czwartek, 4 sierpnia 2016

Rodziadł XVI Wyprawa

Armin miał wyraz twarzy pokazujący, że zdziwiłby się o wiele mniej, jakby zobaczył ducha.
- Jean.. - Zaczął. - Weź już sobie tą pościel.. Wymienię na.. inną. Pójdziecie do siebie czy mam spać na korytarzu?
- Tak, już idziemy. - Powiedziała Jade. - Tylko.. Mógłbyś na chwilę wyjść, albo się odwrócić? xD.
- O mój Boże. - Powiedział Armin łapiąc się za głowę i wychodząc. Oboje wybuchli śmiechem i jak już się ubrali zabrali pościel i ruszyli tym razem do dobrego pokoju. W tym samym czasie do Armina wparował nawalony Eren, który ledwo stał.
- Ej, Armin.. Gdzie jest ta żyrafa...
- Już rozumiem czemu dowódca nie pozwoli im już nigdy zorganizować imprezy... - Westchnął blondyn.

Dziewczyna znalazła się w jakimś dziwnym miejscu. Nie wiedziała co się dzieje. Rozejrzała się.
- Przecież to Trost... Ale co ja tu robię i co się... - Nie dokończyła bo jakaś skała wylądowała tuż koło niej. Jade upadła, była w szoku. - Co tu się do cholery dzieje?!
- Jade! Jade, szybko uciekaj! - Usłyszała czyjś głos. Odwróciła się i dostrzegła Armina. Wstała i pobiegła za nim.
- Armin, co tu się dzieje?
- Z choinki się urwałaś?! Kolos zniszczył bramę, a teraz nie ma czasu do stracenia! Musimy się szybko szykować.
- Ale co ja tu robię? Przecież byliśmy już Zwiadowcami i niedługo jest wyprawa...
- Jaka wyprawa, co ty gadasz? Chyba mocno uderzyłaś się w głowę. - Pobiegł do jakichś półek. - Masz. - Podał jej sprzęt. - Uzupełnij gaz i sprawdź czy nic nie jest uszkodzone. Jesteś z Iris w oddziale, wychodzicie chwilę po grupie zaopatrzeniowej. - Powiedział i gdzieś pobiegł. Dziewczyna nie wiedziała co ma robić. Potem oprzytomniała.
- Jean... - Biegła miedzy półkami szukając swojego chłopaka. Przedarła się przez tłum osób zmierzających w przeciwnym kierunku. Chłopak stał sam ze spuszczoną głową.
- Jean... Jesteś... - Podeszła do niego i uwiesiła się mu na ramieniu. On tylko spojrzał na nią, ale zaraz odwrócił wzrok i dalej stał ze spuszczoną głową. Wtedy się do niego przytuliła. On zamknął oczy.
- Nic z tego nie będzie...
- O czym ty mówisz... Przeżyjemy i będziemy już zawsze razem, zobaczysz.. - Brunetka poczuła jego ciepło, za nic nie chciała go puszczać. Już miała go pocałować...

Otworzyła oczy. Wyjrzała przez okno. Było jeszcze ciemno.
- *Jeszcze za wcześnie...* - Pomyślała i znów zapadła w sen.

Rozglądała się między półkami.
- Jean...? Cholera, co się stało? - Spojrzała na ziemię. Leżał tam jej sprzęt i przypomniała sobie o czym mówił jej Armin. Poleciała zająć się sprzętem. Zajęło jej to nie więcej niż pięć minut, w końcu miała już wprawę. Potem poszła gdzieś. Nie wiedziała gdzie. To miejsce wyglądało zupełnie inaczej niż kiedyś... Szła na czuja. Otworzyła jakieś drzwi, za którymi ukazała się jakaś sala. Na podłodze leżała niska, czarnowłosa kobieta.
- *To wychowawczynie... Zaraz co?! Skąd ja o tym wiem?! Co się dzieje...?* - Ktoś zaszedł ją od tyłu i pociągnął. Drzwi się same zamknęły. Jade się odwróciła.
- Iris!
- Nie teraz. Oddział zaopatrzeniowy przed chwilą wyszedł. Mamy osiem minut i też wychodzimy. Idziemy na przody. 
- A gdzie jest Jean...?
- W oddziale zaopatrzeniowym. Jeśli przeżyjecie tą masakrę to może uda wam się i będziecie razem, ale nie myśl o tym tylko się skup! Chyba, że chcesz zostać pożarta!
- CO! Co on robi w zaopatrzeniu i czemu oni poszli pierwsi, przecież.. - Teraz zrozumiała... Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Na rękawie kurtki nie było Skrzydeł Wolności tylko dwa miecze symbolizujące Kadetów. Tytan zaatakował Trost... Nie pozwoli by komukolwiek się coś stało. Pojawi się Eren i zatka dziurę w murze ogromnym kamieniem!
- Jeśli nie przeżyjemy... To do zobaczenia w lepszym świecie. - Usłyszała głos Reinera. Zaczęła się rozglądać, ale nigdzie go nie było. Białowłosa ją pociągnęła i ruszyły biegiem ze swoim oddziałem na tytanów. Biegły po jakimś dachu. Na jego końcu widać było od połowy tytana. Iris leciała na jego kark,, a brunetka zwolniła. Była przerażona widokiem tytana...
- *Co się dzieje... Dlaczego ja się go boję...?* - Anie nic nie mogła na to poradzić. Iris coś do niej krzyczała, ale słyszała wszystko jak przez mgłę. Tytan zrobił zamach ręką i już gdy miał ją zgnieść nagle się obudziła. Była przerażona i cała mokra. Rozejrzała się. Znów była w pokoju w kwaterze Zwiadowców. Odwróciła głowę. Westchnęła. Jean był cały i zdrowy... Przysunęła się do niego, oparła skulone dłonie o jego klatkę piersiową i wtuliła się w niego. Był bez koszulki dzięki czemu jeszcze bardziej mogła poczuć jego ciepło.

Przed jedenastą Jade wróciła do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i powoli złapała się za głowę. Widziała jak przez mgłę i bolała ja głowa. Mogła wczoraj tyle nie pić. Zobaczyła Iris, która siedziała na łóżku z Kibą. Pies się skrzywił, a dziewczyna zatkała nos.
- O fuj! Jedziesz wódą...  
- Daj spokój.. - Powiedziała po czym rzuciła się na łóżko. Po chwili się podniosła. - Dlaczego tutaj jest tyle sierści? 
- Czekałam na ciebie do trzeciej w nocy. Jak nie wróciłaś to pozwoliłam Kibie spać na twoim łóżku.
- Chyba żartujesz...
- Nie, a teraz wychodzę.
- Gdzie ty idziesz znowu? - Spytała.
- Do oddziału. Będziemy wyjaśniać taktykę nową.
- A idź sobie do tego swojego pedancika, ja nie wiem jak ty możesz w ogóle na niego patrzeć, widziałaś jaki on ma wyraz twarzy? xDD - Iris spojrzała na nią wkurzona. - Chociaż czekaj odwołuję to. Wy macie taki sam wyraz twarzy... - Iris pokręciła głową i wyszła. Jade dalej leżała na łóżku. Nagle poczuła jak coś na nią wskoczyło. 
- Kiba.. złaź..

Gdy Iris doszła na miejsce było przed dwunastą. Wszyscy siedzieli na zewnątrz. Zobaczyła Levi'a, który siedział z boku. Czyścił miecz. Dziewczyna zastanawiała się czy do niego podejść i go przeprosić za to co wczoraj powiedziała, ale wpadł na nią Eren.
- Czy ty na pewno już wytrzeźwiałeś? - Spytała,
- Tak, tak. Chodź do nas. - Powiedział i pociągnął ją za rękę w stronę oddziału. Usiedli obok nich. Petra zaczęła tłumaczyć. Taktyka polegała na tym, żeby nie walczyć z tytanami tylko ich unikać.Jeżeli ktoś zauważył tytana wystrzelał czerwoną flarę. Inne oddziały po ujrzeniu jej również powinny ją wystrzelić. Jeżeli dowódca zauważy sygnał wystrzeli zieloną wskazującą nowy kierunek formacji. Jeżeli ktoś zauważy tytana, który nie zachowuje się naturalnie i jego zachowanie trudno przewidzieć - tak zwanego odmieńca, wystrzeli czarną flarę. W wyjątkowych sytuacjach można wystrzelić fioletową. Oddział specjalny będzie jechał w najbezpieczniejszym miejscu w formacji. Nieoczekiwanie zjawiła się Hanji.
- Levi! - Krzyknęła. On odwrócił się i spojrzał na nią swoim znudzonym wzrokiem.
- Czego?  
- Mogę zabrać Erena? - Prawie podskakiwała ze szczęścia. - Masz dla niego jakieś zajęcie?
- Sprzątanie podwórka.
- A więc postanowione! Eren idziesz ze mną!
- Ale... - Zaczął Eren.
- Levi, ty też idziesz! - Krzyknęła brunetka. On westchnął. - Iris też! - Po tym prawie wypluła herbatę.
- Ja? - Zdziwiła się. - Będę tam tylko przeszkadzać..
- Nieee!!! - Podbiegła do niej. - Wstawaj i idziemy! - Pociągnęła ją za rękaw prawie zrzucając ją z siedzenia. - Chciałabym też ciebie obejrzeć!
- No.. dobrze... - Zgodziła się bo w tym stanie lepiej było nie odmawiać Hanji. Iris ruszyła za brunetką. Za nimi szli Levi z Erenem i o czymś rozmawiali. Po chwili dotarli na małą polankę.
- Tutaj! - Krzyknęła Hanji wskazując na dosyć głęboki rów. - Wejdziesz tam i się przemienisz. Musimy sprawdzić czy się kontrolujesz. Nawet jeżeli coś pójdzie nie tak będziemy cię mogli łatwo wydostać z karku, rozumiesz?
- Tak..
- Gdy wystrzelę flarę to się przemienisz, dobrze?
- Tak jest! - Powiedział po czym wskoczył do dziury.
- Chodźcie. - Powiedziała Hanji do Levi'a i Iris. Gdy byli w bezpiecznej odległości kobieta wystrzeliła flarę.
- Właściwie to jak on ma się przemienić? - Spytała Iris.
- Kiedyś mi powiedział, że poprzez samookaleczenie. - Odpowiedziała. Czekali tak jakiś czas, ale nic się nie działo. - Nie zobaczył sygnału?
- Mylisz się. - Powiedział Levi. - Po prostu jego umiejętność okazała się zawodna. Eren! Wstrzymujemy eksperyment. - Cała trójka zbliżyła się do dziury. Dostrzegli w dole chłopaka z pogryzionymi rękami.
- Pani Hanji... Nie mogę się przemienić...

Po paru minutach jego rany były już owinięte opatrunkiem. 
- Rany, które sobie zadałeś również się nie zagoiły? - Spytał Levi.
- Nie. - Powiedział Eren.
- Jeżeli nie możesz przyjąć formy tytana nasz główny plan odzyskania Marii i dotarcia do tej twojej piwnicy trafi szlag. Masz coś z tym zrobić. To jest rozkaz.
- Tak jest.. 

Eren trafił od razu do Zwiadowców, a nie przed sąd dlatego, że jego rany na to nie pozwalały. Wtedy ich główną misją stało się odzyskanie Marii i dotarcie do piwnicy Yeager'a dlatego, że tam podobno miały wyjaśnić się wszystkie tajemnice związane z tytanami. Na nadchodzącej wyprawie miały poczynić się jakieś postępy, a jeżeli nie to Eren trafiłby do Żandarmerii i poddany sekcji.

- Wracamy. - Powiedział kapral.
- Nie! - Krzyknęła Hanji. - Jeszcze chciałabym zobaczyć Iris!
- Jest pani pewna, że to dobry pomysł? - Spytała dziewczyna.
- Potrafisz się kontrolować? - Spytała.
- Tak..
- Zjesz mnie?
- Nie..
- No to w czym problem? Dawaj! - Krzyknęła podekscytowana. Iris spojrzała na Levi'a, żeby ja ratował, ale najwyraźniej on też był ciekawy. 
- Może wejdę do tej dziury.. - Zaczęła się kierować w jej stronę.
- O nie, nie, nie, nie. Wracaj tutaj! - Pociągnęła ją za rękę. - Ty nie jesteś tytanem, więc się tutaj przemieniaj. 
- No dobrze.. - Powiedziała. Zamknęła oczy i przechyliła głowę lekko na bok. Po chwili usłyszała krzyk Hanji:

- O jaaa!! - Zaczęła biegać wokół niej. - Levi, czy ty to widzisz?!
- Widzę. 
- Eren, widziałeś kiedyś coś takiego?! - Dalej krzyczała.
- Nie widziałem..
- Ja też nie!! - Stanęła tuż przed nią.
- Hanji! - Zawołał kapral. - Odejdź trochę do tyłu. - Iris zamurowało. Czyżby jej nie ufał? Traktował jak dzikie, niebezpieczne zwierzę, które nie kieruje się rozumem, a instynktami? 
- Co ty gadasz?! Jak mogłabym się teraz odsunąć?! Muszę tyle sprawdzić!
- Ale... co pani chce wiedzieć? - Odezwała się w końcu Iris.
- To ty umiesz w tej postaci mówić?! - Krzyknęła. 
- Tak, i nie zjem pani. - Po tych słowach spojrzała na Levi'a dając mu znak, żeby się nie denerwował. 
- Możesz w tej formie zabijać tytanów? - Spytała.
- Cóż.. Jeszcze nie próbowałam, ale myślę, że jak najbardziej. 
- Yahoo! - Podskoczyła Hanji. - Czekaj, czekaj.. Myślałam, że będziesz mniejsza.. - Zaczęła ją obchodzić dookoła. - Około trzy i pół metra długości i półtora wysokości.. Mogę pojeździć na tobie?! 
- Nie, okularnico. - Zbliżył się Levi. - To już przesada, nie będziesz na niej jeździć. Leiden. - Zwrócił się do niej. - Zamieniaj się z powrotem i wracamy. - Iris posłusznie wykonała rozkaz i ruszyła za nim. 

Po powrocie do oddziału Eren, Eld, Gunther i Oluo siedzieli przy stole. Levi rozmawiał z Petrą, a Iris mówiła coś do Kiby, który właśnie przyszedł.
- Głowa do góry, Eren. - Powiedział Eld. - Lepiej się dowiedzieć teraz, niż na wyprawie i zostać zabitym. - Chłopak był zdziwiony, że nie przeszkadza im to, że nie może się przemienić. Spojrzał na swoją herbatę i sięgnął po łyżkę. Na chwilę zapomniał o swoich ranach i syknął. Łyżeczka upadła. Eren schylił się, aby ją podnieść, ale wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Wszędzie pojawił się dym odpychając przy tym oddział.

Gdy dym opadł można było zobaczyć Erena w części ciała pozbawionego skóry. Miał do niego podłączoną rękę i nie mógł jej wyciągnąć.
- Dlaczego teraz?! - Syknął. 
- Spokojnie. - Powiedział Levi.
- Kapralu, ja.. - Obejrzał się.
- Powiedziałem, żebyście się uspokoili. - Eren dostrzegł swój oddział, który stał przed Levi'em z wyciągniętymi mieczami. Wtedy zrozumiał jak bardzo mu nie ufają. Z boku stała Iris wpatrzona w niego, a przed nią stał Kiba z podniesionym ogonem, nastroszoną sierścią i wyszczerzonymi, śnieżnobiałymi kłami. Dziewczyna była spokojna. Wiedziała, że nie zrobił tego celowo, jednak jej dłoń była tuż przy rękojeści miecza, gotowa do wyciągnięcia go.
- Eren! - Krzyknął Eld. - Co to ma znaczyć?! Dlaczego przemieniłeś się bez zezwolenia?! 
- Właśnie, co ty sobie myślisz?! - Odezwał się Oluo.
- Udowodnij, ze nie jesteś wrogiem ludzkości. - Podszedł bliżej Gunther. 
Iris usłyszała jakieś krzyki. Odwróciła się i ujrzała Hanji biegnącą z prędkością światła w ich stronę.
- Eren - Krzyknęła.


Odepchnęła Oluo i Gunthera po czym zbliżyła się do niego. 
- Mogę dotknąć twojej ręki?! - Dalej krzyczała. - Mogę?! No powiedz, że tak! - Zaczęła się ślinić. - Na pewno mi pozwolisz! 
- Proszę zaczekać! - Zawołał Eren. - Ona bez zastanowienia dotknęła jego ręki. Odskoczyła i rzuciła się na trawę.
- Jest gorąca! Cholernie gorąca bez skóry! Wiedziałam! Czujesz to ciepło Eren?! Jakie to uczucie, gdy jest podłączona?! Mam tyle pytań! - Krzyczała. Chłopak zamiast jej odpowiedzieć zaczął szarpać ręką, aż jej nie oderwał od ciała. Upadł na ziemię, a pozostałości tytana zaczęły się rozkładać. - Nie! Eren! Za szybko ją wyjąłeś! - Złapała się za głowę, aż ujrzała coś, co trzymała ręka tytana. 

Po dłuższym myśleniu o tym co się stało Hanji doszła do wniosku, że Eren musi mieć jakiś konkretny cel, żeby się przemienić. Wszyscy byli w szoku, że to stało się przez podniesienie głupiej łyżeczki, ale to było jedyne sensowne wyjaśnienie. 

W końcu nastał ten dzień. Dzisiaj oddział Zwiadowców miał po raz kolejny opuścić mury i udać się na wyprawę. Po tym jak zabito dwa tytany, złapane żywcem po oblężeniu Trostu, na których miały być przeprowadzone badania misja nabrała kolejnego celu, a sprawcy nadal nie odnaleziono. Cały oddział stał przed bramą główną, a wokół były zebrane tłumy ludzi. Niektórzy jak zawsze narzekali, a inni byli podekscytowani. Jade nie była w tym samym oddziale co Iris. Znajdowała się pomiędzy oddziałem zaopatrzeniowym, który jechał w środku formacji, a strażnikami ochraniającymi powozy.
Usłyszała głos małego chłopca. Odwróciła się w tamtą stronę. Zobaczył dwójkę dzieci wyglądających z okna i podekscytowanych.
- To oddział zwiadowców! - Powiedział chłopczyk. Jade mimowolnie się uśmiechnęła, a następnie spojrzała przed siebie dumnie. Doczekała tego dnia. Gdy opuści mury. 
- I czego się tak szczerzysz? - Spytała Iris podjeżdżając do niej na swojej karej klaczy. 
- Jak to? Przecież opuszczamy mury! - W jej głosie było słychać poirytowanie. 
- Ja bym się nie cieszyła.. - Pokiwała głową.
- A to niby czemu? - Spytała.
- Tam jest niebezpiecznie. Pewnie dużo naszych przyjaciół tam polegnie..
- Zawsze widzisz tylko czarny scenariusz. Zobaczymy zewnętrzny świat! - Dalej się cieszyła. 
- Ech.. Pamiętaj. Nie daj się pożreć, jasne? - Podjechała do niej bliżej.
- Nie zamierzam. Ty też masz nie umierać.  - Spojrzała na nią. 
- Leiden! - Zawołał znajomy głos skądś z przodu. - Ile mam czekać?
- Przepraszam! Już idę! - Krzyknęła. - Idę do swojego oddziału. Jade odprowadziła ją wzrokiem po czym zobaczyła Kibę podążającego za nią,
- *Naprawdę go zabiera...?* - Mówiła w myślach. 
Tymczasem Iris podjechała do oddziału specjalnego.
- Rozpoczynamy pięćdziesiątą siódmą wyprawę za mur! - Krzyknął Erwin po podniesieniu się bramy. Wszyscy popędzili konie i jechali cwałem.

Po opuszczeniu bramy znajdowali się na porzuconym terenie. Na początku Hanji dostrzegła około dziesięciometrowego tytana, ale pozwoliła zająć się nim oddziałowi wspierającemu. Sasha z niepokojem patrzyła w tamtą stronę.
- Panie Oluo.. - Zaczął Eren. - Myśli pan, że moi przyjaciele dadzą radę pokonać tytanów?
- Ty tępaku! Coś ty robił przez ostatni miesiąc?! Słuchaj, gówniarzu! Najważniejszą częścią każdej wyprawy jest omijanie ich! - Znów miał zacząć coś mówić, ale ugryzł się w język.
Gdy byli już na otwartej przestrzeni dowódca wprowadził w życie nową taktykę. Wszyscy byli już na swoich miejscach. Jade jechała na swojej klaczy. W oddali widziała Armina i Jean'a. Jechała jeszcze kawałek, aż straciła ich z wzroku. Była teraz całkiem sama. Gdyby teraz zaatakował ją tytan nie miałaby na kogo liczyć. Po chwili dostrzegła czarne flary.
- Odmieniec? Od razu na początku? - Powiedziała sama do siebie po czym załadowała odpowiedni kolor i wystrzeliła flarę. Ktoś z przodu również ją wystrzelił. Tam chyba jechał Armin. Niepokojąco szybko zbliżał się do środka formacji. Na szczęście nadleciała dwójka mężczyzn, która go zabiła. Brunetka odetchnęła z ulgą i jechała jeszcze kawałek po czym zobaczyła w oddali coś dziwnego.

- Co to jest? - Patrzyła w tamtą stronę. Ta sama dwójka mężczyzn, która zabiła poprzedniego odmieńca ruszyła na zbliżającego się tytana. Jeden uczepił się jego karku i już miał zadać cios, ale nieoczekiwanie go zgniótł.. Nie.. Zgniotła! Ten tytan to kobieta! Następnie złapała za linę drugiego i wgniotła go w ziemię. Tytan stał przez jakiś czas po czym skierowała się w jej stronę. Brunetka szybko popędziła konia i wjechała do małego lasku. Tymczasem Armin dalej uciekał.
- *Ona nie jest odmieńcem..* - Myślał. - *Nie może nim być! Jest inteligentna.. Zupełnie taka jak Eren, tytan kolosalny i opancerzony.. To człowiek w ciele tytana! Ale kto.. i .. dlaczego?!* - Wtedy coś w niego uderzyło. Spadł z konia i upadł na ziemię. Na jego twarz spadł kaptur. Powoli się podnosił, ale wtedy coś stanęło nad nim. Nie mógł się ruszać. Był już gotowy na śmierć, ale wtedy poczuł jak opada mu kaptur. Spojrzał w górę i dostrzegł ją. Tytana, który przed chwilą zabił tamtą dwójkę mężczyzn.










- *Ściągnęła mi kaptur..?* - Kobieta tytan powoli wstała i ruszyła dalej przed siebie.

Iris dalej jechała ze swoim oddziałem. Zobaczyli zielone flary sygnalizujące o zmianie kierunku formacji. Wyglądało na to, że na razie nie ma żadnych komplikacji. Levi rozkazał Oluo, żeby również wystrzelił flarę. Wtedy podjechał jakiś mężczyzna.
- Raport! - Krzyknął. - Zwiad z prawej flanki został rozbity! Przekażcie to oddziałom z lewej! - Po tych słowach odjechał.
- *Jezu.. Czy tam nie była Jade?!* - Myślała Iris. Serce jej stanęło.
- Słyszałaś, Petra. Jedź! - Powiedział Levi.
- Tak jest! - Powiedziała rudowłosa po czym pojechała w tamtym kierunku.
- Kapralu.. - Podjechała do niego.
- Czego? - Spytał.
- Mogę jechać sprawdzić co z Jade? Jest niedaleko.. Zaraz wrócę.
- No dobrze, jedź, ale za trzy minuty widzę cię tutaj z powrotem, jasne?
- Tak jest! - Krzyknęła po czym od razu pojechała w kierunku, gdzie miała znajdować się jej przyjaciółka.

Jade dalej jechała w małym lasku. Nie słyszała już żadnych hałasów. Tytan musiał pobiec dalej. Wtedy przypomniała sobie swój sen. Kompletnie ją sparaliżowało. Czy zostawiła Armina na pastwę tego potwora? Jechała dalej przed siebie. Jakby czas stanął w miejscu. Zobaczyła obok siebie jakiś cień po czym coś ją uderzyło. Trafiła w drzewo i upadła na ziemię. Jej klacz poleciała kawałek dalej. Podparła się rękami i spojrzała w górę.


Dostrzegła około siedmiometrowego tytana. Stał nad nią, a na jego twarzy rysowała się duma. Powoli wyciągnął po nią rękę. Jade patrzyła się na to jak coraz bardziej się do niej przybliża. Jej sprzęt leżał kawałek dalej. Zaczęła się powoli czołgać w jego stronę, ale wtedy ją złapał. Podniósł ją d góry. Zaczął ją mocniej ściskać i podstawił sobie do twarzy. 
- *Czy to tak się skończy?* - Pomyślała. Spojrzała na niego. - *Dlaczego nie potrafię walczyć..? Co się ze mną stało..? Nawet nie pożegnałam się z Jean'em.. i Iris.. Będą rozpaczać po mnie? Załamią się..?* - Zamknęła oczy. Była już gotowa, że zaraz ją pożre. Wtedy nieoczekiwanie upadła na ziemię, ale nadal była w jego uścisku. - Co się dzieje?! - Otworzyła oczy i zobaczyła odciętą rękę, a której była nadal. Zaczęła się wiercić i próbowała wyjść. Tytan patrzył się zdziwiony na odciętą kończynę. Wtedy Jade dostrzegła Iris, która wściekła go oślepiła. Następnie wylądowała na ziemi i błyskawicznie się przemieniając wygryzła mu kark. Spojrzała się na leżącą brunetkę i szybko do niej podbiegła.
- Jade! Nic ci nie jest?! Jezu.. - Pomogła jej wyjść z odciętej łapy tytana. Ona była nadal oszołomiona. 
- Jak mnie tu znalazłaś? Czemu nie jesteś z oddziałem?
- Daj spokój, wywęszę cię z kilometra.. Jak ja usłyszałam, że zwiad z prawej flanki został wybity to prawie zawału dostałam! Jakby ten gnój cię zeżarł to po prostu.. Wyciągnęłabym cię z jego brzucha i sama cię zabiła! Coś ty robiła przez te trzy lata?! No... Oszukiwało się na testach sprawnościowych, co? - Jade się roześmiała.
- Po prostu mój sprzęt ze mnie spadł i tak jakoś wyszło.. I tak była kobieta tytan!
- Jaka kobieta tytan? Czegoś ty się nałykała?
- Biegła tam! Ona nie jest odmieńcem.. Ma chyba taką samą zdolność jak Eren..
- Muszę szybko wracać do oddziału. Pojedziesz ze mną. Nie zostawię cię teraz tutaj po takiej akcji. Szybko, zakładaj sprzęt i jedziemy. - Jade podeszła do sprzętu, Na szczęście się nie zepsuł. Założyła go i wsiadła na konia. Iris zrobiła podobnie. Na szczęście klaczy brunetki się nic nie stało. Jechały cwałem. Po chwili dostrzegły cały oddział specjalny.
- Iris, widziałaś Armina? - Spytał Eren. Jade sobie przypomniała jak ta bestia biegła w jego kierunku. Oby się mu nic nie stało..
- Nie, ta kretynka się w jakimś lesie zgubiła i prawie ją tytan zeżarł. - Uderzyła się w czoło dziewczyna. - Dziękuję, kapralu, że pozwoliłeś mi sprawdzić co z nią.. - Zbliżyli się do lasu olbrzymich drzew. Miały ponad osiemdziesiąt metrów wysokości.  - Levi rzucił jej szybkie spojrzenie po czym przemówił:
- Ona zostanie tutaj. Wskazał na drzewa. - Można było tam dostrzec już stojących kilka osób. 
- Tak jest. - Powiedziała Jade po czym skierowała się tam, gdzie wskazał jej kapral. Cały oddział specjalny wjechał do lasu. Brunetka za pomocą sprzętu wleciała na drzewo.

Wtedy zobaczyła Jean'a, Reinera i Armina.
- Jean! - Krzyknęła i podbiegła do niego. Przeraził się na widok jej zakrwawionej twarzy. Przytuliła się do niego.
- Co ci się stało?!
- Miałam małe starcie z tytanem.. Ale na szczęście Iris mi pomogła.
- I cię zostawiła w taki stanie?! O nie, ja z nią później pogadam.
- Nie, ty głupku! - Zaśmiała się cicho, ale zaraz zobaczyła Armina.
- Armin! Co tam się stało? - Spojrzała na jego bandaż na głowie. 

Pół godziny wcześniej.
Tytan zostawił Armina i pobiegł dalej przed siebie. 
- Nie chce mnie zabić? - Mówił sam do siebie roztrzęsiony chłopak. Dotknął swojej twarzy. - Ściągnęła mi kaptur.. żeby zobaczyć moją twarz..?
- Armin! - Usłyszał znajomy głos po czym zobaczył Reinera z zapasowym koniem. - Możesz wstać? Wsiadaj na konia.
- Dobrze. - Wstał i zrobił jak mu kazał. Podążali za kobietą tytan. 
- Zauważyłem czarne flary. - Zaczął Reiner. - Czy to chodziło o tego?
- To nie jest odmieniec. To człowiek w ciele tytana!
- Że co? - Zdziwił się Reiner.
- Musimy wystrzelić flarę.. - Schylił się Armin, żeby jej dosięgnąć, ale ktoś z tyłu go wyprzedził. Zobaczyli Jean'a, który do nich podjechał. Z prawej strony pojawiło się więcej flar, które sygnalizowały, że straty są zbyt duże i nie są w stanie kontynuować. 
- Oddział z prawej flanki został wymordowany. - Powiedział chłopak. - Pojawiło się bardzo dużo tytanów, a większość z nich jest bardzo szybkich.
- Ona nadeszła właśnie stamtąd.. Czyżby dowodziła tytanami? - Zastanawiał się Armin.
- To coś? - Spojrzał na tytana Jean. - Co tutaj robi tytan?! To odmieniec?
- Nie. To człowiek w ciele tytana. 
- Co ty gadasz..? 
- Dlaczego tak myślisz? - Spytał w końcu Reiner.
- Tytani są po to. żeby pożerać ludzi. Kiedy ktoś chciał ją zabić zmiażdżyła go. Nie chciała go pożerać. Zrobiła to z zamiarem zabicia. Miałem wrażenie jakby kogoś szukała.. Czy tą osobą może być Eren?
- Eren? Przecież on jest w oddziale Levi'a odpowiedzialnego za prawą flankę. - Powiedział Reiner.
- Prawą flankę? - Zdziwił się Jean. - Według rozpiski, którą dostałem powinien znajdować się na tyłach lewej flanki...
- Według moich powinien być na prawym froncie.. To niemożliwe, żeby ustawili ich na samym przodzie.. - Zastanawiał się Armin. 
- Więc gdzie oni są? 
- Prawdopodobnie w najbezpieczniejszym miejscu w formacji.. Czyli na środku., Tuż przed tylnym rzędem. 
- Armin! - Krzyknął Jean. - Teraz nie ma czasu na myślenie. Flarami nie przekażemy informacji o tak wielkim zagrożeniu! 
- Do czego zmierzasz? - Spytał Reiner.
- Z tej odległości nadal możemy ściągnąć na nas jej uwagę.. Kupimy im trochę czasu na wycofanie się. 
- Może nas bez problemu zmiażdżyć..
- Poważnie..? Przerażające.. - Jean zrobił minę podobną do psychopaty.
- Na pewno jesteś naszym Jean'em? - Zdziwił się Reiner.
- Po prostu nie chcę.. Żeby zwęglone kości Marco.. i Jade byli zawiedzeni moją postawą.. Poza tym wybraliśmy sobie taką pracę! Więc pomóżcie mi! - Dwójka patrzyła się na niego w szoku.
- Załóżcie kaptury na twarz, tak żeby nie mogła jej zobaczyć. - Powiedział Armin. - Nie zabije nas, póki nie pozna naszej tożsamości.
- Armin.. Zawsze uważałem, że twoje łażenie za Erenem jest żałosne.. Ale wiedziałem też, że masz łeb na karku! - Powiedział Jean po czym zasłonił twarz kapturem.
- Eee.. Dzięki?

Rozproszyli się. Armin jechał z jej prawej strony.
- *Porusza się o wiele wolniej niż na naszym pierwszym spotkaniu.. Teraz mamy szansę!*
- *Jeżeli przetniemy jej ścięgno.. powinno wystarczyć..* - Myślał Jean. -*Ale nie róbcie niczego głupiego.. działajcie według planu!* - Kotwiczka od sprzętu trafiła w jej nogę. Już na nią leciał, ale machnęła ręką, odsłaniając przy tym jego twarz. Następnie ruszyła na Armina. Uderzyła w jego konia, a on sam odleciał kawałek i przeturlał się po ziemi. Uklękła przy nim. 

Wtedy Jean zaczepił się o jej łopatkę i leciał w jej stronę. Chciała go uderzyć, ale sprawnie ominął atak. Gdy był nad nią zasłoniła kark. Wiedziała, że jeżeli trafią ją tam zginie.




- Jean! - Krzyknął Reiner. Chłopak krążył wokół tytana. 
- *Cholera! Jeżeli złapie za moją linkę to zginę! - Myślał Jean. Wtedy ona wzięła zamach i już miała go uderzyć, ale Armin zaczął krzyczeć:
- Jean! Pomścij tego kretyna, któremu tak śpieszno było do śmierci! - Wtedy się zatrzymała. - To ona go zabiła! Na prawej flance! No pomścij go! - Jean zleciał na ziemię.
- O czym on gada?! Uderzył się w głowę i zwariował?!
- Rozdeptała mojego najlepszego przyjaciela! - Kontynuował. Wtedy nadjechał Reiner. Zarzucił linkę prosto na kark. Armin odciągał jej uwagę. Wtedy ona złapała go i zgniotła. Jean upadł na kolana.
- Reiner.. ty... - Wyjąkał. Nagle rozciął jej palce i wyleciał z ręki. Kobieta tytan patrzyła się na nią jakiś czas. Chłopak podleciał do Armina i go złapał, przy tym uciekł.
- Wynośmy się stąd! Kupiliśmy wystarczająco czasu! - Krzyknął Reiner. Wtedy ona podniosła się i zaczęła biec w przeciwnym kierunku. Armin się odwrócił.
- *Niemożliwe.. Biegnie w kierunku środka.. Do tylnych rzędów! Czy ona biegnie do Erena?!* - Myślał Armin.

- Wtedy przyjechaliśmy tutaj i kazano nam stać na drzewach. - Skończył opowiadać Armin.
- ... I ta bestia biegnie po Erena?! Przecież tam jest też Iris..
- Poradzą sobie.. - Powiedział w końcu Reiner. - Iris jest świetnie wyszkolona. Eren może zmieniać się w tytana, gdzieś tam jeszcze biegł Kiba.. Kapral to najsilniejszy żołnierz ludzkości plus do tego cały oddział. - To poprawiło lekko humor Jade, ale zobaczyła zbliżających się tytanów.
- Mamy ich nie wpuszczać do lasu.. - Powiedział Jean.

Cały oddział jechał konno ścieżką, przez las. Formacja się rozpadła, a w takich warunkach nie da się wykrywać tytanów. Iris usłyszała w oddali odgłosy kroków. Powtarzały się niemal co chwilę, co wskazywało na to, ze coś biegło.
- *To ta besia?* - Myślała. - Kapralu! - Zawołała. - On odwrócił się. - Coś się do nas zbliża!
- Popędźcie konie. - Powiedział Levi. Oddział wykonał rozkaz. Odgłosy nasilały się. W oddali można było dostrzec czarne flary.
- *Cholera.. Zaraz nas dogoni.*
- Gdy już go ujrzymy,, Nie zostanie nam dużo czasu.. - Powiedział kapral. Eren i Iris odwrócili się. Dostrzegli mężczyznę, który leciał dość wysoko. Nagle został zmiażdżony i ukazała się kobieta tytan, która zaczęła ich ścigać. Powoli ich doganiała.
- Kapralu, rozkazy! - Krzyknęła Petra.
- Przejdźmy na trójwymiarowy manewr!
- Zaatakujmy, ona jest naprawdę niebezpieczna!
- Kapralu! - Wołał niemal cały oddział. Iris postanowiła milczeć. Zastanawiała się dlaczego również Levi nic nie mówi. Zaraz przecież ich dopadnie. Wtedy nadleciały dwie osoby. Trochę spowolniły tytana, ale niemal od razu ich zabiła.
- Będziemy kontynuować ucieczkę na koniach. - Powiedział w końcu Kapral. - Zatkajcie uszy. - Wyjął granat hukowy. Miał kształt urządzenia do puszczania flar. Wszyscy wykonali rozkaz. Levi nacisnął spust i rozległ się głośny, nieprzyjemny dźwięk. Iris jako, że słyszała wszystko lepiej i głośniej niemal ogłuchła. - Czy waszym zadaniem jest poddanie się emocjom? - Spytał kapral oddział. - Naszym obowiązkiem jest, żeby temu gówniarzowi nie spadł chociaż jeden włos z głowy. - Wskazał na Erena. - Więc uspokójcie się. Jedziemy dalej konno. - Eren obejrzał się. Znów nadciągały posiłki. Spojrzał się na swoją dłoń.
- *Mogę walczyć sam..* - Myślał. Już miał ugryźć się w rękę, ale Petra mu przeszkodziła.
- Eren! Zaufaj nam! - Krzyknęła. On znów się obejrzał. Kolejni ludzie zginęli.
- Iris.. - Powiedział Eren. Dziewczyna się wkurzyła.
- Kurna, Eren zamknij się i jedź. - Pokręciła głową.
- Jak możesz tak mówić?! Ci ludzie tam giną! - Krzyknął.
- I co ja mam z tym zrobić?!
- Możemy przecież to powstrzymać!
- Zaufaj kapralowi i oddziałowi, Eren. Patrz przed siebie.
- Każesz mi odwracać od tego wzrok?! - Po tych słowach Iris się skrzywiła.
- Eren! - Zawołał Levi. - Decyduj się. Zaufasz nam, czy sobie? - Chłopak się zamyślił. Znów spojrzał za siebie i miał już ugryźć się w rękę.
- Eren.. - Powiedziała Petra. On zamknął oczy.
- Ile mam czekać?! - Krzyknał Levi.
- Jadę z wami! - Zawołał. Wtedy kobieta tytan wzięła zamach i zatrzymała się, aby złapać Erena, ale wtedy usłyszała krzyk.
- Ognia! - Wyciągnął miecz w jej stronę Erwin. Z armat zaczęły lecieć linki zakończone ostrymi hakami, które zaczęły wbijać się w jej skórę. Złapała się za kark. Eren był w szoku. Udało się im ją złapać. Gdy odjechali kawałek Levi krzyknął:
- Zajmijcie się moim koniem i zabierzcie stąd Erena! Przejdźcie na trójwymiarowy manewr. Ty. - Wskazał na Iris. - Chodź ze mną. - Zaczepił linką o drzewo i skierował się w stronę, gdzie był tytan. Iris po chwili namysłu ruszyła za nim. Wylądowali na dosyć grubej gałęzi przy Erwinie. Stał przy nim Kiba. Iris ulżyło, gdy go zobaczyła. Siedział dumnie przy dowódcy, jakby zasługa złapania tytana była też jego.
- Ty mały lizusie.. - Spojrzała na niego dziewczyna. Następnie spojrzała na kobietę tytana.
- Trzeba wydostać osobę z jej karku. - Powiedział w końcu Erwin. - Ale najpierw trzeba odciąć jej dłonie. - Levi! - Spojrzał na kaprala. Ten od razu ruszył tam gdzie rozkazał mu dowódca. Wziął zamach i gdy już miał odciąć jej palce, zmieniły kolor na niebieski i miecze się złamały.
- Utwardziła skórę? - Zdziwiła się Iris. - To cwaniara.. - Pokręciła głową. Levi stanął na jej głowie i zaczął coś do niej mówić. Kopnął ją raz, a potem drugi. Wtedy ona zaczęła przeraźliwie "krzyczeć".

Jade patrzyła w dół na całkiem sporą gromadę tytanów, którzy otaczali drzewa. Wtedy usłyszeli ten krzyk z lasu. Zatkali uszy. Po nim nastała cisza.
- Co to było?! - Spojrzała w tamtą stronę Jade. Wtedy tytani skierowali się wgłąb lasu.
- Zignorowały nas?! Ale.. ale dlaczego?! - Zdziwił się Armin. Po wymianie zdań z Sashą Mikasa również udała się w tamtą stronę.
- Co tam się dzieje? - Złapała się za głowę Jade.

- No proszę.. Zaskoczyłaś mnie.. - Powiedział Levi dalej stojąc na głowie tytana. Wtedy usłyszeli czyjeś wołanie:
- Nadchodzi dwóch tytanów od prawej strony! - Erwin był w szoku.
- Z lewej idą kolejni! - Krzyknęła inna osoba. Wtedy do kobiety tytana podbiegł inny i wgryzł się w jej nogę.
- Bronić jej nawet za cenę życia! - Krzyknął dowódca! Zwiadowcy zeskoczyli drzew i ruszyli na tytanów.

Iris wyjęła miecze i wystrzeliła linkę w kark tytana. Wykonała cięcie. Było łatwo ich zabijać, ponieważ niektórzy w ogóle nie zwracali uwagi na zwiadowców. W oddali dostrzegła też Kibę, który wgryzał się w tytana. 

- Ha! - Krzyknęła. - Wiedziałam, że nauka nie pójdzie na marne! - Wzięła kolejny zamach i rozcinała kolejne karki.. Niestety tytanów było za dużo i Erwin zarządził odwrót. Wróciła na drzewo. Schowała miecze. Po kobiecie tytanie nie było śladu. 
- Levi. - Zwrócił się do niego dowódca. - Uzupełnijcie gaz i wracajcie do oddziału.

Podczas, gdy uzupełniali gaz Levi milczał. 
- Przepraszam.. - Powiedziała Iris. Kapral spojrzał na nią zdziwiony. - Byłam za wolna.. - Jego mina była teraz poirytowana. 
- O czym ty gadasz.. Byłaś naprawdę świetna. - Odrobinę poprawił się jej humor. 
- Powinniśmy już wracać, bo mam złe przeczucia.. Nie widziałam, żeby osoba, która była we wnętrzu tytana została pożarta, a teraz może mieć przy sobie sprzęt.. - Levi wstał. Oboje już uzupełnili gaz. Zeskoczyli z drzew i ruszyli w stronę swojego oddziału. 

Iris poczuła dosyć dziwny i znajomy zapach. 
- Czujesz to? - Spytała. On spojrzał się na nią. 
- Co? 
- Krew.. - Wtedy ich oczom ukazał się zwisający do góry nogami, martwy pan Gunther. Następnie, leżący na ziemi Eld. Kawałek dalej leżał Oluo. Levi wylądował na gałęzi i spojrzał w dół. Do drzewa była przyciśnięta Petra. Iris była w szoku. 
- *Dlaczego... Dlaczego oni wszyscy zginęli... Dlaczego zawsze giną niewinni ludzie.. Nie zasłużyła sobie na taką śmierć.. Nikt nie zasłużył.* - Wylądowała na ziemi. Patrzyła na martwą dziewczynę. Była przyzwyczajona do śmierci i widoku martwych osób, ale jeżeli bliska osoba umiera.. Poczuła jak pieczą ją oczy. Skrzywiła się. Nie pozwoliła łzom wypłynąć. Znów usłyszała znajome kroki. - *Ta baba nadal żyje.. Zabiję ją..* - Wściekła się.
- Leiden! - Zawołał Kapral. Też musiał ją usłyszeć. - Rusz się! - Iris zaczepiła linkami o drzewa i podążała za Levi'em. Kawałek dalej jej oczom ukazała się kobieta tytan i Mikasa, która ją atakowała. 
- Oddawaj Erena! - Krzyczała.  Levi zatrzymał dziewczynę. Cała trójka leciała za tytanem. 
- On żyje? - Spytał kapral.
- Tak! Jestem tego pewna.. Widziałam jak trudziła się, żeby wygryźć go z karku..  - Upierała się Mikasa. Czyli Eren przemienił się w tytana..
- Mam nadzieję. Iris! - Zwrócił się do dziewczyny. 
- *Wow, powiedział do mnie po imieniu..* 
- Trzeba ją zatrzymać. Przetnij jej ścięgna. Zaatakujemy ją i wyciągnę Erena.
- Rozkaz! - Krzyknęła Iris. Zleciała na ziemię. W swojej drugiej formie miała szansę ją dogonić.


Gdy już była przy niej skoczyła i rozdarła jej ścięgna. Kobieta tytan upadła, ale osłoniła kark dłonią. Przyparła się do drzewa. Mikasa trzymała się z boku, a kapral zaczął atakować. Wyciągnął miecze i zaczął rozcinać jej skórę.

Udało się mu ją oślepić. Wtedy Mikasa również postanowiła zaatakować. Iris była z powrotem człowiekiem. Spojrzała w górę i zobaczyła dziewczynę, która zmierza na kark. 
- Mikasa! - Krzyknęła. - Zostaw! - Tytan mógł ją łatwo rozgnieść i zrobiłby to, gdyby nie Levi, który ją odepchnął. Niestety źle stanął i jego noga uległa kontuzji. -*Mikasa, dostaniesz po mordzie jak wrócimy.* - Warknęła Iris. Wyjęła swoje miecze i zaczepiła się linkami o głowę potwora. Gdy była już blisko rozcięła skórę przy ustach, co spowodowało, że otworzyła je. Dostrzegła tam Erena owiniętego w jakiś.. kokon. Levi podleciał tam i zabrał go stamtąd. Cała trójka wróciła na drzewo. 
- Eren! - Ucieszyła się Mikasa. Iris spojrzała na nią wściekła. 
- Nic mu nie jest.. Poza tym, że jest cały upaprany.. - Powiedział kapral. 

Po zapakowaniu w białe worki ciał poległych zwiadowców formacja ruszyła w stronę murów. Niestety nie udało im się złapał kobiety tytana i Eren miał trafić od Żandarmerii.. Levi jechał przybity śmiercią niemal całego swojego oddziału. Iris również. Jechała spokojnie, a obok niej biegł Kiba. Nie udało się odzyskać wszystkich ciał, ponieważ przy niektórych roiło się od tytanów. Do dziewczyny podjechała Jade. 
- Iris! Żyjesz.. - Ucieszyła się.
- A chciałaś, żebym umarła? - Spojrzała się na nią.
- Nie no co ty, chciałam po prostu zobaczyć jeszcze raz ten twój ryjek. - Iris przewróciła oczami.
- Jak wrócimy to muszę sobie pogadać z Mikasą. Przez nią kapralowi się coś stało.. 
- Oooo..... 
- Zamknij się.
- A co z waszym oddziałem? - Spytała Jade.
- Nie żyją.. - Wtedy usłyszały jakieś krzyki dobiegające za formacją. - Co znowu? - Pokręciła głową Iris. Jechała tam dwójka mężczyzn z ciałami przewieszonymi przez nich. Za nimi biegła dwójka tytanów. 
- Co za debile. - Powiedziała brunetka. - Przez nich nas zeżrą.
- Wyrzucić ciała! - Krzyknął ktoś z przodu.
- Poważnie? - Zdziwiła się Iris. - Chcą ich wyrzucić? - Spojrzała w tamtą stronę. Ciała zaczęły upadać na ziemię. Wtedy zobaczyła martwą Petrę..

- Jezu.. - Zakryła ręką usta. Znów zaczęły piec ją oczy. Tytani zwolnili. - Zasłużyła na godny pochówek, a nie na zeżarcie... - Tym razem nie mogła powstrzymać łez. Zamknęła oczy, a one same zaczęły wypływać. 

~ Gill i Kel

7 komentarzy:

  1. Hshs autentyczny sen xDD Db, że lekko ukształtowany, bo w oryginale
    sama nwm co się działo xDD Szkoda Petry ;-; Ale Hanji wygrała żyćko xD
    -Mogę na tobie pojeździć? xDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrauł ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    2. - Możesz ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Jeszcze ten Eren z tą żyrafą xD

      Usuń
  2. Jezu nie cierpię... Ja mimo że koffam Levi'a to jakbym miała go hajtnąć to tylko z Petrą. Ona jest fajna! Nie lubię Annie za to, że ich zabiła ;-; Ale i tak jest moją idolką XD R.I.P Oddział Levi'a :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No.. Petra jest boska ;-; <3 Petra forever <3 Annie ty gupia małpo jak mogłas?? >.> Ja ją nawet lubię :/ Było mi szkoda jej jak była w ostatnich odcinkach ta scena z jej ojcem ;-;
      Znicz dla oddziału Liffaja [*]

      Usuń