wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział VI Pierwsza Misja

                       *Miesiąc później*
    Jade spała spokojnie w swoim łóżku, gdy nagle poczuła jakąś dziwną włochatą rzecz na swojej twarzy. Otworzyła oczy, zauważyła, że leży po ukosie, a jej głowa nie spoczywała na poduszce. Podniosła się lekko i spojrzała na nią. Uderzyła się dłonią w czoło.
- Iris... Zrób coś z tym psem... Dlaczego on śpi na mojej poduszce skoro jest twój? I dlaczego ja nigdy nie mogę się wyspać! - Przetarła oczy i spojrzała na swoją współlokatorkę.
- Jak dobrze, że wstałaś. Pamiętasz? Dziś wyruszamy na swoją pierwszą małą ''misje''. Ale się ciesze! Wstawaj i lecimy na zbiórkę!
- Czy, ty, wiesz, która, jest, godzina?!
- A czy ty się jeszcze nie przyzwyczaiłaś do tego, że ze mną nie da się spać dłużej niż do 5:30? xD - Jade skryła głowę w dłoniach i zajęczała. Poznała Iris pierwszego dnia w wojsku i od razu się zaprzyjaźniły, do tego okazało się, że mają wspólny domek. Ucieszyły się ale Jade zaczęła tego żałować.
- Zrób kiedyś wyjątek i daj mi pospać chociaż do 7...
- Hmmm... Przemyślę tą propozycję, a teraz wstawaj. - Jade nie miała siły protestować. Szczerze mówiąc, to na nic by się to zdało bo jak Iris już coś postanowi to nikt nie jest w stanie ją namówić do zmian. Tak samo było w przypadku Kiby, psa którego miesiąc temu na treningu w mieście znalazła białowłosa dziewczyna.
Pies zdawał się słuchać i starać się robić wszystko co jego pani mówiła, ale gdy brunetka coś do niego mówiła, nie rozumiał ani słowa.
- Jak ty to robisz, że się z nim dogadujesz? Mnie nie słucha albo tylko udaje - Spojrzała na psa podejrzliwie, siedząc na kolanach i wysuwając głowę w jego stronę. Pies jak gdyby nigdy nic patrzył na nią z wysuniętym językiem i machał ogonem. Brunetka westchnęła i wstała.

 - Może mówisz w innym języku xD
- Bardzo możliwe xD Dobra chodźmy bo się spóźnimy i nas jeszcze rozdzielą bo nie będzie już miejsca w jednej grupie na nas obie i dostaniemy opr.
- Ze mną nigdy się nie spóźnisz. Zapamiętaj to sobie. - Stuknęła Jade w czoło, pożegnały się z psem i wyszły.  

Na miejscu byli już prawię wszyscy.
- Widzisz? Mówiłam, że nigdy się nie spóźniam. - Wyprostowała się Iris.
- Ta... Bo na rozgrzewkę trzeba odbyć szaleńczy bieg... - Powiedziała ledwo żywa Jade. Nagle się wyprostowała, bo zauważyła Jean'a. Oczy jej się rozszerzyły i cofnęła się dwa kroki. Chłopak spojrzał na nią speszony, przypomniał sobie ostatnie słowa Iris ''  Jestem tu ze względu na Jade. Nie miej jej tego za złe, ale powinieneś dać jej na razie spokój bo uważam, że posunąłeś się za daleko...''. Spuścił głowę i poszedł dalej. Dziewczyna położyła dłonie na policzkach. - Boże... Dlaczego jestem taka beznadziejna i wszystko niszczę... -  Z oka poleciała jej pojedyncza łza.
- Nie mów tak! To nie prawda. Przestań sobie wmawiać takie rzeczy. To, że ktoś kiedyś cię skrzywdził to nie twoja wina. - Iris złapała ją za ramiona i wymusiła by brunetka spojrzała jej w oczy.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. I koniec tematu.
   Chwilę później pojawił się Eren w towarzystwie Reinera i Armina.
- Hej mała... Znowu płakałaś...? -Spytał wysoki blondyn.
- To znowu jego wina? - Eren spojrzał na Jean'a.
- Nie! To ... moja wina... Bo ja... -  Nie dokończyła bo biało włosa jej przerwała.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteś beznadziejna? - Brunetka odwróciła głowę. Wszyscy stali w milczeniu dopóki nie pojawił się instruktor.
- Witam młodych żołnierzy! Dziś jak dobrze pamiętacie udajecie się na swoją pierwszą podróż, podczas której będziecie sporządzać notatki ale tym zajmie się wyznaczona osoba z grupy. Żeby nie tracić czasu zacznę was już dzielić...
Jade była w drużynie z : Erenem, Reinerem, Sashą, Conniem, Christą, Marco, Jean'em i jeszcze kilkoma innymi osobami. Ale zdziwiła się, ponieważ w jej grupie zabrakło Iris. Nie mogła trafić gorzej. Iris trafiła do grupy w której była Mikasa... Od pierwszego dnia nie przepadały za sobą. Mikasa była osobą, która musiała wszędzie się wtrącać i robić wszystko najlepiej. Po za tym ciągle starała się by Erenowi nie spadł choćby jeden włos z głowy. W jej drużynie znalazła się również Annie, Thomas, Bertholdt, Armin i pozostali. Jedyne co dobre trafiło się Iris to Armin, z którym zawsze mogła porozmawiać.
W ich drużynie przywódcą miała zostać Iris ale oczywiście Mikasa musiała wtrącić swoje ''3 grosze'' usiłując przejąć dowodzenie ale z marnym skutkiem. Teraz rządziła tam Iris i z wielką niechęcią zgodziła się by czarno włosy ''Anioł'' Erena został sekretarzem.
W drużynie Jade dowodził Marco, a sekretarzem był Connie. Wyruszyli o 11:30, po dotarciu do celu mieli się wymienić notatkami i wrócić trasą drugiej drużyny. Jade wiedziała, że to będzie długa i męcząca wyprawa bo miała w drużynie Erena i Jean'a którzy delikatnie mówiąc za sobą nie przepadali. Był tam też Reiner który z nie wiadomych jej przyczyn ciągle jej pilnował.

Jechali dopiero dwie godziny, a już wszyscy zaczęli narzekać. Prowadzeni przez Mraco jechali stępem utrzymując formację.
- Takim tempem na pewno tam dotrzemy, pędzimy tak, że aż jaszczurki nas doganiają - Sarkastycznie narzekał Jean. Jade spojrzała na niego ale on wcale nie zwrócił na nią uwagi, co ją nieco zabolało. Odwróciła się i spuściła głowę.
- Może sam chcesz nas poprowadzić, panie ideale -.- Zresztą nieźle się popisałeś na pierwszym treningu walki wręcz! - Wrzasnął na niego Eren.
W Jean'ie się zagotowało.
- Myślisz, że nie wiem?! Nie zrobiłem tego specjalnie ale żałuję. - Odwrócił głowę i już nic nie mówił, zresztą jak wszyscy.
- Nie przejmuj się nimi. - Wyszeptał Reiner do Jade widząc jej minę.
- Żeby to było takie proste...
Jechali w ciszy gdy nagle odezwała się Sasha.
- Jaszczurki są pyszne! A taką dużą wszyscy byśmy się najedli. Na samą myśl ślina mi leci... Smakują jak kurczak! - Powiedziała rozmarzona.
- Umiesz nieźle gotować prawda? Spróbowałabym twoich potraw ale ... Może nie z bezbronnych zwierzątek... - Dodała szybko Christa.
- Mogę ją nam załatwić! - Rzucił Jean i pogalopował za jaszczurką.
- Jean zostaw ją! - Poleciał za nim Eren.
Chłopak już miał ją na mieczu gdy jego atak zablokował Eren.
- Co ty wyprawiasz?! Nie widzisz, że zdobywam nam jedzenie?!
- Co ty gadasz?! Weź się w garść chłopie i trzymajmy się zasad!
- Spokój! - Usiłował ich uspokajać Marco. - Jeśli przez was się spóźnimy będzie trzeba to zapisać w raporcie! Nie! Connie nie pisz tego!
- Napisz, że Jean Kirschtein próbował zdobyć jedzenie ale osoba zwana Eren Yeager, mu, w tym, przeszkodziła! -.- - Powiedział Jean.
- CO?! Coś ty powiedział?! - Wściekł się Eren.
- SĄ PYSZNE!! - Gdy każdy usłyszał głos Sashy od razu się uciszyli.

                                 

- Ludzie ogarnijcie się i ruszajmy. - Powiedział spokojnie Reiner. - Naprawdę nie macie na co tracić czasu?
Bez słowa ruszyli dalej. W drugiej drużynie też nie było spokojnie. Mikasa cały czas usiłowała zbić Iris z tropu by przejąć jej rolę.
- Jeszcze raz coś powiesz, a źle to się dla ciebie skończy! Możesz próbować ile chcesz ale wiem co mam robić! Ty tu jesteś tylko od notatek więc przestań wymuszać na mnie zamianę ról! - Wściekła się biało włosa. Dalej usiłowała jechać opanowana ale ciągle słyszała jak Mikasa coś szepcze pod nosem.

   Drużyna Erena dotarła na miejsce dopiero gdy się już ściemniło. Odłożyli sprzęt, rozpalili ognisko i jedli jakieś sucharki, które znaleźli w plecakach. Jade zjadła tylko dwa i siedziała obejmując rękami nogi.
- Dlaczego wtedy wszyscy zrobili taką aferę z małego draśnięcia... - Mówiła do siebie dziewczyna.
- Wiesz... Jean się martwi o ciebie... -Mówił spokojnie Reiner siedzący koło niej. Dziewczyna zamknęła oczy i przypomniała jej się straszna scena przed dwóch lat w domu jej ciotki. - Ale wtedy faktycznie przesadził...
- Nie Reiner... To nie jego wina... A ja zniszczyłam wszystko...
Cały czas była wpatrzona w Jean'a ale gdy już na nią spojrzał, zaraz odwracał wzrok. Żadne z nich nie wiedziało jak ma się zachować więc nic nie mówili, siedzieli dość daleko od siebie. Na dodatek Eren ciągle mu coś wypominał. Chłopakowi zaczęło się to już nudzić i znów rozpoczęła się kłótnia. Nie obyło się bez szarpaniny.
- Connie nie pisz tego! Uznajmy to za pogawędkę przy kolacji... A wy narwańcy w końcu przestańcie! -  Marco starał się zapanować nad sytuacją.

                                   

Po około czterdziestu minutach się uspokoili i poszli spać. Jednak ta noc nie mogła być spokojna.
 
 Christa siedziała nad jeziorem, głaskając swojego konia, gdy nagle ktoś ją zaatakował od tyłu. Chciała krzyczeć ale zakneblowano jej usta. Mimo to Eren był czujny i usłyszał jej krzyk ale było za późno. Nad każdym z nich stali bandyci ze strzelbami. Twarze mieli zakryte jakimiś workami z otworami na oczy.
- Nie ruszać się albo dziewczyna zginie! - Zaczął jeden. Ale Eren to Eren nie da się łatwo zastraszyć i rzucił się na jednego. Reiner zasłonił Jade swoim ciałem. Nagle bandyta który w niego celował rzucił się na niego i był zmuszony odpowiedzieć tym samym. Zaczął się z nim szarpać. Kolejny chciał w niego strzelić ale Jade szybko podbiegła i chciała zasłonić chłopaka. Jean bał się, że coś jej zrobią i sam wolał zginąć niż patrzeć jak ona umiera, więc rzucił się i padł z nią na ziemię ale oberwał kulą w ramię. Wszyscy słysząc wystrzał się zatrzymali nawet Eren, który dostał w twarz z rączki od strzelby.
- Spróbujcie się poruszyć, a każdy dostanie kulką w łeb. Zabierzcie im sprzęty.
Pozbawili ich sprzętu i porwali Christę. Nie wiedzieli co mają dalej robić. Czy ich ścigać, czy zakończyć ćwiczenie i wrócić.
- Tchórze! Nie zamierzam się poddać musimy odbić Chirstę i nasz sprzęt! - Krzyczał Eren.
- Niby jak chcesz ich dopaść? Nie mamy już nic... - Mówił zrezygnowany Connie.
- Ja mam nawet pewien pomysł ale... Jean! Boże... To moja wina! Przepraszam... - Jade dopadła jego ranne ramię.
- Spokojnie nic mi nie jest to tylko draśnięcie... -  Powiedział wciągając powietrze przez zaciśnięte zęby. Udawał, że go nie boli. Trochę go zdziwiła jej reakcja. Myślał, że już nigdy się do niego nie odezwie...
- Dostałeś z dość bliska, nie widzisz tej kałuży krwi? Daj tą rękę.- Reiner też chciał pomóc mimo iż nie przepadał za nim ale nie chciał tego okazywać przy Jade.
- Ja się tym zajmę... - Dziewczyna pozbyła się odłamków kuli, odkaziła ranę i zabandażowała. W sumie to nie wiele mogła zrobić z tak skromną ''apteczką''. - Gotowe...- Powiedziała i odsunęła się do Reinera, Nie wiedziała jak Jean zareaguje, na to że jest tak blisko niego po tym jak go uderzyła.
- Dziękuję......- Odpowiedział rozmarzonym tonem, ale szybko się ocknął i stał się poważny. -  Ale nie traćmy na mnie czasu i ruszajmy bo musimy odbić członkinię naszej drużyny...
- Masz rację...- Przyznał mu Reiner. -  To jaki jest plan Jade?
Dziewczyna opowiedziała wszystko w najmniejszym szczególe.
Wspięli się na najwyższy szczyt i wypatrzyli z niego jadące wozy. Zeszli tam gdzie drogi się rozdzielały i prowadziły na otwarty teren. Sasha i Connie zajęli się zablokowaniem jednej z dróg za pomocą drzewa, a Marco wsłuchał się w którym z wozów jest ich sprzęt i ich towarzyszka. Eren i Jean siedzieli na drzewie i czekali na znak od nich. Marco ustalił, że sprzęt znajduje się w drugim wozie więc dał im odpowiedni znak. Oboje zeskoczyli z drzewa prosto na wóz i rzucili się na bandytów którzy byli w środku.

                                            

Bandyta z pierwszego wozu zaczął do nich strzelać, ale Christa mu a tym przeszkodziła i spudłował. Osoba która prowadziła drugi wóz wyskoczyła, a kula trafiła w koło uszkadzając je. W rezultacie wóz obił się o drzewo ale na szczęście chłopakom nic się nie stało. Założyli sprzęt i ruszyli na ratunek dziewczynie. W tym czasie reszta pobiegła po swój sprzęt, Reiner podszedł do Sashy.
- Sash masz może flarę sygnałową?
- Tak, mam. - Podała mu ją i zanim wyruszyli blondyn wystrzelił flarę.
Jean z Erenem lecieli unikając strzałów, a gdy znaleźli się na przodzie odzieli uprząż którą miał na sobie koń. Zwierzę pognało na przód, a wóz przeturlał się i wpadł do rowu. Drużyna stała już przed nim bez ruchu.
- Ani kroku dalej bo po niej! I natychmiast zdejmijcie sprzęt do trójwymiarowego manewru! - Krzyczał bandyta, który przyłożył Chriscie nóż do gardła. Wszyscy trzymali się planu ale nie przewidzieli tego, że nawet gdy zostaną już bez niczego dalej będą walczyć. Nie pozostało im nic innego jak go posłuchać... Zdjęli sprzęt, a bandyta zaczął coś szeptać pod nosem. Wszyscy myśleli, że to już koniec... Nagle ktoś nadleciał i rozbroił bandytów. To były Iris, Mikasa i Annie. Christa się wyrwała i pobiegła do drużyny, zdążyła w ostatniej chwili krzyknąć by ich nie zabijały, bo Mikasa już się zamachnęła ale powstrzymała się.
- Rozumiem...
- Dużo dziś przeszłaś... Dobrze, że nic ci się nie stało - Powiedziała Iris.
- Ale skąd wy... Wystrzał... - Zaczęła Jade i spojrzała na Reiera. Zaraz potem nadjechali pozostali.Wszyscy już jechali razem nie rozdzielając się. Jade jechała koło Iris i jej opowiedziała wszystko od początku.
Po powrocie Armin zameldował się u instruktora i przedstawił mu notatki, które prowadziły obie drużyny. Zadał mu pytanie czy dokonali właściwego wyboru, a trener tylko odpowiedział:
- Nie ma potrzeby odpowiadać na to pytanie.  Jednakże bez względu na to, czy jesteś żołnierzem czy cywilem, wszyscy musimy podejmować decyzję w obliczu zagrożenia...
Gdy Armin zdawał notatki Marco rozmawiał z Erenem.
- Nie powinienem przejmować roli kapitana drużyny.
- Według mnie świetnie sobie poradziłeś.
- Nie jestem stworzony do tej roli... Myślę, że... Jean by sobie lepiej poradził.
- Jean?! - Zdziwił się Eren- Chyba bym podziękował za takiego przywódcę...
- Heh, pewnego dnia zrozumiesz.
- Szczerze to wątpię...
- Ciekawe jakimi żołnierzami zostaniemy... - Oboje pogrążyli się w myślach o przyszłości....

                                  


                                                                                                    ~ Kel


1 komentarz: