wtorek, 23 sierpnia 2016

Rozdział XXIV Cień cierpienia

   Jean siedział sam w pokoju wyglądając przez okno, wpatrzony w gwiazdy. Z zamyślenia wyrwalo go pukanie do drzwi. Odwrócił się i ujrzał stojącą w progu Jade. Weszła i usiadła koło niego.

- Stało się coś? Wyglądasz na przygnębioną...
- Nie... Tylko... Co myślisz o tych nowych?
- Sean jest nawet spoko, potem jak wszyscy się rozeszli gadaliśmy z nim. Ale te dziewczyny... Robią z siebie takie paniusie, jak na przykład szliśmy do stajni. Albo potem się chwaliły, że były w pierwszej dziesiątce. Nie zdziwię się jak zginą po dziesięciu minutach za murami. - Uśmiechnął się.
- Jesteś okropny! - Zaśmiała się i do lekko go popchnęła. - Czyli można powiedzieć, że nie będziemy z nimi spędzać czasu...? Bo widziałam jak ta brunetka się na ciebie patrzyła. Myślałam, że jej zaraz mordę obije.
- Spokojnie. Nie ma takiej potrzeby. Wiesz, że po za tobą nikt się dla mnie nie liczy. Więc jak będą sprawiały problemy to mów. Z tego co słyszałem to Iris już jednej pokazała kto tu rządzi.
- Tak. Ona się z nikim nie patyczkuje. - Uśmiechnęła się i zdjęła kurtkę. On ją podniósł i posadził sobie na kolanach przodem do siebie.  Dziewczyna zsunęła mu z ramion kurtkę, zdjął jej bluzkę, a ona popchnęła go na ścianę, odpięła biustonosz i  zaczęła namiętnie całować. Nagle ktoś zapukał. Brunetka się lekko zdenerwowała. Jean podał jej pelerynę, by się okryła. Wstała i ruszyła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła nowe trio. 
- Czego? - Spytała mrużąc oczy.
- My do Jean'a. - Powiedziała Kate z zaciekłym uśmieszkiem.
- Ups. Przykro mi ale aktualnie jest zajęty. - Poprawiła pelerynę. - I lepiej stąd zmykajcie, chyba że mam wam obić twarzyczki. 
- Czy ty wiesz do kogo mówisz?! - Wtrąciła się Mandy.
- No chyba ty! - Rzuciła wściekła, a mors ją popchnął. - Nie dotykaj mnie!
- To znikaj stąd migiem.
- Spierdalaj gruba beko! - Nie powstrzymała się. Chłopak wstał i podszedł do niej.
- Uważaj do kogo mówisz... - Pogroziła jej palcem blondynka. 
- Lepiej wy uważajcie. Nie podskakujcie, bo źle się to dla was skończy. - Pociągnął za sobą Jade, która chciała trzasnąć drzwiami ale ktoś je złapał.
- Co zno... - Nie dokończyła. W drzwiach stał Erwin. Oboje zasalutowali, a peleryna którą była okryta Jade zaczęła się zsuwać. Po zaledwie pięciu sekundach leżała na ziemi. Jade zamknęła oczy i zaczęła się cofać. Słyszała tylko śmiechy tych debilek na korytarzu. Dowódca był w szoku. Odwrócił wzrok.
- Spocznij... - Powiedział i zamknął drzwi, a brunetka szybko schyliła się po pelerynę i ponownie w nią zawinęła. Ze spuszczoną głową cofnęła się do Jean'a. - Chyba nie chcę wiedzieć co tu się wcześniej działo, albo miało... Oszczędźcie mi szczegółów.  Chciałem wiedzieć co to za krzyki na korytarzu ale chyba sobie darujemy tą rozmowę. Wy się tu uspokójcie,  jesteście Zwiadowcami, najbardziej narażonym na śmierć  korpusie więc no.. - Szybko się ewakuował. Zanim zamknął drzwi upomniał trio, by nie wszczynały się w spory z innymi, zwłaszcza Jade, Iris i Mikasą. Drzwi się zamknęły. Braun odetchnęła z ulgą.
- Boże... Czy on zawsze musi się pojawiać kiedy nie trzeba...? Cholera... Nie chcę wiedzieć co sobie pomyślał zwłaszcza o mnie.. - Zarzuciła sobie kaptur na głowę. Jean ją przyciągnął do siebie. 
- Nie przejmuj się nim. Zaraz zapomni.
- Akurat... Nawet nie wiesz jak mi teraz głupio... - Skryła twarz w jego koszuli, której nie zdążył zdjąć. Całował ją delikatnie po ramieniu i zsunął z niej pelerynę. - Co ty robisz? 
- Usiłuję cie pocieszyć, po za tym nie wiem czy pamiętasz ale jakieś gówniary nam przerwały. - Uśmiechnął się podejrzanie.
- No wiesz co! - Uderzyła go lekko w ramię. - Ja tu rozpaczam, a ty o jednym!
- Mówiłaś kiedyś, że jesteś inna niż wszyscy. Więc może szybciej zapomnisz. - Przeturlał się z nią. 

   Dwadzieścia minut później. 
Brunetka leżała wtulona w swojego chłopaka, który bawił się jej włosami. 
- Jade...- Ona spojrzała na niego. - Pamiętasz jak wtedy w stajni mówiłem ci, żebyś mnie o to więcej nie prosiła?
- Pamiętam.
- Nie uważasz, że się zagalopowaliśmy? Nie minęło zbyt dużo czasu, a my jak na nasz wiek chyba trochę przegięliśmy. - Odwrócił wzrok. - Nie chce żeby.. Wiesz.. W żadnym wypadku żebym...Eh. Ale pamiętasz co mówił Erwin? Jesteśmy najbardziej narażeni na śmierć... - Jade położyła dłoń na jego policzku i delikatnie odwróciła jego głowę by spojrzał na nią. 
- Doskonale to rozumiem.. Masz rację, trochę przesadziliśmy, ale czasu już nie cofniemy. Nie myślmy już o tym.. Żyjmy jak wcześniej tylko rozważniej. 

Rano brunetka ledwo zwlokła się z łóżka, było jej nie dobrze, czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Szybko się ubrała i poleciała do łazienki. Zakręciło jej się w głowie i zaczęła wymiotować.
- Cholera... Co jest ze mną nie tak... - Opłukała twarz i wróciła do pokoju po kurtkę. Jean też już wstał.
- Jade...Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada. 
- Tak jest okej... Idę do siebie się ogarnąć. Widzimy się później. - Wyszła i pobiegła do siebie. Droga strasznie jej się dłużyła. Gdy w końcu dotarła do swojego pokoju, otworzyła drzwi, weszła i od razu rzuciła się na swoje łóżko. 
- Co jest? Nie pytam gdzie byłaś, bo to logiczne ale mów co się stało. - Brunetka opowiedziała jej wszystko co się wczoraj wydarzyło. - Jezu... Erwin. - Złapała się za głowę Iris. - Czemu on jest wszędzie tam gdzie i kiedy nie trzeba. Szkoda, że nie widziałam jego miny xDD- Zaczęła się śmiać.
- Weź mi nic nie mów... Myślałam, że tam umrę ze wstydu... Jeszcze te gówniary >.> Jak je dorwę to dostaną po mordzie -.-
- To dobrze się składa, bo ja muszę wklepać mendzie. Przed czy po treningu?
- Kurwa ona dostanie przed i na! Daj mi chwilę idę się ogarnąć. - Brunetka poszła się szybko umyć. Dla odmiany uczesała włosy w luźny warkocz, założyła czarną bluzkę i ciemne spodnie. Gdy była gotowa ruszyły na śniadanie. Po drodze Iris opowiedziała przyjaciółce co wczoraj zmalowała Mandy i jak dostała z liścia od Levi'a.
- No nieźle. To ty jej jeszcze dziś poprawisz. - Zaśmiała się, 
- No a jak, ha! Niech wie, że ze mną się nie zadziera. 
- Potwierdzisz jej słowa Erwin'a.  Patrz, tam jest Eren, siadamy koło niech? - Wskazała na stolik przy którym siedział brunet, Armin, Mikasa i Ymir z Christą. Reszty ich paczki jeszcze nie było. Dosiadły się do nich.
- O idą gwiazdy korpusu, tylko Kaprala brakuje. - Zaśmiał się Eren.
- O czym ty gadasz? - Zdziwiła się białowłosa. 
- No wczoraj ty pokazałaś tej nowej gdzie jej miejsce, Levi dał jej z liścia, a Jade...
- Nie kończ błagam...- Złapała się za głowę brunetka. - Już te paple o wszystkim rozpowiedziały? - Spojrzała na trio siedzące kilka stolików przed nimi. 
- Tak i nie szczędziły szczegółów. Zwłaszcza o tym jak się rozebrałaś przed Dowódcą ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Śmiał się brunet rozlewając wodę.
- To wcale nie było tak -.- - Warknęła Jade. - Nie mam pojęcia skąd on tam się wziął ale one musiały w tym maczać łapska! Jak im dziś mordy skopie to odechce im się takich zabaw.
- Muszę się zapytać konia jak się czuł gdy tam wparował Erwin xDD
- Skończ... I spróbuj mi go jeszcze raz nazwać koniem to skończysz jak Kate gdy jej obiję tą niewyparzoną mordę! 
- To zjedz coś. - Podepchnął jej pod nos  chleb.
- Nie chce jeść! Zabieraj to! - Wsadziła mu kanapkę do budzi. - Sam se jedz, ja nie mam zamiaru, nie jestem głodna i tyle. 
- A widziałaś się w lustrze? - Dołączyła się Mikasa, która odwróciła na siłę głowę Erena i zaczęła go karmić. 
- Mikasa! Przestań nie jestem twoim dzieckiem ani młodszym bratem! - Do ich stolika podszedł Sean.
- Hej niebezpieczna. - Spojrzał na Iris, która się szybko odwróciła i zrobiła duże oczy.
- Znowu ty?! Czego chcesz?
- Chciałem się do was przysiąść, ode mnie teraz wszyscy latają za tymi niedojrzałymi debilkami. 
- No dobra... Zostań. A właśnie... To jest...
- Jade. Wiem. Słyszałem jak one mówiły o tym co się wczoraj...  - Brunetka podniosła rękę by nie mówił nic dalej. -  Jestem Sean.
- Bym powiedziała miło mi ale nie jestem w nastroju.
- Rozumiem.

Po piętnastu minutach Jade szturchnęła Iris.
- Patrz, wychodzą. Idziemy. - Wstała i pociągnęła za sobą białowłosą. Gdy zniknęły za rogiem przyszedł Jean.
- Widzieliście może Jade? Wyszła ode mnie rano w pośpiechu i wyglądała na osłabioną. - Eren na niego spojrzał.
- Hm..
- Co ''hm''?
- Nic, nic... A tak swoją drogą qniu, jak się czułeś jak tam wam wparował Erwin? xDD - Brunet padł na stół.
- Lecz się. Wracając, była tu?
- Tak przed chwilą z Iris poszły bić się z tymi nowymi.
- Co?!
- Noo... Nie wiem skąd ona będzie miała siły bo nawet jeść  nie chciała.
- Co z nią ostatnio jest nie tak... Lecę tam, a ty... -  Wskazał palcem na Eren'a - ani słowa Reiner'owi bo chyba mnie zabije.
- To będzie trudne, gdyż te nowe już chyba całemu Korpusowi wygadały co się wczoraj stało. W sumie to nie tylko o tym, też o Levi'u ale... - Jean już go nie słuchał, Poleciał szukać Jade i Iris. Za nim poleciał Sean.

Trio stało na dziedzińcu i śmiało się ciągle z jednego. Mors żarł banana i się nim niemal dławiła.
- Kurwa nie wytrzymam! Chodź szybciej muszę jej wpierdolić! - Poganiała białowłosą brunetka. Gdy tylko zbliżyła się do nich od razu wpadła w szał. - Wy szmaty! Takie to zabawne?! Kurwa jeszcze się do cudzych facetów chcecie dobierać! Sorry, to nie ta liga! - Kopnęła Kate i jednym ruchem przerzuciła ją nad sobą. Iris podeszła do Mandy i wyprowadziła cios prosto w jej szczękę. Ta upadła w kałuże.
- Ups. Twarde lądowanie? Przykro mi, że śnieg wam spod dupy się roztopił. - Drwiła Iris. Mors zacisnął pięści i ruszyła na nie ale poślizgnęła się na skórce od banana. - Gratuluję. Swoją drogą, nie ma Levi'a, więc ja go zastąpię. - Podniosła śmieć i rzuciła jej na twarz. - Naucz się sprzątać. - Przybiły sobie z Jade piątkę i ruszyły na trening.
- Dobra ja idę jeszcze po Eren'a bo pewnie siedzi dalej i się dusi śmiechem.
- Ok... Ja postaram się nie wpaść na nikogo, bo przez nie to mam przerąbane.
- Ty nie dasz rady? Pfff. - Rzuciła i poszła.
Brunetka szła dalej. Nagle ktoś ją złapał za rękę. Odwróciła się i robiła zamach ręką ale zatrzymała ją.
- Coś się stało? - Przed nią stał Jean i Sean.
- Zgłupiałaś?! A co jak pójdą do Erwin'a i nagadają na was?!
- Ja tylko wyrównywałam rachunki. Przez nią cały korpus ma ze mnie bekę, to niech one przynajmniej posmakują ziemi.
- Ej spokojnie nie denerwujcie się. Zawsze możemy powiedzieć, że same się pobiły i teraz zwalają na was, bo chcą się pozbyć konkurencji. - Wtrącił się Sean. Jean zmierzył go wzrokiem.
- Jak Erwin do nas przyjdzie to tak powiemy, na razie nie ma potrzeby. - Powiedziała brunetka i ruszyła dalej przed siebie.


Jak Jade doszła na miejsce od razu dostrzegła Iris, która rozmawiała z kapralem. 
- Zabiję Erwina.. - Warknął Levi. - Zawsze ja muszę prowadzić zajęcia z tymi gówniarzami.. Jakby nie mógł ich od razu przydzielić do jakiś oddziałów..
- Jeszcze z dwa treningi i pewnie ich gdzieś przydzieli.. - Starała się go pocieszyć.
- Ktoś by się przydał do mojego oddziału, bo jesteś tylko ty i ten kretyn. - Wskazał na Erena. 
- Dobrze, ale nie Mandy.. - Westchnęła. - Wolałabym być w oddziale z koszem na śmieci.. 
- Ech.. Nie ważne.. Zimą sprzęt jest chwilowo niesprawny, więc nie możemy robić nic innego niż walka wręcz. 
- W porządku. Możemy sobie powalczyć..
- Właśnie. Wczoraj chyba mówiłaś, że możemy się zmierzyć, nie?
- Możemy, możemy.. Tylko.. Przy tych gówniarzach? I przy.. Czemu tam stoi Jade? - Spojrzała się w jej stronę. 
- To nagadamy bachorom, że nowy chwyt im pokazujemy. 
- Dobrze.. Powiesz im to? - Zapytała. Levi westchnął i zaczął kierować się w ich stronę. Iris ruszyła do brunetki.
- I jak? - Rzuciła. - Doniosły Erwinowi?
- Jeszcze chyba nie. Zresztą one tam stoją. - Wskazała na trio. 
- Ech.. 
- Co jest?
- Z Levi'em będę walkę wręcz ćwiczyć..
- Serio? Czemu?
- On dzisiaj prowadzi trening i wymyślił sobie walkę wręcz, a ja mu wczoraj nagadałam, że możemy się zmierzyć, bo teraz sobie dam radę i wiesz.. Nie mam tych kajdanek jak wtedy.
- No to go pokonasz! 
- Chyba sobie jaja robisz.. Widziałaś jaki on ma kaloryfer xD?
- Co?! On?! Ten krasnal?! Ale skąd?!
- No nie wiem! Ale jak mi przywali to tak polecę, że chyba z dziesięć metrów będę się turlać. - Zaśmiała się pod nosem.
- Dasz radę, przecież ty jesteś świetna w walce wręcz.
- Tak, ale to jest facet! - Warknęła. 
- Ja dałam radę z trzy razy wyższym Reinerem, więc i ty sobie poradzisz.
- Trzy razy wyższym?! - Zrobiła wielkie oczy. - Weź nie przesadzaj, co? Ja też nie jestem jakaś wysoka, a poza tym Reiner to Reiner, a to jest Kapral! Kojarzysz jak go nazywają? "Najsilniejszy żołnierz ludzkości" A ja to co?! "Dziwadło" -.-. 
- Słuchaj.. On ma 160 cm, ale nie ważne xD. Dobra, jak coś to przegrasz i co się stanie?
- Moja duma na tym ucierpi. 
- I tylko dlatego robisz takie sceny?! Weź nie pierdol mi tutaj tylko idź się bić! Sio! - Popchnęła ją. 
- A, wal się. Policzymy się w pokoju.. - Wymamrotała i skierowała się w stronę Levi'a. Jade podeszła do Jean'a. Obok niego stał też Sean, Eren, Armin i Mikasa, która zapewne miała nadzieję, że Iris dostanie po mordzie. 
- Naprawdę będą walczyć? - Zdziwił się Sean.
- Już kiedyś tak jakby się bili. - Powiedział Eren.
- Serio?
- Tak.. Tylko, że w sądzie.
- W sądzie?
- Ta.. Ale to już inna historia. 
- Jak myślicie kto wygra? - Spytał się Armin. 
- Iris się lekko stresuje. - Wtrąciła się Jade.
- Ja się ich zaczynam bać.. - Cofnął się o krok Eren. Iris stanęła w bezpiecznej odległości od kaprala. Czuła na sobie wzrok wszystkich, w tym tej zasranej Mandy. Zbliżyła się do przeciwnika i przyjęła swoją pozycję. Po chwili zaczęli walczyć. Każdy bez wyjątku ich obserwował. Iris cofnęła się kawałek.
- *Cholera, no.. Skubany dobrze blokuje -.-.* Pomyślała. - *Dobra, walić.* - Podeszła i już miała wyprowadzić atak, ale podciął ją. Straciła równowagę i złapała się odruchowo jego kołnierza, przez co oboje polecieli na ziemię, Kapral tak wywinął się podczas spadania, że leżał na niej. 
- No i pozamiatane. - Powiedział Jean.
- Może jeszcze coś zrobi.. - Przechyliła głowę Jade.
- Wątpię. Jest w kiepskim położeniu. - Stwierdził Armin. Kątem oka Jade zauważyła Mandy, której najwyraźniej podobała się cała zaistniała sytuacja. 
- Ha! Patrzcie na tą ofiarę.. Mój przyszły mąż jest taki cudowny.. - Powiedziała do swoich przyjaciółek. Jade tylko prychnęła i wróciła wzrokiem do Iris. 
- Gratulacje.. - Wymamrotała białowłosa. Levi dalej jej nie puszczał. Cicho westchnęła. - Pamiętasz co mi powiedziałeś trzy lata temu? Że mnie podszkolisz.
- Naprawdę tak powiedziałem? - Skrzywił się. 
- Tak. Jak wyjeżdżaliście. 
- A.. Już pamiętam. Faktycznie.. Muszę cię podszkolić bo jesteś beznadziejna. 
- Wiesz co?! No dzięki. - Miała coś jeszcze powiedzieć, ale niespodziewanie przybliżył do niej swoją głowę i ją pocałował. Była na początku zdziwiona, ale odwzajemniła po chwili pocałunek. Jade, Jean, Sean i reszta paczki stali jak wryci. 
- Ja już nie wiem co jest w końcu z nimi. - Stwierdził Eren. - To jest bardziej skomplikowane niż można pomyśleć. Wczoraj mi mówiła co innego.
- Oni chodzą? - Zdziwił się Sean.
- A kto ich tam wie. - Prychnął brunet. Levi podniósł się i pomógł też jej wstać. Jade spojrzała się w stronę Mandy. Była zdenerwowana i w szoku. Powiedziała coś pod nosem i pobiegła w stronę kwatery. Mors i Kate ruszyły za nią. Do Jade podeszła Iris. 
- Co one odpierdalają? - Zaśmiała się. 
- A więc to był ten nowy chwyt. - Zaśmiał się Armin.
- Cicho.. - Zmrużyła oczy. - Idę od was po przeczuwam nabijanie się ze mnie, bywajcie. - Ruszyła w stronę kaprala.


Po treningu paczka 104 Korpusu Treningowego i Sean siedzieli na murku przed kwaterą.
- Ha i teraz role się odwróciły. Wszyscy mają bekę z tria, a szczególnie z Mandy. - Śmiała się Jade.
- Ta! Już nie będą się dobierać do cudzych facetów xD - Eren szturchnął Iris. Białowłosa go zepchnęła, a brunetka zaczęła się śmiać.
- Ty sobie lepiej uważaj, bo po twoim wczorajszym.. - Warknął Eren.
- O nie! Nie zaczynaj znowu. Chyba, że chcesz w ryj.
- To dawaj! - Wstał i przybrał bojową pozycję. Jade już miała zeskoczyć z murku i się z nim zmierzyć, ale w ich stronę szedł dowódca.
- O Cholera... Mamy przerąbane... Wszyscy stanęli przed Erwinem i zasalutowali. On tylko westchnął.
- Czy wy naprawdę nie macie co robić, tylko się bić? - Zwrócił się do Iris i Jade. - Zamiast wprowadzić nowych rekrutów to wy nimi ciskacie w ziemię. - Brunetka wbiła wzrok w trawę i cofnęła się o krok. Iris chciała coś powiedzieć ale wtrącił się Sean.
- Panie Dowódco. To nie one. Byłem rano z nimi, a wcześniej z Jean'em widzieliśmy jak te świruski  same się pobiły. Myślą, że jak były w pierwszej dziesiątce to wszystko im wolno i chcą się pozbyć konkurencji.
- Jakiej konkurencji? - Rzucił mu przelotne spojrzenie. 
- Bo widzi pan, Mandy i Kate zadurzyły się w...
- Starczy... Rozumiem co chcesz powiedzieć. - Położył dłoń na twarzy.
- Po za tym obiecałam, że postaram się już ci... Dowódcy! - Szybko się poprawiła Iris. - Nie sprawiać problemów.
- Dobrze odpuszczę wam tym razem. Ale pilnujcie się.  I..- Chciał coś dodać ale tylko westchnął i odszedł.
- Jezu! Uwielbiam cie! - Zaczęła krzyczeć Jade do Sean'a, gdy Erwin był już wystarczająco daleko. Rzuciła mu się na szyję. - Gdyby nie ty to chyba bym tu umarła jakby on miał stać przede mną jeszcze z trzydzieści sekund dłużej!
- Ej, ej! - Jean odciągnął brunetkę od blondyna.
- Swoją drogą mu też pewnie się łatwo przed tobą nie stało xDD - Znowu zaczął Eren.
- Eren...! - Warknęła i go kopnęła. - Nie przypominaj mi nawet!
- Ał! Spokojnie, nie denerwuj się tak.
- Dajcie już spokój. To nie jest nawet śmieszne. - Powiedziała ponuro Mikasa.
- Dla ciebie nic nie jest śmieszne. - Machnął na nią ręką brunet.

   Dwa miesiące później.
Iris i Jade przygotowywały się do wyjścia na trening.
- Może dziś w końcu zaczniemy pracę na manewrach. Ta walka mi się już przejadła.
- Ta...
- Co z tobą? Ostatnio w ogóle jakoś kiepsko wyglądasz... Niedługo będziesz bledsza niż ja.
- Nic mi nie jest. - Wstała. - Chodźmy już. - Ruszyła do wyjścia, a białowłosa śledziła ją wzrokiem. Gdy szły korytarzem Jade się zachwiała i wleciała na ścianę.
- Na pewno wszystko z tobą okej?
- No tak... Nic mi nie jest! - Przyśpieszyła kroku.
Gdy były już na miejscu każda rozeszła się do swojego Dowódcy oddziału.
Jade była z Reiner'em, Kate, Sashą, Mikasą, Armin i Jean'em pod dowództwem Hanji. Brunetka usiadła koło swojego brata.
- Znowu się chowasz?
- Czemu tak uważasz?
- Bo prawie wcale cię nie widuje...
- Jeszcze to nadrobimy, zobaczysz. - Uśmiechnął się i rozczochrał jej włosy.
- Ej! Układałam je z dobre siedem minut! xD
- Najmocniej przepraszam. - Zaśmiał się. Koło nich przeszła Hanji.
- Braun.
- Tak? - Oboje wstali i zasalutowali.
- E... Jade. Pójdziesz z Mikasą i Kate do Erwin'a po jedne papiery. On już będzie wiedział co wam dać.
- Z Kate?! Już nie ważne, że z Mikasą ale z Kate?!
- Dasz radę, przecież to nie koniec świata. - Powiedziała Hanji i poszła dalej.
- Ta okularnica chyba chce żebyśmy się pozabijały...
- Spokojnie, nie daj jej się sprowokować i będzie dobrze.
- Łatwo ci mówić... - Podeszła do niej Mikasa z Kate.
- Rusz się Braun, nie chcę przez ciebie tracić treningu. - Powiedziała czarnowłosa mrużąc oczy.
- A ja myślałam, że taka bestia jak ty, nie potrzebuje już żadnych ćwiczeń. - Powiedziała sarkastycznie Jade i wstała. Mikasa nie czekała na nią tylko od razu ruszyła do gabinetu Smith'a. Gdy odeszły do Reiner'a podszedł Armin i Jean.
- Gdzie one idą razem? - Zdziwił się Armin.
- Hanji je wysłała do Erwin'a po jakieś papiery.
- Jak tam w ogóle dojdą. Przecież jak tylko zejdą z widoku to się sobie do gardeł rzucą!
- Nie panikuj Jean. Nasza Jade nie da się jakiejś gówniarze i Mikasie.
- No nie wiem... Jak Mikasa wpadnie w szał...
- Cicho Armin! - Krzyknęli na niego obaj.
   Jade szła trochę z tyłu. Złapała się za głowę.
- Co jest? - Rzuciła przez ramię Berg.
- Nic co by cię interesowało. - Warknęła i oparła się o ścianę.
- Jade...? - Zmieniła ton Kate. Widocznie się zaniepokoiła. Podeszła do niej.
- Zostaw mnie! Zaraz was dogonię...- Kate zrobiła krok w tył i powoli ruszyła za Mikasą.
- Cholera.. - Wyszeptała Jade i upadła.
- Idziesz Braun? - Szła dalej czarnowłosa. - Braun? - Powili się odwróciła i zobaczyła leżącą na ziemi Jade. - Cholera! - Podbiegły do niej. - Leć po kogoś! Szybko! Nie wiem Hanji, Reiner, Jean, ktokolwiek! No biegnij! - Krzyczała na Berg. Przerażona dziewczyna szybko ruszyła po pomoc.

    Gdy Jade się obudziła było około szesnastej. Powoli otworzyła oczy. Była w swoim pokoju. Iris siedziała na swoim łóżku, kawałek dalej na krześle siedział jej brat, a przy niej klękał Jean i trzymał ją za rękę.
- Co się stało...? - Powiedziała słabym głosem.
- Hanji wysłała cię z Mikasą i Kate do Erwin'a, ale tam nie doszłyście bo chwilę później przybiegła Kate i powiedziała, że zemdlałaś, bez namysłu do ciebie pobiegliśmy, ja przyniosłem cię tu, a Jean pobiegł po Iris. - Tłumaczył blondyn. - Co się stało? To nie jest normalne żeby ktoś zemdlał od tak.
- Sama nie wiem... Ostatnio jakoś ciągle mi się w głowie kręci... Może ze zmęczenia.
- Akurat. - Prychnęła białowłosa. - Ostatnio nie jesz prawie wcale, a da się zauważyć, że trochę przytyłaś. - Powiedziała ze skrzyżowanymi rękami.
- Sugerujesz coś? - Spojrzał na nią Reiner.
- Czemu patrzysz na mnie? Zapytaj tego tam! - Machnęła obojętnie ręką w stronę Jean'a, który siedział ze spuszczoną głową. Reiner wstał, podszedł do chłopaka klęczącego przy jego siostrze, złapał go za kołnierz, podniósł i przycisnął go do ściany.
- Przypomnieć ci naszą rozmowę którą odbyliśmy jesienią?! Mówiłem ci, że cie zabiję jak...- Nie dokończył, bo do ich pokoju wszedł Levi.
- Co to za hałasy gówniarze? - Reiner puścił Jean'a który upadł na ziemię. Odsunął się od niego. Levi zamknął drzwi i usiadł koło Iris. - Jak się czujesz? - Spojrzał na brunetkę.
- Bywało lepiej...Nie da się ukryć... Ale...
- Jest beznadziejnie. -.- - Wymamrotał pod nosem Reiner i rzucił Jean'owi spojrzenie, którym mógłby go zabić.
- O co ci chodzi? - Spytał go chłodno Kapral.
- Iris uważa, że Jade jest...- Zacisnął pięści i zaklął pod nosem. - W... Ciąży... - Blondyn zamknął oczy.
- No chyba was porąbało?! (Ja bym powiedziała ''Bóg was opuścił'' ale, że to Levi to no xd) Ile oni mają lat?! Są za młodzi! To się nazywa odpowiedzialność, kurwa! - Jade i Jean odwrócili wzrok i siedzieli nic nie mówiąc. - Jasne, milczenie to sposób na wszystko i problemy się same rozwiążą. - Prychnął. - Jak wy to sobie wyobrażacie? Siedzieć tu z tym bachorem! To jest wojsko, a nie przedszkole!
- Cholera, to nie tak miało być... -  Zakryła ręką twarz Jade.
- Ale to tylko podejrzenia, więc wcale tak nie musi być... - Odezwał się Jean.
- Byłoby dla ciebie lepiej. Jeśli jednak tak nie jest to przysięgam ci, że własnoręcznie cię zamorduję. - Wycedził przez zęby Reiner.
- Wiem, że to moja wina ale czasu nie cofnę...
- Nie twoja  tylko moja... Gdyby nie ja to nawet by się nie zaczęło to wszystko...- Mówiła przez łzy brunetka. - Przepraszam... - Iris i Levi byli w szoku.
- Ty nie masz za co przepraszać... Gdybym was dopilnował nie było by teraz tej szopki. Mogę mieć pretensje do siebie. -  Blondyn przeczesał palcami włosy.
- Ta.. Teraz się wszyscy po obwiniajcie. Świetny pomysł. - Odezwała się w końcu Iris. - Dobra może wy już sobie idźcie na razie. - Wypchnęła Jean'a i Reiner'a z pokoju. - Tylko nie pozabijać mi się po drodze! - Krzyknęła i zamknęła drzwi.
- Trzeba o tym powiedzieć Erwin'owi. - Powiedział spokojnie Levi. Dziewczyny spojrzały na niego.
- Może lepiej nie...
- Jak ty to sobie wyobrażasz Iris?
- Nie wiem! Ja już nie ogarniam tego co tu się dzieje!
- To wy tu zostańcie , a ja idę po niego.
- TERAZ?! - Krzyknęły obie na raz.
- No, a kiedy? - Powiedział i wyszedł. - A wy co tu dalej? - Spojrzał na chłopaków, którzy opierali się o ścianę.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam. - Zaprotestował Jean, a blondyn mu zawtórował.
- Jak sobie chcecie. Ja idę po Erwin'a. - Rzucił i poszedł do gabinetu Smith'a. Jean wsadził palce we włosy i zsunął się na ziemię.

- Levi ty chyba sobie ze mnie żartujesz?! - Dowódca chodził zdenerwowany po gabinecie.
- A wyglądam jakbym żartował?
- I ciekawe co teraz z tym wszystkim? Już nawet nie mówmy o tym ile oni mają lat.
- Czemu się mnie pytasz? To ty jesteś tu głową Dywizji, nie ja. Swoją drogą lepiej się pośpieszmy, bo Braun chce zabić Kirschtein'a. Eh, z tym rocznikiem od początku były cyrki...- Westchnął Kapral i poszli. Chwile później byli już na miejscu. Erwin otworzył drzwi i weszli.
- Jade... -  Spojrzał na nią.
- Przepraszam...- Wyszeptała, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Co ja mam teraz z tobą zrobić? - Usiadł na brzegu jej łóżka.
- Nie wiem...Ale ja nie chciałam, żeby tak się skoczyło...- Skryła twarz w dłoniach. - Gdybym wtedy pana posłuchała nie było by teraz tego...- Erwin westchnął.
- Levi zawołaj chłopaków... - Kapral tak zrobił, a oni przepychając się wbili do pokoju. - Wiem, że będziecie mi mieć to za złe ale są tylko dwa wyjścia... Albo musisz zrezygnować z wojska albo chociaż na ten czas musisz wrócić do domu... Masz jakąś rodzinę po za Reiner'em?
- Co...? Nie... Ja nie chce tam wracać! Ciotka mnie zabije... John... Nie! Ja tam nie będę miała życia, oni mnie tam zabiją! Zawsze mnie nienawidzili, a teraz gdy mieszkają w Sinie i jeszcze teraz jak ja...
- Wybacz ale nie ma innego wyjścia.
- A nie może tu zostać? - Wtrąciła się Iris.
- Iris... Wiem, że to jest ciężkie nawet dla mnie... Gdyby nie wy pewnie mnie by tu nie było ale dla dobra Jade tak będzie lepiej...
- Jak ją tam skatują?! - Zaczęła krzyczeć. - Myślałam, że jesteś bardziej ludzki!
- To nie tak... Tam po prostu są lepsze warunki i lekarze i sama rozumiesz...
- Ale tu jest jej dom! Z nami!
- Wybaczcie, nie mam wyboru.. Jeszcze dziś napiszę list do Nile'a... I twojej ciotki. - Powiedział i wyszedł.
- Jezu... Ja nie chce tam wracać! - Skuliła się i zaczęła płakać. Jean usiadł koło niej i mocno przytulił.
- A nie mogę na ten czas zabrać jej do siebie? - Spojrzał na Levi'a.
- Nie ta takiej opcji. To wiązało by się też z tym, że sam musiałbyś na ten czas zrezygnować, a my potrzebujemy ludzi ,w każdej chwili...

   Listy, które Dowódca otrzymał od ciotki jeszcze bardziej ukazały, że brunetka nie będzie mogła tam żyć spokojnie. Kobieta nie szczędziła słów i strasznie zwyzywała brunetkę. Niestety Dowódca nie widział innego wyjścia... Tydzień później przyjechała po Jade eskorta z Żandarmerii z jej kuzynkiem na czele.
- No proszę, proszę. Nie sądziłem, że będę musiał zabierać kogoś z twoich ludzi do centrum. Tracisz swoich żołnierzy Erwin. - Uśmiechnął się zacięcie Nile.
- To tylko na jakiś czas. - Warknęła Jade. - Nie opuszczę Zwiadowców, tu jest mój dom! - Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- Tak, tak jasne. A teraz chodź, mamy inne rzeczy do zrobienia.
Jade pożegnała się z Iris i innymi ale najdłużej stała przy bracie i chłopaku.
- Przepraszam Reiner... To moja wina...
- Daj już spokój. - Przytulił ją. - Masz się tam trzymać i nie dawaj sobie na głowę wchodzić. - Ona tylko pokiwała głową. Podeszła do Jean'a. Spojrzała mu w oczy, przytuliła mocno i skryła twarz w jego koszuli. Łzy zaczęły jej płynąć strumieniami.
- Będę tu na ciebie czekał...
- Jezu kończ już mała szmato! -  Zniecierpliwił się John i zaczął ją szarpać.
- Puszczaj ją! - Reiner podszedł do niego i strzelił mu z mordę. Żandarm się zachwiał ale dalej trzymał brunetkę.
- Erwin! Zrób coś nie widzisz co robią twoi gówniarze?! - Zdenerwował się Nile.
- A ty nie widzisz jak twój traktuje swoją rodzinę? W sumie to jesienią też się pobili i to on zaczął więc nie mów mi o moich.
Levi złapał blondyna i starał się go odciągnąć ale John nie dał za wgraną i chciał mu jeszcze przywalić zdjął karabin z ramienia, ale Jade przed nim stanęła i dostała z kolby w brzuch. Upadla na ziemię i zaczęła się zwijać z bólu. Iris rzuciła się na John'a. Wyrwała mu karabin i kolbą zaczęła okładać po twarzy. Jean z Reiner'em polecieli do Jade.

- Ty skurwysynu! Jak śmiałeś! - Miała uderzyć kolejny raz ale ktoś złapał jej rękę. - Levi zostaw! On zasłużył by zgnić w piekle! Nie dość, że teraz zrobił co zrobił, w mieście pobił ją i Jean'a to jeszcze jak u nich kiedyś mieszkała to ten chuj ją gwałcił!! - Chciała się mu wyrwać. On tylko na nią spojrzał.
- Patrz jak to się robi. - Puścił ją. Stanął nad John'em i zgniótł mu parę razy twarz butem (Posmakuj podeszwy Levi'a gnoju! xP). Złapał za kołnierz, kopnął w brzuch i rzucił Nile'owi pod nogi. - Masz Dawk swoich ''wzorowych żołnierzy''. Ten gnój powinien zgnić w więzieniu.  Zabieraj to ścierwo, bo mi trawnik uświni. - Nile kazał zabrać John'a i odjechali. Iris uśmiechnęła się do Levi'a.
- Faktycznie dużo muszę się od ciebie nauczyć. - Patrzyła tak na niego przez chwile, puki nie przypomniała sobie o Jade. Podbiegła do brunetki i usiadła koło niej. Ujrzała na trawie ślady krwi. - Jade... Jade powiedz coś!
Brunetka leżała na plecach, usta miała zakryte nadgarstkiem.  Z oczu leciały jej strumienie łez.
Levi podszedł do Erwin'a.
- I co teraz?
- Teraz już zostanie z nami. Nie wykluczone, że jej psychika trochę na tym ucierpiała ale jest silna i powinna sobie poradzić. - Powiedział i odszedł.
- Czy ona...P-por... - Iris spojrzała na Reiner'a, który odwrócił wzrok. W końcu zabrali ją do pokoju.

   Dziewczyna siedziała skulona na łóżku i się do nikogo nie odzywała. Czuła jak po raz kolejny świat jej się zawalił. Nie chciała tej wpadki ale też nie chciała, by to wszystko skończyło się w taki sposób. Ktoś usiłował do niej dotrzeć ale słyszała wszystko jak przez mgłę pogrążona w rozpaczy. Przez kilka kolejnych  dni nie wychodziła z pokoju, nie jadła, nie piła ani nie spała. Iris wielokrotnie usiłowała z nią porozmawiać ale kończyło się tylko tym, że na nią krzyczała. Nie udało się to nawet Reiner'owi czy Jean'owi.

Gdy gasną światła
Rodzi się lub ginie jedno istnienie
Jednym nie dane jest żyć
Drugim jest to odbierane.
Mówią, że każdy ma swój czas
Jedni mają go więcej, drudzy mniej.
Lecz gdy gasną światła
Ja chowam się w cień.
Choć nie ronię już łez
Cierpię...
Cierpię, bo właśnie odszedł ktoś....
Mi bliski...
Odszedł, a wraz z nim 
Część mnie
Wracają wspomnienia, koszmary.
Chcę uciec
Nie mam dokąd 
Gubię się we własnym cieniu
Jestem sama, nie czuję już nic,
Zamknęłam za sobą żelazne drzwi.
Słyszę jak wołasz, pukasz
Nie wpuszczę Cię.
Zamknięta w sobie
Na nowo przeżywam ból i strach minionych lat.
Zamykam oczy, nie budź mnie,
Ronię ostatnią łzę,
Porzucam złe wspomnienia
Uodporniona na ból
 Powili umieram...
W samotności...

(Sama wymyślałam wiersz o 00:30 xDD Bo po co spać jak wena sama przyszła xd)

- Cholera Jade! Jak długo chcesz jeszcze tak siedzieć?! Długo nie pociągniesz, a ja nie pozwolę ci tak odejść! - Krzyknęła Iris i wybiegła z pokoju. 
Jakieś piętnaście minut później do jej pokoju przyszedł Erwin.
- Jade... Wiem jakie to trudne... Ale nie możesz tu tak siedzieć w nieskończoność. Jeszcze nie dawno byłaś pełna entuzjazmu, że dołączyłaś do naszych szeregów, chciałaś wybić wszystkich tytanów, a teraz? Chcesz umrzeć w samotności zostawiając wszystkich których znasz i kochasz przez coś czego nawet nie chciałaś? - Ona dalej siedziała nie wzruszona. Dowódca wstał i zaczął kierować się do drzwi.
- Od dzieciństwa czuje ból, który zadaje mi ten świat... - Odezwała się Jade, Erwin się zatrzymał i odwrócił. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać wszystko co przeżyła od nocy gdy jej rodzice zginęli. 
- [...] Ja nie chciałam, żeby to wszystko się tak skończyło... Ja... Już nie daję rady... - Zamknęła oczy, bo poczuła jak pieką ją od napływających łez. - Nie wiem czym sobie nagrabiłam, że spotkał mnie taki los...- Mówiła łykając słone łzy. Dowódca ją przytulił. 
-Nikt nie zasłużył na to co cię spotkało... Nie płacz, ktoś kiedyś powiedział ''Kiedy ciało jest smutne serce powili umiera'' więc nie zadręczaj się przeszłością, daj się nieść temu co ma nadejść. - Mówiąc to wstał i zaczął zmierzać do drzwi. Odwrócił się jeszcze na chwilę. - Potrzebujemy cię w naszych szeregach. - I wyszedł.
   Brunetka siedziała tak jeszcze trzynaście minut. Musiała przemyśleć  wszystko co jej powiedział Smith. Nagle wstała i wyszła na korytarz. Nie wiedziała co się działo przez ostatnie kilka dni, ani jaka była teraz godzina. Doszła do pobliskiego okna. Było ciemno... Ale mimo to poszła na dwór. Zmierzała na dziedziniec. Szła opierając się o ściany, była słaba ale mimo to szła na przód. Drogę oświetlały jej tylko światła z okien. Przy murku, na którym zawsze siadali stał Jean. Podeszła do niego. 
- Jean...- Chłopak powoli się odwrócił. Spojrzeli sobie w oczy, ona uśmiechnęła się i podbiegła do chłopaka. Przytuliła się mocno do niego. On odwzajemnił uścisk i pocałował ją w czubek głowy. - Przepraszam... 

                                                                                                   ~Kel&Gill
I przypominamy, że akcja na treningu IrisxLevi pomysł Wildbella <3

18 komentarzy:

  1. Erwin XDDD Zawsze włazi kiedy nie trzeba >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak.. On jest wszędzie gdzie nie powinien xDD

      Usuń
    2. Łiiiii loffam was ^>^ ten rozdział może przebić "dziedzica Alfonsa Arlerta" xDD Kelesławie (i w jakiejś części Gillu) *klask klask* Czekam aż Mandy skoczy z dywanu xDD

      Usuń
    3. Alfonsa Arlerta przebić?! Oł noł.. Biedny Armin xD [*] W ogóle muszę przestać czytać opowiadania z Liffajem mrausne bo mi się w głowie przewraca i zaraz tu to napiszę XDDDD

      Usuń
    4. Swoją drogą takie zaskoczenie, że Jade w ciąży może być :/ Ale Hugo wie co wy wymyślicie xD Dziękuję za Livaja <3 Teraz umrzecie xD w domu na kanapie mam taką poduszkę wielką i już 3 razy zasnęłam wtulona w nią, bo wyobrażałam se, że to Levi xDD

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Jaki hugo XDDDDD? Nie ważne xDDDD Czekam aż cos wymyslić mrau :3 Bo ja bardzo chętna na sugestie z Levi'em xDDD

      Usuń
    7. No takie "lżejsze" przekleństwo - Hugo w zoo - zamiast - gówn... w zoo xD Dam znać xp

      Usuń
    8. Aha haha xDDD Dobra taktyka xD Ja tam wolę od razu walić bez zahamowań xD Opis Jade to taka ja więc można nas idealnie porównać xD Tylko ja jak mam focha to już ciężko xD

      Usuń
    9. Haha XD Tak jak ja XD Jak się uprę, to kurna nic nie zrobisz X'D

      Usuń
  2. Super rozdział, ale pomysł WildBelli też super :D Zdziwiłam się, że Jade może być w ciąży... Ciekawe jak dalej się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja mam świetne pomysły zawszę :3

      Usuń
    2. A tak swoją drogą mam pomysła na kolejny rozdział he he hee :3

      Usuń
    3. Już nie mogę się doczekac by przeczytac co chcesz ujrzec xd

      Usuń
    4. Prześlę na wasz genialny e-mail xD

      Usuń
    5. Czekamy z niecierpliwością xD

      Usuń