sobota, 8 października 2016

Rozdział XXXIII Czasem jest śmiech, a czasem gorzkie łzy

(Przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdziała ale szkoła ;w; Wybaczcie, ale w tym rozdziale starałam się do moich pomysłów doczepić wasze i wyszedł chory rozdział xD Oczywiście nie tak jak imprezy ale pisałam go bez moich wspomagaczy w formie kakałka, makarony itp. xD Miłego czytania ^-^)

Grupka zwiadowców wracała do kwatery. Szli przez ciemny las po omacku i  Braun prawie przywaliła w drzewo.
- Uważaj. - Odciągnęła ją Iris śmiejąc się. - Słuchaj... Przepraszam, że tak cie zlewałam w ostatnim czasie, gdy Lisa do nas dołączyła... - Spuściła głowę.
- Daj spokój, już zapomniałam. Po za tym, żeby temu zapobiec dostałam zajenca xD
- A właśnie, jak on się ma?
- Wczoraj podobno dostał szoku jak mnie pijaną zobaczył xD
- Pijaną? Ty nie byłaś pijana. Ty byłaś najebana gorzej niż nie wiem co xDD
- No dzięki... xd
- A prosz bardzo. - Zrobiła lekki ukłon. - W ogólem.
- Nom?
- Jak to jest z tobą i Jean'em? Bo Levi mówił, że jakieś dziwne rzeczy odwalaliście przed imprezą i po było cie słychać na całym naszym piętrze.
- E... No bo ustaliliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi...
- Pojebało cie?! xDDDDD To co było słychać to tak nie brzmiało.
- No bo sama powiedziałaś, że byłam najebana i z tego co wiem to myślałam, że Erwin na bliźniaka i z jednym szłam, a drugi był w pokoju xd
- Ty debilu jak można pomylić konia z dowódcą?xDD
- Nie pytaj...

Gdy dotarli co kwatery było wpół do czwartej. Każdy porozchodził się do swoich pokoi.
Jade rzuciła się na łóżko, że aż siedzący na nim Tuptuś się wybił i spadł na podłogę, a ona zwiesiła na dół głowę szukając go ale sama się zwaliła i wylądowała do góry nogami na ścianie.
- Ile zazwyczaj cie trzyma? - Spytał Erwin zamykając drzwi.
- Nie mam pojęcia, ale to trzeba wykalkulować. Zdejmiesz ze mnie to?
- CO?!
- Znaczy nieee, mnie ze ściany xD
- Jezu mów po ludzku... - Położył dłoń na czole.

Levi i Iris weszli do pokoju. Dziewczyna chciała się położyć spać ale kapral tylko na nią spojrzał.
- Coś nie tak? - Spytała.
- Jest trzecie czterdzieści.
- No i?
- Jaki jest sens tego by iść spać? Jak i tak pewnie za jakąś godzinę albo dwie będziesz wstawać.
- No wiesz... Chcieli mnie od ciebie porwać i zabić, a ty mi nie dasz odpocząć...? - Mówiła sarkastycznie. On usiadł koło niej i chciał ją pocałować, ale ona wbiła mu na kolana i zaczęła całować. - Ostatnio mnie wręcz zmuszałeś do wypoczynku.
- Ale już nic ci chyba nie grozi więc...
- Więc...?
- Zawsze możemy inaczej wykorzystać ten czas.
- Na przykład? - Uśmiechnęła się słodko. (Wtf zaraz bd opr bo popsuje Iris xDD)
- Na przykład sprzątając albo polerując miotły.
- A idź ty!
- No co?
- Ja już miałam nadzieję, na coś innego, a ty mi z miotłami wyjeżdża... - Nie dokończyła bo się przeturlał i ją pocałował.

- Na to?
- Może... - Uśmiechnęła się i odwzajemniła pocałunek.
- Mam pomysł. Co ty na to żebyśmy zrobili coś czego jeszcze nie próbowaliśmy?
- Co masz na myśli...? - Zaczęła się denerwować.
- Nocne latanie po okolicy. Na jednym sprzęcie.
- Chcesz nas rozbić? - Zaśmiała się.
- Ze mną nic ci nie grozi.
- Wiem, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
- Dlatego to ja będę prowadził.
- Eh... Chyba nie uda mi się cie od tego odwieść?
- Też tak uważam. - Szybko wstał, wziął ją na ręce i wyszli z pokoju.

 Levi założył swój sprzęt i przypiął białowłosą do siebie (Nie pytajcie i nie wnikajcie jak gdyż tak. xD)
- Gotowa? - Spytał gotów do drogi.
- Nie wiem czy to bezpieczne...
- Czy ta wielka Iris Leiden pęka?
- Haha wielka taa... Ja nie jestem legendą jak ty. Ale nie, że pękam tylko nie wiem czy na pewno wrócimy w jednym kawałku.
- Nie ufasz mi?
- Oczywiście, że tak ale...

- Więc nie ma o czym gadać. - Rzucił i wzbili się w górę. Iris krzyknęła, bo przez chwilę straciła stabilność ale zaraz złapała równowagę i cieszyła się lotem. Nie cieszyła się samym lotem. Cieszyła się lotem z osobą, którą kochała i mogła na nią liczyć bez względu na wszystko. Była jedyną osobą przy której kapral okazywał uczucia. Nagle Levi zrobił ostry zakręt przed drzewem.
- Zaczyna się ostra jazda. Lepiej bądź czujna. - Zaśmiał się lekko.

Gdy wylądowali cały korpus był już pogrążony w swoich rutynowych czynnościach.
- Dziękuję za cudowną nocną przygodę. - Pocałowała go, a on ją objął.
- Dla ciebie zawsze jak najlepiej. - Zdjął sprzęt, odnieśli go na miejsce i ruszyli na śniadanie.
- Po takie akcji nie zwymiotujemy? - Zaśmiała się.
- Zobaczymy jakie mamy mocne żołądki.

Było około dziewiątej gdy Jade się obudziła. Ręką poszukiwała Erwina ale nie znalazła go. Otworzyła oczy i ujrzała jak siedzi na biurku wyglądając przez okno. Nie miał swojej zwykłej miny. Ta była bardziej zamyślona i wręcz przygnębiona. Szybko wstała. Podeszła do niego i od tyłu przytuliła.
- Musimy porozmawiać... Poważnie i szczerze. I tym razem doprowadzimy to do końca. - Powiedział nawet nie odwracając głowy.

- Dobrze, ale co się stało...? - Dowódca wstał, odwróciła się, a on stanął na przeciwko niej i spytał:
- Wiesz czego chcesz?
- To znaczy...?
- Wiesz z kim chcesz być do końca?
- No z tobą, co to za głupie pytanie!
- Nie wydaje mi się.
- O co ci teraz chodzi?
- Myślisz, że nie wiem? Że nic nie widzę? Upierasz się przy swoim ale tego nie ukryjesz... Dalej go kochasz i dalej chcesz z nim być. W jego towarzystwie jesteś zupełnie inną osobą. Ostatnio coraz częściej słyszę w nocy jak wypowiadasz jego imię.
- Słucham...?
- Myślę, że powinnaś do niego wrócić.
- Czekaj, czekaj. Czy ty mnie sprawdzasz czy naprawdę chcesz się mnie pozbyć?
- W żadnym wypadku nie chcę się ciebie pozbywać. Ale to między nami zadziało się zbyt nagle. Zaraziłaś mnie swoją spontanicznością, za co ci dziękuje bo dzięki tobie przez chwilę mogłem poczuć jak to jest, być przez kogoś kochanym i samemu kochać. Ale nie mogę patrzeć jak cierpisz i chcę, żebyś nie patrzyła na mnie tylko dla swojego dobra wróciła do Jean'a.
- Akurat! Dla mojego dobra... Chcesz mi tak na około powiedzieć, że mnie nie kochałeś i się mną bawiłeś?! Nie uwierzę.
- Przecież tak nie powiedziałem. Mówiłem, że dzięki tobie wiem jak to jest kogoś kochać ale zrozum. By ta druga osoba mogła być szczęśliwa czasem trzeba coś poświęcić. I ja chcę byś już zawsze była szczęśliwa...
- Nie! Nie zmusisz mnie! Jeśli naprawdę mnie nie chcesz to... - Blondyn energicznie przysunął swoją głowę do jej i pocałował ją namiętnie.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Co mam jeszcze zrobić, żebyś mi uwierzyła i posłuchała? - Brunetka nic nie mówiąc odepchnęła go i chciała zmierzać do drzwi ale złapał ją za rękę. - Przemyśl to co ci powiedziałem i uświadom sobie, że mam rację. Sama podejmij decyzję i nie patrz na mnie. Bo ja już ci przedstawiłem swoje stanowisko. - Powoli puścił jej rękę. W jej już szklanych oczach ujrzał rozdarcie i złość. - I jeszcze jedno... Niedługo jest wyprawa...
- Mam rozumieć, że znowu zmieniasz mi miejsce w formacji?! - Krzyknęła usiłując nie uronić ani jednej łzy.
- Nie tobie tylko jemu... Żeby był bliżej ciebie.
- Nie chce żebyś cokolwiek zmieniał! Jeśli jednak tak to ja wolę być z dala od ciebie! - Już nie wytrzymała i zaczęła płakać. Wybiegła trzaskając za sobą drzwiami.

Dziewczyna leciała zapłakana przez kwaterę. Nie patrzyła przed siebie. Nagle wpadła na kogoś. Podniosła wzrok i zobaczyła swoją przyjaciółkę w towarzystwie kaprala. Rzuciła im przelotne spojrzenie i poleciała dalej.
- A tej co znowu? - Westchnął Levi.
- Nie mam pojęcia. Może lepiej pójdę za nią... - Powiedziała i pobiegła za brunetką.  - Jade zaczekaj! - Wołała za nią.
- Erwin pojebie co, żeś znowu odstawił? -.- - Przewrócił oczami i ruszył przed siebie.

Iris znalazła przyjaciółkę skuloną w jakimś kącie.
- Jade... Powiedz co się znowu stało? - Spytała siadając koło niej.
- Nic!
- Haha śmieszne. - Powiedziała sarkastycznie. - Teraz gadaj, bo nie lubię patrzeć ja ciągle ryczysz. To jest żałosne. - Brunetka się trochę uspokoiła i opowiedziała jej poranną sytuację.
- Nadal kochasz tego Jean'a?
- Nie! Tak... Może... Nie wiem!
- To się w końcu zdecyduj!
- Nie umiem! Cholera jasna! To nie jest takie proste! Po za tym co? Mam tak po prostu odejść od Erwina, iść do Jean'a i powiedzieć : ''No hej bejbe, wracam do ciebie'' ? Zgłupiałaś?!
- Ja się tam na tym nie znam. Ale w jednym ma racje. - Braun spojrzała na przyjaciółkę. - Tak nagle jednego dnia, bez niczego stało się nie wiadomo co, a to za koniem latałaś jak głupia.
- Może... Musze to przemyśleć...
- Rób jak chcesz tylko potem nie żałuj. - Powiedziała i odeszła.
- Dzięki... - Prychnęła i zaczęła rozmyślać.

Może Iris miała racje...? Z Jean'em łączyło ją głębsze uczucie i w końcu dużo razem przeszli i dopiero po trzech latach się zeszli. Natomiast Erwin... To było zbyt spontaniczne... Dwa dni. Chora akcja i już wpadła zapominając o tym co było wcześniej.
Zdenerwowana ścisnęła jakiś kamień i cisnęła nim w ziemie. Zza rogu wyłonił się Jean. Spojrzała na niego na wpół szklanymi oczami.
- Niezły cel lala. - Zaśmiał się i podrzucił kamieniem ale zaraz mina mu zrzedła. - Co się stało? - Usiadł koło brunetki, która się o niego oparła.
- Miałam z Erwinem... Szczerą rozmowę i wygląda na to... Że to już koniec... - Chłopak oparł swoją głowę o jej i chciał się odezwać ale mu nie dała. - Wiem co chcesz powiedzieć ale to nie takie proste... Ja tak nie potrafię. Słyszałam co odwalałam po tej imprezie ale byłam jak to powiedziała Iris, nawalona i nic nie pamiętam.
- Nawet jak dla ciebie śpiewałem?
- Serio? No to nieźle musiało ze mną być.
- Może nawet lepiej, bo jak się sam upiłem to fałszowałem, że Levi się wściekł i rzucił we mnie dzikiem. - Zaśmiał się. - Po za tym... Widziałem, że miałaś na szyi ten wisiorek, który dałem ci jesienią...
- Tak... - Wyjęła go spod bluzki na wierzch. - Nie rozstaje się z nim... Nie umiem...
- Może to jakiś znak? - Chciał ją pocałować ale dziewczyna go zatrzymała.
- Daj mi trochę czasu... To dla mnie za szybko...
- Rozumiem... A gdzie teraz się przeniesiesz?
- Pewnie wrócę do mojego starego pokoju...
- A nie chcesz się wprowadzić do mnie?
- Może kiedyś. Na razie muszę iść coś zrobić... - Wstała i chciała odejść ale zawołał ją jeszcze. Odwróciła się.
- Jak już ci się znudzi bycie singielką to zgłoś się do mnie. Ja cały czas na ciebie czekam. - Posłała mu uśmiech i odeszła.

Jade weszła do pokoju, który jeszcze dziś rano dzieliła z dowódcą. Nie było go tam więc pewnie zajmował się papierową robotą w gabinecie. Westchnęła i zabrała się za zbieranie swoich gratów. Gdy skończyła postawiła torbę pod
drzwiami, usiadła na łóżku i przytuliła Tuptusia, który do niej przykicał.
- Co mały? Lipa nie...? Znowu mi się wszystko posypało...
Siedziała tak do puki nie wrócił Erwin. Spojrzała na niego, a on otworzył usta.
- Nie przejmuj się mną zaraz mnie już tu nie będzie. - Spuściła wzrok. Blondyn oparł się o biurko, a ona wstała. - Przemyślałam sobie to wszystko co powiedziałeś rano i doszłam do wniosku, że... No... Że masz rację... I odejdę.- Zaczęła zmierzać do drzwi ale złapał ją za rękę.
- Przepraszam. - Spojrzała ze zdziwieniem na niego. - Nie chciałem cię zranić, ale chcę po prostu żebyś była szczęśliwa.
- No tak ale... Jak to sobie teraz wyobrażasz? Że znowu udajemy, że nic nie było i jestem zwykłą gówniarą i mam mówić ci dowódco? Znowu...
- Nie wymagam tego od ciebie. Traktuj mnie normalnie, jak na przykład Hanji. Bez żadnych dowódców i innych takich. Pamiętaj zawsze będę dla ciebie oparciem i zawsze możesz do mnie przyjść ze wszystkim. - Brunetka przytaknęła. -  Po za tym on byłby z tobą na pewno dłużej niż ja...
- O czym ty teraz...?
- Chodzi mi o to, że ostatnio coraz częściej czuje jak zbliża się mój koniec... I to bez różnicy czy to będzie ta czy kolejna wyprawa... Ostatnio sam się naraziłem komuś kto pewnie będzie czyhał za murami i zaatakuje gdy tylko będziemy w pobliżu... Po za tym na kolejnych pewnie przyjdzie nam walczyć z Opancerzonym i Kolosalnym tytanem więc... Sama widzisz jak sprawy się mają.
- O czym ty mówisz?! Żaden koniec! Nikt cie nie będzie zabijał! Ten korpus bez ciebie nie przetrwa! Ty jesteś tu głową, Levi siłą! Bez choćby jednego z was wszystko się wali!
- Jade, nie możesz zapobiec temu co ma nadejść.
- Ale obiecałeś mi, że będziesz walczył i się nie poddasz nawet wiedząc, że to już koniec!
- Wiem, i będę się tego trzymał. Tylko widzisz czasem już nawet wola nic nie da, bo na każdego przychodzi czas. - Złapała go energicznie za rękę i patrząc w oczy powiedziała:

- Gówno mnie to obchodzi! Jesteśmy żołnierzami poświęcającymi się dla ludzkości! Mimo tego, że nic za to nie dostajemy ale walczymy! Walczymy za lepsze jutro! Mimo, że tylu naszych przyjaciół poległo! Nigdy się nie poddajemy! - Blondyn patrzył na nią w lekkim szoku. Dziewczyna tylko pokręciła głową, jedną ręką złapała go za koszulę, przyciągnęła bliżej siebie i pocałowała. Mężczyzna podtrzymał sobie jej głowę i odwzajemnił dość długi pocałunek.
- To na odchodne? - Spytał powoli się od niej odrywając.
- Można tak powiedzieć.  - Posłała mu lekki uśmiech wzięła torbę i zaczęła zmierzać do wyjścia. Zagwizdała, a królik dołączył do niej i wskoczył na ręce. [...]

Jade szła korytarzem zastanawiając się czy na pewno dobrze wybrała. Była tak pogrążona w przemyśleniach, że nawet nie zauważyła kiedy doszła do pokoju pod którym czekała na nią Iris z Levi'em.
- Więc jednak? No cóż, wydaje mi się, że wybrałaś właściwie. - Odezwała się Leiden.
- Po za tym ten blondaś nie był dla ciebie. Jest za sztywny. - Levi splótł ręce na klatce piersiowej. Brunetka tylko spojrzała na nich spode łba. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Jednak zaraz zrobiła krok w tył.
- Iris... Gdzie jest drugie łóżko?
- Ufoludki porwały do celów badawczych.
- Wtf?! 0.o
- Nie no żart. U Levi'a.
- Widzę, że wprowadziłaś się tam na stałe.
- Jeśli chcesz mogę wrócić...
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Przez jakiś czas potrzebuję pobyć sama.
- Ale sama, sama, że bez boyfriend'a? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Czy...
- W każdy możliwy sposób.
- Co ty taka bez humoru?
- Nie trudno się domyślić. - Powiedziała i weszła do pokoju zatrzaskując drzwi. Posadziła Tuptusia na łóżku i chciała się zacząć rozpakowywać ale ktoś zapukał.
- Iris! Daj mi na razie spokój! - Wrzasnęła i chciała otworzyć drzwi ale do pokoju wszedł jej brat. - E.. Soryka... Myślałam, że to Iris.
- Nic się nie stało, ale... Musimy porozmawiać... - Powiedział niepewnie.
- No dobrze, a coś nie tak?
- Nie tylko po prostu...
- Czekaj. Na początku wejdź i nie stój tak w drzwiach. - Pociągnęła go za rękę i posadziła na łóżku i sama usiadła obok. - Wiec o czym chciałeś porozmawiać?
- Chodzi o to, że skoro jesteśmy rodzeństwem to prawdopodobnie mamy jedną wspólną zdolność.
- O jakiej zdolności mowa? - Zerknęła na blondyna z boku.
- Na razie nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Ale w czasie swoim zrozumiesz. A teraz wybacz. (Muszę iść rozstrzelać Hitlera! ~ lekcja polskiego by Gill xDDDD) - Wstał, rozczochrał jej włosy i ruszył do drzwi. Dziewczyna siedziała przez chwile zdezorientowana. Nie rozumiała o co chodzi jej bratu. Ostatnio zachowywał się podejrzanie i zastanawiała się czy powinna o tym powiedzieć Erwinowi... Ale zaraz odrzuciła te myśli. To jej brat. Nie będzie przecież kablować. Może po prostu coś wypił albo Hanji podała mu jakieś tabletki.
- Boże pojebie, przecież on by nie wziął nic. - Uderzyła się w czoło i wróciła do rozpakowywania.

Okres około trzech tygodni do przodu xDD
Jade już trochę przyzwyczaiła się  do sytuacji w jakiej się znalazła. Znów zaczęła spędzać więcej czasu z Iris, a zwłaszcza z Jean'em. Smith mijając ją na korytarzu rzucał jej tylko przelotne spojrzenie i leciutki uśmiech. Nic poza tym. Ani słowa...
Braun i Leiden siedziały na swoim tradycyjnym murku gdy nagle od tyłu podeszła je Hanji.
- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia!
- O nie...- Powiedziały razem.
- O co tym razem chodzi? - Spytała białowłosa.
- Będziemy wkręcać Levi'a! - Krzyknęła okularnica.
- O nie! Nie ma nawet takiej opcji!
- Ale będzie genialnie! Wystarczy, że zamienimy was ciałami! - Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami.
- Ale...
- Nie ma ale idziemy! - I zaczęła je ciągnąć do salonu.
Gdy dotarły na miejsce rozejrzały się. Na szczęście nikogo tam nie było. Hanji poleciła im by się o siebie oparły i wstrzyknęła jednej z nich preparat. Dziewczyny przez chwilę były oszołomione ale szybko doszły do siebie.
- Iris odezwij się. - Poleciła okularnica.
- Kurwa co to było?! - Odezwała się białowłosa w ciele swojej przyjaciółki.
- Jauhu! Działa! - Hanji zaczęła skakać po sofach jak nienormalna. - A teraz marsz powkręcać Levi'a! - Krzyknęła i wyleciała z salonu.
- No nie... Czemu się na to zgodziłam...
- Nie miałaś wyboru xD - Zaśmiała się Jade w ciele Iris.
- No tak... Możemy powkręcać ludzi ale błagam - Złożyła ręce do modlitwy. - Staraj się unikać Levi'a.
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim znowu?
- Powiesz mi jak się zamieniasz w kotecka xDDD
- O nie... Ty ich tam wszystkich rozjedziesz xD
- Trudno, a no więc jak? xD
- Po prostu musisz pomyśleć o przemianie.
- Dobra! Dziena! - Uradowana wybiegła na zewnątrz.
Iris błąkała się zastanawiając co może robić jako Jade. Podeszła do okna z którego było dobrze widać teren przed kwaterą. W oddali widziała jak Jade lata w kociej postaci i nie wyrabia przed drzewem. Gdy w nie przygrzmociła Leiden zamknęła oczy.
- Boże biedne moje ciało. - Już miała iść do niej i powiedzieć, żeby zmieniła formę ale wpadła na kogoś. To nie był Levi... Był wyższy. Spojrzała w górę i zobaczyła twarz Jean'a. - *Jak on lubi za nią łazić... Nie dziwie się, że czasem woli zostać w pokoju. On jest wszędzie! Ale chwila... Skoro teraz jestem Jade... To mogę sobie porobić z nich beke xD* O Jean... Co tu robisz? - Starała się  udawać brunetkę ale trochę jej nie szło. Chłopak jednak nie zwracał na to uwagi.
- Przechodziłem i cie zobaczyłem.
- *No tak jak zawsze...*
- Przy okazji chciałem spytać czy wiesz co się stało Iris. Ciągle lata w formie pumy i obija się o wszystko jak leci. Prawie staranowała Levi'a.
- CO?! Znaczy ten bo Hanji jej coś wstrzyknęła i ... Ten... Ale musimy tam szybko iść zanim kogoś zerze! - Była zbyt przejęta tym, że Jade wpadła na kaprala i chciała do niej biec ale chłopak ją zatrzymał.
- Jade mam tylko jedną prośbę... - Ukląkł na jedno kolano i patrząc jej w oczy kontynuował. - Nie mogę już tak dłużej funkcjonować, wiedząc, że mam cię obok i proszę... Wróć do mnie... - Pochylił głowę, a Iris oniemiała.
- *Cholera jasna debilu! Czemu teraz?!*
- Jade czy zostaniesz po raz kolejny moją dziewczyną? - Leiden zaczęła  rozglądać się po korytarzu.
- Tak. - Powiedziała nerwowo.
- Naprawdę? - Chciał ją objąć ale mu nie pozwoliła.
- Jest jedno ale. Hanji zamieniła mnie znaczy Iris i prawdziwą Jade ciałami i zgodziłam się, żeby wam pomóc. Ale jeśli chcesz możesz iść sobie pojeździć na swojej kici ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zanim się znowu odmienimy. Wiem, że tego chcesz tylko nie połam mi kręgosłupa xDD - Zaczęła się śmiać i chciała odejść ale wpadła na Jade.
- Iris kurwa mać! - Braun odepchnęła Iris i uderzyła ją w twarz.
- Co ty robisz?! - Spytała oszołomiona Leiden.
- Powiedz mi co to do kurwy nędzy ma być! - Podwinęła rękaw i ich oczom ukazały się blizny na rękach ciała Iris (polonistyka lvl hard), która zaczęła się cofać. Brunetka popchnęła ją i białowłosa upadła na ziemię. - Zadałam pytanie! Na mnie się darłaś, a sama to robisz i jeszcze uciekasz od odpowiedzi! - Chciała zrobić zamach ale ktoś złapał ją za nadgarstek. Przez ramię zobaczyła Levi'a.
- Iris co ty wyprawiasz? - Spytał.
- Jestem Jade! Hanji nas zamieniła ciałami i miała być beka ale cholera jasne wyszło zupełnie odwrotnie! - Wyrwała się i pokazała mu blizny na rękach Iris (A może bez Iris... Nwm jak to sformułować xD Grunt, że wiadomo o co cho xd). Kapralowi oczy się rozszerzyły. Chciał podejść do Iris ale wtedy zemdlały. Levi złapał ciało Iris. Po kilku minutach obie się ocknęły ale już w swoich ciałach.
- Iris! Powiedz mi do cholery po co to zrobiłaś. - Uniósł jej rękę, a białowłosa zaczęła płakać.
- Levi przepraszam! Ale po śmierci Kiby się pogubiłam i nie mogłam inaczej! Ale większość tych blizn należy do przeszłości... Do czasów mojego dzieciństwa i jak walczyłam z Lisą... - Ackerman patrzył na nią przez chwilę w lekkim szoku. Ciszę przerwały wrzaski Hanji.
- I jak udało się?! :D - Wtedy kapral nie wytrzymał. Powoli posadził Iris, wstał i walnął Zoe z pięści w twarz.
- Levi! O co ci chodzi to tylko zabawa! - Powiedziała z ziemi.
- Ty pierdolona okularnico! Masz zakaz zbliżania się do Iris i mnie! Idę do Erwina i jak wrócę to wypierdolę ci wszystko z tego twojego przeklętego laboratorium!
- NIE! LEVI NIEEE!!! - Rzuciła mu się na nogi i uczepiła jego buta. - Wszystko tylko nie laboratorium! - Wrzeszczała. On ją odkopał.
- Iris idź do mojego pokoju. - Powiedział, złapał Hanji za kołnierz i ruszył do gabinetu dowódcy. Białowłosa spuściła głowę i ruszyła tam gdzie kazał jej Levi. Jade też odeszła, a za nią Jean.

Erwin siedział w zamyślony w swoim gabinecie z głową spuszczoną w dół i opartą tylko na dłoniach, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Podniósł głowę, a Levi rzucił mu pod biurko Hanji.
- O co...
- Ta głupia okularnica zamieniła Iris i Braun ciałami jak mnie i Yeager'a!
- Levi! Chciałyśmy cię powkręcać ale nie wyszło! - Broniła się.

- Ja ci dam! Erwin mogę wywalić jej te laboratorium i zrobić tam pokój na miotły i inne?
- Składzik? Kolejny...?
- Ja ci dam składzik! Moje miotły mają uczucia.
- W przeciwieństwie do ciebie! - Wrzasnęła brunetka Ackerman'owi.
- Hę? - Podszedł do niej i chciał ją złapać za kołnierz, ale Erwin im przerwał ''zabawę''.
- Kiedy indziej się poszarpiecie, teraz mamy inne rzeczy na głowie.
- Nic jej nie zrobisz z tym co odwaliła?!
- Potem z nią pogadam. Hanji możesz odejść. - Brunetka wyszła, a oni kontynuowali rozmowę. - Wiesz, że niedługo jest wyprawa... I będzie trochę inna niż zwykłe. Obawiam się, że coś w rodzaju tej kiedy po raz pierwszy natknęliśmy się na Kobietę Tytan. Mówiłem ci już o tym ale chcę, żebyś zrobił sobie nowy oddział.
- Po co? Iris mi wystarczy, a już Yeager działa mi na nerwy.
- Sam się zgłosiłeś, że weźmiesz za niego odpowiedzialność.
- No dobra. Masz jakieś specjalne osoby?
- Na pewno Mikasę, Jade, Armina, Reinera, Jean'a i inne osoby ze Sto Czwartego Korpusu Treningowego.
- Niech ci będzie. Ale muszą się nauczyć sprzątać bo ta twoja Jade to nic nie umie!
- Już nie moja... - Podszedł do okna.

Braun szła przez dziedziniec na teren przed kwaterą.
- Jade zaczekaj! - Gonił ją Jean. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła, a chłopak wpadł na nią. - Teraz mogę to powiedzieć prawdziwej ci... Jade... Ja już dłużej nie mogę, wiedząc, że mam cie przy sobie tak blisko, a jednak daleko... Dlatego... - Wciągnął powietrze i ukląkł przed nią. - Jade Braun... Czy jesteś gotowa po raz kolejny zostać  moją dziewczyną...? - Przez chwile nie wiedziała co ma powiedzieć. - Proszę... Nie każ mi dłużej na ciebie czekać... Choć mam cię obok tęsknie... I tęsknić będę zawsze do końca moich dni. - Delikatnie dotknął jej dłoni. Dziewczyna westchnęła, spojrzała mu głęboko w oczy i odpowiedziała:
- Dobrze... Zgadzam się. - Chłopak szybko wstał, uniósł ją i zaczął z nią kręcić. Brunetka się  zaśmiała. Patrzyli przez chwilę na siebie, a po chwili ich wargi się zetknęły. Jean upadł na ziemię, a Jade razem z nim.

- Mówiłeś mi ostatnio, że dla mnie śpiewałeś. Zrobisz to jeszcze raz? Teraz zapamiętam. - Uśmiechnęła się tak jak kiedyś, gdy dopiero zaczynali związek.
- Nie chcesz słyszeć tych fałszów...  Po za tym śpiewam tylko pod przymusem.
- To ja cie zmuszę po swojemu. - Zaśmiała się zalotnie i zaczęła go namiętnie całować, a on podtrzymał sobie jej głowę. Niekontrolowanie spojrzała w okno gabinetu Erwina. Stał w nim i się im przyglądał... Oderwała się od swojego byłego-obecnego chłopaka. Pomogła mu wstać i zaczęła uciekać.
- Cholera jasna czy zawsze ktoś musi się na nas gapić?! - Rzuciła poirytowana.

Tymczasem Levi wszedł do swojego pokoju. Iris stała odwrócona do niego tyłem i patrzyła przez okno bez wyrazu. Skrzywił się i podszedł do niej. Jeszcze raz odsunął jej rękaw. Patrzył się na te cięte, długie rany. Były wszędzie.
- Przecież się zagoi. - Powiedziała.
- Tak, wiem. Ale uważam, że nie powinnaś tego robić.
- Już nie będę. - Wyciągnęła z kieszeni malutką, starą szkatułkę z wizerunkami szczeniaczków.
- Co to jest?
- Oddaję ci to. - Włożyła mu do dłoni. On to otworzył. Była w środku mała, czysta żyletka.
- To ona przez tyle lat przelewała moją krew. Mam ją od trzynastu lat. Zabierz to ode mnie. - Zamknęła oczy.
- Zabiorę.
- Dziękuję..
- To ci sprawiało przyjemność?
- Na początku tak... Ale później już nie. Ja już nie czuję bólu...
- Rozumiem... Nie stój tak tutaj. Musimy porozmawiać. - Posadził ją na łóżku.
- Słucham?
- Erwin wymyślił sobie jakąś wyprawę kolejną. Nie będziesz już biegła na przodzie. Nawet bym się na to nie zgodził. Ale został utworzony nowy oddział specjalny. - Powiedział poirytowany. - Teraz z nami jest Armin, Jade, Jean, Reiner, Bertholdt, Mikasa i reszta ciołków ze sto czwartego korpusu treningowego. Na wieść o Mikasie w jednym oddziale Iris niemal się nie przewróciła.
- Mikasa?! Jade?! I jeszcze Jean?! Poważnie?!
- Jakoś sobie poradzisz.
- Ygchh.. W porządku.
- Ale nie martw się. Ja się nimi zajmę. Nauczę ich dyscypliny, a przede wszystkim sprzątania.
- No to mają przerąbane... - Powiedziała sarkastycznie Iris.

O osiemnastej miało odbyć się zebranie w salonie. Jade z Jean'em chcieli już otworzyć  drzwi ale ze środka zaczęły dochodzić dziwne krzyki. Spojrzeli na siebie i niepewnie weszli. To co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
Na stole pod którym siedział skulony Bertholdt stepował Armin i wrzeszczał jakieś dziwne rzeczy, a Hanji ''gwałciła'' Mike'a by nic nie mówił Erwinowi ale on mówił, że sam się domyśli jak zobaczy co tu się dzieje. Reiner siedział na sofie i się z nich śmiał. Jade usiadła koło brata.
- Co tu się dzieje?
- Nie mam pojęcia jak tu weszliśmy to on już był w takim stanie i zaczął się śmiać z Berth'a. Wszyscy się pochowali pod ściany jak Hanji rzuciła się na Mike'a. Ale nie ważne słuchaj go! - Nie mógł złapać powietrza ze śmiechu.
- Nie poznaje cie brat...
- Cicho słuchaj! xDD

- [...] Bertholdt ty deklu! Annie jest moja, nie oddam ci jej! Możesz sobie i ją kochać jak głupi ale ona należy do mnie buhahah! To moja królowa! I razem jesteśmy panannami burdeli i nic nas nie zatrzyma! Razem będziemy okiełznywać Dzikiego Yeti z północy tam gdzie nie sięgają mury i panuje wieczna zima! Iris! A wzniosą nas tam skrzydła wiernego rumaka z Trostu Żana! Po powrocie zastaniemy generała skaczącego z okna, bo będzie uciekał przed małymi tytanami, dziećmi Erena i Hanji, którzy wezmą ślub pod palmami w Santa Angella i ja będę ich druhną, a Annie moim druhnem i podbijemy całą Czarną Dziurę! Osadzimy tam na tronie kryształ w którym się zamknęła moja żona i teleportując się tam przez niego będziemy kontrolować każdy centymetr fujarchujstwa na świecie! Jade dozna przemiany w klacz i razem z Jean'em będą królewskimi końmi, a Reiner ich źrebakiem hasającym po gwiazdach szukając sobie żony i napotka tam Levi'a i...
- Armin zamknij się! - Krzyczał Bertholdt spod stołu.
- Nie będziesz mi rozkazywać niewierna poddana imitacjo gówna!  Nie przeszkodzisz mi w zdobywaniu całego świata i wrzech i pre ani nie odbierzesz najmniejszego centymetra ciała Annie! WAAAAA GIŃ! - Zeskoczył ze stołu i zaczął gonić czarnowłosego chłopaka po całym salonie z kostką masła w ręku.
- Reiner co ona mu dała?! - Jade była w szoku. Jean znieruchomiał, a Reiner aż zleciał z sofy i dalej się śmiał. Nagle drzwi się  otworzyły i do środka weszli pozostali z Levi'em na czele.
- Co tu się dzieje?! - Spojrzał na Hanji, która w końcu zeszła z Mike'a. - To znowu twoja sprawka?! Jak Erwin czegoś nie zrobi to sam cie poważnie uszkodzę!
- Levi wyluzuj! Przecież nic się nie dzieje. Czemu jesteście tacy sztywni?
- A chcesz znowu dostać w ryj?! - Do pomieszczenia wszedł Smith.
- Czemu wy się tak drzecie?
- Pytaj tej pieprzonej okularnicy! - Warknął Levi.
- Znowu? Hanji po zebraniu marsz do mnie do gabinetu.
- No ale... - Podeszła do niego.

- Nie ma ale. A teraz proszę o uwagę! - Zwrócił się do zebranych. - Jak zapewne wiecie. Albo i nie. Niedługo jest kolejna wyprawa. Może być niebezpieczniejsza niż wcześniejsze, dlatego wprowadziłem parę zmian jeśli chodzi i wasze miejsce w formacji, ale o tym będą wam mówić wasi dowódcy na treningach. I jeszcze jedna ważna rzecz. Nowy oddział specjalny. Jak każdy wie, tam rządzi Levi, nie ma słowa sprzeciwu, ale chyba nikt nie będzie protestował. Dobrze, nie przedłużajmy... Do nowego oddziału specjalnego należą: Reiner Braun, Mikasa Ackerman, Armin Arlert, Bertholdt Hoover, Sasha Braus, Christa Lenz, Jean Kirschtein, Connie Springer, Ymir... - Jade przez chwilę zastanawiała się czemu jej nie wymienił, ale po krótkiej pauzie usłyszała swoje imię.
- I Jade Braun. - Odetchnęła w ulgą i rozejrzała się po sali. Z niewiadomych jej przyczyn wszyscy salutowali. Zarówno ci którzy należeli teraz do oddziały specjalnego jak i pozostali. Kątek oka zerknęła na brata. Znów był tym poważnym Reinerem. Nie chcąc odstawać w tłumie również zasalutowała. Erwin lekko się uśmiechnął i sam oddał salut. Levi patrzył na niego jak na debila ale on miał to gdzieś. - Spocznij. - Polecił, a uśmiech z jego twarzy zniknął. - To wszystko możecie odejść. - Powiedział, kiwnął na Hanji by poszła za nim i skierowali się do wyjścia. Jade odprowadziła go wzrokiem.
- Mój pożal się Boże nowy oddział zostaje! - Zawołał ich kapral. Wszyscy zebrali się wokół niego. - Dobra to zaczynamy od jutra i jak ktoś mi się spóźni to na własnej skórze przekona się jak Ackerman'owie od pokoleń uczą dyscypliny. Nie ma ulgowego trenowania. To oddział specjalny, nie kawiarnia. Przygotujcie się psychicznie na jutro. - Ruszył do wyjścia.
- To do zobaczenia jutro na treningu. Zobaczymy ile siniaków nabędziesz. - Zaśmiała się lekko Iris i ruszyła za swoim chłopakiem.
- No dzięki...
Iris dogoniła Levi'a.
- Levi zaczekaj! Kto teraz będzie budził Jade jak mieszka sama? Zawsze ja jej robiłam pobudkę, a potem miała fory jak u Erwina mieszkała, a teraz? xD
- Teraz jak się spóźni to zapamięta raz na zawsze, że trzeba być punktualnym. - Odpowiedział niewzruszony.

Rano Jade obudziła się jak zawsze, a przynajmniej tak jej się zdawało. Umyła się, ubrała, pobawiła włosami i poszła na śniadanie. Nie śpieszyła się jakoś specjalnie. Weszła do kuchni wzięła kanapkę i siadła do stolika przy którym zawsze siedzieli. Ku jej zdziwieniu było pusto. Ani jednej żywej duszy. Jadła niczym się nie przejmując. W końcu jednak oprzytomniała.
- O kurwa! Dziś jest pierwszy trening z Levi'em! - Rzuciła kanapkę i wyleciała jak z procy ze stołówki. Leciała szybciej niż wtedy gdy goniła ją Sasha. Nagle nogi się pod nią ugięły i upadła. Szczęście w nieszczęściu, że była już na miejscu ale niestety wylądowała tuż pod nogami Levi'a.
- Przepraszam za spóźnienie... - Powiedziała słabym głosem.
- Gdzie żeś była? - Spytał patrząc na nią z góry.
- Zapomniałam, że mamy dziś  ten trening i przypomniałam sobie dopiero jedząc śniadanie i...- Zakryła dłonią usta. Zrobiło jej się nie dobrze. Iris zastanawiała się przez chwilę czy nie podejść do niej ale w tym momencie brunetka zwymiotowała kapralowi pod nogi. Przez chwilę nie wiedział co ma zrobić ale zaraz złapał ją za kołnierz i podniósł do góry. Wszyscy patrzyli na nich w szoku.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Najpierw się spóźniasz, a potem... Eh...
- No wiem przepraszam ale to drugie to zależało mi żeby się nie spóźnić i no... - Levi wyglądał jakby miał ją zaraz zabić. Reiner wyszedł z szeregu i zaczął do nich zmierzać.
- Wracaj tu debilu! - Warknęła Iris, ale jej nie słuchał.
- Kapralu, proszę ją zostawić, bo...
- Bo co Braun? - Puścił ją i odwrócił się do blondyna. - Nie radzę się stawiać. - Chłopak nie zdążył nawet zareagować, bo Ackerman jednym ruchem powalił go na ziemię. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. A ty - Zwrócił się do Jade. - Masz przebiec trzydzieści kółek wokół korpusu, wypolerować mi buty i...
- Starczy. Będzie padnięta po bieganiu co ma jeszcze robić?! - Protestował Reiner.
- Zamknij się! Ja tu ustalam zasady.
- No dobra ale...
- Jak tak bardzo ci coś nie pasuje to możesz biegać z nią.
- A żeby kapral wiedział, że tak zrobię ale ona już nie dostanie żadnych zadań.
- A idźta w cholerę. Następnym razem nie będzie tak dobrze. - Powiedział Levi i  w końcu zaczął trening. - Za mną!
Reiner podszedł do Jade i pomógł jej wstać.
- Dzięki ale wiesz, że nie musiałeś...
- Daj spokój. - Machnął ręką. - Mówiłem ci kiedyś, że Braunowie trzymają się razem nie?
- Nawet jeśli nie są spokrewnieni.
- Ale ci już są. Dobra chodźmy bo jeszcze coś wymyśli.
- Dobra. Boże z kim ta Iris się zadaje... - Dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła za nim.


- Dobra gówniarze i dekle. - To drugie powiedział patrząc na rodzeństwo. - Zaczynamy trening od sprzątania calutkiej kwatery.
- Co...?! - Odezwał się oddział.
- Nie marudzić. Możecie tamtej dwójce podziękować. - Wszyscy spojrzeli na rodzeństwo z wyrzutem, a Reiner przybrał poważną minę. - Ale i tak byśmy zaczęli od tego. - Dodał, podzielił ich na grupy i powiedział kto gdzie ma sprzątać. - I ma być perfekcyjnie bo was nie puszczę!
Sprzątali do prawie piętnastej z kilkoma poprawkami.
- A wy co tak się rozsiedliście? Nie ma odpoczywania, już ruchy! Macie trzydzieści kółek do zrobienia! - Oburzył się kapral na widok siedzących Braunów.
- To żeście się wpakowali... Powodzenia. - Powiedział Eren z lekkim zacieszem.
- Było się nie spóźniać. - Pokręciła głową Iris.
- No fajnie... Dziena...- Odezwała się Jade ale Levi jej przerwał.
- Na co czekacie ruchy! - Brunetka spojrzała na brata i ruszyli.

- Reiner... Ja juuuż... Nie mogę... - Jade padła na twarz w połowie szesnastego  okrążenia.
- Ponieść cie?
- Chyba zwariowałeś! Jakby Levi nas zobaczył do dorzuciłby jeszcze z dziesięć! Posiedźmy tu chwile...
- Ostatnie pół obiecuje, że już więcej nie będziesz musiała biec.
- Czemu ten korpus jest taki ogromny! D: - Wstała i ledwo żyjąc i niemal potykając się o własne nogi zaczęła truchtać.
- Dasz rade, jesteś silna.
- Pffffffft! Dobre, dobre. Silna to jest Iris. - Biegli takim tępem, że niemal szli (xD)

- Kurdę Levi, odpuść im już. Pewnie gdzieś leżą i umierają. - Usiłowała udobruchać kaprala białowłosa.
- Mają się nauczyć, że...
- Już pewnie do nich dotarło. Jak w ogóle ich tu zobaczymy to będzie cud. - Spojrzała w niebo. Chwilę później pojawiło się rodzeństwo.
- Dobra słuchać mnie. Nie wiem czy wam to się wbiło do łba czy nie, ale zostałem zmuszony dać wam już spokój. Choć chętnie bym się jeszcze nad wami poznęcał... No ale macie dziś fory.
- Naprawdę?! - Brunetka zatoczyła się i wylądowała na murku. Levi spojrzał na nią i odszedł.
- Dzięki I-iris... - Wysapała Jade. - Jesteś Bogiem!
- Mogę być. Teraz pewnie idziesz umierać?
- No, a jak! Nawet chyba tu zostanę, bo nie zrobię już ani kroku.
- Może pomogę. - Od tyłu podszedł do niej Jean i ją podniósł. Reiner zmierzył go wzrokiem ale odpuścił i poszedł w swoją stronę.
- Już  chyba sobie poradzisz. - Zaśmiała się pod nosem Iris i ruszyła do kwatery.
Brunetka nie słyszała słów przyjaciółki była zajęta piwnymi oczami Jean'a. Chłopak zaniósł ją do pokoju.
- Dziękuje...- Powiedziała z uśmiechem. Chciał ją pocałować ale delikatnie zakryła jego usta dłonią. - Poczekaj z tym, muszę się przepłukać (XD) od tego tarzania po trawie i kurzu. - Pocałował jej dłoń i postawił.
- To ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- No dobrze, ale uprzedzam, że mogę potem od razu zasnąć bo jestem padnięta. - Powiedziała i ruszyła do łazienki. Wzięła prysznic. Gdy już wyszła owinęła się w ręcznik i skapnęła, że nie wzięła piżamy.  - Cholera jasna... - Owinęła się ciaśniej, wzięła rzeczy z podłogi i szybko ruszyła do pokoju. Niepewnie otworzyła drzwi i rzuciła się do szafy. Nerwowo zaczęła szukać ubrania.
- Stało się coś?
- Nie tylko zapomniałam piżamy... Zaraz wrócę, tylko się ubiorę...
- Przecież nie musisz wychodzić do łazienki. Tyle razy cię już widziałem...

- No tak ale mieliśmy sporą przerwę i jesteśmy ze sobą dopiero drugi dzień i sam rozumiesz... - Przerwała mu.
- Rozumiem ale nie przejmuj się mną. Jeśli ci to pomoże mogę wyjść albo się odwrócić. - Uśmiechnął się.
- Nie... Znaczy... Ehh.. Nie musisz wychodzić... Ale jakbyś się odwrócił byłabym wdzięczna... - Chłopak się odwrócił do okna, a brunetka zamknęła oczy, wciągnęła powietrze, puściła ręcznik i zaczęła się ubierać. Jean zerknął na nią kątem oka. Dziewczyna ''wyszła'' z szafy i podeszła do niego.
- I co? Było tak ciężko? - Spytał śmiejąc się.
- A idź ty! - Popchnęła go lekko.
- Dalej jesteś zmęczona i śpiąca? Bo ja mogę bardzo szybko cie obudzić. - Uśmiechnął się podejrzanie.
- Ja już wiem o czym ty myślisz ale nie licz na to! Możesz ze mną zostać i poleżeć ale nic więcej.
- No dobrze... - Powiedział udając zrezygnowanego, pocałował ją i położyli się na łóżku. Jade leżała do niego tyłem, jej głowa spoczywała na jego lewej ręce. Chłopak leżał tak blisko, że ich ciała się stykały, a prawą ręką ją obejmował w pasie. Zielonooka mogła poczuć jego ciepło jak dawniej. Zamknęła oczy i niemal od razu zasnęła. Tuptuś wskoczył na łóżko, wspiął się na poduszki i ułożył przy włosach Jean'a. Chłopak zerknął za królika ale pozwolił mu tak leżeć. Przytulił się bardziej do Jade i chwilę później sam usnął.
Około godzinę później obudziło go pukanie do drzwi. Jade musiała być naprawdę padnięta bo nawet nie drgnęła. Powoli oswobodził rękę i podszedł do drzwi. Otworzył je i ku jego zdumieniu zastał za nimi Erwina.
- Dowód...
- Tak wiem... Chciałem z nią porozmawiać ale nie będę wam przeszkadzał.
- Nie, nie to nie tak. Po prostu po tym jak Levi jej i Reinerowi kazał biegać trzydzieści okrążeń wokół korpusu ale po chyba szesnastym  im odpuścił. Przyniosłem ją do pokoju i prawie natychmiast zasnęła.
- Nie musisz się tłumaczyć. Chciałem tylko ją zapytać czy nie chce trochę podciąć włosów, bo wiem, że nie lubi ich wiązać, a na wyprawie mogą się wplątać w linki...
- Wątpię, żeby się zgodziła... Ale mogę ją potem zapytać.
- Dobrze. A... Jean.
- Tak? - Erwin wskazał głową na włosy chłopaka. Jean dotknął ich i zdjął rudą sierść. - A to... Ten mały cwaniak wepchnął się na poduszki i opierał o moją głowę i tak wyszło... - Odsunął się trochę, by Smith mógł zajrzeć do środka. Królik leżał do góry nogami z przednimi łapkami przy brzuszku i leżąc na plecach zsunął się z poduszki. Ale blondyn nie patrzył na Tuptusia tylko na dziewczynę. Westchnął i powiedział na odchodne:
- Dobrze się nią opiekuj. Niech będzie szczęśliwa. - Od razu ruszył do siebie. Jean stał chwilę zdezorientowany ale zaraz zamknął drzwi i usiadł koło Jade i przyglądał jej się.

Następne tygodnie upływały na męczących treningach w oddziale specjalnym ale nie tylko. Aha i nie można zapomnieć o ciągłych lekcjach sprzątania. W przeddzień wyprawy generał Smith zorganizował wyjazd do dystryktu Trost, gdzie wybudowano pomniki ku pamięci poległych żołnierzy, a drugi dla ofiar ataku na mury. Wyjazd był dla chętnych więc nie jechali wszyscy. Zgłosili się: Levi, Iris, Jade, Mikasa, Eren, Armin, Jean, Sean, Lily, Kate, Mors, Reiner, Sasha, Connie i jeszcze kilka osób.
- Ey Braun nie miałaś ściąć tych włosów? - Zadrwiła Mikasa.
- A co ci do tego? Nie będę ich ścinać, może kiedyś ale dla siebie, a nie że ktoś mnie o to prosi!
- Ooo! Wielce obrażona na swojego wcześniejszego? - Zaśmiała się.
- Zamknij ryj!
- Uważaj komu pyskujesz!
- No chyba ty!.
- Mikasa daj jej spokój! - Podjechała do nich Iris. - O co ci znowu chodzi? - Czarnowłosa tylko prychnęła i odjechała. - Nie zwracaj na to uwagi.
- Próbuje! Nie potrafię być tak opanowana jak Erwin czy Reiner...
- Ty jesteś wybuchowa i to jest twoja cecha rozpoznawcza. Bez tego byłoby nudno.
- Haha pewnie tak.
- A Bertholdt czemu nie jedzie?
- Nie mam pojęcia ale pokłócił się z Reinerem o ten wyjazd.
- Dziwne... Ale ich nie ogarniesz. Dobra jadę na przody do Levi'a. - Powiedziała i popędziła konia do kłusa. Do brunetki podjechali jej chłopak i brat.
- Brat, czemu Bert nie chciał jechać?
- Sam nie wiem. - Skłamał. - Ale on jest dziwny za nim nie trafisz.
- Pewnie bał się Armina xD - Rzucił przez ramię Eren.
- To nie moja wina, że Hanji mi coś dała! ;-; - Bronił się Arlert ale wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dziecinada... - Mówiła pod nosem Mikasa, Eren rzucił jej zimne spojrzenie i tylko prychnął.
Dowódca dał znak i wszyscy ruszyli. Iris pojechała do Levi'a.
- Jedziesz z przymusu czy...
- Jade tam dla moich zmarłych przyjaciół: Farlana, Isabel, Petry, Oluo, Gunthera, Elda... Żeby mieli nas w opiece i spoczywali w spokoju. - Białowłosa spuściła wzrok i jechała nic nie mówiąc. - A ty?
- Tu zginęli moi przyjaciele z Korpusu Treningowego... I czuję taką wewnętrzną potrze jechać i oddać im część...
- Rozumiem...

Po około godzinie dotarli na miejsce.  Zsiedli z koni i ruszyli na miejscowy cmentarz na którym wybudowano pomniki. Najpierw zmierzyli do tego poświęconego poległym żołnierzom. Jean szedł koło Jade z lekko zawieszoną głową ale podniósł ją gdy dziewczyna go szturchnęła. Szeroko otworzył oczy i prawie się zatrzymał.
- Oooo Jean'eczku! Patrz mamusia! Stęskniłeś się? - Wyminął ich Connie ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ty...!
- Jean spokojnie... Po za tym może to i lepiej, że ją tu spotkałeś. Przynajmniej wie, że żyjesz.
- Racja... Jak myślisz korzystając z okazji was zapoznać?
- Myślę, że to dobry moment.
Wszyscy z dowódcą na czele stanęli przed pomnikiem i oddali minutę ciszy. Smith złoży salut, a jego żołnierze za nim. Stali ta jeszcze chwilę, aż w końcu dał im trochę czasu dla siebie i powiedział, że o trzynastej zbiórka przy koniach.Wszyscy się rozeszli. Levi i Iris zostali jeszcze przy tym pomniku, a Jade i Jean podeszli do kobiety która dalej stała nieopodal pomnika poległych żołnierzy.
- Mamo... - Powiedział niepewnie chłopak, a kobieta się odwróciła.
- Jean! Synu ty żyjesz! - Rzuciła mu się na szyję. - Po wydarzeniach z jesieni bałam się, że coś ci się stało! Miałeś wstąpić do Żandarmerii, a to nagle zostałeś Zwiadowcą...
- Tak bo widzisz... Zakochałem się i nie mogłem pozwolić, żeby tej jednej, jedynej coś się stało... - Zielonooka stała za nim i się lekko zaróżowiła. - Mamo... Przedstawiam ci Jade. - Odsunął się, ustał koło dziewczyny i ją objął.
- Miło mi panią poznać... - Powiedziała lekko zdenerwowana. Kobieta przyjrzała się jej i powiedziała uradowana.
- Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś ^-^. Mam nadzieję, że twoja dziewczyna dba o ciebie jak zawsze w domu! - Jade się zaśmiała, a chłopak przewrócił oczami. - Co tu w ogóle robicie?
- Jutro mamy kolejną wyprawę i dowódca postanowił przejechać jeszcze na pomnik. - Oczy kobiety się rozszerzyły.
- Uważaj tam... Mam cię jeszcze zobaczyć!
- Dobrze.
- Korzystając z okazji może wpadniecie na herbatę i omlet? - Na te słowa Levi i Iris się odwrócili. - Zapraszam wszystkich.
- Będziesz tego żałować...
- Daj spokój! Idźcie jeszcze po dowódcę.
- Tak, tak, to my dojdziemy, a ty możesz już... Iść z Iris i kapralem...? - Nie zdążył tego powiedzieć bo już ich nie było.
Pani Kirschtein ciągnęła ich za sobą z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tylko się zachowuj... - Szepnął Levi do białowłosej.
- Ja?! Chyba ty!
- Ale ja nie mam świra na punkcie mięsa i innych takich.
- Ale na herbaty już tak!
- Cicho...


Erwin stał przed pomnikiem ofiar ataku tytanów, wpatrzony w napis wyryty na nim. Wiatr delikatnie bawił się jego włosami. Jade i Jean spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Brunetka podeszła do blondyna i położyła mu rękę na ramieniu. On kątem oka zerknął na nią.
- Nie jestem pewien czy mój ojciec jako przeciwnik tego co mówią ludzie może być zaliczany do ofiar ataków...
- Sam możesz odpowiedzieć sobie na to pytanie...
- Po jego śmierci mam tylko jeden cel do którego ślepo dążę...
- Na pewno osiągniesz swój cel, jestem tego pewna.
- Albo zginę... - Zielonooka pokręciła głową.
- Mama Jean'a zaprosiła nas do ciebie na herbatę...
- Możecie iść.
- Ciebie również. - Blondyn spojrzał na nią. - Levi'a i Iris też, tylko oni już tam są, a my przyszliśmy po ciebie. Nie możesz odmówić, bo ona sama po ciebie przyjdzie. - Uśmiechnęła się i pociągnęła do w kierunku Jean'a, który poprowadził ich do jego domu.

Gdy weszli od razu w oczy rzuciła im się Iris pochłaniająca niemal w całości omlet. Kapral zrobił małą awanturę o herbatę ale w końcu dostał tą jedyną (xD)
- Dobrze, że jesteście. Zaraz przyniosę dla was porcję!
- Można prosić dokładkę? - Niemal podskoczyła białowłosa.
- Kolejną?! Chyba zgłupiałaś!
- Cicho Levi, nie ciebie pytam.
- Ależ naturalnie dziecko drogie. - Powiedziała śmiejąc się mama Jean'a. Jade zajęła miejsce koło Iris, Jean koło niej, a Erwin koło Levi'a. Pani Kirschtein wróciła, podała im talerze, a gdy stawiała go przed Iris dziewczyna rzuciła się niemal na stół i wszyscy odchylili się odruchowo do tyłu. Usiadła normalnie, udawała, że je jak człowiek ale zaraz pochłonęła od razu cały omlet.
- Ostatni raz w życiu to jesz. - Stwierdził Levi, wziął łyk herbaty i stuknął ją filiżanką w głowę.
Dużo opowiadali o tym co się dzieje przeważnie na wyprawach i że Levi ma nowy oddział, w którym są Jean, Jade, Iris i reszta. Matka wypytywała syna o związek z Jade. Pomijali wszystkie spiny i pewne dość... Nietypowe sytuacje. Opowiadała też jaki by jej syn gdy był mały i za nim w ogóle zaczęło go ciągnąć do wojska. Była za piętnaście trzynasta gdy Erwin powiedział, że na nich już czas. Wszyscy ruszyli do wyjścia. Pożegnali się z mamą Jean'a i  podziękowali za gościnę. Kobieta stała w drzwiach, gdy odchodzili i jeszcze zawołała zanim zdążyli zrobić cztery kroki.

- Panie Levi'u! Niech pan pilnuje tam mojego syna, żeby nic nie zrobił. Wie pan co mam na myśli... - Zaśmiała się, a kapral zrobił wielkie oczy, Jean odstawił facepalm'a, a Jade z Iris zaczęły tak się śmiać, że wylądowały na ścianie.
- Mamo! - Krzyknął na nią chłopak.
- No co synku? Aaaa właśnie! Muszę ci powiedzieć instrukcję bezpiecznego ekhem -Chrząknęła. - Ale lepiej się nie śpieszcie, bo będą problemy, a żyjemy w czasach, w których nie ma zabezpieczeń (XDDDDDDDD Dusze się xDDDD)
- Pani nawet nie wie co on już na odwalał... - Powiedział swoim tonem Levi. - Nie będę pani mówił co bo było tego od cholery, ale spokojnie, oduczy się jak będzie miał sprzątać cały korpus i biegać wokół niego czterdzieści kółek.
- Z panem na pewno będzie z niego porządny człowiek. - Powiedziała z uśmiechem, a Erwin zaczął się śmiać pod nosem. W sumie to dostał ataku. (XD Popsułam Erwina, popsułam Erwina xDD Po raz 1000-czny xDD) Kapral podszedł do Iris pociągnął ją za rękę i ruszył do koni. Jade ledwo stała na nogach. Oparła się o Jean'a i na odchodne powiedziała:
- Proszę, się nie martwić. Jean'eczek jest w najlepszych rękach. - Poklepała go po policzku, nie utrzymała równowagi i wpadła na niego.
- Wierzę ci na słowo kochana. - Powiedziała kobieta i im pomachała.
- Jean twoja mama jest genialna! - Dalej śmiała się brunetka gdy odeszli już dość daleko. - Nawet Erwina doprowadziła do śmiechu xD
- Teraz pewnie będą mieć ze mnie ubaw przez długi czas >.>
- Nie koniecznie, bo jutro ta nieszczęsna wyprawa, a po niej już nikt nie będzie raczej tego pamiętał.
- W sumie racja... - Przyciągnął ją do siebie i jedną ręką objął w pasie.

Była godzina dziewiąta gdy znów stali przed wielką bramą oddzielającą ich od świata za bramą Trostu. W stresie i strachu oczekiwali, aż dowódca da znak do otwarcia bramy. W końcu wydał rozkaz i brama się podniosła. Iris przełknęła ślinę, spojrzała na Levi'a, który spojrzeniem przekazał jej, że ma być spokojna i opanowana.
(Waa popsuło się ;-;
Powinno się ruszać ale dupa ;-;)
- Naprzód! - Krzyknął Erwin i Zwiadowcy ruszyli cwałem.
- Jauhuuu! Erwin daj mi złapać jakiegoś tytana! - Przekrzykiwała wiatr Hanji, wyprzedzając blondyna.
- Hanji! Cholera ile razy mam ci powtarzać, że masz się trzymać formacji!
Jade i reszta z nowo powstałego oddziału specjalnego Levi'a jechała w środku formacji. Na przodzie jechał Levi z Iris, za nimi Christa i Ymir, dalej Eren, Armin i Mikasa, a za nimi Jean, Jade i Reiner, dalej byli jeszcze pozostali.

[...] -  A powiesz mi co czeka na tej misji?
- Ktoś przez kogo wiele wycierpiałaś... W formie tytana. Jest naszym celem, wygnałem ją, żeby się upewnić, że to prawda. Kiedyś widziałem, jak po którejś waszej bójce jej rana parowała jak u tytana. Potem sama się władowała i dała mi powód do dalszych działań.
- Zaraz czy ty mówisz o...
- Mandy. - Brunetka nie wierzyła własnym uszom. Spojrzała na blondyna i wyszła trzaskając drzwiami. W sumie to by też wyjaśniało jak znalazła się w pierwszej dziesiątce. Przecież była taka beznadziejna, że już prędzej Kora zajęłaby pierwszą pozycję. Ale Mandy tytanem?!

Z zamyślenia Braun wyrwał jej brat.
- Nie śpij bo cie zjedzą.
- Zamyśliłam się...
- To wiem.
- Ile już jedziemy?
- Z godzinę... I o dziwo jeszcze nie napotkaliśmy żadnego tytana.
- Czyli znając życie pewnie zaraz się coś wydarzy...
- E tyły! Nie krakać! Oczy i uszy szeroko otwarte! - Upomniał ich Levi. Jade schyliła głowę.
- Żałuję...
- Czego? - Spytał Jean.
- Że jak się pokłóciłam z Erwinem to mu powiedziałam, że w formacji chcę być jak najdalej od niego... A jeśli coś mu się stanie...?
- Te Braun! Nie pierdol! Nawet nie wiesz z czego ten blondaś wychodził cało! Jeden tyt... - Wypowiedź kaprala przerwało szczekanie Kory, która dzielnie biegła koło Iris.
- Co jest? - Spytała białowłosa psa ale wilczur tylko na nią spojrzał i poleciała gdzieś w las. - Kora! - Już chciała zawrócić konia i ruszyć za nią ale Levi ją zatrzymał.
- Zostań! Pewnie coś zwęszyła i...
- NIE!!! - Krzyknęła Jade i pognała konia. Przejechała między Leiden i Ackermanem i gnała na przód formacji do dowództwa.

- Kto jeszcze mi przerwie?! - Zdenerwował się czarnowłosy mężczyzna. Iris zerknęła na niego kontem oka. Nagle jej koń odskoczył w bok i omal nie spadła. Między nimi znowu ktoś przejechał. Tym razem Jean i Reiner. - Wracać tu gówniarze! - Zagwizdał. - Oddział ruszamy za nimi zanim się w coś wpakują! - Wszyscy popędzili konie i utrzymując formację pędzili za (eee...) uciekinierami (?xD).



- Erwin, nie jest za spokojnie? - Spytał Mike jadący koło dowódcy na przodach.
- Jest... I wcale mnie to nie dziwi. Jednak w każdej chwili... - Wtedy usłyszeli jakiś ryk. Podobny do tego który kiedyś wydobył się z Annie. Z lasu wyłoniło się stado odmieńców, które skierowały się na Zwiadowców. Smith wystrzelił zieloną flarę, zmieniając kierunek jazdy, a Mike czarną. Ku ich zdziwieniu tytani nie biegli na nich tylko w centrum.
- Chcą rozbić formację?!
- Nie możemy im na to pozwolić! - Zacharius skinął głową i ruszył na tytanów. Erwin spojrzał w kierunku lasu i ku jego oczekiwaniom na skraju pojawił się tytan, którego oczekiwał. Wyglądał jak Kobieta - Tytan, którą była Annie ale ta była trochę niższa, miała dłuższe włosy i nieco inną budowę ciała. Ruszyła wprost na blondyna. Erwin nie mógł pozwolić by leciała na jego żołnierzy. Zaczął odciągać ją w stronę lasu. Leciała kawałek za nim ale gdy kątem oka dostrzegła oddział z prawej flanki, zarzuciła włosami do dowódcy (wtf xDD Menda mendowata nadal żyje nawet jako tytan jest zjebem xDD) i ruszyła na nich.

- Kurwa wracaj tu szmato! - Krzyknął za Mandy - Tytan. Zawrócił konia i zaczął jechać prosto na nią. Chciał już użyć sprzętu do manewrów ale tuż nad jego głową przeleciał koń, a kolejni żołnierze ginęli: to wgnieceni w ziemię, to dosłownie wystrzeleni w głąb lasu. Tytan rzucił dowódcy szybkie spojrzenie i zaczęła biec w środek formacji. Blondyn ustał na siodle i wystrzelił linkę, tak że wczepiła się w ciało Mandy. Gdy był już prawie na niej machnęła ręką po plecach odczepiając linkę i szarpiąc nią w ziemię. Wystrzelił drugą ale odchyliła się w bok i chybił. Runął na podłoże i ledwo nabrał powietrza. Nie zrobiło to na niej wrażenie i miała biec dalej na poszukiwania ale nagle poczuła, że coś przebiło jej skórę, spojrzała w dół i zobaczyła lecącego Erwina, który rozciął jej skórę w okolicach kostki. Padła jak długa. Zakryła szybko kark dłońmi by chronić się przed dowódcą. Mężczyzna chcąc rozciąć jej palce złamał miecze, bo w ostatniej chwili wzmocniła skórę. Gdy zregenerowała cieńcie szybko wstała. Zauważyła jadącą do niej Jade. Chwyciła lecącą linkę Erwina i rzuciła nim o pobliskie drzewo.
- NIE!!! KURWA POŻAŁUJESZ! - Już leciała jej na kark gdy prawie dostała z pięści od wroga. Wyminęła ją, ale wiatr jaki zrobiła zamachem zwiał dziewczynę spory kawałek od Mandy. Brunetka padła na ziemię. Przez chwilę nie mogła się podnieść i widziała jak Iris i Reiner atakują nogi tytana. Mandy nie dawała za wygraną. Gdy Iris skoczyła jej na nogę kopnęła ją, że puma poleciała kilka metrów do przodu. W ty samym czasie Reiner leciał naciął jej mięśnie nóg i kierował się na kark, ale gdy poczuła linkę wbitą w szyję złapała go.
 - NIE!! - Wrzeszczała Jade - Zaczęła go ściskać. Blondyn wykrzywiał się w bólu Wyglądało na to, że to już koniec...
- Kurwa nie zginę tu i nie dam się po raz kolejny zgnieść! - Ręką którą miał swobodną energicznym ruchem przeciął palce Mandy. Wypadł jej z ręki ale nie upadł na ziemię. Razem z Jean'em który do nich dołączył zaczęli jej odcinać ręce. Iris kręciło się w głowie. Powoli wstała, otrzepała się. Namierzyła cel i ponownie rzuciła się na tytana. Jade przyglądała się przez chwilę sytuacji.

- *Teraz mamy szansę się jej pozbyć... Dobra głupia nie panikuj. Teraz!* - Zacisnęła zęby, podbiegła kawałek. Wbiła linki w łopatki bestii i ze sporą prędkością leciała jej na kark.  Tytan nie wiedział co ma robić i nawet nie zorientowała się gdy Jade błyskawicznie rozcięła jej czuły punkt. Tytan upadł na ziemię, ale ona nie zważała na to. Leciała prosto do Erwina. Nadjechał Levi i cały jego oddział. Kapral wyciągnął Dare z cielska tytana.
- Czy to ścierwo nigdy się nie nauczy...? - Przewrócił oczami i zaczął się nad nią znęcać. Gdy skończył swoje standardowe kopanie i zgniatanie wyciągnął miecze. Przebił jej brzuch, serce, a następnie odciął głowę. - Chyba po problemie. - Wytarł miecze o trawę otrzepał ręce i stanął koło Iris, która była wpatrzona w niego jak zaklęta.
- Levi....! Nie wiedziałam, że potrafisz...
- Co? Zabić człowieka? Daj spokój to nawet nie był człowiek tylko potwór i ty dobrze o tym wiesz.
Jean i Reiner stali przy głowie martwego tytana i patrzyli na drzewo, w które rzuciła Smith'em. Po chwili dołączył do nich Mike i reszta żołnierzy, których zawrócił.
- Co tu się stało? Gdzie jest Erwin? - Spytał.
- Walczył z tą szmatą i rzuciła nim w tamto drzewo... - Po tych słowach Iris zadrżał głos. Zdążyła do niego przywiązać, w końcu miał się nią opiekować. Choć czasem był sztywny i ciągle tylko zrzędził lubiła go...
- Ale żyje? - Dopytywał blondyn. Nikt mu jednak nie odpowiedział. Wszyscy patrzyli teraz na drzewo pod którym klęczała Jade.
- Erwin... Dlaczego...? Obiecałeś mi, że się nie poddasz... I... - Jęknęła i skryła twarz w dłoniach. Usłyszała za sobą sprzęt do manewrów i jak ktoś zeskakuje z drzewa. Odwróciła się i zobaczyła blondyna, który sam chciał walczyć z tą bestią. Otworzyła szeroko oczy, wstała dała mu z liścia i rzuciła mu się na szyję. - Czemu sam walczyłeś z tą szmatą! Chciałeś zginąć czy co?! Nie rób tak więcej! - Blondaś (xD) przytulił ją. (Nie chcę cię więcej widzieć! Chwilę później wisi mu na szyi xd Tylko dekl Jade xD Ona nie umi się za dłuugo gniewać na moją świętą trójce 😏)
- Ale żyje, nie musisz się o to bać. Wracajmy.  Za murami nie jest bezpiecznie. - Postawił ją i ruszyli do reszty. Wszyscy patrzyli na nich dziwnymi minami, zwłaszcza Hanji, która dopiero do nich dołączyła.
- Erwin kurde no! Powiedz mi jak to w końcu jest, bo już  sama nie rozumiem! - Rzuciła wodze na szyję konia i wstała w strzemionach.
- Co ma być? Nic nie jest. - Jade przewróciła oczami uśmiechając się pod nosem i ustała koło brata i chłopaka. - Dobra na koń. Wracamy, nic tu po nas. Mike jak sytuacja z tytanami?
- Czysto. Jesteśmy tu wszyscy, więc możemy na nowo ustawić się w formacji i ruszać.
- Dobrze. A więc proszę formacje! - Polecił dowódca i ustawił się na przedzie.
Jade podeszła do Iris.
- A gdzie Kora?
- Nie wróciła...
- Przykro mi... Ale na pewno nic jej nie jest... Jeszcze wróci zobaczysz.
- Chciałabym w to wierzyć...
- Iris! Braun! Formacja, nie pogawędka przy herbacie! - Dziewczyny spojrzały na siebie i dosiadły koni. Dowódca dał znak i wszyscy ruszyli.


~ Kel xD

34 komentarze:

  1. Autorka pomysłu z Arminem na haju ~WildBella

    XD Świetny rozdział, tajemniczo - śmieszno - zaskakujący 💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękować ^-^ Ale ten Armin xDD Boże, Armin życiem xD
      Dać mu coś ćpać xDD

      Usuń
    2. A tak wgl to Iris ma niby 15 lat? To czemu powiedziała do Levi'a (jak dawała mu rzyletkę) "Mam ją od 13 lat" ? Czyli Iris tnie się od 2 roku życia? Jezu, jaką patola tam musiała być xD

      Usuń
    3. Nie, Iris nie ma 15 lat xD Ma 17 xd Ale to ze ma ją od 13 lat nie znaczy, że zaczęła się ciąć 13 lat temu xd

      Usuń
  2. Wiedziałam, że Jade wróci do Jean'a Huehuehue XD Nwm co pisać xD Rozdział zajebisty, ale najlepszy był poprzedni xD No tak, więc czekam na następny xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo imprezy zawsze są najlepsze xDD Zwłaszcza jak się wszyscy uchleją xDD

      Usuń
  3. Kolesław to jest genialne <3 xD Armin wygryw xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Armin D: XDDDDDDDD Dobrze, że to wczoraj mamie sprzed nosa zamkłam xDDDDD

      Usuń
  4. Kolejny raz Kolesławie nie mam zielonego pojęcia, co napisać... Może rozdzielę to na kilka części w jednym komie? xDD Dobra zrobię to :D

    - Ile zazwyczaj cie trzyma? - Spytał Erwin zamykając drzwi.
    - Nie mam pojęcia, ale to trzeba wykalkulować. Zdejmiesz ze mnie to?
    - CO?!
    - Znaczy nieee, mnie ze ściany xD
    - Jezu mów po ludzku... - Położył dłoń na czole.
    ^
    |
    |
    DOBRE TO BYŁO XDD Pękłam xDD
    Dobra, czas na kolejne :3
    - Levi! O co ci chodzi to tylko zabawa! - Powiedziała z ziemi.
    - Ty pierdolona okularnico! Masz zakaz zbliżania się do Iris i mnie! Idę do Erwina i jak wrócę to wypierdolę ci wszystko z tego twojego przeklętego laboratorium!
    - NIE! LEVI NIEEE!!! - Rzuciła mu się na nogi i uczepiła jego buta. - Wszystko tylko nie laboratorium! - Wrzeszczała. On ją odkopał.

    Jak zobaczyłam, że wykorzystałaś mój pomysł to nim dalej czytałam to zaczęłam się śmiać jak jakaś chora psychicznie xDD Jeszcze do tego Hanji i Levi xDDD

    - [...] Bertholdt ty deklu! Annie jest moja, nie oddam ci jej! Możesz sobie i ją kochać jak głupi ale ona należy do mnie buhahah! To moja królowa! I razem jesteśmy panannami burdeli i nic nas nie zatrzyma! Razem będziemy okiełznywać Dzikiego Yeti z północy tam gdzie nie sięgają mury i panuje wieczna zima! Iris! A wzniosą nas tam skrzydła wiernego rumaka z Trostu Żana! Po powrocie zastaniemy generała skaczącego z okna, bo będzie uciekał przed małymi tytanami, dziećmi Erena i Hanji, którzy wezmą ślub pod palmami w Santa Angella i ja będę ich druhną, a Annie moim druhnem i podbijemy całą Czarną Dziurę! Osadzimy tam na tronie kryształ w którym się zamknęła moja żona i teleportując się tam przez niego będziemy kontrolować każdy centymetr fujarchujstwa na świecie! Jade dozna przemiany w klacz i razem z Jean'em będą królewskimi końmi, a Reiner ich źrebakiem hasającym po gwiazdach szukając sobie żony i napotka tam Levi'a i...
    - Armin zamknij się! - Krzyczał Bertholdt spod stołu.
    - Nie będziesz mi rozkazywać niewierna poddana imitacjo gówna! Nie przeszkodzisz mi w zdobywaniu całego świata i wrzech i pre ani nie odbierzesz najmniejszego centymetra ciała Annie! WAAAAA GIŃ! - Zeskoczył ze stołu i zaczął gonić czarnowłosego chłopaka po całym salonie z kostką masła w ręku.
    Wybuch mózgu miałam xD Co ty masz w głowie?! xDD

    - Panie Levi'u! Niech pan pilnuje tam mojego syna, żeby nic nie zrobił. Wie pan co mam na myśli... - Zaśmiała się, a kapral zrobił wielkie oczy, Jean odstawił facepalm'a, a Jade z Iris zaczęły tak się śmiać, że wylądowały na ścianie.
    - Mamo! - Krzyknął na nią chłopak.
    - No co synku? Aaaa właśnie! Muszę ci powiedzieć instrukcję bezpiecznego ekhem -Chrząknęła. - Ale lepiej się nie śpieszcie, bo będą problemy, a żyjemy w czasach, w których nie ma zabezpieczeń (XDDDDDDDD Dusze się xDDDD)
    Jeszcze większy wybuch niż poprzedni xD Boże to jest chore i śmieszne xDD


    Ogółem...
    Zazwyczaj tak nie wyrażam zdania, ale to wyjątkowa sytuacja, bo nwm jak to opisać ;-;
    Zjebałaś mi mózg xDDD Ten blog powinien nazywać się ,,Shingeki no Kyojin- Chora historia" xDDD
    Najdłuższy kom świata na tym blogu, co nie? xD
    Dobra, idę dalej odrabiać lekcje, bo przerwałam specjalnie dla was :D I oczywiście nie żałuję xDD
    Już się boję, co będzie dalej, hehe xDD
    P.S. Na blogu o Czarodziejkach mam plany na przyszłość ( ͡° ͜ʖ ͡°) xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isiu kochanie to ja wymyśliłam akcję z Arminem xD Bo z Armina fajnie się rb ciotę xD

      Usuń
    2. Lepiej żebym nie pytała, co masz w głowie bo tym mię zarazisz XDDD

      Usuń
    3. Hshs szkoda :c Ej, wiecie, gdzie można znaleść mangi ereri bo cuś mnie wzięło na gejostwo 😏

      Usuń
    4. Na yt jest sporo takich xDD Ja nawet obejrzałam taki jeden 😏 xD

      Usuń
    5. Ja też się raz natknęłam na taki kiedyś, dzięki za przypomnienie siora ;*

      Usuń
    6. Polecam się na przyszłość! XD

      Usuń
    7. Bella tu masz peeełno jakichś chorych z snk xD http://centrum-mangi.pl/search/

      Usuń
    8. Ja na pewno skorzystam xDD

      Usuń
    9. Haha ok xD Potem możesz napisać swoje przeżycia bo ja chyba się boje tam wbijać xDD

      Usuń
    10. Oke xDD Muszę się przygotować psychicznie i zrobić zapas makaronu żeby przećyć xDD

      Usuń
  5. Jeszcze jedno xD
    Mam kolegę, który ma kolor włosów jak Eren. Ułożyłam mu taką fryzure jak Eren i boże xDD On wyglądał jak on xDD Zawołałam bratnią duszę i poprosiłam, by przytrzymała jego ręce, bo on nie dał dotchnąć swoich włosów. Miałam plan ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tym razem ułożyłam jego fryzurę jak Levi xDD
    Chora jestem xDD
    I faktycznie, wyglądał tez jak on xDDD Zazdrosne? ( ͡° ͜ʖ ͡°) xDD
    A moja przyjaciółka twierdzi, że to mój chłopak xDD ZNAMY SIĘ LEDWO PONAD MIESIĄC XD LUDZIE! XD
    A może? ( ͡° ͜ʖ ͡°) xD Gdyby tak było to bym miała własnego Levi'ego ( ͡° ͜ʖ ͡°) I Erenka xDD
    Dobra, chyba was nie zabiłam, co nie? xDD Teraz idę serio odrabiać pracę domową... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,ON wyglądał ja on" boże jak to brzmi xD Mi chodziło, że mój kolega wyglądał jak Eren xDD
      Pozdrowienia z podłogi xD ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    2. Przepraszam że ci zjebałam mózg xDDDD Teraz siedzę pod kocem mi zimno i sie ryje z tych fragmentów xDDD A propos tego tw kolegi to wrxr mu zr fryza na Erwina xDD bd ciemny Erwin xD

      Usuń
    3. Aa pytałas co mam w głowie - nie mam pojęcia xDDD I nie wiem czy to na pewno dobrze xDD

      Usuń
    4. Dobra, zrobię go jako ciemnego Erwinka :3 Tylko potrzebuję dokładniejszego wyglądy włosów Erwinka xDD
      Ej Kolesławie coś ci powiem... Będzie o kochanym dowódcu.
      Otóż... Czytając na wattpadzie SnK tam takie historie fanów (xD).No i coraz częściej spotykam takie rzeczy jak: Levi jest gejem (Levi x Eren xD yaoi xDD), Erwin też gej :c Gffałci Erenka :c Albo czytałam takie cuś xD Erwin 'założył' niby firmę ale nielegalną i wczęsniej to porywał dzieci, a gdy dorastały to zostawali ,,męskimi dziwkami" jak tam określono. Erwin jest szefem tej dziwnej firmy ;-; Kolesławie, fani SnK zmieniają Erwina na geja ;-;

      Zapomniałam o jednym xD
      Gdy napisałaś, że Erwin został wyrzucony przez tytana to myślałam, że chcesz spełnić to, co jest w mandze ;-; I jak dowiedziałam się, że żyje to pomyślałam: ,,Masz szczęście Kolesławie, nie zabiję cię. Nie tym razem xDD".
      Dobra idę zrozumieć technikę...

      Usuń
    5. Waaa Erwin gejem?! D: JAK TO TAK ;-;

      Co ty! Erwin szybko się nigdzie nie wybiera! Będzie musiał poczekać aż wyjdzie ten odc który pewnie bd w 3 sez xd Jak będę miała to napisać to zrobię w domu powódź xD

      Usuń
    6. Masz zdjęcia z włosami Erffinka? :3 Prześlij mi je xDD Na ten adres e-mail: isa123@op.pl
      Czekam :3 Zrobię mojemu koleżce fryzurkę xDD

      Usuń
    7. Ja mam 394 zdj Erwina xDDDD Zaraz jakieś wybiorę xD

      Usuń
    8. Boże ile tego masz xDD Ja gdybym miała tyle+ plus ponad 100 screenów+ inne zdjęcia (a razem wychodzi ponad 200) to tel by mi padł xD

      Usuń
    9. Ja mam 394 Erwiny, 306 Jean'ów (narazie xd bo nie chciało mi sie na grafice siedzieć xD), 165 Reinerów + jakieś pojedyncze innych postaci i inne zdj tytanowe xDD

      Usuń
    10. Boszee xDD Ciekawe czy twój tel je trzyma xD

      Usuń
    11. jeszcze się trzyma*
      Szybko pisałam xDDD

      Usuń
    12. xD Na tel mam połowę bo mi sie zgubiły xDD znaczy przerzucałam je i ich nie ma wtf znikły xDD i mam tylko 500 na tel xd

      Usuń