieszane, bo niemal zaraz również już ledwo stali na nogach.
- Właśnieee przypomiaao mi się soś... Miałam dać Mendzie w morde...
- Jakiej Mendzie?
- Tej nooo Kate... - I zaczęła kroczyć bujając się na prawo i lewo do brunetki. - Ty ruda pizmorfo!
- Słucham?
- No właśnie słuchej bo jak mnie nie będziesz słucheć  to wylądujesz w kominguuu i spłoniesz na stosie jak Jade...
- Co?!
- Znaczy Menda.
- E...
- Fff... Orient! - Przywaliła jej z pięści i zaczęły się szarpać na podłodze. Levi nie ogarniał sytuacji, bo cały czas dostawał jabłkami. Jednak w końcu musiał na kogoś zwalić, a że Guren jeszcze nic nie odwalał zeszło na niego.
- Ty skurwielu! - Wstał i podszedł do niego.
- Czego?
- Jak śmiesz we mnie rzucać! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty najzwyklej w świecie chcesz mnie zabić i pewnie zająć moje miejsce!
- Wa? - Spojrzał na niego krzywo i zablokował jego atak. - Tak się chcesz bawić? No dobra! - I oni również zaczęli się okładać pięściami i nie tylko. Kapral podniósł jedną nogę od stołu, który był już nie do użytku i zaczął atakować ale Guren sprzedał mu kopa. Wziął druga nogę i zaczęli walkę jak na miecze ale drewno było grubsze i cięższe, nie wspominając o tym, że obaj byli pijani.
- Czekaj! - Jade krzyknęła do Mendy, tfuu Kate xD (już  nawet mi się myli mehh narratorzenie ciężka sprawa xd). Brunetka z która walczyła zatrzymała się na chwile, a zielonooka się podniosła i sięgnęła po swój kieliszek. - Przez ciebie mi herbata wyschła!
- Co... Przecież ty masz jeszcze pół kieliszka wina jak ci mogła wyschnąć herbata?  - Jade zrobiła oburzoną minę i wylała jej na głowę pozostałości.
- Teraz mi wyschła xDDD - I zaczęła się tarzać ze śmiechu.
- Ty pojebie! Teraz będą walić alkoholem!
- Już i tak nim waliłaś xD Ja tylko cię ee.... Ubarwiłam? xD No nie ważne w każdym razie to za Iris. - Wstała i podeszła do bijących się chłopaków. Oni zastygli na chwilę w swoich pozycjach i patrzyli na nią. Nachyliła się nad kapralem. - To za moją przyjaciółkę. - I strzeliła mu z pięści w twarz. Znaczy chciała trafić w nos ale, że już obraz jej latał to pizła go w oko. Guren zaczął się śmiać, a Levi złapał Jade za kołnierz i szarpnął w dół.
- Tak pogrywasz?! - Chciał jej przywalić ale nie zdążył.
- Nie radzę. - Guren go podniósł i kopnął, że poleciał pod jakiś o dziwo żywy stół. Ackerman chciał się podnieść ale walnął głową w blat, a stół stanął dęba, zarżał i zaczął hasać po salonie. Iris rzuciła swoją szybę i razem z Jade wskoczyły na ptatający stół i zaczęły go ujeżdżać.
- Ej Iris! Wiem jak możesz ukarec Levi'a XD - Krzyczała usiłując się nie zwalić.
- No jak? - Spytała zaciekawiona białowłosa.
- ZŁAM TEMU CHUJOWI CHUJA XDDDDDDDDD
- Biedny Jędruś...
- Co?!
- No Jędruś xD
- WTF XDDDDDDDDDDDD
- Przez ciebie będzie miał traumę. Trzeba mu założyć słuchawki i amputować.
- Ty... Ale jak go amputujesz to jakbyś  bo zabiła więc na jedno wyjdzie xDDD
- W sumie...
- Hahahaha będzie miał przeżuty czołowe, wylewy w lewej półkuli kolana.
- Struł się?
- Co?! XD PĘPEK MU UCIEKŁ XD Był i kurwa spierdolił!
- Ale dopiero mu odrósł. Znowu spierdolił?
- Jak się dusił i przez szparę w balkonie wbił na korytarze i rozpruwał podłogi! Mam piękną piosenkę! xD
- O nie.. Jaką? xD
- Ekheremkhem! Krwi spragnione chujów stado czeka by wyłamać sięęęęęęęęę!
- O Jezu zamknij się XDDD
- CO BYŁO W TYM WINIE XDD
- Nie wiem co ci tam Guren do... yy... Chyba wiesz co mam na myśli... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- RATUNKU! PEDOFIL! - Stół się zatrzymał i wierzgnął, a siedzące na nim dziewczyny zleciały. Zaczął galopować do okna i wyskoczył przez nie.
Wtedy do salony wszedł Shinya z jakimś odkurzaczem. Włączył do i pół salony zaczęło latać do o koła. Wszyscy patrzyli na niego zaciekawieni. Miał na sobie jakiś zielony mundurek (niczym z Harry Portfela xd). Odkurzacz dalej działał, a białowłosy skorzystał  okazji, że znieruchomieli i zaczął się  nimi bawić. Gurenowi założył taki sam mundurek jak jego. Jade leżącą do góry nogami na ścianie (chciałam napisać suficie xD Ja mam czasem takie odjeby, że prawie na suficie ląduje xD) przywiązał za nogi do kręcącego się wentylatora pod sufitem. Iris posadził w dziwnej pozie przy Raito, którego zostawił na choince. Conniego przebrał za Kupidyna i powiesił nad nimi. Mikase postawił w pozycji idącej z rękami tak jakby na plecach miała zarzucony worek. Erena natomiast wpakował do jakiegoś i podał czarnowłosej. Hiragi wyłączył odkurzacz i zaczął podziwiać swoje dzieło. Wszyscy z powrotem ożyli. Guren spojrzał na swój strój i podszedł do Shinyi.

- Co tu się odjebało?
- Podziwiaj xD
Eren zaczął wrzeszczeć, a Mikasa dumnie kroczyła po salonie. Iris się zachwiała i wleciała na Raito. Ich wargi się zetknęły, a Hiragi krzyknął do Ymir.
- Widzicie jak to się robi?! xD - Leiden i Yagami zrobili duże oczy i dziewczyna szybko się odchyliła do tyłu.
- Shinya! - Warknęła i się na niego rzuciła. Złapała za kaptur i rzuciła na Armina, który sparaliżowany strachem nie mógł się  ruszyć. Białas na niego wpadł i Iris przycisnęła jego głowę do ziemi. Tak, że się pocałowali. Podpułkownik wyjął z kieszeni różdżkę i zaczął nią machać na wszystkie strony, prawie Levi'owi wydłubując oczy. Ciszę przerwała Jade, która rękami zaczęła zapierdzielać  po suficie. Wszyscy na nią spojrzeli. Odczepiła się od sufitu i zaczęła znów zwisać dłową w dół. Wentylator chodził więc ona zaczęła się kręcić razem z nim i krzyczała.
- MAGICZNA PELERYNA GOTARDA! BSSZZZZZZZZZZ!
- Jade...? - Iris nie mogła ogarnąć nic co się aktualnie działo.
- MAMO! GOTARD MNIE UWOLNI!
- Co ty brałaś? ;w;
- BZZZZZZZZZZZZZZZSZZZZZZZZZZZZUUUUU Leci Niemiec. Wpadł pod nogi. Bus mu ołtarz robi. Levi Niemiec... - Zaczęła śpiewać.
- Czekaj... Leci Levi Niemiec?  Da fak...?
- SHINYA!!! - Hanji wyleciała spod choinki i się rzuciła na generała. - Jak możesz mnie zdradzać z tym małym szczylem!
- Ale ja...
- Nie ma ale moje uszy wszystko widziały!
- A co z Mike'iem?
- On mnie zdradził!
- Z kim?
- Z księdzami!
- Jak to tak?!
- No właśnie nie wiem >.> Powiedział, że mógł wstąpić do tej sekty i pewnie wstąpi! Co za kretyn wybrał go na dowódcę?! Erwin by wolał mnie! - Zasalutowała dumna.
- NIE! - Zawrzała sala.
- Pff jakie dupki jedne ... >.<
- Dobra może chociaż raz w życiu zróbmy porządną Wigilię, co wy na to?
- Zapytała zwisająca z sufitu brunetka.
- Jestem za. - Wysapał zgniatany Armin.
- To weźcie mnie zdejmijcie i dawać opłatek.
- Tylko z wieczerzy chyba nic nie zostało..
- Trudno, jedną tradycję jak się ominie to nic się nie stanie, my dopiero em... Praktykujemy xD
Gdy wszyscy się już ogarnęli zaczęli się łamać opłatkiem i życzyli sobie zdrowych kości. Hanji podeszła do Mike'a i życzyła mu by spotkał dinozaura, któremu odgryzie głowę i zgwałci się jego ogonem.
- Będziesz miał dinosauza zamiazd Ksiundzuf. - I uderzyła go w plecy.
Gdy skoczyli Shinya gdzieś zwiał na chwilę i wrócił w stroju Renifera z wielkim worem na plecach.

- UWAGA! NAWIEDZIŁ WAS RENIFER ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA! Mam dla was prezenty prosto z zza murów! Proszę się ustawić pięknie ^-^  - Wyciągał z wora zapakowane pudełka i podawał każdemu z osobna. Gdy już każdy miał swój prezent od Świętego Renifera, drzwi się otworzyły i zza nich wyłoniła się głowa L'a.
- Co tu się dzieje... ? - Spytał.
- Ooo Wesołych Świąt! Nie znam cię ale dla ciebie również mam prezent! - Pociągnął go za rękę w środek tłumu i rzucił mu pudełko. - To na trzy otwieramy! Raz... Dwa... Dwa i pół... Dwa i trzy czwarte... TRZY! - Krzyknął i wszyscy zaczęli rzucać papierami.
- Shinya...
- RENIFERZE! XD
- Reniferze xD Co to..? - Spytała Christa.
- To są łyżwy! ^-^ Bierzcie je pod pachy i idziemy popitalać na lodzie.
- Skąd żeś wytrzasnął tyle kasy? - Spytał podejrzliwie Guren.
- Zarąbałem Kureto zanim ruszyłem za tobą xD Chyba się jeszcze nie skapnął, bo nikogo nie wysłał za mną w pogoń xD A swoją drogą, ojcu też trochę świsnąłem.
- Ehhh Shinya, Shinya...
- No co? Mają kasy jak lodu, więc jak zniknie im troszkę to nic się nie stanie, nie? A teraz wszyscy za mną!
Białowłosy i jego wierny harem ruszyli nad pobliskie jezioro. Był mróz więc nie było nawet mowy i pękającym lodzie. No chyba, że ktoś by porządnie wywijał. Gdy dotarli na miejsce założyli łyżwy i zaczęli za Hiragim wbijać na lód. Raito widocznie musiał już kiedyś skosztować tej sztuki ponieważ nieźle sobie radził. Iris miała z tym małe trudności ale Kiba, który o dziwo na dwóch nogach i ostrzach radził sobie lepiej niż inni typowi ludzie (xD) pomagał jej. Hanji wskoczyła na śliską powierzchnię i od razu zrobiła jaskółkę jednak nie wyrobiła się i wrąbała w zaspę. Jade usiłowała łapać równowagę ale cały czas na kogoś wpadała. Armin robił niepewne kroki ale co najlepsze miał wiaderko na głowie!
Eren chciał go ośmielić ale gdy tylko popchnął, blondyn zaczął sunąć wymachując rękami i nogami na wszystkie strony i wpadł do rowu.
- No i w pizdu! I wylądował >.> I cały misterny plan też w pizdu >.< - Brunet zdjął z głowy czapkę i rzucił na lód. Rozejrzał się i spostrzegł Conniego, który pędził prosto na niego. Najechał na czapkę i wpadł na Erena, który się przewrócił i jego przyjaciel sunął na nim jak na sankach. Wjechali na ląd (xD) i Connie zjechał z Yeager'a i zrobił fikołka. Brunet się podniósł i spojrzał na łyska (xDDD), który zaczął zasuwać na kolanach i wsuwać śnieg.
- Co ty robisz?! 0.o
- Trawca szukam w tym bielcu!
Hiragi jeździł między każdym jak zawodowiec ale gdy zobaczył Erena i Conniego podjechał do nich i wyhamował tak, że zasypał ich lodem, który wyskrobał się spod jego łyżew.
- Co tu się dzieju? - Spytał.
- Emmm mój kolega udaje krowę.. A przynajmniej tak mi się wydaje. - Podrapał się w głowę brunet.
- O kurde! Też chcę! - Przeskoczył nad nim i zaczął naśladować Conniego. Eren zaczął się wycofywać. Wpadł na Mikasę, która porwała go w lodowy tan!  Jechała z zamkniętymi oczami i nie zwracała uwagi na to, że jej ekhem... Partner (xD) zaczął się zsuwać i rozjeżdżać na lodzie. Niemalże robiąc szpagat.
L jeździł za Raito i bacznie mu się przyglądał. Yagami to spostrzegł i zaczął przyśpieszać lecz nie dało mu to prawię nic, gdyż L również był wytrawnym łyżwiarzem. Armin gwałcony przez myszy z rowu zaczął wstawać i nagle jego ręka zaczęła się dziwnie wyrywać do przody i coś gadała złowrogim głosem.
- Teraz Arminie! Nie spodziewa się tego... Zrób to!
- WAAAAAAAAA - Wrzasnął przerażony. - A ręko to tylko ty. Przestań nie teraz. - Powiedział i się wyczłapał z rowu.
Po około godzinie Jade i Iris siedziały na brzegu zamarzniętego jeziora i przyglądały się zwiadowcom i ich nowej zabawie.
- Tu nigdy nie będzie spokojnie... - Przewróciła oczami Iris.
- Masz rację... Ale gdyby było to panowałaby powszechna nuda.
- No racja... Ale to co dziś odwalił Shinya przeszło wszelkie oczekiwania.
- No nie mów, że nie chciałaś xD - Zaśmiała się brunetka.
- Oczywiście, że nie! Ja nie jestem taka jak ty!
- Akurat tak tylko mówisz xD
- Pfft! Ale pamiętaj, że nasz zakład dalej trwa.
- Taaak jeszcze przez jakieś dwadzieścia minut.
- Już tak późno?
- Czas szybko ucieka przy dobrej zabawie.
- Niby racja...
- Iris..
- Hm?
- Ostatnio coraz mnie czasu ze sobą spędzamy, więc pora chyba na szczere życzenia. Choć już nie mamy opłatka to życzę ci zdrowia, szczęścia, nie pakowania się w jakieś kłopoty, a przynajmniej nie tak często. Dużo cierpliwości do mnie i innych. Żebyś w końcu zapomniała o tym dupku i znalazła prawdziwą miłość. I czego tylko zapragniesz.
- Ja życzę ci, żebyś się już nigdy nie smuciła, nie płakała z byle powodu.
- No nie znowu xD
- Cicho nie skończyłam xD Żebyś się w końcu ustatkowała i mogła spełnić swoje marzenie i mogła kiedyś zwiedzać zewnętrzny świat bez obawy, że zaraz coś cię zje. No i ogólnie wszystkiego najlepszego.
Dziewczyny siedziały blisko siebie, Jade oparła głowę o ramię białowłosej, a białowłosa o głowę brunetki i wpatrywały się w Wigilijne niebo.








~Kel🎅🎄★



To teraz chyba moja kolej na życzenia, chociaż nie umiem ich składać, jako taki odludek xd Ale Życzę wam bogatej choinki, cudownych chwil spędzonych w gronie rodzinnym tego w tym wyjątkowym dniu, spełnienia marzeń, zdrowia, prawdziwych i oddanych przyjaciół, cierpliwości do nas xD I ogólnie wszystkiego najlepszego :* 

środa, 23 listopada 2016

Rozdział XLI Bliźniaki ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Z samego rana, po nieprzespanej przez niektórych nocy nikt nie miał na nic siły. Jade nawet nie wyszła z pokoju. W sumie nie dziwne. Jean i Erwin nie żyją, a Reiner gdzieś zaginął... Nowym dowódcą został Mike. Nikt nawet sobie nie wyobrażał Hanji w takiej roli. Nie oszukujmy się ~ to byłoby delikatnie mówiąc chore psychicznie. Dzięki Braun rany Iris się zagoiły i nie było już po nich śladu. Ona również nie wyszła z pokoju. Siedziała na łóżku wpatrzona w podłogę. W sumie to lubiła ich... Jean ją wkurwiał, Erwin w sumie też.. xD Ale.. oni byli jak rodzina.. Spojrzała się na Kibę. Wilczur siedział w rogu z Korą i o czymś z nią rozmawiał. Iris westchnęła. Wilki podeszły do niej i podniosły uszy.
- Co ja mam zrobić? Wiem, że teraz wyjadę z innej beczki, ale nie mogę już być z Levi'em.. To dla jego bezpieczeństwa.. Nie mogę pozwolić, żeby ten sadysta go zabił. Nie będę nikogo niepotrzebnie narażać..
- "Czyli jednak ten Raito ci coś zrobił." - Warknął Kiba.
- Nie, daj mu spokój.. Ych.. Czemu ja zawsze muszę się w coś wpakować..
- "Bo masz talent." - Mruknął, a Iris wstała. - "Gdzie ty znowu idziesz?"
- Muszę porozmawiać z Levi'em.. - Trzasnęła za sobą drzwiami i wyszła. Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Była już metry od tego, gdzie był pokój kaprala. Kiedy była na rogu zatrzymała się nagle. Zobaczyła Ackermana.. z Kate?! Oni całowali się... Ale to nie było jak z Mandy... Nie starał się jej odepchnąć, a wręcz przeciwnie.. To mu się podobało. Iris zamarła, a jej serce stanęło po czym pękło. Miała szeroko otwarte oczy. Poczuła jak zaczynają ją szczypać. Przygryzła dolną wargę i odeszła. Zaczęła iść w kierunku pokoju. - To ja myślę o jego bezpieczeństwie.. Martwię się o niego... A on obściskuje się z tą szmatą.. - Warczała pod nosem. Otworzyła drzwi i zamknęła je z kopa. Rzuciła się na łóżko i skuliła się.
- "Już wróciłaś?" - Podbiegł do niej Kiba.
- Waaaaa! - Złapała mocno poduszkę i niemal ją rozdarła. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Wbiła paznokcie w poszewkę i po chwili rzuciła poduszką z całej siły o ścianę. Znów jej głowa opadła na łóżko. Biały wilczur wskoczył do niej i usiadł obok niej.
- "Co się stało..?"
- Ten chuj.. Fakt.. jest mały.. Ale też jest największym dupkiem jakiego znam! - Krzyknęła, a Kiba rozszerzył oczy. - Nie wierzę.. Że ja go chciałam bronić.. A on co?! Obmacuje się z Kate! - Zamknęła oczy i zacisnęła zęby. Spłynęła pojedyncza łza, a Kiba się przemienił i ją przytulił.
- Daj spokój. Najwyraźniej nie był ciebie wart..
- Gówno prawda..! Ja jego nie byłam warta.. Co ja sobie myślałam... Że mogę być szczęśliwa..? Heh.. Co ze mnie za człowiek skoro zabiłam własną siostrę i matkę.. Nie zasługuję na szczęście..
- One były złe.. Postąpiłaś słusznie..
- Moja matka.. Była najgorszą osobą jaką znałam.. Siostra.. Ona się pogubiła.. Ta szmata namąciła jej w głowie.. To przez nią..!
- Uspokój się już i nie płacz..
- Kiba.. Ale zobacz.. Nie dosyć, że Erwin i Jean umarli.. Reiner zaginął.. Raito.. to jakiś pierdolony świr, który masowo zabija ludzi i mi grozi.. Jade teraz pewnie się załamała.. To jeszcze ten Levi... - Wtedy zapadła cisza. Kora podeszła bliżej i również wskoczyła na łóżko. - Nie.. Tak być nie będzie! - Warknęła. - Kate... Ohohoo.. Popełniłaś największy błąd swojego życia.. - Zacisnęła pięści wbijając paznokcie w skórę i wstała.
- Nie, czekaj! - Kiba złapał ją za rękaw.
- No co?!
- Może.. tak będzie lepiej..
- Co...?
- No bo zobacz... Nie będzie mu przykro.. że już nie będziecie razem.. bo.. znalazł pocieszenie..
- KIBA! - Krzyknęła.
- Przepraszam! Ale i tak mieliście ze sobą skoczyć..
- Ty głupi kundlu... - Warknęła.
- Ej.. - Pociągnął ją mocniej. Wpadła na niego i polecieli na podłogę. Leżał na niej szczęśliwy. - I co?
- Kurwa, zadowolony jesteś? - Syknęła i zaśmiał się.
- Tak.
- To wypierdalaj ze mnie.
- Kiedy ty tak bluźnić zaczęłaś?
- Jak się wkurzam to wtedy czasami..
- "Czasami"...
- Pfft. Dobra złaź ze mnie, ty ośle bo oddychać nie mogę!
- Magiczne słowo.
- Czary mary, hokus pokus, WYPIERDALAJ!
- WTF?!
- XD Nie no.. Serio.. Złaź.
- No dobra.. widzę, że ci się humor poprawił. - Mruknął i wstał.
- Ty jesteś głupi. Jak jakiś but.
- Dzięki.. xD

Po godzinie spędzonej w pokoju Iris w końcu postanowiła z niego wyjść. Wilki poszły na dwór. Szła w kierunku stołówki. Nie jadła nic od wczorajszego ranka.. Kiedy już miała tam wejść stanęła przed nią Kate. Nieco się zestresowała kiedy ją zobaczyła.
- Kate. - Mruknęła Iris.
- Tak?
- Ty jesteś z Levi'em? - Pytanie białowłosej zdziwiło ją.
- Um.. Znaczy.. nie wiem.. Dlaczego pytasz..?
- Ty myślisz, że ja jestem głupia?
- Nie.. Wybacz..
- Jesteś czy nie?
- Nie nazwałabym tego związkiem.. Poza tym ty z nim jesteś.
- Już nie,
- Nie?
- Nie. Możesz go sobie wziąć. - Prychnęła.
- Taki miałam zamiar. - Wypaliła.
- Słucham?
- Heh.. To była najlepsza noc mojego życia.. - Iris zrzedła mina jeszcze bardziej. - Nie dziwne, że cię zostawił. W końcu ja jestem w stanie mu zaoferować to czego ty nie mogłaś.. - Wtedy dostała w twarz i poleciała na ścianę. - Tak nie jest? - Kontynuowała łapiąc się za krwawiący policzek.
- Gówno wiesz.
- Właśnie nie.. Wiem duużo..
- Zamknij dupę i zejdź mi z oczu. - Warknęła.
- Oj nie, kochana. Myślisz, że ktoś teraz się będzie z tobą liczył jak nie jesteś z kapralem? - Mówiła to z tym swoim durnym uśmieszkiem. - Teraz jak już z nim nie będziesz.. Każdy będzie miał cię gdzieś.. I Levi.. Myślisz, że się ucieszy na wieść, że go rzuciłaś?
- Nie będzie miał nic do gadania po tym jak mu powiem, że mnie zdradził.
- Przecież już od dawna się między wami nie układało.. Odkąd przyjechał Raito.. Może to w nim znalazłaś pocieszenie? - Iris znowu ją uderzyła, ale tym razem przy użyciu paznokci rozdzierając jej skórę.
- Ty nic nie wiesz! - Krzyknęła. - Nic nie wiesz, słyszysz?! Gówno wiesz! - Kopnęła ją i Kate skuliła się przyciskając do ściany. - Nic nie wiesz. Nie znalazłam w nim pocieszenia. W nikim nie znalazłam. - Warknęła.
- Iris?! - Usłyszała ten zimny głos.. Odwróciła się i zobaczyła kaprala. Tym razem on uderzył ją i poleciała na ziemię. - Co ty odpierdalasz?! - Warknął. Spojrzała się na niego wściekła. Zacisnęła zęby.
- Co ty... sobie.. wyobrażasz?! - Krzyknęła. Odchylił się lekko. - Najpierw.. Udajesz? Że mnie kochasz.. Potem całujesz się z tą szmatą.. i robisz coś z nią.. w nocy.. - Te słowa ledwo przeszły jej przez gardło i wkręcała w niego swoje zabójcze spojrzenie. Z twarzy Kate sączyła się krew i patrzyła na nią przerażona. Levi pomógł jej wstać. Iris nie mogła w to uwierzyć. Co się z nim stało..? Przymknęła oczy, wstała i zaczęła biec. Nikt nie starał się nawet jej zatrzymać. - *Co ja sobie myślałam..? Co tu się stało..? Czy to znowu była moja wina...?! Znowu wszystko zepsułam..? ................... Nie.... to.. oni.. To ich wina! Ta suka i ten skurwiel..* - Z jej oczu płynęły łzy. W końcu potknęła się i upadła z hukiem na podłogę. Zwinęła się i zaczęła trząść. Już była daleko od nich. Nie mogli zobaczyć w jakim jest stanie. Po kilku minutach uspokoiła się i przestała trząść. Miała zamknięte oczy, z których płynęły łzy. Usłyszała czyjeś kroki. Wtedy ta osoba się zatrzymała. Otworzyła lekko oczy. Spojrzała się w górę i zobaczyła mężczyznę w czarnych spodniach i białej koszulce. On.. nie miał butów? Co to ma być? Miał roztrzepane, czarne włosy, podkrążone, szare oczy. Jego wzrok był jakby naćpany. Miał bladą cerę i patrzył się na nią. - Czego? - Mruknęła.
- To przez faceta?
- Co?! - Podniosła się na rękach i patrzyła na niego poirytowanym wzrokiem.
- To przez faceta? - Powtórzył.
- O co ci biega? - Mruknęła.
- Po prostu pytam.
- *Boże.. Kolejny świr... Ale oczywiście w najmniej odpowiednim momencie..* Nie interesuj się. - Syknęła.
- Więc posuń się, bo leżysz na środku korytarza.
- No to masz problem. Idź sobie pochodź po innych, bo ten jest mój.
- Nieważne.. Chciałem z tobą porozmawiać, ale jak widzę przyszedłem nie w porę.
- *O kurwa.. To jest L? Nie.. Niemożliwe, żeby tutaj przylazł. Nie może być taki głupi. Chyba, że.. I tak nie można poznać jego nazwiska po samym spotkaniu, przecież nie powie go nikomu.* Nie.. Możemy porozmawiać.
- Na pewno?
- Mówię, że tak.
- Więc chodź za mną. - Mruknął i zaczął iść w stronę, z której przyszedł.
- *Chodzi jakby był u siebie.. Bez jaj, że on tu jest od dawna..* - Otworzył drzwi i wszedł do jakiegoś pokoju, Na korytarzu było ciemno i weszli w taki, na którym nigdy nie była. Usiadł na fotelu w dosyć.. dziwny sposób.. Przyłożył palec do warg i patrzył się na nią. Miała lekki wytrzeszcz. - *Ja pierdole..* - Wtedy zauważyła, że w pokoju jest parę innych osób. - Ee... Witam?
- Hej! - Zawołał dosyć młody mężczyzna.
- Matsuda, zamknij się. - Skarcił go jakiś koleś w afro. (xD) Iris jeszcze raz przetarła oczy. Wtedy podszedł do niej starszy mężczyzna. Spojrzała się na niego spode łba.
- Soichiro Yagami. - Podał jej rękę.
- Nie przedstawiaj się jej. - Mruknął mężczyzna, który ją tu przyprowadził. Chwila.. On myślał, że ona jest Kirą? W sumie mógł mieć takie podejrzenia.. Skoro tamtego dnia tylko ona była w pomieszczeniu, a bandyci zmarli na zawał.
- Yagami? Pan jest ojcem Raito?
- Uch.. Znacie się?
- Tak.. Miałam go szkolić jak tu przyjechał.
- Aaa tak.. Faktycznie, mówił coś o tobie..
- Cieszę się. - Mruknęła. - *Ale jazda. Ojciec pracuje nad jego sprawą.. haha.. Dobra, może przez tą całą sprawę zapomnę o tym dupku..* - Więc.. W czym mogę pomóc?
- Chciałbym ci zadać kilka pytań. - Mówił mężczyzna na krześle.
- Słucham.
- Podejdź bliżej. - Mruknął i zbliżyła się do niego.
- Wiesz czemu tu jesteś?
- Domyślam się.
- Więc podziel się przypuszczeniami.
- Dobrze. Ty jesteś L, to jest policja i myślicie, że jestem Kirą, tak?
- Dobrze, dobrze, źle.
- Źle?
- Jest takie prawdopodobieństwo...
- Pfft. No to wy źle trafiliście, bo nie jestem Kirą.
- Zdajesz sobie sprawę, że zginęło już ponad 2000 osób..
- *Ych?! Co?! Już zabił 2000? Przecież niedawno było trzysta!* Cóż.. Czasem trzeba umrzeć.. To naturalna kolej rzeczy.. W ogóle skąd to wiadomo, że ten cały Kira istnieje, hm?
- Jest zbyt dużo dowodów na to.
- Rozumiem.. Więc możecie w końcu przejść do rzeczy..?
- Co o tym sądzisz? - Podał jej trzy kartki papieru. Podniosła brew i wzięła je. Na wszystkich były jakieś dziwne notatki wyrażające strach przed Kirą.
- Co to jest?
- Notatki, które zostawiły przed śmiercią ofiary Kiry. - Znów przyłożył sobie palec do wargi.
- *Co to jest za typ.. Ja przechodzę kryzys, a ten mnie na przesłuchanie zabiera.* - Spojrzała się na kartki. - *Co to ma być.. Co za durnota. Ech... Raito, debilu...* - Wtedy dostrzegła, że pierwsze linijki tworzą dziwne zdanie. - "L, czy wiesz, że.. Shinigami jedzą tylko jabłka?"..? - Przeczytała na głos. - Shinigami? - Odchyliła głowę.
- Bogowie śmierci. - L się pochylił.
- Jedzą tylko jabłka? Czemu jabłka?
- Ty mi powiedz.
- Przecież nie wiem!
- No dobrze.. Z tego co widzę jakbyś nawet była Kirą to byś inaczej się zachowywała.
- Mówiłam przecież, że nim nie jestem. - Warknęła. - Mogę już iść przechodzić depresję?
- Możesz.
- Super. - Mruknęła.
- To nie jest ostatni raz kiedy się widzimy. - Upomniał ją. - Wciąż jest sprawa tych bandytów, ale widzę, że nie jesteś w dobrym stanie.
- Chyba wam za dużo na ten temat nie powiem. Nic nie pamiętam co się wtedy wydarzyło.
- Nic? - Zapytał Matsuda.
- Tak. Nic. - Powiedziała smutna. - Po prostu z utraty krwi straciłam przytomność i obudziłam się w pokoju.
- Dobrze.. Możesz odejść. - Powiedział Yagami i wyszła. Po zamknięciu drzwi odetchnęła z ulgą. Zaczęła iść w stronę swojego pokoju.
- *Nie ma znaczenia, czy zapamiętam który to pokój. Pewnie i tak się przeniosą.. Kurde.. Ja będę musiała zabić tego gościa? Jeżeli Raito to się nie uda.. Cholera.. On chce tylko zapobiec morderstwom.. Ech..* - Szła powoli do pokoju. Znowu przypominała jej się sprawa Levi'a. - Co za dupek.. - Mruknęła. Wtedy ktoś złapał ją za rękaw i zaczął ciągnąć. Zobaczyła przed sobą Raito. - Zostaw mnie.. - Jęknęła. - Nie mam nastroju..
- Musimy porozmawiać. - Mruknął. Doszli do jej pokoju. Za chwilę stali na środku pomieszczenia patrząc się na siebie.
- No więc słucham.
- Posłuchaj.. Może trochę przesadziłem..
- O czym ty gadasz?
- Nie chcę, żebyś myślała o mnie źle.. Przepraszam..
- Co? Ty.. Mówisz poważnie?
- Tak.. Nie chcę, żebyś się mnie bała. Nie zabiję nikogo.
- Dziękuję..
- Ale pamiętaj, że zawsze to mogę zrobić.
- Dobrze, dobrze.
- Nie chcę, żeby nasze stosunki się pogorszyły.
- Ja też nie..
- Czekaj, stało się coś?
- Hm?
- Wyglądasz.. nie najlepiej..
- Echh.. Po prostu.. Levi zdradził mnie z Kate.. i jeszcze ona ze mnie drwiła.. Miał mnie w dupie i na dodatek mnie uderzył...
- Co?!
- No tak.. - Znów zaczęły zbierać się w jej oczach łzy. Podszedł do niej i ją przytulił. Zamknęła oczy. - Cieszę się, że.. Już jest dobrze..
- I będzie lepiej.
- Mam nadzieję.. Właśnie.. Raito.. Ja chyba rozmawiałam z L. Chyba na pewno..
- Z L?
- Tak.. Był w korpusie. I widziałam twojego tatę. Ten koleś pokazał mi jakieś notatki. Tam było napisane "L, czy wiesz, że Shinigami jedzą tylko jabłka?". - Na to Raito się zaśmiał i odsunął się już od niej. - Poważnie to napisałeś?
- Tak.. Chciałem się zabawić. Mogę kontrolować zachowanie ofiar przed śmiercią, oraz wybrać w jaki sposób zginą.
- To.. jest straszne..
- Życie jest straszne.
- Prawda.
- Ja tylko wymierzam sprawiedliwość.
- Bawisz się w Boga.
- Najwyższy czas osądu. Nie można pozwolić, żeby świat zgnił jeszcze bardziej.
- Rozumiem cię. Masz rację. Raito.. Pomogę ci.
- Co? Naprawdę?
- Tak. Możesz na mnie liczyć. Nie mam ci za złe, że tak mnie potraktowałeś.
- Właśnie.. Naprawdę mi głupio..
- Nie szkodzi. - Lekko się uśmiechnęła patrząc na podłogę. Spojrzał się na nią zdziwiony. - A to Shinigami.. To na poważnie? Takie coś naprawdę istnieje?
- Tak.
- I co to jest? Jak to wygląda?

- Chcesz zobaczyć?
- Tak.
- To wiąże się z tym jak zabijam.
- Pokaż mi.
- To odwróć się.
- O-okej.. - Mruknęła i zrobiła jak jej kazał. Poczuła, że jakaś kartka dotyka jej dłoni.
- Już możesz się odwrócić, tylko nie krzycz.
- Czemu mam.. - Odwróciła się i urwała. Nad Raito stał wysoki, prawdziwy potwór.
- Cześć! - Powiedział radośnie.
- Eee.. To na poważnie?
- Tak. - Mruknął Raito. - Też mnie wkurza.
- Hej! - Warknął Shinigami. - Kiedyś naprawdę cię zabiję. - Na to brunet tylko się roześmiał. - To nie jest śmieszne...
- No.. cześć, Shinigami.. - Powiedziała Iris.
- Jestem Ryuuku!
- Hej Ryuuku. Czekaj.. Ty sobie z nim chodzisz?
- Tak. Widzą go tylko osoby, które dotkną notesu. Również nie mogą go usłyszeć. Czasem gada mi jakieś głupoty, ale nie mogę mu odpowiadać, bo by mnie uznali za nienormalnego jakbym szedł i gadał sam do siebie.
- Rozumiem.. Czekaj, jakiego notesu?
- Właśnie.. To nazywa się notes śmierci.
- Co?
- Ech.. "Jeżeli zapiszesz imię i nazwisko osoby w tym notesie, zginie po czterdziestu sekundach." Jeżeli nie podam przyczyny na zawał serca.
- Takie coś istnieje?!
- Tak.
- No dobra.. Właśnie.. Co z Lisą?
- Zrobiłem jak kazałaś.
- Dziękuję..
- Chyba nie muszę mówić, że nikomu o tym ani słowa.
- Oczywiście, że nie.
- Dobrze.
- Raito. - Mruknął Shinigami.
- Co chcesz?
- Masz jabłka?
- Ryuuku.. Daj już z tym spokój.
- Ale one są jak czipsy!
- Skąd ja ci wezmę jabłko? - Warknął.
- Już rozumiem skąd to "Shinigami jedzą tylko jabłka?".
- Właśnie.. Ciągle je zjada i mi marudzi.
- Hej! - Oburzył się. - One są jak narkotyk..
- Nie gadaj głupot.
- Już nie powiem co ty mi gadasz! - Odgryzł się. - Już nie powiem o.. ~
- Zamknij się! - Raito strzelił mu przez łeb i jakby poczerwieniał.
- Ał! - Złapał się za głowę i odszedł kawałek. Iris spojrzała się na niego podejrzliwie.
- "O.."? - Pochyliła się.
- Nie, o niczym. - Mruknął.
- Mhmmm... No, no..
- No co?
- No nic, nic.. Nie wnikam co ty tam mu opowiadasz.. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Ej!
- Haha, żartuję przecież xd.
- No ja myślę.
- Na Jade Guren się napalił, więc..
- Co?! Nie! Nie chodzi mi o Jade.. - Zrobił facepalmna.
- Ha! - Krzyknęła.
- Co? - Odchylił głowę.
- Nie o nią.. Czyli o kogoś! 😂
- Co?! Wcale nie!
- Dobra, nie będę się bawić w Jade i Erena.
- I dobrze. - Mruknął.


*W tym samym czasie*

Yeager snuł się przygnębiony po kwaterze. Teraz jego życie będzie nudne... Bez Jean'a... Z kim teraz będzie się ciągle kłócił i tłukł?
- Cholera... Ta wyprawa to był ogromny błąd... Będzie mi brakować wizyt u Erwina w gabinecie za jakieś głupoty... - Oparł się o parapet w salonie. Jego wzrok powędrował gdzieś w lewo. Otworzył szeroko oczy. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Kapral z... Kate?! Ale przecież... On nigdy... Co?! Levi Ackerman miałby zdradzić Iris z tą szmatą co kiedyś razem z Mandy gnębiła i ciągle poniżała Iris?! O nie... Erwin bez ciebie ten korpus się  stacza... Wyleciał z salonu i pędził szukać Leiden. Rozglądał się energicznie odwracając głowę to w lewo, to w prawo. Nagle ujrzał białowłosą postać. Przyśpieszył i zaczął krzyczeć.
- Iris! Iris! - Gdy był już przed postacią, która się odwróciła zrobił lekko przerażoną minę, bo nogi się pod nim ugięły i wleciał na tego kogoś. Upadli na ziemię. - Pan generał?! Przepraszam! Ja... eee - Szybko się podniósł i speszony złapał się za tył głowy.
- Shinya.
- Pan generał Shinya...
- Shinya.
- No tak powiedziałem.
- Nie... Powiedziałeś ''Pan generał Shinya''.
- No tak.
- No właśnie. Do Gurena też mówisz pan? - Hiragi spytał go śmiejąc się.
- W sumie to... Chyba nie...
- Haha chyba?
- No bo nie rozmawiam z nim. Raz mi się zdarzyło. Bo on tylko z kapralem albo Jade i przelotnie z innymi.
- Cały Guren. Ale mów nam na ty dobra? Bo czuje się stary, a jeszcze trochę życia przede mną xd Mamy dopiero po dwadzieścia lat. (Uznajmy, że przekład czasowy to na nasz rok jakby 2016 xD Aleksy nie wybiegajmy 4 lata do przodu jak fabuła ons >.> xDD)
- Tak jest! - Zasalutował brunet.
- Właśnie, propos Gurena. Widziałeś go może?
- Niestety.
- Hm.. Dobra potem go poszukam. A jeśli można spytać. Co chciałeś powiedzieć tej z którą mnie pomyliłeś, że tak leciałeś?
- Iris? E... No bo... Nie wiem czy powinienem ale w sumie wszystko zostaje w rodzinie nie? Więc... Widziałem Levi'a jak się całował z Kate...
- To chyba nie powinieneś jej tego teraz mówić.
- Czemu?
- Bo niedawno widziałem ją w lekkiej furii jak ich zobaczyła. Lepiej jej na razie nie pokazywać, że już wszyscy wiedzą. Jeszcze bardziej ją to przygnębi.
- No tak, racja... Jeszcze raz przepraszam, że pan~Cie! Pomyliłem z Iris. Nie zwróciłem uwagi na mundur i wzrost...
- Aż tacy podobni jesteśmy?
- Oczy i włosy się zgadzają tylko jej dłuższe xd
- Haha chyba znalazłem zaginioną bliźniaczkę.
- Zawsze można kogoś powkręcać! xD
- Szykujesz już jakieś akcje?
- Ja zawsze coś wymyślę... ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale na razie będę już leciał.
- Do zobaczenia. - Pomachał mu białowłosy.

   Jade siedziała pod drzewem, z boku kwatery. Zawsze było tam cicho i pusto. Idealne miejsce dla kogoś, kto chce być sam na sam ze swoimi problemami. Nie wiedziała co ją podkusiło, żeby wyjść ale trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. (Można włączyć muzyczkę nr 38 dla efektu). Przed sobą na śniegu napisała imiona trzech bliskich jej osób, które nie wróciły... Zamknęła na chwile oczy. Jednak to był błąd. Od razu zobaczyła moment, który bolał jak cholera... Jak śmierć odbiera jej kogoś na kim jej zależało najbardziej na świecie. Nic nie mogła wtedy zrobić... Chociaż nie! Mogła ale nie zareagowała... Dlaczego? Otworzyła oczy, które były całe czerwone. Łzy zaczęły spływać po jej policzku. Oparła głowę o pień drzewa i spojrzała ku niebu. Wyjęła z kieszeni mały nóż, który kiedyś jej skonfiskował Erwin. Podwinęła rękaw i przycisnęła ostrze do ręki. Powoli opuściła wzrok. Przed nią stał Jean. Wypuściła przedmiot, który trzymała i otworzyła usta.
- Czy ze mną jest już coś nie tak...? - Wyszeptała sama do ciebie. Patrzyła na niego w szoku. Nic nie mówił, a jej jeszcze bardziej chciało się płakać podbiegła do chłopaka i chciała go przytulić. Jednak zatrzymała się przed nim. Jak miała to zrobić przecież był duchem? O ile nie zwykłym wytworem jej wyobraźni. Jednak chłopak sam to uczynił.
- Przepraszam Jean... To moja wina... - Nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią tak jakby chciał powiedzieć ''To nie była twoja wina, nie masz za co przepraszać...''. Podszedł z nią do drzewa pod którym wcześniej siedziała. Spojrzał jej prosto w oczy. Poczuła jak coś w niej pęka. Wraz z kolejnymi łzami widziała najpiękniejsze wspomnienia związane z chłopakiem. Jak pierwszy raz się spotkali. Na pierwszej misji, jak chciał ją ratować i opatrywała mu ranę. Gdy prawie umarła, a on ją pierwszy raz pocałował i wyznał miłość. W sądzie jak rzuciła się mu na szyję, gdy został uniewinniony. Jak jej śpiewał na imprezie i wiele innych chwil, które zapadły w ich pamięci. Uśmiechnął się i ją pocałował. Nie chciała go puścić jednak był tylko duchem... Nie mogła go złapać, ani zatrzymać... Zaczął się cofać i zniknął.
- Żegnaj... - Powili opadła na ziemię i złapała się za głowę. Wspomnienia sprawiły, że zatęskniła jeszcze bardziej za nim i nie zauważyła nawet, że ktoś do niej podszedł.
- Pomysł 2/10, no w sumie 1/5 bo się skraca. Płakać przy temperaturze na minusie. Brawo. Ale jak chcesz zostać soplem i pod oczami mieć ozdoby to proszę bardzo. - Odwróciła się i zobaczyła podpułkownika.
- Długo tu jesteś? - Wytarła mokry policzek.
- Nie bardzo.
- Czemu w ogóle za mną chodzisz?
- Potrzebne ci to do czegoś?
- No...
- Właśnie. - Nie dał jej dokończyć. - A teraz wracaj do środka, bo nie chce patrzeć jak jakiś żołnierz kończy jako sopel.
- Jade! - Odwrócili się i zobaczyli lecącego do nich Erena. - Ups... Przepraszam... - Zasłonił dłonią usta i zaczął cicho chichotać. - Może już pójdę...
- Wracaj tu. Powiesz co, żeś chciał i dopiero możesz iść. - Powiedział sucho Guren.
- Ale to może...
- Gadaj. Nie mam czasu.
- Eh... Jade... Nie uwierzysz...
- Co się stało?
- Levi zdradził Iris z...
- Z?
- Kate...
- CO?! A to dopiero na mnie się ta pizda darła! A teraz bawi się w Mende?! O nie... Do tego Levi... Kto inny ale on? Nie wierzę... - Chciała się podnieść ale zaraz upadła. - Kurwa...
- Jak się bawi w głodówkę to tak jest. - Spojrzał na nią z góry Ichinose. - To wszystko?
- Shinya cie szukał.
- A czy ja ci pozwoliłem do mnie na ty mówić?
- Nie ale on powiedział, że mam tak mówić.
- Yyyh! Dobra spadaj. - Brunet ruszył z powrotem do kwatery.
- Wracając... - Zwrócił się do Braun.
- Czemu tak ci zależy na...
- Zamknij się i marsz do środka.
- Ale...
- Rób co mówię. - Brunetka wstała podpierając się o drzewo i ruszyła do pokoju.

    Yeager znowu biegł po korytarzu ale teraz szukał białowłosego nie białowłosej (xd). Znalazł go na stołówce.
- Znowu biegasz po korytarzach? W szkole dostałbyś uwagę.
- Tu jesteś! Szukałem cie bo znalazłem Gurena.
- I...?
- Zgadnij gdzie albo z kim był huehuehue.
- Down ci się włączył?
- Tak xDD
- No dobra... Mów. - Hiragi oparł głowę o dłoń.
- Siedział, w sumie to stał ale nie ważne, nad Jade ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Faktycznie down ci się włączył.
- Wiem! 😁
- Już na wyprawie zauważyłem, że coś za dużo za nią łazi. Nie zachowywał się tak od czasów szkolnych. - Śmiał się Shinya. Wtedy do stołówki wszedł Guren i brunet dostał z buta w łeb.
- Kto ci pozwolił mówić takie brednie debilu! - Chłopak zobaczył gwiazdki i padł na podłogę.
- Ależ Guren, czy to nie jest prawda? - Od stołu wstał Shinya.
- Nie?
- Przecież nie zachowywałeś się tak od...
- Morda...
- No nie bądź taki! Przyznaj, że ci się podoba.
- Shinya ty jesteś nawiedzony. Jak wszyscy tu. Idealnie do nich pasujesz. Może cię zostawię i wrócę do domu?
- NIE! Bo twoja nowa lala zostanie sama! - Zaczął się tak śmiać, że upadł na Erena.
- Zatłukę cię kiedyś obiecuje.
- Czekam xDD
- Długo nie będziesz musiał >.> - Rzucił przez ramię i wyszedł. Eren i Shinya spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Nieźle młody! xDDD - Przybili piątkę i zaczęli się turlać po ziemi, nie zwracając uwagi na to, że pół sali się na nich patrzy. Po tym jak Ichinose wyszedł pojawiła się Iris z Raito. Był też z nimi Ryuuu, ale tylko oni go widzieli. Zobaczyli leżących na środku sali dwóch pojebów i zgromadzony tłum ludzi wokół nich. Przewróciła oczami i zaczęła kierować się do miejsca gdzie była szynka ^-^. Szynka na poprawę humoru ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Hej! - Usłyszała czyjś krzyk i chciała się odwrócić, ale poleciała na podłogę. Zobaczyła nad sobą jakiegoś gościa, który wyglądał jak jej męska wersja.
- Co ty odpier..
- WITAJ, IRIS MOJA ZAGINIONA BLIŹNIACZKO! OTO PRZYBYWA.. EREN RUSZ DUPĘ! - Krzyknął i wleciał na nich brunet. - OTO PRZYBYWA POSŁANIEC Z ODLEGŁEGO RODU TAJTEN I PRZYNIÓSŁ WIEŚĆ, ŻE SIĘ ODNALAZŁAŚ!
- WTF?!
- Nie dziw się, pani.. Taka jest prawda..
- Ale o co ci chodzi?! Złaźcie ze mnie, świry!
- O.. przepraszam XD. - Białowłosy chciał się podnieść, ale leżał na nim Eren. - Posłańcu, zabieraj swój tyłek ze mnie.
- Wybacz, panie.
- Ja pierdole.. - Mruknęła Iris. Zobaczyła w rogu Raito, który przykładał dłoń do ust i starał się nie śmiać. Ryuk rył się z tyłu jak pojeb. Leiden przymrużyła oczy i patrzyła się na nich wściekłym wzrokiem. Brunet starał się uspokoić, a Shinigami nic sobie z tego nie robił. Ponad to on był.. do góry nogami?! Wtf? Wtedy Eren wstał i Shinya zaraz po nim niemal się wywracając. Iris wstała sama, chociaż chłopak chciał już jej pomóc. - Możecie mi w końcu powiedzieć o co chodzi?
- Nie, o nic. - Mruknął białowłosy.
- Czyli bez powodu się na mnie rzucacie, tak?
- Bez powodu..?! No zobacz jacy jesteśmy podobni! 😁
- Ychh,, Na szczęście tylko z wyglądu.
- Właśnie zauważyłem. - Zaśmiał się.
- Kiedyś naćpam się czipsami to zobaczysz, ale teraz przepraszam idę coś zjeść i spokojnie przeżywać depresję.
- Depresję? - Powtórzył mrużąc oczy. Spojrzała znowu na niego.
- Tak.
- A no tak.. Coś Eren gadał.
- Co? Eren... - Warknęła, a on zesztywniał i zaśmiał się nerwowo. - Wrr..
- Nie zabijaj mnie! - Krzyknął i wskoczył za jakiś stół. Iris położyła dłoń na czole.
- Właśnie.. - Zwróciła się do Shinyi. - Może ty już mnie znacz, ale ja ciebie nie.
- Nie przedstawiałem się?
- Nie.
- No więc.. Shinya Hiragi! - Przyłożył dłoń do czoła salutując.
- Fajny mundur. - Mruknęła. - Jesteś chyba jakimś znajomym Gurena, nie?
- Można tak powiedzieć. - Mówił ciągle z jakimś dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Świetnie.
- Właśnie! Czy on już od dawna tak za Jade lata? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Uch.. Oboje za sobą latają. Znaczy poznali się jakiś czas temu jak tytani wypchnęli w Troście głaz. Wtedy Jade rzuciła się na niego z mieczami i jakoś do nas dołączył. Wtedy zaczął się okres godowy. - Na to zaśmiał się.
- No.. Cały Guren xD.
- I cała Jade xD. Wiesz co.. Chyba się dogadamy.
- Chyba tak. :D A to kto...? - Spojrzał na Raito.
- Ten banan? - Mruknęła.
- Chyba ci już coś mówiłem na temat nazywania mnie bananem. - Powiedział cicho z tyłu brunet.
- Naprawdę? Nie przypominam sobie... - Wtedy białowłosy przybliżył się do Iris. - Co ty robisz..?
- Spokojnie.. - Mówił jej do ucha. - Spiknę cię z nim. - Otworzyła szeroko oczy.
- Nie! - Warknęła.
- No, ale czemu..? :C
- Uważaj, bo ja cię zaraz z kimś spiknę. - Wycedziła. Wtedy zdała sobie sprawę, że powiedziała to głośno, a obok stał Yagami. Oby nie skojarzył, że część była o nim.
- Ciekawe z kim. - Prychnął.
- Zobaczysz. Kogoś ci znajdę.
- Yhyyyym... Zobaczymy kto kogo komuś znajdzie pierwszy ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Zrobił podejrzaną minę.
- Zamknij się, debilu! - Syknęła, a on się zaśmiał.
- Ale o co tu chodzi..? - Przybliżył się Ryuk ze swoją wyszczerzoną miną. Wzięła z blatu jakiś talerz i rzuciła nim w niego, ale on tylko przeniknął przez Shinigami i trafił Erena w głowę. Brunet upadł na ziemie nieprzytomny.
- Faktycznie charakter odmienny. Ja strzelam tylko Byakkumaru nie talerzami... - Zaśmiał się białowłosy.


~Gill&Kel











































 ( ͡° ͜ʖ ͡°)