- Cholera, no.. Musiała stworzyć ten durny kryształ.. - Westchnęła brunetka.
- Spokojnie, nie będzie tam siedzieć wiecznie. - Pocieszył ją Jean. Wtedy zobaczyli Iris zmierzającą w ich kierunku.
- Jade, czy ciebie porąbało?! Wciskać się pomiędzy dwa tytany? - Zamknęła oczy i położyła rękę na czole. - Tobie tak spieszno do śmierci?
- Przecież nic mi nie jest. - Skrzywiła się.
- No i masz szczęście, bo jakbyś sobie coś zrobiła.. Ech.. Wstawaj, idziemy do kwatery. - Jade pożegnała się z Jean'em i ruszyła za przyjaciółką. Przechodziły pomiędzy zrujnowanymi ulicami.
- Ale bałagan.. - Rozglądała się brunetka. Wtedy dojrzała znajomą postać i zatrzymała Iris.
- Co ci? - Spojrzała się na nią zdziwiona.
- Nie idźmy tam.. - Pociągnęła jej rękaw.
- Czemu?
- Widzisz? Tam stoi mój kuzyn.. - Wskazała na czarnowłosego chłopaka.
- To on?! Ten co cię tak ostatnio urządził?
- Tak.. Chodźmy.. Proszę.. - Dalej ją ciągnęła. John je zauważył. Była z nim grupka innych Żandarmów. Podszedł bliżej.
- I znów się spotykamy.. - Powiedział z uśmiechem. - Przez tych idiotów prawie cała dzielnica została zniszczona! - Krzyknął.
- Więc.. To ty ostatnio ją tak urządziłeś.. - Zaczęła Iris.
- Tak, a teraz się odsuń dziewczynko, bo muszę z nią dokończyć parę spraw. - Białowłosa wybuchła śmiechem.
- Zaraz to odszczekasz, kretynie.. Tylko, że będziesz leżał na ziemi i kasłał krwią. - Krzyknęła i zbliżyła się do niego. Jej źrenice zrobiły się podłużne. Wtedy usłyszała przeładowanie. Odwróciła się w tamtą stronę i dostrzegła mężczyznę, który cały się trząsł i ledwo trzymał karabin.
- S-stój ty bestio! - Krzyknął przeraźliwie. Iris przypomniała sobie ten głos. Dokładnie kilka lat temu tak samo krzyczał człowiek, który również do niej mierzył. To było tego dnia..
- Stary, co ty odpierdalasz? - Zdziwił się John.
- To ona! - Dalej krzyczał.
- Jade.. - Wyszeptała. - Uciekaj stąd jak najszybciej, rozumiesz?
- Iris, co się dzieje...?
- Nie ruszaj się! - Wystrzelił w ziemię z broni. Iris cofnęła się szybko i ręką osłoniła Jade. - Pamiętasz.... Mówiłem ci kiedyś.. Jak byliśmy na misji w Kedwen.. Cały oddział zginął.. Ona ich zabiła! - Krzyknął. Wtedy pojawił się Kiba. Musiał się zdenerwować, gdy zobaczył, że ktoś mierzył go jego pani. Rzucił się na mężczyznę, który trzymał broń i wgryzł się mu w szyje. Ktoś przeładował broń i odruchowo strzelił do niego. Pies dostał i upadł na ziemię. Iris wydała z siebie przeraźliwy krzyk i upadła na kolana.
Jade wbiegła cała zapłakana do pokoju z Kibą na rękach, w którym siedziała Hanji.
- Proszę pani! - Krzyknęła.
- Co się dzieje? - Zdziwiła się i podbiegła do niej.
- Aresztowali Iris i postrzelili Kibę.. - Położyła psa na podłodze i przetarła oczy.
- Albo z Żandarmerii znowu są pijani, albo ich umiejętności strzelnicze są jeszcze gorsze niż przypuszczałam. Nie trafili go w serce.. Przynieś mi bandaż.. Zaraz go opatrzymy. Kula przeszyła go na wylot, więc na szczęście nie mamy czego wyciągać. - Dziewczyna podała jej opatrunki. - Dlaczego aresztowali Iris?
- Nie mam pojęcia.. Jakiś facet zaczął się wydzierać, że to ona zabiła jego oddział i gadał coś o Kedwen.. Nic nie rozumiem z tego, wie pani o co chodzi? - Hanji chwilę się zamyśliła.
- Dosyć dawno temu w Kedwen zginęło dziesięciu Żandarmów, a trójka została ranna. Nie wiadomo co się z nimi stało, a ci, którzy przeżyli nie chcieli mówić.. Jeżeli to sprawka Iris to bardzo ciężko będzie jej pomóc. Skończone. - Odeszła od opatrzonego już psa. - Powinnaś porozmawiać z Erwinem i Levi'em. Oni coś wymyślą. Powinni niedługo wrócić.
- Dobrze, dziękuję..
Trzy godziny później.
Drzwi od kwatery się otworzyły, a przez nie przeszli mężczyźni. Jade od razu ich dostrzegła i podbiegła do nich.
- Dowódco! - Krzyknęła.
- Coś się stało? - Skrzywił się.
- Iris aresztowała Żandarmeria.. - Wyjąkała.
- Dlaczego? - Zdziwił się kapral. - Znowu kogoś pobiła?
- Nie.. Znaczy.. Prawie.. Ale jakiś mężczyzna ją rozpoznał. Hanji powiedziała mi, ze kilka lat temu w Kedwen zginęło paru Żandarmów i ten mężczyzna też coś o tym mówił i.. i.. - Schowała twarz w dłoniach. - Powiedział, że to ona ich zabiła..
- Cholera.. - Złapał się ręką za głowę. - Chodźcie, pójdziemy do mojego pokoju i coś wymyślimy.. - Erwin zapalił światło i wszedł pierwszy. Usiadł na krześle i zamyślił się chwilę. - Dobrze.. Powiedziała wam kiedyś dlaczego ich zabiła? - Zwrócił się do nich.
Levi pokręcił głową, a Jade spuściła wzrok.
- Ech.. Trzeba będzie im nagadać, że jest jedną z najlepszych osób z całego korpusu zwiadowczego. Ponadto jej umiejętności mogą się bardzo przydać.. Jeżeli to nie wypali trzeba będzie przejść do planu B czyli będziemy musieli pokazać, że mamy nad nią kontrolę. - Spojrzał się na Levi'a.
- Ale jak? - Zdziwiła się brunetka.
- Lepiej na razie o tym nie mówić.. Jeżeli plan A nie wypali, a plan B..
- Erwin, skończ. - Przerwał mu kapral. - Możesz mówić po ludzku?
- Levi, jak sprawy wymkną się spod kontroli to wiesz co będziesz musiał zrobić.
- Tia.. - Prychnął.
- Dobrze.. Resztę omówimy później..
Iris siedziała zamknięta w celi. Była skulona w kącie. Przy kratach stało dwóch Żandarmów. Nie byli nią za bardzo zainteresowani. Rozmawiali o swoich prywatnych sprawach.
- *Nie no super po prostu.. Dlaczego to wraca teraz...? Gdy mam po co żyć.. To oczywiste, że mnie skażą na dożywocie, albo na śmierć.. Wymordowanie dziesięć ludzi to nie byle jakie przestępstwo.. Jeszcze Żandarmów.. Kurna no, mogłam wtedy też dać się im zabić.. Chociaż.. Co ja wygaduję? Wtedy nie poznałabym Jade, Erena, Armina i Levi'a... Nie trafiłabym do zwiadowców.. Tam jest moje miejsce.. Nie tutaj.. * - Skryła twarz w dłoniach. - *Czy Kiba żyje..? Jeżeli on go zabił nie daruję.. Zanim mnie wsadzą tu na zawsze znajdę go i wydrapię mu oczy, poodcinam kończyny, a na koniec dobiera zabiję.. * - Wyszczerzyła się. - *Dobrze.. Może uda mi się ich przekonać, że działałam w obronie koniecznej, chociaż.. kto mi uwierzy? Mam nadzieję, że Erwin coś wymyśli.. Chociaż jestem w ogóle ciekawa, czy będą mnie bronić..* Przepraszam.. - Powiedziała głośniej. - Kiedy jest rozprawa? - Spytała strażnika.
- Za trzy dni. Powiedział obojętnie. - Nie spiesz się, bo po niej prędko stąd nie wyjdziesz. - Zakpił. Iris przewróciła oczami i wróciła do swojej wcześniejszej pozycji.
- *Czyli siedzę tutaj już cztery dni.. Nawet szybko zleciało.. Muszę wymyślić co powiem w tym sądzie..* - Oparła głowę o ścianę. - *Jeszcze pewnie będę miała problem, że mówiłam w sposób nieprzyzwoity do tego Nile'a. Sam się prosił..*
Drzwi się otworzyły, a przez nie weszła znajoma postać.
- Hanji! - Iris wstała i podbiegła do krat.
- Widzę, że się trzymasz.. Muszę cię zaprowadzić na rozprawę. Mam nadzieję, że do nas wrócisz bo strasznie nudno tam bez ciebie. Niestety muszę cię zakuć.
- No dobra.. - Odwróciła się i złączyła ręce. Hanji ją skuła i szły jeszcze w towarzystwie Mike'a i paru Żandarmów. - Wątpię, że wrócę.. - Zasmuciła się.
- Nawet tak nie mów. - Spojrzała na nią brunetka. - Nasz pedancik się załamie. - Uśmiechnęła się.
- Hanji.. Nic pomiędzy nami nie ma.
- Dobra, dobra, patrz! Już doszłyśmy.. - Stały przed ogromnymi drzwiami.
- Ja.. Nie chcę tam iść. Niech mi już dadzą dożywocie.. - Cofnęła się.
- Nie wydziwiaj tylko właź! Jesteś nam przecież potrzebna. Do zobaczenia! - Pożegnała ją kobieta. Iris popchnął jakiś mężczyzna i warknął.
- Rusz się. - Weszli na sale, która była niemal cała wypełniona ludźmi. Spojrzała się w lewo i dostrzegła tam Erena, Armina, Mikasę, Jean'a, Jade, Erwina i Levi'a.
- *Boże, jaka siara..* - Odwróciła wzrok. Gdy doszła na środek sali kazali jej przykucnąć. Włożyli pomiędzy kajdanki jakiś słup. - *Ta, pewnie jeszcze mi kaganiec załóżcie..* - Przewróciła oczami. Wtedy spojrzała w górę. Na miejscu usiadł jakiś mężczyzna. To był ten sam, który prowadził proces Jean'a, czyli Darius Zackley.
- No więc zaczynamy.. - Powiedział po chwili. - Nazywasz się Iris Leiden, zgadza się?
- Tak.
- Zostałaś oskarżona o zabicie dziesięciu Żandarmów na służbie, oraz doprowadzenie do ciężkiego stanu trzech pozostałych. Za to grozi kara śmierci, lub dożywocie. Jesteś tego świadoma?
- Jestem. - Powiedziała dumnie.
- *Jezu, Iris weź ty się zachowuj.* - Złapała się za głowę Jade.
- Spokojnie. - Wyszeptał Armin. - Będzie dobrze.
- Dobrze.. - Kontynuował Zackley. - Świadkowie mówią, że zmieniłaś formę, czyli to może również podchodzić pod zdradę ludzkości.. Wysłuchamy najpierw świadka.. Czy jest na sali Tom Burski?
- Tak, jestem. Odezwał się mężczyzna stojący obok Nile'a.
- Czy możesz opowiedzieć nam co wtedy zaszło?
- *No, słucham, pajacu.* - Zmierzyła go wzrokiem Iris.
- Mieliśmy sprawdzić nowo przywiezione ładunki do Kedwen. Ona nas wtedy zaatakowała. Jest niebezpieczna. - Iris aż zamurowało. Co za podły kłamca! Już miała się odezwać, ale wyprzedził ją Erwin.
- Może miała jakiś konkretny powód? - Spojrzał na nią.
- Ależ skąd! - Krzyknął Tom. - Proponuję, żeby zastrzelić ją od razu na miejscu. Oszczędzimy sobie czasu.- Wyszczerzył się. Dziewczyna się wkurzyła.
- Słuchaj no! - Rzuciła mu wściekłe spojrzenie. - Może powiesz, jacy ty i twoi przyjaciele byliście dobrzy, gdy bez powodu zabiliście małą dziewczynkę, co?! Ona też zasługiwała chociaż na proces! Ale nie wy nie będziecie się zbędnie przepracowywać, nie?! - Pochyliła głowę. - Mogliście ja chociaż zabić od razu.. A nie się pastwić nad nią! - Do oczu zaczęły napływać jej łzy. Przypomniała sobie, jak ją wołała, a ona nie mogła się nawet ruszyć.. - Pomyliliście się.. To wy jesteście potworami.. A nie ja! - Krzyknęła na całą salę. Zapadła wtedy głęboka i długa cisza.
- Przygotować! - Krzyknął jakiś Żandarm, a inny przeładował karabin i skierował go w jej stronę. Patrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami. Wtedy jakby czas stanął w miejscu. Ta chwila wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Patrzyła się na mężczyznę, który do niej celował.
- *No.. to się nagadałam..* - Nagle poczuła uderzenie po lewej stronie twarzy. Jej głowa gwałtownie wywinęła się w prawą stronę pod jego wpływem. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Levi'a, który ja kopnął, Patrzyła się na niego zdziwiona, aż kolejny raz ją uderzył.
Po całej sali zaczęły odbijać się odgłosy licznych kopnięć i uderzeń. Nie chciała jęczeć, ani krzyczeć. Miała zaciśnięte zęby, Nie wytrzymała i stęknęła gdy kopnął ją w brzuch. Osunęła się na ziemię i jej głowa leżała na podłodze. Jade patrzyła się przerażona i nie mogła uwierzyć w to co widzi.
- Jak on mógł?! - Wyszeptała sama do siebie i się cofnęła. Zobaczyła jak położył but na jej głowie. - O nie, idę tam. - Zerwała się i już miała przeskoczyć przez barierkę, ale Jean ją zatrzymał.
- Zaczekaj! - Pociągnął ją lekko do tyłu. Do jej oczu zaczęły napływać łzy. On dalej ją okładał i było coraz więcej krwi.
- *Przestań, przestań, przestań... proszę...* - Zamknęła oczy i przykryła je dłońmi.
- Zaczekaj.. Levi.. - Powiedział w końcu Nile.
- Czego? - Podniósł się.
- To niebezpieczne. Co jeżeli się przemieni?
- O czym ty gadasz? Przecież chcieliście ją przed chwilą zabić.. - Przykucnął przy niej i podniósł jej głowę za włosy.
- Tak, ale..
- Czy naprawdę będziecie w stanie jej cokolwiek zrobić? Wyrżnęła cały was oddział jak miała ile.. Z 8 lat.. - Erwin podniósł rękę.
- W naszych szeregach Iris nie sprawia kłopotów i zawsze wykonuje wszystkie polecenia. Jej umiejętności mogą się bardzo nam przydać. Nie jest wrogiem ludzkości. Wierzę, że zrobiła to w konieczności. Dlatego pragnę, żeby wróciła do zwiadowców.
- Erwin.. - Zaczął Nile. - Czy dla ciebie jest ważniejsze życie jednej gówniary, niż dziesiątka żołnierzy Żandarmerii? - Mężczyzna nie odpowiedział. - Słuchasz mnie w ogóle?! - Krzyknął. Przeskoczył barierkę i zmierzał ku Erwinowi. Iris podniosła wzrok. Levi dalej stał obok niej.
- *Może lepiej, żebym się nie mieszała.. Znowu dostanę po mordzie..* - Nile był coraz bliżej blondyna. - *On tak mi pomaga.. Muszę się mu jakoś odwdzięczyć.* - Uniosła lekko głowę do góry. Poczuła jak kapral na nią patrzy. - Zaczekaj.. - Wyjąkała. Nabrała powietrza i znowu otworzyła usta. - Nie rób mu krzywdy.. - Mężczyzna się zatrzymał.
- O, teraz ci się żal zrobiło, co? - Zaczął się do niej zbliżać. Levi stanął przed nią.
- Wracaj na miejsce, śmieciu. - Wyszeptał. Nile tylko zabluźnił pod nosem i skierował się do Żandarmerii. Kapral odprowadził go wzrokiem.
(Tak, wiem xD Same zdjęcia Liffaja.. Przepraszam, ale on jest boski po prostu =^.^=)
Zackley podniósł papiery i złożył je.
- Dobrze.. Podjąłem decyzje. Dziewczyna może wrócić do zwiadowców. Nile'owi mina zrzedła.
- Ale.. ona.. - Wyjąkał,
- Wraca.Do.Zwiadowców. - Przeliterowała wkurzona Jade. Iris odetchnęła z ulgą, ale zaczęło ją mroczyć. Podeszło dwóch mężczyzn, którzy wyjęli słup i ją rozkuli. Ona osunęła się na ziemię ledwo żywa. Kapral spojrzał na nią z góry. Przez barierkę przeskoczyła Jade i podbiegła do niej szerokim łukiem omijając Levi'a.
- Jezus.. Żyjesz? - Uklękła przy niej.
- Daj spokój.. Nic mi nie jest.. - Próbowała się podnieść.
- Nie, wcale. - Skrzywiła się brunetka. Podszedł do nich Erwin. Wziął ją na ręce i skierował się do wyjścia.
- Widzisz? Udało się.
- Nie wiem jak to zrobiliście.. Bo przez parę minut straciłam świadomość.. Ale dziękuję.. - Powiedziała spokojnie. Jade skrzyżowała spojrzenia z Levi'em i ruszyła za Erwinem. Weszli do małego pokoju. Przyszła też Hanji. Wyjęła opatrunki z szuflady i skierowała się do Iris, którą posadzili na kanapie.
- Ale cię urządził. - Pokręciła głową Hanji. Zamoczyła wacik w jakimś płynie i podeszła do niej. Przetarła jej policzek.
- Nic się nie stało.. Rozumiem, że to było konieczne.. - Powiedziała cicho.
- Ale nie musiał tak mocno. - Skrzywiła się. Wtedy do pokoju wszedł Levi. Jade śledziła go wzrokiem. On usiadł obok Iris i rozsiadł się wygodnie. Gdy jego ręka wylądowała na oparciu dziewczyna podskoczyła.
- Wybacz.. - Powiedział. - Nie mogłem się powstrzymać. - Uśmiechnął się pod nosem. Iris spojrzała na niego i nie wiedziała czy ma zrobić minę w stylu "aha?", czy też może "no okej..?"
- Eee,,, Nic nie szkodzi? - Odsunęła się kawałek. Erwin zmierzył Levi'a wzrokiem.
- A tak na poważnie to musiałem to zrobić, żebyś do nas wróciła.. - Skrzywił się. - Nie mogłem pozwolić, żeby najlepszy członek mojego oddziału zgnił w więzieniu.
- *Już nie wiem czy to komplement, czy co on do mnie gada..* - Myślała. - A Eren?
- On się obija.. I ciągle się wymiguje od sprzątania.
- *Nie dziwię mu się.* - Pomyślała Jade.
- Mówiłam, że nic nie szkodzi. - Lekko się uśmiechnęła. Gdy puściła jego dłoń on spojrzał się na nią i się skrzywił. - Coś się stało?
- Tak. Upaćkałaś mi rękę. - Sięgnął po serwetkę.
- A jak miałam nie upaćkać? Jestem cała we krwi -.-. - Przetarł rękę, która znowu była czysta.
- No tak.. zapomniałem.
- Bardzo śmieszne.. - Pokręciła głową.
- *Kolejny ze "świetnym" poczuciem humoru...* - Złapała się za głowę Jade.
Około trzeciej popołudniu wszyscy dojechali już do kwatery Zwiadowców. Iris powoli wyszła z powozu. Czuła się jakby wróciła do domu. Zaciągnęła się tym boskim powietrzem.. Wtedy usłyszała szczekanie. Oprzytomniała. Kiba! Spojrzała przed siebie i dostrzegła psa biegnącego ku niej. Od razu również ruszyła w jego stronę.
- Kiba! - Krzyknęła i niemal rzuciła się na niego.
Mocno się do niego przytuliła i za nic nie chciała go puścić.
- Ty mały.. - Warknęła. - Jeszcze raz odstawisz taki cyrk to po prostu.. - Ścisnęła go jeszcze mocniej. - Masz tak nie robić, rozumiesz?! Pies jakby się uśmiechnął i zaczął ją lizać. Ich białe futra teraz zlewały się ze sobą. Zwiadowcy przechodzili obok. Levi nie spuszczał z nich wzroku. Hanji podleciała do niego i go szturchnęła.
- Co? Zazdrosny? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- O psa? - Spojrzał się na nią. - Chyba oszalałaś.
- Teraz pewnie do ciebie nawet nie podejdzie po tym jak ją tak skopałeś xDD.
- Idź w cholerę, okularnico. - Prychnął i ruszył przed siebie. Hanji podeszła do Iris.
- Wiesz w końcu kogo wolisz? - Śmiała się. Iris spojrzała na nią zdziwiona. - Errrrwina, który niósł cię w swoich silnych ramionach ( ͡° ͜ʖ ͡°) Czy też Levi'a, który skopał ci buzię xDD. (~Tekst by Kolesław xD)
- Hanji.. - Westchnęła. - Możesz dać już spokój?
- A dasz mi na sobie pojeździć? - Wyszczerzyła się.
- Co to ma być za szantaż? - Pokręciła głową.
- Noo weeź..
- Dobrze, ale kiedy indziej. zgoda?
- Yahoo! - Podskoczyła. - Wiedziałam, że się zgodzisz!
Dochodziła dziewiąta wieczór. Iris wracała korytarzem do swojego pokoju. Nacisnęła klamkę. Potem drugi, aż nią szarpnęła.
- *Zamknięte?* Jade! - Walnęła w drzwi. - Otwieraj! Ech,, - Przystawiła ucho i usłyszała dosyć... dziwne.. dźwięki. - Siedzi tam z tym swoim księciem i odstawiają jakieś gówno.. Jade! - Uderzyła jeszcze raz w drzwi.
- Słyszałaś coś? - Spytał Jean.
- Nie... Nie idź sobie..
Iris odstawiła ucho od drzwi.
- Chyba.. Ja już tam nie chcę wchodzić.. - Cofnęła się. Usiadła przy ścianie. Była wykończona całym tym dniem i pod koniec taki cyrk.. Wtedy usłyszała czyjeś kroki. Spojrzała w tamtą stronę i dostrzegła Eren'a, który coś niósł.
- Iris! - Ucieszył się na jej widok. - Rany.. z bliska wyglądasz.. Jeszcze gorzej..
- Wiesz co, dzięki.
- Nie ma za co.. Słuchaj, mam plan.
- Co ty znowu kombinujesz.. - Podniosła się, a on wyjął z kieszeni jakiś katalog. - Co to jest? Katalog ze sukniami ślubnymi? xD.
- Tak.. Musze im to podrzucić. xD
- Czekaj, czekaj.. Czy to zgupiałeś?! Jeszcze się wprowadzą do mojego pokoju! Wiesz.. Ty i plan to nie jest dobre połączenie.. Lepiej myślenie zostaw Arminowi.
- No dzięki.. - Zaśmiał się.
- Dobra, podrzuć im to. Niestety się zamknęli, ale szparką przejdzie. - Eren wsunął katalog.
- W ogóle to gdzie ty będziesz spać skoro oni się tam zamknęli? - Spytał.
- Nie wiem, ale rano dostaną ochrzan. W sumie to chyba na korytarzu..
- Jak chcesz zawsze możesz spać u nas. - Uśmiechnął się.
- Że u ciebie i Armina?
- Tak.
- Wiesz.. Chyba podziękuję..
- No dobra, ale jak coś to wal w drzwi. - Powiedział po czym odszedł. Iris znowu usiadła pod ścianą.
- *Pierwsza noc po powrocie zamiast spędzona w wygodnym łóżku to na podłodze, świetnie.* - Siedziała tak dalej i mijały godziny. Wybiła pierwsza. Wtedy poczuła, że chce jej się pić. Powoli się podniosła i ruszyła do kuchni. Była tak zaspana, że nie zauważyła nawet, że pali się tam światło. Po przekroczeniu progu dostrzegła Levi'a, który siedział przy stole i pił herbatę.
- *O kuźwa, zapomniałam, że on ma problemy z bezsennością.* - Zrobiła szybki krok w tył, ale ją zauważył.
- *No nieee...* - Odwróciła się do niego. - Tak?
- Unikasz mnie? - Skrzywił się.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo jak mnie zobaczyłaś to zaczęłaś uciekać.
- Po prostu.. Pomyliłam drogi.. Do.. Ten no.. - Zamyśliła się.
- Tia.. - Wziął łyka herbaty.
- To ja już pójdę. - Skierowała się w stronę dworu.
- Z tego co wiem twój pokój jest w drugą stronę. - Spojrzał się podejrzliwie na nią.
- Tak, ale Jade i Jean się tam zamknęli i muszę iść spać na dwór.
- Żartujesz, prawda?
- Nie.
- Przecież jest jesień i jest zimno.
- Mam futro, zapomniałeś, że jestem zwierzęciem? - Spuściła wzrok. On podniósł jedną brew.
- O co ci w tym momencie chodzi? - Wstał.
- W tym sądzie.. Chciałeś pokazać, że mnie kontrolujecie, prawda? Wiedziałam.. Dlaczego zawsze jestem traktowana inaczej? Czemu się taka urodziłam..? - Z jej oczu poleciały łzy. - Gdy już myślałam, że będzie dobrze.. I.. W końcu będę się czuła jak człowiek, ale znów jest to samo... - Zamknęła oczy i przyłożyła do nich dłoń. Levi się skrzywił.
- Nie traktujemy cię inaczej... Po prostu niektórzy są zbyt tępi, żeby zobaczyć, że możesz być normalnym człowiekiem. Taka Żandarmeria.. Cały korpus leniwych świń z tym debilem na czele. - Iris podniosła głowę i spojrzała na niego. On się skrzywił. - Przestań ryczeć, bo wyglądasz jeszcze gorzej.
- Dzięki? Ty to umiesz poprawić humor. - Przetarła oczy.
- Wiesz, która jest godzina? - Spytał.
- Pierwsza nocy. Chyba będę musiała spać na dworze.. - Skierowała się w stronę drzwi, ale on ją złapał na nadgarstek i zaczął ją ciągnąć. - Puść mnie. - On jej nie słuchał, Zaczęła się wyrywać. - Gdzie ty mnie ciągniesz?!
- Zamknij się, bo zaraz cały korpus obudzisz. - Wtedy zobaczyła Kibę na korytarzu.
- Kiba! No zrób coś! - Szarpnęła się. On jakby stał i odprowadzał ją wzrokiem, a jego mina mówiła "Miłej zabawy ( ͡° ͜ʖ ͡°)" - Ty mały zdradziecki pchlarzu.. - Warknęła. Szarpnęła mocniej ręką. Udało jej się wyrwać, ale poleciała na ziemię.
- Co ty robisz.. - Spojrzał na nią Levi.
- Jak to co?! Ratuję życie!
- O czym ty gadasz? Ty serio już musisz się położyć.
- Ja nigdzie nie idę. - Skrzyżowała ręce dalej leżąc na podłodze.
- Przecież nikt ci nie karze. - Podszedł do niej. Schylił się i wziął ją na ręce.
- No postaw mnie.. Jestem ciężka.
- Ta, pewnie. Oni dawali ci coś do jedzenia w tym kiciu?
- Nie wiem.. Robiłam strajk głodowy. - Zaśmiała się.
- Widzę, że na treningach też się obijałaś. Masz za miękkie ciało. Musiałem cię tak kopać, żeby nic ci nie złamać, wiesz? - Spojrzał na nią.
- No bo chyba jestem kobietą, nie? W przeciwieństwie do Mikasy nie jestem robocopem.. - Prychnęła. - Właśnie.. miała dostać po mordzie.. A jak twoja noga? Bo przez nią ostatnio sobie z nią coś zrobiłeś..
- Już jest dobrze. - Otworzył drzwi i ją postawił. - Tutaj będziesz spać,
- A.. Gdzie my jesteśmy?
- W moim pokoju.
- *Super.* - Nie zauważyła jak w tym pomieszczeniu lśni czystością. Przy ścianie było jednoosobowe łóżko, a w kącie regały z książkami i fotel. - Na podłodze, tak? - Spojrzała się na niego.
- W łóżku. Ja i tak śpię zawsze na fotelu. Jeżeli zasnę.. - Wymamrotał. Iris ruszyła w stronę łóżka. - Zaczekaj. - Obejrzała się. - Nie wejdziesz tam w tych zafajdanych ciuchach.
- No to w czym? Nie mogę wziąć innych ubrań, bo te ciołki się tam zamknęły.
- Dam ci jakieś moje. - Skierował się do szafy. Wyjął parę luźnych spodni i bluzkę. - Masz. - Wręczył jej ubrania i ją odwrócił. - Tam jest łazienka.
- D-dziękuję.. - Wyszeptała i ruszyła w tamtą stronę. Zamknęła za sobą drzwi. Szybko się przebrała. Spojrzała w lustro i wyglądała.. Gorzej niż źle. - Jezus Maria.. Co to jest. - Obmyła twarz i już było lepiej. Przejrzała się jeszcze raz w lustrze, żeby zobaczyć jak wygląda w swoich nowych ciuchach. Gdyby nie to, że były za duże wyglądałaby jeszcze ładniej. Wyszła z łazienki. Swoje ciuchy położyła obok łóżka. - *Jutro to przepiorę..* - Levi też był już przebrany. Stał obok regału i coś przeglądał. Iris położyła się i naciągnęła kołdrę prawie na głowę. Obróciła się do ściany, tak żeby go nie widzieć. Dawno nie spała w niczym tak wygodnym. - *Jeszcze raz zamkną się w pokoju to wyważę drzwi. -.-* - Usłyszała jak siada na fotelu. Przytuliła mocniej poduszkę. Ona tak ładnie pachniała..
Iris i Jade szły ulicą. Nagle usłyszały huk, Wiatr zaczął wiać mocniej, a w tle było słychać krzyki. Pobiegły na główny plac. Zobaczyły Kolosalnego tytana, który dostał się do miasta. Obok niego stał opancerzony. Za nimi do miasta wchodziły gromady swoich pobratymców. Obie wleciały na jeden z dachów, na którym stała resztka zwiadowców.
- Co tutaj się dzieje! - Krzyknęła Jade cofając się.
- Brama upadła i weszli do środka. - Patrzyła w tamtą stronę z niedowierzaniem Hanji. Wtedy jakiś odmieniec rzucił się na dach. Iris upadła na ziemię i przeturlała się kawałek. Spojrzała w górę i zobaczyła jak tytan odgryzł Jade głowę.
- Jade!!! - Krzyknęła. - Boże.. - Wstała. Następny poległ Jean. - Dlaczego..? - Ruszyła na tytana, który zabił jej przyjaciółkę. Bardzo szybko go zabiła i z powrotem była na ziemi. Wymieniła miecze i spojrzała za siebie. Leżała tam.. Bez głowy.. Dziwnie powykręcana. - Jade,, - Nadleciał Levi i stanął przy niej.
- Pospiesz się, bo te chodzące gówna mordują tam wszystkich! - Krzyknął i ruszył przodem.
- Co tu się dzieje.. - Wyszeptała. Ruszyła za kapralem. Zobaczyła jak go też zgniótł tytan. W tym momencie się obudziła. Podniosła się gwałtownie z łóżka. Zaczęła szybko i głęboko oddychać. Rozejrzała się po pokoju. Dalej siedział na fotelu.. Pochyliła głowę i odetchnęła z ulgą.
- Nie dziwię się, że zamykają pokój przed tobą. - Spojrzał na nią Levi.
- Tak.. Często mam koszmary.. - Westchnęła.
- Odkąd zasnęłaś ciągle się wiercisz na tym łóżku i jęczysz...
- Przepraszam jak nie możesz przeze mnie spać. Nadal mogę iść na dwór.
- Nie, masz tu zostać. - Powiedział poirytowany. Iris powoli wstała. Skierowała się w stronę drzwi. Levi westchnął. - Masz tu wrócić, rozumiesz? - Ona go nie słuchała. Wtedy wstał i złapał ją za rękaw. Odwróciła się. Chciał ją złapać za kołnierz. Wyciągnął rękę, a Iris się osłoniła w obawie, że ją uderzy. Wtedy jego ręka zawisła nieruchomo w powietrzu. Po chwili ją opuścił i się skrzywił. - Nie bój się mnie.
- Nie boję.
- Ta. - Prychnął. - Wracaj się. - Iris zawróciła i usiadła na podłodze obok łóżka. Levi podszedł i usiadł obok niej. - Naprawdę nie chciałem tego robić.. Ale musiałem.
- Przecież mówiłam ci, że nic się nie stało.
- No dobrze.. Tak w ogóle to ładnie ci w moich ciuchach. - Spojrzał się na jej bluzkę.
- Jutro ci je zwrócę.
- Możesz je sobie wziąć. - Powiedział spokojnie.
- Naprawdę? Cóż.. Dziękuję. To chyba będą jedyne moje rzeczy, które nie są czarne. - Oparła się o łóżko. Jej oczy znowu same zaczęły się zamykać. Levi patrzył przed siebie i o czymś myślał.
Iris powoli otworzyła oczy. Był już ranek, bo w pokoju było jasno. Chciało się jej jeszcze spać, ale nie chciała nadużywać gościnności. Spojrzała lekko w górę. Zobaczyła jego twarz. Wtedy zdała sobie sprawę, że jej głowa leży na jego kolanach. Levi nie spał. Jego wzrok był utkwiony w okno. Nagle spojrzał na nią. Zerwała się z niego jak poparzona i niemal się wywaliła.
- Przepraszam.. Ja nie wiem jak to się stało.. - Spuściła wzrok.
- Daj spokój, przecież już się trochę znamy.
- Tak, ale ty jesteś kapralem, a ja zwykłym..
- Levi.
- Słucham?
- Jestem Levi, naucz się w końcu. - Przewrócił oczami.
- Tak.. "Levi".. - Powtórzyła.
- Aż tak trudno się wymawia to imię?
- Nie, tylko jesteś ode mnie trochę starszy i nie wiem czy mogę mówić ci po imieniu.
- Twierdzisz, że jestem stary? - Spojrzał się na nią tą swoją znudzoną miną. Iris też powróciła do normy i się uspokoiła.
- Nie. Nie chcę, żebyś pomyślał, że cię nie szanuję.
- Rozumiem. Teraz już wiesz, że masz mówić mi po prostu Levi, zgadza się?
- Tak jest. - Zasalutowała i podniosła dumnie głowę. - Wybacz, ale muszę cię już opuścić, bo Jade pewnie się martwi..
Wchodząc na stołówkę zauważyła brunetkę w świetnym nastroju popijającą herbatę. Iris wróciła do swojej znudzonej życiem miny i skierowała się w tamtą stronę. Jade jak zobaczyła swoją przyjaciółkę w jasnych rzeczach zaczęła się dławić i wypluła napój na Erena.
- Kurde, no! Kąpałem się przed chwilą! - Wstał i zaczął suszyć ubranie.
- Iris! - Podleciała do niej Jade. - Nie wierzę! - Rzuciła się na nią.
- Złaź ze mnie! - Warknęła. - Jeszcze raz się zamkniesz w naszym pokoju z tym koniem to wyważę drzwi, wywalę was na dwór i tam będziecie spać!
- Nie mów tak o Jean'ie! - Wtedy zjawił się chłopak.
- Hej, Jade, idziemy na ten spacer? - Wskazał na drzwi.
- Tak, już idę! - Miała do niego lecieć, ale Iris złapała ją za rękaw. - Co?
- Oddawaj klucze.
- Ale..
- Daj.Klucze. - Powtórzyła. Brunetka wyciągnęła je z kieszeni i wręczyła Iris.
- Mogę już iść?
- Tak, idź. - Przewróciła oczami. Jade wyleciała z kuchni za Jean'em jak poparzona. Białowłosa podeszła do Erena i usiadła na miejscu przyjaciółki. - *Chociaż mi herbatę zostawiła, bo w końcu w nocy jej nie wypiłam ;-;. * - Powiedziała w myślach, po czym wzięła łyka.
- Jest dzisiaj jakieś święto? - Zdziwił się Armin.
- Najwyraźniej.. - Powiedział poirytowany Eren. - Co to się stało, że masz na sobie białą bluzkę? Czekaj.. Chyba ostatnio w niej kaprala widziałem ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Ta.. Nie pozwolił mi wejść do łóżka w moich "upaćkanych ciuchach" -.-. - Po chwili wypluła herbatę, bo zdała sobie sprawę co właśnie powiedziała. Armin i Eren wybuchli śmiechem.
- Um.. A co wy tam robiliście? ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Spytał rozbawiony blondyn. Eren najwyraźniej sobie coś wyobraził bo tym razem on wypluł herbatę i zaczął się śmiać. Wtedy zobaczył, że ktoś wtedy przechodził tamtędy gdzie poleciał napój. Spojrzał w górę i dostrzegł wkurzonego kaprala, który powoli skierował wzrok ku niemu.
- Yeager.. - Warknął. Brunetowi zrzedła mina. Levi podszedł do stołu, wziął kubek z jego herbatą i wylał na jego głowę. - Teraz masz podwójną robotę, bo zostajesz tu po śniadaniu i sprzątasz.
- Nie traktujemy cię inaczej... Po prostu niektórzy są zbyt tępi, żeby zobaczyć, że możesz być normalnym człowiekiem. Taka Żandarmeria.. Cały korpus leniwych świń z tym debilem na czele. - Iris podniosła głowę i spojrzała na niego. On się skrzywił. - Przestań ryczeć, bo wyglądasz jeszcze gorzej.
- Dzięki? Ty to umiesz poprawić humor. - Przetarła oczy.
- Wiesz, która jest godzina? - Spytał.
- Pierwsza nocy. Chyba będę musiała spać na dworze.. - Skierowała się w stronę drzwi, ale on ją złapał na nadgarstek i zaczął ją ciągnąć. - Puść mnie. - On jej nie słuchał, Zaczęła się wyrywać. - Gdzie ty mnie ciągniesz?!
- Zamknij się, bo zaraz cały korpus obudzisz. - Wtedy zobaczyła Kibę na korytarzu.
- Kiba! No zrób coś! - Szarpnęła się. On jakby stał i odprowadzał ją wzrokiem, a jego mina mówiła "Miłej zabawy ( ͡° ͜ʖ ͡°)" - Ty mały zdradziecki pchlarzu.. - Warknęła. Szarpnęła mocniej ręką. Udało jej się wyrwać, ale poleciała na ziemię.
- Co ty robisz.. - Spojrzał na nią Levi.
- Jak to co?! Ratuję życie!
- O czym ty gadasz? Ty serio już musisz się położyć.
- Ja nigdzie nie idę. - Skrzyżowała ręce dalej leżąc na podłodze.
- Przecież nikt ci nie karze. - Podszedł do niej. Schylił się i wziął ją na ręce.
- No postaw mnie.. Jestem ciężka.
- Ta, pewnie. Oni dawali ci coś do jedzenia w tym kiciu?
- Nie wiem.. Robiłam strajk głodowy. - Zaśmiała się.
- Widzę, że na treningach też się obijałaś. Masz za miękkie ciało. Musiałem cię tak kopać, żeby nic ci nie złamać, wiesz? - Spojrzał na nią.
- No bo chyba jestem kobietą, nie? W przeciwieństwie do Mikasy nie jestem robocopem.. - Prychnęła. - Właśnie.. miała dostać po mordzie.. A jak twoja noga? Bo przez nią ostatnio sobie z nią coś zrobiłeś..
- Już jest dobrze. - Otworzył drzwi i ją postawił. - Tutaj będziesz spać,
- A.. Gdzie my jesteśmy?
- W moim pokoju.
- *Super.* - Nie zauważyła jak w tym pomieszczeniu lśni czystością. Przy ścianie było jednoosobowe łóżko, a w kącie regały z książkami i fotel. - Na podłodze, tak? - Spojrzała się na niego.
- W łóżku. Ja i tak śpię zawsze na fotelu. Jeżeli zasnę.. - Wymamrotał. Iris ruszyła w stronę łóżka. - Zaczekaj. - Obejrzała się. - Nie wejdziesz tam w tych zafajdanych ciuchach.
- No to w czym? Nie mogę wziąć innych ubrań, bo te ciołki się tam zamknęły.
- Dam ci jakieś moje. - Skierował się do szafy. Wyjął parę luźnych spodni i bluzkę. - Masz. - Wręczył jej ubrania i ją odwrócił. - Tam jest łazienka.
- D-dziękuję.. - Wyszeptała i ruszyła w tamtą stronę. Zamknęła za sobą drzwi. Szybko się przebrała. Spojrzała w lustro i wyglądała.. Gorzej niż źle. - Jezus Maria.. Co to jest. - Obmyła twarz i już było lepiej. Przejrzała się jeszcze raz w lustrze, żeby zobaczyć jak wygląda w swoich nowych ciuchach. Gdyby nie to, że były za duże wyglądałaby jeszcze ładniej. Wyszła z łazienki. Swoje ciuchy położyła obok łóżka. - *Jutro to przepiorę..* - Levi też był już przebrany. Stał obok regału i coś przeglądał. Iris położyła się i naciągnęła kołdrę prawie na głowę. Obróciła się do ściany, tak żeby go nie widzieć. Dawno nie spała w niczym tak wygodnym. - *Jeszcze raz zamkną się w pokoju to wyważę drzwi. -.-* - Usłyszała jak siada na fotelu. Przytuliła mocniej poduszkę. Ona tak ładnie pachniała..
Iris i Jade szły ulicą. Nagle usłyszały huk, Wiatr zaczął wiać mocniej, a w tle było słychać krzyki. Pobiegły na główny plac. Zobaczyły Kolosalnego tytana, który dostał się do miasta. Obok niego stał opancerzony. Za nimi do miasta wchodziły gromady swoich pobratymców. Obie wleciały na jeden z dachów, na którym stała resztka zwiadowców.
- Co tutaj się dzieje! - Krzyknęła Jade cofając się.
- Brama upadła i weszli do środka. - Patrzyła w tamtą stronę z niedowierzaniem Hanji. Wtedy jakiś odmieniec rzucił się na dach. Iris upadła na ziemię i przeturlała się kawałek. Spojrzała w górę i zobaczyła jak tytan odgryzł Jade głowę.
- Jade!!! - Krzyknęła. - Boże.. - Wstała. Następny poległ Jean. - Dlaczego..? - Ruszyła na tytana, który zabił jej przyjaciółkę. Bardzo szybko go zabiła i z powrotem była na ziemi. Wymieniła miecze i spojrzała za siebie. Leżała tam.. Bez głowy.. Dziwnie powykręcana. - Jade,, - Nadleciał Levi i stanął przy niej.
- Pospiesz się, bo te chodzące gówna mordują tam wszystkich! - Krzyknął i ruszył przodem.
- Co tu się dzieje.. - Wyszeptała. Ruszyła za kapralem. Zobaczyła jak go też zgniótł tytan. W tym momencie się obudziła. Podniosła się gwałtownie z łóżka. Zaczęła szybko i głęboko oddychać. Rozejrzała się po pokoju. Dalej siedział na fotelu.. Pochyliła głowę i odetchnęła z ulgą.
- Nie dziwię się, że zamykają pokój przed tobą. - Spojrzał na nią Levi.
- Tak.. Często mam koszmary.. - Westchnęła.
- Odkąd zasnęłaś ciągle się wiercisz na tym łóżku i jęczysz...
- Przepraszam jak nie możesz przeze mnie spać. Nadal mogę iść na dwór.
- Nie, masz tu zostać. - Powiedział poirytowany. Iris powoli wstała. Skierowała się w stronę drzwi. Levi westchnął. - Masz tu wrócić, rozumiesz? - Ona go nie słuchała. Wtedy wstał i złapał ją za rękaw. Odwróciła się. Chciał ją złapać za kołnierz. Wyciągnął rękę, a Iris się osłoniła w obawie, że ją uderzy. Wtedy jego ręka zawisła nieruchomo w powietrzu. Po chwili ją opuścił i się skrzywił. - Nie bój się mnie.
- Nie boję.
- Ta. - Prychnął. - Wracaj się. - Iris zawróciła i usiadła na podłodze obok łóżka. Levi podszedł i usiadł obok niej. - Naprawdę nie chciałem tego robić.. Ale musiałem.
- Przecież mówiłam ci, że nic się nie stało.
- No dobrze.. Tak w ogóle to ładnie ci w moich ciuchach. - Spojrzał się na jej bluzkę.
- Jutro ci je zwrócę.
- Możesz je sobie wziąć. - Powiedział spokojnie.
- Naprawdę? Cóż.. Dziękuję. To chyba będą jedyne moje rzeczy, które nie są czarne. - Oparła się o łóżko. Jej oczy znowu same zaczęły się zamykać. Levi patrzył przed siebie i o czymś myślał.
Iris powoli otworzyła oczy. Był już ranek, bo w pokoju było jasno. Chciało się jej jeszcze spać, ale nie chciała nadużywać gościnności. Spojrzała lekko w górę. Zobaczyła jego twarz. Wtedy zdała sobie sprawę, że jej głowa leży na jego kolanach. Levi nie spał. Jego wzrok był utkwiony w okno. Nagle spojrzał na nią. Zerwała się z niego jak poparzona i niemal się wywaliła.
- Przepraszam.. Ja nie wiem jak to się stało.. - Spuściła wzrok.
- Daj spokój, przecież już się trochę znamy.
- Tak, ale ty jesteś kapralem, a ja zwykłym..
- Levi.
- Słucham?
- Jestem Levi, naucz się w końcu. - Przewrócił oczami.
- Tak.. "Levi".. - Powtórzyła.
- Aż tak trudno się wymawia to imię?
- Nie, tylko jesteś ode mnie trochę starszy i nie wiem czy mogę mówić ci po imieniu.
- Twierdzisz, że jestem stary? - Spojrzał się na nią tą swoją znudzoną miną. Iris też powróciła do normy i się uspokoiła.
- Nie. Nie chcę, żebyś pomyślał, że cię nie szanuję.
- Rozumiem. Teraz już wiesz, że masz mówić mi po prostu Levi, zgadza się?
- Tak jest. - Zasalutowała i podniosła dumnie głowę. - Wybacz, ale muszę cię już opuścić, bo Jade pewnie się martwi..
Wchodząc na stołówkę zauważyła brunetkę w świetnym nastroju popijającą herbatę. Iris wróciła do swojej znudzonej życiem miny i skierowała się w tamtą stronę. Jade jak zobaczyła swoją przyjaciółkę w jasnych rzeczach zaczęła się dławić i wypluła napój na Erena.
- Kurde, no! Kąpałem się przed chwilą! - Wstał i zaczął suszyć ubranie.
- Iris! - Podleciała do niej Jade. - Nie wierzę! - Rzuciła się na nią.
- Złaź ze mnie! - Warknęła. - Jeszcze raz się zamkniesz w naszym pokoju z tym koniem to wyważę drzwi, wywalę was na dwór i tam będziecie spać!
- Nie mów tak o Jean'ie! - Wtedy zjawił się chłopak.
- Hej, Jade, idziemy na ten spacer? - Wskazał na drzwi.
- Tak, już idę! - Miała do niego lecieć, ale Iris złapała ją za rękaw. - Co?
- Oddawaj klucze.
- Ale..
- Daj.Klucze. - Powtórzyła. Brunetka wyciągnęła je z kieszeni i wręczyła Iris.
- Mogę już iść?
- Tak, idź. - Przewróciła oczami. Jade wyleciała z kuchni za Jean'em jak poparzona. Białowłosa podeszła do Erena i usiadła na miejscu przyjaciółki. - *Chociaż mi herbatę zostawiła, bo w końcu w nocy jej nie wypiłam ;-;. * - Powiedziała w myślach, po czym wzięła łyka.
- Jest dzisiaj jakieś święto? - Zdziwił się Armin.
- Najwyraźniej.. - Powiedział poirytowany Eren. - Co to się stało, że masz na sobie białą bluzkę? Czekaj.. Chyba ostatnio w niej kaprala widziałem ( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Ta.. Nie pozwolił mi wejść do łóżka w moich "upaćkanych ciuchach" -.-. - Po chwili wypluła herbatę, bo zdała sobie sprawę co właśnie powiedziała. Armin i Eren wybuchli śmiechem.
- Um.. A co wy tam robiliście? ( ͡° ͜ʖ ͡°). - Spytał rozbawiony blondyn. Eren najwyraźniej sobie coś wyobraził bo tym razem on wypluł herbatę i zaczął się śmiać. Wtedy zobaczył, że ktoś wtedy przechodził tamtędy gdzie poleciał napój. Spojrzał w górę i dostrzegł wkurzonego kaprala, który powoli skierował wzrok ku niemu.
- Yeager.. - Warknął. Brunetowi zrzedła mina. Levi podszedł do stołu, wziął kubek z jego herbatą i wylał na jego głowę. - Teraz masz podwójną robotę, bo zostajesz tu po śniadaniu i sprzątasz.
~Gill
Hanji - Iris.. mogę na tobie pojeździć??? XD
OdpowiedzUsuńIris - Sorry, nie mam pindolka ( ͡° ͜ʖ ͡°) XDDD
Śmiechłam razy kilka XDDD LEVIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII <3
Swoją drogą widziałam kiedyś paring Levi x herbata XDDDD
Hahaha omg jesteś genialna xDDD
UsuńXD Pasowaliby do siebie świetnie xDD
UsuńAle i tak uważam, że najlepszy duet stanowi ze szczotką xD
UsuńJeszcze dziś widziałam Petra x drzewo Wtf?! Bidna Petra... paringują ją z drzewem (R.I.P)
UsuńLevi! Spójrz! Jakaś miotła!
UsuńTo nie jakaś miotła, to Nimbus 2000 ~ Levi
xDD Levi XD Boże, biedna Petra ;-; Co ci ludzie? ;w; I ten Nimbus 2000 xDD
UsuńHyhy no wiesz
UsuńLevi miłością
Levi pragnieniem
Levi nałogiem
Levi BOGIEM ~ WildBella
Oooo tak, zgodzę się z tobą :D
OdpowiedzUsuńHyhy chcesz zobaczyć mój rysunek Levi'a <3
UsuńChcę :D <3
UsuńWzorowałam się tym -
Usuńhttp://kawaii-mobile.com/wp-content/uploads/2013/11/Shingeki-no-Kyojin.Eren-Jaeger-Android-wallpaper.Levi-Rivaille.2160x1920.jpg
A to rysunek ^^ http://zalacznik.wp.pl/0/d675/IMG_20160811_165145.jpg?tsn=1470927843365&zalf=Nowe&wid=241&p=2&o2=442495&t=IMAGE&st=JPEG&ct=QkFTRTY0
UsuńNa moim blogu są jeszcze Annie, tylko trochę gorszej jakości (link do mojego bloga - http://wildbella.blogspot.com/ - post z 12 lipca ;* )
Jakby tamten do rysunku nie działał, to masz jeszcze ten
Usuńfile:///C:/Users/Lenovo/Desktop/Za%C5%82%C4%85czniki/IMG_20160811_165145.jpg
Jeszcze taki szczegół, albowiem rysowałam z telefonu na świetlicy w szkole XD
Usuń