wtorek, 25 października 2016

Rozdział XXXVI Nowy cień w świetle dnia


   Było około dziewiętnastej. Podpułkownik siedział w salonie z zamkniętymi oczami.Nie zareagował nawet na trzaśnięcie drzwiami. Na wpół przymkniętymi oczami zobaczył stojącą przed nim Jade.
- Chciałaś czegoś?
- Łaskę mi robisz, że zapytasz?
- Ha! Dobre. Prędzej ty. Od początku coś do mnie masz ale szczerze? - Wstał i spojrzał na nią z góry. Był wyższy o około piętnaście centymetrów. - Nie obchodzi mnie to co o mnie myślisz.
- Tak?
- Tak.
- A mogę znać twoją opinię na mój temat? - Usiadła na miejscu, które wcześniej zajmował i położyła coś sobie za plecami.
- Proszę bardzo: mała, pyskata gówniara, która myśli, że wszystko jej wolno i każdy jest na jej zawołanie. W niektórych sytuacjach można ją porównać do zwykłej dziwki...
- SŁUCHAM?! - Błyskawicznie się podniosła i popchnęła go na ścianę.
- Która dostawi się nawet do dowódcy i we łbie jej tylko jedno. Nie patrząc na swój wiek i na to co pomyślą inni.
- SKOŃCZYŁEŚ?!
- Hm... Niech pomyślę... - Szarpnęła nim i chciała walnąć o ścianę ale on miał na to wywalone i zaczął iść na nią, nie patrząc na to, że go trzymała za kołnierz.
- Wybuchowa, nie potrafiąca nad sobą zapanować. - Dziewczyna upadła, a czarnowłosy się nad nią nachylił. - Udająca silną i niezłomną, w środku słaba, starająca się ukryć strach.
- Ty... Ty! - Głos jej się zmienił.
- Prawda boli?
- Ty dupku!
- Chciałaś znać moją opinię na twój temat. Więc proszę bardzo.
- Jesteś  zwykłym... !!!
- Nie dosłyszałem, możesz powtórzyć?
- Ty chuju!
- Wybacz, nie rusza mnie to. - Brunetka wstała i przywaliła swoją głową w jego. Guren nawet nie drgnął, a jego wyraz twarzy pozostał taki jaki był. Odepchnęła go i wybiegła. Chłopak przewrócił oczami i wrócił na swoje miejsce na sofie.
- Kurwa! - Podskoczył i złapał się za tyłek. Spojrzał na miejsce w którym przed chwilą siedział i zobaczył na nim jeża. - Co za szmata. Tak chce się bawić? Th.. - Nagle do salonu wparował Eren i latał po ścianach, bo ze śmiechu nie mógł sie utrzymać na nogach.
- Coś nie tak panie kierowniku? xDD - Guren rzucił mu znudzone spojrzenie i odsunął się na bezpieczna odległość od sofy. Jednak Eren był na tyle tępy i ślepy, że nie zauważył małego gryzonia i usiadł na nim. Na dodatek ten ugryzł go w dupę (xDDDDD). Brunet skoczył na równe nogi i wleciał na czarnowłosego, który złapał go za tył koszuli i rzucił twarzą na zwierzaczka.
- NIEEEEEE!!! AŁ! AŁAAAAA!!! - Darł się Yeager i zaczął biegać po salonie starając się odczepić od swojej twarzy jeżyka. Ichinose tylko westchnął, wyjął sobie kolce i wyszedł z pomieszczenia zatrzaskując drzwi przed biednym Erenem.
- Eren! - Mikasa biegła na ratunek swojemu ukochanemu (bez wzajemności BUHAHAHA XD) i niemal nie staranowała Gurena.
- Co za patologia. - Rzucił i udał się do swojego pokoju. Po drodze napotkał Levi'a.
- No proszę kogo ja widzę. Po prostu jestem z ciebie dumny. - Kapral położył rękę na ramieniu podpułkownika.
- Hę?
- W końcu ktoś powiedział Braun prawdę.
- Jestem po prostu szczery. Już się na tym nadziałem. Szmata podłożyła mi jeża.
- Co?
- Nie ważne. Tak czy siak mnie już chyba nic i nikt nie zmieni, więc nie będzie miała łatwo.
- No tak.  Ale teraz będziesz miał na głowie nie tylko ją ale i tego debila Kirschtein'a i jej brata. Kawał byka ale jak ja dałem z nim radę to ty też powinieneś.
- O to się nie martw. - Powiedział i ruszył przed siebie.
- Pamiętaj, że jutro o szesnastej trening! - Zawołał jeszcze za nim Levi, a czarnowłosy tylko mu pomachał nie odwracając się.

W końcu dotarł do pokoju. Wszedł do środka i ruszył do kufra, stojącego na prawej ścianie między szafą i łóżkiem. Ukląkł przy nim i otworzył. Wewnątrz znajdował się jego miecz. Podpułkownik z zamkniętymi oczami odwrócił głowę i wypuścił powietrze  przez zaciśnięte zęby.
- Th! Muszę się nauczyć żyć jak ci ludzie. To nie będzie proste cholera... - Coś zaczęło znów przyciągać jego uwagę i miał sięgnąć po miecz ale szybko zareagował i zatrzasnął kufer. - Mahiru przestań...



   Następnego dnia chyba nie było osoby która nie miałaby co robić.
Iris szkoliła Raito, który był niesamowity. Białowłosa jeszcze nie widziała nikogo kto w takim tempie opanowałby manewry i ataki. Chciała go nauczyć techniki Levi'a ale po namyśle uznała, że powinna go najpierw zapytać o zgodę. Mimo iż był kuzynem nowicjusza. Armin latał jak głupi z gazetą. Nawet zawędrował do samego dowódcy ale ten się tylko na niego wydarł, że mu zawraca głowę. Nie miał nastroju do jakichkolwiek rozmów, co mu się dziwić? Dopiero co stracił rękę. Eren uciekał przed Mikasą, która goniła go z wodą utlenioną (o ile już była xD) bo wczoraj nie dał się jej nawet dotknąć. Levi polerował i układał swoje skarby. Najwięcej czasu poświęcił Nimbusowi i miotle, którą dostał od Iris. Z tego co Leiden pamiętała nazwał ją Gill. Jade obmyślała taktykę na rewanż z Gurenem, który chyba jako jedyny miał na wszystko wywalone.  Jean pilnował Jade, a Hanji zachwycona nowymi osobami w korpusie chciała porobić parę eksperymentów osobościowych i latała ze strzykawką po całym korpusie, co oczywiście nie podobało się kapralowi. Odłożył na chwilę ścierkę do polerowania, wyszedł na dwór i strzelił brunetce kopa.
- Czy ty się kiedyś nauczysz?
- Leevi! Czemu taki jesteś?!
- Spójrz na siebie głupia okularnico. Mówiłem ci, że niedługo pozbawię cię tych zasranych laboratoriów i nie będziesz miała gdzie tworzyć żadnych mikstur śmierci.
- NO LEVI!
- Morda! Głowa mi pęka od twoich wrzasków. Dziwię się, że szkła w tych twoich goglach jeszcze ci nie pękły i nie okaleczyły oczu. Byłoby zabawnie. - Uśmiechnął się do siebie i wrócił do swojego wcześniejszego zadania.

Wszyscy byli tak pochłonięci swoim ADHD, że nawet nie ogarnęli kiedy dobiegł czas treningu.
Za pięć szesnasta wszyscy byli już na zbiórce. Stali w szeregu i czekali na słowa kaprala.

- Dobra ferajna. Zaczniemy od małej prezentacji i przy okazji sprawdzenia czyichś umiejętności. Guren możesz? - Czarnowłosy wyszedł z szeregu i ustał koło Levi'a. - Z tego co widziałem świetnie posługujesz się mieczem. Zobaczymy czy tak samo dobrze sobie radzisz w zwykłej walce wręcz.
- Żaden problem. - Stanęli na przeciwko siebie i zaczęli walkę. Przez długi czas nie wyglądało na to by którykolwiek miał wygrać. Gdy jeden atakował, drugi sprawnie wymijał ciosów. W pewnym momencie obaj już stracili cierpliwość i kopnęli w tym samym momencie. Guren upadł, a Levi'a złapała Iris. Kapral ustał na własnych nogach, podszedł do Ichinose, podał mu rękę i pomógł wstać. - Niezła technika.
- Twoja też niczego sobie. Dawno z nikim nie miałem tak wyrównanej potyczki.
- No widzisz w końcu trafił ci się godny przeciwnik.
- Jak widać. Ale do którego nie dotarł w sumie to rozkaz o stroju.
- Mówiłem ci, że mnie nic nie zmieni i zostanę przy moim mundurze. - Kapral przewrócił oczami. Jade prychnęła pod nosem, co nie umknęło uwadze Iris. Białowłosa uśmiechnęła się podejrzanie i wyszeptała coś Levi'owi do ucha.
- No dobra. To teraz wy ćwiczcie. Dobierzcie się w pary, ale... - Zaczął patrząc na Braun, która podeszła do swojego brata. - Braun! Chodź tu. -
Brunetka posłusznie wykonała rozkaz. - Będziesz walczyć z Gurenem.
- CO?! - Krzyknęli oboje. Iris lekko odwróciła głowę i zaczęła się śmiać.
- Iris.... >.> - Jade rzuciła jej wściekłe spojrzenie.
- No na co czekacie? Czas leci, a nie odpuszczę wam tego treningu. - Kapral popchnął ich gdzieś w tłum. Oni jednak odsunęli się od wszystkich by się nie pokazywać co jednak było nie wykonalne, bo Levi nie powiedział tego zbyt cicho.
- Bawisz się w swatkę? - Akerman zapytał swojej dziewczyny.
- Może... - Zaśmiała się cicho.
- To chyba ci coś nie wyjdzie. Przecież oni by się tylko pozabijali. Braun go nie cierpi i chyba z wzajemnością. Sama o tym wiesz.
- No tak ale przecież ''kto się czubi ten się lubi'' xD
- Ale ona ma chłopaka.
- I co z tego? xDD Tego debila? Błagam cie xD
- Dobra, dobra. Zostaw ich i popisz się tym jak wyszkoliłaś tego BANANA. Poza tym was też trening dotyczy.
- Czekaj, czekaj co?!
- No mówiłaś, że jest wybitny i w ciągu jednego dnia wszystko załapał, jest moim kuzynem, chyba się do ciebie przyzwyczaił i cie lubi, uczyłaś go więc nie mam zastrzeżeń by był w moim oddziale. Raito!
- Tak? - Chłopak podszedł do nich.
- Zostajesz wcielony do mojego oddziału specjalnego.
- Naprawdę?!
- Tak. A teraz popisz się czego nauczyła cię Iris. No już, już.
Zaczęli walkę. Raito starał się robić wszystko jak uczyła go białowłosa ale i tak nie uniknął kilku ciosów. Kawałek dalej stała Jade i Guren.
- I co? Nie uderzysz pierwszy? - Drwiła ze wzrokiem, którym chciała go zabić.
- Mówiłem ci już, że nie mam zwyczaju ataku na osoby płci przeciwnej.
- Już nie udawaj, żeś taki honorowy -.- - Chłopak westchnął, stanął w lekkim rozkroku i rozłożył ręce.
- Proszę bardzo, wal. - Dziewczyna zacisnęła pięści i leciała jak taran na czarnowłosego, który przewrócił oczami, zrobił krok w bok i stał z rękami opartymi na biodrach. Brunetka prawie się wyrąbała ale złapała go pod rękę i pociągnęła za sobą. - Tak pogrywasz?
- A żebyś wiedział -.-
- No dobra. - Uśmiechnął się, złapał ją za rękę i przerzucił nad sobą. - Nie za mocno?
- A co? To wszystko na co cię stać? - Podniosła się i znów się na niego rzuciła, ale tym razem nie pozwolił by go dotknęła i jak była obok kopnął ją i zaryła nosem w trawę.
- Nie znasz innych taktyk niż szarża?
- *No tak... Debilko co ty robisz... Czego uczył cie Reiner? Postaraj się i pokarz na co się stać!* - Wstała posłała mu wredny uśmiech i zaczęła atakować sposobem swojego brata.
- O proszę jednak coś potrafisz. - Zadrwił i sprawnie blokował jej ataki.
- Nie mów do mnie! - Użyła jednej z metod Iris i w końcu powaliła Gurena na ziemię. Siedziała na nim co dawało jej sporą przewagę. - I co teraz panie podpułkowniku?
- Zamienimy się rolami. - Zgiął nogę i podniósł nią brunetkę, która straciła równowagę i zaczęła zsuwać się w lewą stronę. Wykorzystał to i przeturlał się. Był bardziej rozważny i zablokował jej ręce i nogi tak by nie mogła się ruszyć. Dziewczyna szarpała się ale bez skutku. - Szach mat.
- Jeszcze nie skończyłam!
- Tak, tak. To próbuj dalej. Ja mogę siedzieć w takiej pozycji nawet i cały dzień.
Iris przez chwilę zapatrzyła się na swoją przyjaciółkę.
- *Czy to nie piękne? Na stówę coś z tego będzie ^-^* - Uśmiechnęła się z myślach i nagle straciła równowagę i upadła. Spojrzała w górę.
- Nigdy nie odwracaj wzroku od swojego przeciwnika. - Zaśmiał się Raito.
- Tak tylko w normalnej sytuacji byłbyś już przeze mnie trawiony.
- Nie wykluczone. Ale chyba nie zjesz swojego ucznia nie? - Zaśmiał się.
- Hm.. Zastanowię się.
- No weź! A kto będzie ci czipsami handlował?!
- Ciiiszej! Nie przy Levi'u!
- Dobrze przeprasza. - Wyszeptał i pomógł jej wstać. - Po treningu uczta u mnie.
- Dobra. Spójrz tam - Wskazała na swoją przyjaciółkę. - Czy to nie jest piękne? xD Tak się nienawidzą, a tu proszę xDD
- Bardziej przerażają mnie miny tamtych dwóch. - Wskazał na dobrze zbudowanego blondyna i stojącego obok niego Jean'a.
- Ahh. Koń jest zazdrosny! Reiner by go najchętniej zabił za to co wczoraj powiedział Jade. Koń pewnie też ale jak Guren dorównuje Levi'owi to nie mają z nim szans. Po za tym oni się tak do siebie kleją. - Śmiała się białowłosa.
- Nie poznaje cię Iris. - Do Iris i Raito podszedł Levi i objął swoją dziewczynę.
- No widzisz.
Było około godziny siedemnastej, więc wszystkie inne grupy już dawno pokończyły treningi i zrobiło się zbiorowisko wokół oddziału specjalnego. Część był zainteresowana Jade i Gurenem, a część bardziej Raito. Zwłaszcza napalone na niego dziewczyny. Chłopak się zarumienił gdy usłyszał pochwały lecące w jego kierunku. Kapral podszedł do niego i poklepał po plecach.
- No młody, masz branie jak ja. Ale ja już jestem zajęty i lepiej się strzeż, bo kiedyś dostałem list od faceta.
- Co?! xD
- No... Iris ci potwierdzi. Nie? - Levi rozglądał się za Leiden która zawędrowała do Braun.
- Ey zakochańce już możecie przestać xD Kończymy trening. Chyba, że wolicie tak zostać. Nawet ładnie wyglądacie xDD - Po jej słowach Guren od razu zszedł z Jade, która też się podniosła i odsunęli się od siebie robiąc miny oburzonych. - Jezu o co wam chodzi xD
- E, no na przykład o TO, że jakbyś nie zauważyła jesteśmy do siebie negatywnie nastawieni i w dodatku ja już jestem zajęta.
- A kogo to obchodzi! Walić Jean'eczka!
- Sama się wal!
- No daj spokój! Obok masz lepsze ciacho! I od wczoraj ciągle na siebie wpadacie xD
- To sobie go weź! Poza tym ten trening to twoja sprawka -.-
- Nie mogę bo mam Levi'a xD Ale noo... Chcąc nie chcąc... Trochę maczałam w tym i owym palce...
- IRIS!
- No co? Dobra nie ważne i tak już cały korpus o was wie. - Wtedy się odwrócili i spostrzegli, że zrobiło się niezłe zbiorowisko.
- Chyba ochujałaś...
- To nie moja wina! Dobra nie ważne idę na ucztę do mojego ucznia! Trzymiej się! - Rzuciła i zaczęła uciekać.

     Iris z Raito uciekli do jego pokoju. Białowłosa od razu dopadła się do czipsów.
- JEZU ŻRYMY!! DAWEJ WAA!
- Faza? xD
- No a jak! Ty wiesz kiedy ja ostatni raz jadłam czipsy?!
- Nie no skąd mam wiedzieć, dopiero wczoraj na mnie wpadłaś. Ale sądzę, że okres dłuższy niż pół roku.
- No...
- Jak ty wytrzymałaś?!
- Nie mam pojęcia xd Dawaj to! - Wyrwała mu paczkę, którą właśnie otwierał. Od razu władowała sobie garść do buzi. - Jezu... Życie...
- Prawda.

    Około dziewiętnastej ktoś zapukał do drzwi.
- O kurwa chowaj to! - Szepnęła białowłosa. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. - O no hej Levi, bebje. Co tu robisz?
- Mam pokój obok... I przybyłem po ciebie gdyż mam coś co powinno ci się spodobać.
- Ooo!
- Ćpałaś coś?
- JA?!
- Nie święty Marian ze Szczytna.
- Nie znam człowieka. - Kapral złapał się za głowę i wyciągnął ją z pokoju kuzyna.
- Chodź dam ci to, bo już chyba nie wytrzymasz. - W podskokach Iris ruszyła za Levi'em do ich wspólnego pokoju.
- O KURWA!!! LEVI! TO DLA MNIE?! :DD - Od razu rzuciła się na biurko na którym leżała paczka czipsów.
- No tak jakby. Masz jedną paczkę ale zakazu nie odwieszam.
- JEZU KOCHAM CIE! Mój ty skarbie...
- E.. No ta...
- Nie do ciebie! - Przytuliła paczkę i zaczęła ją głaskać. Mina jaką w tamtym momencie miał kapral przebijała wszystko.
- Chyba właśnie popełniłem największy błąd w moim życiu...

    Przez kolejne dni Iris przebywała u Raito i wyjadała mu zapasy. Czipsy były dla niej jak narkotyk, zupełnie jak makaron dla Jade. W sumie... To będąc na fazie dorównywała brunetce.

    Był czwartek, szósta rano gdy kapral usłyszał jakieś dziwne krzyki zza okna. Otworzył je i wyjrzał na zewnątrz.
- JUHU!!! - Z błyskawiczną prędkością po ścianach kwatery leciała jakaś świruska. Kapral już chciał krzyczeć na Braun ale spostrzegł białe włosy.
- Cholera Iris co ty wyprawiasz... - Wybiegł na dwór i dołu zaczął krzyczeć. - ZŁAŹ STAMTĄD NATYCHMIAST!
- Daj spokój Levi! Nie bulwersuj się tak tylko chodź do mnie! Fajowska zabawa!
- Iris! - Wiedząc, że krzykiem nic nie zdziała poszedł po swój sprzęt. Założył go i zaczął lecieć  za nią. Dłuższą chwilę zajęła mu gonitwa ale, w końcu ją ściągnął na ziemię. Złapał ją za przedramię i spojrzał w oczy. Miała rozszerzone źrenice. - Kurwa co ty ostatnio bierzesz?!
- Twoje czipsy ^-^
- Moje to poszły pierwszego dnia. Chyba zacznę sprawdzać pokoje i jak tylko znajdę choćby okruszek wywalam z dala od korpusu.
- JAK TO?!
- No tak być nie może, że porządna partnerka kapitana lata jak pojeb Jade po ścianach.
- A weź przestań.
- Iris...
- No co?
- Gówno. Marsz do pokoju.

Po południu Levi maszerował z Gurenem przez dziedziniec. Nagle przed nimi wyrosła Jade.
- Przepraszam, że przeszkadzam w zapewne ważnych rozprawach. - Powiedziała sarkastycznie. - Ale wydaje mi się, że przyszła pora na rewanż.
- Ostatnia porażka nie była nim dla ciebie? - Spytał podpułkownik i oparł ręce na biodrach.
- Teraz tym bardziej muszę ratować swój honor.
- Braun ty jesteś chora czy głupia? To chyba logiczne jak poległaś na treningu, dziś też nie dasz rady. - Wtrącił się kapral.
- Dobra to załóżmy, że jak znowu przegram to... Się odwale, dam ci spokój i... Chociaż nie... - Obaj spojrzeli na nią wzrokiem który zmusił ją by powiedziała to co chciała. - Ehhh no dobra... Zacznę się do ciebie normalnie odnosić.- Powiedziała patrząc na Gurena.
- Nie oczekuję tego ale skoro takie są twoje warunki, to zgoda. A co ja mam zrobić jak wygrasz?
- Jeszcze coś wymyśle.
- No dobra.
  Wyszli na środek trawy, a Levi oparł się o kolumnę.
- To co? Zaczynasz? - Spytał czarnowłosy brunetkę, która bez namysłu ruszyła na niego. Tym razem już rozważnie i stosując metody swojej przyjaciółki. Jej przeciwnik wyglądał na znudzonego i niespodziewanie wykonała szybki obrót i kopnęła go w lewy bok. Chłopak upadł, a ona zablokowała go jak wczoraj on ją.
- No nieźle. Chyba się czegoś nauczyłaś.
- Niestety od ciebie ale całkiem zdatne masz te swoje sposoby.
- Bo moje. Tylko jak będziesz kopać kogoś kto będzie stał do ciebie tyłem to na wysokości karku. Oczywiście niżej też zdaje egzamin. Ale przede wszystkim siła i tępo.
- Chyba warto zapamiętać.
- Jest jeszcze jedna rzecz, bez której nigdy nie wygrasz.
- Niby jaka? - Uśmiechnął się i przeturlał.
- Nigdy się nie rozpraszaj i nie trać czujności. - Ich twarze były teraz dość blisko siebie i przez chwilę żadne z nich nawet nie drgnęło. Do Levi'a podeszła Iris z Raito. Gapili się w oczekiwaniu na przełomowy moment. Brunetka i podpułkownik odwrócili głowy każdy w inną stronę.
- Cholera a mogłam czymś w nich rzucić >.> - Warknęła pod nosem białowłosa. - Ja ich jeszcze złamię ^-^
- Boje się o stój stan psychiczny. - Levi zerknął na nią kątem oka.
- To co... - Odezwał się w końcu Guren. - Walczysz dalej czy się poddajesz? - Spytał. Jade wyczuła, że przez sytuację jaka była przed chwilą stracił swoją pewność siebie i mogła to wykorzystać ale miała jakąś blokadę.
- Ja... *Świrze co ty wyprawiasz? Przecież tak go nienawidzisz! Ale za co...?
Dobra nie ważne doprowadzę to do końca, potem się będę zastanawiać!* - Przymknęła oczy i przegryzła dość mocno wargę. Zaczęła się lać krew i nagle pojawił się grzmot i rozbłysły się światła. Siła odrzutu była ogromna. Guren poleciał na Levi'a i złamali kolumnę. Iris i Raito też zostali wgnieceni w kolumny.
- Co się dzieje?! - Krzyknął brunet.
- Nie mam pojęcia! - Odkrzyknęła mu Iris.
W miejscu w którym stała Jade pojawił się... PIĘTNASTO METROWY TYTAN (XD)
- Kurwa mać... - Zaklął Levi. Nagle przed kwaterą zebrało się stado (XDD) Zwiadowców. Wszyscy lecieli za prze szczęśliwą Hanji.
- RANY BOSKIE! KOLEJNY CZŁOWIEK TYTAN :DDDDDDD
- Pani Hanji proszę  poczekać!  - Krzyczał jakiś mężczyzna lecący za brunetką. Levi ją przyciągnął za pelerynę. Po chwili dołączył do nich Erwin z Mike'iem.
- Co tu się dzieje? - Spytał dowódca.
- Jeśli dobrze widziałam to Jade się zmieniła w tytana! - Iris ciągle była w głębokim szoku.
- Jak?! Dlaczego?! - Zaczął krzyczeć Mike.
- Chciała rewanżu z Ichinose i się zmieniła.
- Od razu?
- Nie. Mieli małą zwiechę i...
- Przegryzła wargę i się przemieniła. - Dokończył Guren. - Ale nie zrobiła tego specjalnie.
- Nie ważne idę ją wyciągnąć zanim rozwali nam pół korpusu. - Warknął kapral i poleciał na kark tytana, który chyba sam nie wiedział co się dzieje. Jade, albo Kobieta - Tytan (2) stała w bezruchu. Jej skóra była dość cienka i na upartego można było pod nią dostrzec mięśnie. Miała długie brązowe włosy i ogólnie wyglądała jak Jade tylko była tytanem. Zaczęła uciekać gdzieś w stronę lasu. Nie obyło się bez ofiar. Ludzie kłębili się wokół niej i nie miała jak uciec więc co niektórzy zostali zgnieceni.
- Głupia! Wracaj tu! - Levi szybko ją dogonił i starał się ją wyjąć bez zbędnego odcinania rąk. Wbił miecze w wymierzonej odległości i odpowiednio głęboko, następnie szybkim ruchem wykroił skórę i wyjął brunetkę. Ciało tytana runęło na ziemię. Dziewczyna była nieprzytomna. - Kolejnego tytana nam brakowało. - Dąsał się kapral. Doleciał do grupki którą wcześniej zostawił. Rozejrzał się. Jego wzrok nie napotkał ani Jean'a ani Reinera, Erwin miał jedną rękę, więc przekazał Jade Gurenowi.
- Trzymaj, zanieś ją do pokoju. - Guren spojrzał tylko na niego i wykonał rozkaz. - Gdzie Kirschtein?
- Nie mam pojęcia już dawno by tu był. - Odpowiedziała Iris.
- Mniejsza. W sumie... Może to nawet i lepiej...
- Czemu niby?
- Bo może twój misterny plan się na coś zda.
- Ty faktycznie!
- Już spokój. Trzeba znaleźć Brauna i wyciągnąć od niego jakieś informacje. A potem znaleźć te twoje ćpacze bo nie wytrzymam niedługo.
- Świetny plan! To ty idź szukaj Reinera, a ja z Raito pójdziemy do... Jade ktoś musi ją pilnować jakby ten...
- Nie kombinuj mi tu.
- Nie kombinuje!
- Dobra idź i nie marudź. Cholera jasna ten zasrany korpus schodzi na psy... Puma, Ludzie - Tytani... Co jeszcze? Może kosmici. - Gadał do siebie odchodząc.

Podpułkownik otworzył drzwi kopniakiem. Wszedł do pokoju dziewczyny i ostrożnie położył ją na łóżku. Zrobił kilka kroków w tył i oparł się  o ścianę. Zastanawiał się  czy powinien zostać czy sobie pójść. Z jednej strony mogliby sobie pomyśleć dziwne rzeczy, a z drugiej gdyby coś jej się stało, a nikogo by przy niej nie było to byłaby jego wina. Przez chwilę patrzył na brunetkę  bez wyrazu ale szybko odwrócił wzrok do okna.
Z korytarza zaczęły dochodzić szepty zdyszanej Iris.
-  Szybko musimy je gdzieś ukryć! Jak Levi je znajdzie to po nas!
- Spokojnie. Nie ma nawet takiej opcji. Może i jest najsilniejszym człowiekiem ale rozumem mnie na pewno nie przegoni. - Na ostatnie słowa Iris zrobiła facepalm'a. - No co?
- Nieee nic...
- Ehe na pewno.
- No mówię ci, że nic!
- Dobra, dobra. Nie krzycz. Idziemy to tej twojej świruski?
- Nieee....
- Czemu?
- Nią ma się na razie kto zajmować ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Jesteś straszna.
- Pffft!
- Cii!
- Co? - Kiwną ręką by poszła za nim. Zbliżyli się do drzwi i lekko je uchylili. Oczy białowłosej napotkały wściekły wzrok Gurena. - Zatrzasnęła drzwi i wcisnęła się w ścianę i zakryła dłońmi twarz.
- Hę? - Prawie bez głośnie odezwał się Raito. Dziewczyna odsunęła się  od drzwi i kiwnęła głową.
- Kuźwa chyba wszystko słyszał.
- Nie dziwię się. Lubisz krzyczeć.
- Ja?!
- Nie ja.
- Dzięki...
- Do usług. - Powiedział po czym runął jak długi na ziemię. - Co...?
- Jean! - Krzyknęła Iris za chłopakiem który rozjechał (XD) Raito. - Ty dawaj! Teraz będzie akcja! - Pociągnęła za sobą bruneta, który nie zdążył jeszcze dobrze wstać.
Jean wpadł do pokoju swojej dziewczyny i pierwszą rzeczą jaką zrobił było rzucenie się na Ichinose. Czarnowłosy westchnął, wykonał jeden sprawny ruch i powalił napastnika na stojące pod oknem biurko.
- Nigdy nie atakuj wyższego stopniem od siebie, zjebie. - Nagle przebudziła się Jade. Zobaczyła stojących w progu Iris i Raito, a następnie Jean'a którego Guren wciskał w biurko.
- Co się stało? - Spytała. Podpułkownik puścił Kirschteina i znów stanął pod ścianą.
- Zamieniłaś się w tytana, Levi cie wyciągał z jego cielska no i byłaś nieprzytomna i Guren cię przyniósł do pokoju, bo tego dekla nie było - Powiedziała ogólnie Iris. Brunetka spojrzała na wymienionych przez swoją przyjaciółkę chłopaków. - Właśnie Jean. Gdzie jest Reiner? Bo musi nam coś wyjaśnić.
- Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem go. - Guren przewrócił oczami i ruszył do wyjścia.
- A ty dokąd? - Zatrzymała go białowłosa.
- Nie jestem tu potrzebny. - Powiedział bez uczuć, minął ją i wyszedł.
- Popsułaś wszystko tym, że się tak darłaś. - Skarcił ją Raito.
- Co popsuła? - Chciała wiedzieć Jade.
- E, nic co by miało cie interesować. - Rzuciła szybko białowłosa.
- Ta jasne...
- Awfff.
- ? 0.o
- Niedobór czipsów. - Wyjaśnił brunet.
- Aha...

Następnego dnia Jade siedziała z Erenem i resztą grupki ze sto czwartego korpusu treningowego przed kwaterą.
- Ale super! Nauczę cię wszystkiego o tej mocy! - Cieszył się jak głupi Eren.
- Już się boję. - Zaśmiała się brunetka.
- Bez przesady! A tak właściwie, to jakim ty jesteś tytanem? Bo wyglądałaś inaczej niż Annie. Znaczy... Miałaś inną eee skórę.
- Sama nie wiem. Nawet nie wiedziałam, że... - Wtedy zaświeciła jej się lampka i oczy się rozszerzyły. Już chyba rozumiała czemu wszyscy szukali jej brata. Tylko... Skąd mogli wiedzieć? Przecież on też nie musiał wiedzieć, że ona tak umie i czy sam... Zeskoczyła z murku i ruszyła przed siebie.
- A ty gdzie? - Zawołała za nią Iris.
- Idę szukać mojego brata. Muszę z nim poważnie pogadać. - I poszła. Jednak, nie była świadoma tego, że jest śledzona przez Iris i Raito.
Brunetka przeszła kilka metrów i skręciła w lewo. Za rogiem ktoś stał.
- Tu jesteś! - Krzyknęła podnosząc głowę. - Od wczoraj wszyscy cię szukają! Musimy poważnie pogadać bo chyba masz mi coś do powiedzenia.
- Nie powiedziałbym.
- Ale ja tak! Wiesz co się wczoraj stało. Wytłumacz mi to!
- Czemu podnosisz głos?
- Bo tak mi się podoba. A teraz nie zmieniaj tematu tylko mów! Wiedziałeś o tym prawda? To jest ta nasza ''wspólna zdolność''?! Też się zmieniasz w tytana prawda? Jakim jesteś i jakim jestem ja?!
- Jesteś tytanem regeneracji. Masz cienką skórę, która goi się szybciej niż jakiegokolwiek innego tytana czy nawet człowieka - tytana. Twoje łzy podobno leczą i umiesz coś jeszcze ale nie mam pojęcia co.
- Skąd to wiesz?
- Nie ważne.
- Ważne. Odpowiedz: ty też jesteś tytanem?
- Myślę, że to już nie powinno wchodzić w zakres twoich zainteresowań. A jeśli musisz znać odpowiedź to sobie jeszcze trochę poczekasz. Sama do ciebie przyjdzie ale to kwestia czasu. - Powiedział i odszedł.
- Reiner do cholery! Wracaj tu!
Iris i Raito skampieni za murkiem wymienili porozumiewawcze spojrzenia i szybko się ulotnili. Brunet zrobił podejrzaną minę.
- Mam pewne podejrzenia... ale obym się myliła.
- Będziesz mówiła o tym Levi'owi albo dowódcy?
- Chyba nie. W końcu to tylko moje refleksje.
- Niby tak ale wiesz... Warto mieć już pewne rzeczy na oku.
-  Niby racja ale nie chcę też niepotrzebnie robić zamieszania i martwić Jade. Chyba by mnie zabiła.
- Nie ma nawet takiej opcji. - Leiden spojrzała na niego. - W sensie, że wiesz... Levi się tobą opiekuje i w ogóle... - Dodał lekko speszony.
- No tak... - Przez chwile panowała niezręczna cisza, którą przerwała białowłosa. - Wracajmy lepiej do reszty... - I ruszyła, a brunet kilka sekund po niej. Koniec końców i tak dotarli tam razem.
- I co? Dowiedzieliście się czegoś? - Dopytywał Armin.
- Można tak powiedzieć... W sumie to tylko podejrzenia ale nie będę na razie ich ujawniać... Bo... - Nagle wszyscy usłyszeli krzyki Braun.
- Nie Hanji! Zostaw mnie! Nie mam nastroju na cokolwiek! - Wyrywała się okularnicy.
- Hanji! Zostaw ją! - Wtrącił się przechodzący Mike. Podszedł do brunetek i je rozdzielił. Jade nie patrząc na nikogo pobiegła do kwatery. Wszyscy śledzili ją wzrokiem.
- Myślisz, że ona podejrzewa to samo? - Spytał Raito.
- Możliwe ale jest dość drażliwa na wszystko więc może po prostu  boli ją to jak potraktował ją ten dekiel. - Iris westchnęła i spuściła głowę uciekając przed wzrokiem Raito.

Jade leciała prosto do pokoju. Nie patrzyła przed siebie i ze swoim talentem zawsze mogła wpaść na kogoś albo coś. Gdy była już na korytarzu, na którym znajdował się jej pokój wzrokiem wbitym w podłogę zobaczyła czyjeś buty. Nim podniosła wzrok już było za późno i wpadła na postać wyższą od niej.
- Znowu ty?! - Warknęła.
- To ty na mnie wpadłaś. - Powiedział spokojnie podpułkownik.
- Ale mogłeś mnie wyminąć!
- Nie będę ustępował gówniarom.
- To masz kurwa problem! - Pchnęła go lekko w bok i szybkim krokiem ruszyła dalej.
- Poczekaj.
- Czego?
- Nie żeby mnie to obchodziło ale stało się coś?
- To już nie twoja sprawa! Nie pchaj się gdzie nie trzeba.
- Może mogę ci jakoś...
- NIE! Nie rozumiesz?! Nie chce twojej pomocy! Daj mi święty spokój! - Krzyknęła i pobiegła do pokoju. Zatrzasnęła drzwi, na które czarnowłosy patrzył przez chwilę. Westchnął i odszedł.


~Kel

sobota, 22 października 2016

Rozdział XXXV Konkurencja

- Ty pierdolony skurwysynie! - Levi usłyszał krzyki Iris z dworu i westchnął.
- A mi nie każe bluźnić przy dzieciach. - Jęknął. - Zostań tutaj. - Zwrócił się do Misy i skierował się do drzwi. W końcu znalazł się na dworze. - Czego się drzesz? - Zapytał, ale po chwili już wiedział dlaczego, chociaż nie ukrywał zdumienia. - To jest.. - Zobaczył Korę, która stała zadowolona, a obok niej...

- Cholerne psisko! Co ci do tego pustego łba strzeliło, żeby tak się narażać?! - Dalej krzyczała białowłosa. Obok Kory stał biały wilczur. - Ty zjebie! Po chuja żeś to zrobił?!
- "Od kiedy ty tak zaczęłaś nieładnie mówić?" - Zamerdał ogonem.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Jak mogłeś! Jeżeli jeszcze raz uratujesz mi dupę to po prostu... Co ja gadam? - Uklękła przed nim. - Jesteś najgłupszym psem na świecie.
- "Wiem."
- Dziękuję ci.
- "Nie ma o czym mówić."
- Jak to nie ma o czym mówić?! Czy ciebie popieprzyło?!
- "Uspokój się. Przecież nic mi nie jest."
- Prawie umarłeś, ty idioto!
- To jej gadanie z psem jest dziwne. - Szepnął Eren.
- No co ty powiesz. - Odpowiedział mu Levi.
- Masz tak więcej nie robić, rozumiesz? Obiecaj mi to.
- "Nie mogę obiecać czegoś, czego nie wiem."
- Nieważne. Kora, jak ty go znalazłaś? I gdzieś ty była?!
- "Na wyprawie poczułam jego zapach i musiałam to sprawdzić."
- Kiba, twoje serce nie biło. W dodatku przygniótł cię tytan, jak ty do cholery przeżyłeś?!
- "Głupi ma zawsze szczęście."
- Ty nie jesteś głupi, ty jesteś idiotą.
- "Tak naprawdę to po wiesz, że nas się łatwo nie zabije, nie?" - Wystawił język. - "Ciało tytana jest bardzo lekkie, dlatego mi się udało."
- Boże.. Przepraszam, że cię zostawiliśmy.. Chciałam cię zabrać, ale przygniótł cię tytan i nie pamiętam co się stało, bo chyba zemdlałam. Czekaj... Przecież z tobą rozmawiałam! Jak chyba umierałam.. Nie mów mi, że ja to sobie wymyśliłam w głowie..
- "Najwyraźniej twój mózg przyjął do świadomości, że nie żyję i stąd taka wizja."
- Kiba... To najmądrzejsza rzecz jaką powiedziałeś w życiu.
- Kiba!! - Usłyszeli krzyk Jade, która się na niego rzuciła z prędkością światła i polecieli do tyłu.
- Jade! Złaź mi z psa!
- Awww! - Uścisnęła go jeszcze mocniej.
- Udusisz go ty pacanie! - Złapała ją za kurtkę i zaczęła ciągnąć. - Puszczaj!
- Nie!
- Cholero jedna! Puszczaj go! - Pociągnęła mocniej i obie wylądowały na ziemi.
- Kiba ty żyjesz! - Dalej cieszyła się brunetka, a pies zamerdał ogonem i podszedł do niej bliżej.
- Jade.. - Usłyszała głos Iris.
- Co?
- Złaź ze mnie.
- Co ty robisz pode mną?
- Co ty robisz na mnie?! - Skopała ją z siebie, a Jade poleciała kawałek dalej.
- Przecież zeszłabym.. - Wymamrotała. - Kiba! Poznam cię z moim królikiem!
- "Królikiem?! :D"
- Kiba.. - Warknęła Iris.
- Co powiedział?! - Krzyknęła brunetka.
- Że masz krzywy ryj.
- Pffff.. - Odwróciła się i weszła do kwatery.



(Gratuluję Sherlockom, którzy domyślili się, że Kiba wróci <3 xD)

Kolejne dni mijały spokojnie. Opierały się głównie na treningach i odpałach Jade. Aż do pewnego ranka. Brunetka jak zawsze poszła na śniadanie. Teraz przy stoliku siedział cały oddział specjalny włącznie z kapralem, który na wiadomość o wspólnych posiłkach z gówniarzami omal się nie przewrócił. Po śniadaniu Eren wpadł na genialny pomysł spędzenia razem czasu w salonie. Levi usiadł wygodnie na kanapie. Reszta zrobiła podobnie, ale nie na tyle wygodnie, żeby Ackerman się ich uczepił i kazał sprzątać. Kiba został również "członkiem oddziału".
- Słyszeliście o kimś takim jak Kira? - Zapytał Armin.
- "Kira" Kto to jest? - Mruknął Jean.
- Czytałem ostatnio w gazecie, że bardzo dużo kryminalistów zaczęło umierać na zawał.
- To od razu powód, żeby myśleć, że ktoś ich zabija? Może to tylko przypadki. - Powiedziała Mikasa.
- No to nie jest normalne jak z więzienia wszyscy umierają po kolei na zawał.
- Coś w tym jest...
- Myślą, że ktoś za tym stoi i nazwali tę osobę Kira od killera.
- Szkoda, że tytani nie zaczną umierać na zawał. - Mruknął kapral.
- Właśnie, to oni plugawią ten świat. - Odezwała się w końcu Jade. - Ale mniejsza. Wiecie, że.. - Wtedy ktoś otworzył drzwi z hukiem.
- Kapralu Levi! - Krzyknął członek korpusu zwiadowczego.
- Czego?
- Podobno tytani wdarli się do Trostu!
- O czym ty gadasz? Przecież brama jest zablokowana ogromnym głazem.
- Podobno coś go wypchnęło!
- Gówniarze, przygotujcie sprzęt, ja idę do Erwina. - Powiedział po czym wstał z kanapy i szybko wyszedł.
- Tytani? Wypchnęli głaz?! To jakieś jaja! - Krzyknął Connie.
- Spokojnie, weźcie ten sprzęt i chodźmy. - Mruknęła Iris i skierowała się za Levi'em. Zaczął biec za nią Kiba.

- Erwin, do cholery. To prawda, że tytani są w Troście? - Zapytał kapral wpadając na blondyna.
- Niestety. Musimy jak najszybciej tam jechać. Jest jakiś problem z ewakuacją. Poza tym w mieście szaleją tytani.
- A co z Erenem? Znowu ma zablokować bramę?
- To chyba najlepsze wyjście.
- Ale nie ma pewności, że znowu nie wypchną głazu.
- Dlatego trzeba zabić to coś, co to wypchnęło. - Uśmiechnął się i skierował do wyjścia z kwatery. Kapral przyglądał mu się w milczeniu z poirytowanym wyrazem twarzy.
- Wszystko już gotowe. - Stanęła obok niego Iris z całym oddziałem.
- Młodzi też idą? - Spojrzał na psy.
- Oczywiście. Oni także potrafią o siebie zadbać.
- W porządku, chodźmy. - Zaczął kierować się za dowódcą, ale stanęła przed nimi Misa.
- Gdzie idziecie? - Zapytała przestraszona.
- Posłuchaj. - Uklęknął przed nią Levi. - Niedługo wrócimy. Mamy problem w jednym z miast. Idź do pokoju.
- Chcę jechać z wami.
- Idź do pokoju. - Powtórzył. Dziewczynka posłusznie zaczęła się tam kierować.
- Czekaj, zostanie ktoś w kwaterze? Nie możemy zostawić jej tu samej. - Powiedziała Iris.
- Niestety, ale musi sobie poradzić. - Odpowiedział jej i zaczął iść dalej. Konie nie były jeszcze gotowe. Trzeba było jak najszybciej je osiodłać. Białowłosa podeszła do swojej klaczy.
- Chodź mała, mamy misję.


Po kilku minutach jazdy dojechali do Trostu. Pędzili ostrym cwałem. Wszyscy zeskoczyli z koni. Przed bramą, przez którą mieli uciekać mieszkańcy stało kilku ludzi z oddziału stacjonarnego. Wśród nich był tez dowódca Pixis
- Dlaczego brama jest zamknięta? - Zapytała Hanji.
- Otrzymaliśmy rozkazy, żeby jej nie otwierać.
- Co?! Kto wydaje takie debilne rozkazy?! - Bulwersowała się brunetka.
- To rozkaz bezpośrednio od króla. Nie możemy tego tak po prostu zignorować. - Powiedział dowódca Pixis.
- Ale dlaczego ma pozostać zamknięta? - Zapytał Erwin.
- Istnieje ryzyko, że tytani wedrą się do terenów pomiędzy murem Rose i Sina.
- Dlatego nie warto ratować tych wszystkich ludzi? - Mruknął Levi. - Sam siedzi wygodnie w pałacu i obżera się jakimś gównem podczas, gdy giną cywile.
- Ale czym wy się przejmujecie! Zablokujemy bramę, a potem.. Wybijemy co do nogi te ścierwa zaśmiecające nasz świat! Wyrżniemy ich wszystkich! Później będziemy się..
- Eren, skończ. - Przerwała mu Jade. Wtedy usłyszeli odgłosy armat.
- Idziemy. - Powiedział Erwin. - Jeżeli nie przejdziemy przez bramę musimy wspiąć się na mur. - Wystrzelił linkę. Reszta zrobiła podobnie i w mniej niż pięć sekund byli na górze. Wszystko przebiegało bardzo szybko i nie było dużo tytanów w mieście, ale już stąd można było słyszeć przeraźliwe dźwięki pożeranych ludzi. - Tych wszystkich cywili spisano na straty.
- Co ten król sobie wyobraża? - Szepnął ktoś z oddziału.
- Nie pozwolimy, żeby ci ludzie zginęli. Zajmiemy się tymi tytanami. Eren musi zatkać dziurę. Z tego co widzę głaz nie leży daleko od bramy. Jeżeli będziemy utrzymywać tytanów z dala od bramy, przez którą będą uciekać ludzie żaden się nie przedostanie. Macie wolną rękę w działaniach. Ale dzielimy się na grupy. Niech jedna pomaga w ewakuacji, a druga utrzymuje z dala tytanów. Mamy wsparcie oddziału stacjonarnego. Eren, pamiętaj o swoim zadaniu. - Zwrócił się do bruneta, a ten mu tylko przytaknął.
- Reiner, weź Korę. - Powiedziała Iris. - Musimy znieść psy na dół jeżeli mają nam pomóc.
- Nie ma problemu. - Iris wzięła Kibę na ręce i zaczęła lecieć ku dołowi wraz z oddziałem. Jak wylądowała na ziemi reszta leciała dalej.
- Kiba, Kora, biegnijcie za mną. - Rzuciła i przemieniła się. Szybko zaczęła biec pomiędzy budynkami. W pewnym momencie wskoczyła na dach i teraz kolejno je przeskakiwała. Jak dogoniła oddział znowu się przemieniła w swoją normalną formę. Przez bramę wchodziło coraz więcej tytanów. Co do cholery wypchnęło ten głaz? W dodatku nigdzie nie było widać Żandarmerii. Co oni sobie myślą? Siedzą na dupach i nic nie robią, a w mieście szaleją tytani xD.
- Dzielimy się na grupy. - Wydał rozkaz Levi.
- Tak jest! - Zawołali niektórzy.
- Jade, leć do budynku, w którym stacjonuje Żandarmeria i zagoń te świnie do roboty. - Warknął Ackerman.
- Który to będzie budynek? - Zapytała.
- Zapewne najbrzydszy.
- Rozumiem. - Zaśmiała się cicho pod nosem i zmieniła kierunek lotu. Z Levi'em zostali Eren, Armin i Iris. W dodatku psy. Niedaleko od Jade był Jean, Bertholdt i Reiner. Braun po drodze widziała coraz więcej tytanów i ludzi przez nich pożeranych. W mieście było ich coraz więcej.
- Cholera jasna co to ma być! -Krzyknęła lecąc do jednego z gmachów Żandarmerii. Budynek był dość wysoki, a jej cel znajdował się na samej górze. Biegła po schodach, niemal się na nich potykając.

Z pomieszczenie było słychać zawziętą kłótnię.
- Morda! E, kretynie! Orient! - Krzyknął mężczyzna do czarnowłosego chłopaka i kopnął go i jego towarzysza. Obaj polecieli na drzwi, a mężczyzna usiadł za biurkiem. Chłopcy upadli na ziemię. Wymienili się spojrzeniami i dostali z drzwi, które otworzyły się z hukiem. Do gabinetu wparowała wściekła Jade. Zdeptała ich, żwawym krokiem podeszła do biurka, za którym siedział mężczyzna. Jego czarne włosy wpadały w odcień granatu, a fioletowe oczy dodawały mu tego czegoś... Walnęła w blat i zaczęła się wydzierać.
- Co to kurwa ma być?! - Krzyczała. - Po mieście latają tytani, a pierdolona Żandarmeria siedzi i nic z tym nie robi!
- Proszę uważać na słowa. - Powiedział niewzruszony mężczyzna.
- No proszę! Jednak Żandarmi umieją się posługiwać kulturalnymi zwrotami!
- Do czasu. - Zmrużył oczy i wstał. Nagle coś uderzyło w budynek. Spojrzeli na okno. W sumie to miejsce gdzie powinno być ale zamiast niego widniała tam głowa tytana, który zaczęła się zsuwać z budynku. Brunetka i czarnowłosy skoczyli przez okno i za pomocą sprzętu ruszyli za nim. Wbili mu haczyki w szyję i zabili go wspólnie robiąc po cięciu. Tytan upadł na ziemię, a oni stojąc mu na karku polecieli z nim, ponieważ ich linki się sczepiły. Gdy tytan leżał już martwy oni starali się utrzymać równowagę ale wpadli prosto na siebie i zlecieli z karku odmieńca. Dziewczyna upadła na czarnowłosego.  
Gdy doszła do siebie po lekkim szoku spowodowanym upadkiem, spojrzała na niego i błyskawicznie się podniosła. 
- Przepraszam... 
- Nic się nie stało. - Powiedział wstając. Podał jej rękę i się przedstawił. - Podpułkownik Guren Ichinose. 
- Jade Braun, korpus Zwiadowczy. - Powiedziała i uścisnęła jego dłoń. - Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej akcji po kimś z Żandarmerii ale patrząc na pański mundur...
- Można powiedzieć, że jestem tu na wezwanie. Przechodziłem inne szkolenie niż wy.
- Ah tak? - Zmrużyła oczy. - No cóż, więc ja wrócę do mojego wcześniejszego pytania: Czemu siedzicie za biurkiem i nic nie robicie? - Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo znowu go zaatakowała. - Skoro taki pan wyszkolony to proszę bardzo! Proszę się popisać. - Wyjęła miecze i stanęła w bojowej pozycji. Guren spojrzał na nią tylko z uśmiechem.
- Nie mam w zwyczaju...
- Proszę się nie krępować. - Na te słowa tylko przewrócił oczami i wyjął swój miecz z pochwy. - Jeden? 
- Więcej mi nie potrzeba. - Dodał z uśmiechem i odparł atak Jade, która się na niego rzuciła. Szybko wytrącił jej jeden miecz z dłoni i walczyli jeden na jeden. 
Jean z daleka zobaczył swoją dziewczynę walczącą z jakimś kolesiem. Ruszył jej na pomoc ale nim się obejrzał został znokautowany. Dostał kopa, a Guren się nawet nie zdezorientował. Jade się wściekła. Zaczęła używać więcej siły. W końcu po dłuższej chwili wyglądało na remis, bo brunetka przyłożyła mu czubek ostrza do brzucha, a czarnowłosy ostrze do jej krtani. 
- No proszę czyżby koniec? - Zadrwiła.
- Hm... Nie. - Odpowiedział, wytrącił jej drugi z mieczy i podciął ją. Braun runęła na ziemię, a on przyłożył jej ostrze do gardła. 
- Teraz mamy koniec. Szach mat. 
- No proszę w końcu jakiś porządny człowiek. - Odezwał się Levi, który od dłuższego czasu się im przyglądał. Guren schował miecz i chciał pomóc dziewczynie wstać ale ona rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Sama się dźwignęła z ziemi i ruszyła do Jean'a. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami i podszedł do Ackermana. - Levi Ackerman.
- Guren Ichinose. 
- Skąd jesteś i co tu robisz? Bo na pewno nie marnowałbyś się w takiej dziurze. 
- Z daleka, a tu zostałem wezwany na stanowisko Żandarma ale szczerze, to nie rola dla mnie. 
- Marnujesz się takim gównianym stanowisku. Nie chciałbyś wstąpić do nas, Zwiadowców? - W tej samej chwili podjechał do nich Erwin i inni. - U nas dzieje się zdecydowanie więcej, a z tego co widziałem to tytani nie powinni sprawić ci problemu. 
- Kusząca propozycja. I chyba nawet na nią przystanę.
- To postanowione. Erwin zajmiesz się wszystkim, nie? A i jeszcze jedno. Chcę go w moim oddziale. Mam same bachory, a przydałby się ktoś normalny. - Jade spojrzała na nich.
- Th! Będziecie tu stać i gadać jak po mieście latają tytani?!
- Przypominam ci Braun, że to ty zaczęłaś.
- Pfff! - Pociągnęła za sobą Kirschtain'a i ruszyli na tytanów. 
Guren patrzył chwilę za nimi ale zaraz ruszył za Levi'em.
- Czyli jesteś podpułkownikiem. - Zaczął Levi.
- Zgadza się. A ty kapralem?
- Właściwie to kapitanem, ale jakiś debil kiedyś powiedział "młodszy kapral" i ze względu na mój wzrost się przyjęło. - Mruknął. Wtedy Guren zauważył, że Levi ma jakieś 160 cm.
- Przykro mi. - Próbował zachować powagę. Ackerman się zatrzymał, a przed nim wylądowała Iris.
- Levi, nie jest dobrze. Wchodzi ich coraz więcej. Nie możemy sobie z nimi poradzić, a do tego jest bardzo dużo odmieńców. - Zdała raport.
- Gdzie polazł Eren? Widziałaś go?
- Jest niedaleko z Arminem.
- Dobrze, zabierz nas do niego. - Wtedy do Iris dołączyły dwa wilczury.
- Tak jest, aaa... kto to? - Spojrzała na drugiego mężczyznę.
- Guren Ichinose. - Przedstawił się.
- To nowy członek naszego oddziału. - Dokończył Levi.
- No dobrze... Iris jestem.. - Zrobiła dziwną minę i odwróciła się. Szybko wystrzeliła linki i zaczęła kierować się do miejsca gdzie byli Eren z Arminem.
- Już myślałem, że wszystkie dziewczyny rzucają się z mieczem przy pierwszym poznaniu. - Zaśmiał się Guren.
- A na kogo trafiłeś? - Zapytała Iris.
- Na Jade.
- No i wszystko jasne. Nie przejmuj się nią, ona jest chora psychicznie, a jak naćpa się makaronem to lepiej do niej nie podchodź.
- Dobrze xD. - Wtedy dotarli do chłopaków.
- Eren, zjebie. - Warknął Levi. - Masz się nie oddalać. Nie możemy cię stracić.
- Przepraszam! - Zawołał i padł na kolana.
- Nie błaźnij się! W korpusie się tobą zajmę. Musimy zatkać dziurę. - Wtedy dostrzeli nietypowego tytana niedaleko jej. Pchał głaz w przeciwnym kierunku niż była brama.
- Co to ma być..? - Zdziwił się Armin. - To pewnie on go wypchnął. - Do grupki dołączyła reszta członków oddziału specjalnego w tym Jade, która jak zobaczyła Gurena przybrała oburzoną minę.
- Asekurujcie Erena i zróbcie coś z tymi wszystkimi tytanami. - Zwrócił się kapral do oddziału. - Ja zajmę się tamtym dziwadłem. - Wskazał na tytana pchającego głaz.
- Pomogę ci. - Podeszła krok bliżej Iris.
- Poradzę sobie.
- Ale to może być osoba przemieniona w tytana. Nie puszczę cię tam samego. - Warknęła.
- Jeżeli już tak bardzo chcesz to chodź. - Przewrócił oczami i zaczął lecieć w kierunku tytana. Białowłosa była tuż za nim. W tej samej chwili zaczął padać deszcz, co utrudniło widoczność. - Cholerna zmienność pogodowa. - Wymamrotał. Wystrzelił linkę, której hak wbił się w głaz, który pchał tytan.


Kiedy był nad nim chciał wbić kolejną linkę w tytana, ale ten zrobił unik.
- Co do.. - Warknął i odleciał na bezpieczną odległość. Teraz stał na ogromnym głazie. Obok niego wylądowała Iris. - Chyba naprawdę to ktoś w ciele tytana.
- Więc trzeba coś z nim zrobić. - Tytan miał około dziesięciu metrów. Nie był za dobrze zbudowany, ale mimo to był na tyle silny, żeby wypchnąć ogromny głaz. Miał blond włosy i dziwny uśmiech na twarzy. Iris poleciała w lewą stronę, a Levi w prawą. Znaleźli się za nim. Był odwrócony tyłem. W tym samym momencie przecięli jego kark, przy czym odpadł naprawdę spory kawałek, a tytan padł na ziemię.

Jak wrócili do oddziału Eren nadal był w ludzkiej postaci.
- Kapralu... - Jęknął brunet. - Nie mogę się przemienić..
- Kurwa, znowu?! Boże... Ten debil znowu ma jakieś problemy ze sobą. - Dalszą część powiedział jakby do siebie, ale i tak wszyscy to słyszeli.
- Nie wiem co się dzieje! Mam cel: Przenieść głaz. Mam.. a nie, nie mam.. Zapomniałem się ugryźć. - Wtedy wszyscy zrobili facepalm'a, a chłopak wgryzł się w rękę.
- Nie, czekaj! Nie jak jesteśmy przy to~ - Nie dokończył kapral, ponieważ rozbłysła iskra i wszystkich odrzuciło do tyłu. - On jest głupszy niż myślałem. - Jęknął podnosząc się z dachu. Eren był już w formie tytana i zaczął ryczeć jak opętany. - Co jest z nim nie tak..? - Warknął i stanął na nogi. Niedaleko zachodziło dwóch tytanów. Zbliżali się do Erena, który chwycił już głaz. Levi leciał już na jednego tytana. Jak go zabił drugi leżał martwy, a nad nim był Guren. - *Chyba nie pożałuję tego, że jest w moim oddziale.* - Wylądował na jednym z dachów. Tytani byli we wnętrzu miasta, dochodząc do bramy ewakuacyjnej. Głaz nie był daleko od bramy, więc Eren nie trudził się za bardzo. Po minucie znowu był na swoim miejscu. Brama znowu była zablokowana i już nic się przez nią nie mogło przedostać.
- Możemy skorzystać z Erena do wybicia tytanów w mieście. - Stwierdził Armin.
- Niech będzie tylko, żeby nie stracił znowu kontroli. E, matole! - Krzyknął Levi do tytana. - Słyszysz mnie? Jak tak to chodź za nami. Poszalejesz w mieście.

Sytuacja była dosyć kryzysowa. Do bramy, przez którą ewakuowali się cywile zbliżali się tytani. W pewnym momencie Erwin również postanowił się przyłączyć do walki z tytanami. Przez jedną z ulic biegła dziewczynka, która z przerażenia potykała się o własne nogi. Nagle upadła, a niedaleko za nią był tytan. Jeden żołnierz ze stacjonarnych postanowił jej pomóc, ale zanim zdążył tam podejść złapał go drugi tytan i wgryzł się w jego ciało. Erwin również jechał w tamtym kierunku, ale nie zauważył odmieńca, który pozbawił go ręki.
- Dowódco! - Ktoś krzyknął.
- Idźcie dalej. - Jęknął i upadł na ziemię, a tytan poleciał kawałek dalej. Była tam mała grupka zwiadowców, którzy po chwili go zabili. Dziewczynka dalej leżała na ziemi i wpatrywała się w tytana, który zbliżał się do niej. Jak już miał ją złapać coś go odkopnęło i poleciał spory kawał dalej. Zobaczyła nad sobą jeszcze większego tytana, który zabił tamtego.
- W porządku? - Zapytała brunetka, która do niej podeszła.
- Tak.. - Powoli wstała.
- Gdzie jest twoja mama?
- Tam. - Wskazała na leżące zwłoki pod jednym z budynków i łzy zaczęły płynąć z jej oczy.
- Musisz iść do bramy. - Powiedziała spokojnie Sasha. Dziewczynka skierowała się tam.


- ERWIN! - Krzyczała Hanji. - GDZIE TWOJA RĘKA?!
- Zamknij się ty kretynko i zabierz go do szpitala. - Warknął kapral. 
- A TAK! ZAPOMNIAŁAM!
- Erwin, jak się czujesz? - Uklęknął przy nim Levi. 
- Nie mam ręki.. jak mam się czuć? - Jęczał. Ackerman nie odpowiedział mu tylko zobaczył jak Hanji i paru innych członków zabiera go i prowadzi gdzieś. Jade na widok Erwina niemal nie zemdlała. W mieście nadal byli tytani, ale zajmował się nimi Eren i grupy żołnierzy. Ludność była już ewakuowana. Szkody w mieście nie były duże ze względu na szybki czas reakcji. 

Po akcji w Troście sytuacja była już opanowana. Wszyscy tytani zostali wybici. Nie było też wielu strat, ale całe zamieszanie z wypchnięciem głazu wywołało powszechną panikę. Mieszkańcy niechętnie wrócili do swojego miasta z obawą, że incydent znowu się powtórzy. Erwin przyjechał z powrotem do korpusu i wszyscy go powitali. Nie był w nastroju do jakichkolwiek rozmów i od razu udał się do swojego gabinetu. 
- Szkoda mi go. - Szepnęła Jade do Jeana. Spojrzał się na nią lekko zazdrosny. Wszyscy stali w szeregu. Jak drzwi dowódcy się zamknęły zebrani powoli zaczęli się rozchodzić. 
- Mój oddział, za mną. - Powiedział Levi i zaczął kierować się w stronę kuchni. Reszta ruszyła za nim. Jak weszli do pomieszczenia usiadł na blacie. Oddział usiadł przy stole. - Mam dla was informację. Najprawdopodobniej odwiedzi nas w najbliższym czasie mój kuzyn.. 
- *O Boże, kuzyn Levi'a. Kolejny pedancik pewnie xD* - Pomyślała Jade. 
- Masz kuzyna?! - Ucieszyła się Iris. 
- No.. - Mruknął. - Ale mniejsza.. Przydzielę potem któreś z was, matoły do niego. 
- Cooo? Ale po co? - Zapytał Eren. 
- Przyda nam się tutaj. Trzeba będzie go wszystkiego nauczyć. 
- No dobrze. - Powiedział Armin cicho. 
- Koniec tego posiedzenia. - Levi zeskoczył z blatu. - A i właśnie. Zapomniałem wam przedstawić naszego nowego członka.. Guren Ichinose. - Wskazał na czarnowłosego, który się ukłonił. Już miał wychodzić, ale się zatrzymał. - Właśnie, zrób coś z tym strojem. Tutaj mamy inny mundur. - Wtedy wyszedł.
- Ale ja lubię ten strój.. - Mruknął Guren. 
- To masz problem. - Prychnęła Jade. 
- O co ci chodzi? 
- Nie, o nic. - Odeszła z podniesioną głową. Patrzył się na nią poirytowany. Za nią szedł Jean, również oburzony. 
- Co jest z nimi nie tak? - Westchnął. 


Jade stanęła z Jeanem przed swoim pokojem. 
- Jak myślisz, jaki jest ten kuzyn Levi'a? - Zapytał chłopak. 
- Bo ja wiem. Mam nadzieję, że to nie kolejny sztywniak. Za dużo ich już w oddziale xD. 
- Racja xD Ja już muszę iść, Eren znowu coś wymyślił.. To do później? 
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się i patrzyła jak jej chłopak odchodzi. Wtedy ktoś obok niej przeszedł. Nie był to nikt inny niż Guren. Stanął przy drzwiach do pokoju obok. - Przepraszam bardzo, co ty tu kurwa robisz?!
- Przydzielono mi ten pokój. Nie wiem z czym ty masz w tym momencie problem. 
- Nie no to są jakieś jaja... Brak ręki odebrał mu rozum... Kurwa.. Może przeżyję >.> Właź, ale nie myśl sobie, że ci odpuszczę. 
- Hm? - Trochę się zbliżył i podniósł jedna brew. 
- Po tym w mieście. Żądam rewanżu!
- Jak chcesz, ale uważaj bo ci krzywdę zrobię. 
- No, no! To ty teraz będziesz na przegranej pozycji.
- Zobaczymy. - Stali i gapili się tak na siebie przez chwilę, aż zaczęli słyszeć czyjś cichy śmiech. Spojrzeli się w prawo i zobaczyli Iris, która miała z nich bekę. 
- Nie wierzę xD Ci znowu się kłócą.. xD - Jade tylko prychnęła. - No, uważaj. "Kto się czubi ten się lubi" xD. - Ich twarze przybrały wyglądu jakby usłyszeli najgłupszą rzecz w ich życiu i spojrzeli na siebie. 
- Chyba cię posrało.. - Powiedziała brunetka. 
- Yhym.. Przecież wiesz, że to ja mam rację niemal zawsze. 
- Tak? A to z Levi'em to co to było? - Skrzyżowała ręce, a Iris zamilkła. 
- Powodzenia w zarywaniu. - Ulotniła się tak szybko jak się pojawiła. 
- Pfft. - Odwróciła wzrok. Guren skrzywił się i wszedł do swojego pokoju. - Jak mogłabym lubić takiego dupka. - Mruknęła. 

Iris biegła dalej przez korytarz. 
- *Jezu, Jade xD Ty chyba sobie harem robisz xD.* - Wtedy na kogoś wpadła i poleciała na ziemię.
- O Boże, przepraszam! - Spojrzała w górę i zobaczyła chłopaka średniego wzrostu, który patrzył się na nią lekko przestraszony.
- Jak chodzisz, ty pacanie.. - Mruknęła łapiąc się za głowę.
- Przecież to ty na mnie wpadłaś.
- Bo zajmujesz pół korytarza!
- No wiesz co?!
- No co?!
- Ech.. Nieważne, wstawaj. - Podał jej rękę, ale wtedy usłyszał głos Levi'a.
- Czemu rozjeżdżasz moją własność?
- Ale to ona na mnie.. - Zaczął.
- Levi! Naucz tego banana chodzić. - Iris podniosła się. - Bo zajmuje pół korytarza.
- Nie wiedziałem, ze mam w rodzinie owoce. - Spojrzał się na nią.
- No najwyraźniej.. Czekaj, co?! W rodzinie!?
- Ten "banan" to właśnie mój kuzyn.
- CO!? - Spojrzała się na chłopaka stojącego przed nią. Miał jakieś 177 cm. - *No nie wygląda na krewnego Levi'a.* - On tylko się uśmiechnął. - *Teraz to już w ogóle.* - Podał jej dłoń.

- Raito Yagami.
- Iris Leiden.
- Jesteście razem? - Zapytał.
- Skąd ty to wiesz? - Mruknęła.
- Jak Levi jest dla kogoś miły to na pewno nie dla zwykłej osoby. - Powiedział, a Iris uniosła lekko brwi.
- No proszę, chyba Armin będzie miał konkurencję jeżeli chodzi o inteligencję. Mam nadzieję, że chociaż będziesz umiał więcej niż on w walce.
- Nauczysz go. - Te dwa słowa wypowiedziane przez Levi'a ją zamurowały.
- Że co?
- Słyszałaś.
- Ja mam go uczyć? Poważnie?
- Tylko ty się do tego nadajesz. Ja nie mam czasu. Chyba, ze wolisz go oddać Jade. - Powiedział, a ona spojrzała na niego.
- Nie, nie zrobię mu tego. - Westchnęła. - Jakby Jade miałaby go uczyć skończyłby w rowie z wiadrem na głowie. Poza tym ona teraz zajmuje się podrywaniem Gurena, więc ona także jest zajęta.
- No widzisz. Muszę iść zająć się papierami. Teraz będę miał tego dwa razy więcej skoro tamten nie ma prawej ręki, a jest praworęczny.. - Jęknął i odszedł.
- Więc.. Jesteś Iris, tak? - Odezwał się brunet.
- Zgadza się, a ty Raito, nie?
- Mhm.
- Chcesz najpierw poznać innych?
- Dobrze.
- To chodź za mną. - Zaczęła się kierować do pokoju Jade. - *Nie wierzę, że tam idę.* - Po drodze spotkali wilczury. - Właśnie.. To jest Kiba. - Wskazała na białego wilka. - A to Kora. - Na czarnego. Chłopak ukucnął, a Kiba od razu do niego podbiegł. Powąchał jego dłoń i polizał ją. Iris patrzyła się na tę scenę lekko zdziwiona. Dalej ruszyli do pokoju brunetki. Iris zapukała do drzwi.
- Guren! Wypierdalaj! - Usłyszeli jej krzyk.
- To ja ty debilu.
- Ta jasne!
- Mówiłam ci, że jest jakaś inna. - Mruknęła do Raito. Odsunęła się kawałek, a za chwilę drzwi wyleciały z zawiasów. Jade stała pod nimi przez co poleciała razem z nimi na podłogę.
- Powaliło cię?! - Krzyknęła.
- No to otwieraj następnym razem.
- Zdejmij to ze mnie.
- Ychh.. - Odkopnęła drzwi i zobaczyła swoją przyjaciółkę.

- Guren! Wypierdalaj! - Chłopak usłyszał krzyk Jade z pokoju obok.
- Wtf? O co jej znowu biega..? - Następnie było słychać jakieś dziwne dźwięki, a potem huk. - Co tam się dzieje.. - Wstał z krzesła i podszedł do drzwi.


- Iris, kto to jest? - Jade spojrzała na Raito.
- Kto? Ten banan? Aaa... To kuzyn Levi'a.
- Banan? - Zaśmiała się.
- Po protu Raito. - Odezwał się w końcu.
- O co ci do jasnej cholery cho.. - Przez próg drzwi (których nie było xD) wszedł Guren, ale nie dokończył, bo zobaczył Jade na podłodze. - Dobrze się bawisz? Kapral mówił, że tu jest ciekawie, ale nie myślałem, że robisz jakieś dziwne rzeczy z drzwiami.
- Kurwa, czuję się wręcz zajebiście >.< Musisz mnie podsłuchiwać?!
- Jak drzesz na mnie mordę na pół korpusu, gdy jestem za ścianą to może mam mieć to w dupie i potem znowu będziesz latać z mieczami.
- I tak żądam rewanżu. - Warknęła i wstała, a Guren tylko przewrócił oczami. ("Tymi pięknymi fioletowymi <3 ~ Kolesław -facepalm- xD)
- A ja żądam zamknięcia waszych twarzy. - Mruknęła Iris. - Guren, to jest Raito.
- Emm.. Miło mi. - Podał mu rękę, którą uścisnął.
- Okej, świruska zaliczona, Guren też. Teraz reszta zjebów, chodź. - Pociągnęła go za sobą. Podpułkownik też się ewakuował jak najdalej od Jade. Brunetka tylko jęknęła.
- Jade?! - Spojrzała w górę i zobaczyła Mike'a. - Coś ty zrobiła z drzwiami?!
- Ale to nie ja!
- Mhm, jasne. Naprawiaj to!
- Jak ja mam to niby naprawić?!
- Proponuje Super Glue. - Rzucił i odszedł.

- Nie musisz mi nikogo przedstawiać. - Powiedział Raito idąc za Iris.
- Reszta nie jest taka jak Jade. No może większość..
- Nie, nie o to chodzi. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. - Wtedy się zatrzymała.
- O czym ty mówisz?
- Przecież wiem, że nie robisz tego z własnej woli i nie wiem do końca czy za mną przepadasz.
- Posłuchaj, ja tylko wykonuję rozkazy i jak mam za tobą przepadać jak cię znam od niecałej godziny?
- Wybacz, zapomniałem, że jesteśmy w wojsku. - Zaśmiał się.
- No, a gdzie ty myślałeś, że jesteśmy? W domu starców? O nie, nie, nie. Tak być nie będzie.
- Naprawdę nie chcę sprawiać kłopotu.
- *Wtf? Co jest z nim nie tak xD?* Weź mnie nie wkurzaj, przestań pierdolić i rusz dupę, bo wiecznie nie będę na ciebie czekać. Daj mi wykonywać rozkazy. - Po tym tylko się zaśmiał, włożył  ręce do kieszeni i dalej szedł za nią
- Długo już tu jesteś?
- Możesz się zamknąć?
- Dlaczego jesteś taka wredna?
- Mówiłam ci, że mnie wkurzasz.
- Próbuję tylko polepszyć kontakt.
- To trzeba było go nie psuć zajmując cały korytarz.
- Przecież to ty na mnie wbiegłaś.
- W sumie to masz rację. Czasami mi odwala i wtedy tak to się kończy.
- Nie wyglądasz na osobę, która ma odpały.
- Głupota Jade na mnie przechodzi. (xD przepraszam xDD)
- Dobrze jest mieć poczucie humoru.
- Powiedz mi to prosto w twarz jak ją zobaczysz latającą z przepychaczem na linie w kuchni i powalającą wszystkich wokół.
- Chętnie to zobaczę.
- Nie, nie chcesz tego widzieć. Takiego widoku już nie wymażesz z pamięci. - Wtedy weszli do salonu. Siedziała tam reszta oddziału specjalnego. - O, super. Nie będę musiała latać po całym korpusie.. Słuchać mnie. - Stanęła na środku. - To jest Raito. Kuzyn Levi'a.
- Ale seksiak... - Usłyszała szept jednej z dziewczyn stojących w drugim końcu salonu. Nie należała do oddziału. Nikt tego nie słyszał, tylko ona miała taki dobry słuch. Jak chłopak podchodził i osobiście się przedstawiał spojrzała na niego. Faktycznie nie był zły. Miał jasne, brązowe włosy i oczy tego samego koloru.


Przyglądała mu się chwilę. Po chwili chwyciła ją za rękę dziewczyna, która wcześniej szeptała i odciągnęła kawałek dalej.
- Czego? - Warknęła.
- Iris, no weź.
- O co ci chodzi?
- Zajmujesz wszystkich fajnych facetów, zostaw jakiegoś innym.
- Co?! O czym ty mówisz do jasnej cholery...
- Masz Levi'a, teraz tego nowego.. - Mruknęła dziewczyna, a białowłosa lekko rozszerzyła oczy.
- Jaja sobie robisz? Ja go tylko oprowadzam. Poza tym jak chcesz wyrwać jakiegoś seksiaka to idź na plan top model, czy czegoś, a nie. - Odeszła od niej. - *Jak ona w ogóle mogła sobie pomyśleć, że ja z nim jestem?! To tak wygląda? Boże.. Levi, zabiję cię po prostu. W ogóle jak ja mogłabym być z kimś takim jak on?! Przecież ja nie jestem Jade i nie robię sobie haremu.. Serio zaraża mnie.. sobą.* - Myślała tak dopóki znowu nie wpadła na Raito i niemal się wywaliła, ale ją złapał. - *O kurwa! Ale przypał.. I jeszcze przy wszystkich.* Puść mnie! Mogę st.. - Puścił ją i poleciała na dywan.
- Jesteś pewna?
- Sraj się, Yagami. - Mruknęła i wstała. Zaczęła kierować się do drzwi i wyszła.
- No, stary masz przesrane. - Powiedział Eren opierając się na kanapie.
- Hm? - Spojrzał się na niego.
- Jak ona się na kogoś wkurzy to lepiej jej unikać do końca życia.
- Spokojnie, potrafię się ze wszystkimi dogadać.
- Nie, naprawdę. Ona to jest dwunasty wymiar, daleko od naszej galaktyki i chuj wie gdzie. - Zaśmiał się brunet. - Do tego jest dziewczyną kaprala.
- To jest mój kuzyn.
- A, racja.. Zapomniałem... To może nie będziesz musiał biegać trzydzieści kółek i sprzą.. Nie. Sprzątać na pewno będziesz.

 Iris wyszła na dwór i usiadła na murku. Po chwili przybiegł do niej Kiba.
- Kiba, co ja mam zrobić? To jest nienormalne. Już drugi raz na niego wleciałam! Siary sobie narobiłam i jeszcze Levi pomyśli, że go zdradzam. Z jego kuzynem! Rozumiesz to?!

- "Eee.."
- No daj spokój. Przecież to jest jakaś patologia! Ja mam jednego chłopaka i nie bawię się w Jade. Ale ja mam plan. Normalnie będę go szkolić czy coś jak mi kazał Levi. Nic poza tym. Chyba, że się do mnie przyczepi to nie wiem co zrobię. Po prostu same problemy. Ja pierdole.. No, Kiba! Co ja mam do cholery zrobić?!
- "Weź mnie na spacer."
- Jaja sobie robisz?! Ja ci tu opowiadam historię życia, a ty mi ze spacerem wyjeżdżasz!?
- "Jestem psem i mam swoje potrzeby!" - "Krzyknął" i uciekł.
- Kiba! Wracaj tutaj cholero jedna! - Biegła kawałek za nim, ale zatrzymała się. - Nie dostaniesz obiadu, pajacu jeden! Ych.. *Miałam iść na trening z tym Yagami'm.* - Przypomniała sobie i wróciła do kwatery. Po wejściu od razu go spotkała. - Weź sprzęt i chodź na dwór. - Rzuciła i znowu wyszła. Posłusznie wykonał rozkaz i nawet się nie odezwał.

Po dziesięciu minutach doszedł do niej. Byli w małym lesie.
- Co tak długo? - Warknęła.
- Nie jestem przyzwyczajony do zakładania takiego sprzętu.
- No dobrze.. - Westchnęła. - Wiesz jak się tego używa i do czego służy?
- Tak, wiem.
- W porządku. Dawaj, popisz się.
- Poważnie?
- Nie, na niby. Jasne, że na poważnie. Ruszaj się! - Spojrzał się na nią, a następnie na swój sprzęt. Wystrzelił jedną linkę, a jej hak wbił się w drzewo.
- Dobrze? - Zapytał.
- Tak. - Nacisnął coś i pociągnęło go, że niemal wygiął się w pół. Jak już miał zaryć w drzewo wystrzelił drugą i udało mu się uniknąć przeszkody. Iris poleciała za nim.
- To w porządku na pierwszy raz takie coś?! - Krzyknął lecąc.
- Przynajmniej nie jest nudno. Poza tym jak widzę szybko łapiesz. Tak nauczysz się najszybciej. Chodź, leć za mną. Jak ty będziesz prowadził to zaraz się rozbijemy. - Dodała gazu i była teraz przed nim. Lecieli tak kawałek, a Raito robił to coraz lepiej. W pewnym momencie ją wyprzedził. Spojrzała się na niego lekko zdziwiona, a on lekko się uśmiechnął rozbawiony. Ten gest wywołał u niej to, że spuściła wzrok. - *Jezu.. co ja robię?!* - Znowu go podniosła i przyspieszyła. Latali tak przez około pół godziny, aż chłopak już w pełni potrafił używać sprzętu. Jak wylądowali na ziemi spojrzała się na niego. - Muszę ci powiedzieć, że jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak szybko to zajarzył.
- Mam dobrą nauczycielkę. - Zaśmiał się.
- Ta, pewnie. Masz najgorszą jaką mogłeś trafić. - Mruknęła.



- Później postaram się załatwić jakieś tekturowe podobizny tytanów to wtedy poćwiczysz ich zabijanie. Teraz możemy jeszcze poćwiczyć walkę wręcz jeżeli chcesz. 
- Jesteś pewna?
- Hm? A co? Pobijesz mnie? Nie bądź śmieszny. - Prychnęła. 
- Ja nie żartuję.
- Już to widzę. No to dawaj. - Stanęła przed nim. 
- No dobrze.. - Stali tak chwilę przed sobą. 
- *Wyżyję się trochę przynajmniej.* - Pomyślała i zrobiła obrót, przez co prawie dostał z buta w twarz. Zdążył się odsunąć i chwilę unikał jej ataków. - No co to ma być? Na co ty czekasz? - Warknęła. On tylko się zaśmiał. 
- Źle do tego podchodzisz. 
- Słucham?
- Najpierw trzeba zobaczyć jak walczy przeciwnik. 
- O czym ty pieprzysz?! - Znowu zrobiła obrót, ale jak już miał dostać złapał jej nogę i pociągnął przez co wylądowała na ziemi. 
- O tym. 
- A idź. - Warknęła i puścił ją. - Możesz nie mieć czasu na taką orientację jak sytuacja będzie zagrażać twojemu życiu. 
- Zawsze jest czas. - Po tym zdaniu tylko prychnęła. - Tylko ty masz łatwiej, bo zawsze możesz się przemienić, prawda?
- Skąd o tym wiesz? Nie mówiłam ci tego. 
- Myślisz, że jesteś znana tylko w korpusie? Plotka, że Levi ma dziewczynę to już się chyba rozniosła po całym terenie zamieszkiwanym przez ludzi. 
- Super.. - Mruknęła.
- To prawda, że jesteś kotem?
- Kuźwa, kolejny. Eren sobie może być tytanem, a mnie już kotem być nie wolno. - Udawała oburzoną i zaczęła gdzieś iść.
- Ale nie zostawiaj mnie tutaj..
- Co, do korpusu nie trafisz?
- Nie.
- No to masz problem. - Zaczęła biec.
- Zaczekaj! - Starał się ją dogonić, ale to niewykonalne xD. W końcu zrezygnował i się zgubił. - Świetnie. - Stał tak przez jakiś czas i spojrzał w zegarek. (Wiem, że ich jeszcze nie wynaleziono, ale on jest nowoczesny i ma! XD) - *Zaraz piętnasta, a ja jestem sam w lesie.* - Nagle coś go popchnęło i poleciał na ziemię.
- Zaraz ci tutaj prawo dżungli pokażę. - Powiedziała stojąca nad nim Iris w swojej drugiej formie.
- Za co to było xD? - Zaczął się podnosić.
- Ale kto ci kazał wstać? - Usiadła na jego kręgosłupie i znowu leżał.
- Ja mam cię szkolić, to nie jest wyjście prywatne.
- Na pewno? - Spojrzał się kątem oka na nią.
- Na pewno. - Docisnęła go mocniej.
- Ał! Dobra, możesz ze mnie zejść?
- Hmm.. Daj mi pomyśleć... Nie.
- I mam tu leżeć cały dzień?
- Może dżdżownice cię czegoś nauczą.
- Czego niby?
- Pełzania.
- A jak mi się to ma niby przydać?
- Jak ci tytan odgryzie ręce i nogi to jak masz zamiar się poruszać?
- Dlaczego zakładasz, że mi je odgryzie?
- Nie wiem, różne rzeczy się dzieją na wyprawach. - W końcu z niego zeszła i odeszła kawałek dalej.
- Ja nie wiem czy ty w tym momencie żartujesz, czy co ty robisz. - Zaczął się podnosić.
- A co ty myślałeś? Że ja poczucia humoru nie mam? Mam tylko, że mnie to nie bawi, wiem dziwna jestem.
- Bardziej mnie ciekawi dlaczego taka jesteś.
- Powiedzmy, że dużo w życiu widziałam i nie potrafię o tym zapomnieć.
- O najważniejszych rzeczach się nie zapomina.
- Nawet jak mają mi niszczyć życie?
- Tak.
- Wracajmy już do kwatery. Zaraz będzie obiad.

Iris i Raito szli korytarzem. Miała mu pokazać jego pokój. Miała napisany numer na kartce. Niemal się zakrztusiła jak jego pokój był tuż obok jej.
- Poważnie? - Pokręciła głową.
- Widać Levi chce mnie mieć niedaleko. - Zaśmiał się.
- Właśnie, idę do niego. A ty właź do tego pokoju i nie wyłaź. - Mruknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem. Weszła do pokoju, który dzieliła z kapralem. Siedział przy biurku i dalej podpisywał papiery. - Naprawdę robiłeś to przez tyle godzin?
- Tak..
- Pomóc ci?
- Nie musisz, już kończę.
- W porządku. - Usiadła na łóżku i spojrzała na okno.
- Jak było z Raito?
- Z Raito? Dobrze, szybko załapał.
- Tak jak myślałem.
- Jest bardzo mądry, nie wiedziałam, że masz taką rodzinę.
- Twierdzisz, że jestem głupi?
- Nie! Ale on znacznie się wyróżnia, o to mi chodziło.. - Tłumaczyła się, a Levi wrócił wzrokiem do papieru. - Armin będzie miał konkurencję.
- On jest mądrzejszy od Armina.
- Mówisz?
- Tak.
- No widzisz. Raito będzie w twoim oddziale?
- Zobaczę co będzie umiał.
- Oj dużo, przecież ma świetną nauczycielkę. - Po tych słowach kapral zakrztusił się herbatą, którą popijał. - No co?!
- Nie, nic.. xd. Wpadłaś dzisiaj jeszcze raz na niego?
- Dwa razy. - Mruknęła, a Levi chwycił się za głowę.
- Możesz mi powiedzieć jak ty to robisz? - Wstał z krzesła i usiadł obok niej.
- Nie wiem właśnie! Ja mam talent do wpadania na ludzi.
- Przypominam sobie, że wpadałaś tylko na mnie. - Wtedy ją zatkało.
- *O Boże, nie, nie, nie, nie.* No naprawdę nie wiem jak ja to robię.. *Faktycznie, wcześniej wpadałam tylko na Levi'a, a teraz z nim jestem. To są jakieś jaja. Los nie będzie za mnie decydował do cholery.* Ale nieważne. Zostawmy już ten temat.
- Jak sobie życzysz.
- Macie jakieś tekturowe tytany na zbyciu? Muszę go nauczyć zabijać.
- Chyba są w magazynie.
- Dobrze. Naszykuje je. - Wstała i już miała odejść, ale złapał ją za rękę.
- Naucz go wszystkiego najlepiej jak potrafisz.
- Tak jest. - Wtedy wyszła.


- *Nie, nie, nie. Nie zostawię go. Jak ja bym tak mogła... Przecież on mnie kocha... Dlaczego ja tak dużo o tym myślę?! Nic mnie nie łączy z Raito. Tylko go szkolę, uspokój się..* - Stanęła przed jego drzwiami i zapukała.
- Tak? - Odpowiedział.
- Otworzysz?
- Tak, już. - Podszedł do drzwi i je otworzył. - Wchodź.
- Nie, ja tylko przyszłam ci powiedzieć, że załatwiłam te tekturowe podobizny. O której jutro ci pasuje trening?
- To zależy od ciebie. Ja mam cały dzień wolny.
- To z rana?
- W porządku.
- Ustalmy, że o dziewiątej. Po południu o szesnastej jest trening u Levi'a i myślę, że też powinieneś przyjść. Może będziesz w jego oddziale tylko mi siary nie narób, bo wszystko co tam pokażesz to będzie jakby to co ja cię nauczyłam.
- Rozumiem. Na pewno nie wejdziesz?
- A czemu miałabym?
- No nie wiem. Masz co robić?
- Niby mam. Naszykować te tektury.
- A nie możesz zrobić tego później?
- Teoretycznie mogę.
- No to wchodź.
- Ychh... - Jęknęła i weszła. Pokój za bardzo nie różnił się od jej starego.
- Chcesz? - Wskazał na paczkę na biurku.
- Co to je.. Nie! Nie mów mi.. - Zaciągnęła się zapachem. - To są czipsy?!
- Tak. - Zaśmiał się.
- O Boże! - Niemal się na nie rzuciła. - Co nie mówisz, że masz czipsy?! Trzeba było otworzyć drzwi na oścież i mnie wołać!
- Wybacz, nie wiedziałem, że tak je lubisz.
- Ja je kocham! Levi dał mi szlaban kiedyś -.-
- Czemu?
- Całą wypłatę na nie wydałam,
- Całą?!
- Wiesz co było najlepsze?
- Nie wiem.
- To była jego wypłata! xD
- O Boże xD.
- I tak by za to kupił herbatę i szczotki, ja też mam swoje potrzeby xD. Poza tym mi nie płacą. - Prychnęła. - Skąd ja mam wziąć hajs?! Na bank mam napaść?! Dobra, koniec. - Odsunęła się od paczki. - Bo ci zaraz całą wpierdolę.
- Mam zapas.
- NO TO CO NIE MÓWISZ?! - Znowu się na nią rzuciła. - Nie! Co ja robię?! Nie mogę tego jeść, bo zachowuję się jak napalony dzik. Będę już iść. - Podeszła do drzwi.
- Jakbyś chciała jeszcze czipsy to możesz zawsze przyjść.
- Przyjdę. - Wyszła. Zamknęła drzwi i zaczęła dalej iść korytarzem. Jak przechodziła weszła do salonu gdzie teraz siedział sam Eren z Arminem.
- Hej, Iris. - Przywitał się blondyn.
- No cześć. - Usiadła obok nich. Brunet też się z nią przywitał. - Co wy macie z tym przesiadywaniem w salonie?
- Tak po prostu, lubimy tu siedzieć. Gdzie jest Raito? - Zapytał Armin.
- Siedzi w pokoju.
- Byliście na treningu?
- Tak.
- I jak było?
- Powiem wam, że szybko załapał. Jutro będzie się uczył tytanów zabijać.
- Po jednym dniu wszystko ogarnął? - Zdziwił się Eren. - Nawet mi po jednym dniu się nie udało utrzymać równowagi.
- Nawet tobie? - Zdziwiła się Iris. - Ja się nadal dziwię, ze ty ten test zaliczyłeś xD.
- A spadaj! - Zaśmiał się i ją szturchnął.
- Mówię ci, cały korpus miał polewkę jak zwisałeś głową do dołu.
- Dobra, skończ już xD.
- Czytaliście gazetę? - Zapytał blondyn.
- Pojebało cię? xD. - Pokręciła głową Iris.
- Zapomniałem, że ty gazet nie czytasz.. Ale słuchajcie, podobno zmarł jakiś ważny polityk na zawał.
- I co w tym dziwnego? - Spytał Eren.
- On kiedyś podjął decyzję o rozstrzelaniu niewinnych ludzi.
- Armin, zawał serca to naturalna śmierć.
- Nie, jeżeli mamy teraz taką sytuację z masowymi zawałami.
- Ale co ty insynuujesz? - Dopytywała Iris.
- To, że to nie są przypadki. Giną tylko przestępcy i ludzie, którzy dopuścili się grzechów.
- I co ty myślisz? Że Bóg ich karze?
- Nie, myślę, że Kira naprawdę istnieje. Ale nie wiem jak zabija.
- Nie mów mi, że będziesz się teraz bawił w detektywa. Armin, to wykracza poza nasze kompetencje. Poza tym to jest niebezpieczne szukać osoby, która może cię w każdej chwili zabić.
- Wiem. Ale chcę spróbować.


~ Gill i Kel