sobota, 11 marca 2017

Rozdział XLV Na krawędzi

(PS: Przepraszam, że trochę spóźniony rozdział na 8 marca, i że nasrałam tyle gifów i jpg ale mam manię dodawania tego wszędzie! XD Moja kol z klasy ma mnie dość bo ciągle jej spamiłam i jeszcze ciągle się drze, że mam jej nie wysyłać ''tych bajek'' pff xd A i sorka jak gdzieś o Gurnie będzie na zmianę chłopak/mężczyzna)


**Miesiąc wcześniej**


     Z rana następnego dnia podpułkownik został wezwany do gabinetu dowódcy. Nie miał najmniejszej ochoty tam iść, domyślał się o co może chodzić ale wolał to załatwić w cztery oczy niż przy wszystkich, choć zapewne i tak wkrótce się dowiedzą... Jeszcze zaspany szedł korytarzem na piętrze, gdzie znajdował się gabinet. Podszedł do drzwi i bez pukania wszedł do środka. Zatrzasnął je, położył dłoń na karku i zaczął kręcić głową by rozruszać mięśnie.
- Wcześniej się nie dało? Moja fryzura jest w nieładzie. - Powiedział siadając na kanapie.
- Zawsze tak wygląda. - Zjechał go Mike jakby sfrustrowany, opierając się o ścianę koło biurka, za którym siedział Smith. Czarnowłosy nie zwrócił uwagi na złośliwość blondyna.
- Domyślasz się chyba po co kazałem ci przyjść. - Zabrał głos dowódca.
- Taa. Ale pozwól, że to ja zacznę. Mam ci do wygarnięcia kilka rzeczy.
- Jak ty się  zwracasz do dowódcy?! To, że ja pozwalałem, żeby tak do mnie mówić, nie oznacza, że do Erwina też tak możesz! Poza tym nic mu nie będziesz...
- Spokojnie Mike, daj mu mówić. Chętnie posłucham, co ma mi do zarzucenia. - Erwin oparł brodę na splecionych dłoniach i przyglądał się podpułkownikowi.
- Mam ci do zarzucenia tylko tyle, że jesteś zwykłym śmieciem. - W Zachariusie zaczęło się gotować. - Wykorzystałeś niczego winną dziewczynę, która w tamtej chwili potrzebowała kogoś, kto by jej pomógł, bliskości, którą bała się przyjąć kiedy straciła cząstkę siebie. Pomogłeś jej i gdy się otworzyła zacząłeś wprowadzać swój plan w życie i krok po kroku starałeś się wyciągnąć z niej coś o Braunie i inne rzeczy, a gdy ci już nie była potrzebna chciałeś się jej pozbyć odsuwając od siebie, jednak nie przewidziałeś tego, że któregoś dnia przemieni się w tytana. Potem do końca grałeś swoją pieprzoną rolę, wiedziałeś, że może widzieć duchy i ukazałeś się jej, by sprawdzić czy czegoś zaczęła się domyślać. Nie mam pojęcia co ona w tobie widziała. Ale jeszcze nie mówiłem jej tego o tobie, jednak nie zawaham się, gdy tylko zaczniesz coś kręcić.
- To nie jego wina, że jest naiwna i pusz...
- MIKE! - Wrzasnęli obaj na niego.
- Jeszcze jedno słowo a cię stąd wywalę - Powiedział do niego Erwin.
- O nie! Musze na własne uczy usłyszeć wszystko o nim, bo potem znowu zaczniesz kręcić. - Dowódca tylko westchnął i zwrócił się go Ichinose.
- Długo nad tym myślałeś?
- Nie musiałem. Wszystko mówiło samo za siebie. Gdy Mike pokazał mi te twoje ''notatki'' od razu wszystko wyszło na wierzch.
- No cóż. Każdemu się czasem noga powinie. Ale przejdźmy do ciebie. Nie sądzisz, że już starczy kłamania i ukrywania? Wnioskuję, że widziałeś też tą kartkę o tobie.
- I co z tego?
- To, że jeśli nie będziesz ze mną teraz współpracował to każdy w korpusie na najbliższym zebraniu się dowie tego co tam napisałem i zaczną się kłopoty co do ciebie i twojego przyjaciela.
- Grozisz mi?
- Nie, po prostu to jeden z warunków, dla którego możecie tu zostać. Dlatego chcę się dowiedzieć  czegoś o ludziach, którzy należą do mojego korpusu. Mike może iść nawet zaraz i zwołać zebranie.
- Ty sukinsynu... - Warknął podpułkownik.
- Więc jak? - Guren był wściekły ale nie miał za bardzo wyjścia.


*W tym samym czasie*


   Iris spacerowała po kwaterze z Shinyą rozprawiając na różne tematy. Trochę o wciąż wspominanych imprezach i o samym Smithie.
- Jaki on jest?
- No cóż... Trudno stwierdzić jednym słowem.
- No tak. Ludzi nie da się poznać na pierwszy rzut oka ale są wyjątki.
- Na przykład? 
- Hanji.
- XDDDD Racja xD
- A co teraz z tym no... Ekhem..
- Aaaa... No właśnie... Już tak ładnie lgnie go Gurena, że sama nie wiem... ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale z drugiej strony nie umie zapomnieć.
- Sama zdecyduje. A tym czasem... - Nagle korytarz przecięła im snująca się w swoim świecie Jade. - Jade! Muszę z tobą o czymś porozmawiać... Tylko nie zraź się od razu... Przepraszam na chwilę. - Zwrócił się do Iris i zaczął gdzieś prowadzić brunetkę. A Iris to Iris, zaczęła ich cichaczem śledzić. Musiała znać każdy szczegół chorego umysłu białasa zaszczepionego do Jade. (xDDD)
- O co chodzi?
- To bardziej skomplikowane... - Białowłosy rozglądał się czy oby na pewno nikt ich nie śledzi, jedyne co zwróciło jego wagę to skóra białej pumy pełniąca funkcję ozdobną korytarza. Gdy skręcili w jakiś ciemny kąt puma się  podniosła i zaczęła skradać przy samej ziemi. 


*Wracając do gabinetu*


- Więc zacznijmy od początku : Nazywasz się Guren Ichinose i jesteś podpułkownikiem. Możesz powiedzieć jakiego ugrupowania? - Przesłuchiwany siedział z zaciśniętymi pięściami i zębami, wyglądał jakby miał zaraz eksplodować. Co źle by się skończyło dla całej trójki. - Mike. - Dowódca skinął na blondyna, który zmierzał do drzwi.
- Japońskiej Imperialnej Armii Demonów... - Warknął przez zaciśnięte zęby.
- I?
- Liderem Księżycowej Kompanii...
- Jesteś spoza Murów.
- Tak i tam skąd pochodzę nie ma tych waszych zasranych tytanów.
- Tylko? Bo skoro macie takie bronie i taką nazwę to raczej coś jest nieprawdaż?
- Ts! Co cię to obchodzi?
- A to, że skoro znalazłeś się tu to raczej musiałeś uciekać i pewnie przywleką się tu za tobą. Chyba, że jesteś zwykłym tchórzem i zostawiając swoich ludzi zwiałeś.
- Nie pchaj się tam gdzie być cię nie powinno... - Wstał i przesunął rękę ku trzonu swojej katany. Mike korzystając z okazji, że ten wściekły jest skupiony na Smithie pchnął go porządnie i czarnowłosy poleciał na ziemię. Posłał Zachariusowi mordercze spojrzenie i się podniósł. - Nie jestem tchórzem. Musiałem ich opuścić by nikogo nie zranić. 
- Chcesz mi powiedzieć, że przed nimi i teraz nami to wszystko ukrywasz dla bezpieczeństwa?
- Może. 
- Kim zatem jesteś? Człowiekiem? Potworem czy zwykłym zdrajcą? - Dowódca podniósł wzrok znad swojej kartki i spostrzegł, że podpułkownik siedzi na kanapie ze spuszczoną głową, skrytą w dłoniach. Ręce oparte na kolanach zaczęły mu drgać.
- Yamero... (pl: Przestań) - Odezwał się Guren z nutą bezsilności w głosie.
- Nie dajesz rady?
- Yamero! - Warknął. - Uwierz mi! Nie chcesz znać  prawdy! Lepiej żyć w niewiedzy niż wiedzieć za dużo.
- Więc jak mamy ci ufać? Jeśli uznam cię za zagrożenie nie znając prawdy mogę w każdej chwili wysłać list do króla lub odgórnego sędzi i każą cię stracić. I co wtedy? Pomyśl o tych wszystkich zwiadowcach, którzy widzą w tobie drugiego Levi'a. Drugą nadzieję ludzkości.
- Są jeszcze ci od Iris.
- To co innego. - Wstał od biurka i stanął przed czarnowłosym. Mike patrzył na Erwina w lekkim szoku. Kiedy zdążył się tak zmienić? Nie poznawał własnego przyjaciela. Od kiedy od tak mógł pozbyć się kogoś kto mógłby się przydać? Od kiedy kogoś szantażował? Poza Levi'em kiedy chciał by go niech dołączył. Po chwili przypomniał sobie, że swoimi argumentami zawsze odnosił sukces. Nie musiał spełniać tego jak teraz mu groził, bo wiedział, że i tak Ichinose ustąpi dowódcy. I tak też się stało.
- Wiesz, że na mnie nie robią wrażenia ci wszyscy ludzie od was czy nawet moja własna śmierć? Ale jeśli musisz znać prawdę to zgoda. Tylko nie wiem na ile mi uwierzysz i będziesz w stanie potem zaufać.
- To zależy od ciebie. 
- Ha! Dobra, słuchaj bo nie będę dwa razy powtarzał. posługujemy się Demonicznym Orężem, czyli broniami, w których są zaklęte demony, gdyż naszych wrogów tylko one mogą zabić. Ale zdatna jest też na tych waszych tytanów. Jeśli chodzi o mnie to... - Westchnął i się wyprostował. - Jestem posiadaczem trzech demonów.


- Z jednym się urodził. Drugiego dostał w liceum przez Mahiru... Która zapoczątkowała demoniczne bronie. Zaczęła eksperymentować na demonach i po stworzeniu pierwszego Oręża dała go Gurenowi. Jako iż to była pierwsza taka broń w rękach ludzi nie był w stanie z nim walczyć i go pętał. Z czym wiązało się potem wiele problemów. Jednak wyszedł z tego stanu przez specjalny lek. Trzeci demon to sama Mahiru... Jako demon zaklęty w jego mieczu została Mahiru - no - Yo. - Tłumaczył brunetce Shinya.
- O czym ty mówisz...
- Jak myślisz dlaczego nigdy nie pozwalamy nikomu dotykać naszych broni?
- ...
- Poza tym dwie osoby nie mogą rozporządzać jednym i tym samym Orężem.
- Jak to się stało, że ona została demonem...? 
- Zapewne ją opętał jej własny demon. Guren musiał ją zabić... Nawet sama prosiła go by to zrobił... Toczyła bój między samą sobą, a demoniczną osobowością. Wyciągnął prawdziwą ją na wierzch jednak na krótko i niestety nie miał wyjścia... Teraz jej forma jest zaklęta w jego czarnym mieczu. 
- Shinya...
- ?
- Jak rozpoznać, że ktoś jest opętany...?
- Zazwyczaj tęczówki takich osób zmieniają się na czerwone, pojawiają się kły, Namanari może rozwinąć róg lub dwa... Twardówka robi się czarna i jeśli na demona nałożona jest klątwa ograniczająca to na twarzy jego pana pojawia się znak klątwy, taki jakby tatuaż.
- Co to jest Namanari..?
- Ludzie o dwóch osobowościach, którzy są o krok od stania się demonem. Jeśli chodzi o niektóre opętania to demoniczna część się doskonale maskuje i czasem nie da się rozpoznać czy to człowiek czy jego demon. Sam kiedyś się dałem nabrać. Jeśli Guren dziwnie by się zachowywał to patrz na jego tęczówki. 
- Czemu mi to mówisz...?
- Żebyś uważała. W szkole gdy opętał go demon od Mahiru nie mógł własnowolnie panować nad swoim ciałem i demon przemawiał jego głosem. Usiłował zmanipulować Mito, która jest w jego składzie by... - Przerwał. - Chyba się domyślasz...  Jednak udało nam się powstrzymać Noyę i przywrócić Gurena. Ostatnio zauważyłem, że ma momenty jakby walczył gdzieś  w środku z Noyą czy choćby Mahiru więc lepiej uważaj... Jeśli moja siostra go opęta bez wahania cie zabije. Demony mają to do siebie, że nie dają ludziom odróżniać wrogów od towarzyszy i zabiją każdego, kto stanie im na drodze. Naya nie wiem jak się by zachował wobec ciebie ale uważaj. - Powiedział i odszedł, a Jade upadła na kolana. Hiragi skręcił w bok i wpadł na Iris.
- Podsłuchiwałaś?
- Ja?! Gdzie! Nie widzisz mnie! - Hiragi spojrzał na nią dziwnie poważnie. Westchnęła i spytała - Czy to prawda?
- Iris...
- Czy to wszystko co przed chwilą mówiłeś to jest prawda?!
- Tak...
- A ty?
- Ja nie mam problemu z panowaniem nad Byakkomaru.
- Jak mamy teraz wam ufać?!
- Dlatego wolał to ukrywać. Ale spokojnie nic wam raczej nie grozi.
- Raczej?!
- Zawsze będę mógł go chyba jakoś powstrzymać, ale sam też sobie potrafi radzić nawet lepiej niż by ktoś pomyślał. Dawno nic się nie wydarzyło takiego więc ma kontrolę nad nimi. Może ja jestem przewrażliwiony po prostu.
- Mam nadzieję, bo jak będziecie kolejną plagą, która na nas spadła...! - Prawie wsadziła mu palec do buzi. Ogarnęła się i podeszła do przyjaciółki. - *Czemu zawsze trafiasz na jakichś wadliwców zjebie...* - Pomyślała o przyjaciółce i ją przytuliła. 


- Jesteś w stanie mi teraz zaufać? Wiedząc, że mam w sobie takie przekleństwa?
- Tak. A mógłbyś jeszcze wytłumaczyć kim są ci wasi wrogowie?
- Krwiopijcze, człekopodobne bestie, siedmiokrotnie silniejsze od człowieka. Nie da się ich zranić zwykłą bronią, bo te cholerstwa się regenerują, jak odetniesz im rękę czy cokolwiek przyłożą do miejsca skąd je odcięto i się z powrotem wrośnie. Dlatego mamy Demoniczne Oręża. 
- I to wam wystarcza?
- Nie zawsze. Dlatego mamy też specjalny lek/narkotyk, jak kto woli, zwiększający siłę, umiejętności i takie tam 1,5 raza. Niestety możemy brać tylko jedną pigułkę, bo już następna może wywołać traumę i szok prowadząc do śmierci. Działają tylko piętnaście minut co już jest lekkim problemem, bo potem ciało staje się bezbronne. Aha i wracając do tych cholernych wampirów. Są wśród nich szlachcice/arystokraci, którzy są silniejsi i sprawniejsi od zwykłych. - Mike stał wciąż przy drzwiach opierając się na klamce. Wyglądał jakby miał zaraz zejść. - A i jeszcze mam...
- NIE! - Wrzasnął Zacharius. - Nic już nie mów!
- Pytanie...
- NIE! Za dużo już się nagadałeś! - Złapał go rękaw i wywalił za drzwi.
- Mike ale ja nie skończyłem z nim rozmawiać.
- Gówno mnie to obchodzi! Ja mam już dość! Już koniec! - Zaczął... piszczeć? xDD Erwin tylko spojrzał na niego i wrócił do swoich notatek.


    Około trzynastej Jade udało się na chwilę uciec Iris. Poleciała do kuchni i dopadła się do makaronu. Zaczęła go ćpać pod stołem. Po zaledwie piętnastu minutach wciągnęła połowę paczki i zaczęła się śmiać jak nienormalna. Chciała wstać ale przywaliła w stół i jeszcze bardziej zaczęła się ryć. Wtedy ktoś zajrzał pod stół i wrzasnęła. Zobaczyła rudowłosego Paina, którego twarz nadal ją przerażała. W sumie miał nawet ładną ale bała się tych kolczyków.
- W porządku..? - Zapytał.
- WAAAAAA! Co ty robisz?! Tu i w ogóle! Zawałabymdostałaprzezciebie!
- Wybacz, lecz słyszałem twój... - Zastanowił się chwilę. - Śmiech i uznałem, że może potrzebujesz pomocy.
- Hahahaa ja pomocy? xD Ja się czuję wręcz bosko! - Zaczęła się kiwać na boki z wielkim bananem na twarzy. - Przyjdziecie na trening?
- Czemu nie.
- To dobra ja idę. - Wylazła spod stołu i zaczęła się rozglądać.
- Czegoś szukasz?
- Przepychacza. - Patrzył na nią nieruchomy, a ona chwiejąc się wstała. - No co?
- Na co ci?
- Będą wsyssssadź śniegg! - Zaczęła hasać przed siebie, a Pain na chwilę wszedł do jej umysłu. Zastanawiał się czemu jej odbija. Od razu natrafił na odpowiedź, westchnął i wyszedł.

   Iris z Raito i Deidei'em szukali Braun. W kwaterze nigdzie jej nie było więc wyszli na zewnątrz. Było zimno ale cóż mieli zrobić. Nagle Dei się zatrzymał i spojrzał w lewo.
- Un... Iris...
- Hm? - Odwróciła się i spojrzała tam gdzie on, brunet zrobił to samo. - No nieźle... - Tam gdzie patrzyli znajdowała się poszukiwana, która skakała po śniegu jak głupia i gdy spadała krzyczała i wbijała przepychacz w biały puch.
- Co ona robi...? - Spytał Raito.
- Kuźwa... Chyba się naćpała. - Podbiegli do niej i białowłosa złapała ją za ramię. - Jade co ty odpierdalasz?
- WSYSYWUJEM ŚNIEG!
- Co?! - Krzyknęła trójka.
- Fciungam śniegk przepchaczem.
- Chyba przepychaczem. - Poprawił ją brunet ale ta się na niego rzuciła i zaczęła mu przepychać narzędziem twarz. Iris padła na śnieg i zaczęła się śmiać.
- Błagam wysadź jej to xDDDD Deiiiii xDDDDDDDD
- Deidara, un >.>
- Cicho co za różnica xDD 
Po chwili podszedł do nich Ichinose. Spojrzał na Iris, która natychmiast się podniosła. Patrzyła na jego tęczówki. Były takie jak zawsze. Chrząknęła i szturchnęła przyjaciółkę, która spojrzała na nią i zobaczyła Gurena. Wstała i patrzyła na nich kiwając się na boki. Miała dość duże źrenice
- Ohayoooooo kujasuw makzs... - Wybełkotała.
- E... Ta.. Chyba ciężko będzie się z nią porozumieć... - Stwierdziła Leiden.
- Trudno, nie mogę z tym czekać... - Westchnął i zaczął gdzieś ciągnąć brunetkę. Wyszli gdzieś za jakiś róg i stanął przed nią.
- Muszę ci coś powiedzieć... Możesz mnie znienawidzić, unikać, cokolwiek ale wysłuchaj...
- Chodzi ci o te demony?
- Skąd wiesz?
- Shinya mi dziś mówił... - Znów zaczęła się kiwać. - Ale nie bój nic! Ja się nie zrażam do przyjaciół, ja cię z tego wyleczę! - Zakręciła się i wlazła w ścianę budynku. Czarnowłosy położył rękę na czole i pomógł jej ponownie ustać.
- Dasz radę w takim stanie uczestniczyć w treningu? Możesz dziś nie iść.
- Niee, nie potrzebuję taryfy ulowej.
- Mhm... A powiesz mi czemu się naćpałaś tym makaronem? To przeze mnie? 
- To przecież nie twoja wina.
- Ale przez to?
- Nie.
- Nie to ty kłamać umiesz.
- Wut xD A to mnie nikt nie rozumie. - Przewrócił oczami i ruszył przed siebie. - Za ile trening?! - Zawołała za nim. Wyjął jakiś zegarek i sprawdził godzinę.
- Za dziesięć minut.

   W tym czasie Iris i Raito przynieśli chyba wszystkie przepychacze na dwór.
- Dobra wysadź to gówno w cholerę xD Bo ten świr komuś tlen ukradnie i udusi go xDDDD
- Dobra. Odsuńcie się. - Polecił im i wsadził rękę do torby. Nakarmił dłoń, która po chwili wypluła glinę, a on uformował kształt pająka i rzucił nim w stertę przedmiotów. Złożył pieczęć i krzyknął: - Katsu! - Przedmioty zła wybuchnęły w mgnieniu oka, a blondyn odwrócił się do nich i ukłonił. - Proszę państwa: SZTUKA TO EKSPLOZJA! - Krzyknął wyciągając rękę ku niebu.
- Tak! Koniec! Dei jestem szczęśliwa! Dobrze, że was znalazłam w tym lesie! - Klaskała podekscytowana. 
- Iris. - Odezwał się Yagami.
- Hę?
- Pierwszy trening w nowym oddziale specjalnym.
- Lepiej chodźmy, bo jeszcze nas zje i poszczuje Shinyą  xDD - Po jej słowach całą trójka ruszyła na miejsce.

   O trzynastej czterdzieści rozpoczął się trening. Stawili się wszyscy, którzy należeli do nowo powstałego oddziału specjalnego. Byli również członkowie organizacji Akatsuki, którzy stali z boku, reszta ustawiła się w szeregu, a Shinya tańczył koło podpułkownika.
- Dobra to tak: jak widać na moje nieszczęście przyszło mi tu szefować. Nie lubię za dużo gadać, ani bawić dzieci. - Spojrzał na Conniego i Sashę, którzy zaczęli rysować na śniegu. - Jako, że jeszcze jest śnieg, nie będziemy ryzykować, że coś się stanie ze sprzętem więc poćwiczcie sobie szermierkę czy coś tam. Pierwszy trening będzie luźny ale mam widzieć, że coś robicie jasne? - Spojrzał na Shinyę, który go przedrzeźniał. - Zaraz dostaniesz w mordę... - Warknął.

- Ja?! No wiesz?! Dyplomowany doktor Shinya służy pomocą jeśli ci coś dolega.
- Co ty pierdolisz? 
- Nie wiem xD Ale będę leczył złamane serca i dusze upadłe po powstaniu alpejskiej malagi. - Guren chciał mu przywalić ale białas zablokował atak.
- No proszę... - Oparł ręce na biodrach. - A wiesz czym żeś zawinił?
- Czym? - Zapytał piskliwie. Zdezorientował się i dostał w łeb.
- Za przedrzeźnianie mnie i... Żeś mi nie dał sam czegoś komuś powiedzieć! - Białas zaczął machać dłońmi bijąc się ''po damsku'' (xDDDDD), a wszyscy patrzyli na nich jak na debili.
- Przyjeb mu! Dawaj ziomku! Nie daj się temu homosowi! - Darł się Hidan.
- Ej! Doktor Shinya nie jest żadnym homosem! - Krzyknął Eren i poleciał na srebrnowłosego, który zaczął za nim latać z kosą. - AAAAAAAAAAAAAA! - Krzyczał brunet uciekając i wymachując rękami na wszystkie strony.
- Koniec! - Krzyknął poirytowany Ichinose. - Zaczynamy w końcu porządnie trening, a nie, jakieś gówno odstawiacie.
- Ty zacząłeś. - Śmiał się Hiragi.
- Zaraz ci znowu wyjebie...
- Dobra, dobra. - Podszedł do Jade i zabrał jej jeden miecz. Brunetka wyjęła drugi i zaczęła rysować na śniegu. Deidei odłączył się od swoich i poszedł do Iris.
- Mam plan.
- Jaki?
- Wysadźmy Hidana! MUHAHAHA! - Białowłosa nie mogła z tego złowieszczego śmiechu i rzuciła się na ziemię ale akurat tam gdzie była zasypana dziura i zaczęła się zapadać
- UAAA DEI RATUJ PŁONĘ!
- CO?! XDD
- Topie się! XD KURWA HLEP MI XDD
- Ununununuuuun xDDDD
- Phahaha Jezu Guren nie widzisz tego xD
- Jak zobaczy to dostaniesz przez łeb.
- Cicho jeszcze nie widzi... Wyciągnij mnie plz xd
- Mogę cię wybuchnąć?
- CO?!
- Nie no za fajna zabawa nie wybuchnę cię  spokoloko un! - Nagle podleciał do nich Tobi i rzucił się na Iris jeszcze bardziej ją wciskając w śnieg.
- TOBI CIE URATUJE!
- Ty zjebie! Zgnieciesz ją!
- Tobi nie gnieść! Tobi ratować! - Zaczął kopać zasypując blondyna, który miał ochotę zrobić mu krzywdę. - Iris! Oddychaj! Tobi nie da ci umrzeć! Tobi nie chce zabijać przyjaciół.
- Najpierw trzeba ich mieć.
- Tobi ma duuużo. Deidei nie wierzy? :C
- Deidara!
- Sempwaiiii!
- Senpai idioto!
- Co jest kurwa?! Co wy tu odpierdalacie, kurwa?! - Podszedł do nich Hidan. Deidara złapał Tobiego i rzucił w Hidana. Dynia przeleciała przez srebrnowłosego i upadła spory kawałek dalej. Przyturlał się do nich Shinya, który złapał go za rąbek szaty i dusząc się powiedział:
- I kto tu jest homosem jak ciebie przelatują? xDDDDDDD
- AAAA?! O NIE! KURWA PRZEGIĄŁEŚ BŁAŹNIE! AJAJAJAJAJAJAJAJAJAJA! - Zaczął ciąć kosą śnieg usiłując trafić w Hiragiego ale coś mu nie szło. Deidei natomiast prawie się popłakał ze śmiechu jak patrzył na jakiś mały urąbek ciała Iris. Z zaspy wystawał jej tylko nos.
- PAHAHAHAHAHA XDDDDDDDDDDD JAK DOBRZE, ŻE TU ZOSTAJEMY XDDDDDDDDDDDDD - Po chwili podszedł zdyszany Eren. Nie zauważył nosa Leiden i depnął na nią. Białowłosa się wściekła i aż prawie wyskoczyła z dziury łapiąc Yeagera za nogę. Ten natomiast się wystraszył i poleciał dwa metry do góry. Przeleciał przez Tobiego i przywalił głową w ścianę kwatery. Dynia spojrzała na niego i zaczęła skakać wokół bruneta trzymając się za głowę.
- Tobi nie chciał! Tobi przeprasza! Tobi jest dobrym chłopcem!
Guren przyglądał się całej sytuacji z obojętnością i westchnął. Już miał wyjąć miecz i wbić go w ziemię ale podleciał do niego Shinya i wywalił się z nim.
- Deklu nie rób tego! Nie tu... Oni sobie przesz nie poradzą i się dowiedzą za dużo! - Szeptał podniesionym głosem. Czarnowłosy go z siebie zrzucił i się podniósł. Tamten jednak nie odpuszczał. - Guren chodź tu!
- Spierdalaj. - Zaczął iść do kwatery.
- No deklu! - Odciął mu drogę i złapał za głowę. - Pokaż oczy! - Zaglądał w nie pod każdym kątem. Nic. Ichinose go popchnął i białas poleciał na śnieg. Wszyscy patrzyli na to w lekkim szoku.
- Dajże mi spokój. Masz dziś pozwolenie prowadzić te coś zwane treningiem. - Mówił do niego odchodząc. Nie zaszczycił nikogo spojrzeniem. Iris z Jade podleciały do Shinyi i pomogły wstać.
- I co? - Dopytywały.
- Takie jak zawsze... Nie róbmy niepotrzebnego zamieszania wśród wszystkich... Dobra ludziska! Idziemy na łyżwy!
- To na pewno dobry pomysł? Nie wydaje mi się, żeby po tym waszym przedstawieniu, ktoś miałby na to nastrój. - Odezwała się Ymir.
- Nie marudzić! Doktor Renifer ma wolną rękę i zarządza lodo łamańce xD
- Jak wy to robicie, że nawet jak się coś dzieje to umiecie zachować twarz? - Spytała Leiden Braun.
- To proste. Trzeba być debilem xD Chociaż czasem mi nie wychodzi.
- Każdy tak ma.
- Racja.

   Po treningu każdy poszedł na obiad. Zajęli swoje stoliki i zaczęli jeść. Hidan pogłaskał pieszczotliwie swoją kosę, zaczął coś szeptać i położył obok. Był tak zajęty jedzeniem, że nie zauważył kiedy ktoś mu ją podprowadził.
Tym kimś oczywiście była Hanji. (Kto by się spodziewał...). Po wyczołganiu się ze stołówki zaczęła pędzić niczym struś do swojego laboratorium, po drodze tłukąc wazon. Szybko znalazła się w swoim królestwie i chcąc wypróbować kosę rozwaliła nią, tym razem specjalnie, wazon. Przyjrzała się z bliska pałce i zaczęła z niej wyrywać ostrza.  Zajęło jej to chwilę. Były dobrze przymocowane, ale nie miały szans z okularnicą łamiącą wszelkie prawa fizyki. Rzuciła przedmiot na podłogę i łapiąc się za brzuch zaczęła się ryć jak pojeb. Wysunęła dłoń w górę i zacisnęła pięść jakby chciała złapać słońce. Podeszła do jednego z magicznych stołów i zaczęła coś majstrować. Gdy skończyła przyjrzała się dziełu i zaśmiała psychopatycznie. Jednak zabawę przerwały jej wrzaski z korytarza.
- Do chuja! Gdzie jest moja kosa! Jak znajdę to poszatkuję i poświęcę Jashinowi tego pierdolonego złodzieja!!!
Natychmiast się ogarnęła i złapała słoik, na którym była plakietka ''Gumi-jagody''. Wpakowała sobie garść i zaczęła przeżuwać formując papkę. Następnie wypluła trochę i umocowała na nią ostrza, które dopiero oderwała. Wyjęła z szafy jakiś płaszcz, od którego wieszak by podpisany ''peleryna niewidka''.
- Jak mnie znajdzie to zginę! - Przeraziła się i zarzuciła na siebie pelerynę i wyszła z laboratorium. Przemierzała korytarz szukając odpowiedniego pokoju gdzie mogła podrzucić kosę. Niestety usłyszała kroki, nadchodzące z naprzeciwka i wrzuciła kosę do pierwszego lepszego pokoju po czym zwiała. Hidan tymczasem wbijał do każdego pomieszczenia. Zdesperowany liczył ludzi, których poświęci swojemu Bogu w pierwszej kolejności. Otworzył jedne drzwi i zajrzał do środka. Ustał w progu i aż podskoczył.
- MOJA PAŁKA! O kurwa! Nie dość, że sama uciekła, to jeszcze kogoś zajebała! - Podszedł do zwłok i wyjął ją z czyjegoś ramienia. - Mądra suczka... - Pogłaskał ją i przytulając do siebie chciał opuścić pokój ale wpadł na Mike'a.
- Co to?! - Wskazał na ślady krwi na ostrzach.
- Krew! Pycha...
- ... Iris! Kogo ty tu przyprowadziłaś! - Zawył. Podeszła do nich Ymir i niechcący wylała na spodnie blondyna barszcz.
- Ups. - Powiedziała, a za nimi pojawiła się znowu Hanji. Już czuła się bezpiecznie.
- MIKE! WIEDZIAŁAM, ŻE COŚ JEST W TOBĄ NIE TAK! MASZ OKRES!!! - Wskazała na spodnie mężczyzny. - ALE JAKI! Idź z tym lepiej do lekarza! To jest już prapatologia anatomii prędytów przypodkosmicznych!
- Co ona pierdoli? - Podrapał się w głowę srebrnowłosy.
- Nie wiedzieć co i czemu ale to standard. - Wyjaśniła Ymir i odeszła. Jashinista zrobił to samo, zostawiając dwójkę idiotów na korytarzu.


Erwin chciał w końcu porozmawiać z Liderem organizacji. Jak był niedaleko swojego gabinetu akurat zobaczył przechadzającego się Paina i Kakuzu. Podszedł do nich i odchrząknął.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał. Lider skinął głową. - I gdybyś mógł... - Zawrócił się do Kakuzu. - Mógłbyś znaleźć Gurena? Nie skończyłem z nim rozmawiać... - Mężczyzna nie odpowiedział mu tylko parzył się na niego znudzonym wzrokiem.
- Będzie cię to kosztować.
- Tak, tak... - Westchnął. Kakuzu oddalił się na "poszukiwanie Gurena". Pain i Erwin dotarli do gabinetu. Blondyn usiadł na krześle i nie wiedział za bardzo jak zacząć. Mężczyzna, z którym rozmawiał nie dosyć, że miał całą twarz poprzebijaną prętami, dziwne oczy z pierścieniami to jeszcze dowodził organizacją, więc coś musiało być na rzeczy. - Więc... Może zaczniemy od początku... - Zaczął. Rudowłosy nie odpowiadał mu. Jednak zaraz na twarzy pojawił mu się uśmieszek.
- To jakieś przesłuchanie?
- Nie, nie... Tylko chciałbym wiedzieć kim jesteście. Porozmawiajmy jak... dwóch dowódców...
- Nie jestem dowódcą. Jestem Bogiem, który zaprowadzi pokój na świecie.
- "Wtf, Iris, kogo ty tu przyprowadziłaś jak mnie nie było..."
- Bawi cię to? - Zapytał bez zbędnych emocji.
- Nie, skąd...
- Dostaliśmy się tu przez przypadek. Jednak wszystko wskazuje na to, że stąd już się nie wydostaniemy, więc pomożemy wam.
- W jaki sposób?
- Nie widziałem jeszcze tej waszej plagi, ale to nie będzie problem. Tytanami to zwiecie... - Blondyn zmrużył oczy.
- Twierdzisz, że tytani nie będą problemem? Niektórzy mają piętnaście metrów wysokości...
- Wątpisz w nasze umiejętności?
- *... Jezu, nic powiedzieć nie mogę, bo zaraz, że go obrażam...* - Marudził w myślach.
- Nie obrażasz mnie. Zadałem ci proste pytanie. - Dowódcę lekko zatkało. Odchrząknął.
- Nie wiem co potraficie...
- Nie będziemy tu mieszkać. Stworzymy bazę dla naszej organizacji, więc nie będziemy na waszym utrzymaniu, ale pomożemy wam. Jednak mamy w tym swój interes.
- Jaki interes? - Erwin odchylił się na krześle.
- Wprowadzimy pokój w tym zepsutym świecie. Nie sądziłem, że to możliwe... Ale jest jeszcze gorszy od naszego. (czemu mnie to bawi xD?)
- W jaki sposób?
- Przejmiemy tu władzę.
- Ale...
- Z tego co się orientuję rządzi tu pasożyt, który nie ma pojęcia czym jest prawdziwy pokój...
- O co chodzi z tym "pokojem"? - Zapytał w końcu dowódca. Lider zjechał go wzrokiem.
- Objaśnienie mojej ideologii niczego by nie zmieniło, ale warto spróbować. "Ten, kto nie zaznał bólu, nigdy nie zrozumie czym jest prawdziwy pokój." - Erwin chwilę się zastanawiał.
- Ech.. Myślę, że wiem o czym mówisz, ale... To nie jest prawdziwy pokój... - Pain patrzył się na niego bez emocji.
- Mój pokój nazywasz fałszywym... Jednak nie ma nic bardziej fałszywego niż to, że w tym przeklętym świecie ludzie mogliby się zrozumieć. To jest życiowa prawda i wszyscy ją poznają w dniu, kiedy wymierzę sprawiedliwość grzesznikom, którzy nie mają zrozumienia dla bólu innych.
- ... *Wypowiedział tu więcej mądrych słów niż słyszałem w całym moim życiu...* Dobrze.. Niech będzie, zgadzam się na wasze warunki, chociaż zrealizowalibyście je pewnie i tak gdybym się nie zgodził...
- Cieszę się, że zrozumiałeś. Poza tym... Nie rozumiem. Po twojej śmierci oddałeś dowódco największemu idiocie, który tu jest... (patrz ranking idiotów xD) Każdy wchodził mu na głowę... Pomińmy fakt, że... jak pozbawiono go spodni... Nie chcę o tym pamiętać, ekhem, przyszło tutaj dziewięć obcych osób z innego wymiaru, którzy mogą w trzy minuty zniszczyć kwaterę i was zabić,  przyjął bez sprzeciwu... Więc czego ja się spodziewam. - Powiedział zrezygnowany i po prostu wyszedł. Erwin przyłożył sobie dłoń do głowy i starał się uspokoić i wszystko przeanalizować co tu się właśnie odjebało....

Podpułkownik przechadzał się korytarzami kwatery. Nie był na obiedzie. Chciał pobyć sam ze swoimi myślami. O co chodziło białasowi? Rzucił się na niego krzycząc coś o oczach... Czyżby niekontrolowanie pozwalał któremuś z demonów się ujawniać? Nie... To niemożliwe. Panował nad nimi. Nie pozwoliłby, żeby od tak tracił panowanie. Z zamyślenia wyrwały go wrzaski Hiragiego, który pojawił się nagle przed nim i rzucił na niego.
- GUREN! WAAAAAA!
- Czego tak się wydzierasz? - Zwalił go i otrzepał się wstając.
- Gdzie przełożyłeś kasę?!
- Hę?
- No piniundze! Jak mam sobie kupić dżem jak kasę mi chowasz!
- Nie ruszałem jej. Poza tym masz przecież tą co zabrałeś Kureto.
- No właśnie tu jest problem. Moja też wsiunkła!
- Łyżew też nie ma! - Usłyszeli za plecami głos Conniego.
- No jak? Przecież odkładaliśmy przed obiadem tam gdzie trzeba.
- No właśnie. Teraz byłem, bo chciałem zabrać Sashę ale ni ma!
- Co tu się dzieje... - Przeczesał ręką włosy fioletowooki. Spojrzał w stronę gdzie miał się udać zanim zaatakował go Shinya i spostrzegł jakąś zgarbioną postać z workiem na plecach. Zrobił kilka kroków w jego stronę i rozpoznał z osobniku Kakuzu. Zamaskowany spojrzał na nich i przyśpieszył. Ruszyli za nim w pogoń. Białowłosy złapał za worek i pociągnął, jednak mężczyzna w masce był duuużo silniejszy i Shinya zaczął za nim jechać na butach odchylony w tył. Connie chciał mu pomóc ale skończył tak samo.
- Co masz w worku? - Spytał energicznie.
- Nic.
- Pokaż! - Szarpnął ale worek osunął mu się spod palców i runął na ziemię. Podpułkownik przewrócił oczami, wyjął miecz i rozciął worek. Wypadły z niego pieniądze, łyżwy, a nawet... Sprzęt do manewrów przestrzennych. Zamurowało go tak jak i Hiragiego. Na przedmiotach były ponaklejane ceny. I to wcale nie niskie! Wręcz wywalone w kosmos.
- Czy ty chciałeś to sprzedać?! Debilu! Kto by to za tyle wziął! - Oburzył się białowłosy. - Oddaj po dobroci >.>
- Właśnie! - Podniósł się Spirnger i ustał koło białasa.
- Pfff. Dobre sobie. - Obaj się na niego rzucili. Nie był to specjalnie dobry pomysł. Connie wyleciał w powietrze, robiąc dziurę w suficie tym samym podłodze Tobiego. Dynia spojrzała na niego i krzyknęła przerażona.
- Waaaaaa! Pewnie Hidan - chan cie tak urządził! O nie, lepiej się nikomu nie pokazuj. Tobi - chan ci pomoże! - Usłyszał jakieś kroki na korytarzu. Rozejrzał się po pokoju i złapał jakąś małą serwetkę, którą położył chłopakowi na głowę , a na nią postawił doniczkę z kwiatem słonecznika. - Udawaj roślina. - Polecił, a drzwi się otworzyły i na progu stanęła Iris.
- Tobi! - Ruszyła do niego. - Mam sprawę i musisz mi pomóc. - Przyśpieszyła kroku i nie zauważając doniczki na podłodze, wyrżnęła się o nią. - WA!- Zaryła nosem w karton z jakimiś chusteczkami i zaczęła machać nogami na wszystkie strony rozbijając donicę na głowie łysego. Chłopak zobaczył gwiazdki i wydał z siebie dziwny odgłos. Iris i Tobi spojrzeli na niego, a następnie na siebie.
- Zakopmy go gdzieś. Nikt nic nie zauważy, mówię ci. Zwłaszcza Mike. On jest na to za tępy! - Chłopak w masce przytaknął i zanurkował w pudełku chusteczek, w którym przed chwilą leżała Leiden. Utkwiła tam wzrok i zobaczyła Tobiego, który wciągał lizaka.
- No ej! Ja też chcę! Czego się nie dzielisz! Jak Jade cie wychowała przy hodowli?
- Tobi przeprasza! - Jęknął i wsadził jej wielkiego lizaka w kształcie dyni do buzi. Dziewczyna usiadła i zaczęła się rozkoszować smakiem słodkości. Zrobiła słodkie kocie oczka i z tym lizakiem wyglądała trochę jak dziecko. - Iris - chan jest teraz taka słodka... - Złożył ręce i się rozmarzył.


Shinya z bojowym okrzykiem skoczył na Kakuzu. Wylądował mu na twarzy i zaczął tłuc czymś po głowie. Guren przyglądał się z odległości sześciu metrów i wolał nie wnikać skąd jego przyjaciel wytrzasnął... Czajnik?! Zrobił duże oczy ale zaraz uznał, że nie ma co się dziwić. W końcu to Shinya.
Z głowy przeniósł się na plecy i zaczął go walić po plecach. Coś mu nie pasowało. Jakieś krzywe i twarde były. Zrobił zawziętą minę i przywalił mu z całej siły, aż czajnik się rozsypał. Kakuzu złapał go za szyję i cisnął w podłogę.
- AAAAAAAAAA! - Darł się spadając. Rozwalił deski i wylądował w jakimś niebieskim pokoju. Albo tylko mu się wydawało, że ma taki kolor, bo wylądował w jakimś ogromnym akwarium z jakimiś wielkimi rybami. Przyłożył rękę do czoła i przyjrzał im się. Wypuścił powietrze i zaczął biegać po szybie usiłując się wydostać. Płynęły do niego trzy rekiny. Gdy uznał, że mu się nie uda wyjął z kieszeni puszkę sardynek i rzucił im, a sam wyjmując nóż do szkła zaczął ciąć szybę. Wyleciał z akwarium z całą wodą, która aż wyważyła drzwi i popłynął na korytarz, rekiny utknęły przytulone do siebie w drzwiach. Hiragi zaczął się kręcić na fali i porwał przechadzającego się kaprala.
- Co ty odpierdoliłeś?!
- To rekiny!
- Chuj z rekinami! Kto to ma posprzątać?!
- CHUJ ZE SPRZĄTANIEM! ZEŻRĄ NAS!
- Chuj mnie to! Przecież tu będzie rozpierdol przez jakiś tydzień! Wszyscy zostaną ekipą sprzątającą.
- Dobra, dobra ale co z tymi puszkami kłów?!
- A ja wiem?
- AAAAAAAAAAA!!!!!! - Przytulili się do siebie i zaczęli razem drzeć. Wlecieli w okno, które się pobiło i wpłynęli niczym z wodospadu do ogrodu, gdzie miał być zasadzony Connie. Ziemia (yyy... Jebać, że był jeszcze śnieg XD Uznajmy, że woda go zmyła i roztopiła lód XD) zrobiła się taka miękka, że aż ich głowy w niej ugrzęzły.
- Zatł~bjlsanxaz~ci~bfę! - Warczał Levi, pod ziemią.

Tymczasem Guren i mężczyzna w masce patrzyli się na siebie w milczeniu, puki jeden nie postanowił się odezwać.
- Eh... Dobra, słuchaj. Nie mam zamiaru skończyć jak oni, dlatego... - Wyjął miecz spojrzał na stojącego naprzeciw. - Oddaj rzeczy po dobroci. - Kakuzu tylko zaśmiał się pod nosem, prawie nie słyszalnie. Podpułkownik jedynie westchnął i chwila nieuwagi wystarczyła, by zamaskowany zrobił szybki krok i złapał go za szyję. Przycisnął go do ściany i trzymał.
- Słuchaj no: nam z Akatsuki się nie podskakuje. Chcę te rzeczy i je sprzedam. Ceną się nie martwcie, grunt, żeby kasa się zgadzała. Biznes musi się kręcić, a jaki to już nie ważne. - Czarnowłosy zacisnął zęby i starał się nie zrobić nic głupiego. Kakuzu jeszcze przez jakiś czas gadał coś o pieniądzach, dalej go trzymając. Myślał, że zaraz wybuchnie ale na szczęście na korytarz ktoś się pojawił.
- Kakuzu! Ty zgredzie! Okradłeś ich?!
- O co mnie oskarżasz? - Spytał odwracając głowę.
- No jak to?! Przecież widzę te rzeczy! I... EJ! NOSZ KURWA! Ale od mojego ziomka to wara! Puszczaj go! - Mężczyzna w masce przewrócił oczami i Ichinose upadł na kolana. - I jeszcze jedno. Oddaj im te rzeczy bo powiem liderowi i mi da pozwolenie, żeby cie poświęcić Jashinowi! - Zaśmiał się psychopatycznie.
- Że co? Nie ma mowy, nie pozwolę, żeby taka kasa przeszła mi koło nosa. Poza tym... Połowa moich pieniędzy została w naszym świecie.
- A co mnie to kurwa obchodzi?! - Krzyknął, a Kakuzu wyjął pieniądze i zaczął je przeliczać. - Jashinie, drogi... Oszaleję, kurwa co ty teraz robisz?!
- Zamknij się, bo się pomylę. Pięć stów za drzwi. trzysta trzydzieści za talerze, czterysta osiemdziesiąt osiem za stół...
- Kurwa już tyle sprzedałeś?! Kto to kupił do cholery?!
- Bezdomni.
- Przecież oni nie mają tyle pieniędzy!?
- A myślisz, że od czego są banki? Są po to, żeby na nie napadać. Wyszkoliłem ich.

- Ja pierdolę... - Jashinista strzelił facepalm'a. - Poświęcę cię Jashinowi! - Zaczął na niego pędzić z kosą. Guren nie chcąc być w centrum walki odczołgał się kawałek. Hidan zaczął machać kosą próbując trafić mężczyznę. Ten jedna odskoczył i... Z jego rąk zaczęły wychodzić jakieś długie nici...Jego dłoń jakby wystrzeliła. Czarnowłosy patrzył się na nich z wytrzeszczem i nie garnął o co chodzi. Ciągle tylko darli się: - POŚWIĘCĘ CIĘ JASHINOWI, DUPKU!
- Wymienię twoją głowę na kasę!
- Tutaj przecież nikt mnie nie zna, idioto!

- A co mnie to?! Mają mi zapłacić! - Jednak po minucie na szczęście pojawił się Pain, ale to nie był Lider, tylko wyglądem przypominał go. Miał tylko dłuższe, rude włosy i pręty wbite w innych miejscach. Skierował rękę ku Hidanowi, którego zamroczyło i osunął się na ziemię mamrocząc. Kakuzu sam się uspokoił. Obok długowłosego stanął normalny Lider i spojrzał się na dwójkę po czym westchnął.
- Kakuzu, zasada nr 14.
- Zabrania się wymieniania towarzyszy na pieniądze lub inne dobra. - Mruknął.
- Hidan zasada nr 2.
- Kaczkiiii... - Zwykły Pain spojrzał się na drugiego i ten podszedł do Jashinisty. Przyłożył mu dłoń do czoła i już poczuł się lepiej po czym krzyknął. - Kurwa, czemu to zawsze ja obrywam?!
- Zasada numer 2. - Powtórzył Lider.
- Ja jebie... Zabrania się ćwiartowania, podpalania, cięcia, rozszarpywania, przebijania w imię swojego Boga. - Mruknął.
- Właśnie. Więc uspokójcie się. Guren, wasz dowódca mówił, że nie skończył z tobą rozmawiać.
- Ech.. - Czarnowłosy podniósł się i spojrzał na nich po czym się otrzepał. Nie chcąc komentować tego, co właśnie się tu zadziało po prostu odszedł.


Następne tygodnie mijały na aktywnych treningach. Nie było mowy o jakimkolwiek obijaniu się. Shinyi w końcu udało się porozmawiać z Ichinose i powiedział mu, że drastycznie się zmienił. Jak kiedyś nie denerwował się byle czym tak teraz cały czas jest zdenerwowany i bywa agresywny. Podpułkownik rozpatrzył jego słowa i zdał sobie sprawę, że naprawdę tak jest. Zbyt mocno nawet to pokazuje. Zaczął spędzać więcej czasu sam i zaraz po treningach zamykał się w pokoju. Gdy Jade chciała z nim porozmawiać od razu ją zbywał. To bolało... Jedynie walentynki spędzili w normalnych relacjach. Po nich znów się izolował. Bywało wręcz, że treningi musiał prowadzić Hiragi. Braun usiłowała jakoś zabić czas pomagając Iris i Mikasie się jakoś polubić. Niespecjalnie jej to wychodziło, a dziewczyny się zdążyły pobić kilka razy. Jednak pomijając te tematy było zbyt spokojnie... Dawno nie było żadnej wyprawy. Było za cicho...
Któregoś dnia w końcu coś się ruszyło.
Pain i jego ludzie poszli na zwiady do lasu. Z jednym wyjątkiem. Srebrnowłosy zapomniał, że mieli gdzieś iść i zaspał. Obudził się gdy jego towarzyszy już nie było.
- KURWA! ZNOWU! Czemu ten pierdolony zegar nigdy nie dzwoni! - Wyszedł na korytarz i zaczął się rozciągać. Nagle przed nosem przeleciał mu Armin. Złapał go za kaptur peleryny i podniósł.
- Ty! Gadaj mi tu natychmiast! Co tu się kurwa odjebuje?
- Dowódca dostał wezwanie i musimy się szybko ruszać i jechać do Trostu! - Zasalutował zdając raport.
- O! Jakiś rozpierdol w końcu?! Jadę, kurwa! - Puścił blondyna i zaczął im pomagać się zbierać. Po upływie pół godziny każdy już siedział na koniu. Ustawili się. Dowódca jechał na przodzie po jego lewej oddział Mike'a, po prawej Hanji. Za nim oddział Levi'a, a za nimi oddział Gurena. Hidan koło Iris, a reszta zwiadowców naokół oddziałów specjalnych. Jade uważnie przyglądała się wszystkim towarzyszom, by potem móc ocenić kto nie wrócił. Jej uwagę przykuł zakapturzony żołnierz. Był ubrany jak zwykły członek korpusu. Należał do grupy Levi'a, jadącej przed nimi. Zanim wyruszyli cały czas czuła na sobie jego spojrzenie. Choć nie widziała jego twarzy uczucie wydawało jej się znajome. Sama nie rozumiała jak ale tak było. Przeniosła wzrok na swojego dowódcę, który siedział wyprostowany, jednak kątem oka na nią spoglądał. Zakapturzony spostrzegł, że przeniosła wzrok na czarnowłosego i odwrócił się, prostując. Dziewczyna zastanawiała się, kto to może być. Czyżby Reiner? Nie, to nie mógł być on. Ten człowiek nie był tak dobrze zbudowany jak jej brat. Iris podjechała do niej trochę bliżej.
- Jak myślisz? Co tym razem się tam odwaliło? Jak znowu odsunęli ten kamień..
- To raczej nie kamień.. - Odpowiedziała jej brunetka, powoli odwracając głowę. - Zobaczymy na miejscu. - Westchnęła i znów spojrzała na zakapturzonego. - Wiesz może kto to?
- Ten w kapturze?
- Tak.
- Nie.
- Czuje w nim coś znajomego, ale nie wiem co.
- Yyyyy...
- Nie ważne... Nie za bardzo chyba chcę dociekać, kto to.
- Świetny plan. - Wtedy odezwał się Guren.

- Cicho już bądźcie. Jak dojedziemy to macie uważać, bo nie chcę dostawać kolejnych kretynów. - Znowu... Znowu bolało... Iris spojrzała na przyjaciółkę i nawet Shinya stojący koło podpułkownika się odwrócił. Brunetka, siedziała ze spuszczoną głową i oczami chwytającymi smutek.
- Dlaczego on to robi... - Szepnęła.
- Po powrocie musicie porozmawiać... Jak znowu spierdoli to dostanie w ryj. Chuj jeden. On ma z tobą być, a nie cię zlewać. Pff!
- ... - Wtedy pomiędzy nie wparował Hidan, na koniu. To był dość... Dziwny widok.
- Co takie smutasy suki? Jedziemy na rozpierdol! - Wydarł się i wszyscy zwiadowcy się na niego spojrzeli.
- Zapytaj swojego ziomka. - Odpowiedziała ponuro białowłosa.
- Iris...
- No co?
- Co mój ziomek niby odjebał?
- Nic. - Wtrąciła się Jade.
- Yhy nic, taaa.
- No nic. - Powiedziała i już nikogo nie słuchała. Żadne słowa do niej nie dochodziły do momentu, aż Smith dał sygnał i ruszyli.

Po około godzinie jazdy byli już w mieście. Rozglądali się lecz nigdzie ani śladu tytanów. Gdzieniegdzie leżały tylko zwłoki zakrwawionych ludzi. Inni byli pochowani w domach. Guren poczuł na sobie wzrok Erwina. Skinął mu głową i spojrzał na Shinyę.
- Zabierz ich gdzieś w bezpieczne miejsca. Potem możesz przywołać Byakkomaru. Ale nie idź do mnie. - Wyjął z kieszeni małe pudełko i odwrócił się do swojego oddziału. - Shinya przejmuje dowodzenie, macie go słuchać! - Wydał rozkaz i opuścił formację. Gdy zniknął za zakrętem wyjął jedną pigułkę z pudełka i schował ją pod językiem. W razie gdyby sprawy zaszły za daleko będzie mógł sam się zabić rozgryzając ją.
Do Hiragiego dotarło co mu powiedział przyjaciel. Nie spodziewał się tego ale nic nie mógł na to poradzić.
- Jedźcie za oddziałem Levi'a, a ja zaraz do was dołączę! - Rzucił hasło i pognał do dowódcy, przedzierając się przez pozostałych zwiadowców. Wszyscy widząc jego wręcz poważną minę zaczęli mu udostępniać przejazdu, dzięki czemu szybko znalazł się przy blondynie. - Erwin! Schowajcie się gdzieś z końmi, a ja zabieram oddział na jakiś bezpieczny dach!
- Przekaż rozkaz Levi'owi, że ma za tobą podążać, bo samego ciebie raczej nie posłucha. - Białowłosy skinął głową i odjechał do Ackermana. Szybko znalazł się na miejscu. Kapral posłał mu zimne spojrzenie, ale nie zraził się. Często takie dostawał choćby od własnej rodziny czy przyjaciela.
- Jedź za mną! To odgórny rozkaz od Erwina.
- Co ten blondaś  kombinuje?
- On za bardzo nic nie może wykombinować, bo tu nie chodzi o tytanów tylko wampiry więc musicie zdać się na nas. Oba oddziały specjalne muszą trzymać się razem.
- Th! Dobra! Ej gówniarze! I Oluo... Jedziemy za białasem i słuchać go! - Oba oddziały odłączyły się od całości i zjechali w jakiś kąt, gdzie zostawili konie i wlecieli na dach wysokiego budynku, z którego doskonale widzieli całą sytuację. Shinya polecił im, by rozglądali się za Ichinose. Jade szybko go zlokalizowała. Zeskoczył z Aarona i zaczął rozcinać wampiry, które zamieniały się w pył.
- Tam jest! - Wskazała, a wszyscy spojrzeli w wyznaczonym kierunku.

Guren biegł przed siebie. Widać wrogowie nie sprawiali mu kłopotów. Gdy na drodze stanął mu jakiś blondyn uśmiechnął się zaciekle i wyskoczył w powietrze, znał go. Był dość wysoko nad ziemią, gdy nagle zaatakował go ten sam wampir. Toczyli mały bój w powietrzu. Wymijali ciosów lub uderzali ostrzem o ostrze. W końcu tak się zaparli, że siła uderzenia była na tyle silna by odepchnąć ich od siebie. Czarnowłosy upadając zrobił fikołka i szybko się podniósł. Jednak gdy się odwrócił został zaatakowany przez blondyna. Skrzyżowali miecze i chwilę się siłowali. Żaden nie chciał być choćby draśnięty.
- Gdzie. Jest. Yuu?!
- Skąd mam kurwa wiedzieć?! Łazi gdzie mu się podoba, a ja mam to w dupie, najwyżej go zeżrą. Nie no, a na serio to nie wiem. Na pewno nie ze mną. Widzisz tu kogoś z naszych stron, poza mną?
- Nie udawaj... Wiem, że wiesz!
- Jezu ale ty głupi jesteś. Cel misji zapewne inny, a Mikaela Hyakuya ma w głowie tylko tego kretyna. Weź się odpierdol gówniarzu. - Odepchnął go i wyjął z kieszeni jakąś kartkę, którą przyczepił mu do czoła. Odskoczył daleko w tył i wyszeptał jakieś słowa, których Mika nie zdołał zrozumieć. Po zaledwie sekundzie karteczka wybuchła. W miejscu gdzie stał wampir pozostała jedynie dziura po wybuchu. Kurzawica szybko opadła, a po blondynie nie było śladu. Spojrzał w górę i zobaczył jak leci prosto na niego. Nakierował miecz prosto na niebieskookiego i pozwolił demonicznej mocy się uwolnić.
Wampir zrobił unik i wylądował kilka metrów przed podpułkownikiem.
- No proszę. Nie dajesz za wygraną, co? - Otworzył oczy i ponownie użył mocy oręża. Jednak tym razem broniąc się przed natarciem. Mika zbliżył się i minął mieczem ramię wroga zaledwie o kilka centymetrów.


- Koniec. Teraz już nie będę się hamował. - Powiedział blondyn.
- Powstrzymywanie się na polu bitwy? Jakie to dziecinne. - Zaśmiał się jego przeciwnik. - Ale co tu się dziwić. Do dorosłości jeszcze ci brakuje.



   Jade gdy tylko zobaczyła, że do Gurena zbliża się jeszcze dwójka innych wampirów bez namysłu zaczęła pędzić do niego pędzić.
- Braun! Wracaj tu! - Wołał za nią Levi.
- Zmiażdżą ją na raz! - Przestraszył się Shinya.
- Chyba, że się przemieni. Chociaż nie wiem czy to coś da. - Iris słysząc to pobiegła za nią, a Hidan zatrzymał i stwierdził, że mu się nie chce biec. Zeskoczył z dachu i wylądował na ulicy. Nie było żywej duszy. Zaczął iść sobie i olał wszystkich.
- Że też kurwa ten pierdolony zegar nie zadzwonił. Przecież mogli mnie obudzić! Co za gnojki... A ci nie lepsi, rozpierdol miał być i chuj, nie ma, tylko mój ziomek się napierdala z jakąś ciotą. Kurwa gdzie my trafiliśmy, to jest jakaś patologia, a nie świat. - Wtedy zatrzymał się i zobaczył w oddali dwie postacie w białych płaszczach, które "rozmawiały" z jakąś kobietą. Hidan ułożył sobie w głowie świetny plan... -*Jak jej pomogę... To może ją przelecę!* - (Jezu XDD) Jak podszedł bliżej postacie się na niego spojrzały i puściły kobietę. Niestety spierdoliła i plan Hidana poszedł się jebać (nmg xD)
- Przez ciebie nam uciekła. - Syknął jeden.
- Co kurwa?! Przez was mi spierdoliła! Mogłem ją przelecieć, a wy, pedały, ją spłoszyliście! - Na jego komentarz zdenerwowali się.
- Coś powiedział?
- O, jeszcze pierdolić będziecie, tak? Kurwa, poświęcę was Jashinowiiii~! - Krzyknął i zaczął na nich lecieć ze swoją kosą. Rozproszyli się. Oni walczyli mieczami. Nic nie mówili i wszystkie odgłosy pochodziły od Hidana. Był to głównie jego maniakalny śmiech i wiązanki przekleństw jak nie trafiał. Jednemu wampirowi udało się uciec, żeby wezwać posiłki, ale drugi nadal walczył chociaż też nie dawał rady. Jednak kiedy kosa drasnęła go przykucnął lekko, żeby odpocząć, ale wtedy jego przeciwnik rozpoczął rytuał... - Zostałeś przeze mnie przeklęty... - Powiedział uspokajając się. Wyciągnął jakiś pręt z płaszcza i przebił nim sobie rękę. Skrzywił się, ale za chwilę wyszczerzył się. - Jak dobrzee.... - Jęczął. Krew kapała na ziemię. Butem rozrysował dziwny symbol na ziemi. Ustawił się i jego ciało stało się czarne z białymi miejscami, które symbolizowały kości. Wampir nie ogarniał co się dzieje. Wstał i szybko zaczął biec w jego stronę z wyciągniętym mieczem. Jednak wtedy Jashinista wbił sobie pręt w mogę przez co jego napastnik krzyknął i upadł na ziemię. Miecz odleciał kawałek dalej.
- Co to ma być.. - Jęknął chwytając się za krwawiącą nogę.

- Boli... prawda? - Mówił srebrnowłosy. Kątem oka zauważył innego wampira, więc postanowił to zakończyć. Wbił sobie pręt w serce przebijając je. Przeciwnik złapał się za swoje i padł na ziemię. - W końcu~ Mogę poświęcać skurwieli Jashinowi, ahahaha! Patrz, mój Panie! Chwała ci! - Krzyczał na całe gardło. Drugi wampir stał w szoku i nie wiedział co tu się wyrabia. Zjawił się za nim trzeci. - Już krew zaczęła wrzeć w mojej głowie~! Muhaha!
- Co to jest za psychol? - Szepnął jeden do drugiego.
- Nie wiem, ale zabił naszego.
- Nie traćmy na niego czasu, mamy misję. - Warknął i odskoczył daleko w tył. Drugi podążył za nim.
- Wracać, skurwysyny! - Darł się za nimi. - Kurwa.. - Syknął i wyciągnął pręt. - Znowu Kakuzu będzie musiał mnie szyć... - Chwycił swoją kosę i znowu zaczął ich ścigać. Jednak wtedy drogę zagrodził mu ogromny, biały, gliniany ptak. Skrzywił się. - Wow, przypomnieliście sobie o mnie. Wy to kurwa szybcy jesteście! - Krzyknął.
- Trzeba było nie zasypiać, hm! - Odezwał się Deidara z ptaka.
- Kurwa, nie moja wina, że ten zjebany zegar nie zadzwonił!
- Mogłeś nim nie rzucać po pokoju dzień wcześniej!
- No musiałem coś kopnąć!
- Możecie przestać? - Odezwał się również Sasori, który siedział w swojej marionetce. - I w ogóle co tutaj się dzieje?
- Skąd mam kurwa wiedzieć?! Poświęcam tylko skurwysynów Jashinowi, a jak tamci pierdolili to ich nie słuchałem!
- Ty to jednak głupi jesteś, hm. - Westchnął Dei.
- Ja ci kurwa dam głupi! I przez was mi spierdolili! Oni i taka babka jedna!
- Nie obchodzi mnie to. - Warknął lalkarz.
- Dobra, jakiś rozpierdol tu jest i nie wiem, wampiry czy inne chujstwo tu latają.
- ... Rozpierdol bez mojej sztuki?! - Krzyknął blondyn.
- Po pierwsze to nie sztuka. - Odpowiedział od razu Sasori. - A po drugie, rozpierdol bez moich marionetek?! - Dei rzucił mu wkurzone spojrzenie.
- Co wy tu robicie? - Z ziemi wyłonił się Zetsu.

- A ty co tu robisz?! - Krzyknął Hidan.
- Lider-sama mnie po was wysłał, bo spodziewał się, że coś sknocicie i miał rację.
- No to kurwa powiedz mu, że potem przyjdziemy, bo idziemy się bić.
- ... Rozumiem... - Roślin znowu zanurzył się pod ziemię i zniknął.
- Ile mamy czekać, hm?! Wsiadaj na ptaka, a nie!
- Dobra, idę, idę.. - Warknął i dołączył do towarzyszy. - Sasori, musisz w tym żółwiu siedzieć? - Wtedy wysunęło się ostrze, które służyło jako ogon i wylądowało tuż przed nosem srebrnowłosego.  -Ej, ej..
- Jest zatrute. Tylko cię dotknie i będziesz leżał nieprzytomny, bo niestety nie da się ciebie zabić.
- A pierdol się. - Ptak wzbił się w powietrze.
- Gdzie są ci zwiadowcy, czy jak tam się oni zwą, hm? - Zapytał blondyn.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?! - Syknął?
- Człowieku, ja mam serce przebite, czego ty ode mnie oczekujesz?!
- Ja jebie... - Zauważyli nagle biegnącą postać w białym płaszczu. - To jest wampir?
- Ta, kurwa. - Jęknął srebrnowłosy rozsiadając się na ptaku.
- Hehe, ja mu zaraz pokażę, hm.
- ... - Sasori gapił się na niego. Włożył ręce do małych toreb. Jego usta na rękach zaczęły przeżuwać glinę i za chwilę ja wypluły. Uformował z niej kształt i rzucił w stronę wampira. Leciały na niego cztery małe, gliniane ptaszki. Blondyn przyłożył dłoń do ust składając pieczęć.
- Katsu! - Krzyknął i ptaki wybuchły. Przez przypadek rozwalił jakiś budynek, a wampir poleciał na ulicę. Jednak uwagę trójki przykuło coś innego... W rozwalonej ścianie na kiblu siedział jakiś dziad XDDD.
- PFFFHAHAHA - Dei razem z Hidanem wybuchli śmiechem, a Sasori nie mógł uwierzyć z kim on pracuje.

- Kyaaa! - Krzyknął mężczyzna i wyskoczył przez okno... Nawet bez gaci i na nieszczęście upadł na wampira... (XD R.I.P jego oczy. Sasori: Co ty masz z tym wyskakiwaniem przez okno.... >.>? Dżil: Cicho XD😎)
- Ahaha XD - Dalej śmiał się Hidan. - To żeś się popisał XDDD
- Zamknij się, hm!  To jest właśnie sztuka! XD
- Ta, kurwa już mi się podoba! XD
- Hahahaha
- O Boże, ziomek XDD..
- Nie wierzę, wampiry ich atakują, a ten na kiblu sobie siedzi XDDD
- XDDD
- I ten skok przez okno, hm! XDDD
- Jesteście chorzy. - Powiedział Sasori.
- Cicho, przyjacielu! xD Ja tu tworzę sztukę! XD
- Nadal nie rozumiem o czym ona jest...
- Bo się nie znasz, Pinokio!
- Ej, Barbie, wysadź coś jeszcze! - Zawołał Hidan. - Tylko teraz, żeby laska była XDDD A nie jakiś stary grzyb XD
- Ty to masz łeb, stary!
- No jasne, że mam! Dawaj!
- Ta jest! - Rzucił kolejnym ptakiem w inny dom i wysadził ścianę. Wbili tam, a lalkarz został na ptaku z facepalm'em. - Stać! Policja! XD - Krzyczał blondyn.
- Zostać na kiblach! - Dopowiedział srebrnowłosy. - Są tu jakieś laski na kiblach?!
- Właśnie, hm?! - Wtedy pojawiła się Conchita.
- O kurwa! - Krzyknął Hidan. - Patrz, baba z brodą!
- O!
- Jestem mężczyzną! - Wydarł się.
- Dobra, ja nie chcę z obojnakami. - Zaśmiał się srebrnowłosy.
- Co wy tam robicie?! - Krzyknął Sasori.
- Już idziemy... - Wrócili na ptaka.
- Możemy lecieć dalej? Czy chcecie jeszcze sobie popatrzeć.
- Już lecimy. - Śmiał się dalej blondyn i wzbili się w powietrze. - Dalej nie wiem gdzie, ale co tam, hm.

Gdy przyjaciółki będąc na jednym z dachów zobaczyły jak Ichinose upada nie mogły dłużej zwlekać. Wampir stał nad nim. Celował w brzuch. Jade używając sprzętu starała się podlecieć bliżej, a Iris leciała za nią.

- Co gówniarzu? Nie masz tyle odwagi?
- Wątpisz we mnie?
- Sam dajesz ku temu powody. Ale dobra jak chcesz. Nie bronię ci mnie zabić.
- Nie potrzebuję do tego twojego zezwolenia.
- I dobrze. Wiem, że chcesz się zemścić za Yuu. Uważasz ludzi za potwory.
- Ciebie w szczególności!
- Haha. Nie znasz jeszcze wszystkich. Ale skoro tak uważasz, to ci nie bronię. Rób co... - Wpół zdania przerwał mu jakiś wybuch. Spojrzeli w stronę skąd dochodził i na niebie rozbłysły się zielono-żółte światła i pioruny. Mikaela zapatrzył się w tamtą stronę nie wiedząc czego ma się spodziewać i czy to też sprawa tego człowieka. Wrócił do niego wzrokiem jednak nie było go tam gdzie być powinien. Rozszerzył oczy.
- Jak przeżyjesz jakimś cudem to weź się ogarnij. - Usłyszał za plecami głos czarnowłosego. Powoli się odwrócił i przed oczami miał już broń wbitą w ciało. Jednak...
- Oj Mika, Mika, Mika... Jesteś moim dłużnikiem... - Przed nim nim pojawił się srebrnowłosy krwiopijca, należący do arystokracji. Widać nie sprawiło mu najmniejszego problemu zablokowanie człowieka. - A z tobą - Zwrócił się do atakującego. - Mam do pomówienia. - Zacisnął pięść i wymierzył cios w lewą stronę twarzy podpułkownika, który nie spodziewał się takiego ataku i nie był w stanie nawet zablokować jego ręki. Siła wampira przyczyniła się do tego, że Guren uderzony przez niego wręcz poleciał gdzieś daleko uderzając o jakieś
ruiny. - Ups... - Zaśmiał się srebrnowłosy.
Czarnowłosy czuł jak kości wbijają mu się w mięśnie. Myślał, że już koniec. Zatrzymało go na jakiejś większej części. Osunął się i zasłonił ręką lewe oko przed spływającą krwią.
Na wargach poczuł jej metaliczny smak. Zerknął na zegarek. Czas... Ostatnie sekundy i koniec... Jeszcze nieostrym obrazem zobaczył kształt blondyna, zmierzającego do niego.
- Poczekasz? - Zapytał. - Potrzebuję dosłownie chwilę.
- Ile?
- Tak z dwadzieścia sekund.
- Na jakieś sztuczki? Zapomnij. - Mika uderzył na niego ale znalazł siły by się uratować blokując atak.
- To nie było uprzejme z twojej strony. - Powiedział ironicznie.
   -Nudzi mnie już twoja gadka. - Przewrócił symbolicznie oczami wróg i wytrącił mu katanę. Poleciała metr dalej, a on pilnował by człowiek nie zrobił żadnego ruchu. - To co? Jak ty to ciągle powtarzasz... ''Szach mat''. - Już miał go ranić gdy został staranowany przez Hidana, który zeskoczył z wielkiego białego ptaka przelatującego nad nimi.
Podpułkownik oderwał od nich wzrok. Sięgnął po katanę i opierając się na niej powoli wstał. Przed nim pojawił się kolejny wampir. Również szlachcic. Miał czerwone włosy i długi ciemny warkocz. Z rękojeści jego miecza wyłoniły się jakieś kolce i napiły krwi właściciela. Ostrze nagrało czerwonej barwy. Podbiegły do niego jakieś dwie loszki. Jedna blondyna  w białej sukni, druga niższa, niebieskowłosa. Obie były ubrane w wyzywające kreacje. Jak to często wampirzyce. Zaczęły z nim o czymś rozprawiać. Nie minęła minuta zza rogu było słychać kroki tytana. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli 15-metrowca z pumą na ramieniu. Kot zeskoczył z ramienia tytana, który sięgał po szlachcica. Złapała go ale rozciął jej rękę i się wydostał. Zaczął ją atakować. Nagle przyleciała Mikasa. Chciała pomóc brunetce i pozbyć się wampira, który dobierał się do jej karku. Spostrzegłszy czarnowłosą złapał tytana za włosy i używając ich jak lin do bujania kopnął Ackerman, która poleciała prosto na mur. Uderzyła w niego i zaczęła spadać. Nie mogła nawet pociągnąć za spust, bo coś się zacięło. Już sobie wyobraziła jak gruchnie o ziemię, gdy nagle została przez kogoś złapana. Braun spostrzegła, że to ten zakapturzony od Levi'a. Szybko wróciła do swojego wroga. Iris natomiast rzuciła się na wampirzyce. Zaczęła gonić mniejszą z niebieskimi włosami. Z ich rozmów wywnioskowała, że blondi nazywa się Horn, a ta którą goniła Chess. Ten gość, którym zajęła się Jade, Crowley. Iris goniła Chess, co przychodziło jej z trudem. Była szybka. Mała, ale szybka. Wampirzyca wyskoczyła wysoko w górę, a puma za nią. Nie doskoczyła tak wysoko i gdy opadła zaczęła się kręcić wokół własnej osi podążając wzrokiem za Chess, skaczącej wokół niej, po budynkach. Iris zaryczała i przechytrzyła kurdupla, skacząc w drugą stronę w odpowiednim momencie. Przygwoździła ją do ziemi z zamiarem odgryzienia głowy. Jednak poczuła jak ktoś ciągnie ją za ogon. Nim zdążyła się odwrócić już była w powietrzu.
Blondyna rzuciła nią w kierunku podpułkownika.
Śledził ją wzrokiem i gdy przygrzmociła w kolumnę chciał do niej podbiec ale zaskoczył go srebrnowłosy wampir, który zeskoczył z najbliższego budynku i wylądował tuż za jego plecami.
- Nie skończyliśmy naszej rozmowy.
- Th! - Iris się podniosła, otrzepała i warcząc przygotowywała się do skoku.
- Dziwne tu macie stworzenia. Też twoje eksperymenty? Czy może już tu były? - Spytał. Leiden Obnażyła kły.
- *Jakie jego ''eksperymenty''? Kim jest ten człowiek, którego wpuścili do kwatery? Chuj, teraz nie ważne!* - Myślała.
- Iris! Idź pomóż Jade! Ja sobie poradzę! To rozkaz!
- Mmm... Więc ta kicia ma imię? Udomowiona? Czy może jest człowiekiem? Kici-kici. - Wyciągnął do niej rękę. Zaryczała i rzuciła się na niego. - Hahaha jaka grzeczna. - Zaśmiał się i gdy prawie go złapała zrobił krok w bok i uderzył ją w żebra. Poleciała na sąsiedni budynek, rozbijając ścianę. Przemieniła się w człowieka i leżała skulona. Bolało... Z ust zaczęła jej lecieć krew. Dotknęła tyłu głowy. Poczuła jak jej włosy są czymś posklejane. Spojrzała na dłoń. Była cała we krwi. Chciała się podnieść lecz nie miała siły. Spojrzała w kierunku podpułkownika. Zaciskał dłonie. Widać było, że jest wściekły. Jednak nie chciał dać po sobie poznać, że się martwi. Wiedziała to. Pod tym względem był taki sam jak... Levi...
- Co ja mówiłem! Nie dałem rozkazu na czyjąkolwiek śmierć! - Warknął. Przeniosła z niego wzrok na dwie wampirzyce które ją otoczyły.
- To ten worek co nas atakował? - Spytała Chess.
- Najwyraźniej. Pamiętaj, że pan Crowley nie pozwolił nam pić bez pozwolenia. - Białowłosa przyglądała się im przymrużonymi oczami. Jednak bardziej interesował ją szlachcic idący w ich kierunku w dodatku... Czy on..? Nie to nie możliwe. Wychyliła się bardziej. O cholera! On ciągnął Jade za szyję?! Skąd wiedział jak ją wyjąć z ciała tytana?!
- No dziewczyny, widzę, że znalazłyście kolejny woreczek krwi. Czy to ta panienka co była śnieżną kuleczką? - Rzucił Jade koło gdzieś koło Iris, której lekko uniósł głowę podkładając dłoń pod brodę.
- Nie jestem żadną kulką. - Warknęła jeszcze słabym głosem.
- Wybacz. Chciałem być po prostu miły.
- Huh. To następnym razem powiedź swoim loszkom, żeby nikim nie rzucały i możesz mnie zaprosić na kawę.
- CO?! Iris! Pojebało cie?! Jeszcze ich adoptuj! Niech cały korpus wychleją! - Zdenerwowała się Jade siedząca na kolanach koło przyjaciółki. Dostała z buta w twarz od krasnalki i poleciała na ziemię. Nie pogardziła też kilkoma kopniakami w brzuch. Guren chyba zdążył się porządnie wściec. Coraz trudniej mu było to ukryć. Chciał się rzucić na srebrnowłosego, który przyglądał się sytuacji. Czerwonowłosy spojrzał na niego kątem oka.
- Hm? Ferid uważaj. - Tamten zrobił szybki obrót i złapał podpułkownika za szyję.
- Zostawcie je! - Warknął na krwiopijców. - Chcieliście mnie to macie, ale od nich z dala!
- Ahaha Czyżby zdrajca i bezuczuciowiec się zakochał? - Śmiał się Ferid. Czarnowłosy nic nie odpowiedział.
- Hm... Chess... Daj woreczkom spokój. A wracając do naszej rozmowy. - Zwrócił się znów do białowłosej. - Nie pijam ludzkich napoi. Chociaż powiem, że z tobą bym się gdzieś przeszedł.

W tym samym czasie Dei i Sasori przez Hidana, który zaburzył równowagę ptaka wlecieli w jakiś budynek i zaczęli się kłócić, a sam Hidan po upadku na Mikę postanowił dalej poświęcać ludzi Jashinowi. Szczególnie typa, który chciał pobić jego ziomka. Obaj wstali i spojrzeli się na siebie spod byka. Mika przygotował miecz.
- Czy ty chciałeś go zabić, bezbożniku? - Powiedział spokojnie srebrnowłosy szykując kosę. - Świetnie. Posłużysz mi do rytuału. - Mika badał wzrokiem swojego nowego przeciwnika. Nie wiedział co ma sobie myśleć. Miał przebitą nogę i serce, a mimo to żył. Zaczął zmierzać w jego kierunku. - O, już chcesz się bić? Nie pomodliłem się jeszcze, ale trudno. - Wzruszył ramionami i również zaczął biec w jego kierunku. Wziął zamach i ich bronie zderzyły się wydając charakterystyczny dźwięk. Pędzili kawałek dalej, ale blondynowi coś nie grało. Kosa zniknęła. Wtedy dostrzegł jakiś dziwny sznur przyczepiony do mężczyzny i usłyszał jakiś syk za sobą. Odwrócił się i zobaczył zaginiony przedmiot, który niestety drasnął go. Odskoczył kawałek i przetarł zakrwawiony policzek, a broń wróciła do właściciela. Przestał się ruszać. Zmrużył brwi, ale wtedy mężczyzna przebił sobie na nowo otwartą ranę prętem przez co znowu zaczęła bardzo obficie krwawić. Zaczął kreślić na ziemi jakiś dziwny symbol.
- *Co to jest za typ?* - Myślał podejrzliwie. - *Ma przebite serce, teraz własną krwią coś rysuje..* - Jednak jego myśli zostały odcięte jak usłyszał majaczenie srebrnowłosego.
- O tak... Już za chwilę cię poświęcę, gnoju! - Darł się po czym wybuchnął psychopatycznym śmiechem. Zaczął zlizywać krew z broni i jego ciało przybrało znów czarnych barw. Mika cofnął się o krok nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Nie wiedział co ten człowiek znowu wymyśli, więc zaczął szybko biec w jego stronę. - Kurwa, zawsze to samo. - Warknął Jashinista i przebił sobie nogę. Blondyn padł na ziemię w szoku i spojrzał się na mężczyznę.  - Nauczysz się, gówniarzu, że kurwa moich ziomków się nie tyka!
- Ale.. o co ci chodzi? - Jęknął. - Ja cię nawet, człowieku nie znam..

- Zamknij dupę, nie chce mi się słuchać twojego pierdolenia, a teraz dam ci pokaz. Obczaj tę sztuczkę. Bierzesz pręt... - Wyciągnął go spod płaszcza i zaczął się w niego wgapiać jak w obrazek. - Odpowiednio go ustawiasz... i wbijasz! - Krzyknął jak wbił sobie go w brzuch. Z jego ust wypłynęła krew, zarówno jak z ust Miki, który zwinął się z bólu. - I patrz! Ty też masz przebity!
- Skąd ty człowieku jesteś?! Weź ty się lecz!
- Jeszcze ci coś nie pasuje? Dobra, to teraz gdzieś indziej go wbijemy...
- Nie..! Wytłumacz mi lepiej o co ci chodzi..!
- Jashinie drogi... Jesteś głupszy niż Kakuzu. Słuchaj, a tobie o co chodzi?
- O Yuu!
- Yuu? Co za chuj?
- Mój przyjaciel! Moja.. rodzina...
- Dobra, nie obchodzi mnie czy jesteś pedałem, czy nie, jak szukasz chłopaka to idź do Itachiego, on cię przyjmie z otwartymi ramionami.
- Ale nie o to mi chodzi! To mój przyjaciel!
- Aaa... twój ziomek, tak? Kurwa mów od razu, a nie, że gejem jesteś... Ale i tak cię poświęcę. Bo mi bijesz ziomków, a moje ziomki są nietykalne, frajerze. - Znowu zaczął się śmiać jak psychopata, a Mika strzeliłby facepalm'a. gdyby nie był w takiej sytuacji.

- Serio byś poszedł ze mną? - Dopytała białowłosa.
- Iris... - Jęknęła Jade.
- Zamknij się, nie widzisz, że rozmawiam?
- Czy ciebie do reszty posrało?! Ja tu ledwo żyję...
- No ja też i nie marudzę...
- Ja wale..
- Więc, kiedy idziemy? xD - Zapytała Crowleya. Jego loszki wydawały się dziwnie zazdrosne. Guren jak obserwował to z daleka nie wiedział już co tam się dzieje. Za to słyszał jakieś wybuchy i kłótnie kilka budynków dalej... Kiedy zapadła cisza pomiędzy wampirami i zwiadowcami było wyraźnie słychać:
- Jak wrócimy to cię otruję, idioto!
- A ja cię wysadzę, debilu! + Śmiech Hidana z daleka i krzyki Miki.
- Iris... Kogo ty sprowadziłaś...?
- Nie wiem XD Ale oni są zajebiści! Gdyby nie Hidan to twój ee... Przydupas...? XD
- CO?!
- Nie no... Nowy mąż? Nie wiem jak go nazwać, ale by umrł.
- Phi! On się nie da jakiemuś blondasowi!
- Przypominam ci, że twój brat i Erwin to też blondasy.
- A chuj ci w dupę! - Crowley i jego loszki przyglądali się jak ludzkie istoty kłócą się ledwo żywe i nie zwracają na nic uwagi.
- Czy wszystko w porządku? - Dopytywał czerwonowłosy.
- Pewka! To co? Może pójdziemy... Nie wiem choćby na spacer ^-^ - Dalej drążyła Leiden. Braun wolała się już nie odzywać.
- Hm... No dobra. To jak tylko skończymy z tym zdrajcą... - Przez ramię wskazał na czarnowłosego. - Podejdź do mnie i jeszcze wszystko ustalimy. - Uśmiechnął się i odstawił ją gdzieś na bezpieczny dach. - Tylko nie uciekaj.
- Dobrze... - Jade ustała przed przyjaciółką i strzeliła jej z liścia.
- Debilu! Miałam cie z Deideiem, Painem albo Hidanem zeswatać!
- No wa! Ty możesz to ja też chce mieć harem! A teraz przesuń się, podziwiam mojego nowego męża w akcji.
- Ha?! Ale on chce zabić mojego m... Przyjaciela! - Szybko się poprawiła. - Ja wale! Czemu ci się podobają jacyś psychopaci?!
- A tobie sami wadliwcy się trafiają!

Gdy one cię jeszcze przez chwile kłóciły wampiry podeszły do Ferida, który w dalszym ciągu dusił podpułkownika.
- No dobra. Przedstawienie się chwilowo skończyło, więc możemy wrócić do głównej przyczyny naszej wizyty.
- Mogłeś uprzedzić. Może zrobilibyśmy bibę.
- Ciekawe jak długo jeszcze żarty będą się ciebie trzymały.
- Nie rozumiem o czym mówisz...
- Eh... Niedługo nic nie będziesz musiał już rozumieć. Pójdziesz na zasłużony wypoczynek. - Wiedział, co miał na myśli srebrnowłosy wypowiadając ostatnie zdanie.
- Wiesz co? Nie śpieszy mi się. Lubie moją pracę.
- Haha te eksperymenty na ludziach? Czy jak potem ktoś chce cię zniszczyć za to, co uczyniłeś z na przykład księżniczką Miki?
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Na pewno? - Jeszcze mocniej zacisnął dłoń. - Nie wiem czy upór na twoim miejscu coś da. Skoro ty nie chcesz mówić, to pozwól mnie. usiądź wygodnie - Upuścił go i skrzyżował ręce. - Zapewne nie mówiłeś nic o sobie nowym przyjaciołom? O ile można ich tak nazwać w twoim przypadku.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz?
- Ah.. To bardzo proste informatorze. - Podkreślił ostatnie słowo. - Żeby im nie było za bardzo szkoda gdy cię im odbierzemy. Powinni wiedzieć, że jesteś zdrajcą i za kilka bezużytecznych informacji o nas sprzedawałeś wasze postępy.
- Myślisz, że byłem taki głupi? Wszystko przeliczałem i nie myśl, że dawałem ci jakieś specjalne informacje za te dyrdymały.
- Ale mimo wszystko, handel informacjami z potencjalnym wrogiem? Ponadto ostatnio z Crowleyem doszliśmy, że kilka drobnych szczegółów było nieprawdą, przez co omal nie mieliśmy kłopotów.
- Chciałeś informacji. Nikt nie mówił, że będą prawdziwe.
- Istotnie. - Wykrzywił się w podejrzanym uśmiechu. - No dobra ale wracając do wcześniejszego tematu. Sprawia ci przyjemność przemienianie ludzi w monstra? Na przykład te.. Serafiny? Po co to?
- Jak człowiek ma przetrwać w tym okrutnym świecie? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Zawsze może przyłączyć się do nas.
- Pha! I co jeszcze?
- Żyć godniej niż wy.
- Pozbywając się was też tak mogą żyć.
- Feridzie ta rozmowa chyba nie ma sensu. - Zwrócił się do niego Crowley.
- Też mi się tak wydaje. Więc drogi panie podpułkowniku jeśli dobrze pamiętam. Dziękujemy za współpracę, to by było chyba na tyle. Czas się pożegnać. - Wyjął miecz.
- Cholercia... - Powiedział człowiek z nietypowym w tej sytuacji wyrazem twarzy.
- A! Jeszcze ostatnie pytanie. - Przypomniał sobie srebrnowłosy. - Po czyjej stronie byłeś? Bo czasami wręcz nie można było cię rozszyfrować.
- Ta informacja już nie powinna cię obchodzić. Jednak na pewno bardziej ludzi niż was.
- No proszę.. Szkoda, że ich opuściłeś. - Wymierzył ostrze w jego klatkę piersiową i szybkim ruchem wbił miecz.
- NIE! - Wrzasnęła Jade z dachu. Zeskoczyła z niego i zaczęła pędzić do przyjaciela. Crowley przewrócił oczami. Szybkim ruchem pojawił się przy niej i łapiąc za szyję przycisnął do ziemi.
- Ludzie są tacy przewidywalni.. Panienko Iris. - Zwrócił się do białowłosej, która leciała do nich. - Proszę jej lepiej pilnować. Jeszcze kłopotów narobi. - Rzucił brunetką w białowłosą i obie upadły. Zielonooka wyciągnęła rękę w stronę Gurena.
Czarnowłosy był sparaliżowany. Powoli spojrzał na miejsce gdzie wbito mu miecz. Minął serce dosłownie o kilka milimetrów, jednak przeszedł na wylot... Jeden minimalny ruch mieczem w bok... Gdyby Ferid tylko spróbował obrócić w jego piersi ostrze zabiłby go natychmiast.
Jade po policzkach spływały łzy. Chciała wstać i biec do niego ale przyjaciółka mocno ją trzymała.

W tym samym czasie, na dachu gdzie Shinya zaprowadził oba oddziały specjalne, toczyła się mała kłótnia. Białowłosy chciał strzelać ze swojego karabinu do wampirów, a kapral wrzeszczał na niego. 
- Umiem celować!
- A jak trafisz w kogoś od nas?!
- Nie trafię!
- Nie wiem! Jak ufać typowi zachowującemu się prawie jak Hanji, który w dodatku pływa po korytarzu z wodą mogącą zapełnić cały pokój!
- Bo tak było! I rekiny tam pływały!
- To ja jestem Hitler! 
- Dobra!
- Kapralu. - Dołączył się Eren.
- Czego?
- Mogę iść im pomóc? Rozgniotę ich jak tytanów!
- A czy ty tam widzisz tytanów? 
- No nie, ale zawsze mogę ich zgnieść. 
- Sam się zgnieć. Dobra białas. Strzelaj, tylko celnie. - Hiragi zasalutował i ustawił się pod odpowiednim kątem. 
- Ostrożnie Byakkomaru. Uważaj na naszych. - Wyszeptał i pociągnął za spust. Pocisk wystrzelił i w locie przemienił się w ogromnego tygrysa. Wampiry w ostatniej chwili odskoczyły. Horn prawie została trafiona ale Chess ją pociągnęła za sobą. 
- Koniec zabawy. - Pokręcił głową Ferid i wyjął miecz z ciała podpułkownika, którego kopnął w jakąś ścianę. Wyszeptał coś czerwonowłosemu, a Braun korzystając z okazji wyrwała się Leiden i ruszyła do Ichinose.
- Guren! Błagam powiedź coś! - Upadła przy nim i zaczęła uciskać ranę.
- Uważaj. - Złapał ją za rękę i jakoś udało mu się podnieść na kolana. Pociągnął ją w tył, tak, że upadła za nim. Odwróciła głowę i zobaczyła, że zostałaby trafiona gdyby nie on. Czerwonowłosy wampir zamachnął się mieczem lecz zatrzymał go przy gardle czarnowłosego, który splunął mu w twarz krwią. Wampir wytarł polik i zaśmiał się delikatnie.
- Bawisz się w bohatera? Nie wyjdzie ci to chyba za bardzo. - Powiedział z uśmiechem, który nie schodził z jego twarzy. Czubek jego miecza nabrał dziwnego koloru. Wbił go w ramię przeciwnika, który chciał krzyknąć lecz głos ugrzązł mu w gardle. - Po co dalej walczyć skoro za kilka godzin i tak umrzesz? - Powoli wyjął miecz. Raniony upadł, a na jego twarzy malował się ból. 
- Moja śmierć nie ma dla mnie znaczenia... Dlaczego za moją sprawą mają ginąć niewinne osoby? - Spytał słabym, jednak dobrze słyszalnym głosem. 
- Ten świat jest okrutny. - Usłyszał w odpowiedzi od Crowleya, który ruszył w kierunku Iris. Guren zacisnął powieki i starał się jakoś wytrzymać ból. Jade uniosła się na kolanach i chciała wykonać następny ruch lecz została złapana przez Chess, która ciągnęła ją do Ferida. 
- Lordzie Bathory, czy mogę się z niej napić? 
- Wydaje mi się, że nikt nie będzie miał nic przeciwko. - Powiedział z uśmiechem.
- Nie ma mowy.. - Syczała na nich Jade. Patrzyła się cały czas w stronę Gurena i gdyby mogła pognałaby do niego od razu.
- A ta dalej swoje.. - Westchnęła jedna wampirzyca.
- W ogóle gdzie jest Mika? - Ferid rozejrzał się. Jednak wtedy przed nosem przeleciał mu biały pająk, który przyczepił mu się do nosa. Zmrużył brwi. Nagle pająk wybuchł odrzucając wampiry do tyłu. Jade spojrzała się zaskoczona za siebie, ale wtedy coś ją uniosło i odciągnęło kawał od wampirów. Wylądowała na ziemi obok jakiegoś żółwia, który przeniósł ją tu za pomocą ogona.
- Ee.. - Zaczęła Jade. Postać spojrzała się na nią. - Dziękuję. - Wymamrotała.
- Nie poznajesz mnie?
- Pierwszy raz cię widzę...
- ... To ja, Sasori. - Mruknął poirytowany. Obok niego wylądował Dei. Wampiry zdążyły się ogarnąć po wybuchu. Wtedy z nieba z dupy spadło ciało Miki na ziemię z hukiem.
- Mika, co ty odwalasz? - Zapytał Ferid. Jednak blondyn mu nie odpowiedział tylko leżał nie ruszając się.
- Kurwaaa! - Usłyszeli krzyk Hidana z tyłu. - Jashinie-sama wybacz mi! Następnym razem poświecę ci jakąś laskę! Przykro mi, że się pomyliłeś! Nie moja wina, że tak wygląda! - Darł się. Wszyscy patrzyli się na niego jak na idiotę.
- ... Mika, z kim ty się zadajesz? Miałeś proste zadanie...
- Yuu-chan... - Powtarzał. Normalnie druga Mikasa jak za Erenem.
- Hidan, co ty zrobiłeś?! - Zaczął na niego krzyczeć Deidara. - Napracowałem się nad tym ptakiem, hm! Rozbił się przez ciebie! Kto ci pozwolił skakać podczas lotu?!
- Jashinie drogi... Kurwa, Barbie, jeszcze tego brakowało, żebym cię o zdanie pytał! - Zaczęli się znowu kłócić. Tymczasem Jade czołgała się do Gurena, a Crowley był już przy białowłosej. Udało jej się nie stracić przytomności.
- Wiesz.. -Zaczęła. - Może wyjdziemy... Jak nie będę umierać. - Zaśmiała się.
- No, to jeszcze się zdzwonimy. - Uśmiechnął się.
- Dobrze. - Odpowiedziała, a on się obejrzał. Trzy wampiry stały na przeciwko trzem dziwnym typom.
- Sasori, danna... Zrób miejsce dla mojej sztuki. - Powiedział dumny blondyn patrząc na swoją dłoń, która właśnie żuła glinę.
- Coś powiedział? - Odwarknął mu. Jego górna część ciała odchyliła się i wyłonił się z ciała czerwonowłosy chłopak. - Dla twojej "sztuki", tak? - Mówił już swoim głosem. - Te twoje eksplozje to nic. - Mruknął wyciągając jakiś zwój. Wtedy przed nim pojawiła się granatowowłosa postać, która była marionetką. Wampir badał go wzrokiem. - Deidara, pokażę ci czym jest prawdziwa sztuka.
- Th. - Prychnął blondyn. - Nadal nie rozumiem o czym ta twoja sztuka jest... Ale pokażę ci moją.
- Ja pierdole, znowu to samo. - Westchnął Jashinista. - To już trzeci raz dzisiaj... - Jednak wtedy przypomnieli sobie o Iris i zobaczyli, że leży cała zakrwawiona na ziemi i obok niej stoi jakiś wampir. - Mam plan. - Oświadczył srebrnowłosy.
- Hidan, jeszcze nam nie odbiło, żeby słuchać twoich planów, hm.
- Zamknij się! Słuchać, rozdzielamy się.
- Cudowny plan. - Powiedział sarkastycznie Sasori.
- Stul pysk! No więc, blondi pójdziesz na tamtego. - Spojrzał się w stronę Crowleya. - Sasori na tamtego. - Wskazał Ferida. - A ja oczywiście na te dwie laski! - Zawył i zaczął pędzić w ich stronę nie mogąc się już dłużej powstrzymywać. - Jashinie-sama, podziwiaj! - Darł się. Pozostała dwójka westchnęła, ale postanowili działać według planu, mimo, że był debilny. Już po chwili wszędzie roiło się od marionetek Sasoriego, a Dei ulepił glinianego ptaka, który zaczął lecieć prosto na wampira. Jednak ich walka nie trwała długo, bo przeciwnicy zorientowali się, że coś tu jest nie tak i zdecydowali się wycofać. Kiedy zatrute ostrze jednej z "zabawek" lalkarza omal nie drasnęło Ferida wydał rozkaz odskakując na znaczną odległość.
- Wracamy! Misja w pewnym stopniu wykonana... - Mruknął jakby do siebie i zaczęli uciekać. Hidan leżał w swoim okręgu i modlił się, a czerwonowłosy zapieczętował z powrotem marionetki. Dei szybko podbiegł do Iris, która leżała cała we krwi, a Sasori wrócił do Jade i Gurena.
- O Boże, nie umieraj mi tu.. - Mamrotał blondyn biorąc ją na ręce.
- Ja jebie.. - Szepnęła. - Nie dał mi numeru... - Na to powieka blondyna drgnęła.
- O tym teraz myślisz, hm!?
- Ta...
- .........
- No bo... U nas nie ma porządnych ludzi..!
- Haa?! Wypraszam sobie, jestem bardzo poważnym człowiekiem! 
- Ohayooo! - Zobaczyli przed sobą Hidana.
- A on to co? - Mruknęła białowłosa.
- Fakt...
- E, obgadywaliście mnie?! - Krzyknął.
- Moja głowa... - Jęknęła Iris.
- Nie przesadzaj, ja mam przebite serce.
- Ale ty nie umrzesz!
- Pfff, gdybyś wyznawała Jashina też byś może była nieśmiertelna!
- Waaa.. - Zaczęli iść w stronę Jade, Gurena i Sasoriego. Jednak nie był tam tak bardzo potrzebny, bo Jade tak mocno ryczała, że leczyła zarówno siebie jak Gurena, choć rany nie chciały się goić tak szybko jak Iris udało jej się zatrzymać krew.
- Proszę... Nie zostawiaj mnie jak Jean... - Błagała go. Jedną ręką podtrzymywała jego głowę by nie udusił się krwią, a druga przylegała do jego klatki piersiowej. Delikatnie dotknął jej dłoni i odpowiedział:
- Wcale mi się nie spieszy. Wybacz, że ci nie...
- Ci.. Nie mów już nic... - Przytuliła się do niego i znów czuła ból, jaki mógł ją spotkać gdyby odszedł.
 - Jade, patrz, żyję.. - Mruknęła Iris, gdy do niej dotarła.
- Chuhuhuj.. ci w duhupę... - Mówiła między szlochem.
- No ale... o co ci chodzi..?
- O co mi chodzi...?! Ty sobie flirtowałaś z wampirem, który mi pobił mę~.. przyjaciela!
- Haa? Przecież to nie ten go pobił! Chociaż tamten też był nawet...
- IRIS!
- No dobra, dobra... - Hidan śmiał się z ich, a Dei prawie dostał zawału jak Iris coraz bardziej krwawiła. - Danna, zrób coś z nią. - Mruknął jak położył białowłosą na ziemi.
- I co ty byś beze mnie zrobił... - Westchnął Sasori jak uklęknął obok dziewczyny.
- Chwila.. - Powiedziała cicho Jade. - Ja też mogę ją uleczyć.. Za chwilkę... Jest taką suką, ale to moja przyjaciółka jednak...
- Heheh.. - Zaśmiała się pod nosem białowłosa. - A ty jesteś taka głupia... Ale też cię kocham <3
- Obie jesteście głupie suki. - Stwierdził Hidan. - Ale też was kocham <3 - Rzuciły mu mordercze spojrzenie. Sasori zaczął leczyć białowłosą. Częściej używał tego na swoich marionetkach, ale na ludzi też działało. Po chwili Iris było już znacznie lepiej. Guren i brunetka też się lepiej czuli. Wokół nich zrobiło się zbiorowisko. Wszyscy zwiadowcy do nich dołączyli. Shinya dalej kłócąc się z Levi'em prowadzili korowód.
- Mówiłem, że nie trafię w naszych?
- Nie trafiłeś w nikogo cymbale.
- No ale rozgromiłem ich.
- No... I zlokalizowali nasze położenie.
- Chuj ci w dupę! Nie doceniasz sztuki snajperstwa.
- Czy ktoś powiedział sztuki?! - Nastawili radary Pinokio z Barbie.
- To nawet sztuka nie była. Jakbyś trafił to może...
- Jaka sztuka? - Chciał wiedzieć blondyn. - Wybuchy?!
- Coś w ten deseń.
- HA! W końcu ktoś porządny! Un!
- Pff... Tu nikt nie zna prawdziwej sztuki.
- Zamknij się Pinokio! - Kapral patrzył na nich przez chwilę, po czym podszedł do podpułkownika i ukląkł koło Jade.
- Jak się trzymasz? - Ichinose powoli usiadł podpierając się za plecami.
- Nie najgorzej. Możemy wracać.
- Nie ma mowy! - Zaprzeczyła brunetka. - A co jak spadniesz? Albo coś? Pfff.
- Usiłujesz mnie udawać? Przecież to ja zawsze z tym wyjeżdżałem.
- To teraz moja kolej. - Z tłumu wyszedł również sam dowódca. Guren śledził go wzrokiem puki nie zatrzymał się przed nimi.
- Słyszałem wszystko. Więc jednak. Potwierdziłem to co wiedziałem i nawet dowiedziałem się więcej.
- Wylatuję? - Spytał czarnowłosy, ale blondyn tylko pokręcił głową.
- Nie dziś. Pokazałeś, że zasługujesz na zaufanie, kiedy ruszyłeś na oddział wroga i stawiłeś im czoła by chronić zupełnie obojętnych ci ludzi.
- Ty uważasz, że wszyscy są mi obojętni. Jednak są wyjątki. Poza tym jako dowódca mojego oddziału mam obowiązek, by nie stać z boku tylko chronić swoich ludzi. Bo to dowódcy powinni ginąć na wojnie za swoich podwładnych, a nie na odwrót. - Wszyscy się na niego patrzyli, ale nikt się nie odezwał. Jedynie po chwili ciszy dowódca dał znak do odwrotu. Resztą powinna zająć się jednostka stacjonarna. Powrót miał upłynąć w spokoju i milczeniu. Jednak tak nie było. Iris ciągle kłóciła się z Mikasą, że skoro jest taka wyszkolona to czemu dała się pobić wampirowi. Ta natomiast, że chciała go zabić ale był silniejszy i poza tym już dawno w życiu ustaliła sobie jedyny cel jakim było chronienie rodziny, Erena. Jechali wolno przez co droga im się dłużyła. Jednak gdy w końcu dotarli na mijesce Iris rzuciła się na Mikasę i zaczęły tłuc. Powód? Nieistotny. Zakapturzony starał się je rozdzielić, co nie było proste, jednak gdy wparował tam Hidan od razu od siebie odskoczyły jak poparzone.
- Gdzie Hidan tam wszyscy spokojni. - Strzelił facepalm'a Deidara, a Sasori mu przytaknął ruchem głowy. Zbiorowisko się rozeszło, a grupa Akastuski, która była w Troście stała koło siebie w milczeniu. Iris podeszła do nich. Gdy była tuż obok rzuciła się na ziemie. Nad nią przeleciał Hidan i przywalił w kolumnę. Podniosła głowę i zobaczyła Paina i pozostałych.
- Nie sądziłem, że sprowadzenie Hidana jest aż tak trudne. Pomimo tego, że jest czasem większym idiotą od Tobiego. - Powiedział. Dei i Sasori zaśmiali się nerwowo i zaczęli szukać jakiegoś wyjaśnienia ale pomogłam im Iris.
- Bo widzisz Pain... Zaszły małe problemy i potrzebowaliśmy ich pomocy. Wampiry ich zatrzymały. Znaczy w sensie, że...
- Chyba rozumiem.
- Nie musisz ich ochrzaniać. Gdyby nie oni pewnie byśmy nie wrócili. Znaczy ja może, bo tam był taki fajny ziomek co chciał mnie zabrać na randewu...
- IRIS! - Warknął blondyn.
- No dobra tam. - Machnęła ręką. - Bo to była taka akcja, że zwykli nasi nie mogli w zasadzie to nawet nie mieliby szans z nimi walczyć i tylko ja, Jade, Guren... - Zaczęła liczyć na palcach. - Mikasa się nie liczy bo odpadła po jednym kopie. Shinya strzelał z dachu i coś mu chyba nie pykło, ale nie dziwię się jak były z nim dwa oddziały. Hidan, Dei i Sasori. Z czego Jade prawie zjedli, a jej mąż prawie tam umarł.
- To oni są razem czy w końcu nie? - Dopytywał Kakuzu. - Bo jak nie to jedno mogę sprzedać, nie?
- Cooo? - Spojrzał na niego z ukosa Lider.
- Możesz! Bierz jedno i drugie xd - Zaśmiała się Leiden i dostała w tył głowy od rudowłosego.
- Nie ucz go sprzedawać towarzyszy.
- Kiedy to nawet nie nasz człowiek. - Powiedział ponuro zamaskowany.
- TO MÓJ ZIOMEK, CHUJU! - Wydarł się Hidan rzucając się na swojego partnera. - ZGREDZIE PIERDOLONY WARA OD NIEGO! Sprzedaj se swoją dupę, chociaż wątpię, że ktoś nawet za dopłatą by wziął.
- Ciebie skarpeto też nikt nie chce. W dodatku jesteś dziurawy.
- HAAAA?! Co to miało znaczyć?! Mam cię poświęcić Jashinowi?!
- Też chce! - Podskoczyła białowłosa.
- Co? Zostać poświęcona?
- Nie! Poświęcić kogoś!
- To przenosisz się na moją religię? OMG! Kocham cię! - Rzucił się na nią, ale zaczęła spierdzielać. Wskoczyła na Itachiego i przytuliła się.
- Nie oddawaj mnie mu. Jeszcze mnie zgwałci. A ja wyznaję dziewictwo do końca życia. - Szepnęła.
- CO?! Tak być nie będzie! Jashin nie przyjmuje takich! - Oburzył się i krzyżując ręce odwrócił się do niej plecami.
- Co to mają być za chore zasady?
- Zboczeńca i jego Bożka. - Odpowiedział Sasori.
- No i wszystko jasne. Zaraz. Gdzie jest Jade? - Rozejrzała się. - Muszę ją ostrzec... Chociaż nie.. Ona już dano jest po XD

Tym czasem brunetka pomagała podpułkownikowi dotrzeć do jego pokoju.
- Przecież mogę sam iść.
- No nie deklu! A jak padniesz? Ja ci pomogę. Jeszcze raz spróbujemy jakoś moimi łzami ogarnąć te twoje rany. I nie chce słyszeć słowa sprzeciwu.
- Chyba nie mam wyboru. - Westchnął.
- No tak jakby. - Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Powoli weszli i czarnowłosy usiadł na łóżku. Dziewczyna w tym czasie poleciała po jakąś chustkę, zamoczyła ją w wodzie i zaczęła delikatnie przecierać ranę na głowie. Złapał ją za rękę. - Nie. - Protestowała. - Widzę więcej niż ty. No chyba, że masz oczy na czubku głowy.
- Czemu właściwie tak bardzo chcesz mi pomagać?
- Bo jesteś mi coś winien.
- W takim razie to ja chyba powinienem cię opatrzyć.
- Pfffff. Jeszcze czego. Poza tym... Może też dlatego, że... Się o ciebie martwię i... Lubię cię bardziej niż powinnam...? - To ostatnie powiedziała już ciszej. Delikatnie dotknęła jego policzka i odwracając chusteczkę na czystą stronę zaczęła wycierać zaschniętą krew z jego czoła. Spojrzał jej w oczy.
- Nie zmieniło nic nawet to co usłyszałaś dziś od Ferida? Jakim jestem potworem i zdrajcą?
- To minęło. A z drugiej strony skąd mogę wiedzieć, że to była prawda?
- Bo była...
- Nie obchodzi mnie to. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- No cóż...
Gdy już pozbyła się krwi z jego twarzy musiała się zająć ranami od ostrza.
- Nie musisz tego robić. - Oświadczył ściągając zakrwawioną marynarkę.
- No nie. Czy ty musisz być taki... Chcę ci pomóc i koniec. - Przewrócił oczami i zaczął odpinać koszulę. Rany wyglądały strasznie. Wokół tej przy ramieniu skóra miała jakąś dziwną barwę. Przeraziła się tym. Podpułkownik spojrzał na ranę.
- No i wszystko jasne... Crowley...
- Czy to się tyczy z tym jak mówił...
- '' Po co dalej walczyć skoro za kilka godzin i tak umrzesz?'' - Zacytował. - Pewnie ulepszyli swoje bronie czy coś w ten deseń i wszczepił mi jakąś truciznę. - Braun nie czekała ni sekundy. Podeszła do jego biurka i wlała do szklanki wody stojącej przy nim. Uroniła kilka łez i starała się nie zmarnować ani jednej. Wpadały do szklanki. Odwróciła się i wróciła do niego.
- Nie wiem czy mogę tak robić, ale mam nadzieję, że to zadziała... - Powiedziała podając mu szklankę.
- Jak nie to trudno. Najwyżej przyjdzie mój czas.
- Nie mów tak! - Spojrzał na nią i powiedział z uśmiechem.
- Twoje zdrowie. - Przechylił szklankę i wypił do dna. Odstawił ją na stolik nocny i Jade kazała mu się położyć odchyliła trochę koszulę, skupiła się i pozwoliła płynąc łzom. Nakierowała je najpierw na ranę ramienia. Dziwny kolor zaczął znikać, ale rana ani myślała się zacząć goić. Druga tak samo.
- Może przez mojego demona nie nastąpi to tak od razu. Albo po prostu to sprzeczność anielskich łez i demona w duszy.
- Jakich anielskich? Przecież moja moc jest istnym złem. Przez to mnoży się plaga. Na przykład wcześniej kobieta tytan. Albo jeśli nie będę w stanie się kontrolować to mogę coś komuś zrobić.
- Przesadzasz.
- Wcale nie.
- A ja uważam, że jak najbardziej to dar. Możesz leczyć ludzi.
- Albo ich zabić. - Guren przewrócił oczami. - No nie ważne... Chyba powinnam już iść.
- Jeśli chcesz, możesz zostać.
- Nie wiem czy powinnam.
- Nie rozumiem po co ci ta zasada, którą sobie ustaliłaś. Blokujesz nią relacje. - Zaśmiał się. Dziewczyna wbiła wzrok w podłogę. Podszedł do niej i odgarnął włosy z twarzy.
- Guren...
- Si... - Położył jej palec na ustach i przytulił. Zamknęła oczy i odwzajemniła uścisk. Usiedli na podłodze. - Poczekaj chwilkę. - Puścił ją i zaczął odpinać pochwę od miecza. Brunetka odwróciła na chwilę wzrok i poprawiła sobie włosy. Gdy znów wróciła wzrokiem do podpułkownika coś było nie tak. Ręce mu się trzęsły, a w prawej ściskał katanę. Przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy.
- G-Guren... - Podniósł głowę. i spojrzał na nią. Te oczy... To nie były te, które tak bardzo lubiła. Były teraz czerwone... I przerażające. Źrenice były duże... Zaczęła się cofać ale wpadła na ścianę. Szybko znalazł się przy niej, trzymał ostrze przy jej gardle. - Guren proszę... Wiem, że jesteś tam w środku...
- Go już nie ma. - Powiedział głos podobny do jego jednak było w nim coś innego. Tak jak Shinya mówił. Demon przemawia głosem swojego pana. - Nie pozwolę abyś mi go odebrała...
- Mahiru...? Ty nie żyjesz przecież! - Krzyczała przerażona.
- Żyję wewnątrz jego Oręża, serca i w nim samym. On jest mój! Nie tkniesz go więcej! - Demon lekko przycisnął ostrze do niej.
- Proszę... Puść mnie...
- Nawet nie wiesz jak to boli... Gdy ktoś kogo kochasz niemal na twoich oczach zapomina o tobie i idzie do innej...
- Wiem... Moja przyjaciółka przeżyła to samo... Ja straciłam swoją miłość na ostatniej wyprawie... To jeszcze bardziej boli... Obiecałam sobie, że nie będę z nikim!
- To dlaczego, teraz chcesz mi go odebrać?
- Nie chce! Znaczy... Jest dla mnie ważny... Ale jesteśmy tylko przyjaciółmi! Proszę zrozum... - Jade starała się powoli odsunąć ostrze, jednak Mahiru nie dawała za wygraną. Szybkim ruchem przejechała ostrzem po jej klatce piersiowej. Przez rozciętą koszulę było widać jak przejechała jej prawie przez sam środek. Krew zaczęła płynąc, nabierając powoli tępa. Braun wykopała jej miecz, ale ta rzuciła się na nią z pazurami i pociągnęła kolejne cięcia. Jeśli dobrze zrozumiała białasa to wychodziło na to, że obudził się w chłopaku Namanari. Miał ostre pazury. Odepchnęła go i rzuciła się na szyję. Polecieli na ziemię. - BŁAGAM GUREN! Walcz z nią! - Z oczu zaczęły jej płynąć łzy.

*W jego świadomości*

Czarnowłosy leżał na jakby chmurach. Głowę miał położoną na kolanach Mahiru. Patrzyła na niego uśmiechnięta i głaskała po policzku.
- Zostań ze mną. - Prosiła. Jej długie  włosy powiewały na leciutkim wietrze. Nie potrafił zaprotestować. Patrzył jej w oczy gdy zaczęła obniżać swoją głowę.
- Jade... -Szepnął.
- Nie ma żadnej Jade. Pamiętasz jak od dziecka było nam pięknie? Nie zostawiaj mnie... - Chłopak podniósł się i patrzył na nią z góry.
- To nigdy nie miało by sensu. Twoja rodzina nigdy by mnie nie zaakceptowała.
- Ucieklibyśmy...
- Co z tego? Teraz już i tak za późno. Przecież ty nie żyjesz.
- Przestań...
- Nie. To ty przestań. Przez to, że zapoczątkowałaś te zabawy z demonami musiałem cie zabić! Nawet nie wiesz jakie to było ciężkie.
- Gdyby nie one już dawno ludzkość by zginęła. I nie mogłabym teraz z tobą rozmawiać
- Tamte czasy minęły i już nie wrócą, dobrze o tym wiesz. Już nie możemy być ze sobą jak dawniej. Więc proszę. Bądź ze mną jako mój demon i pozwól ułożyć życie od nowa.
- Ranisz mnie...
- Wiem. Zawsze byłaś wrażliwa i delikatna. Jednak już nie ma tamtej Mahiru Hiragi. Teraz jest Mahiru-no-Yo - Z jej oczy poleciały pojedyncze łzy. Pochyliła głowę i pozwoliła by przejął kontrolę nad własnym ciałem.

Ichinose otworzył oczy i spojrzał na Braun, która go ściskała i w dalszym ciągu płakała. Pogłaskał ją po włosach, na co podniosła spojrzenie.
- Wróciłeś...? - Skinął głową, a ona znowu się rozpłakała i wtuliła w przyjaciela. Podniósł ją i posadził na łóżku koło siebie. Jej koszula była cała porozrywana, a ona poraniona.
- ... Czy to ja?
- To nie ty. Mahiru nie jest tobą, więc...
- Ale moim ciałem.
- Co z tego. - Złapała za krawędzie koszuli i starała się zasłonić. Była cała czerwona.
- Wiesz... Domyślam się co mogła ci naopowiadać ale to moje życie i ja o nim decyduję, poza tym chyba wszystko jej wyjaśniłem. Ale jeśli wolisz trzymać się ode mnie z daleka zrozumiem.
- Nie mam takiego zamiaru... Nawet jako przyjaciółka zostanę przy tobie.
- Naprawdę dziwą jesteś osobą. We wszystkim widzisz zło, zwłaszcza w sobie ale we mnie nie, a zrobiłem ci przecież krzywdę i wiesz czym się zajmowałem.
- Mówiłam ci, że to nie ma dla mnie znaczenia. Jest tu i teraz... A ja... - Zamilkła na chwilę. Chłopak wyczekiwał dalszej części. - Ja mam za słabą wolę... - Przybliżyła się do niego i pocałowała. Po dłuższej chwili ich wargi się do ciebie odsunęły.
- Złamałaś się...
- Tak... Ale jest jeszcze jedna rzecz..
- Słucham.
- Przyjmij mnie do swojej Kompani.
- ...
- Naucz kontrolować demona.
- Jade...
- Proszę... Chcę razem z tobą móc walczyć w wampirami i w razie czego cię obronić.
- Chyba ja powinienem ciebie.
- Może zaistnieć taka sytuacja.
- Nie. Nie mogę.
- Ale...
- Nie proś. Nie chcę, żebyś skończyła jak ona.
- Nie dam się.
- Wiem, że jesteś silna ale demon jest silniejszy. Poza tym Iris by mnie zabiła gdyby coś ci się stało i sam bym sobie nie darował.
- A jak ładnie poproszę?
- Nie ma takiej opcji.
- No proszę...
- Odmawiam.
- No wa... A zastanowisz się chociaż...
- Pomyślę. - Po tych słowach rzuciła się mu na szyję. - Jeszcze ty mi musisz coś wyjaśnić.
- Tak?
- Co cię tyle trzymało? Zanim sama wykonałaś ten pierwszy ruch przed chwilą?
- Może... Sama nie wiem. Może po prostu gdyby zaistniała taka sytuacja chciałabym mieć w drugiej połówce przyjaciela. Takiego jakim jesteś dla mnie... Przepraszam, że jestem taka... Nierozgarnięta raz mówię co innego i zaraz... Po prostu... Już chyba nie panuję nad uczuciami... - Znów ściszyła głos.
- Wciąż szukasz drogi, a na jej końcu na pewno znajdziesz rozwiązanie. Jakiekolwiek by nie było, będę czekał. Nawet jeśli byłby tam ktoś inny niż ja. A teraz. - Delikatnie wziął ją za ręce by puściła koszulę. - Ty mnie opatrzyłaś, więc chyba moja kolej.
- Nie trzeba. Sama się tym zajmę później. Lepiej wyjaśnij mi jeszcze jedną rzecz.
- Ile ty masz pytań?
- Hm.. Na razie chyba jeszcze dwa. - Wykonał gest ręką by mówiła. - Jak wytrzymałeś ten ból? Wyglądałeś jakby praktycznie cię nie bolało...
- Bolało. Mam jedną zasadę, której staram się trzymać. Pomaga mi wytrzymać.
- Mianowicie?
- ''Ból to pojęcie względne''. - Zacytował swoją  regułę, a brunetka spojrzała na niego z lekkim wytrzeszczem.
- I to działa?
- Jak widać.
- ... - Czarnowłosy westchnął
- Nie skupiasz się na ranach i pieczeniu, no i po prostu traktujesz to jak co innego. Łaskotanie czy coś.
- Wat.. Ja bym chyba tak nie potrafiła. Jeszcze porównać ból z czymś przyjemniejszym...
- To już przyzwyczajenie. Zostawmy, co z tym drugim pytaniem?
- A... To... - Zamknęła na chwilę oczy i starała się uspokoić. Pierwszy raz porządnie się denerwowała niby prostym ale dość ciężkim pytaniem. W końcu wypuściła powietrze i na praktycznie jednym wdechu zapytała. - Co tak naprawdę do mnie czujesz? - Po tym od razu zakryła usta dłonią i chciała się odsunąć ale przybliżył się do niej.
- A jak myślisz? - Nie musiał nic mówić. Odpowiedzi można było się domyślić. Uśmiechnął się, a ona chcąc coś powiedzieć odsunęła ręce ale podpułkownik wykonał szybki ruch głową w jej stronę i pocałował. Bujnęła się z nim do tyłu i pozwoliła nieść. Opuściła barierę przez siebie wyznaczoną i podążała za drugim głosem. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiedziała kiedy zrzucili z siebie ubrania. (Czytaj: dół i rozpięte już [aka: porwane] koszule XD) Posadził ją sobie na kolanach i zaczął całować po szyi, niespiesznie schodząc niżej. Dziewczyna oplotła ręce za jego głową i swoją twarz zatopiła z jego włosach... [...] (Emheremhem muszę wam zniszczyć marzenia nie bd tego opisywać w tym rozdziale ale od czego jest wyobraźnia XD)


Było około dziesiątej gdy Jade zaczęła otwierać oczy. Było jej tak wygodnie, że mogłaby leżeć tak jeszcze z minimum godzinę. W dodatku poczuła przyjemny dreszcz w okolicach głowy. Ktoś bawił się jej włosami. Nie za bardzo pamiętała co się wydarzyło. Westchnęła i poprawiła głowę na... Stop! Już kiedyś... O nie... Szybko otworzyła oczy i zamarła. Leżała wtulona w podpułkownika, jedną ugiętą nogę miała między jego nogami. Bawił się jej włosami i przyglądał jak spała. Najbardziej przeraził ją sam fakt, że nie mieli na sobie nic. Jęknęła i naciągnęła kołdrę prawie na głowę. Nie pamiętała co się wydarzyło zeszłej nocy...
- Czy... - Zaczęła drżącym głosem. - My n~naprawdę... - Spojrzała mu w oczy. Przytaknął jej ruchem głowy, a brunetka zrobiła się cała czerwona. - *Wiedziałam, że powinna byłam pójść, zanim jeszcze cokolwiek się wydarzyło...* Boje się...
- Czego? - Zdziwił się.
- Nie wiem ale mam jakiś lęk wewnętrzny.
- Aha. No cóż... Dowiedziałaś się co czuję do ciebie, może w nietypowy sposób i się  za mocno zagalopowałem. Ale teraz ty mi powiedź.
- ... Ja... Nie wiem... Nie potrafię ci odpowiedzieć...
- Po prostu: odwzajemniasz?
- Nie wiem...
- ...
- Muszę sobie wszystko poukładać... - Przetarła delikatnie dłonią twarz.
- Wrócimy do tego jeszcze. - Nie dawał za wygraną. - A teraz może się szykujmy na trening.
- Jaki trening...? Po akcjach mamy dzień wolny.
- A no fakt. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem.
- Ale faktycznie przydałoby się chyba ogarnąć... - Zaczęła się rozglądać za swoimi ubraniami. No tak... Przez Mahiru jej koszulę szlak trafił.
- Eh. Poczekaj chwilę. - Czarnowłosy się podniósł, a ona zaryła twarzą w poduszkę. Spojrzał na nią i pokręcił głową. Ubrał się i podał jej jedną ze swoich koszul. Delikatnie wzięła ją od podpułkownika i chciała ubrać ale złapał ją za rękę. - Nie zajęliśmy się wczoraj twoimi ranami.
- I nie ma potrzeby. Nic mi nie będzie, a jak bym użyła do tego mojej mocy mogłyby mi zniknąć blizny. Wiem, że to może o mnie dziwnie świadczyć ale lubię różnego rodzaju blizny i szramy. Mógłbyś się na chwilę odwrócić? - Szybko zmieniła temat. - Chciałabym się ubrać... - Westchnął i uniósł lekko dłonie. Podszedł do okna oparł się o parapet. Jade pozbierała swoje rzeczy z podłogi i się ubrała. Koszula Gurena była trochę... No dobra. Sporo za duża, ale nie miała za bardzo wyjścia. Co prawda do swojego pokoju miała zaledwie kilka kroków, ale do pokonania korytarz, na którym mogli latać jacyś debile. Poza tym jakoś jej się nie spieszyło z oddaniem mu koszuli. Zaścieliła trochę łóżko i chciała powiedzieć, że będzie gdzieś na stołówce tylko skoczy do pokoju lecz uprzedziło ją pukanie do drzwi. Ichinose upewnił się, że Braun już jest gotowa.
- Wejść. - Zawołał. W progu stanął kapral. Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia. Co tak ruszyło tego krasnala? Dopiero co skakaliby sobie do gardeł przez jakieś jego ubzdurania, a od wczoraj interesuje się nim? Może nieco go ruszyło, że człowiek dorównujący mu, chociaż dla niej przewyższający umiejętności Ackermana prawie zginął dzień wcześniej. Kapral rozejrzał się po pokoju i zatrzymał spojrzenie na zielonookiej, która z wrażenia aż usiadła.
- Możemy porozmawiać. - Zwrócił się do czarnowłosego, nie odrywając od niej wzroku. - Na osobności? - Jade spojrzała na Gurena i z jego oczu wyczytała, że powinna opuścić pokój, i że potem jeszcze porozmawiają. Posłusznie wykonała rozkaz, opuściła pomieszczenie i udała się na stołówkę.

- O co chodzi? - Spytał podpułkownik.
- Jest sprawa. Wiem, że mieliśmy nieciekawe relacje od jakiegoś czasu. Nie wiem co mi odbiło.
- Dobra, rozumiem. Możesz przejść do konkretu?
- Chodzi o to, że Kate mnie już wkurwiać zaczyna.
- I?
- Wiem, że zachowałem się jak dupek wobec Iris i zastanawiam się czy jest jakaś szansa, żeby jakoś wyprostować stosunki.
- A co ja mam do tego?
- Mnie pewnie nie będzie chciała widzieć i słuchać, więc pomyślałem, że może ty byś z nią pogadał.
- Na głowę upadłeś? Nie bawię się w takie rzeczy. Na stówę mnie nie posłucha.
- No mnie tym bardziej, nawet pewnie nie wpuści do pokoju.
- Nie ma co się dziwić. Dobra, spróbować mogę, ale nic nie obiecuje.
- Dzięki. - Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Podziękował i zaczął zmierzać do wyjścia. Guren również miał opuścić pokój. Za drzwi dochodziły jakieś krzyki. Skrzyżowali spojrzenia i wyszli. Już w progu zatrzymała ich niemal połowa korpusu. Patrzyli na nich bez wyrazu, choć w środku byli nieco zdziwieni.
- Co to ma być za protest?! - Warknął kapral. Na przód wyskoczył jakiś rudzielec i zaczął wrzeszczeć.
- Nie chcemy go tu! Sprowadził na nas plagę kolejnych bestii!
- W dodatku sami mówili, że jest zdrajcom! - Ktoś się dołączył. Obaj mężczyźni rozpoznali po głosie Erena. Zgromadzenie mu przytaknęło. Była tam spora część grupy ze 104-ej jednostki treningowej.
- Jak ktoś, kto był wplątany w układy z potencjalnym wrogiem i przeprowadzał jakieś eksperymenty na ludziach ma nami dowodzić?! - Wrzasnął stojący koło bruneta Connie. - Pewnie generał Shinya nawet o tym nie wiedział! - Dodał. Ichinose stał jak gdyby nigdy nic. Nie ruszały go oskarżenia.
- Idioci! - Warknął stojący obok niego. - Co wam do łbów strzeliło?! Eren, ciebie już do reszty pojebało?! Wszczynać jakieś awantury! Po kim jak po kim ale po tobie się raczej nie spodziewałem. - Gdzieś  z tyłu stał Bertholdt i przyglądał się całej sytuacji. Podpułkownik położył rękę na ramieniu kaprala.
- Nie obchodzi mnie co o mnie myślą te gnojki. - Levi nieco się zdziwił jego słowami. - W pewnym sensie moją sporo racji, jednakże ze swoim problemem musicie się odnieść do Erwina, to czy mnie odwoła to tylko i wyłącznie jego decyzja, a jeśli chcecie się mnie stąd w ogóle wyzbyć to muszę was zmartwić, bo nigdzie mi się nie spieszy. A na treningi jak nie chcecie przyłazić to nie zmuszam, tylko potem miejcie pretensje sami do siebie, że nie trenowaliście wystarczająco. - Wszystkim zrzedły trochę miny. Podpułkownik zaczął iść na nich. Mozolnymi ruchami zrobili mu przejście. Przeszedł przez zgromadzenie ale zatrzymał się jeszcze pod ścianą gdy Levi zabrał głos.
- Debile. Boicie się mu zaufać, a czy nie dał wam wystarczającego powodu, że na nie zasługuje? Kazał wam spierdalać, a sam ruszył na... To coś. Czego wy jeszcze potrzebujecie, żeby zrozumieć, że aby coś zyskać też należy stracić? Żebyście znali moje pierwsze zlecenie też byście stracili do mnie szacunek. Rozumiem, że przez wczoraj mógł zostać nadszarpnięty co do Gurena i nikt nie oczekuje, że zaraz się ogarniecie, ale macie go słuchać i co najważniejsze: nie wszczynać żadnych afer. Niepotrzebny hałas stwarzacie. - Zakończył i podszedł do ''towarzysza''. Podpułkownik spojrzał na niego i bezgłośnie podziękował, tamten mu tylko skinął głową. Gdy odeszli grupa się zaczęła rozchodzić.

W tym samym czasie Jade dotarła na stołówkę. Tradycyjnie przy zarezerwowanym stoliku dla głównej grupki siedziała Iris. Brunetka wzięła kromkę chleba i przysiadła się do niej. Przyjaciółka spostrzegła jednak, że coś jest nie tak.
- Co jest? - Spytała białowłosa.
- A co ma być?
- Wyglądasz... Dziwnie jak na ciebie. Ostatni raz tak wyglądałaś... Chwila... Jakieś... Cztery lata temu?
- O już piąty rok jak się znamy leci.
- Nie zmieniaj tematu. Wyglądałaś tak jak pierwszy raz na twojej drodze stanął Koń i przez trzy lata żeście mieli napięte relacje. Przyznaj się, co odwaliłaś? Mnie nie oszukasz.
- ... Bo... Chyba się zakochałam...
- Ooo! Nareszcie! To już nie przyjaciele tylko coś grubszego, co? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- No właśnie nie wiem...
- Ha?!
- No bo ten... Wczoraj... Dałam się ponieść i...
- I...? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Powiedź, że doszło do czegoś! - Brunetka przegryzła wargę i skinęła głową. - No nie wierze!
- Ja też...
- Jak było?!
- Co...?
- No weź nie udawaj xd Chociaż wnioskuję, że coś  nie pykło.
- Znaczy nie. Problem tkwi we mnie. Czuję poczucie winy... - Iris strzeliła facepalm'a.
- Weź się już przestań zadręczać tamtą porażką (o Koniu). Trzeba zacząć żyć na nowo. Poza tym pamiętasz jaki z niego był chuj? O byle gówno awantury ci wszczynał nawet o brata!
- No tak ale nawet jeśli to jak to mówią... ''Jak kocha to wróci''
- Nie matole jak kocha to nie zostawi. A on dwa razu ci wyjechał z tekstem, że to nie ma sensu i drugim razem faktycznie przez Mende i jej spółkę cie zostawił i znalazłaś sobie pocieszenie strapionej duszy, a on potem co odpierdalał? I nawet nie chciał, żebyś go uleczyła. Dlatego zastanów się dobrze. Wolisz mieć pewność, czy zostać foreva alone do końca? Pamiętaj, że Guren nie będzie czekał w nieskończoność. A jak wróci do siebie to już nigdy go nie zobaczysz i będziesz żałować, że go straciłaś... - Ostatnie słowo zaczęła przeciągać, gdy spostrzegła osobą stojącą w progu. Zaczęła wymachiwać jakieś dziwne znaki rękoma adresowane do tego kogoś ale on ani myślał się ruszyć. Przejechała palcem pod szyją pokazując, że jak zaraz się nie ruszy to źle się to dla niego skończy. Jednak nie słuchał. Jade spojrzała na przyjaciółkę i się odwróciła. Stał tam zakapturzony z wczoraj. Gdy zaczął ściągać kaptur zamarła. Poczuła jak natychmiast robi jej się zimno, źrenice zmniejszyły się do minimalnych rozmiarów... Zaczęło kręcić się jej w głowie. Złapała się szybko stołu, a jej ciało zaczęło samowolnie się trząść...


Berth choć był chyba najwyższą osobą w korpusie nie przyciągał uwagi. Zawsze cichy i spokojny trzymał się z tyłu. Przeważnie pogrążony w myślach o Annie nie angażował się w rozmowy. Po ostatniej wyprawie jednak jego myśli zaczęły krążyć wokół innych rzeczy. Zaginięcie Reinera nie ułatwiało mu sprawy. Jednak wiedział, że nie zostawiłby go gdyby nie miał czegoś do zrobienia. Był pewny, że prędzej czy później będzie musiał wrócić. Podszedł do okna i patrzył gdzieś daleko.

- *Reiner wracaj. Tu się zaczynają dziać dziwne rzeczy i pojawiają się dziwni ludzie... To się nie skończy za dobrze.* (Tak przyjdzie Pain i rozpierdoli mur i przewiesi przez niego na prętach wyznawców awe Mari, Rose i Siny, a Hidan je (Boginie) poświęci i Jashin je przeleci XDDDD Jezu Gillu przez cb mi sie jakieś gówno włączyło we łbie Jashinisto! XD)
- POŚWIĘCĘ TEGO BIAŁASA! NIE DOŚĆ, ŻE TKNĄŁ MOJĄ KOSĘ TO JESZCZE UJEBAŁ JĄ DŻEMEM!!!
- A JAK NA TO POSZŁA MOJA KASA?! ZGINIE JEŚLI PODWĘDZIŁ MI CHOĆBY GROSZ! - Usłyszał zza rogu wrzaski Hidana i Kakuzu. Nie chciał mieć z nimi do czynienia i wolał się ewakuować.


Jade była cała sparaliżowana. Czuła jak łzy napływają jej do oczu ale nie potrafiła ich zatrzymać. Tyle czasu... Błyskawicznie wstała i rzuciła się biegiem do stojącego w progu. Nie zwolniła nawet jak już była przed chłopakiem. Od razu go objęła i wtuliła twarz w jego koszulę. Jasnowłosy odwzajemnił uścisk. Brunetka nie była wstanie wydusić z siebie słowa, jedynie łykała słone łzy. Chwilę to trwało ale gdy się w końcu uspokoiła zaczęła wymawiać pojedyncze wyrazy.
- J~Jean... - Spojrzała na niego. Łzy dalej spływały jej po policzkach.
- Jestem, nigdzie się nie wybieram. Chyba, że sama mnie odeślesz. - Dziewczyna zawyła i znowu skryła twarz.
- Nie dupku! Więcej masz mi nie umierać! Nie wyrażam na to zgody! Wolałeś sobie umrzeć i mnie zostawić?! Wiesz jak to bolało?! - Przyciskała głowę do jego klatki piersiowej ściskając mocno koszulę chłopaka.
- Wybacz.
- Kurwa Koń..! Zawsze musisz wszystko psuć? Po co ja cie kazałam wrócić to nie wiem. - Powiedziała Iris przechodząc koło nich. - Jakby ktoś coś to jestem u siebie, albo będę latać z moimi pszyjćlami. - Powiedziała do przyjaciółki ale ta była zbyt zaszokowana by jej teraz słuchać.


Iris zostawiła ich i biegiem leciała do pokoju. Nie chciała nawet patrzeć na tego osła.
- Debilu co ty w nim widzisz... Ma takiego Gurena to nie... Do jakiegoś pedała musi iść... A tak kurwa, nie zna się... - Mruczała pod nosem i weszła do pokoju trzaskając drzwiami. O dziwo w pokoju nikogo nie było. Nawet Kory. Warknęła i poleciała na łóżko, od którego lekko się odbiła i jęknęła do poduszki. Wtedy ktoś wszedł do pokoju. - Kurwa, Hidan jak to znowu ty... - Syknęła i podniosła się, ale zobaczyła Gurena...? - ... Kolejny, co nie puka... Stolica kultury, kurwa mać... - Zamknął za sobą drzwi. - Oo...
- Musimy pogadać.
- Jezus Maria, co znowu?
- Nie wiem czy będziesz chciała o tym gadać...
- ... - Zmrużyła podejrzliwie oczy. - Jeżeli chodzi o dzisiejsze zmywanie naczyń to podziękuję... Ale Hidan jest bardzo chętny...
- Nie, nie o to chodzi. - Powiedział i spojrzała się na niego pytająco po czym wstała.
- To co ty ode mnie chcesz?
- Bo kapral chciałby naprawić z tobą relacje...
- ... Relacje, tak?
- Tak.
- No to powiedz mu, że niech wypierdala, bo mam go głęboko w dupie. - Warknęła.
- Th. Ale może chociaż...
- No co może chociaż? Kurwa, w końcu myślałam, że kogoś sobie znajdę.. Że nie będę już samotnym samotnikiem... No i znalazłam... Już było tak dobrze... A on tak po prostu zaczął kręcić z Kate... I.. Robili coś w pokojuu.. Nie wnikam co i nie chcę wiedzieć, a potem jeszcze mnie uderzył... I jak ja mam mu niby wybaczyć? W sumie mogę... Ale nic kurwa więcej, niech wypierdala.
- Słuchaj, pewnie mu będzie wystarczyć, że chociaż mu wybaczysz.
- No może. Możemy być w normalnych relacjach, nie będę miała mu tego za złe... Już mi gorsze rzeczy matka robiła, ale nieważne... A czemu taka zmiana?
- "Kate go wkurwiła". - Powiedział wprost.
- Pffffff! No tak, ona mu się znudziła to do mnie wróci... A dobra... - Machnęła ręką. - Jak już tak ma być, niech tak będzie... Najwyżej go zeżrę.
- Heh. No i widzisz.
- W ogóle...
- Wyczuwam podejrzany temat... I chyba pora na mnie... - Skierował się do drzwi.
- Waa! Stać! - Stanęła błyskawicznie przed nim. - Weź Jade zbajeruj, bo wrócił taki pedał i ci ją zabierze!
- Jaki pedał? - Zmrużył brwi.
- No ten osioł!
- Ha?
- Koń!
- Jaki Koń??
- ...  Jean. Ten zjeb.
- Nie znam...
- ... No jak nie.. Dobra, srał to Kiba...
- Ale o co w ogóle chodzi?
- Spoko, ja ci pomogę... Hidan ewentualnie też... Poświęcimy go Jashinowi!
- Wiesz.. Za dużo czasu chyba z nimi przebywasz...
- Ja? Nie. No, może trochę.. No bo oni są tu jedyni normalni...
- Mhm... Bardzo normalni...
- ... Dobra, oni są zjebani, ale właśnie dlatego do siebie pasujemy! Spoko, ja ci pomogę. Trza pozbyć się tego Żana. Proponuję wyrzucić go przez okno.
- ... Może cię to zdziwi, ale nie wszystko da się rozwiązać wyrzucając kogoś przez okno...
- Haa? O czym ty do mnie mówisz?!
- Nieważne...  Naprawdę już pójdę... - Wymamrotał i chciał wyjść, ale nie mógł otworzyć drzwi. - Ee..?
- HIDAN, KURWA WYPIERDALAJ SPOD TYCH DRZWI! - Krzyknęła i kopnęła je. Jednak jak już je przepchnęła zobaczyła Misę... xd. - EEEEEEEEEEEE... To znaczy... Hidan... kurka... wypiecz... spody... drzew...? - Guren strzelił facepalm'a.
- Nie słuchaj jej... - Powiedział  i wyszedł z dziewczynką. Iris już tego nie komentowała, ale zza rogu... Dojrzała srebrne włosy.
- Ej, szmato, co ty krzyczysz na cały korpus moje imię, co? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- ............... Ja jebie...
- Wiem, że jestem pociągający, ale bez przesady... Nie musisz się wydzierać... Jak chcesz spróbować to czekaj na mnie na łóżku ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- ..... Zabierzcie mnie od niego... - Trzasnęła drzwiami.
- No nie odrzucaj mnie...! - Przylgnął do nich.
- Odejdź stąd!
- Ej mam plan.
- ... Świetnie.
- Idziesz ze mną poświęcać frajerów Jashinowi?
- .... Dobra i tak nie mam co robić. - Powiedziała i wyszła do niego i dał jej uśmieszek pedofila. - Ale masz zakaz zbliżania się do mnie na pięć metrów.

Jade siedziała koło Jean'a opierając głowę o jego ramię. Panowała wręcz krępująca cisza. Dziewczyna zastanawiała się  nad słowami Iris i co powinna zrobić. Łatwiej by jej było podjąć decyzję wpłynęły na to jakieś czynniki zewnętrzne. Nie była pewna czy po tym co zrobiła może z nim być, ale jedno było pewne: na chwilę obecną nie była w stanie mu spojrzeć w oczy. Zastanawiało ją również czy coś podejrzewa... Westchnęła i poczuła jak jego twarz przybliżyła się do jej głowy. Skuliła się delikatnie i jeszcze bardziej spięła. Złapała zębami wewnętrzną część policzka. Nie wiedziała dlaczego ale wolała, żeby Ichinose teraz tu był. Tęskniła za Jean'em i nie mogła temu zaprzeczyć. Jego ponowny widok rozpromienił jej serce ale to co kiedyś czuła nie było tym samym uczuciem co teraz... Taka sytuacja powinna sprawić, że jeszcze bardziej go pokocha jednak w tym przypadku było zupełnie odwrotnie.
Kątem oka spojrzała w stronę wyjścia. Usłyszała krok i miała nadzieję, że to ktoś kto jej pomoże. Sama siebie nie rozumiała. Chciała być przy Jean'ie ale czuła się zbyt... Skrępowana...
Szybkie zdecydowane kroki. Wiedziała do kogo należą. Zamknęła oczy i spuściła głowę. Kirschtein podniósł głowę i śledził wzrokiem zmierzającego do niech podpułkownika, który usiadł na przeciwko nich i spoglądał to na chłopaka to na Jade.
- Znowu ty... - Warknął jasnowłosy.
- I ty. Nie będę owijał w bawełnę, trochę  nie na rękę mi, że wróciłeś.
- Kto by się spodziewał. Ale muszę cię zmartwić, na razie nigdzie się nie wybieram. - Przyciągnął brunetkę bardziej do siebie, a ta podniosła wzrok na czarnowłosego. - Dzięki, że się nią opiekowałeś ale teraz pozwól, że sam się już nią zajmę. - Wstał ciągnąc ją lekko za sobą. Guren też się podniósł i złapał go za nadgarstek.
- Kto powiedział, że ona idzie z tobą?
- To, że byłeś przy niej, nie znaczy, że już jest twoja.
- Nic takiego nie powiedziałem. Nie traktuj jej jak własność i pozwól, żeby sama zadecydowała. - Braun przełknęła ślinę i wyzwalając się z uścisku Jean'a cofnęła się i stanęła na przeciwko nich. Przez chwilę panowała cisza, jednak ktoś musiał ją przerwać.
- Naprawdę wolisz go? Przecież wczoraj przez tego idiotę mogłaś zginąć! - Podpułkownik rzucił mówiącemu lodowate spojrzenie. - Pamiętasz jak...
- Przestań... Bo wybiorę go... - Zrobiła krok w stronę przyjaciela. - Pamiętam wszystko... Także to, jak przez plotki i głupoty byłeś w stanie mnie zostawić. Powtarzałeś ''nie wiem czy to ma jeszcze jakiś sens'' nawet gdy nic nie zrobiłam... Byłeś przy mnie w wielu sytuacjach jak ja przy tobie ale nie wiem na ile mogę ci zaufać i wierzyć, że ponownie nie usłyszę tamtych słów. - Jasnowłosy przełknął ślinę, a ona ustała bardziej na przeciwko podpułkownika. - Zawsze był tylko on... Jeszcze do niedawna nie widziałam możliwości, że mogłabym być z kimkolwiek innym, jednak... - Westchnęła. - Pytałeś rano czy odwzajemniam... Tak. Lecz musisz mi dać jeszcze chwilę. - Czarnowłosy skinął głową. - Wybaczcie na chwilę obecną muszę pobyć sama. - Powiedziała i chciała opuścić pomieszczenie, gdy zza roku dochodziły dziwne odgłosy. Wtedy wjechał tam Hidan z Iris na barana.
- Tu jest ten chuj! - Wskazała na Jeana palcem. - Ej, Hidan, masz frajera! Poświęć go!
- Jashin-sama cię pokaże, skurwysynu! - Krzyknął. Białowłosa dla własnego bezpieczeństwa zeskoczyła z mężczyzny, a ten chwycił swoją kosę i zaczął pędzić na Konia, który zaczął spierdalać tak, że aż się kurzyło. Jade szybko podeszła do przyjaciółki.
- Iris, co to ma być!?
- Naprowadzam cię na właściwą drogę. Nie będziesz się marnować dla tego pedała. Patrz jak on cię traktuje. Ja nawet nie wiem co ty w nim widzisz, jest głupi, ma włosy w kolorze sraki i ryj jakby patelnią dostał i przeszedł po nim słoń XDDDDD.
- Iris! - Krzyknęła.
- Dobra, dobra.... To jaka decyzja?
- Żadna!
(Dżill: Ja mam super decyzję! ( ͡° ͜ʖ ͡°))
Pewnego wieczora nocy, Shinya z wymalowanym ryjem wpadł przez okno do pokoju i skoczył na Gurena....
(Wszyscy: NIEE!) (Dżill: 😗 JADE CHUJU BIERZ GURENA A NIE! KURWA ŚLEPA JESTEŚ?! XD)
- Jak to żadna? - Warknęła białowłosa. - HIDAN, SZYBKO, POŚWIĘĆ GO PÓKI MO~ - Odcięła ją Jade, jak zakryła jej dłonią usta.
- YAHHAHA! - Wymachiwał kosą i gonił Jeana po całym pokoju. Wtedy pojawiła się za nim Mikasa i wyciągnęła rękę w stronę Jashinisty.
- Stój! - Ale on ją rozjechał i leżała na ziemi nie ruszając się.
- Zostaw mnie, ty świrze! - Krzyczał Koń. - Kim ty, człowieku w ogóle jesteś!?
- Jestem kurwa wysłannikiem Boga! I poświęcę cię, frajerze!
- Dobrze! Bierz go! - Zawołała Iris jak wyrwała się Braun. - Ta jest!
- Iris! - Warknęła po raz trzeci Jade. Guren oglądał tę sytuację nie wiedząc co ma zrobić. Do pokoju wszedł Kakuzu.
- Hidan, przestań się tak wydzierać. - Powiedział poirytowany.
- Kakuzu, gnoju! Szykuj wór!
- Po co?
- Jak to kurwa po co?! Złap mi go!
- A mogę go sprzedać?
- A sprzedaj sobie go! Kurwa, nawet cały hajs weź!

- ... Przyjąłem. - Powiedział i wyciągnął worek, z którym zawsze chodził. Jak Jean przebiegał obok niego wpadł prosto w wór i zaczął się szamotać.
- Ej, zgredzie... Zmieniłem zdanie. Daj mi go poświęcić, sprzedasz sobie zwłoki. Może ci idioci, których wyszkoliłeś, żeby napadali na banki więcej za niego dadzą.
- Nie ma mowy. Sprzedaję go żywego. - Zmrużył brwi.
- Ja chcę go poświęcić, więc rusz swoją tłustą dupę i suń się.... - Warknął. Wtedy do pokoju wleciało stado kruków, które zaczęły dziobać Jashinistę. - Ał! Ał! Kurwa, co to ma być?! Wypierdalać ode mnie! - Przewrócił się i leżał teraz na ziemi. Kruki przybrały cielistą formę, którą okazał się być Itachi.
- Opanujcie się w końcu. Już dosyć zamieszania robicie.
- Itachi! - Warknęła Iris. - Niee! Nieważne co z nim zrobią, oby stąd spierdolił!
- ... - Nie zwracał na nią uwagi tylko podszedł do wora. - Nie obchodzi mnie co z nim zrobicie, ale macie nie walczyć. Chyba, że chcecie, żeby Lider ty przyszedł..
- Nie! - Krzyknął Hidan wstając. - Ja chcę jeszcze żyć, jestem kurwa za młody! - Warknął i obszedł dwóch członków i podszedł do wora. Otworzył go i wyciągnął, trzymając za kołnierz przerażonego Jeana. - Ty gnoju, nie będziesz się mieszał w sprawy mojego ziomka! - Warknął i strzelił mu z pięści w twarz, a Koń poleciał na ziemię.
- Hidan! - Krzyknęła Jade.
- Co, kurwa?! Ja tutaj pomagam, tak!?
- Dobrze Hidan! - Zawołała Iris.
- No wiem, że dobrze! Po to tu jestem, fuck yea~! - Brunetka podbiegła do Konia. On chciał ją przytulić, ale strzeliła mu w polik.
- Powiedziałam, że nie!
- Pfhahaha! - Wybuchnął Hidan. Kakuzu z Itachim nie wnikali, tylko wyszli.

Pomoc by Gill polecam XD (do fragmentu gdzie miałam chyba z 7 blokad)


[21:33:49] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Czemu?
- NO ZNOWU ZAJDĘ W CIONSZĘ I MNIE Z KORPUSU WYJEBIĄ!
- Haaa?
- NO I Z kIM MY ZOSTAWIMY NASZE BUBU?!
- A Hidan to co?!
- ON Z NIEGO MORDERCĘ ZROBI! NIE MA MOWY!
- A Iris?
- Ta, kurwa zostaw z nią coś co żyje...
- Aa... Kakuzu? xd
- Sprzeda ją
- Kisame?
- Pożrą ją rekiny.
- Dei?
- Wysadzi ją.
[21:34:11] Wojownik: wtf XDDDDDDDDDD
[21:34:13] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Zetsu?
 - Zgwałci ją.
- Pain?
- Powbija głupoty do głowy...
[21:34:17] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Hanji?
[21:34:21] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Na łeb upadłeś?!
[21:34:24] Wojownik: XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
[21:34:47] Wojownik: jezu stop XDDDDD ona nawet boi się z nim być bo ten jebany Żan i jakaś pierdolona zasada XDDDDDDD
[21:34:49] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): ta konwersacja XD
[21:34:55] Wojownik: phahaha jezu XDDDDD
[21:34:58] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
[21:35:01] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): Hahahhaha napisz to XD
[21:35:09] Wojownik: on by nikogo nie zostawił w tym korpusie z tymi pojebami XDDDDDDDDDDDDDD
[21:35:17] Wojownik: chyba w nawiasie i pomoc by Gill
[21:35:24] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Sasori?
- Przerobi ją na lalkę...
[21:35:26] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): XDDDDDD
[21:35:34] Wojownik: a skąd wiesz że ją? XDDDD
[21:35:40] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): no to go XD
[21:35:46] Wojownik: je XDDD
[21:35:57] Wojownik: Zetsu gwałci?!
[21:36:05] Wojownik: jezu co on ma w żołądku...
[21:37:25] Gilleł <3 ( ͡° ͜ʖ ͡°): - Sebastian?
- Nie ma takiego kogoś!
- Ee... Itachi?
- On ją... Nie, w sumie nie wiem. ITACHI ZOSTANIESZ NIAŃKĄ!
do pokoju wbija Kakuzu
- Zostanie, ale jak zapłacicie! - Drze się.
- Wypierdalaj stąd, nadzy jesteśmy! - Krzyczy się Jade (XD)
- Co?! - Wychyla się Hidan. - Ooo... ( ͡° ͜ʖ ͡°) Mogę dołączyć? Zrobimy trójkąt ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- WYPAD!
[21:38:24] Wojownik: jpd... XDDDDDDDD
[21:38:28] Wojownik: a to ze mną jest coś nie tak



28 komentarzy:

  1. Kufa dekle 2 godziny to czytałam, a nawet więcej. Ale było warto B) Jak zawsze standardowo w każdym rozdziale monsz dostaje w łeb xD Ja zadzwonię kiedyś do centrum opieki społecznej to zobaczycie xD Koniec z biciem słabszych kufa! xD Dżemy to mi ze spiżarki zajebał i nie ma nic. I z czym ja zjem kanapki nosz jasz pierdolsze xD I w końcu wydało się co jest z hajsem ! Kakazu ( to ten nie?) kufa zjeb zajebał. XD I dlaczego miał czajnik, a nie Byakkomaru? :( To smutne. Wyjdzie na to, że nie stać nas na utrzymanie tygryska XDD.Skąd wytrzasnął te sarydnki to ja pojęcia nie mam XDD. Hidan i Dynia wygrywają rozdział XDDD ,,Hidan pogłaskał pieszczotliwie swoja kosę, zaczął coś szeptać i położył obok." XDDDDDDDD ,,MOJA PAŁKA! O kurwa! Nie dość, że sama uciekła to jeszcze kogoś zajebała!" XDDDD ,,Udawaj roślina" XDDD Z tą babką wampira tam wtedy... No wiecie gdzie XDD ,,Nie wierzę, wampiry ich atakują, a ten na kiblu sobie siedzi" XDDDDD Nigdy nie sądziłam, że tutaj się Conchita pojawi. Ale o tak już jej nie ma :'( Dobra idę spróbować zasnąć bo to jak najbardziej idalana godzina xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej no i nadal nie ma Shinyi w "postacie" ;-;

      Usuń
    2. Pragnę również przypomnieć o Jade, która zaliczyła kolejną osobę. Brawo XD

      Usuń
    3. XDDDDDDDDDDDDDD Tak, to Kakuzu XD Haha, zobaczysz co Hidan będzie odpierdalał w następnym... A ten rozdzial powinien się zwać Problemy sercowe Jade XDD

      Usuń
    4. XDDDDDD Ale nie przypadkową osobe i w zasadzie to on ją ale ciiii xDDDDD
      Shinya i czajnik xDDDDD Jestem dumna z tego jpg xDDD

      Usuń
    5. Ja czekam aż dodacie do postaci. Miało być to półtora miesiąca temu xD

      Usuń
    6. No w sumie to idealna nazwa, ale trzeba odjąć odjeby Hidana, wszystkie akcje w których brał udział Shinya to wyjdzie na to, że połowe rozdziału zajmuje tylko Jade xDDD I jej nowy mąż ( ͡° ͜ʖ ͡°). Ale nazwa to mniej istotna rzecz. Ważne jaka jest zawartość xDD Która w większości jest pojebana XDD

      Usuń
    7. No dobra dobra, potem się zajmę tymi postaciami no ;w; XD

      Usuń
    8. DOBRA JUŻ MASZ XDDDDDDDDDDD

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Znowu nie tu ....................... Głupie napisy XD

      Usuń
    2. XDDDDDDDD biedny Shinya XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
      G:potwierdzam
      wawa Guren oddaj!
      G: jeb się, won do nauki! Sama mówiłaś, że aż ci się chce uczyć
      jpd... że to wszystko słyszy.. xd
      G: >.> Chcesz do kompani?
      No!
      G:To won się uczyć
      a przyjmiesz mnie? XD
      G:Nie.
      Pft!

      Usuń
    3. Dlaczego biedny? XD I właśnie sobie przypomniałam o kartkówce z zjebanej chemii ;-; Dzięki Guren XD

      Usuń
    4. Ale jak to ja, zacznę się uczyć o 23 :D I wgl Gąska sprawdziła kartkówki z historii i mam 2 B)) Nie było mnie na tej lekcji, a ta Gąska musi sprawdzić bo najlepiej, abym dostała 1. Jaki chuj z niej. Dlatego taka wredna bo ruda.

      Usuń
    5. XD Ty nie widziałaś w piętek Klepy! XDDDD Oceniała spr jakiejś 1 kl i wszyscy mieli pały a ta jaka zadowolona je wstawiała i jak skończyła do to nas:
      - No teraz jestem szczęśliwa c:

      XDDDD

      Usuń
    6. XDD przegryw życia. Nie mam zeszytu z chemii XDDDD

      Usuń
    7. Bo Gill dał mu piękny opis w postaciach i grabi sb żeby Levi go zjadłxDDDD W sumie nie tylko on... xD

      Usuń
    8. Nie polecam xD Jest nie dobry. Jak hamburger z ogórkami kiszonymi. XDD Ale czmemu zjeść? xD Widziałam ten opis, dać coś napisać Allahowi.. XD

      Usuń
    9. "Dlatego taka wredna bo ruda." Aleksyyyy.... >.< Graaaabiiiisz soobieeee
      Szinra Tensei

      Usuń
    10. Bo jest wredna i te włosy nadają jej charakteru wkurwiającego człowieka. ;-;

      Usuń