(Jezuuu XD No nie mogę xD Przez to, że słucham tego https://www.youtube.com/watch?v=hKfKYpba0dE jakieś chore pomysły mi się rodzą. Polecam słuchać od 31:03, Kolesław tak to z Death Nota xD Przygotuj się bo to będziemy oglądać >:D
Wybaczcie za moją szajbę, mam gorączkę xD)
Droga do kwatery była już spokojna i na horyzoncie nie było widać żadnych tytanów. Iris cały czas jechała w milczeniu i analizowała to co się stało.
- *Jaki tak naprawdę miała sens ta wyprawa? Pojechaliśmy taki kawał tylko dlatego, żeby zabić Mandy? Bez sensu.. Mogliśmy ją chociaż zabrać do kwatery, mogła mieć jakieś informacje dotyczące tytanów. Dlaczego Erwin o tym nie pomyślał? Nie.. Na pewno taka myśl przemknęła mu przez głowę, ale dlaczego tak postąpił? Jeszcze Levi pojawił się tak nagle i po prostu ją zabił. O co tutaj chodzi?* - Z zamyśleń wyrwała ją czarna flara wystrzelona gdzieś z prawej flanki.
- A było tak spokojnie. - Wymruczała Jade.
- *Coś tutaj nie gra. Dlaczego nie słyszę żadnego tytana?* - Spojrzała jeszcze raz na czerń, która zaczęła już zanikać na niebie. Wtedy jej ucho drgnęło, a pojedyncze osoby zaczęły spadać z koni przeraźliwie krzycząc. Jechali teraz łąką, a wysoka trawa utrudniała widoczność. Wtedy jakby czas się zatrzymał, a kątem oka zauważył to co atakuje ludzi. - Głupcy... - Warknęła. - Levi! - Mężczyzna odwrócił się i swoim znudzonym wyrazem twarzy zaczął analizować sytuację.
- Tch. Mogliśmy się tego spodziewać. Że ci idioci.. Nie będą grzecznie tutaj żyć... I nie sprawiać żadnych problemów.
- Zawsze uważałem, że ludzkie mięso jest najlepsze. - Mówił z przymkniętymi oczami dosyć duży tygrys. - Końmi też się pożywimy. Nie wolno marnować jedzenia. - Po tych słowach cała reszta wybuchnęła śmiechem. Ten osobnik dowodził nad grupą po śmierci czarnej pantery. Nikt nie odważył się mu sprzeciwić. - Wśród nich jest morderca naszego poprzedniego przywódcy. Wypadałoby go pomścić. - Wyszczerzył się.
- Wypadałoby. - Mruknął ktoś. - Warto się tak narażać? Jeżeli ten ktoś zabił szefa to może być ciężko ze znalezieniem go i zabiciem.
- Spokojnie, nie zrobił tego człowiek, prawda? - Skierował wzrok do Lisy. Spuściła głowę i zamknęła oczy.
- Zgadza się.
- Wiesz kto to.
- Wiem.
- Nie zapytam o to. Lepiej będzie jak sami to sprawdzimy. Będzie więcej zabawy.
- *To jest część planu Erwina? Musiał to przewidzieć. Chociaż wyraźnie mówił, że celem tej misji jest Mandy. Cholera, uspokój się...*
- Iris! - Krzyknęła Jade. - Słuchasz mnie w ogóle!? Co się dzieje?
- Atakują nas. Przygotuj się. Mają przewagę w tej trawie. Lepiej będzie jak się przemienię i ich unieszkodliwię.
- Co?! Nie! Zabraniam ci się narażać!
- W życiu trzeba ryzykować. Inaczej nic się nie osiągnie.
- Iris. - Odezwał się w końcu Levi.
- O co chodzi?
- Chyba nie mamy innego wyboru. - Powiedział. Jade zacisnęła zęby. - Musimy stąd jak najszybciej wyjechać. Chociaż na otwartej przestrzeni mogą czekać na nas tytani. Pytanie co stanowi większe zagrożenie.
- Spokojnie. Zabiję każdego, kto będzie nam zagrażał. - Powiedziała i zeskoczyła. - Jade, zajmij się moim koniem! - Krzyknęła.
- Co ona sobie myśli.. - Warknęła brunetka. Popędziła klacz i złapała wodze konia Iris.
- Poradzi sobie. - Powiedział Jean starając się ją dogonić.
- Mam taką nadzieję, bo jeżeli nie sama ją znajdę i zabiję. - Mruknęła.
Erwin jechał na samym przodzie i z niepokojem obserwował to co się dzieje.
- *Musimy jak najszybciej stąd wyjechać. Jeżeli dalej tak pójdzie pół oddziału zostanie wybite. Szlag by to!* - Wyciągnął urządzenie do wypuszczania flar.
- Dowódco! - Krzyknął ktoś.
- Musimy zmienić kierunek lub przejść na trójwymiarowy manewr. Nie.. To nierozsądne. Wtedy zabiją konie, a bez koni będziemy bez szans. Pieprzyć.. - Wystrzelił zieloną flarę zmieniającą kierunek formacji i przeszedł do ostrego cwału.
- Co on tam robi? - Jęknął Levi. - Eren. - Zwrócił się do bruneta. - Wystrzel naszą.
- Tak jest! - Załadował nabój i wystrzelił go.
- *Niedobrze...* - Myślał Armin. - *Wszystko się sypie.* - Wtedy usłyszał jakiś ryk, a przy nim zaczął biec dosyć duży kot. Chłopak krzyknął. Co chwilę łapą zamachiwał się na nogi konia, aby go podciąć. Blondyn patrzył na to z przerażeniem. *Co robić?!*
- Arlert! - Krzyknął Levi. - Weź się w garść! - Wtedy oprzytomniał i skierował konia w inną stronę.
- I tak cię zjem. - Usłyszał pogardliwe warknięcie. Rozszerzył oczy. Chwycił za rękojeść i wyciągnął miecz wciąż się trzęsąc. Widział jak kot przygląda się mu z zaciekawieniem i uśmieszkiem.
- Wy.. Jesteście gorsi od tytanów. - Powiedział. Wtedy się skrzywił i skoczył w jego stronę jednak dostał kopytem konia i zaczął się turlać po ziemi.
- Niech cię... Bachorze...! - Wyjąkał i podparł się łapą.
Iris biegła przed siebie. W pewnym momencie się zatrzymała i pojawił się u niej wzrok mordercy. Przebiegł przed nią duży tygrys. Kątem oka również ją zauważył, lecz mimo to biegł przed siebie. Zdecydowała się podążać za nim.
- Cholera jasna, kto to jest..? Zapewne nimi dowodzi. Dlaczego nas atakują?! Mówili, że tutaj będzie pożywienia pod dostatkiem. Chyba, że tak im się nudzi... że postanowili sobie urządzić polowanie. Nie dajesz mi wyboru. Muszę cię zabić. - Przyspieszyła. - Nie myśl sobie, że dam ci kogoś zabić.. z.. mojej.. rodziny! - Wskoczyła na niego i wgryzła mu się w kręgosłup. Przekręcił ją i tylnymi łapami odepchnął ją od siebie.
- Więc to ty. - Mruknął.
- Tak. To ja. - Warknęła i znowu ruszyła na niego. Również wykonał ruch. Skakali chwilę i nawzajem unikali ataków. W końcu rozdarł jej skórę na twarzy. Cofnęła się kawałek. Krew zaczęła spływać po jej poliku. Zacisnęła zęby i spojrzała się na niego wkurzona. Wokół nich zaczęło pojawiać się więcej osobników. Iris przymknęła oczy i spuściła głowę. Tygrys się wyszczerzył. Było słychać ciche śmiechy innych członków.
- Powiem ci coś. - Zaczął zbliżać się do niej powoli. - Wiesz jak nazywa się nasza organizacja..? To jest tajne, ale chyba i tak już nie zdążysz nikomu o tym powiedzieć. - Zbliżył się do jej ucha, które się wykrzywiło poirytowane. - Savah. - Wyszeptał, a jej oczy się rozszerzyły.
- *Co? To jakiś żart? Dlaczego organizacja nazywa się tak... jak moja matka?! Niemożliwe... Nie mogła przeżyć! Nie!* - Jej wyraz twarzy się wykrzywił.
Już powoli zbliżali się do opuszczenia tej pechowej łąki. Jade dalej jechała przed siebie najszybciej jak mogła, a koń Iris pędził jak nienormalny. Zawsze był jakiś dziwny. Nie.. Każde zwierzę Iris było dziwne. Mimo, że potrafiła się z każdym dogadać temu nigdy nie nadała imienia. Nagle szarpnął się, a z rąk brunetki wyleciały wodze.
- Hej! - Krzyknęła i próbowała go złapać, ale zaczął biec w przeciwnym kierunku formacja. Chciała za nim zawrócić.
- Jade. - Zatrzymał ją Reiner. - Zostaw tego konia. Relacje jego i jej pani przekraczają poza nasz sposób myślenia. - Brunetka skrzywiła się i przymknęła oczy poirytowana.
- *Jeżeli ta suka... Przez, którą tak wyglądało kiedyś moje życie.. żyje.. To nie mogę teraz zginąć. Nie, dopóki sama nie wymierzę jej sprawiedliwości.*
- Jeżeli chcesz coś powiedzieć, zrób to teraz. Może już nie być okazji. - Powiedział tygrys.
- Phhhss.. - Parskęła, a on spojrzał się na nią zdziwiony. - Hahah.
- To jest na pewno moja siostra? - Mruknęła z tyłu Lisa.
- Tak, chcę wam coś powiedzieć. Jeżeli jeszcze raz wejdziecie nam w drogę to skończycie jak moja matką, którą zresztą niedługo się zajmę. Teraz, Adios. - Mruknęła i wtedy w całe to zamieszanie wpadł jej koń. Szybko złapała się jego i już w swojej postaci szybko zaciągnęła kaptur na głowę i ruszyła od nich jak najdalej.
- Czyli mamy wojnę. - Wymruczał tygrys. - Jeszcze zobaczysz, szmato! - Krzyknął za nią. - Z nami nie wygracie.
- Co za debil. - Zaśmiała się jak już była spory kawałek od nich. - Dziękuję, że zareagowałaś.
- "Nie ma problemu." - Odparł jej koń.
- Już nas nie dogonią, ale my musimy znaleźć naszą formację. Nie widziałaś może Kory? Pobiegła gdzieś i dalej jej nie ma. Mówiła ci coś?
- "Nie, nic mi nie powiedziała i nie widziałam jej."
- Jasna cholera! Mam nadzieję, że mnie nie zostawiła.
- "Wróci. Na pewno..."
- Mam nadzieję. Pospiesz się, musimy jechać szybciej.
- "Tak, jest." - Koń biegł jak najszybciej mógł. Iris ściągnęła kaptur.
- Muszę powiedzieć dowódcy, że musimy uważać na nich. Będą próbowali nas zabić, a do tego potrafią być ludźmi. Gorzej chyba być nie mogło. - Po lewej stronie zauważyła siedmiometrowego tytana, który podążał za formacją z nadzieją, że uda mu się dzisiaj coś zjeść. - Po jakimś czasie udało jej się ich dogonić. Klacz nie była zmęczona. Mogła dalej biec. W końcu dogonili oddział specjalny.
- Ty cholerna wariatko. - Warknął Levi.
- Przepraszam! Ale udało się.
- Pfft.
- Iris, co ty masz na twarzy? - Rozszerzyła oczy Jade.
- *Zapomniałam tego wytrzeć..* - Uniosła rękę i przetarła krew. - Mała sprzeczka z ich dowódcą. Chyba dowódcą..
- O co w ogóle z nimi chodzi? - Zapytał Armin.
- Ubzdurali sobie coś. Do końca nie wiem o co z nimi chodzi, ale wygląda na to, że nie będziemy mieli problemu jedynie z tytanami. Mają przewagę. Oni ich nie atakują co znaczy, że mogą spokojnie żyć poza murami i robić tu co tylko im się podoba, bo są na szczycie łańcucha pokarmowego. Do tego posiadają inteligencję. Myślą jak ludzie. Nie zdziwię się jak mają już sprzęty do manewrów przestrzennych.
- Cholera... Trzeba coś z nimi zrobić. To się robi niebezpieczne. - Warknął Levi.
- Powinniśmy omówić sprawę z dowódcą jak już wrócimy. - Zaproponował Armin.
- Tak będzie najrozsądniej. On również chyba już coś podejrzewa. - Wtrąciła się Mikasa.
- Zajmiemy się tym w kwaterze. Teraz najważniejsze to tam dojechać. I przedrzeć się przez tłum ludzi. - Westchnął kapral. Nagle znikąd pojawił się tytan, który rzucił się w sam środek oddziału. - Co do..?! - Sam został na przodzie, a reszta została odcięta z tyłu. - Co za bałagan. *Jak on się dostał do wnętrza formacji?! Co robią inne oddziały? Dlaczego nie było żadnej flary. To przez to zamieszanie z tymi kocurami? Jak się jeszcze okaże, że oni współpracują... Nie, chwila. O czym ja myślę. Nie mogliby współpracować, to niemożliwe! Wszystko wymyka się spod kontroli. Załóżmy, że to odmieniec.*
- Co to ma być?! - Krzyknął Eren. - Skąd on się tutaj wziął?!
- E, gówniarzeria! - Zawołał z przodów Levi. - Wyminąć go, albo zabić, ale już! - Najbliżej jego karku był Armin.
- *Co robić?!* - Myślał. - *Nie dam rady go zabić!
- Armin do cholery! - Krzyknął Jean. - Zrób to!
- Nie potrafię!
- Jesteś w oddziale specjalnym! Po prostu to zrób! - Blondyn wyjął miecz. Tytan leżał na ziemi.
- *Co jest z tym tytanem nie tak?! Po prostu tutaj wskoczył, a teraz leży?!*
- Dosyć tego. - Przykucnęła na koniu Jade. Zeskoczyła z niego i zaczepiła hakiem o jego kark. Leciała w jego stronę coraz szybciej. Wzięła zamach i już miała rozciąć mu skórę, kiedy ten nagle podskoczył. - Co to ma by.. - Linka, którą zaczepiła o niego dalej była wbita w jego ciało. Wyskoczył naprawdę wysoko co sprawiło, że poleciała za nim.
- To są jakieś jaja. - Warknął Levi i zawrócił konia. Jade udało się odczepić od niego linkę, ale była bardzo wysoko nad ziemią.
- Jade, złap się go! - Krzyknęła Iris. - Jak tego nie zrobisz to się zabijesz! - Brunetka wbiła hak w jego skórę i razem z nim spadała ku ziemi. Tytan upadł, a ona miała jeszcze kawałek. Przy pomocy gazu udało jej się wyhamować, ale i tak w ostatniej chwili złapał ją Jean. Nagle tytan wydobył z siebie ciche jęknięcie i jego głowa wylądowała na ziemi, a na jego rozciętym karku stał kapral.
- Mam nadzieję, że w ciągu naszej podróży powrotnej nie będzie więcej takich atrakcji. - Mruknął i zaczął wycierać zakrwawione ręce.
(Jeżeli ktoś włączył sobie tamtą muzyczkę to może ją wyłączyć, bo powaga przeminęła xD)
- Już ci lepiej?
- Nie do końca. Nie chce przestać krwawić.
- Pokaż to. - Wstał z kanapy. Odczepił jej dłoń, która przyciskała chustkę mocno do rany. - Muszę ci powiedzieć, że to wygląda gorzej niż źle.
- Wiem.
- Jak czegoś z tym nie zrobimy to będziesz miała blizny na pół twarzy.
- Co za różnica. Mam już ich dużo.
- Nie ma tak dobrze. Nie pozwolę ci się oszpecać. Musimy jechać do lekarza.
- Co?! Nie!
- Chyba, że wolisz Hanji. - Mruknął, a Iris zaczęła się zastanawiać.
- Dobra.
- Nie żartuj tylko chodź.
- Nie jadę do żadnego lekarza, nie będzie mnie badał jakiś pedofil.
- O czym ty pierdzielisz? Jak chcesz, żeby badała cię ta cholerna świruska to droga wolna.
- Chodź ze mną. - Skierowała się do drzwi.
- Ja pierdole... - Westchnął i udał się za nią.
- Pani Hanji. - Weszła do jej pokoju.
- O Boże! Co ci się stało?!
- Nie pytaj ty czterooki dziwolągu tylko weź coś z tym zrób. - Zamknął drzwi kapral. Brunetka podeszła do szuflady i wyciągnęła z niej wacik i jakiś płyn. Przemyła nim ranę.
- Dziwne. - Powiedziała jakby do siebie.
- Co? - Warknął Levi.
- Ten płyn bardzo szczypie. Powinna się zwijać na podłodze. - Powiedziała, a kapral niemal zabił ja spojrzeniem.
- To szczypie jak cholera. - Mruknęła Iris.
- Ha! - Zawołała Hanji.
- Nie ciesz się z tego, idiotko, tylko coś z tym zrób! - Krzyknął Levi.
- A, zapomniałam! - Oto plasterek. - Podała jej.
- Powaliło cię?!
- No co ty chcesz, krasnalu?! Nie mam na tę chwilę niczego innego!
- I dlatego dajesz jej plaster na draśnięcie, jeżeli ma... - Wtedy jego uwagę przykuła pusta butelka na stole. - Hanji, co to jest?
- To jest mój sok z gumijagód!
- W porządku, Levi. - Powiedziała Iris. - Już czuję się lepiej. - Nagle Hanji rzuciła się w stronę okna i wyleciała prawie przez nie.
- POMOCY!!! - Krzyczała. - KRAKEN!
- Ogarnij się tu chora.. - Złapał ją za kurtkę i rzucił na ziemię. - Lecz się!
- Yhyhyhyhy.... - Wiła się po podłodze.
- Już chyba wiem co wtedy było Arminowi. - Stwierdziła białowłosa.
- Naprawdę w tym korpusie nie może być ani jednego normalnego dnia?
- Chodź, już przestało krwawić. Zostawmy Hanji i jej sok z gumijagód samych. - Złapała go za rękaw i wyszła stamtąd.
- Waaaa!!! - Ktoś krzyczał na cały korpus.
- Co znowu?! - Warknął Levi. - Idź do pokoju i zrób coś z twarzą. Idę zobaczyć co tam się znowu dzieje.
- Dobrze. - Skierowała się do pokoju, a on do źródła hałasu.
- Żadnego spokojnego dnia. Dopiero co wróciliśmy z wyprawy, a znowu coś. - Wtedy się zatrzymał, a jego oczy się rozszerzyły. - Co tutaj się dzieje?! - Krzyknął. - Przed jego twarzą przemknął Eren. - E! Stój! - Zawołał za nim, ale brunet śmiejąc się jak głupi dalej biegł przed siebie. Usłyszał jakieś dziwne dźwięki dochodzące z łazienki. (Uwaga, to mi się przytrafiło ostatnio xD) Zaczął się tam kierować i zobaczył, że wszystko jest zalane, a z wnętrza na wszystkie strony wystrzela woda. - Co ten kretyn tu zrobił... - Syknął. Nikogo nie było w pobliżu. - Cholera, upaćkam się. Nie zakręcił prysznica, czy co..? - Powoli wszedł do łazienki. Jak najszybciej dostał się do prysznica, ale ku jego zaskoczeniu stamtąd nie leciała woda. - Co do.. - Wtedy odwrócił się i wystrzeliła w niego woda z zaworu od kibla (XD). - EREN!!! - Wydarł się na cały korpus.
Brunet zaczął się śmiać jak głupi.
- Masz przerąbane. - Stwierdził Armin.
- No nie moja wina, że się nie chciało zakręcić xD!
- Słuchaj, nie wnikam co ty tam robiłeś, ale.. - Wtedy przez drzwi wszedł cały mokry kapral i spojrzał się na niego morderczym spojrzeniem. Eren patrzył się na niego zdumiony i próbował nie wybuchnąć śmiechem. Levi podszedł do niego, złapał za kołnierz i ciągnął za sobą. Jak już wyszli z pokoju Eren zdał sobie sprawę z tego co zrobił.
- Nie, czekaj! - Zawołał, ale kapral nie reagował. - Nieee!! Nie zabijaj mnie, proszę! - Krzyczał na cały korpus. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął dowódca.
- Co tu się dzie.. - Wtedy zobaczył Levi'a. - ..je.. Pfhhh.. haha... O Boże..
- Masz jakąś sprawę? - Zapytał poirytowany. Eren złapał się nogi Erwina.
- Niech mi pan pomoże! - Krzyczał.
- Levi, o co tutaj chodzi?
- O nic. Muszę nauczyć go dyscypliny.
- Nieee!! - Krzyczał i złapał się jeszcze mocniej.
- Puszczaj go! - Odciągnął Erena i zaczął go dalej ciągnąć.
- Waaa!!! - Próbował się czegoś złapać. Wtedy doszli do pechowej łazienki. Levi wrzucił go tam i zamknął drzwi. - Nie! Wypuść mnie stąd!
- Masz to naprawić i wszystko dokładnie wytrzeć. - Oparł się o drzwi. - Jak już to zrobisz pomyślę nad twoją karą.
Po godzinie Eren w końcu skończył. Po tym jak wyszedł dosłownie ciekło z niego. Levi był już przebrany, czysty i suchy. Brunet padł na podłogę.
- Odechciało ci się psuć rzeczy? - Zapytał czarnowłosy.
- Tak.. - Jęknął.
- Super. To teraz wyczyścisz wszystkie konie po wyprawie, zmyjesz wszystkie naczynia i posprzątasz to usyfione laboratorium okularnicy. Ma tam być przecież składzik na miotły. - Rzucił i odszedł.
- Ghhh..
Erwin miał jechać do stolicy po papiery. Z samego rana wyjechał. Rana Iris już dobrze się goiła. Dzisiejszy dzień był wolny, aby zwiadowcy mogli odpocząć po tej wyprawie. Jade dostała fazy po tym jak naćpała się surowym makaronem i latała jak nienormalna po całym korpusie przebrana za żula z przepychaczem w ręku. W pewnym momencie dostała olśnienia. Niedługo miało być śniadanie. Miała genialny plan. Nie mógł nie wypalić.
Dosyć duża grupa zwiadowców szła na śniadanie. Wśród nich byli także członkowie oddziału specjalnego, Levi również szedł gdzieś z tyłu, ale nie zamierzał siedzieć z "gówniarzerią". Jak otworzyli drzwi po pojawiła się latająca Jade na linie. Wszyscy stali z wytrzeszczem.
- TRANSFORMACJA! - Krzyknęła i zaczęła wymachiwać przepychaczem. - JESTEM WRÓŻKO! WAAA! - Wtedy strzeliła swoją bronią Erenowi w twarz, a ten upadł na ziemię z hukiem. (Tak się zachowuje właśnie Kolesław jak się naćpa makaronem xD) Reiner zrobił facepalma i podszedł do niej szybko.
- Jade.. - Szepnął.
- CO?!
- Co to ma być?!
- TRANSFORMACJA! - Jego też jebła przepychaczem i poleciał na ścianę. Wtedy zaczęła dziwne wyginać się na tej linie.
- Jade! Zejdź z tego! - Zawołał Armin.
- MILCZEĆ! - Wystrzeliła przepychaczem w jego twarz i przyczepił się szczelnie do niego. Blondyn zaczął krzyczeć i próbował to odczepić od siebie. Jak podeszła do niego Mikasa dostała kijem od przepychacza, a dodatkowo Jade do niej przyfrunęła i odpychając się od niej nogami zaczęła latać po całej jadalni. Mikasa poleciała na ziemię i już 1/5 oddziału leżała na podłodze.
- Zrób coś z tym. - Nakazał Levi białowłosej.
- Tak jest. - Przemieniła się i jak nadlatywała Jade przegryzła jej linę. Brunetka poleciała twarzą na ziemię. Wtedy Levi podniósł ją za kołnierz.
- Trzydzieści kółek, ale już. - Warknął i puścił ją.
- Znowu?! - Krzyknęła.
- Dziwisz się?
- Nie.. - Mruknęła i udała się na dwór.
Po śniadaniu wszyscy się rozeszli. Levi i Iris poszli na dwór, ponieważ przyjechał Erwin. Jak zsiadł z konia zauważyli, że nie był sam. Zsadził małą dziewczynkę.
- Bachor? - Powiedzieli razem.
- Nic lepszego nie mógł przywieźć? - Jęknęła białowłosa.
- Levi. - Zawołał dowódca. Mężczyzna tylko powiedział coś pod nosem i podszedł do niego. - Zajmiesz się nią?
- Pojebało cię?
- Tylko przez kilka godzin. Muszę załatwić, żeby ją gdzieś przenieść. - Umieścił ją na rękach kaprala.
- Erwin.. - Warknął. - Co to jest za dziecko, chociaż to mi powiedz. To nie jest sierociniec tylko jednostka wojskowa.
- Znalazłem ją w mieście całą zapłakaną. Jej rodzice nie żyją, a ciocia, która się nią opiekowała umarła na zawał.
- Ych.. Kiedy ją ode mnie zabierzesz?
- Za kilka godzin.
- Super..
- Ale za to zrobię za ciebie robotę papierową.
- Skoro tak stawiasz sprawę to mogę się zgodzić. - Zaczął iść w swoją stronę, a Erwin w swoją z całą stertą papierów. Prawie się wywalił, ale ktoś przyszedł mu pomóc.
- Ej, ej, ej, ej co ty robisz z tym czymś? - Zapytała Iris jak podszedł do niej kapral z dziewczynką na rękach. Miała jakieś pięć lat.
- Pomóż mi się ją zająć..
- Chyba oszalałeś haha.. - Zawróciła.
- E! Wracaj tutaj!
- Nieeeeee!
- Zobaczysz, będziesz sprzątać całą kwaterę!
- No, Levi!
- Do pokoju, ale już.
- Pfff.. - Zawróciła i zaczęła iść razem z nim.
- Dlaczego on dał ją akurat nam? Bo mamy jakieś doświadczenie z bachorami. Już Hanji lepiej by się nadała.
- Lepiej nie, wstrzyknęłaby jej coś jeszcze, albo kazała wypić ten sok.
- W sumie racja, z tym dziwolągiem nic nigdy nie wiadomo. - Otworzył drzwi i weszli do pokoju. Postawił dziewczynkę na podłodze.
- Jak masz na imię? - Zapytała Iris.
- (papryka XD Nie no dobra, przepraszam odwala mi xD) Misa.
- Dobrze, ja jestem Iris, a ten starszy pan to Levi.
- Ja ci dam. - Mruknął.
- Livv.. - Powtórzyła.
- Nie, Levi. - Warknął.
- Lovaj?
- Levi.
- La..
- Ychh.. Powtarzaj za mną. Le..
- Le..
- ..vi.
- .. va.
- Nosz kurwa. - Zaklął.
- Kurwa. - Powtórzyła.
- Czekaj co?! Nie! Nie mów tak! - Powiedział, a Iris zasłaniała twarz dłońmi, żeby się nie śmiać. Wtedy do pokoju weszła Hanji.
- Awwww! Kogo tu macie?!
- Puka się. - Jęknął Levi.
- Kurwa. - Powiedziała Misa.
- Hahah.. Kto cię tego nauczył? - Zapytała Hanji.
- Levi. - Mówiła dumna, a jak powiedziała w końcu jego imię poprawie i jeszcze w takiej sytuacji kapral przybrał dziwną minę i jęknął.
- No, krasnalu, krasnalu ładne rzeczy uczysz mówić dzieci.
- Tch. - Usiadł na krześle. - Możesz już stąd wyjść? Jesteśmy zajęci.
- Mogę się nią zaopiekować z wami!
- Nie! - Krzyknęli razem.
- No doooobraaaa skoro nie chcecie mojej pomocy to nie xD. - Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi.
To była najdłuższa godzina ich życia. Nie wiedzieli co można robić z małym dzieckiem. Tylko pilnowali, żeby niczego nie rozbiła i żeby nie upaćkała niczego.
- Może pójdziemy z nią do salonu.. - Mruknęła Iris. - Twój oddział pewnie będzie bardziej doświadczony w opiece nad dziećmi niż my.
- Wiesz, chyba masz rację. - Wstał z krzesła. - Ale ja już jej nie niosę.
- No to co?! Ja mam ją nieść?!
- Nie wiem możesz ją przecież zawieźć tam.
- Ma na mnie jechać?! Za jakie grzechy... - Westchnęła.
- Ej, Misa. - Podszedł do niej kapral.
- Tak?
- Widziałaś kiedyś kotka?
- Ja ci dam kotka.. - Warknęła białowłosa.
- Kotka? - Powtórzyła dziewczynka. - Tak!
- A takiego dużego?
- Dużego? Nie!
- Iris. - Odwrócił się do niej kapral. Ona tylko coś zabluzgała pod nosem i się przemieniła.
- Kicia! - Krzyknęła Misa i rzuciła się na Iris. Poleciały na ziemię.
- Ej! Złaź ze mnie! Levii, weź ją..
- Radź sobie.
- No ej! Ychh.. - Jakoś udało jej ją z siebie zrzucić i wstała. - Dobra, wsiadaj zanim się rozmyślę. - Misa podeszła do niej i wsiadła. Puma była taka duża, że nawet może Reiner by się zmieścił (xD). - Ostatni raz kogoś wiozę. - Mruknęła. - Levi.
- Hm?
- Drzwi mi otwórz. Jak ja mam niby wyjść?
- O, wybacz. Zapomniałem xd. - Podszedł i otworzył jej. Wyszła i szła powoli tak, żeby dziewczynka z niej nie spadła. Szedł za nimi Levi. Nagle na drugim końcu korytarza pojawiła się Jade.
- O NIE! - Krzyknęła. - TO BACHOR! - Wzięła coś co było najbliżej, czyli jakiś stołek. - WAAAA!!! - Zaczęła biec przed siebie jak nienormalna. - ZABIĆ TO ZANIM ZŁOŻY JAJA! - Wyskoczyła w powietrze i już na nich leciała. Wtedy dostała w twarz miotłą i poleciała na ziemię wraz ze stołkiem.
- Tak właśnie kończą ofiary Nimbusa 2000. - Powiedział machając miotłą.
- Levi.. - Pokręciła głową Iris. Obeszli leżącą na ziemi brunetkę i poszli dalej. - Coś w dobrym nastroju dzisiaj jesteś.
- Powiedzmy. - Wtedy doszli do salonu. Siedzieli tam Eren, Armin, Christa, Lily, Sean i Jean. Dziewczyny jak tylko zobaczyły Misę od razu z piskiem do niej przyleciały i zabrały ją z Iris. Nagle doczołgała się Jade. Levi szybko zatrzasnął jej drzwi przed nosem. - Macie pomóc nam się nią zająć. - Powiedział nie oczekując sprzeciwu. Wszyscy usłyszeli ciężkie oddychanie i walenie do drzwi.
- Co to? - Zapytał Armin. Levi tylko warknął i otworzył drzwi. Leżała pod nimi Jade i zaczęła się czołgać w stronę Misy, ale wtedy kapral złapał ją za kurtkę i zaczął gdzieś ciągnąć. Po dwóch minutach wrócił.
- Jak z Jade? - Zapytała Iris.
- Zamknąłem ją w piwnicy.
- Co?! - Wstał Jean i wybiegł z salonu.
- Nie wypuszczaj jej! - Zawołał za nim Levi. - Cholera jasna, tylko problemów narobi. - Wyszedł za chłopakiem.
Jak w końcu upłynął czas zajmowania się Misą cała trójka szła do gabinetu Erwina. Dziewczynka znowu chciała się przejechać. Levi zapukał do drzwi dowódcy.
- Proszę wejść. - Usłyszał i otworzył drzwi. - Levi.. Chyba jednak sam nie dam rady ogarnąć tych papierów. - Złapał się za głowę, a kapralowi mina zrzedła.
- Jaja sobie robisz? To po co ja.. Ych.. *Cholerny blondaś.* Wiesz już co z nią zrobić?
- Chyba będziemy musieli oddać ją do sierocińca. Nie może tutaj zostać.
- Chcecie mnie oddać? - Zapytała smutno dziewczynka.
- Tak. - Wymamrotał kapral.
- Levi. - Erwin spojrzał na niego poirytowany, a Misa patrzyła się na niego szklanymi oczami. - Ech... Możesz zostać tutaj na jakiś czas. Potem przydzielimy cię do jakiejś zastępczej rodziny. Tylko..
- Co znowu? - Warknął Levi.
- Nie mam dla niej pokoju.
- Chyba sobie kpisz.
- Może z wami zamieszka?
- Może nie?
- To chociaż pokój obok, bo chyba się do was przywiązała. - Powiedział z lekkim uśmiechem.
- Tylko tego brakowało... - Westchnął kapral. Już mieli kierować się do wyjścia, ale Erwin ich zatrzymał.
- Levi... - Zawołał. Ackerman się odwrócił.
- Co znowu?
- Zapomniałeś o papierach.
Misa siedziała na podłodze z wciąż w kociej formie Iris, a Levi siedział przy biurku ze stertą papierów.
- Cholerny zgred. Najpierw coś naobiecuje, a potem co innego robi. Ostatni raz mu pomagam. - Warczał od powrotu. Chwycił pióro i spojrzał poirytowany na papier. - Hmpf... Za co.. - Misa bawiła się teraz ogonem pumy. Ciągnęła go ciągle, aż w pewnym momencie Iris miała ochotę ją użreć, ale się powstrzymała. Levi dalej coś pisał leżąc na biurku. W pewnym momencie zaczęła ciągnąć jej uszy.
- Waa.. Levi.. - Szepnęła do niego. - Zamień się. - On tylko prychnął pod nosem.
- Jeszcze czego.
- No weź... Ty sobie coś tam bazgrzesz, przecież widzę, że nic nie piszesz ty oszuście jeden. - Kapral tylko machnął ręką. - A idź ty. - Wtedy dziewczynka położyła dłoń na głowie pumy i zaczęła ją głaskać.
- Kicia. - Powiedziała, a Iris spojrzała się na nią zdziwiona.
- Ej! Co ty robisz?
- Masz mięciutkie futerko. - Powiedziała dalej ją głaszcząc. Iris patrzyła się wciąż na nią zdziwiona. W pewnym momencie przymknęła oczy i zaczęła mruczeć, ale zaraz się opamiętała.
- Przestań. - Warknęła i odsunęła się od niej. Misa zrobiła się smutna, jakby zaraz miała się rozpłakać. Levi prychnął, ale tym razem to brzmiało inaczej. Jakby zaraz miał zacząć się śmiać, ale to niemożliwe.
- Levi, zamień się. - Mruknęła.
- Ychh.. - Jęknął i podniósł się z krzesła. - Ostatni dzień się nią zajmujemy. - Teraz usiadł na kanapie i zaczął jej coś opowiadać. Iris się przemieniła i usiadła na krześle. Na kartce papieru była narysowana karykatura Erwina.
- *Levi.* - Zaśmiała się w myślach. Zaczęła podpisywać papiery, ale co jakiś czas jej uwagę zwracało to, że kapral uczył dziewczynkę nowych przekleństw i zwrotów typu "Erwin to stary zgred, a Hanji ma cztery oczy." - *Co mu dzisiaj xD?* - Nagle do pokoju wparował Eren.
- Cholera jasna! Puka się, matole! - Warknął Levi wstając.
- Przepraszam! Ale mam dobrą wiadomość dla Iris!
- Co jest? - Wstała z krzesła.
- Chodź, zobacz! - Zaczął biec korytarzem.
- Ej! Zaczekaj! - Zawołała. - Zostawię cię na chwilę samego, dobrze? - Zwróciła się do kaprala. On się skrzywił, a ona wybiegła.
- No to teraz nauczę cię najbardziej przydatnej rzeczy do życia. - Powiedział Levi do Misy.
- Jakiej?!
- Sprzątania.
POLSAT XD
~ Gill XD
Dalszą część też ja piszę, więc spokojnie xD Wiem, że mnie kochacie <3
Dalszą część też ja piszę, więc spokojnie xD Wiem, że mnie kochacie <3
Levi nosz cholera jasna zostaw mi Erwina albo nie ucz dzieci mi go przezywać >.> DN jest genialne ale ja wole Owari no Seraph i mojego nowego mensza Guren'a *-* waaaa <3333
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno...
Ja ci kur.. dam Polsat! xD
POLSAT!
UsuńCICHO TY KUPO TAM JEST MÓJ SADYSTA! <3
PRZEPRASZAM, ZJADŁAM TE CZIPSY! XDDD
TY KUPO ZJADŁAŚ BEZE MNIE?! D:
UsuńPff to ja zjem z moim Guren'em xD
*Piszę drugi raz bo zapomniałam, że wyłączyłam na chwilę tego cholernego neta, a teraz pisać znowu trzeba ;-;*
OdpowiedzUsuńRozdział super! *-* Ale przerywać w takim momencie?! Ty kupko nie mające serca, jak mogłaś to zrobić?! :C #prafdziwysmuteg_zbledamiszpecjalnie
*hehe*
Jade i makaron... Ciekawy paring xD Wolę nie wyobrażać siebie gdyby to Levi był taki chory jak Jade tu XD Albo co gorsza jak pijany Armin... *miejmy nadzieję, że one nie napiszą o tym pomyśle w rozdziale... XD *
Jeszcze do tego dziewczynka ucząca się słów od naszego kochanego Levi'ego xD Te przekleństwa u 5-latki to git B)
Czekam na kolejne! Daruje ci za ten polsat, ty kupko :3
Dobranoc :3 Może coś mi się przyśni z SnK? Chciałabym, ale w moim przypadku to 1% szansy aby to się spełniło... XD
Dobra, ale dzięki temu blogowi mam coraz chore sny! 😍😍❤❤ XDD
*sprawdza czy net włączony... Włączony! :D*
Zapomniałam to dodać...
Usuń- No to teraz nauczę cię najbardziej przydatnej rzeczy do życia. - Powiedział Levi do Misy.
- Jakiej?!
- Sprzątania.
Rozwaliło mnie to xD
Musiałam też przy tym jak Eren dał taki popis kapralowi xD musiałam się powstrzymać aby sięnnie zacząć śmiać jak jakaś chora xD w końcu mam tu późną godzinę, więc nie wypadałoby budzić wszystkich teraz! XDD :D
*Będę tak spamiła... I'm sorry xD*
UsuńDomyślam się co może być polsatem B) Ale w sumie mam kilka pomysłów... W tym Kibę!
Taak, nie zapomniałam o nim B)
*Jak zgadłam to tradycyjnie "kurwa, przebiłem ci rękę, przepraszam", ale to nie pasuje do sytuacji, więc... Nic na to nie poradzę xD Zamiast tego to tradycyjnie u fanów polsatów zapytam
KIEDY NEXT?!!!! XDD
Haha xD Będę pisać w tygodniu pewnie, może dzisiaj zacznę, ale pewnie będzie w przyszły weekend bo jednak mam dużo lekcji :C Mnie też to rozwala XD Z tą najbardziej przydatną rzeczą xD Jak pokazałam to Kel to ona na mnie krzyczy czemu Levi jej Erwina obraża XD
UsuńKurwa czo to było w tym rozdziale XD Jade Nimbus i karykatura Erwina naj XD A ten Polsat *-* Pewnie Kora wróci <3
OdpowiedzUsuńNw co napisać, więc napiszę jaką bekę miałam Dorotą XD
Najpierw co 5 sekund ryłyśmy bo leciały Transformersy 2 i takie "Ja powiem pani od geografii, że piramid nie ma bo Transformersy zniszczyły" a potem "Wiem czemu Sfinks nie ma nosa...... Optimus mu rozwalił XD" Albo takie jak go ożywił (Optimusa ten Sam) a ja "AAAAAAAAAAAA SEVENIAAAAAAAAAAAAAA" XD A wcześniej mówię do Doroty "Transformery są zboczone" i akurat była scena jak taki mały robot "gwałcił" nogę dziewczyny Sama XD Albo ja takie "O Nie! Opimus mi się rozsypał" i beka XD A potem oglądałyśmy "Idealną Nianię" (jak Naruciak wstawi odc z Idealnej Niani - sez 7 odc 6 - to my go mu podesłałyśmy XD ) Tam jakaś babka XD No wiecie na tym to polega XD i to była chyba jakaś hipiska XD i ona "chodźmy na dwór!" "Połużcie się na tej trawie! Niech matka natura was uzdrowi! Poturlajcie się!" I wgl kazła tym biednym dziewczyną przytulać się do tui XD I Beka XD A potem wzięła drukarkę i monitor i wyniosła na dwór XD Wyjęła z torby siekierę i do tych córek tych bohaterów "Te przedmioty mają złą aurę! Musicie je zniszczyć! One niszczą waszego tatę! Ratujcie tatę!!'' XDDDDD Się popłakałam XD
Ej a może zrobicie coś takiego jak z craka od tej Ariany Watson czy jak jej tam XD Ekhem cytuję...
"Nimbusy 2001... Z kąd je macie?
Dał nam je Levi
Livaja stać na najlepsze" XD
To by było wisienką na torcie mojego bekowego dnia XD Pozdrawiam mydło w płynie XD
Za błędy ort i zjedzone literki sr <3
UsuńA w piątek moja kol do mnie "Moja przyjaciółka z Warszawy ma do sprzedania peruki Armina i Livaja" a ja "Nie jestem chłopakiem XD" A potem do kolegi z klasy "Ej Franek mam propozycję.... Założymy ci z Dorotą perukę Livaja i tam cały strój, umalujemy cię i będziesz moim Livajem, bo wzrost masz idealny XD" a on takie "XD Wiesz podziękuję, ale jeszcze to przemyślę XD" i poszedł do kibla śmiejąc się po drodze. A potem włączyliśmy komputer i zaczeliśmy śpiewać "I have a pen, I have an apple....." a nasza wychowawczyni (taka trochę nie rozumna nie umiejąca nawet wyłączyć najnowszego Windowsa XD) "jak pięknie tańczycie" X'D A ta wgl w piątek poszliśmy do szkoły tylko na apel a potem godzinę czekaliśmy na autobusy, a ja kręciłam biznes i sprzedawałam zbędne kolczyki i prawie facetowi od angola sprzedałam XDD
UsuńAghhh Chory łeb XD
Waaaaat xDDD To ci powiem, że tam ciekawie macie XD
UsuńZazdroszczę ci, Bella xDD Ja chcem takie przygody! :DD
UsuńEj Gillu bo jak ty ogl Tokyo Żula to ha cię ostrzegam........
UsuńKANEKI Z 2 SEZ MÓJ XD
spk, on mnie nie jara xD Znaczy może trochę xd Ale spokojnie, jest twój xD
UsuńTy możesz sb wziąść tego z 1 sezonu (o ile lubisz cioty xD) Wiesz teraz przez ciebię chcę obejrzeć Death Note'a ale sb obiecałam, że nie obejrzę po zobaczeniu 2 openinga xD
UsuńEy, ey... Kaneki it's me . Proszę się od niego odwalić >.> xD
UsuńEy, ey... Kaneki it's me . Proszę się od niego odwalić >.> xD
UsuńMój jest tylko w wersji "wysiwiałem" a reszte możesz sb wziąść ;*
UsuńCały mój i siwy i czarny xD
UsuńNo ten 2 opening jest masakryczny xD
UsuńMy gadamy o Kanekim, a ta z opening'iem nam wyskakuje xDD
UsuńMy gadamy o Kanekim, a ta z opening'iem nam wyskakuje xDD
UsuńAle to prawda, on
UsuńUWAGA ŚWIETNY OPIS BELLI
Stoi, pacza, zamyka oczy, ręce Rize, maca go, na tważ, maska, kolory i kwiatki z tyłu, znowu ręce, maca go, zamyka oczy, tważ, nie ma maski, otwiera oczy, okres z oka
Wiem, wiem xD Nie doceniajcie mojego talentu ;3
Swoją drogą moja pani od polaka (wychowawczyni jednocześnie xD) mówi że mam "polot artystyczny" czy coś tam xDD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja mam nowego pięknego aww *-* i nie oddam go nikomu niech mi sie nikt nawet nie waży go tykać bo zabije >.>
UsuńNie mogłam wybrać odp sama do mnie przyszła hyhy
Nie no nie zabije xD Ale nie oddam za Japonię >.>
UsuńMój zbawiciel dzięki niemu dokonałam wyboru hue hue i już go nie zmienię (uwaga challenge - jak długo nie znajdę sobie nowego xDD)
Ty kupo! Jak śmiałaś przerwać w takich momentach D:? Mi się wydaje że coś się stanie z Korą...lub Kibą C:. Albo coś z matką Iris B)
OdpowiedzUsuńA tak wgl pozdro z podłogi xD
Ej, no rzeczywiście mogła to być matka, ale... Iris płacze przez to? XDDD
UsuńWIEM!!! ZOBACZYŁA (uwaga)
UsuńLUSTRO A W NIM SIEBIE XD
Taak! I popłakała się, bo wie że jest śliczna xD
UsuńxD
Usuńwtf xDD
Usuń