Było około dziewiętnastej. Podpułkownik siedział w salonie z zamkniętymi oczami.Nie zareagował nawet na trzaśnięcie drzwiami. Na wpół przymkniętymi oczami zobaczył stojącą przed nim Jade.
- Chciałaś czegoś?
- Łaskę mi robisz, że zapytasz?
- Ha! Dobre. Prędzej ty. Od początku coś do mnie masz ale szczerze? - Wstał i spojrzał na nią z góry. Był wyższy o około piętnaście centymetrów. - Nie obchodzi mnie to co o mnie myślisz.
- Tak?
- Tak.
- A mogę znać twoją opinię na mój temat? - Usiadła na miejscu, które wcześniej zajmował i położyła coś sobie za plecami.
- Proszę bardzo: mała, pyskata gówniara, która myśli, że wszystko jej wolno i każdy jest na jej zawołanie. W niektórych sytuacjach można ją porównać do zwykłej dziwki...
- SŁUCHAM?! - Błyskawicznie się podniosła i popchnęła go na ścianę.
- Która dostawi się nawet do dowódcy i we łbie jej tylko jedno. Nie patrząc na swój wiek i na to co pomyślą inni.
- SKOŃCZYŁEŚ?!
- Hm... Niech pomyślę... - Szarpnęła nim i chciała walnąć o ścianę ale on miał na to wywalone i zaczął iść na nią, nie patrząc na to, że go trzymała za kołnierz.
- Wybuchowa, nie potrafiąca nad sobą zapanować. - Dziewczyna upadła, a czarnowłosy się nad nią nachylił. - Udająca silną i niezłomną, w środku słaba, starająca się ukryć strach.
- Ty... Ty! - Głos jej się zmienił.
- Prawda boli?
- Ty dupku!
- Chciałaś znać moją opinię na twój temat. Więc proszę bardzo.
- Jesteś zwykłym... !!!
- Nie dosłyszałem, możesz powtórzyć?
- Ty chuju!
- Wybacz, nie rusza mnie to. - Brunetka wstała i przywaliła swoją głową w jego. Guren nawet nie drgnął, a jego wyraz twarzy pozostał taki jaki był. Odepchnęła go i wybiegła. Chłopak przewrócił oczami i wrócił na swoje miejsce na sofie.
- Kurwa! - Podskoczył i złapał się za tyłek. Spojrzał na miejsce w którym przed chwilą siedział i zobaczył na nim jeża. - Co za szmata. Tak chce się bawić? Th.. - Nagle do salonu wparował Eren i latał po ścianach, bo ze śmiechu nie mógł sie utrzymać na nogach.
- Coś nie tak panie kierowniku? xDD - Guren rzucił mu znudzone spojrzenie i odsunął się na bezpieczna odległość od sofy. Jednak Eren był na tyle tępy i ślepy, że nie zauważył małego gryzonia i usiadł na nim. Na dodatek ten ugryzł go w dupę (xDDDDD). Brunet skoczył na równe nogi i wleciał na czarnowłosego, który złapał go za tył koszuli i rzucił twarzą na zwierzaczka.
- NIEEEEEE!!! AŁ! AŁAAAAA!!! - Darł się Yeager i zaczął biegać po salonie starając się odczepić od swojej twarzy jeżyka. Ichinose tylko westchnął, wyjął sobie kolce i wyszedł z pomieszczenia zatrzaskując drzwi przed biednym Erenem.
- Eren! - Mikasa biegła na ratunek swojemu ukochanemu (bez wzajemności BUHAHAHA XD) i niemal nie staranowała Gurena.
- Co za patologia. - Rzucił i udał się do swojego pokoju. Po drodze napotkał Levi'a.
- No proszę kogo ja widzę. Po prostu jestem z ciebie dumny. - Kapral położył rękę na ramieniu podpułkownika.
- Hę?
- W końcu ktoś powiedział Braun prawdę.
- Jestem po prostu szczery. Już się na tym nadziałem. Szmata podłożyła mi jeża.
- Co?
- Nie ważne. Tak czy siak mnie już chyba nic i nikt nie zmieni, więc nie będzie miała łatwo.
- No tak. Ale teraz będziesz miał na głowie nie tylko ją ale i tego debila Kirschtein'a i jej brata. Kawał byka ale jak ja dałem z nim radę to ty też powinieneś.
- O to się nie martw. - Powiedział i ruszył przed siebie.
- Pamiętaj, że jutro o szesnastej trening! - Zawołał jeszcze za nim Levi, a czarnowłosy tylko mu pomachał nie odwracając się.
W końcu dotarł do pokoju. Wszedł do środka i ruszył do kufra, stojącego na prawej ścianie między szafą i łóżkiem. Ukląkł przy nim i otworzył. Wewnątrz znajdował się jego miecz. Podpułkownik z zamkniętymi oczami odwrócił głowę i wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Th! Muszę się nauczyć żyć jak ci ludzie. To nie będzie proste cholera... - Coś zaczęło znów przyciągać jego uwagę i miał sięgnąć po miecz ale szybko zareagował i zatrzasnął kufer. - Mahiru przestań...
Iris szkoliła Raito, który był niesamowity. Białowłosa jeszcze nie widziała nikogo kto w takim tempie opanowałby manewry i ataki. Chciała go nauczyć techniki Levi'a ale po namyśle uznała, że powinna go najpierw zapytać o zgodę. Mimo iż był kuzynem nowicjusza. Armin latał jak głupi z gazetą. Nawet zawędrował do samego dowódcy ale ten się tylko na niego wydarł, że mu zawraca głowę. Nie miał nastroju do jakichkolwiek rozmów, co mu się dziwić? Dopiero co stracił rękę. Eren uciekał przed Mikasą, która goniła go z wodą utlenioną (o ile już była xD) bo wczoraj nie dał się jej nawet dotknąć. Levi polerował i układał swoje skarby. Najwięcej czasu poświęcił Nimbusowi i miotle, którą dostał od Iris. Z tego co Leiden pamiętała nazwał ją Gill. Jade obmyślała taktykę na rewanż z Gurenem, który chyba jako jedyny miał na wszystko wywalone. Jean pilnował Jade, a Hanji zachwycona nowymi osobami w korpusie chciała porobić parę eksperymentów osobościowych i latała ze strzykawką po całym korpusie, co oczywiście nie podobało się kapralowi. Odłożył na chwilę ścierkę do polerowania, wyszedł na dwór i strzelił brunetce kopa.
- Czy ty się kiedyś nauczysz?
- Leevi! Czemu taki jesteś?!
- Spójrz na siebie głupia okularnico. Mówiłem ci, że niedługo pozbawię cię tych zasranych laboratoriów i nie będziesz miała gdzie tworzyć żadnych mikstur śmierci.
- NO LEVI!
- Morda! Głowa mi pęka od twoich wrzasków. Dziwię się, że szkła w tych twoich goglach jeszcze ci nie pękły i nie okaleczyły oczu. Byłoby zabawnie. - Uśmiechnął się do siebie i wrócił do swojego wcześniejszego zadania.
Wszyscy byli tak pochłonięci swoim ADHD, że nawet nie ogarnęli kiedy dobiegł czas treningu.
Za pięć szesnasta wszyscy byli już na zbiórce. Stali w szeregu i czekali na słowa kaprala.
- Dobra ferajna. Zaczniemy od małej prezentacji i przy okazji sprawdzenia czyichś umiejętności. Guren możesz? - Czarnowłosy wyszedł z szeregu i ustał koło Levi'a. - Z tego co widziałem świetnie posługujesz się mieczem. Zobaczymy czy tak samo dobrze sobie radzisz w zwykłej walce wręcz.
- Żaden problem. - Stanęli na przeciwko siebie i zaczęli walkę. Przez długi czas nie wyglądało na to by którykolwiek miał wygrać. Gdy jeden atakował, drugi sprawnie wymijał ciosów. W pewnym momencie obaj już stracili cierpliwość i kopnęli w tym samym momencie. Guren upadł, a Levi'a złapała Iris. Kapral ustał na własnych nogach, podszedł do Ichinose, podał mu rękę i pomógł wstać. - Niezła technika.
- Twoja też niczego sobie. Dawno z nikim nie miałem tak wyrównanej potyczki.
- No widzisz w końcu trafił ci się godny przeciwnik.
- Jak widać. Ale do którego nie dotarł w sumie to rozkaz o stroju.
- Mówiłem ci, że mnie nic nie zmieni i zostanę przy moim mundurze. - Kapral przewrócił oczami. Jade prychnęła pod nosem, co nie umknęło uwadze Iris. Białowłosa uśmiechnęła się podejrzanie i wyszeptała coś Levi'owi do ucha.
- No dobra. To teraz wy ćwiczcie. Dobierzcie się w pary, ale... - Zaczął patrząc na Braun, która podeszła do swojego brata. - Braun! Chodź tu. -
Brunetka posłusznie wykonała rozkaz. - Będziesz walczyć z Gurenem.
- CO?! - Krzyknęli oboje. Iris lekko odwróciła głowę i zaczęła się śmiać.
- Iris.... >.> - Jade rzuciła jej wściekłe spojrzenie.
- No na co czekacie? Czas leci, a nie odpuszczę wam tego treningu. - Kapral popchnął ich gdzieś w tłum. Oni jednak odsunęli się od wszystkich by się nie pokazywać co jednak było nie wykonalne, bo Levi nie powiedział tego zbyt cicho.
- Bawisz się w swatkę? - Akerman zapytał swojej dziewczyny.
- Może... - Zaśmiała się cicho.
- To chyba ci coś nie wyjdzie. Przecież oni by się tylko pozabijali. Braun go nie cierpi i chyba z wzajemnością. Sama o tym wiesz.
- No tak ale przecież ''kto się czubi ten się lubi'' xD
- Ale ona ma chłopaka.
- I co z tego? xDD Tego debila? Błagam cie xD
- Dobra, dobra. Zostaw ich i popisz się tym jak wyszkoliłaś tego BANANA. Poza tym was też trening dotyczy.
- Czekaj, czekaj co?!
- No mówiłaś, że jest wybitny i w ciągu jednego dnia wszystko załapał, jest moim kuzynem, chyba się do ciebie przyzwyczaił i cie lubi, uczyłaś go więc nie mam zastrzeżeń by był w moim oddziale. Raito!
- Tak? - Chłopak podszedł do nich.
- Zostajesz wcielony do mojego oddziału specjalnego.
- Naprawdę?!
- Tak. A teraz popisz się czego nauczyła cię Iris. No już, już.
Zaczęli walkę. Raito starał się robić wszystko jak uczyła go białowłosa ale i tak nie uniknął kilku ciosów. Kawałek dalej stała Jade i Guren.
- I co? Nie uderzysz pierwszy? - Drwiła ze wzrokiem, którym chciała go zabić.
- Mówiłem ci już, że nie mam zwyczaju ataku na osoby płci przeciwnej.
- Już nie udawaj, żeś taki honorowy -.- - Chłopak westchnął, stanął w lekkim rozkroku i rozłożył ręce.
- Proszę bardzo, wal. - Dziewczyna zacisnęła pięści i leciała jak taran na czarnowłosego, który przewrócił oczami, zrobił krok w bok i stał z rękami opartymi na biodrach. Brunetka prawie się wyrąbała ale złapała go pod rękę i pociągnęła za sobą. - Tak pogrywasz?
- A żebyś wiedział -.-
- No dobra. - Uśmiechnął się, złapał ją za rękę i przerzucił nad sobą. - Nie za mocno?
- A co? To wszystko na co cię stać? - Podniosła się i znów się na niego rzuciła, ale tym razem nie pozwolił by go dotknęła i jak była obok kopnął ją i zaryła nosem w trawę.
- Nie znasz innych taktyk niż szarża?
- *No tak... Debilko co ty robisz... Czego uczył cie Reiner? Postaraj się i pokarz na co się stać!* - Wstała posłała mu wredny uśmiech i zaczęła atakować sposobem swojego brata.
- O proszę jednak coś potrafisz. - Zadrwił i sprawnie blokował jej ataki.
- Nie mów do mnie! - Użyła jednej z metod Iris i w końcu powaliła Gurena na ziemię. Siedziała na nim co dawało jej sporą przewagę. - I co teraz panie podpułkowniku?
- Zamienimy się rolami. - Zgiął nogę i podniósł nią brunetkę, która straciła równowagę i zaczęła zsuwać się w lewą stronę. Wykorzystał to i przeturlał się. Był bardziej rozważny i zablokował jej ręce i nogi tak by nie mogła się ruszyć. Dziewczyna szarpała się ale bez skutku. - Szach mat.
- Jeszcze nie skończyłam!
- Tak, tak. To próbuj dalej. Ja mogę siedzieć w takiej pozycji nawet i cały dzień.
Iris przez chwilę zapatrzyła się na swoją przyjaciółkę.
- *Czy to nie piękne? Na stówę coś z tego będzie ^-^* - Uśmiechnęła się z myślach i nagle straciła równowagę i upadła. Spojrzała w górę.
- Nigdy nie odwracaj wzroku od swojego przeciwnika. - Zaśmiał się Raito.
- Tak tylko w normalnej sytuacji byłbyś już przeze mnie trawiony.
- Nie wykluczone. Ale chyba nie zjesz swojego ucznia nie? - Zaśmiał się.
- Hm.. Zastanowię się.
- No weź! A kto będzie ci czipsami handlował?!
- Ciiiszej! Nie przy Levi'u!
- Dobrze przeprasza. - Wyszeptał i pomógł jej wstać. - Po treningu uczta u mnie.
- Dobra. Spójrz tam - Wskazała na swoją przyjaciółkę. - Czy to nie jest piękne? xD Tak się nienawidzą, a tu proszę xDD
- Bardziej przerażają mnie miny tamtych dwóch. - Wskazał na dobrze zbudowanego blondyna i stojącego obok niego Jean'a.
- Ahh. Koń jest zazdrosny! Reiner by go najchętniej zabił za to co wczoraj powiedział Jade. Koń pewnie też ale jak Guren dorównuje Levi'owi to nie mają z nim szans. Po za tym oni się tak do siebie kleją. - Śmiała się białowłosa.
- Nie poznaje cię Iris. - Do Iris i Raito podszedł Levi i objął swoją dziewczynę.
- No widzisz.
Było około godziny siedemnastej, więc wszystkie inne grupy już dawno pokończyły treningi i zrobiło się zbiorowisko wokół oddziału specjalnego. Część był zainteresowana Jade i Gurenem, a część bardziej Raito. Zwłaszcza napalone na niego dziewczyny. Chłopak się zarumienił gdy usłyszał pochwały lecące w jego kierunku. Kapral podszedł do niego i poklepał po plecach.
- No młody, masz branie jak ja. Ale ja już jestem zajęty i lepiej się strzeż, bo kiedyś dostałem list od faceta.
- Co?! xD
- No... Iris ci potwierdzi. Nie? - Levi rozglądał się za Leiden która zawędrowała do Braun.
- Ey zakochańce już możecie przestać xD Kończymy trening. Chyba, że wolicie tak zostać. Nawet ładnie wyglądacie xDD - Po jej słowach Guren od razu zszedł z Jade, która też się podniosła i odsunęli się od siebie robiąc miny oburzonych. - Jezu o co wam chodzi xD
- E, no na przykład o TO, że jakbyś nie zauważyła jesteśmy do siebie negatywnie nastawieni i w dodatku ja już jestem zajęta.
- A kogo to obchodzi! Walić Jean'eczka!
- Sama się wal!
- No daj spokój! Obok masz lepsze ciacho! I od wczoraj ciągle na siebie wpadacie xD
- To sobie go weź! Poza tym ten trening to twoja sprawka -.-
- Nie mogę bo mam Levi'a xD Ale noo... Chcąc nie chcąc... Trochę maczałam w tym i owym palce...
- IRIS!
- No co? Dobra nie ważne i tak już cały korpus o was wie. - Wtedy się odwrócili i spostrzegli, że zrobiło się niezłe zbiorowisko.
- Chyba ochujałaś...
- To nie moja wina! Dobra nie ważne idę na ucztę do mojego ucznia! Trzymiej się! - Rzuciła i zaczęła uciekać.
Iris z Raito uciekli do jego pokoju. Białowłosa od razu dopadła się do czipsów.
- JEZU ŻRYMY!! DAWEJ WAA!
- Faza? xD
- No a jak! Ty wiesz kiedy ja ostatni raz jadłam czipsy?!
- Nie no skąd mam wiedzieć, dopiero wczoraj na mnie wpadłaś. Ale sądzę, że okres dłuższy niż pół roku.
- No...
- Jak ty wytrzymałaś?!
- Nie mam pojęcia xd Dawaj to! - Wyrwała mu paczkę, którą właśnie otwierał. Od razu władowała sobie garść do buzi. - Jezu... Życie...
- Prawda.
Około dziewiętnastej ktoś zapukał do drzwi.
- O kurwa chowaj to! - Szepnęła białowłosa. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. - O no hej Levi, bebje. Co tu robisz?
- Mam pokój obok... I przybyłem po ciebie gdyż mam coś co powinno ci się spodobać.
- Ooo!
- Ćpałaś coś?
- JA?!
- Nie święty Marian ze Szczytna.
- Nie znam człowieka. - Kapral złapał się za głowę i wyciągnął ją z pokoju kuzyna.
- Chodź dam ci to, bo już chyba nie wytrzymasz. - W podskokach Iris ruszyła za Levi'em do ich wspólnego pokoju.
- O KURWA!!! LEVI! TO DLA MNIE?! :DD - Od razu rzuciła się na biurko na którym leżała paczka czipsów.
- No tak jakby. Masz jedną paczkę ale zakazu nie odwieszam.
- JEZU KOCHAM CIE! Mój ty skarbie...
- E.. No ta...
- Nie do ciebie! - Przytuliła paczkę i zaczęła ją głaskać. Mina jaką w tamtym momencie miał kapral przebijała wszystko.
- Chyba właśnie popełniłem największy błąd w moim życiu...
Przez kolejne dni Iris przebywała u Raito i wyjadała mu zapasy. Czipsy były dla niej jak narkotyk, zupełnie jak makaron dla Jade. W sumie... To będąc na fazie dorównywała brunetce.
Był czwartek, szósta rano gdy kapral usłyszał jakieś dziwne krzyki zza okna. Otworzył je i wyjrzał na zewnątrz.
- JUHU!!! - Z błyskawiczną prędkością po ścianach kwatery leciała jakaś świruska. Kapral już chciał krzyczeć na Braun ale spostrzegł białe włosy.
- Cholera Iris co ty wyprawiasz... - Wybiegł na dwór i dołu zaczął krzyczeć. - ZŁAŹ STAMTĄD NATYCHMIAST!
- Daj spokój Levi! Nie bulwersuj się tak tylko chodź do mnie! Fajowska zabawa!
- Iris! - Wiedząc, że krzykiem nic nie zdziała poszedł po swój sprzęt. Założył go i zaczął lecieć za nią. Dłuższą chwilę zajęła mu gonitwa ale, w końcu ją ściągnął na ziemię. Złapał ją za przedramię i spojrzał w oczy. Miała rozszerzone źrenice. - Kurwa co ty ostatnio bierzesz?!
- Twoje czipsy ^-^
- Moje to poszły pierwszego dnia. Chyba zacznę sprawdzać pokoje i jak tylko znajdę choćby okruszek wywalam z dala od korpusu.
- JAK TO?!
- No tak być nie może, że porządna partnerka kapitana lata jak pojeb Jade po ścianach.
- A weź przestań.
- Iris...
- No co?
- Gówno. Marsz do pokoju.
Po południu Levi maszerował z Gurenem przez dziedziniec. Nagle przed nimi wyrosła Jade.
- Przepraszam, że przeszkadzam w zapewne ważnych rozprawach. - Powiedziała sarkastycznie. - Ale wydaje mi się, że przyszła pora na rewanż.
- Ostatnia porażka nie była nim dla ciebie? - Spytał podpułkownik i oparł ręce na biodrach.
- Teraz tym bardziej muszę ratować swój honor.
- Braun ty jesteś chora czy głupia? To chyba logiczne jak poległaś na treningu, dziś też nie dasz rady. - Wtrącił się kapral.
- Dobra to załóżmy, że jak znowu przegram to... Się odwale, dam ci spokój i... Chociaż nie... - Obaj spojrzeli na nią wzrokiem który zmusił ją by powiedziała to co chciała. - Ehhh no dobra... Zacznę się do ciebie normalnie odnosić.- Powiedziała patrząc na Gurena.
- Nie oczekuję tego ale skoro takie są twoje warunki, to zgoda. A co ja mam zrobić jak wygrasz?
- Jeszcze coś wymyśle.
- No dobra.
Wyszli na środek trawy, a Levi oparł się o kolumnę.
- To co? Zaczynasz? - Spytał czarnowłosy brunetkę, która bez namysłu ruszyła na niego. Tym razem już rozważnie i stosując metody swojej przyjaciółki. Jej przeciwnik wyglądał na znudzonego i niespodziewanie wykonała szybki obrót i kopnęła go w lewy bok. Chłopak upadł, a ona zablokowała go jak wczoraj on ją.
- No nieźle. Chyba się czegoś nauczyłaś.
- Niestety od ciebie ale całkiem zdatne masz te swoje sposoby.
- Bo moje. Tylko jak będziesz kopać kogoś kto będzie stał do ciebie tyłem to na wysokości karku. Oczywiście niżej też zdaje egzamin. Ale przede wszystkim siła i tępo.
- Chyba warto zapamiętać.
- Jest jeszcze jedna rzecz, bez której nigdy nie wygrasz.
- Niby jaka? - Uśmiechnął się i przeturlał.
- Nigdy się nie rozpraszaj i nie trać czujności. - Ich twarze były teraz dość blisko siebie i przez chwilę żadne z nich nawet nie drgnęło. Do Levi'a podeszła Iris z Raito. Gapili się w oczekiwaniu na przełomowy moment. Brunetka i podpułkownik odwrócili głowy każdy w inną stronę.
- Cholera a mogłam czymś w nich rzucić >.> - Warknęła pod nosem białowłosa. - Ja ich jeszcze złamię ^-^
- Boje się o stój stan psychiczny. - Levi zerknął na nią kątem oka.
- To co... - Odezwał się w końcu Guren. - Walczysz dalej czy się poddajesz? - Spytał. Jade wyczuła, że przez sytuację jaka była przed chwilą stracił swoją pewność siebie i mogła to wykorzystać ale miała jakąś blokadę.
- Ja... *Świrze co ty wyprawiasz? Przecież tak go nienawidzisz! Ale za co...?
Dobra nie ważne doprowadzę to do końca, potem się będę zastanawiać!* - Przymknęła oczy i przegryzła dość mocno wargę. Zaczęła się lać krew i nagle pojawił się grzmot i rozbłysły się światła. Siła odrzutu była ogromna. Guren poleciał na Levi'a i złamali kolumnę. Iris i Raito też zostali wgnieceni w kolumny.
- Co się dzieje?! - Krzyknął brunet.
- Nie mam pojęcia! - Odkrzyknęła mu Iris.
W miejscu w którym stała Jade pojawił się... PIĘTNASTO METROWY TYTAN (XD)
- Kurwa mać... - Zaklął Levi. Nagle przed kwaterą zebrało się stado (XDD) Zwiadowców. Wszyscy lecieli za prze szczęśliwą Hanji.
- RANY BOSKIE! KOLEJNY CZŁOWIEK TYTAN :DDDDDDD
- Pani Hanji proszę poczekać! - Krzyczał jakiś mężczyzna lecący za brunetką. Levi ją przyciągnął za pelerynę. Po chwili dołączył do nich Erwin z Mike'iem.
- Co tu się dzieje? - Spytał dowódca.
- Jeśli dobrze widziałam to Jade się zmieniła w tytana! - Iris ciągle była w głębokim szoku.
- Jak?! Dlaczego?! - Zaczął krzyczeć Mike.
- Chciała rewanżu z Ichinose i się zmieniła.
- Od razu?
- Nie. Mieli małą zwiechę i...
- Przegryzła wargę i się przemieniła. - Dokończył Guren. - Ale nie zrobiła tego specjalnie.
- Nie ważne idę ją wyciągnąć zanim rozwali nam pół korpusu. - Warknął kapral i poleciał na kark tytana, który chyba sam nie wiedział co się dzieje. Jade, albo Kobieta - Tytan (2) stała w bezruchu. Jej skóra była dość cienka i na upartego można było pod nią dostrzec mięśnie. Miała długie brązowe włosy i ogólnie wyglądała jak Jade tylko była tytanem. Zaczęła uciekać gdzieś w stronę lasu. Nie obyło się bez ofiar. Ludzie kłębili się wokół niej i nie miała jak uciec więc co niektórzy zostali zgnieceni.
- Głupia! Wracaj tu! - Levi szybko ją dogonił i starał się ją wyjąć bez zbędnego odcinania rąk. Wbił miecze w wymierzonej odległości i odpowiednio głęboko, następnie szybkim ruchem wykroił skórę i wyjął brunetkę. Ciało tytana runęło na ziemię. Dziewczyna była nieprzytomna. - Kolejnego tytana nam brakowało. - Dąsał się kapral. Doleciał do grupki którą wcześniej zostawił. Rozejrzał się. Jego wzrok nie napotkał ani Jean'a ani Reinera, Erwin miał jedną rękę, więc przekazał Jade Gurenowi.
- Trzymaj, zanieś ją do pokoju. - Guren spojrzał tylko na niego i wykonał rozkaz. - Gdzie Kirschtein?
- Nie mam pojęcia już dawno by tu był. - Odpowiedziała Iris.
- Mniejsza. W sumie... Może to nawet i lepiej...
- Czemu niby?
- Bo może twój misterny plan się na coś zda.
- Ty faktycznie!
- Już spokój. Trzeba znaleźć Brauna i wyciągnąć od niego jakieś informacje. A potem znaleźć te twoje ćpacze bo nie wytrzymam niedługo.
- Świetny plan! To ty idź szukaj Reinera, a ja z Raito pójdziemy do... Jade ktoś musi ją pilnować jakby ten...
- Nie kombinuj mi tu.
- Nie kombinuje!
- Dobra idź i nie marudź. Cholera jasna ten zasrany korpus schodzi na psy... Puma, Ludzie - Tytani... Co jeszcze? Może kosmici. - Gadał do siebie odchodząc.
Podpułkownik otworzył drzwi kopniakiem. Wszedł do pokoju dziewczyny i ostrożnie położył ją na łóżku. Zrobił kilka kroków w tył i oparł się o ścianę. Zastanawiał się czy powinien zostać czy sobie pójść. Z jednej strony mogliby sobie pomyśleć dziwne rzeczy, a z drugiej gdyby coś jej się stało, a nikogo by przy niej nie było to byłaby jego wina. Przez chwilę patrzył na brunetkę bez wyrazu ale szybko odwrócił wzrok do okna.
Z korytarza zaczęły dochodzić szepty zdyszanej Iris.
- Szybko musimy je gdzieś ukryć! Jak Levi je znajdzie to po nas!
- Spokojnie. Nie ma nawet takiej opcji. Może i jest najsilniejszym człowiekiem ale rozumem mnie na pewno nie przegoni. - Na ostatnie słowa Iris zrobiła facepalm'a. - No co?
- Nieee nic...
- Ehe na pewno.
- No mówię ci, że nic!
- Dobra, dobra. Nie krzycz. Idziemy to tej twojej świruski?
- Nieee....
- Czemu?
- Nią ma się na razie kto zajmować ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Jesteś straszna.
- Pffft!
- Cii!
- Co? - Kiwną ręką by poszła za nim. Zbliżyli się do drzwi i lekko je uchylili. Oczy białowłosej napotkały wściekły wzrok Gurena. - Zatrzasnęła drzwi i wcisnęła się w ścianę i zakryła dłońmi twarz.
- Hę? - Prawie bez głośnie odezwał się Raito. Dziewczyna odsunęła się od drzwi i kiwnęła głową.
- Kuźwa chyba wszystko słyszał.
- Nie dziwię się. Lubisz krzyczeć.
- Ja?!
- Nie ja.
- Dzięki...
- Do usług. - Powiedział po czym runął jak długi na ziemię. - Co...?
- Jean! - Krzyknęła Iris za chłopakiem który rozjechał (XD) Raito. - Ty dawaj! Teraz będzie akcja! - Pociągnęła za sobą bruneta, który nie zdążył jeszcze dobrze wstać.
Jean wpadł do pokoju swojej dziewczyny i pierwszą rzeczą jaką zrobił było rzucenie się na Ichinose. Czarnowłosy westchnął, wykonał jeden sprawny ruch i powalił napastnika na stojące pod oknem biurko.
- Nigdy nie atakuj wyższego stopniem od siebie, zjebie. - Nagle przebudziła się Jade. Zobaczyła stojących w progu Iris i Raito, a następnie Jean'a którego Guren wciskał w biurko.
- Co się stało? - Spytała. Podpułkownik puścił Kirschteina i znów stanął pod ścianą.
- Zamieniłaś się w tytana, Levi cie wyciągał z jego cielska no i byłaś nieprzytomna i Guren cię przyniósł do pokoju, bo tego dekla nie było - Powiedziała ogólnie Iris. Brunetka spojrzała na wymienionych przez swoją przyjaciółkę chłopaków. - Właśnie Jean. Gdzie jest Reiner? Bo musi nam coś wyjaśnić.
- Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem go. - Guren przewrócił oczami i ruszył do wyjścia.
- A ty dokąd? - Zatrzymała go białowłosa.
- Nie jestem tu potrzebny. - Powiedział bez uczuć, minął ją i wyszedł.
- Popsułaś wszystko tym, że się tak darłaś. - Skarcił ją Raito.
- Co popsuła? - Chciała wiedzieć Jade.
- E, nic co by miało cie interesować. - Rzuciła szybko białowłosa.
- Ta jasne...
- Awfff.
- ? 0.o
- Niedobór czipsów. - Wyjaśnił brunet.
- Aha...
Następnego dnia Jade siedziała z Erenem i resztą grupki ze sto czwartego korpusu treningowego przed kwaterą.
- Ale super! Nauczę cię wszystkiego o tej mocy! - Cieszył się jak głupi Eren.
- Już się boję. - Zaśmiała się brunetka.
- Bez przesady! A tak właściwie, to jakim ty jesteś tytanem? Bo wyglądałaś inaczej niż Annie. Znaczy... Miałaś inną eee skórę.
- Sama nie wiem. Nawet nie wiedziałam, że... - Wtedy zaświeciła jej się lampka i oczy się rozszerzyły. Już chyba rozumiała czemu wszyscy szukali jej brata. Tylko... Skąd mogli wiedzieć? Przecież on też nie musiał wiedzieć, że ona tak umie i czy sam... Zeskoczyła z murku i ruszyła przed siebie.
- A ty gdzie? - Zawołała za nią Iris.
- Idę szukać mojego brata. Muszę z nim poważnie pogadać. - I poszła. Jednak, nie była świadoma tego, że jest śledzona przez Iris i Raito.
Brunetka przeszła kilka metrów i skręciła w lewo. Za rogiem ktoś stał.
- Tu jesteś! - Krzyknęła podnosząc głowę. - Od wczoraj wszyscy cię szukają! Musimy poważnie pogadać bo chyba masz mi coś do powiedzenia.
- Nie powiedziałbym.
- Ale ja tak! Wiesz co się wczoraj stało. Wytłumacz mi to!
- Czemu podnosisz głos?
- Bo tak mi się podoba. A teraz nie zmieniaj tematu tylko mów! Wiedziałeś o tym prawda? To jest ta nasza ''wspólna zdolność''?! Też się zmieniasz w tytana prawda? Jakim jesteś i jakim jestem ja?!
- Jesteś tytanem regeneracji. Masz cienką skórę, która goi się szybciej niż jakiegokolwiek innego tytana czy nawet człowieka - tytana. Twoje łzy podobno leczą i umiesz coś jeszcze ale nie mam pojęcia co.
- Skąd to wiesz?
- Nie ważne.
- Ważne. Odpowiedz: ty też jesteś tytanem?
- Myślę, że to już nie powinno wchodzić w zakres twoich zainteresowań. A jeśli musisz znać odpowiedź to sobie jeszcze trochę poczekasz. Sama do ciebie przyjdzie ale to kwestia czasu. - Powiedział i odszedł.
- Reiner do cholery! Wracaj tu!
Iris i Raito skampieni za murkiem wymienili porozumiewawcze spojrzenia i szybko się ulotnili. Brunet zrobił podejrzaną minę.
- Mam pewne podejrzenia... ale obym się myliła.
- Będziesz mówiła o tym Levi'owi albo dowódcy?
- Chyba nie. W końcu to tylko moje refleksje.
- Niby tak ale wiesz... Warto mieć już pewne rzeczy na oku.
- Niby racja ale nie chcę też niepotrzebnie robić zamieszania i martwić Jade. Chyba by mnie zabiła.
- Nie ma nawet takiej opcji. - Leiden spojrzała na niego. - W sensie, że wiesz... Levi się tobą opiekuje i w ogóle... - Dodał lekko speszony.
- No tak... - Przez chwile panowała niezręczna cisza, którą przerwała białowłosa. - Wracajmy lepiej do reszty... - I ruszyła, a brunet kilka sekund po niej. Koniec końców i tak dotarli tam razem.
- I co? Dowiedzieliście się czegoś? - Dopytywał Armin.
- Można tak powiedzieć... W sumie to tylko podejrzenia ale nie będę na razie ich ujawniać... Bo... - Nagle wszyscy usłyszeli krzyki Braun.
- Nie Hanji! Zostaw mnie! Nie mam nastroju na cokolwiek! - Wyrywała się okularnicy.
- Hanji! Zostaw ją! - Wtrącił się przechodzący Mike. Podszedł do brunetek i je rozdzielił. Jade nie patrząc na nikogo pobiegła do kwatery. Wszyscy śledzili ją wzrokiem.
- Myślisz, że ona podejrzewa to samo? - Spytał Raito.
- Możliwe ale jest dość drażliwa na wszystko więc może po prostu boli ją to jak potraktował ją ten dekiel. - Iris westchnęła i spuściła głowę uciekając przed wzrokiem Raito.
Jade leciała prosto do pokoju. Nie patrzyła przed siebie i ze swoim talentem zawsze mogła wpaść na kogoś albo coś. Gdy była już na korytarzu, na którym znajdował się jej pokój wzrokiem wbitym w podłogę zobaczyła czyjeś buty. Nim podniosła wzrok już było za późno i wpadła na postać wyższą od niej.
- Znowu ty?! - Warknęła.
- To ty na mnie wpadłaś. - Powiedział spokojnie podpułkownik.
- Ale mogłeś mnie wyminąć!
- Nie będę ustępował gówniarom.
- To masz kurwa problem! - Pchnęła go lekko w bok i szybkim krokiem ruszyła dalej.
- Poczekaj.
- Czego?
- Nie żeby mnie to obchodziło ale stało się coś?
- To już nie twoja sprawa! Nie pchaj się gdzie nie trzeba.
- Może mogę ci jakoś...
- NIE! Nie rozumiesz?! Nie chce twojej pomocy! Daj mi święty spokój! - Krzyknęła i pobiegła do pokoju. Zatrzasnęła drzwi, na które czarnowłosy patrzył przez chwilę. Westchnął i odszedł.
~Kel