- Musi mi się wydawać.. - Mówiła sama do siebie. Szła jeszcze kawałek, po czym usiadła na starej, drewnianej skrzynce koło jednego z budynków. - Nie mogę mieć kogoś, dla kogo będę miała chęć żyć.. nie.. ja już dawno umarłam... Po tym co się wtedy stało.. Nikt nie może znać prawdy. Tylko.. skąd Erwin wie o tej akcji w Kedwen.. Może nie wie? Tylko coś słyszał.. Nie mogę ryzykować. Może nie powiedział tego wprost, ale dał mi do zrozumienia, że jak któryś Żandarm przypadkiem mnie rozpozna to będzie źle. Dobra. Dołączę do tych zwiadowców.. co mi tam..Zepsuł mi humor.. Pamiętam to wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj... - Po tych rozmyśleniach do jej oczu napłynęły łzy.
- Przestań.. Nie możesz płakać.. - Mówiła przecierając oczy.
*Matka znowu jest pijana,, Ja siedzę sama w pokoju, zamknięta, bo boję się wyjść z niego. Nie wiem co dzisiaj zastanę na dole. Codziennie przychodzą tam nowi ludzie. Nie wiem co się dzieję, ale to nic dobrego.. Wstałam. Skierowałam się w stronę drzwi i nacisnęłam klamkę. Powoli wyjrzałam z pokoju. Nikogo nie było. Zeszłam po schodach. Byłam głodna.. Nie jadłam nic od dwóch dni. Jestem taka chuda.. Przy każdym ruchu czuję jak moja skóra się naciąga na kości. W kuchni nic nie ma.. Nie, jest! Kawałek chleba na stole. Wyciągnęłam rękę po niego, ale ktoś pociągnął mnie na ten śmietnik, zwany salonem. Poczułam uderzenie i upadłam na podłogę. Złapałam się za rozcięty policzek, z którego zaczęła lecieć krew. Spojrzałam się w górę. Stała nade mną moja matka. Zaczęła na mnie krzyczeć.
- Co, żreć ci się zachciało?! - Po czym mnie kopnęła. To już nie robiło na mnie wrażenia. Przyzwyczaiłam się do takiego traktowania. Dalej się darła, ale dziwny odgłos brzęczał mi w uszach. Nic nie słyszałam. Leżałam skulona przy ścianie. W końcu ode mnie odeszła. Leżałam tak parę minut. Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. O.. Ojciec wrócił do domu. Z kolegami.. Super. Muszę się stąd ewakuować. Powoli wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Postawiłam nogę na pierwszym stopniu, wtedy usłyszałam dziwny dźwięk. Odwróciłam się i zobaczyłam coś, co do końca życia pozostanie w mojej głowie. Nóż. Nóż wbity w głowę mojego taty. Nogi się pod nim ugięły i upadł na ziemię. Zanim się obejrzałam jeden złapał mnie za włosy i rzucił w ścianę. Miałam dziwne mroczki przed oczami. Nie mogłam tam umrzeć. Powoli zaczęłam się podnosić. Słyszałam jak moja matka krzyczy. Nie zabili jej od razu.. Zrobili coś.. coś gorszego.. Nigdy nie sądziłam, że człowiek potrafi tak krzyczeć.. Tak wyć.. Jeden z nich stał obok mnie i się temu przyglądał. Jak on mógł na to patrzeć?! Później spojrzał na mnie, Podszedł do kolegi i zamienili ze sobą parę słów. Najwidoczniej zaciekawił go mój wygląd. Mogliby nieźle zarobić, jakby wmówili komuś bajeczkę na mój temat. Cholera.. Spojrzałam w prawą stronę. Drzwi. Otwarte.. Mam szansę uciec. Nie wiem czy mam radę.. Muszę spróbować.. Bo jak nie spróbuję, to się nie dowiem. Czekałam, aż odwrócą wzrok.. Teraz! Szybko zerwałam się i wybiegłam przez drzwi. Mieszkaliśmy w lesie.. Nie wiem gdzie dokładnie, bo nigdy nie rozmawiałam z rodzicami.. W sumie.. powinnam ich tak nazywać? Ale nie to jest teraz najważniejsze.. Słyszałam ich za sobą, jak mnie gonią. W lesie ich zgubię.. Na pewno! Biegłam ile miałam sił w nogach. Po jakimś czasie dotarłam do wioski. Kedwen zdaje się. Nikt nie chciał mi tam pomóc.. ale jakoś sobie radziłam.. Żyłam tam przez 3 lata.. Traktowana gorzej niż pies.. ale żyłam! I tylko to się liczyło, chociaż.. co to za życie..? Pewnego dnia poznałam dziewczynkę, Była ode mnie młodsza. Dużo młodsza.. Szybko stałyśmy się przyjaciółkami. To było dziwne uczucie, kiedy komuś na tobie zależy. Szybko otrząsnęłam się po śmierci rodziców. Tego dnia.. Nic nie czułam, gdy patrzyłam jak umierali. Próbowałam sobie to tylko wmówić.. na marne.. W głębi serca wiedziałam, że te emocje są sztuczne. Nigdy nie byłam dobra w wyrażaniu ich. W sumie to w niczym nie byłam dobra.. Ale w towarzystwie tej dziewczynki czułam się inaczej.. Ona inaczej patrzyła na świat. Dostrzegała rzeczy, których ja nie byłam w stanie dostrzec. Miała swoje poglądy. Wszystko było w porządku do póki nie zaczęła ich upubliczniać. Kiedyś we wsi przebywała Żandarmeria. Musieli coś sprawdzić.. Usłyszeli coś, czego nie powinni usłyszeć. Ogłosili ją heretyczką i.. i.. zabili. Zastrzelili ją na moich oczach. To już był szczyt. Znów straciłam kogoś bliskiego... tylko, że.. tym razem to czułam. Czułam jak ten ból przeszywa moje ciało.. Oni się śmiali.. Że niby odwalili dobrą robotę.. Pozbyli się małej dziewczynki, która miała marzenia i tyle we mnie zmieniła.. Nie.. Dalej pamiętam tylko krzyki, księżyc na niebie i krew..*
- Z czego ty się śmiejesz?! - Warknęła.
- Ale byłaś czerwona xD - Śmiała się dalej.
- Co?! Serio?! - Złapała się za twarz.
- Hahaha, nieźle nieźle.. Czekaj.. ty będziesz w oddziale specjalnym?! ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Zdziwiła się Jade.
- Nie wiem, daj mi spokój. - Przewróciła oczami. Za chwilę spojrzała na brunetkę, która turlała się już po ziemi.
- Co ty robi..- Zdziwiła się Iris.
- "Czy wszyscy, którzy mają taki przypadek jak ty, tak się zachowują?" - Zacytowała Jade dalej się turlając.
- Pfft. Ty sobie nie myśl.. - Nie dokończyła bo przed nią stanął instruktor i spojrzał się na Jade.
- Co, żreć ci się zachciało?! - Po czym mnie kopnęła. To już nie robiło na mnie wrażenia. Przyzwyczaiłam się do takiego traktowania. Dalej się darła, ale dziwny odgłos brzęczał mi w uszach. Nic nie słyszałam. Leżałam skulona przy ścianie. W końcu ode mnie odeszła. Leżałam tak parę minut. Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. O.. Ojciec wrócił do domu. Z kolegami.. Super. Muszę się stąd ewakuować. Powoli wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Postawiłam nogę na pierwszym stopniu, wtedy usłyszałam dziwny dźwięk. Odwróciłam się i zobaczyłam coś, co do końca życia pozostanie w mojej głowie. Nóż. Nóż wbity w głowę mojego taty. Nogi się pod nim ugięły i upadł na ziemię. Zanim się obejrzałam jeden złapał mnie za włosy i rzucił w ścianę. Miałam dziwne mroczki przed oczami. Nie mogłam tam umrzeć. Powoli zaczęłam się podnosić. Słyszałam jak moja matka krzyczy. Nie zabili jej od razu.. Zrobili coś.. coś gorszego.. Nigdy nie sądziłam, że człowiek potrafi tak krzyczeć.. Tak wyć.. Jeden z nich stał obok mnie i się temu przyglądał. Jak on mógł na to patrzeć?! Później spojrzał na mnie, Podszedł do kolegi i zamienili ze sobą parę słów. Najwidoczniej zaciekawił go mój wygląd. Mogliby nieźle zarobić, jakby wmówili komuś bajeczkę na mój temat. Cholera.. Spojrzałam w prawą stronę. Drzwi. Otwarte.. Mam szansę uciec. Nie wiem czy mam radę.. Muszę spróbować.. Bo jak nie spróbuję, to się nie dowiem. Czekałam, aż odwrócą wzrok.. Teraz! Szybko zerwałam się i wybiegłam przez drzwi. Mieszkaliśmy w lesie.. Nie wiem gdzie dokładnie, bo nigdy nie rozmawiałam z rodzicami.. W sumie.. powinnam ich tak nazywać? Ale nie to jest teraz najważniejsze.. Słyszałam ich za sobą, jak mnie gonią. W lesie ich zgubię.. Na pewno! Biegłam ile miałam sił w nogach. Po jakimś czasie dotarłam do wioski. Kedwen zdaje się. Nikt nie chciał mi tam pomóc.. ale jakoś sobie radziłam.. Żyłam tam przez 3 lata.. Traktowana gorzej niż pies.. ale żyłam! I tylko to się liczyło, chociaż.. co to za życie..? Pewnego dnia poznałam dziewczynkę, Była ode mnie młodsza. Dużo młodsza.. Szybko stałyśmy się przyjaciółkami. To było dziwne uczucie, kiedy komuś na tobie zależy. Szybko otrząsnęłam się po śmierci rodziców. Tego dnia.. Nic nie czułam, gdy patrzyłam jak umierali. Próbowałam sobie to tylko wmówić.. na marne.. W głębi serca wiedziałam, że te emocje są sztuczne. Nigdy nie byłam dobra w wyrażaniu ich. W sumie to w niczym nie byłam dobra.. Ale w towarzystwie tej dziewczynki czułam się inaczej.. Ona inaczej patrzyła na świat. Dostrzegała rzeczy, których ja nie byłam w stanie dostrzec. Miała swoje poglądy. Wszystko było w porządku do póki nie zaczęła ich upubliczniać. Kiedyś we wsi przebywała Żandarmeria. Musieli coś sprawdzić.. Usłyszeli coś, czego nie powinni usłyszeć. Ogłosili ją heretyczką i.. i.. zabili. Zastrzelili ją na moich oczach. To już był szczyt. Znów straciłam kogoś bliskiego... tylko, że.. tym razem to czułam. Czułam jak ten ból przeszywa moje ciało.. Oni się śmiali.. Że niby odwalili dobrą robotę.. Pozbyli się małej dziewczynki, która miała marzenia i tyle we mnie zmieniła.. Nie.. Dalej pamiętam tylko krzyki, księżyc na niebie i krew..*
Iris z zamysłów wyrwała Jade. Białowłosa spojrzała się szklanymi oczami na swoją przyjaciółkę.
- Co ci się stało?! - Zdziwiła się Jade. Iris przetarła oczy i wstała.
- Nic. Chodźmy do domu..
- No dobra, jak było u Erwina? - Spytała brunetka.
- Cudownie.. - Powiedziała sarkastycznie Iris. - I ja.. dołączę do zwiadowców. Teraz wiem to na pewno. - Jade spojrzała się na nią zadowolona i trochę zdziwiona.
- Serio?! :O
- Tak, Erwin wie o psie więc chyba mi go pozwoli zabrać ze sobą.
- To dobrze, aa... - Zrobiła podejrzaną minę. - Był Levi? - Spytała zaciekawiona.
- Był.. Co ty się nim tak interesujesz, co? - Iris spojrzała się na Jade.
- To ty się powinnaś nim interesować ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Odparła brunetka.
- A daj mi spokój. - Warkneła Iris.
- Czemu się ciągle wszystkiego wypierasz? - Pokręciła głową Jade. Iris tylko przewróciła oczami i dalszą drogę szły w milczeniu.
Kolejne dni mijały dość szybko. Iris skupiała się na unikaniu zwiadowców, a Jade wręcz przeciwnie. Codziennie odbywały się jakieś treningi, po których kadeci ledwo żyli, a Kiba dostał niezły wykład o tym, że ma nie skakać na ludzi jak z kimś rozmawiają.
W końcu nastał dzień wyjazdu zwiadowców. Jade, jak i Eren byli załamani. Iris miała co do tego mieszane uczucia. Wszyscy stali w szeregu czekając na nich. Po 10 minutach zjawili się. Pierwszy szedł Erwin, za nim Levi, a Hanji z boku. Ich konie stały kawałek stąd. Gdy zbliżyli się do kadetów, ci zasalutowali. Dowódca przechodził dumnie pomiędzy nimi, aż natknął się na Iris i Jade. Zwrócił się do nich.
- Do zobaczenia w szeregach. Uważajcie na siebie. - Po tych słowach odszedł. Brunetka była w siódmym niebie. Stały i patrzyły jak odchodzi. Do pewnego momentu, aż do Iris nie podszedł Levi. Spojrzała się na niego zaskoczona, a on patrzył się na nią tym swoim wzrokiem.
- Masz dobrą taktykę. Jeżeli przeżyjesz i jakimś cudem trafisz do mojego oddziału chętnie cię podszkolę. - Mówił spokojnie
- Przeżyję. - Odparła. - Do zobaczenia, kapralu.- On tylko skinął głową i ruszył za Erwinem. Gdy odszedł na bezpieczna odległość Jade wybuchła śmiechem. Iris szybko ją szturchnęła.- Co ci się stało?! - Zdziwiła się Jade. Iris przetarła oczy i wstała.
- Nic. Chodźmy do domu..
- No dobra, jak było u Erwina? - Spytała brunetka.
- Cudownie.. - Powiedziała sarkastycznie Iris. - I ja.. dołączę do zwiadowców. Teraz wiem to na pewno. - Jade spojrzała się na nią zadowolona i trochę zdziwiona.
- Serio?! :O
- Tak, Erwin wie o psie więc chyba mi go pozwoli zabrać ze sobą.
- To dobrze, aa... - Zrobiła podejrzaną minę. - Był Levi? - Spytała zaciekawiona.
- Był.. Co ty się nim tak interesujesz, co? - Iris spojrzała się na Jade.
- To ty się powinnaś nim interesować ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Odparła brunetka.
- A daj mi spokój. - Warkneła Iris.
- Czemu się ciągle wszystkiego wypierasz? - Pokręciła głową Jade. Iris tylko przewróciła oczami i dalszą drogę szły w milczeniu.
Kolejne dni mijały dość szybko. Iris skupiała się na unikaniu zwiadowców, a Jade wręcz przeciwnie. Codziennie odbywały się jakieś treningi, po których kadeci ledwo żyli, a Kiba dostał niezły wykład o tym, że ma nie skakać na ludzi jak z kimś rozmawiają.
- Do zobaczenia w szeregach. Uważajcie na siebie. - Po tych słowach odszedł. Brunetka była w siódmym niebie. Stały i patrzyły jak odchodzi. Do pewnego momentu, aż do Iris nie podszedł Levi. Spojrzała się na niego zaskoczona, a on patrzył się na nią tym swoim wzrokiem.
- Masz dobrą taktykę. Jeżeli przeżyjesz i jakimś cudem trafisz do mojego oddziału chętnie cię podszkolę. - Mówił spokojnie
- Z czego ty się śmiejesz?! - Warknęła.
- Ale byłaś czerwona xD - Śmiała się dalej.
- Co?! Serio?! - Złapała się za twarz.
- Hahaha, nieźle nieźle.. Czekaj.. ty będziesz w oddziale specjalnym?! ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Zdziwiła się Jade.
- Nie wiem, daj mi spokój. - Przewróciła oczami. Za chwilę spojrzała na brunetkę, która turlała się już po ziemi.
- Co ty robi..- Zdziwiła się Iris.
- "Czy wszyscy, którzy mają taki przypadek jak ty, tak się zachowują?" - Zacytowała Jade dalej się turlając.
- Pfft. Ty sobie nie myśl.. - Nie dokończyła bo przed nią stanął instruktor i spojrzał się na Jade.
- Braun.. - Zaczął. Wtedy Reiner stojący obok niej zasalutował. Mieli to samo nazwisko.
- Nie ty. - Przewrócił oczami. Kadetko Jade, co wy tu odstawiacie? - Patrzał się na nią, a ona podniosła lekko głowę, po czym wstała jak poparzona.
- Skoro tak lubisz leżeć na kafelkach to dzisiaj po treningu je wyczyścisz. - Po tych słowach odszedł. Jade stała osłupiona.
- Nie ty. - Przewrócił oczami. Kadetko Jade, co wy tu odstawiacie? - Patrzał się na nią, a ona podniosła lekko głowę, po czym wstała jak poparzona.
- Skoro tak lubisz leżeć na kafelkach to dzisiaj po treningu je wyczyścisz. - Po tych słowach odszedł. Jade stała osłupiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz