Ostrzegam. Ten rozdział jest chory psychicznie XD Przygotujcie się xD ~ Gill :P
Lisa wgryzła się w kark biednego jelonka. Podniosła go i spojrzała na Iris, która patrzyła na nią spod byka.
- No co? - Wymamrotała.
- Nie mówiłaś nic o tym, że będziemy zabijać zwierzęta. - Warknęła, a jej siostra tylko prychnęła śmiechem i pokręciła głową.
- Kobieto... My jesteśmy Pumami. Pumy są drapieżnikami. To są roślinożercy. Drapieżniki polują i zabijają roślinożerców, kumasz?
- Tak, ale jak są głodni. Tylko bestie zabijają dla zabawy.
- Ychh... Nie marudź.
- Lepiej wracajmy do korpusu. - Zamieniła się i kierowała w stronę kwatery. Lisa jęknęła i poszła w jej ślady. Kora biegała niedaleko nich. Iris cały czas śledziła ją wzrokiem.
- Co ci jest? Zapytała w końcu rudowłosa.
- Nie, nic. Po prostu źle mi z tym, że tak olałam Jade...
- Daj spokój. Ma towarzystwo. - Mruknęła. Nagle zobaczyły brunetkę jak razem z Jean'em i Levi'em sprzątali na podwórku. Jade dostawała niezły ochrzan, bo nie miała wprawy w sprzątaniu, a kapral z każdą chwilą chodził coraz bardziej poirytowany. Podeszły bliżej i od razu ich zauważyli.
- Co tu się dzieje? - Spytała lekko rozbawiona Iris.
- Sprzątamy... - Mruknął Jean.
- Szybko przyszłyście. - Powiedziała brunetka, która nawet na nie nie spojrzała. W końcu wstała i spojrzała w oczy białowłosej.
- HEJ! - Usłyszały krzyk Hanji i odwróciły się w jej stronę. Był z nią Eren. Levi jęknął z poirytowaniem i zdjął chustę z ust.
- Co znowu? - Prychnął.
- Patrzcie! - Dalej darła się brunetka i pokazała im dziwne pudełko pełne przycisków.
- Co to ma być? - Zapytał Jean.
- RADIO!
- "Radio"? - Powtórzył kapral. - Możesz mówić po ludzku, przygłupie?
- Z tego gra muzyka! Jestem geniuszem! - Włączyła, a z urządzenia zaczęły rozchodzić się dźwięki.
- Wyłącz to! - Warknęli razem Levi i Iris po czym spojrzeli się na siebie zaskoczeni.
- Nie podoba wam się? - Powiedziała smutna okularnica.
- Hanji, to jest beznadziejne. Tego nie da się słuchać. - Mruczał kapral.
- Mi się podoba! - Powiedział Eren. Lisie, Jade i Jean'owi również przypadło do gustu. - Mam genialny plan.. Trzeba to wypróbować... IMPREZA! - Krzyknął.
- JEA! - Podskoczyła Hanji.
- Boże, nie... - Kręcił głową Levi. - Trzecia? Naprawdę?
- Dzisiaj o dwudziestej! - Krzyknął Jean.
- Idę wszystkim powiedzieć! - Eren pobiegł do wejścia do kwatery. W końcu wszyscy się ewakuowali i został sam kapral i Iris.
- Mam ci pomóc sprzątać? - Zapytała.
- Właściwie to już skończyliśmy. - Podszedł i pociągnął ją za sobą. - Idziemy do pokoju.
- Dobrze. Właśnie... Chyba nie mogę ciągle u ciebie mieszkać.
- Dlaczego? O czym ty mówisz?
- Już się czuję dobrze. Poza tym my śpimy na jednoosobowym łóżku, a chcę żebyś spał wygodnie...
- Posłuchaj. Ja śpię na fotelu. Jeżeli w ogóle uda mi się zasnąć. Dzięki tobie w końcu mi się to udaje.
- Ale i tak uważam..
- Jak chcesz możemy przenieść jedno łóżko z twojego starego pokoju. I tak tam teraz mieszka ta twoja siostra, poza tym chyba nie potrzebuje dwóch łóżek.
- No dobrze, ale mam jeden warunek.
- Jaki znowu warunek.. - Mruknął.
- Zamieszka z nami Kora!
- Chyba cię powaliło.
- No, ale dlaczego nie? - Mówiła smutna.
- Jeszcze się pytasz? Cały pokój będzie w sierści.
- Ale ona jej nie gubi... To Kiba ciągle liniał.
- Nie obchodzi mnie to. Żaden pchlarz nie będzie spał w moim pokoju.
- A chociaż przed nim?
- Może na dworze.
- Nie!
- Ychh.. Będzie spała w salonie jak już. Koniec dyskusji.
- W porządku. - W końcu weszli do pokoju Levi'a. - Masz jakieś papiery?
- Została mi końcówka. Chcesz herbaty? - Zapytał.
- Jasne. - Udał się do kuchni, a ona została sama. Podeszła do jego biurka i wzięła pierwszą kartkę z brzegu. Zaczęła ją czytać. - "Drogi Levi'u. Piszę do ciebie ponieważ chcę, żebyś przyjechał do mnie o czternastej w sobotę, na białym koniu. Weźmiemy ślub i będziemy cudowną parą. Chcę mieć trójkę dzieci, ale jestem bezpłodna, więc ty je urodzisz. Jeżeli nie to chociaż daj mi autograf na biuście. Pozdrawiam, Marek." WTF?! Phahahah, o mój Bohohoże XD - Zaczęła się śmiać, aż upadła na podłogę. Wtedy wrócił kapral.
- Co ty odpierdalasz?
- Czytałeś tę kartkę? - Wskazała na papier na biurku. Położył obok herbatę i natychmiast go podniósł. Przyłożył dłoń do czoła.
- "Marek"? Poważnie?
- Hahahahaha. Masz też psychifanów xD.
- Cwaniak nie dał różowej koperty. - Mruknął.
- Jezuuuu... Umieram.
- Nie gadaj już głupot tylko wstawaj. - Pociągnął ją za rękę.
- W ogóle idziemy na imprezę o dwudziestej?
- Na to discopolo? Nie ma mowy.
- No czemu... Będzie fajnie...
- Weź sobie przypomnij dwie poprzednie imprezy. Ta zapewne będzie również chora psychicznie i dodaj jeszcze tą okropną muzykę.
- Racja... No to co będziemy robić?
- Nie wiem.. Możemy tutaj posiedzieć i coś porobić.
- Ale co?
- Coś wymyślimy.
- Teraz muszę wybrać. Iść na imprezę gdzie będzie tłok nawalonych ludzi, discopolo i cholera wie co jeszcze, czy zostać w pokoju ze sztywnym pedancikiem. - On tylko spojrzał się na nią poirytowany.
- Nie no, żartuję.. - Mruczała i go objęła. - Przecież oboje jesteśmy sztywni, a ten twój pedantyzm powoli przechodzi na mnie. Poza tym wolę spędzić czas z tobą.
- Erwin! - Krzyknęła Jade wchodząc do jego pokoju. On odłożył papiery i spojrzał się na nią. - Zgadnij gdzie dzisiaj idziemy o dwudziestej...
- Nie wiem.
- Na imprezkę!
- O nie...
- O tak! Ubieraj garniaka! - Rzuciła mu na łóżko.
- Jade... - Jęknął.
- Musisz iść! Przecież one są genialne! I będzie discopolo! Jea! - Dowódca westchnął i zabrał garnitur.
- Idę się ubrać. - Wymamrotał i odszedł. Wrócił po dziesięciu minutach i dostrzegł Jade w sukience. - Wyglądasz ślicznie. - Wymruczał.
- Ty również. - Szczerzyła się jak głupia. - Chodźmy, zostało dwadzieścia minut. - Złapała go za rękę i ruszyła do sali.
Gdy dotarli do niej była równo dwudziesta. Wszyscy byli już na miejscu. Hanji majstrowała przy radiu, a reszta była dosyć zdziwiona obecnością dowódcy. Jade usiadła obok Erena, a z nią Erwin.
- Nie ma Iris? - Zapytała. W oddali widziała szalejącą na parkiecie Lisę.
- Nie, nie ma. - Odpowiedział jej brunet. - Kaprala też nie widać. W sumie coś mówili, że im się discopolo nie podoba i raczej nie przyjdą. - Powiedział lekko smutny.
- Jakoś nie widzę Levi'a na imprezie. - Zaśmiał się dowódca. - Mimo, że był na dwóch i tak nic tam nie robił szczególnego, prawda? - Jade mu przytaknęła. Nagle Hanji odpaliła radio i w całym korpusie było teraz słuchać odgłosy Discopolo. (Uwaga XD Polecam włączyć to ----> Playlista by Kel To przez całą imprę wam leci xD Umieram ;-; Nie lubię discopolo, a ten dziad wymyślił kuźwa imprezę discopolową waaa xD)
- Oho, zaczęło się. - Mruknął Levi. - Jak to ma być tak głośno to chyba zaraz tam pójdę z łomem i jej to rozwalę.
- Daj im się pobawić.. Hanji wynalazła nowy sprzęt, niech się nim trochę nacieszą.
- Nie wierzę, że nawet Erwin tam poszedł.
- Nie miał wyboru. Jade by mu nie odpuściła.
- Dobrze, że chociaż ty mnie do niczego nie zmuszasz.
- Raczej nie będę. - Wtedy w tle zaczęła lecieć "Ruda tańczy jak szalona".
- Ja pierdole, nie wytrzymam. - Jęknął i odchylił głowę.
Tymczasem Lisa jak dzika tańczyła na parkiecie do muzyki, która do niej idealnie pasowała. Niedługo dołączyli do niej wszyscy, łącznie Jade z Erwinem, który walczył jak mógł, żeby tam nie iść, ale brunetka nie dawała za wygraną. Skakała po parkiecie i prawie dowódca się przez nią wywrócił. Nie nadążał za nią. Lisa również zachowywała się jak dzika. W końcu znalazła Erena za partnera i razem szaleli. On aż miał wątpliwości, czy to jest naprawdę siostra Iris. Miała podobną do niej twarz, ale ona zawsze była uśmiechnięta i tańczyła, a białowłosa od parkietu trzyma się z daleka. Nagle Jean'a ktoś wepchnął i stanął przy mikrofonie.
- Śpiewaj! - Ktoś krzyknął. Chłopak niemal poczerwieniał i chciał się wycofać, ale już nie miał wyboru. Zarzucił włosami i szedł w zwolnionym tempie do mikrofonu.
- Co on odpierdala? - Zapytał Connie.
- Raz, dwa trzyyy! - Krzyczał Jean, a wszyscy patrzyli się na niego oczami szeroko rozszerzonymi.
Zaczął śpiewać do utworów, które leciały.
- Co..Tutaj...Się...Dzieje... - Wyjąkał Bertholdt do Reinera.
- Mnie nie pytaj... - W końcu Erwin się przyzwyczaił do swojej dzikiej partnerki i zaczął szaleć razem z nią.
- PIWKO! - Krzyczała Hanji roznosząc kubki.
- Jea! - Wszyscy zaczęli się cieszyć i biegać jak nienormalni.
- Masz, Erwin. - Brunetka wręczyła mu piwo.
- Ee.. Ja nie powinienem..
- Ja też wypiję! - Powiedziała Jade i wzięła drugi kubek.
- Jesteś nieletnia. - Mruknął.
- A kogo to obchodzi xD? - Zaśmiała się i wypiła wszystko jednym duszkiem. Dowódca zrobił jeszcze większego wytrzeszcza, ale wziął z niej przykład. Przyjaciele Iris i Jade siedzieli teraz przy stole i słuchali opowieści życia Lisy.
- No więc słuchajcie. - Zaczęła. - Chodziłam do szkoły i dostałam jedynkę. Musiałam ją poprawić. Były dwie opcje. Zgwałcenie nauczycielki i...
- Chwila, co?! - Zdziwił się Armin. - Jaki to ma..
- Ciii... - Uciszyła go. - Albo nauczenie się. Więc tak się wykułam, że przyszłam do niej i tak zaczęłam nawijać, że ten cały podmuch wiedzy uderzył z nią i ona krzycząc "O kurwa!" poleciała z krzesłem na podłogę. Papiery od tego wiatru latały wszędzie, a ja zostałam przewodniczącą klasy.
- To jest bez sensu. - Śmiał się Eren. Wtedy Jean zrobił sobie przerwę i przysiadł się do nich.. Eren poczuł czyjś oddech na karku i dostrzegł Hanji, która miała wzrok szaleńca.
- Słuchajcie... - Zaczęła poważnie. - Czy słyszeliście kiedyś legendę.. O nazwie... GWAŁT NA TYTANIE?!
- O nie! - Krzyknęli wszyscy.
- Ja nie słyszałam i chętnie posłucham! - Zgłosiła się Lisa.
- Jak ja czekałam, aż ktoś to powie! No więc słuchajcie... Wtedy.. Jak złapaliśmy tytana... Zostałam z nim sama.. Bawiliśmy się świetnie.. Aż znalazłam się niebezpiecznie blisko jego tyłka. Wtedy wsadziłam mu miecz w odbyyyyyt!
- AAAAAAAAAAAA - Wszyscy zaczęli krzyczeć i uciekać od niej jak najdalej, ale ona zabrała doniczkę i zaczęła ich gonić.
Jade się upiła, Majaczyła coś. Erwin zaczynał mieć tego wszystkiego dość. Czuł jak jego mózg tutaj wysiada. Do tego Jean znowu zaczął śpiewać. Do sali wszedł jeden ze zwiadowców z wielkim, pieczonym dzikiem. Położył go na stole, ale wtedy pojawiła się bestia...
- MIĘSKO!!! - Słyszeli jej ryk i odgłosy kroków. W oddali było widać czerwone oczy. Każdy już słyszał jej oddech. Niemal się rzuciła na dzika i wgryzła się w niego. Nagle drzwi od sali otworzyły się z hukiem, a w nich stanął Levi. Już miał ich ochrzanić, ale zobaczył... to.
- Levi.. Daj im spo.. - Iris również nie dokończyła, bo zobaczyła Sashę wgryzającą się w dzika, Hanji biegającą z doniczką, Jeana na scenie, nawaloną Jade, Armina w jakimś kocu i wiele innych dziwnych rzeczy. Obydwoje stali w głębokim szoku. Białowłosa położyła dłoń na twarzy. - Nie wierzę po prostu.... Za każdym razem jest coraz gorzej, ale ten dzik... Sasha złaź z niego! To ja tu mam zapotrzebowanie na mięso! - Teraz ona się na nią rzuciła i sturlały się na podłogę.
- Iris, nie! Złaź ze mnie! Ja chcę mięsko!
- N-nie! - Dalej walczyły. Levi podniósł jedną brew i podszedł do nich. Pociągnął Iris za jej kurkę.
- Co ty robisz? - Prychnął, a Sasha mogła oddychać.
- Iris! - Krzyknęła ucieszona Jade i wstała, niemal się wywalając i zaczęła do niej iść. - No.. Już myślałam, że nie przyjdziesz..
- Jak ktoś się zrzyga macie to posprzątać, zrozumiano? - Warczał Levi.
- Tagk jeszt,, - Przekręciła głowę brunetka i poleciała na podłogę.
- ... Ten kawałek jest dla Jade... - Mruczał Jean do mikrofonu po czym zaczął tak fałszować, że wszyscy zatykali uszy. Levi się skrzywił i wziął do ręki chustę. Podszedł do dzika i przez nią oderwał mu nogę. Następnie rzucił nią z całej siły w Jean'a, który dostał w głowę i upadł na ziemię. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Tch. Obrzydlistwo. - Wycierał ręce, na których był tłuszcz. Pociągnął Iris, która patrzyła się na tę nogę dzika jak na nie wiadomo co.
- Dlaczego tym rzuciłeś..? Mogłeś mi dać. - Wymamrotała, a on się na nią spojrzał.
- Koniec koncertu, ponieważ iż wokalista dostał urazu głowy! - Krzyknęła Hanji.
- Levi.. - Warknął Erwin.
- Daj spokój, to rozdzierało uszy. - Stwierdził, a dowódca przewrócił oczami.
- Jean! - Krzyknęła Jade.
- Uspokój się, przejdzie mu. - Powiedział bez wyrazu kapral. - Dostał tylko nogą dzika w głowę.
- Koniec muzyczki? - Smuciła się sala.
- Spokojnie! Mamy jeszcze radio! - Cieszyła się Hanji. Levi westchnął, ale wtedy zaczęła grać spokojna muzyka. (koniec discopolo! <3 :D Możecie już wyłączyć playlistę xD) Każdy zaczął tańczyć wolniaka.
- O Boże... - Jęknęła Iris.
- Chodź, Erwin! Idziemy dęsić! - Krzyczała Jade i zaczęła go ciągnąć na parkiet.
- Pomocy... - Spojrzał się błagalnie na Levi'a, ale on nie wydawał się zainteresowany pomocą mu. Brunetka złapała go i przyciągnęła do siebie. Zaczęli się kołysać przez Jade, bo była tak nawalona, że ledwo się na nogach trzymała. Connie zaczął tańczyć z Sashą. Reiner podszedł do Christy i wyciągnął do niej rękę, ale wtedy wyskoczyła z krzaków Ymir i dała z liścia blondynowi po czym porwała swoją przyjaciółkę i zaczęły tańczyć tango (xD). Obok Iris stanęła Lily. Białowłosa przyglądała się Erenowi z lekkim rozbawieniem.
- Eren.. - Powiedziała Mikasa. - Może wiesz.. zatańczymy?
- Przykro mi, Mikasa... Tańczę ze swoją partnerką. - Pochylił się i pocałował doniczkę po czym zaczął z nią wywijać. Iris dostrzegła niedaleko Sean'a. Kątem oka Lily się na niego patrzyła, a potem pochyliła głowę. Odciągnęła Levi'a na bok.
- Co ty robisz? Chyba nie chcesz tańczyć..
- Nie no co ty. Patrz. - Skinęła głową w stronę Lily.
- Co z nią?
- Musimy ją zeswatać z Sean'em.
- Słuchaj, ja..
- No weź. Przecież to jest smutne.
- To nie jest nasza sprawa. - Warknął.
- No weeeź...
- Nie ma mowy.
- A... Jak nie wiem.. Ooo! Kupię ci nową szczotę to się zgodzisz.
- Pomyślę.
- No to chodź. - Pociągnęła go za sobą. - Ja idę do Lily, a ty do Sean'a.
- Tch.
- Wpychamy ich na siebie na parkiet i uciekamy.
- Super plan. - Powiedział sarkastycznie.
- Operacja "densing" rozpoczęta. - Zaśmiała się i nakierowała go do blondyna, a sama poszła do koleżanki.
- Hej, Lily! - Zaczęła.
- T-tak?
- Chodź, pokażę ci coś fajnego. - Złapała ją za rękę i ciągnęła na środek sali.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. - Tymczasem Levi podszedł niechętnie do Sean'a. On również ukradkiem patrzył na Lily.
- E. - Odwrócił się i zobaczył kaprala. - Idziesz ze mną. - Zaczął iść w kierunku Iris.
- Czy ja coś zrobiłem? - Zapytał lekko przestraszony.
- Powiedzmy. - Mruknął Levi. Jak był już blisko obszedł go i popchnął na Lily. Niemal się wywaliła, ale złapał ją. Kapral i białowłosa szybko się ulotnili i wrócili na bok. Zobaczyli, że faktycznie zaczęli tańczyć.
- Głupie zabawy małolatów. - Wymamrotał.
- Daj spokój, no zobacz jacy są teraz szczęśliwi.
- A co wy tutaj robicie tak na uboczu? - Wtrąciła się Hanji.
- Idź sobie, okularnico. - Warknął Levi.
- No, ale co ty taki agresywny, krasnalu.. - Udawała smutną. Złapała ich za ręce i ciągnęła na parkiet.
- O, nie, nie, nie. - Mówili oboje i próbowali się wyrwać. W końcu ich puściła, ale byli w centrum "gówniarzerii". Brunetka zostawiła ich tam i uciekła. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli w ziemię.
- Ja nie umiem tańczyć. - Powiedziała Iris.
- Ja też nie. Na takie głupoty nie ma czasu. - Mruknął.
- DAJESZ LEVI! - Krzyczała Hanji ze sceny. On spojrzał się na nią wkurzony i pokazał faka (xDD) - Pffffff!
- Może warto spróbować. - Powiedział spokojnie kapral.
- Levi, nie. Ja nie chcę..
- Nie chcesz ze mną zatańczyć? - Podszedł bliżej.
- Nie, że nie chcę. Ja po prostu... Ughhh..
- Jeden raz. - Iris jęknęła i też się do niego zbliżyła.
- Nigdy więcej. I nie odpowiadam za to, że cię podepczę, wywalę i nie wiem co jeszcze.
- Nie przeszkadza mi to. - Mruknął. W końcu zaczęli. Wyglądali razem słodziutko ^.^. Aż w pewnym momencie nikt nie wierzył, że naprawdę to robią. W pewnym momencie Erwin miał dosyć tańczenia ze swoją dziką partnerką i zanim wiedziała co się stało siedział już przy stole, a na brunetkę wpadł Jean.
- Uch.. już ci lepiej po tym ostrzale? - Zaśmiała się.
- Tak, już odbieram wszystkie bodźce.
- Cudownie!
- Może my.. Zatańczymy, Jade?
- No pewnie! - Złapała go i zaczęła dziko tańczyć. Już siebie nie kontrolowała, bo była tak nawalona, że nie wiedziała co robi. Po jakimś czasie Levi postanowił się ulotnić.
- ... Ten kawałek jest dla Jade... - Mruczał Jean do mikrofonu po czym zaczął tak fałszować, że wszyscy zatykali uszy. Levi się skrzywił i wziął do ręki chustę. Podszedł do dzika i przez nią oderwał mu nogę. Następnie rzucił nią z całej siły w Jean'a, który dostał w głowę i upadł na ziemię. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Tch. Obrzydlistwo. - Wycierał ręce, na których był tłuszcz. Pociągnął Iris, która patrzyła się na tę nogę dzika jak na nie wiadomo co.
- Dlaczego tym rzuciłeś..? Mogłeś mi dać. - Wymamrotała, a on się na nią spojrzał.
- Koniec koncertu, ponieważ iż wokalista dostał urazu głowy! - Krzyknęła Hanji.
- Levi.. - Warknął Erwin.
- Daj spokój, to rozdzierało uszy. - Stwierdził, a dowódca przewrócił oczami.
- Jean! - Krzyknęła Jade.
- Uspokój się, przejdzie mu. - Powiedział bez wyrazu kapral. - Dostał tylko nogą dzika w głowę.
- Koniec muzyczki? - Smuciła się sala.
- Spokojnie! Mamy jeszcze radio! - Cieszyła się Hanji. Levi westchnął, ale wtedy zaczęła grać spokojna muzyka. (koniec discopolo! <3 :D Możecie już wyłączyć playlistę xD) Każdy zaczął tańczyć wolniaka.
- O Boże... - Jęknęła Iris.
- Chodź, Erwin! Idziemy dęsić! - Krzyczała Jade i zaczęła go ciągnąć na parkiet.
- Pomocy... - Spojrzał się błagalnie na Levi'a, ale on nie wydawał się zainteresowany pomocą mu. Brunetka złapała go i przyciągnęła do siebie. Zaczęli się kołysać przez Jade, bo była tak nawalona, że ledwo się na nogach trzymała. Connie zaczął tańczyć z Sashą. Reiner podszedł do Christy i wyciągnął do niej rękę, ale wtedy wyskoczyła z krzaków Ymir i dała z liścia blondynowi po czym porwała swoją przyjaciółkę i zaczęły tańczyć tango (xD). Obok Iris stanęła Lily. Białowłosa przyglądała się Erenowi z lekkim rozbawieniem.
- Eren.. - Powiedziała Mikasa. - Może wiesz.. zatańczymy?
- Przykro mi, Mikasa... Tańczę ze swoją partnerką. - Pochylił się i pocałował doniczkę po czym zaczął z nią wywijać. Iris dostrzegła niedaleko Sean'a. Kątem oka Lily się na niego patrzyła, a potem pochyliła głowę. Odciągnęła Levi'a na bok.
- Co ty robisz? Chyba nie chcesz tańczyć..
- Nie no co ty. Patrz. - Skinęła głową w stronę Lily.
- Co z nią?
- Musimy ją zeswatać z Sean'em.
- Słuchaj, ja..
- No weź. Przecież to jest smutne.
- To nie jest nasza sprawa. - Warknął.
- No weeeź...
- Nie ma mowy.
- A... Jak nie wiem.. Ooo! Kupię ci nową szczotę to się zgodzisz.
- Pomyślę.
- No to chodź. - Pociągnęła go za sobą. - Ja idę do Lily, a ty do Sean'a.
- Tch.
- Wpychamy ich na siebie na parkiet i uciekamy.
- Super plan. - Powiedział sarkastycznie.
- Operacja "densing" rozpoczęta. - Zaśmiała się i nakierowała go do blondyna, a sama poszła do koleżanki.
- Hej, Lily! - Zaczęła.
- T-tak?
- Chodź, pokażę ci coś fajnego. - Złapała ją za rękę i ciągnęła na środek sali.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. - Tymczasem Levi podszedł niechętnie do Sean'a. On również ukradkiem patrzył na Lily.
- E. - Odwrócił się i zobaczył kaprala. - Idziesz ze mną. - Zaczął iść w kierunku Iris.
- Czy ja coś zrobiłem? - Zapytał lekko przestraszony.
- Powiedzmy. - Mruknął Levi. Jak był już blisko obszedł go i popchnął na Lily. Niemal się wywaliła, ale złapał ją. Kapral i białowłosa szybko się ulotnili i wrócili na bok. Zobaczyli, że faktycznie zaczęli tańczyć.
- Głupie zabawy małolatów. - Wymamrotał.
- Daj spokój, no zobacz jacy są teraz szczęśliwi.
- A co wy tutaj robicie tak na uboczu? - Wtrąciła się Hanji.
- Idź sobie, okularnico. - Warknął Levi.
- No, ale co ty taki agresywny, krasnalu.. - Udawała smutną. Złapała ich za ręce i ciągnęła na parkiet.
- O, nie, nie, nie. - Mówili oboje i próbowali się wyrwać. W końcu ich puściła, ale byli w centrum "gówniarzerii". Brunetka zostawiła ich tam i uciekła. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli w ziemię.
- Ja nie umiem tańczyć. - Powiedziała Iris.
- Ja też nie. Na takie głupoty nie ma czasu. - Mruknął.
- DAJESZ LEVI! - Krzyczała Hanji ze sceny. On spojrzał się na nią wkurzony i pokazał faka (xDD) - Pffffff!
- Może warto spróbować. - Powiedział spokojnie kapral.
- Levi, nie. Ja nie chcę..
- Nie chcesz ze mną zatańczyć? - Podszedł bliżej.
- Nie, że nie chcę. Ja po prostu... Ughhh..
- Jeden raz. - Iris jęknęła i też się do niego zbliżyła.
- Nigdy więcej. I nie odpowiadam za to, że cię podepczę, wywalę i nie wiem co jeszcze.
- Nie przeszkadza mi to. - Mruknął. W końcu zaczęli. Wyglądali razem słodziutko ^.^. Aż w pewnym momencie nikt nie wierzył, że naprawdę to robią. W pewnym momencie Erwin miał dosyć tańczenia ze swoją dziką partnerką i zanim wiedziała co się stało siedział już przy stole, a na brunetkę wpadł Jean.
- Uch.. już ci lepiej po tym ostrzale? - Zaśmiała się.
- Tak, już odbieram wszystkie bodźce.
- Cudownie!
- Może my.. Zatańczymy, Jade?
- No pewnie! - Złapała go i zaczęła dziko tańczyć. Już siebie nie kontrolowała, bo była tak nawalona, że nie wiedziała co robi. Po jakimś czasie Levi postanowił się ulotnić.
- Iris, idziemy. - Kapral jak najszybciej ją stamtąd zabrał. Jak zamknął drzwi dopiero odetchnął z ulgą. - Ja już tam nie wracam.
- Ja też nie. - Zaczęli kierować się w stronę pokoju.
- Chodź, przeniesiemy łóżko.
- Tak jest, kapralu. - On spojrzał się na nią poirytowany i szedł dalej.
Erwin się ulotnił, a Jade była tak nawalona, że myślała iż owy dowódca nadal z nią jest. Wracała do pokoju z "nim".
- Ale było fajnie.. - Mruczała kołysząc się, - Musimy to robić części-ej rybciu.. - Przyciągnęła go i zaczęła całować. Jak weszła do pokoju zobaczyła Erwina na łóżku. - Ło kjurde.. Masz bliźniaka.. Pewnie twoja mama zaszła w ciążę pozamaciczną w kolanie.. i urodziłeś się w kokonie. - Mruczała i wywaliła się po czym zwymiotowała.
Levi i Iris weszli do starego pokoju dziewczyn, w którym teraz mieszkała Lisa.
- Damy radę je przenieść? - Zapytała.
- No pewnie. - Mruknął. Jak już mieli je podnieść białowłosa przerwała.
- Czekaj. Może zostawimy jej jakąś kartkę. Jak jest taka nawalona i zastanie jedno łóżko to pomyśli, że pomyliła pokoje.
- Dobrze, napisz. - Iris wzięła kartkę papieru i pióro. Odeszła na bok i zaczęła pisać. Po jakiś trzech minutach nadal nie przestawała. Kapral podszedł do niej i zobaczył co ona pisze. "Rudy, nawalony przygłupie. Tutaj przybysz z kosmosu. Informuję, że porwaliśmy twoje łóżko w celach badawczych. Nie martw się, nie spłonie w płomieniach ponad kosmicznych. Jest pod dobrą opieką. Dla wątpliwości jesteś w dobrym pokoju. Pozdrawiam ~ Ufoludek." - Jesteś głupia. - Prychnął powstrzymując śmiech.
- Haha, wiem. Przyczepię jej do szafy. - Wzięła szpilkę i zrobiła jak powiedziała. Wrócili do łóżka i je podnieśli. Udało im się je przenieść przez drzwi. Levi jak na swój niski wzrost był bardzo silny. Po jakimś czasie wnieśli łóżko do pokoju kaprala. Dostawili je do jego. Iris odetchnęła. Podeszła do swojego starego posłania. Nadal były na nim kawałki białej sierści. Podniosła jeden włos i przyłożyła sobie do serca. Kapral objął ją od tyłu i położył głowę na ramieniu. To lekko poprawiło jej humor. - Kocham cię. - Wyszeptała.
Następnego dnia po tej całej balandze Jade miała wielkiego kaca i strasznie bolała ją głowa. Całą noc jęczała i Erwin nie mógł przez nią spać. Obudziła się z chusteczką w ustach. Wypluła ją na podłogę, a przy tym spadła z łóżka. Podniosła się nieprzytomna i spojrzała na Erwina, który patrzył na nią z rozbawieniem wykonując przy tym papierkową robotę.
- I jak ci się spało? - Zapytał.
- Moja głowa.. - Jęczała. - Nic nie pamiętam co się wczoraj działo..
- Nie dziwię się. Tak się nawaliłaś, że trudno byłoby cokolwiek pamiętać.
- Irytujący. Zwłaszcza Isabel. - Powiedział, a Iris lekko się zaśmiała, - Powiem ci w skrócie. Mieliśmy zdobyć jakieś papiery i zabić Erwina. Dostaliśmy takie zlecenie. W zamian za to dostalibyśmy obywatelstwo i nie musielibyśmy żyć pod ziemią. Faktycznie pewnego dnia przybyli po nas zwiadowcy. Jakimś cudem nas złapali, a ten głupi blondaś powiedział nam, że albo wstąpimy do zwiadowców, albo odda nas żandarmerii. Nie mieliśmy za bardzo wyboru. Niedługo później była wyprawa. Chciałem jechać sam, bo te dwa ciołki by sobie nie poradziły, ale dałem się namówić... Nie udało nam się jednak wcześniej znaleźć dokumentów. Na tej wyprawie strasznie się rozpadało i była utrudniona widoczność. Wcześniej zabiłem mojego pierwszego tytana. Uznałem, że to była odpowiednia chwila do zabicia Erwina. Odłączyłem się, a im kazałem zostać. Jechałem przed siebie, ale natknąłem się na umierającego człowieka, który krzyczał, że w tamtą stronę poszedł tytan. Musiałem się z nim minąć. Pojechałem w jego stronę, ale tam zostałem oderwaną głowę Isabel i przepołowionego Farlana. Ten pieprzony tytan patrzył się na mnie z kpiną w oczach. Jakby się ze mnie wyśmiewał. Wtedy zacząłem rozcinać jego skórę. Chciałem, żeby cierpiał. Jak skończyłem, a jego ciało niemal było poćwiartowane w końcu rozciąłem mu kark i runął na ziemię. Siedziałem tam nadal nie mogąc w to uwierzyć, że oni już nie żyją, aż przyjechał Erwin. Powiedział, że to było ustawione.. Wiedział o wszystkim. Tamten koleś, który zlecił nam zdobycie papierów i zabójstwo był już skończony. To był koniec... Jednak postanowiłem zostać w korpusie. Erwin bierze pod uwagę więcej rzeczy niż można pomyśleć i myśli w sposób, którego do dzisiaj nie pojmuje. Postanowiłem za nim podążać.
Levi i Iris weszli do starego pokoju dziewczyn, w którym teraz mieszkała Lisa.
- Damy radę je przenieść? - Zapytała.
- No pewnie. - Mruknął. Jak już mieli je podnieść białowłosa przerwała.
- Czekaj. Może zostawimy jej jakąś kartkę. Jak jest taka nawalona i zastanie jedno łóżko to pomyśli, że pomyliła pokoje.
- Dobrze, napisz. - Iris wzięła kartkę papieru i pióro. Odeszła na bok i zaczęła pisać. Po jakiś trzech minutach nadal nie przestawała. Kapral podszedł do niej i zobaczył co ona pisze. "Rudy, nawalony przygłupie. Tutaj przybysz z kosmosu. Informuję, że porwaliśmy twoje łóżko w celach badawczych. Nie martw się, nie spłonie w płomieniach ponad kosmicznych. Jest pod dobrą opieką. Dla wątpliwości jesteś w dobrym pokoju. Pozdrawiam ~ Ufoludek." - Jesteś głupia. - Prychnął powstrzymując śmiech.
- Haha, wiem. Przyczepię jej do szafy. - Wzięła szpilkę i zrobiła jak powiedziała. Wrócili do łóżka i je podnieśli. Udało im się je przenieść przez drzwi. Levi jak na swój niski wzrost był bardzo silny. Po jakimś czasie wnieśli łóżko do pokoju kaprala. Dostawili je do jego. Iris odetchnęła. Podeszła do swojego starego posłania. Nadal były na nim kawałki białej sierści. Podniosła jeden włos i przyłożyła sobie do serca. Kapral objął ją od tyłu i położył głowę na ramieniu. To lekko poprawiło jej humor. - Kocham cię. - Wyszeptała.
Następnego dnia po tej całej balandze Jade miała wielkiego kaca i strasznie bolała ją głowa. Całą noc jęczała i Erwin nie mógł przez nią spać. Obudziła się z chusteczką w ustach. Wypluła ją na podłogę, a przy tym spadła z łóżka. Podniosła się nieprzytomna i spojrzała na Erwina, który patrzył na nią z rozbawieniem wykonując przy tym papierkową robotę.
- I jak ci się spało? - Zapytał.
- Moja głowa.. - Jęczała. - Nic nie pamiętam co się wczoraj działo..
- Nie dziwię się. Tak się nawaliłaś, że trudno byłoby cokolwiek pamiętać.
Dobra zaczynam normalnie pisać xD
Jak Iris wyszła z pokoju od razu wpadła na siostrę, która zaczęła ciągnąć ją na zewnątrz.
- Co ty robisz? - Warknęła.
- To ważne.
- Nie możesz mi powiedzieć normalnie? - Lisa jej nie odpowiedziała. Oddaliły się od kwatery. W końcu weszły do lasu. Iris w oddali zobaczyła mężczyznę w czarnych ubraniach opierającego się o drzewo. Spojrzała się na rudowłosą, ale ta nie zwracała na nią uwagi. Jak podeszły do niego w końcu przeniósł wzrok z ziemi na nie.
- No, ruda. Już myślałem, że nie przyjdziecie. - Rzucił krótko.
- Lisa, co to za facet? - Wymamrotała wkurzona Iris.
- Nie powiedziałaś jej o niczym?
- Liczyłam, że ty to zrobisz... - Po tych słowach mężczyzna tylko jęknął poirytowany. W końcu przestał się opierać o drzewo i podszedł do białowłosej. Był dosyć wysoki i blady jak ściana. Miał złote oczy i czarne włosy. Coś nie tak było z jego źrenicami. Były takie.. kocie. Zwężone.
- Dzisiaj w nocy wyjeżdżamy.
- Słucham? - Wyjąkała. On tylko podniósł rękaw i pokazał jej ledwo widoczny tatuaż z twarzą kota. - Co to ma znaczyć? - Podszedł do niej jeszcze bliżej. Teraz mogła poczuć jego zapach. Po prostu śmierdziało od niego trupem. Chwycił mocno jej rękę. Patrzyła się z przerażeniem na to co robił. Również podwinął jej rękaw. Był tam ten sam znak.
- Należymy do tego samego klanu.
- J-jakiego klanu?
- Nie bądź głupia. - Warknął i spojrzał na Lisę. Ona również to miała. - My - Ludzie koty powinniśmy trzymać się razem. - Pierwszy raz się uśmiechnął. - Wiem kim ty jesteś. Należysz do korpusu zwiadowczego i jesteś w oddziale specjalnym. Nie ukrywam przydasz się nam.
- Ale do czego?! - Wyrwała mu rękę i patrzyła się w jego oczy wkurzona.
- Tej nocy opuszczamy mury.
- Co?
- Zapewnimy sobie lepsze życie. Tytani atakują tylko i wyłącznie ludzi. Zewnętrzny świat jest piękny. Lasy i łąki pełne zwierząt. Nie będziemy nigdy głodni. Nie będziemy musieli się już więcej ukrywać.
- A jeśli odmówię?
- To załatwimy to inaczej.
- Nie możesz mnie zmusić. Sama mam prawo podjąć decyzję. - Wtedy chwycił ją za kołnierz i przyciągnął bliżej.
- Słuchaj. Widzimy się o drugiej w nocy. Twoja siostra przyjdzie. Ty też masz tam być. Jeżeli jednak nie przyjdziesz to wtedy wezmę nóż i odetnę tej twojej przyjaciółce wszystkie palce, wydłubie oczy, a na koniec pożrę, rozumiesz? - Oczy Iris teraz były pełne wściekłości i przerażenia. Puścił ją i upadła na ziemię. - Nikomu o tym ani słowa. - Rzucił bezczelnie i odszedł. Białowłosa dalej leżała na ziemi i nadal nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało.
- Iris.. - Zaczęła Lisa. - Przepraszam..
- Jak mogłaś. - Wyjąkała. Szybko się podniosła i ruszyła w stronę kwatery.
Iris po powrocie nie chciała nawet patrzeć na siostrę. Czy to był jej ostatni dzień w korpusie? Ostatni dzień z przyjaciółmi? Już ich nigdy nie zobaczy...? Chciała ten dzień spędzić z Levi'em. Weszła do jego pokoju. Nie poszła nawet na śniadanie. Siedział na krześle i popijając herbatę czytał coś. Spojrzał się na nią lekko zdziwiony. Widać było, że płakała.
- Co ci się stało? - Odłożył filiżankę i wstał.
- Nic... Czy możemy dzisiaj spędzić cały dzień razem?
- Skąd taki pomysł?
- Tak po prostu...
- Mów co się stało.
- Nie mogę. - Zamknęła oczy i spuściła głowę. - Nie pytaj. - Kapral westchnął poirytowany. Usiedli na łóżku i zapadła cisza. Zobaczył, że ma lekko siny nadgarstek i jeszcze bardziej się zezłościł.
- Co to jest? - Pokazał jej nadgarstek. Wtedy wybuchła płaczem i wylądowała głową na jego kolanach. Uniósł brwi i rozszerzył oczy. - Iris... Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. - Mówił spokojnie.
- Dobrze.. Lisa poszła ze mną do lasu i.. i tam był jakiś facet, który potem zaczął mną szarpać i powiedział, że jesteśmy z tego samego klanu i użył sformułowania "Ludzie koty". Powiedział, że tej nocy wszyscy z naszego gatunku opuszczamy mury i ja też mam iść, a jeżeli nie to zrobi coś Jade...
- Że co?! - Wstał wkurzony.
- Nie wiem co mam robić...
- Nigdzie cię nie puszczę. Musimy iść pogadać o tym z Erwinem. - Chwycił ją za rękę i zaczął kierować się do jego gabinetu. W mniej niż minutę tam doszli. Już miał nacisnąć na klamkę, ale Iris go powstrzymała.
- Czekaj!
- Co znowu?
- Może lepiej zapukać. Tam teraz mieszka u niego Jade i nie wiadomo co oni tam robią. Levi westchnął i zapukał. Otworzyła im brunetka.
- Ooo dzień dobry.. - Powiedziała, ale nieoczekiwanie zaryła głową w futrynę. Wszyscy patrzeli na nią zaskoczeni. - Kurwa, przepraszam.. - Wymamrotała do futryny.
- Jak ty to zrobiłaś... - Pokręcił głową Erwin.
- Ała... - Położyła dłoń na czole i usiadła na łóżku.
- Erwin mamy problem. - Podszedł do niego Levi. Dowódca spojrzał się na niego.
- Jaki znowu problem?
- Niech lepiej ona ci wyjaśni. - Usiadł na fotelu, a Iris się zbliżyła. Opowiedziała mu wszystko, a on tylko słuchał jej z uwagą.
- Ja nie chcę opuszczać korpusu...
- Nie widzę innej opcji niż pozbycie się tego faceta. Podejrzewam, że jest szefem tego klanu.
- Ja w ogóle nie wiem jak ja do niego mogę należeć skoro pierwszy raz o tym w ogóle słyszę! - Mówiła załamana białowłosa.
- Skąd masz ten tatuaż? - Zapytała Jade.
- Urodziłam się z tym. Może po prostu to jest wrodzone i mówiąc "klan" ma na myśli całą rasę.
- Możliwe. - Stwierdził Erwin. - Mówisz, że to będzie dzisiaj w nocy, tak?
- Tak.
- Dobrze.. Mamy mało czasu, ale myślę, że najlepiej będzie jak z nimi pójdziesz, a my będziemy was śledzić. Zaangażuję w to grupkę zwiadowców. Nie możesz nas opuścić.
- Rozumiem...
Po rozmowie z dowódcą dwójka wróciła do pokoju. Levi dalej był zły. Starał się uspokoić i dopił herbatę.
- A jak ten plan nie wypali i on zrobi coś Jade?
- Nawet mnie nie denerwuj. - Warknął. - Poza tym musisz się przygotować na straty. Żołnierz, który nic nie jest w stanie poświęcić nigdy nie będzie dobrym żołnierzem.
- Przecież ja jestem gotowa na straty.. Tyle moich przyjaciół już poległo.. Ale Jade nie pozwolę odejść..
- Zanim dołączyłem do korpusu Zwiadowczego też miałem dwójkę przyjaciół...
- Nigdy mi nie mówiłeś jak dostałeś się tutaj.
- Mogę ci opowiedzieć.
- Słucham.
- Żyłem kiedyś w podziemnym mieście. Byłem tam jakby.. Przestępcą. Miałem dwójkę przyjaciół. Farlana i Isabel.
- I jacy oni byli?
- Irytujący. Zwłaszcza Isabel. - Powiedział, a Iris lekko się zaśmiała, - Powiem ci w skrócie. Mieliśmy zdobyć jakieś papiery i zabić Erwina. Dostaliśmy takie zlecenie. W zamian za to dostalibyśmy obywatelstwo i nie musielibyśmy żyć pod ziemią. Faktycznie pewnego dnia przybyli po nas zwiadowcy. Jakimś cudem nas złapali, a ten głupi blondaś powiedział nam, że albo wstąpimy do zwiadowców, albo odda nas żandarmerii. Nie mieliśmy za bardzo wyboru. Niedługo później była wyprawa. Chciałem jechać sam, bo te dwa ciołki by sobie nie poradziły, ale dałem się namówić... Nie udało nam się jednak wcześniej znaleźć dokumentów. Na tej wyprawie strasznie się rozpadało i była utrudniona widoczność. Wcześniej zabiłem mojego pierwszego tytana. Uznałem, że to była odpowiednia chwila do zabicia Erwina. Odłączyłem się, a im kazałem zostać. Jechałem przed siebie, ale natknąłem się na umierającego człowieka, który krzyczał, że w tamtą stronę poszedł tytan. Musiałem się z nim minąć. Pojechałem w jego stronę, ale tam zostałem oderwaną głowę Isabel i przepołowionego Farlana. Ten pieprzony tytan patrzył się na mnie z kpiną w oczach. Jakby się ze mnie wyśmiewał. Wtedy zacząłem rozcinać jego skórę. Chciałem, żeby cierpiał. Jak skończyłem, a jego ciało niemal było poćwiartowane w końcu rozciąłem mu kark i runął na ziemię. Siedziałem tam nadal nie mogąc w to uwierzyć, że oni już nie żyją, aż przyjechał Erwin. Powiedział, że to było ustawione.. Wiedział o wszystkim. Tamten koleś, który zlecił nam zdobycie papierów i zabójstwo był już skończony. To był koniec... Jednak postanowiłem zostać w korpusie. Erwin bierze pod uwagę więcej rzeczy niż można pomyśleć i myśli w sposób, którego do dzisiaj nie pojmuje. Postanowiłem za nim podążać.
- Tak mi przykro.. - Powiedziała w końcu Iris. - Naprawdę.. Współczuję ci..
- Dobrze, koniec tematu.. To teraz nie jest ważne.
- W porządku.
Dochodziła północ. Iris nadal nie była gotowa. Łaziła po korpusie bez najmniejszego sensu. W końcu ktoś przyłożył jej dłoń do ust. Zobaczyła Lisę, która zaczęła ją gdzieś ciągnąć. Jak mogli o niej zapomnieć? Białowłosej udało się wystarczająco mocno wgryźć w jej rękę, aż ją puściła. Spojrzała na nią. Dosyć obficie krwawiła.
- Co ty odpierdalasz? - Warknęła Iris.
- Wyrywamy się stąd.
- Nie ma mowy!
- Musisz. Nie chcesz żyć w bezpiecznym świecie? Tylko w tym więzieniu? - Złapała ją za rękę i ciągnęła.
- Tutaj jest nasza rodzina!
- My już nie mamy rodziny! - Niemal krzyknęła. Iris zamilkła. - My jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem.
- To nie musi tak być..
- Nie mamy wyboru. - Wyszły na zewnątrz.
- Zawsze jest wybór! - Wtedy pojawił się ten sam mężczyzna co w lesie.
- Miało być o drugiej. - Warknął. - Ale mniejsza. Im wcześniej tym lepiej. Reszta już na nas czeka. -Iris nie poinformowała o rozpoczęciu akcji. Cholerna Lisa..
- Możemy jeszcze chwilę poczekać?
- Nie. - Odpowiedział jej.
- Ale ja jeszcze coś muszę załatwić! - Zaczęła się cofać, ale szybko do niej podszedł i złapał ją.
- Nic już nie będziesz załatwiać, idziemy.
- Nie! - Krzyknęła i uderzył ją w twarz tak mocno, że upadła. Przyłożyła dłoń do policzka i spojrzała na niego ostro wkurzona. Złapał ją za kołnierz i podniósł.
- Idziemy ty suko. - Powiedział przez zęby i zaczął ją ciągnąć. Starała się jakoś oprzeć.
- Zostaw mnie! - Wbiła swoje długie, ostre paznokcie w jego skórę. Łatwo ją rozdarła i zaczęła sączyć się z niej krew, ale to nie robiło na nim większego wrażenia. - Proszę puść mnie! - Nie reagował. - Levi! - Krzyknęła rozpaczliwie.
- Zamknij się! - Warknął i się przemienił. Jego przemiana spowodowała również przemianę Iris jako, że ją trzymał. Był od niej znacznie większy. Wbił swoje zęby w jej kark i podniósł ją. Lisa tylko szła z tyłu i nie przejmowała się niczym.
Zbliżali się coraz bardziej do murów. Po zwiadowcach nie było nawet śladu. Iris się wkurzyła. Udało się jej przekręcić głowę i wgryzła się w niego. Syknął i puścił ją. Szybko się podniosła i zaczęła uciekać. Zaczął ją gonić. Biegli tak przez jakieś siedem minut. Nagle mężczyzna przyspieszył i jakoś ją przewrócił. Zamienił się w człowieka i starał się ją trzymać. Był ostro wkurzony.
- Dlaczego to robisz? - Zapytał. - Nie chcesz żyć ze swoim gatunkiem? Tylko z takim, który jest już na przegranej pozycji? Jest więziony za murami? Oni cię nigdy nie zrozumieją, rozumiesz?
- Nie będziesz za mnie decydował i gówno mnie obchodzi co o nich myślisz! Nie wszyscy ludzie są zepsuci i bezwartościowi! - Mężczyzna się skrzywił, ale po chwili się uśmiechnął. Wyjął z kieszeni nóż.
- Skoro ty nie idziesz z nami. - Przystawił go do jej szyi. - Nie idziesz też do korpusu. - Wtedy usłyszała charakterystyczny dźwięk sprzętu do manewrów przestrzennych. Mężczyzna dostał z buta przez mordę i poleciał kawałek w bok. Iris odetchnęła i przyłożyła dłonie do twarzy.
- W porządku? - Zapytał Erwin, który podszedł do niej.
- Tak, nic mi nie jest. - Powiedziała i usłyszała dziwny jęk. Jak udało jej się wstać zobaczyła Levi'a, który trzymał za kołnierz tego mężczyznę.
- Co ty sobie, dupku wyobrażasz..? - Warczał. - Erwin. - Zwrócił się do dowódcy. - Zabierzmy tego chuja do kwatery. Tam będzie wygodniej mu coś zrobić.
- Levi.. - Mruknęła Iris. Erwin podszedł do kaprala, a białowłosa zobaczyła w oddali swoją siostrę. Skierowała się w jej stronę zdenerwowana. Jak do niej podeszła uderzyła ją w twarz, a ta aż upadła.
- Ja idę z nimi. - Powiedziała Lisa.
- I tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
- Po prostu.. Nie chciałam cię znowu stracić...
- A ja nie chciałam opuszczać korpusu, ale zawsze musi być po twojemu, prawda?! Idź sobie z nimi! Nie chcę cię widzieć! - Krzyczała. Jej siostra wstała i skierowała się w stronę muru ze spuszczoną głową. Iris się obejrzała. Już na nią wszyscy czekali. Westchnęła i ruszyła w ich stronę. Spojrzała na tego mężczyznę co przed chwilą chciał ją zabić. Podeszła do Erwina.
- Dowódco, nie zabierajmy go do kwatery.
- Jak sobie życzysz, ale jeżeli go wypuścimy to znowu może chcieć ci coś zrobić.
- A kto powiedział, że go wypuścimy? - Warknęła. Przemieniła się i szybko wgryzła się mu w szyję.
- Iris! - Krzyknął zdziwiony Erwin. Zaczęła machać głową i odrywać mięso.
- Tch. I nici z męczenia ludzi. - Jęknął Levi. Dowódca spojrzał się na niego skrzywiony. - Mogła mi chociaż dać mu coś najpierw zrobić. Naprawdę muszę ją dużo nauczyć. - Wtedy blondyn się zaśmiał. Mężczyzna jęczał i się wykrwawiał. W końcu jego serce stanęło. Białowłosa wstała i przetarła czerwone od krwi usta.
- Iris! - Zobaczyła Jade, która rzuciła się na nią co spowodowało, że poleciały na ziemię.
- Co ty robisz?!
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Heh.. Ty małpo jedna. Pewnie bardziej się cieszysz, że Lisa już do nas nie wróci, nie?
- Tak! - Krzyknęła, a Levi się tylko im przyglądał. Wtedy Hanji go szturchnęła.
- Wy sobie poleżycie na sobie w Korpusie ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Spierdalaj ty okularnico. - Warknął i odszedł.
~ Gill ( ͡° ͜ʖ ͡°)