niedziela, 3 września 2017

Rozdział XLVII Powrót do rzeczywistości | część II


-''Odzyskałam by ponownie stracić...'' 



Connie, Reiner, Bertholdt, Jade, Iris i Hidan dalej pędzili w stronę wioski Springera.
- Kurwa, dlaczego akurat teraz musiałaś przejrzeć na oczy... - Zaczęły się wywody Hidana. 
- Wy naprawdę chodzicie? - Zapytał Reiner z uniesioną brwią. 
- Można to tak nazwać... - Wymamrotała Iris z przygnębioną miną. 
- W ogóle co to są za płaszcze? - Kontynuował przesłuchanie. 
- Naszej organizacji. - Mruknął Jashinista. 
- Dużo się działo jak mnie nie było... - Westchnął Reiner i spojrzał się przed siebie. Jechali dalej w ciszy, którą przerwała zaraz Iris. 
- Chwila! Stop! Zatrzymajcie się! - Zawołała i zeskoczyła z konia. Również stanęli i spojrzeli się na nią. 
- Tytani? - Rozejrzał się Bertholdt. Reiner już miał coś powiedzieć, ale zaczęło się...
- Jade! - Krzyknęła białowłosa. - Jakim prawem jedziesz na moim koniu!? Wypierdalaj! - Jade zaczęła się śmiać, ale zaraz zamilkła, bo klacz stanęła dęba i zleciała z niej na ziemię. - Dobry konik. - Wskoczyła na jej grzbiet, zadowolona i spojrzała się na brunetkę, zawracając konia. 
- Moja wieś! - Krzyknął Connie i zaczął pędzić w jej stronę. Pozostała piątka spojrzała się na siebie i ruszyła za nim. Jade wsiadła na konia, porzuconego przez białowłosą i zaraz ich dogoniła, jednak Springer dalej gnał jak oszalały. 
- Connie, czekaj! - Zawołał za nim Reiner. W oddali faktycznie było widać wioskę, ale... Jej stan nie był najlepszy. Łysy zaraz zniknął za jednym z budynków. Jade jechała blisko Reinera i rozglądała się po tym pobojowisku. 
- Biedny Connie... - Szepnęła. 
- E tam, robiłem większe masakry. - Mruknął Jashinista. 
- Tu nie chodzi o masakrę, debilu! - Warknęła od razu Iris. - Tu chodzi o to, że najprawdopodobniej jego rodzina została pożarta... Wiesz co, weź ty się nie odzywaj przy nim, bo go bardziej dobijesz. - Mruknęła. - Chwila... Czuję... - Zaczęła majaczyć i jej klacz pognała jak oszalała. 
- Kurwa, z kim ja się związałem... - Mruknął srebrnowłosy, a Braunowie (xD) i Berti ruszyli za Leiden. 
- Connie, wracaj tu. Mogą cię zaraz zeżreć, idioto! - Zawołała białowłosa. - *Dobra, znowu zaczynam się robić chamska... Chore dni już za mną, więc również wracam do normalności.* - Powiedziała sobie w myślach i zobaczyła chłopaka, który stał sparaliżowany. - Connie! - Warknęła. Spojrzała się na to co było przed nim... Mianowicie tytan na budynku. Zeskoczyła z konia i podbiegła do Springera. - Odejdź. - Cofnęła go. Spojrzała się na tytana. Nie mógł się poruszać. Patrzyła się na niego podejrzliwie i chciała podejść, ale zaraz odciągnęła ją Jade. 
- Co ty robisz?! Odejdź od tego! 
- Connie! - Pojawił się również Reiner z Bertholdtem. - Ktoś ocalał?! 
- Nie... - Powiedział cicho. - Wszyscy... Zginęli... Straciłem rodzinę... - Powiedział z bólem w sercu. Blondyn podszedł do niego i zaciskając zęby, położył mu dłoń na ramieniu. 


- Jade, coś tu nie gra. - Mruknęła Iris do brunetki. 
- Też mi się tak wydaje... - Odpowiedziała jej. - Ten tytan nie może się poruszać. Jak on znalazł się na budynku? 
- To też... Ale nie czuję krwi. - Powiedziała i Jade spojrzała się na nią. 
- Jak to? Czyli uciekli? 
- Może... Ale zobacz na te stajnie. - Wskazała jej boksy przy, których stały konie. 
- Zostawili je? Czemu na nich nie uciekli? - Zapytała, ale to brzmiało bardziej jakby mówiła do siebie. 
- Słuchajcie, coś tutaj nie gra! - Pojawił się starszy zwiadowca. 
- ... Geniusz. - Szepnęła Iris. 
- Widzieliście jakieś ciała? - Zapytał i doszła również kobieta. 
- Nie. - Powiedziała Jade. - Nie ma tu nikogo. Nawet śladu krwi. 
- Więc może uciekli! - Ucieszyła się kobieta, próbując pocieszyć Conniego. Jade nie wspomniała, że konie zostały, ale widziała jak Galger im się przygląda. 
- No tak... - Oprzytomniał Connie. - To jedyne wytłumaczenie! - Brunetka jeszcze spojrzała na domy. Skoro tytani nikogo tu nie pożarli, to dlaczego domy były zniszczone? 
- Wszyscy mają pochodnie?! - Zapytał Galger. Kiwnęli mu głowami. - Świetnie. Idziemy! - Ruszył w wybranym przez siebie kierunku. - Naszym zadaniem jest zlokalizowanie wyrwy w murze! 
- Rozkaz! - Zawołali Reiner z Bertim i ruszyli za mężczyzną. 
- Iris, gdzie ty znowu idziesz...? - Warknęła brunetka. 
- Uwolnić konie. 
- A, racja... - Wsiadła na skradzionego od Żandarmerii i czekała na przyjaciółkę. - Nie, Hidan odejdź od niego. - Zagroziła Jashiniście, który pewnie znowu by coś dowalił. Puścił wiązankę pod nosem i podjechał do niej. 
- Nauczyłem się jeździć tą szkapą. - Zaśmiał się. 
- Uszanowanie. - Westchnęła i podjechała do Iris. Koń białowłosej ciągle podążał za swoją panią. Zaraz niebieskooka wskoczyła na klacz i ruszyli przed siebie. Connie został, ale widzieli, że Reiner idzie go pogonić. Jak odjechali na bezpieczną odległość i byli kawałek za ich grupą Jade zaczęła bawić się w geniusza. - Słuchajcie mam pewną teorię. - Oświadczyła. 
- To nowość.
- Ziomek byłby dumny. - Palnęli. 
- Cicho! Skoro ten tytan nie mógł się poruszać, a jakoś wylądował na budynku... I nie ma nigdzie ludzi... Może to też byli ci, którzy potrafią się przemieniać? Bo jak inaczej to wytłumaczyć...?
- Masz rację, ale to też może być coś innego. Po co mieliby się zmieniać i jeszcze w swoich domach..?

Po paru minutach zaczęło robić się ciemno. Zapalili pochodnie i jechali wzdłuż muru, wypatrując wyrwy. Starsi zwiadowcy byli wyraźnie zaniepokojeni. Pewnie obawiali się, że zaraz wyskoczy im przed nos tytan... Jednak mieli to szczęście, że Iris była z nimi, która zmieniła się w pumę i szła przodem. Jako, że widziała w ciemności, mogła powiedzieć im, czy zbliża się tytan. Stał się również cud, bo Hidan nie pierdolił. Jednak jak to on musiał coś odwalić.
- Hidan, co ty robisz? - Zapytała Jade, widząc, że Jashinista próbuje ze swojego konia przesiąść się na klacz Iris. 
- Nie chce mi się na tej szapie jechać, kuń kici jest lepszy. - Oświadczył i jakoś udało mu się wejść na karego konia. - W ogóle znowu o mnie zapomnieli. - Mruknął pod nosem. 
- Akatsuki?
- Ta.
- Nie przejmuj się...
- Nie przejmuję, chuj im w dupę. - Zaczął się śmiać, a Jade z nim. 
- Ciszej! - Skarcili ich zwiadowcy. 
- Coś widzę. - Powiedziała nagle Iris. Reszta spięła się. 
- W końcu, kurwa. - Jashinista złapał za swoją kosę. Jednak zobaczyli jakieś światła. Światła od pochodni. Pojawiła się Nanaba z Kristą i Ymir, oraz kilkoma zwiadowcami. - Nosz... - Puścił kosę.
- Wy też jechaliście wzdłuż muru? - Zapytał Galger. 
- Tak... Gdzie jest dziura?
- Dziura...? Nie było jej... - Powiedział w szoku. 
- Przeoczyliśmy ją?! 
- Niemożliwe. Dziura musi być tak duża, żeby przeszli przez nią tytani. Nie mogliśmy jej nie zauważyć. - Powiedział jeden ze zwiadowców.
- Sprawdzamy jeszcze raz? 
- Będziemy musieli... - Zaczęła ponownie Nanaba. - Ale zrobimy to jutro. Teraz jesteśmy wszyscy zmęczeni. - Nagle księżyc wyszedł zza chmur i dostrzegli w oddali jakiś zamek. - A to co?
- Ruiny? 
- Jedźmy tam. - Powiedział Galger. 
- Hidan, co ty robisz na moim koniu? - Ich monolog przerwała puma. 
- Heh... Twoje siodło jest wygodniejsze. 
- Ty...
- Jedziemy! - Zawołała Nanaba i wszyscy ruszyli za nią. 

Niedługo później byli na miejscu. Siedzieli już we wnętrzu i rozmawiali przy ognisku. 
- Pewnie jacyś bandyci mieli tu kryjówkę. - Powiedziała Nanaba i wzięła łyk herbaty. - Nikt inny by nie mieszkał tak blisko murów. 
- Patrzcie co znalazłem. - Pojawił się Galger z flachą. 
- Ziomek! Pijemy! - Odezwał się Hidan, ale Iris od razu zdzieliła go po łbie, mówiąc pod nosem "idiota". - To bolało...
- Galger! Chyba nie chcesz się teraz schlać?! - Warknęła jedna ze zwiadowców. 
- Ależ skąd! - Powiedział od razu. - Powinniście się przespać... - Wszedł na schody. - O tej godzinie tytani powinni być nieaktywni. Jednak my zostaniemy na górze, na zwiadach. - Powiedział. - Wyruszamy cztery godziny przed świtem. 
- Przepraszam... - Odezwała się Krista. - Ale jeśli nie ma wyrwy w murze... To skąd wzięli się tytani...?
- Odpowiedź znajdziemy jutro. - Wszedł na górę i zniknął. 
- A szkoda, schlałbym się... - Marudził dalej Hidan.
- Jeszcze tego by brakowało. - Mruknęła Iris. 
- A spierdalaj. W ogóle czemu nadal jesteś kicią? - Zapytał i wszyscy się na nią spojrzeli. 
- Ym... Żeby lepiej słyszeć. - Oświadczyła. 
- Connie, a co z twoją wioską? - Zapytała Ymir. 
- Zniszczona... - Odpowiedział jej. - Jednak nikt nie został pożarty... Mieszkańcom udało się uciec. 
- Ale zniszczyli wioskę?
- Tak... Nie było żadnych śladów, nawet kropli krwi, więc na pewno uciekli. Ale coś mi nie daje spokoju... W moim domu był tytan... Nie mógł się ruszać... Ale jakoś musiał się tam znaleźć.... I przypominał mi mamę... 
- Connie... Wciąż powtarzasz te brednie? - Wtrącił się Reiner. 
- Na mózg ci padło!? - Zaczęła śmiać się Ymir. - Twoja matka jest tytanicą?! Haha! Więc czemu z ciebie taki mikrus?! Zawsze uważałam cię za debila! Ale żeby opowiadać takie bajki to trzeba być popierdolonym! 
- A zamknij się... - Warknął.
- Czyli twój stary też musiał być tytanem! Bo gdyby nie to z ruchania nici! Phaha!
- Morda! Do spania, cholero! 

Po jakimś czasie większość się rozeszła. Starsi poszli na górę, na wartę. Ymir z Reinerem gdzieś spierdolili, a Krista i Connie gdzieś się błąkali. 
- Waa... - Hidan jebnął nogą o skrzyknę, która upadła na ziemię. Zostali tylko właśnie on, Iris, Jade i Berti. Jashinista znowu dostał ogonem po twarzy. - No ej! 
- No co?
- Nie pozwalaj sobie, tygrysku.
- Jprd... Jestem pumą! To po pierwsze... Po drugie: Pierdol się!
- Haha, nie mogę z was... - Zaśmiała się Jade. Berti dalej siedział cicho i nie odzywał się. 
- Ej... - Zaczęła poważniej Iris i spojrzeli się na nią. Przystawiła ucho do podłogi. - Kroki... - W tym momencie wszyscy zamarli. 
- Jakie kurwa kroki?! - Krzyknęła Jade. - Przecież jest noc! 
- Wszyscy wstawać! - Wpadła starsza zwiadowczyni. - Na wieżę! 












- To jakieś jaja! - Krzyknął Galger. - Gdyby nie wy już dawno byłbym schlany! 
- Idziemy! - Dołączyła się Nanaba i czwórka zwiadowców wyskoczyła z wieży. Wszędzie było pełno tytanów. 
- Iris, my też chodźmy! - Zgłosiła się Jade. - Mamy sprzęt! - Stanęła na wieżyczce i już chciała wyskoczyć, ale puma szybko złapała ją za płaszcz i postawiła na ziemi. - No Iris! Musimy...!
- Nie! - Warknęła. - Jak cię pożrą, to Guren mnie zabije... - Wymamrotała, brunetka spojrzała się na nią jak na wariatkę. - Rzucając się na nich desperacko, niczego nie zdziałamy! 
- Iris...
- Wypierdalaj na dół!
- A ty to co?! 
- Ja kurwa jestem pumą, mnie nie atakują! 
- Ale... - Nie mogła dalej argumentować, bo przed nią błysnęły śnieżnobiałe kły, a puma niebezpiecznie zaryczała. 
- Won! Hidan z wami będzie, on was obroni. - Mruknęła i spojrzała się na dół.
- Iris, ja nie wiem w co ty grasz... Ale ogarnij się do cholery! Albo idziemy razem, albo wcale!
- Hidan. 
- Co?! Ty...
- Chodź, lala. - Srebrnowłosy pociągnął ją za sobą i skierował się do schodów. 
- Ty się z nią zgadzasz?!
- Oczywiście, że kurwa nie, ale nas pogryzie.
- I o to się martwisz?! - Za nimi zaczęła iść reszta, ale zatrzymali się jak pojawiła się kobieta ze zwiadowców. 
- Wdarli się do środka! Idźcie zabezpieczyć piwnice! Żeby tu nie wleźli! Jak się wam nie uda, wróćcie tutaj! 
- Co kurwa?! - Zawarczała Iris. - O, nie... Idę kurwa z wami! - Zaczęła biec na dół. 
- Iris, nie zmieniaj się w Mikasę! - Krzyknęła na nią Jade. 
- Spierdalaj!
- Dobra, to nie Mikasa... - O dziwo Reiner wyprzedził pumę i sam zaczął lecieć na dół. - Nie! Reiner, a ty co?! - Iris zwolniła i spojrzała się na blondyna. 
- *Odkąd wrócił dziwnie się zachowuje...* - Pomyślała. - Reiner, idioto! - Krzyknęła. 
- Iris! - Zawarczała od razu na nią brunetka. 
- Ech... Braunowie... - Wywróciła oczami i zbiegła na dół. Nie mogła nigdzie znaleźć brata Jade. Zostawiła resztę w tyle. - *To oni są wyjątkowo wolni czy ja i Reiner tak zapierdalamy...?* - Spojrzała się na schody bez końca. - Ech... 
Tymczasem Reiner doszedł do drzwi. Były zastawione belką. 
- Czyli tu jeszcze nie dotarli... - Mruknął i uniósł belkę. Wejrzał przez uchylone drzwi, ale zamarł jak zobaczył wyszczerzonego, dosyć małego tytana. Szybko zatrzasnął drzwi i ponownie je zablokował. - Tutaj! - Krzyknął. Kreatura zaczęła uderzać w stare, zablokowane drzwi z zamiarem wyważenia ich. Nagle jego ręka przebiła się przez nie. Reiner spojrzał się na nią i szybko odskoczył, bo złapała by go. Zobaczył już twarz tytana. Przebijał się. Miał okropny wyszczerz. 
- Reiner, odejdź. - Usłyszał i schylił się, a nad nim przeleciał wielki, biały kot, który wylądował tuż przed drzwiami. Uderzyła w nie łapą, wyważając je, a tytan utknął w nich. Wleciał do środka. Odeszła kawałek, ale jak już uderzył o podłogę, chwyciła go zębami za kark i wyciągnęła z drewna. Cofnęła się od Reinera i zaczęła szarpać, machając tytanem niemal na wszystkie strony. Zaraz nie miał już karku, a przy tym głowy. - Co ci do tego łba strzeliło, co?
- Tu jesteście! - Pojawiła się reszta. 
- Reiner! - Zawołała Jade. 
- *Nosz kurwa, tylko Reiner i Reiner... A ja to co, podgrzybek?* - Pomyślała Iris. Otarła pysk łapą i spojrzała się w górę. Zeskoczył do niej Jashinista. 
- No, no... Kiciu nie szalej.. - Poruszył brwiami. 
- Musisz tak przy wszystkich? - Warknęła, ale wtedy w przejściu pojawił się kolejny tytan. Stał zaraz za Connim. 
- Connie! - Zawołała Krista, a łysy odwrócił się i spojrzał się przerażony na potwora. Już by go złapał, ale do akcji wkroczył Reiner, który odepchnął jego twarz i popchnął przy tym Conniego. Jednak tytan wgryzł się w rękę blondyna. Ten zacisnął zęby. Iris szybko doskoczyła do nich, ale Jade ją powstrzymała. 
- Czekaj! Oderwie mu rękę! - Chciała do nich zbiec, ale Ymir zagrodziła jej drogę. - Co ro...?! - Nie dokończyła, bo wtedy przez kark tytana przejechała kosa, a nad nimi był Hidan z psychopatycznym wyrazem twarzy. Tytan już nie żył, ale nadal zęby naciskały na ręce blondyna. 
- Chwała... Jashinowi.. - Mamrotał, wznosząc ręce ku sufitu. Iris zamieniła się w człowieka i wyrwała kosę srebrnowłosemu, po czym odcięła tytanowi głowę. Ciało padło na ziemię. 
- Zaraz wyparuje. - Powiedziała. - Krista, opatrz mu to zaraz, a my zastawimy tą dziurę po drzwiach, które ktoś wyważył... - Oświadczyła i chwyciła jedną z belek. Jade podeszła jeszcze do Reinera, żeby sprawdzić jak się czuję, ale zaraz pomogła przyjaciółce. Był z nimi również Bertoldt i Connie. - Hidan, potem się pomodlisz, teraz nam pomóż... - Warknęła spoglądając na tego idiotę, który trzymał naszyjnik przy ustach. Zaczęli podkładać belki, a Krista usiadła z Reinerem na podłodze i zaczęła polewać mu alkoholem ranę, żeby ją odkazić. Skrzywił się nieznacznie.
- Przepraszam... - Powiedziała przerażona. - Chyba jest złamana...
- Ja to mam pecha... - Mruknął.
- Jeszcze bandaż i coś do usztywnienia... Już wiem.. - Wstała i zaczęła rozrywać spódnice. Blondyn patrzył się na ten widok szeroko otwartymi oczami. - Przepraszam... Mam tylko tę spódnicę...
- To nic... *Wyjdź za mnie.*


- Ym... Krista, ja też chyba mam coś z palcem... - Powiedziała Ymir.
- A naszczaj se na niego. - Palnął Connie. - Przepraszam za tamto, Reiner... Zawsze ratujesz mi tyłek... Annie też kiedyś zaryzykowała dla mnie...
- Nie zrobiłem nic wielkiego. Każdy postąpiłby tak samo. - Spojrzał się kątem oka na Iris, która jakby nie patrząc trochę mu pomogła.
- Czy ja wiem... Nie sądzę, że byłbym w stanie zrobić coś takiego... Powiedz, Bertholdt... Reiner zawsze był taki? - Spojrzał się na chłopaka.
- Nie... W przeszłości... Reiner był wojownikiem. Nie to co teraz.
- Czym? - Uniosła brew Iris.
- Co ty pieprzysz? - Reiner spojrzał się na przyjaciela. - Jakim znowu wojownikiem?
- Mniejsza z tym. - Wtrąciła się Ymir.  - Poszukajmy przydatnych rzeczy, żebyśmy w trakcie pożerania niczego nie żałowali. - Wyjrzała przez okno. Wszędzie leżały ciała tytanów. Nagle usłyszeli jakiś huk.
- Co tam się znowu dzieje?! - Warknęła Jade i również podeszła do okna. Zaraz rozszerzyła oczy, bo konie były zabite, przygwożdżone pod wielkim kamieniem. - Konie...
- Co!? - Krzyknęła Iris i odepchnęła ją. O dziwo jej koń stał kawałek dalej i jadł trawę. - Ha! Dobrze!
- No wtf...!? - Mruknęła Jade. Na sam szczyt wieży również poleciał jakiś głaz i zgniótł dwójkę zwiadowców. Wszyscy zaczęli biec na górę. Za chwilę byli również na szczycie. Leżały tam dwa ciała i Nanaba z Gargelem, którzy stali nad nimi.
- Już im nie pomożemy...
- To jego wina! - Zaczął krzyczeć Connie. - Tego tytana zwierzęcego, który wszedł na mur! Wa! - Zobaczył dwa razy większą grupę tytanów, idących w ich stronę. - Kolejna grupa! Jeszcze większa niż poprzednia!
- Że co?!
- Jakby działali według planu... - Mruknęła Nanaba. Nagle tytan zwierzęcy zaczął ryczeć z muru. Iris przyłożyła dłonie do uszu.
- Ja pierdolę! - Krzyknęła i stanęła na wieżyczce. - ZAMKNIJ SIĘ TY PIERDOLONY SKURWYSYNU!
- Iris?! - Jade ściągnęła ją stamtąd. - Na łeb ci padło?! - Reszta patrzyła się na nie zdziwiona. - Tak to się robi! - Zajęła miejsce przyjaciółki. - JAK CIĘ KURWA SPOTKAM TO CIĘ ZAPIERDOLĘ TY JEBANA MAŁPO! - Krzyknęła. Zachwiała się, bo tytany zaczęły atakować wieżę. - O kurwa! - Teraz Iris ją ściągnęła. Wszystko się trzęsło. Dwójka zwiadowców ponownie wyskoczyła i zaczęła pędzić na te kreatury. Mieli już niewiele gazu.
- Jade, zostań tu. - Znowu w Iris włączył się tryb Mikasy.
- Co ci jest?! - Krzyknęła na nią.
- Nie wiem! Hidan ty też nie idź! - Spojrzała się na niego.
- Huh? Chyba sobie kpisz, kurwa. Jak ty idziesz to ja też. - Wziął swoją kosę do ręki.
- I ja. - Skrzyżowała ręce Jade.
- Jak mi was zeżre... To rozetnę temu tytanowi brzuch... Wyciągnę was stamtąd... I sama was wpierdolę! - Krzyknęła i zeskoczyła z muru.
- Haha! - Hidan poleciał za nią.
- Zaraz wrócę. - Powiedziała Jade do reszty i skoczyła za nimi.
- Dzieciaki, co wy tu wyrabiacie?! - Usłyszeli Nanabę.
- Wypraszam sobie, mam już osiemnastkę! - Zawołała Iris.
- Ja prawie też! - Dołączyła się Jade.
- Ja już od czterech lat~! - Odezwał się również Hidan. No i co tu dalej powiedzieć... Jak w stertę tytanów wpadła Iris, Jade i Hidan to jednym słowem ~ Było grubo. Wszędzie zaczęły latać odcięte kończyny i na wszystkie strony tryskała krew.
- Co.Tam.Się.Dzieje...?! - Wydukał Connie. Nanabie niemal skończył się gaz, a Gargel był ranny. Zsunął się z muru i zaczął lecieć ku dołowi. Blondynka od razu rzuciła się za nim. Mężczyzna wpadł w rękę tytana, ale zaraz ta pozbawiła go karku. Ręka tytana zrobiła dziurę w wieży i wleciał przez nią Gargel. Nanabie już kompletnie skończył się gaz. W dodatku była otoczona przez tytanów. Złapali ją i zaczęli rozrywać na części. Trójka próbowała jej pomóc, ale tych tytanów było za dużo. Iris musiała odciągać Hidana za płaszcz, bo znowu zbytnio się podniecił i wrócili na szczyt wieży.
- To koniec...? - Mamrotał załamany Connie. - Naprawdę nic nie możemy zrobić... I zostaniemy pożarci...?
- Gdybym tylko miała jakąś broń... Mogłabym tam zginąć razem z nimi. - Powiedziała Christa, wgapiając się w tytanów.
- Nie waż mi się wykorzystywać ich śmierci. - Zawarczała Ymir. - Nie oddali życia, żebyś mogła sobie robić pretekst do samobójstwa.
- Ja wcale nie...!
- Connie, daj mi ten nóż. - Podeszła do Springera.
- Po co...?
- Bo będę nim walczyć. - Mruknęła i wyrwała mu ostry przedmiot.
- Tym gównem? - Wtrącił się srebrnowłosy. - Kurwa, dajcie mi ich poświęcić, a nie... Załatwiałem już pięć razy większe jebane koty, które pluły jakimś jebanym ogniem, a wy mi nie pozwalacie wyżyć się na jakichś ścierwach, które chodzą 2 km/h... - Jego monolog przerwała Ymir, która wyskoczyła z wieży.
- Ymir! - Krzyknęła Christa.
- Nikt mnie kurwa nie słucha... - Warknął Jashinista.
- Ja cię słucham. - Mruknęła Iris. - Ale na razie mamy większe zmartwienia. - Rozbłysła błyskawica. Taka jak Eren, albo Jade się zmieniają w tytana. Usłyszeli ryk. Jade stała obok Reinera i Bertiego nad krawędzią i patrzyli się na to zajście. Ymir... To tytan... Rzuciła się na inne i zaczęła je rozrywać. Nie była bardzo duża, ale miała ostre zęby i pazury, w dodatku była szybka, więc potrafiła sobie z nimi poradzić. Nagle Iris coś przemknęło przed oczami. Dokładniej brunetka. - Kurwa, Jade! - Krzyknęła za nią i próbowała ją złapać, ale ta poleciała już daleko na przód i rozbłysła kolejna iskra. - Nosz! Ja pierdolę!
- Iris, spierdalaj! - Usłyszała tylko od zielonookiej.
- Ty idiotko! Zeżrą cię!
- To ona też jest tym gównem...? - Wtrącił się Hidan.
- Tak... Tylko, że jej tytan LECZY! A nie... NAPIERDALA! - Jade już wylądowała na dole i na dzień dobry strzeliła jednej z kreatur w ryj. Nagle Jadeowy tytan poślizgnął się na zwłokach jednego z tytanów. Jej noga poleciała w górę, przypadkiem trafiając Ymir, która wystrzeliła pod wpływem uderzenia wysoko w powietrze, zostając rakietą, a Jade padła na ziemię z hukiem. Iris strzeliła sobie facepalm'a, a Jashinista wybuchnął śmiechem. Reiner również przyłożył sobie dłoń do czoła.
- Wydziedziczam ją. - Powiedział. (Uwaga! Powstanie Jade!: W brzuchu jej matki był już Reiner, ale jej ojciec o tym nie wiedział, bo matka zdradziła go z listonoszem. Jak chciał zrobić dziecko, jego członek przebił się za daleko i trafił w Reinera, który się zapłodnił. Potem jak matka rodziła to wyskoczył Reiner z niej i on urodził Jade. Tak oto rodzicami Jade jest jej ojciec i Reiner XD) Jak Guren się o tym dowiedział to rzucił się z muru i powiesił w rzece, a Iris strzeliła facepalm'a. [*] 
- Dlaczego Ymir nam o tym nie powiedziała?! Wiedziała o tym?! - Zaczęła Krista.
- Pewnie tak. - Odpowiedział jej Connie. Wieża zachwiała się.
- Dosyć, kurwa! Jade nie pozwolę ci ośmieszać Zwiadowców! - Iris zmieniła się w kotka i wskoczyła na twarz brunetki. Ta zaczęła machać na wszystkie strony rękami, powalając tytanów wokół. Ymir musiała lądować awaryjnie i wbiła się w jakiś dach.
Braun zdjęła kota w twarzy i rzuciła z powrotem na dach. Białowłosa po krótkim locie wylądowała na Hidanie. Warknęła i wskoczyła na mur. Jade się ogarnęła, pomogła Ymir zleźć z dachu i razem zaczęły pozbywać się zarazy. Szło im całkiem przyzwoicie, do puki z oddali nie wyłoniła się kolejna chmara tytanów. Pędzili niszcząc wszystko na swojej drodze.
- Cholera... - Zaklął Reiner. Iris spojrzała na niego, ale gdzieś zniknął. Rozejrzała się i sama straciła równowagę i poleciała do tyłu.
- Co jest grane?! - Wbiła pazury w klapę od podłogi i  starała się wrócić do pozycji stojącej.
- To Ymir! Rozwala wierzę. Tak trzymaj! Yuhu! - Wszyscy spojrzeli na nią szerokimi oczami.
- Krista, dobrze się czujesz?! Zaraz zginiemy jak nie zeżarci to przygnieceni cegłami! - Warknęła i złapała zębami blondynkę, która wspięła się na Hidana i chciała skoczyć wyżej.
- Dawaj! Już i tak za późno byś trafiła do nieba! Po prostu żyj dla siebie!
- Krista~! WAAA!!!!! - Wieża zaczęła się obsuwać. Hidan wbił ostrze kosy w jakiś jeszcze  trwały fragment, a pozostali zaczęli łapać się tworząc ludzki sznur. Jade spostrzegła w porę całą sytuację i poleciała ich złapać. Connie dar się jak opętany, wisiał na końcu ale nie zamknął się nawet gdy poczuł grunt pod nogami.
- Zamknij ryj! - Warknął srebrnowłosy. - Uwaga puszczam!
- CO?!
- WAHAHAHA!
- Hidan ty idioto! - Leiden stojąc już na dłoni Jade podeszła do niego i strzeliła mu z liścia. Na szczęście schowała pazury. Bruneta złapała ją za ogon i posadziła sobie na ramieniu i zaczęła biec w stronę muru.
- NIE STÓJ! A YMIR?!
- Kurwa mała zamknij się już! Łeb mi pęka! Da se rade. - Zapewniał Jashinista. Spojrzeli na małego tytana i zamarli. Ymir była rozrywana, przez grupę tytanów.
- Hidan ty to wiesz kiedy co powiedzieć! - W dodatku jakiś trzynastometrowiec zagrodził im drogę i rzucił się na Jade. Ta upadła ochraniając przyjaciół i  delikatnie postawiła ich na ziemi, a sama zaczęła walczyć z napastnikiem. Krista korzystając z okazji, że wszyscy patrzą na walkę zaczęła pędzić do Ymir.
- Krista! - Zawołał za nią Connie i zaczął za nią biec, Reiner i Bertholdt za nim.
- Nie możesz! Nie odchodź, Ymir! Ja.. Wciąż nie powiedziałam ci mojego prawdziwego imienia! - Krzyczała potykając się. - Zacze~ - Przed nią z ruin wierzy wyłonił się tytan. - kaj... - Zaczął wyciągać po nią rękę ale nagle padł. Blondynka spojrzała na duży odłam wierzy na którym wylądował czarnowłosy zwiadowca.
- M-mikasa... ?
- Krista i cała reszta do tyłu. Resztą... Zajmiemy się my! - Wtedy niebo przecięli zwiadowcy, a tytany zaczęły padać jak muchy.
- Rozproszyć się i zabezpieczyć teren! Pozostałe jednostki mają atakować skupiska tytanów! - Usłyszeli rozkaz Hanji, a koło niej przeleciał... Eren?! - Ha?! Ty, miałeś unikać walki! - Jednak jej nie słuchał.
- Zdychaj! - Warknął i rzucił się na jednego z wrogów. Rozciął mu kark i leciał dalej. - Udało się! Pierwszy na... Guaaa! - Jego haczyki się sczepiły i zaczął spadać. Upadł na ziemię ale szybko się podniósł.
- Eren! - Otrzepał się i odwracając zobaczył Reinera i pozostałych.
- To wy?! - Iris z Hidanem wyciągnęli Jade z ciała tytana i również do niech dołączyli. O dziwo brunetka była przytomna, tylko miała problem z równowagą. Rozejrzała się po żołnierzach ale nigdzie nie dostrzegła odmiennego munduru.
- Gdzie jest Guren? - Spytała, czekoladowłosy położył jej rękę na ramieniu i odpowiedział.
- Był z nami ale potem zniknął. Nie martw się, co mu się mogło stać? Pewnie wrócił do kaprala albo dowódcy. - Spojrzała mu w oczy i się uśmiechnęła.
- Tak... Pewnie masz rację. - Po tych słowach Eren odwzajemnił uśmiech i odwrócił się w stronę gdzie leżała Ymir, a nad nią klęczały Krista i Hanji.
- Nie wierzę... Ona cały czas była tytanem... - Wtrącił się Armin. Zamilkli, a blondynka się odezwała.
- Tak naprawdę... Mam na imię Historia... - Z daleka dostrzegli, że na wpół przytomna nie ma prawej ręki i nogi. Zoe podeszła do zebranych i zgarnęła na chwilę Leiden.
- O co chodzi? - Spytała gdy były już w bezpiecznej odległości.
- Wysłuchaj mnie do końca i nie zrozum źle. Zacznę od początku ale nie krzycz. Więc dostałam raport z pełnymi danymi Annie. Tak trwało to tyle czasu, bo mają niezły burdel w papierach, ale mniejsza. Zgodnie z nimi w waszym sto czwartej jednostce treningowej były jeszcze dwie osoby, które pochodziły z tych samych terenów co ona, a byli nimi... [...]



*[...] Byli to nie kto inny jak Berthold Hoover i ... Reiner Braun. Przez chaos sprzed pięciu lat ich dane praktycznie zniknęły... Jednak na wyprawie podczas której napotkaliśmy Kobietę Tytan znaleźli się w grupie, która otrzymała fałszywe informacje o pozycji Erena, która mówiła, że znajduje się w prawym skrzydle i właśnie w nie uderzyła Annie. Istnieje możliwość, że przekazali jej tą informację...
- Co?! To nie możliwe! O czym pani mówi?! Oni nigdy... - Przerwał jej Eren.
- Twoje oburzenie jest zrozumiałe, w końcu to jeszcze żaden dowód. Więc na wszelki wypadek chciałabym się dowiedzieć o ich relacjach podczas trzech lat w kadetach. Coś wam przychodzi do głowy?
- ... Wiedziałem, że Reiner i Berthodt pochodzą z jednych stron, jednak nie wydawali się być w bliskich stosunkach z Annie. - Odezwał się Armin.
- Ja szczerze też nie zauważyłem by ze sobą rozmawiali. Choć Annie z natury była milczkiem. - Spuścił głowę Eren.
- Mnie... - Wtrąciła Mikasa. - Całkowicie wyleciała z głowy.
- Nie! Jako ich towarzysz broni powiedziałbym, że to mało prawdopodobne! O ile Berthi był małomówny, to Reiner był dla nas zawsze jak... Strasz brat... - Czekoladowłosy znów dołączył się do burzy mózgów. - I wiem, że nigdy by nas nie oszukał!
- Uważam podobnie. - Blondyn skinął głową. - Gdy stanęliśmy do walki z Kobietą Tytan wkładał w walkę całe serce i o mało nie został zmiażdżo... - Urwał i wydał z siebie dziwne jęknięcie.
- Co jest?
- Reinerowi co prawda udało się uciec, lecz potem Annie nagle zmieniła kierunek i pobiegła w stronę Erena. A ja dosłownie chwilę wcześniej wspomniałem, że może on znajdować się na tyłach środka szyku... Ale Annie była za daleko, by to usłyszeć.
- Możesz jaśniej? - Warknął Yeager.
- Czyli Braun przejawiał zainteresowanie położeniem Erena? - Spytała brunetka. Blondyn otworzył usta, a jego oczy zaczęły się powoli rozszerzać.

-*Więc, gdzie u diabła jest Eren?!*
- Niemożliwe! - Jęknął Armin.
- Co jest? - Dopytał Mike Zacharius, który nie żyje.
- Majk! Spierdalaj, nikt cię tu nie chce! - Wydarła się Hanji i strzeliła mu w ryj. - Dobra mów dalej.
- Najprawdopodobniej musiał wyryć jej na ręku jego położenie... Wpatrywała się długo w rękę i potem nagle zmieniła kierunek. Reiner... Może być...
- Armin do cholery! Dlaczego wygadujesz takie rzeczy?! Przecież jest dla nas jak straszy brat, na dodatek to brat Jade, może czasem zachowywał się dziwnie ale to było wyjaśnione!
- Właśnie... Eren, skoro Jade potrafi się przemieniać w tytana, to on, że jest z nią spokrewniony również powinien... Co prawda na ostatniej wyprawie zaginął na długi czas ale może wtedy to nie było zwykłe zaginięcie, a....
- ARMIN DO CHOLERY!
- Eren! - Przerwała mu Hanji. - Nie.... Wszyscy uważnie słuchajcie! Mimo naszych przypuszczań na ich temat musicie zachowywać się jakbyście niczego nie podejrzewali. I nie wspominajcie ani słowem o Annie. Bez względu na to czy są wspólnikami czy nie, musimy ich zwabić do podziemi i pojmać! Czy wszystko jasne?
- Hai! - Zakrzyknęła sala i wszyscy zaczęli dosiadać koni.*


Gdy Leiden usłyszała co miała jaj do powiedzenia Hanji, dotarło do niej, że jak bardzo teraz wszystko zaczęło do siebie pasować. I te jego ostatnie dziwne zachowanie...
- Ale... To niemożliwe... Cholera... Co się dzieje? - Przyłożyła sobie dłoń do czoła. - Dlaczego wszystko się sypie, znowu?
- To nie pytanie do mnie, ale teraz nie ma czasu. Musimy szybko wrócić na mur tam podejmiemy dalsze działania. - Powiedziała brunetka i zaczęła wszystkich zbierać.
W przeciągu godziny dotarli na mur. Ci którzy mieli sprzęt wlecieli na niego i pomagali u góry pozostałym się wspiąć. Hidan stał koło Iris i drapiąc się w głowę zaczął coś gadać ni z gruchy ni z pietruchy.
- Ale bym se wypił Sake... Albo rzucił Kakuzu rybom na pożarcie. Wtedy przejąłbym jego kasę i mógłbym wydawać na cały bar i nie musiałbym już płacić za pyszności...
- Co ty gadasz? - Białowłosa spojrzała na niego z ukosa.
- Nie nic... Eh. Ciekawe gdzie ten ziomek się podział. Chyba go nic nie zeżarło.
- Weź tak nawet nie mów... - I wskazała mu głową na Jade, która zdenerwowana chodziła po murze w tą i z powrotem z dłońmi na ramionach, w końcu zrezygnowana usiadła na brzegu muru i zatrzęsła się. - Ona to się musi teraz nieźle denerwować. - Westchnęła i chciała podejść do przyjaciółki ale uprzedził ją Eren, który usiadł koło niej i zarzucił jej pelerynę na plecy. Silny wiatr targał ich włosy. Coś miedzy sobą mówili ale Iris była zbyt daleko by coś usłyszeć. Potem dołączył do nich Reiner z Bertholdtem. Brunetka oddała brunetowi pelerynę i podleciała przytulić się do brata. Mikasa z Arminem stali niedaleko Iris. Blondyn spojrzeniem przekazał Leiden by była czujna, a ta ruchem głowy mu odpowiedziała. Wtedy szalejący wiatr przeciął krzyk Kristy, która usiłowała wyjaśnić Hanji, że Ymir nie jest złą osobą i zrobiła co zrobiła by ich ratować.
- Stawiła własne życie na szali! To jest idealny dowód jej lojalności! Może i zatajenie tego faktu było haniebne ale robiła to w trosce o własne bezpieczeństwo! Jednak się zmieniła i została sojusznikiem ludzkości!
- Rozumiem. Ja również liczę na szczere relacje. Jej informacje mogą być najcenniejszym co zdarzyło nam się kiedykolwiek posiąść. Dlatego właśnie chciałabym się z nią dogadać, lecz problem w tym, że nawet jeśli jest prosta i szczera to ten świat z dnia na dzień staje się coraz bardziej skomplikowany. - Zaraz jednak zmieniła temat. - Więc mówisz, że nazywasz się Historia Reiss? Z tego szlacheckiego rodu?
- Tak... - Drobna blondynka spuściła głowę.
- Miło mi się poznać, Historio. - Dodała zaraz z uśmiechem Hanji. Potem poszły sprawdzić stan Ymir. Zoe stwierdziła, że należy ją wysłać do Trostu i objąć opieką lekarską. Potem postanowiła działać. - No dobra teraz pora zająć się pierwotną misją, zapieczętowania muru.

- Aj... Jade spokojnie... - Blondyn złapał się za złamaną rękę.
- Przepraszam...
- Boli jak cholera...
- Może mogę coś z tym zrobić? Tyle razy pomagałam goić się ranom, przez łzy i...
- Wydaje mi się, że na złamanie nic nie poradzisz.
- Skąd wiesz? A może po prostu nie chcesz pomocy?
- Już po prostu się pogodziłem ze swoim losem. Tytan prawie odgryzł mi rękę. Jakie to żałosne... Myślałem, że już po mnie.
- No wiesz... Czasem nawet tacy siłacze jak ty obrywają. - Wtrącił się Eren.
- Jakie kurwa czasem?! To już trzeci raz! Armin ci potwierdzi jak wtedy prawie mnie zgniotła, albo ostatnia wyprawa! Tyle razy być tak blisko śmierci... Jeszcze trochę i naprawdę wykituję! Mimo tego, że sam wybrałem taką drogę, życie żołnierza jest cholernie ciężkie. Tak ciężkie, że przed ciałem siada psychika. Ale cóż, dziura w murze jest do załatania, więc nie ma co marnować czasu na rozklejanie się, on jest teraz zbyt cenny.
- Racja. I tak zostaliśmy już wystarczająco oddaleni od waszej wioski. Musimy tu wyznaczyć granicę... - Beth rozszerzył oczy i zaczął się ekscytować:
- WŁAŚNIE REINER! Wracajmy do domu! Przecież już prawie możemy, prawda? W porównaniu z tym co do tej pory przeszliśmy, pozostało już naprawdę niewiele!
-... Masz rację! Zostało już tylko kilka niewielkich kroczków...! - Eren z Jade zaczęli się im dziwnie przyglądać.
- O czym wy gadacie? - W końcu spytał brunet. Jednak zaraz wszyscy zostali zwołani. Wrócił Hannes z obchodów i przekazał, że nie ma żadnej wyrwy w murze.
- Może znowu się schlałeś! - Warknął Eren.
- Jestem trzeźwy jak świnia! I co wy tu w ogóle robicie?
- Skoro mur jest nienaruszony to ogłaszam tymczasowy powrót do Trostu! - Zignorowała pytanie Hanji i wydała rozkaz. - Mimo to zachowajcie czujność. - Wszyscy zaczęli się zbierać dyskutując o tym co mogło się wydarzyć, a Yeager został jeszcze zatrzymany przez Brauna.
- Eren, masz chwilkę? - Spytał blondyn. Jade nie wiedziała czy iść za Iris i resztą, czy też zostać. Postanowiła jednak zostać z chłopakami. - Musimy porozmawiać.
- O czym?
- A więc... Pięć lat temu to my zniszczyliśmy mury i rozpoczęliśmy atak na ludzkość. - Gdy reszta oddaliła się kawałek kontynuował. - Ja jestem opancerzonym, a Bertholdt kolosem.
- Na mózg upadłeś?! Co ty wygadujesz?! - Złapał go za zdrową rękę czarnowłosy.  Jednak przyjaciel go zignorował.
- Wtedy naszym celem było całkowite wyeliminowanie ludzkości, jednak teraz już nie ma takiej potrzeby. Jeśli zgodzisz się z nami pójść, nie będziemy już więcej niszczyć murów. Rozumiesz? - Brunet jednak patrzył na niego w osłupieniu, a Jade z przerażoną miną i łzami cisnącymi się jej do oczu odsunęła się od brata do Erena.
- NIE! Do kurwy nędzy niczego nie ogarniam! - Warknął na niego brunet.
- Próbuję ci powiedzieć, że jeśli teraz pójdziesz z nami... Eh. Przepraszam, że tak nagle ale musimy ruszać już teraz.
- Teraz? Niby gdzie chcecie mnie zabrać?!
- W tej chwili nie mogę ci powiedzieć. Ale to miejsce można nazwać naszym domem. Jade... - Zwrócił się do siostry. - Ty też jeśli pójdziesz z nami, będziesz mogła poznać w końcu swoją prawdziwą matkę. - Na te słowa dziewczyna pobladła, a w jej oczach pojawiła się dziwna iskra. - Więc jak będzie Eren? Chcesz nam pomóc i dać jej poznać swoja prawdziwą rodzinę? Poza tym, nie sądzisz, że to dobry układ? W jeden chwili możesz zakończyć ten kryzys.
- No nie wiem... - Spojrzał na Braun stojącą koło niego. Ta jednak stała tak, nie ogarniając życia. To co się właśnie stało, przewróciło jej wszystko do góry nogami.
- Ej! Ruszcie się bo wam uciekniemy! Albo Hidan was poświęci! - Krzyknęła do nich Iris.
-*No i jestem w kropce. Od wczoraj w mojej głowie panuje niezły zamęt.* - Taka myśl przeszła przez głowę Erena... Jednak po chwili postanowił zareagować. - Musisz być naprawdę zmęczony, kto normalny wygadywałby takie głupoty!
- Co...?
- No nie Berth?
- E no tak! Właśnie Reiner! Jesteś wyczerpany tym co się wydarzyło.
- Po takich przejściach nie ma co się dziwić, że zaczynasz świrować! Poza tym gdybyś naprawdę był opancerzonym jaki cel miałoby proszenie mnie o coś takiego? Miałbym się niby zgodzić i pójść grzecznie ze zdrajcami? - Blondyna wyraźnie zdziwiła ta wypowiedź emeraldookiego. Już kompletnie nie wiedział jak reagować.
- A więc... Jest tak jak właśnie mówisz. Co ja sobie niby wyobrażałem?! Chyba już naprawę postradałem zmysły.
- Chodźmy już. - Ukrócił całą dyskusję Yeager. Gdy chciał odejść zerwał się jeszcze większy wiatr i złamał czerwoną chorągwie. Odbijająca się od murów wywołała głośne echo. W głowie chłopaka brzmiało to jak jakiś zły znak. Wszyscy się zatrzymali i patrzyli na dalej rozgrywającą się scenę. Gdy zza chmur wyłoniły się promienie słońca, Mikasa położyła drżącą dłoń na rączce mieczy, a Reiner stojąc tyłem do wszystkich, z ręką zakrywającą twarz zaczął dalej mówić.
- Rozumiem... To musi być to.
- Reine... - Zaczęła załamanym głosem Jade.
- Po prostu za długo tu jesteśmy. Trzy długie lata, otoczeni bandą kretynów. Byliśmy jeszcze gówniarzami. Co niby mogliśmy wiedzieć? Gdybyśmy tylko się o nich nie dowiedzieli, ja... - Urwał na chwile lecz nie miał zamiaru przestać na tym. -  Nigdy nie zostałbym takim żałosnym skurwysynem! - Zaczął ściągać ''opatrunek''. - Nie wiem już nawet co jest słuszne, a co nie! Wiem tylko, że jedyna decyzja jaką mogę podjąć to wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny! - Powoli uniósł rękę, a jego rana zaczęła parować. - I wypełnić swój obowiązek do samego końca!
- Reiner! Naprawdę chcesz to zrobić?! Tu i teraz?! - Krzyknął Bertholdt. Niemal od razu otrzymał odpowiedź.
- Tak! Rozstrzygnijmy to raz na zawsze! - Warknął i zaczął szybkim krokiem zmierzać do Erena, którego wręcz zamurowało. Na jego szczęście za nim pojawiła się Mikasa i rzuciła się z ostrzem na złotookiego i jego towarzysza. Blondyn stracił część ręki, a drugą między palcami miał rozciętą i wzbite ostrze. Czarnowłosy natomiast padł trzymając się za rozciętą szyję.
- Eren! Uciekaj! - Krzyknęła Mikasa stojąc nad Bertholdtem i celując w niego mieczem. Jednak zaraz została zepchnięta a muru przez Brauna. Spadając strzeliła linką w mur.
- Bertholdt!
- Eren! Wynoście się stamtąd!  - Krzyknął Armin z Iris do Jade i bruneta. Z ciał zdrajców zaczęły rozbłyskiwać złote błyskawice (?XD). Iris postanowiła zareagować i zamieniając się z pumę postanowiła choć jednego z nich zepchnąć z muru. Rzuciła się więc na Hoovera i migiem zaczęła się turlać razem z nim ku zewnętrznej krawędzi muru.
- IRIS!!! - Wrzasnęła Jade. Zaraz jednak ona i Eren zostali zdmuchnięci przez wielką siłę przemiany. Eren złapał Jade za rękę i wystrzelił linki. Jade wystrzeliła swoją ale zaraz nad głowami ujrzeli... - Eren! - Krzyknęła by spojrzał w górę ale było za późno. Opancerzony złapał jedno w jedną drugie w drugą rękę i zeskoczył z muru. Brunet był roztrzęsiony, a myśli przelatywały mu tylko przez pryzmaty wspomnień związanych z byłymi przyjaciółmi.
- *Reiner... Czy to wszystko co mówiłeś był kłamstwem? Mogłeś tak perfidnie pytać nas o wydarzenia z tamtego dnia kiedy zniszczyliście wszystkim życie?* Wy... WY PIERDOLENI ZDRAJCY!!! - Wydał z siebie tylko tyle i wgryzł się w swoją rękę, rozrywając przemianą dłoń Reinera. Jade patrzyła na to z lejącymi się z oczu łzami jednak postanowiła być silna i sama dokonała przemiany. Kilka sekund późnej widziała jak jej brat obrywa od Yeagera z pieści, co zabolało jeszcze bardziej, jednak nie mogło boleć tak jak sam fakt, że odzyskała brata by dowiedzieć się, że jest wrogiem, którego od samego początku szukała. Gdy tytani znaleźli się na ziemi zaczęli walkę, Eren od razu gdy tylko dostał poleciał daleko w tył, a Jade stała nie wiedząc co ma zrobić. Zacisnęła pięść i ruszyła na brata, jednak ten zablokował jej atak i podnosząc odrzucił gdzieś na jakieś drzewa.
-*Jade nie chcę ci zrobić krzywdy dlatego proszę, nie wtrącaj się. Zostaw nam tę walkę...* - Powiedział sobie w myślach Braun i powoli zaczął iść do bruneta.

Tymczasem Iris wczepiona pazurami w ścianę starała się, przeżyć i nie spaść. Gdy kolos przestał wypuszczać  z siebie powietrze zaczęła się wspinać. Na górze nie było wcale kolorowo. Hanji i inni zwiadowcy starali się go zaatakować jednak nie szło to po ich myśli, wszyscy jeden po drugim zaczęli spadać jak rażeni prądem gdy tylko powietrze zaczynało się ponownie wydobywać.
- PARZY!!! - Krzyknął ktoś.
- UNIKAJCIE TEJ PARY! - Przekrzykiwała brunetka, jednak niektórzy byli już zbyt blisko. Iris wdrapała się na szczyt i podleciała do biednego Armina, który nie wiedział co się dzieje, znów zaatakował go szok jak kiedyś w Troście.
- Armin! Uciekaj stąd! Musimy zabrać pozostałych na dalszą część muru! - Wtedy nad nimi pojawiła się ogromna ręka, która miała ich zgnieść. - O cholera... - Przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy, jednak usłyszała tylko zgrzyt ostrza. Uchyliła powiekę i zobaczyła czarnowłosego mężczyznę, który siłuję się z kolosem. - Guren?! Przestań on cie zgniecie! - Pisnęła gdy zobaczyła jak pod czarnowłosym uginają się kolana.
- Zamknij się i wypierdalaj stąd! - Warknął. - Na co czekasz?!
- Pomogę ci!
- WON! - Wtedy jego oczy dziwnie zabłysnęły z lekkim odcieniem czerwieni, a puma złapała zębami Armina i zaczęła uciekać. - Heh.. Nie ma lekko... Użycz mi więcej mocy... Mahiru! - Po tych słowach z jego miecza zaczęła wydobywać się dziwna para, a Bertholdt zamiast zgniatać podpułkownika zaczął go spychać. Czarnowłosy zacisnął zęby i starał się dać z siebie więcej jednak czuł jak sunie do krawędzi. - Ksa... To się nie może tak skończyć!

Iris z Arminem znaleźli się przy pozostałych, którzy nie mieli sprzętu.
- Zajmij się nimi, a ja wracam do tego debila! Przecież sam sobie nie poradzi. - Rzuciła i zaczęła gnać co sił, by pewien kretyn jeszcze żył. Jednak zaraz jej oczom ukazało się coś czego się obawiała najbardziej. Podpułkownik stał już dosłowne na samym skrawku muru. Usiłował jeszcze walczyć jednak mimo siły jaką dał mu jego demon, nie był w stanie w taki sposób dać rady tytanowi. Ale uratował Iris i Armina to było ważne. - GUREN!!! - Wrzasnęła białowłosa, a jej przerażony głos dotarł nawet do Jade, która ponownie nacierała na brata. Gdy to usłyszała poczuła bolesne ukucie w sercu, a z oczu jej postaci tytana zaczęły wydobywać się ogromne łzy.

Guren nie mógł już nic poradzić... Spadał. Z ręki wypad mu miecz, który spadając z takiej wysokości obrócił się wielokroć i wbił w ziemię w taki sposób, że wyglądał teraz bardziej jak krzyż.

-*Więc to już koniec... Jednak tak to się skończy.* - Wydawało mu się, że spada w zwolnionym tempie. Tak miały wyglądać jego ostatnie chwile na tym świecie. Przez chwile poczuł jakby Mahiru go oplotła od tyłu i spadała razem z nim. - *No to co? Zginiemy razem, tak jak kiedyś tego chciałaś.* Rozluźnił się i patrząc w górę widział tylko oddalający się szczyt muru. *Wybacz mi Jade...*


To koniec... 


Potem...


Nie będzie już nic.





~Gill&Kel💙

Następny rozdział 
Przepraszam 
Poprzedni rozdział 
Powrót do rzeczywistości | część I


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tututuru tututuru! Ohayou! Jak widzicie pojawiła się kolejna część rozdziału do starej historii. A dlaczego? Bo dostałam weny żeby to dalej coś gryzmolić, a że ten rozdział był napisany w 2/3 to jak mogłam go zostawić? Pff! Jeśli chodzi o dalsze części tego to nie mam pojęcia kiedy i czy wgl się pojawią, może kiedyś, gdzieś tam w odległej przyszłości, ale żeby nie było, że coś obiecywałam XD


PS: To ostanie zdjęcie rysowałam specjalnie na potrzeby mojej fanaberii, miało być przerobiona w gimpie ale
raz nie podobało mi się XD
dwa zgubiłam to gdzieś w folderze z tym panem 😐


Ehh moje biedne rozerwane serduszko na dwóch dominujących mężów ;w; Dziś znowu wróciła mi na niego faza i już nwm czo mam ze sb począć :c Cała ee około trzydziestu (chwilowo XD) gangstowe coś vel boscy mężowie ale na szczycie wojna miedzy Kakashim, a Gurenem >.> XD



























Jezus jeszcze te smutne nuty na słuchawkach ;w; Db koniec! Bo robie spam zdj i chuj wie co odwalam XD Jeszcze zaraz się poryczę jak wczoraj pisząc kawałek na watt
(TERA UWAGA! XD Jak Kel pisze książkę na wattpadzie ...
...
...
OD TYŁU XD
Ta... Napisałam kawałek końca i się poryczałam na 4 zdaniu od końca khe khe)


Dobra! A tera na serio koniec, miłego dnia wieczora, popołudnia, łóżka dobranoc! <3