Dzisiaj kadeci mieli wolne. Mogli odpocząć po ich pierwszej, małej wyprawie. Jade otworzyła ospałe oczy. Rozejrzała się po pokoju, w którym nie było śladu Iris i Kiby.
- No nie wierzę! - Krzyknęła. - Jest 10:30 a nadal nikt mnie nie obudził! - Wtedy zaburczało jej w brzuchu.
- No pięknie. Dobra, śniadanie się już zaczęło, mogę iść. - Po tych słowach wstała i ruszyła do łazienki się przygotować. Gdy była już ubrana ruszyła do stołówki. Po drodze nigdzie nie widziała Iris. Gdzie ona znowu polazła? Ich domek był obok lasu. Było w nim dużo krzewów i kwiatów. Roiło się także od jakiś gryzoni. To było świetne miejsce na wyjścia z Kibą. Nikt nie zapuszczał się w te tereny, więc było wręcz idealnie.
Kiba był już dosyć dużym, pięknym psem. Nie był co prawda dorosły, ale już potrafił o siebie zadbać. Iris codziennie rano go wypuszczała do lasu. Tam znajdował sobie pożywienie. Potrafił się też dobrze ukryć, jakby ktoś przechodził. Spędzał tam bardzo dużo czasu ze swoją panią. Nie inaczej było też tego ranka. Wyjaśniało to też gdzie była Iris. Siedziała razem ze swoim towarzyszem pod drzewem. Może to jest dziwne, ale bardzo dobrze się z nim dogadywała. Tak jakby rozumiał jej każde słowo. Tylko jej, jak stwierdziła Jade. Siedziała z głową opartą o drzewo, a Kiba leżał obok niej.
- Kiba, jak myślisz? Do jakiej dywizji powinniśmy dołączyć? - Spytała. Pies tylko patrzył się na nią.
- Do Żandarmerii nie pójdę, nie ma nawet takiej opcji. Stacjonarni.. Nie dla mnie. Jade idzie do zwiadowców. Może też tam powinnam pójść, co o tym myślisz? - Po tych słowach pies tylko zamerdał ogonem.
- Dobrze. Mam nadzieję, że tam będzie również jakiś las.. - Jej głos trochę posmutniał. - Nie pozwolą mi cię trzymać w pokoju raczej.. Z tego co wiem tam nie jest jak tu. Tak się zagadała z psem, że nawet nie usłyszała jak ktoś do niej podszedł.
- Rozmawiasz z psem? - Spytał się rozbawiony, znajomy głos. Iris tylko spojrzała w jego stronę zaskoczona.
- Eren? Co się tak zakradasz? - Spytała podejrzliwie. On tylko się do niej przysiadł.
- To jest ten twój pies? - Spytał.
- Tak.. Armin ci pewnie o nim wspomniał,
- Mówił coś.. Jestem pod wrażeniem, że tyle ci się udało go tu utrzymać w tajemnicy. Właśnie.. naprawdę chcesz dołączyć do zwiadowców? - Był widocznie ucieszony, że ktoś znajomy chce tam dołączyć.
- Noo.. chyba tak. - Wstała. - Chodź. Idziemy na śniadanie, bo nam wszystko zjedzą. A Kiba zostań tu. - Powiedziała i skierowała się w stronę stołówki. Eren szedł z nią. W sumie to dobrze się z nim dogadywała.
- W ogóle.. - Zaczęła mówić. - Co robiłeś w lesie?
- Jade się o ciebie martwiła i chciała żebym cię poszukał.
- Ona się o mnie martwiła? - Zdziwiła się. - Czemu niby? Umiem o siebie zadbać. - Mówiła oburzona.
- No wiem, ale chyba się przyjaźnicie, prawda?
- Tak, ale wiesz.. Zawsze musiałam sobie radzić sama. To dziwne uczucie jak ktoś zaczyna się tobą interesować.
- Nigdy nie powiedziałaś skąd jesteś. - Zauważył.
- Może innym razem wam o tym opowiem. - Skrzywiła się. Dalszą drogę szli w milczeniu.
Gdy weszli na stołówkę zauważyli Jade. Siedziała przy stoliku. Eren ruszył w stronę Armina i Mikasy, a Iris do swojej współlokatorki. Usiadła obok niej. Spojrzała się na nią i poszła po chleb. Jak wróciła Jade była trochę zdziwiona jej reakcją. Postanowiła zapytać.
- Coś nie tak?
- Nie musiałaś nikogo po mnie wysyłać.. - Mruknęła.
- Nie chciałam żebyś chodziła głodna.
- Już jadłam. - Rzuciła Iris.
- Niby co? - Zdziwiła się.
- Nie ważne.. - Mruknęła biorąc gryza chleba. Nagle na stołówkę wpadł jeden z kadetów. Wszyscy spojrzeli w jego stronę. On nabrał oddechu i zaczął mówić.
- Instruktor kazał przekazać, że niedługo do naszego obozu przybędzie oddział zwiadowców, aby sprawdzić jak idą ćwiczenia. - Wszyscy byli w szoku. Było słychać tylko szepty "zwiadowcy przyjadą? Te świry?" "Kiedy przyjadą..?" Eren zarówno jak i Jade byli w szoku i nie ukrywali swojego szczęścia.
- Słyszałaś?! - Krzyknęła Jade do Iris. - Oni tu przyjadą!! :D
- Super. - Przewróciła oczami i wzięła łyka ciepłej herbaty.
- Nie cieszysz się? - Posmutniała.
- Cieszę.
- No to.. - Nie zdążyła dokończyć bo obok nich dosiadł się Connie.
- Hej, Jade.. - Zaczął. - Jak to w końcu jest z tobą i Jean'em? - Po tych słowach Jade spojrzała się na niego zdziwiona.
- No wiesz.. - kontynuował. - Najpierw go bijesz, potem nagle mu rany opatrujesz.. - Iris się wkurzyła. Już miała mu przywalić, ale Jade ją uprzedziła. Białowłosa stała w szoku, a jej przyjaciółka wybiegła ze stołówki. Connie leżał na ziemi. Iris znów usiadła. Postanowiła dokończyć herbatę. Pijąc zdała sobie z czegoś sprawę. Jade opatrywała Jean'owi rany? Przecież miał się do niej nie zbliżać. I czemu nie powiedziała jej o tym. Wstała i ruszyła w stronę domku.
Po wejściu zauważyła Jade na łóżku. Leżała przykryta kołdrą z głową w poduszce. Kiba również tam był. Ale leżał na podłodze. Iris patrzyła chwile na nią i usiadła na jej łóżku. Jako, że była szczera przeszła od razu do rzeczy.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że opatrywałaś rany Jean'owi? - Rzuciła.
- Daj mi spokój. - Wyjąkała.
- Miał się do ciebie na razie nie zbliżać. - Wymruczała Iris wstając. Jade się podniosła.
- Co? - Zdziwiła się.
- N-nic. - Zmieszała się Iris.
- Kazałaś mu się do mnie nie zbliżać?! - Wykrzyczała Jade.
- Tak. Nie chcę, żebyś przez niego znowu płakała.
- To są moje sprawy! - Mówiła wkurzona.
- Nie sądzisz, że powinnaś sobie na razie odpuścić?
- Jak możesz! - Dalej krzyczała. - Jak mogłaś mu tak powiedzieć?! - Rzuciła w nią poduszką. Niby nic, ale jednak w głębi duszy zabolało. - Wyjdź! Krzyknęła. Iris tylko wzięła swoją kurtkę i wyszła na dwór. Zresztą Kiba za nią. Zrobiło się pochmurno i zaczął padać deszcz. Po paru minutach chodzenia po lesie zwróciła się do psa.
- Widzisz jak się kończy pomaganie? - Mówiła lekko smutna. - Może nie powinnam mu tego mówić.. - Usiadła. - Chociaż.. Nikt nie powiedział, że dobre decyzje nie będą ranić... - Wyjąkała. Kiba usiadł koło niej. Siedziała tak kilka godzin, aż się ściemniło. Była przemoczona, ale co tam. Nie miała ochoty wracać do domu. Spojrzała tylko w księżyc. Kiba zaczął wyć. Ona też miała ochotę, ale przecież ona nie pies.
~ Gill
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz