niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział XVIII Ostateczne starcie

   W końcu nastał ten dzień, kiedy miała przyjechać Żandarmeria eskortująca Eren'a, Erwin'a  i Levi'a do stolicy. Wszyscy którzy byli w mieszani w plany obmyślone przedwczoraj przez Armina i Erwin'a wstali dość wcześnie i zaczynali przygotowania. Jean miał się przebrać za Eren'a. Założył perukę i starał się zachowywać jak brunet. Jade turlała się po podłodze, bo nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
- Dzięki za wsparcie..
- Nie ma za co xDDD - Chciała wstać ale upadła na kolana. Chłopak podał jej rękę ale pociągnęła go w dół i dalej leżąc na podłodze się dusiła śmiechem.
- Wyglądają niemal identycznie, z tym niebezpiecznym spojrzeniem obaj wyglądacie jak przestępcy. - Powiedział Armin, a dwóch Eren'ów (xD) spojrzało na niego. - Jean jest może trochę wyższy ale...
- Ale ja nie mam takiej końskiej mordy! - Wrzasnął Eren.
- Sam masz koński ryj! - Zaczęli się szarpać. Jade w końcu opanowała fale śmiechu i podeszła do nich.
- Spokojnie chłopaki, potem się będziecie tłuc, a teraz trochę nie ma czasu.
Niedługo potem przyjechała Żandarmeria prowadzona przez Nile Dawk'a. Erwin jeszcze przed wyjściem przypomniał im cały plan.  Jade podeszła jeszcze do Jean'a i pocałowała w policzek.
- Uważaj na siebie i nie pozwól by się połapali, że nie jesteś Eren'em...
- Dobrze, będę... Ale ty też uważaj... - Brunetka zamknęła oczy i skinęła głową.
Wyszli przed Kwaterę. Jean przebrany za Eren'a wsiadł do jednego z dyliżansów. Erwin mijając Nile'a zmierzył go wzrokiem, tamten patrzył na niego z wysoka. Dowódca i Levi, który na tę okazję założył marynarkę wsiedli do następnego i ruszyli.
Iris spojrzała na swoją przyjaciółkę.
- Czy wy nie możecie przestać choć na chwilę...? Od tego waszego słodzenia robi mi się niedobrze. - Na te słowa brunetka tylko przewróciła oczami.
- Zobaczymy jak ty będziesz się zachowywać ze swoim Kapralem.
- Skończ...
-Ej ruszajcie się! - Zawołała Mikasa.
Założyli sprzęt do trójwymiarowego manewru i przebrali za tragarzy i ruszyli do stolicy.

   Eskorta wjechała przez bramę. Annie i inni Żandarmi czekali już na placu salutując. Gdy
przejechali koło nich ruszyli za nimi. Blondynka biegła na końcu. Przebiegając koło przejścia miedzy dwoma budynkami usłyszała jak ktoś wypowiada jej imię. Zatrzymała się i zasalutowała. Jak gdyby nigdy nic truchtem ruszyła w uliczkę.
- Cześć... - Przywitała się osoba w kapturze. Podniosła głowę do góry, by było widać twarz. Anni była zdziwiona tym kogo zobaczyła. - Więc należysz do Żandarmerii?
- Arminie! - On skinął jej głową. - O co chodzi z tym przebraniem?
- Udaję tragarza. Płaszcz idealnie ukrywa sprzęt do trójwymiarowego manewru. Widzisz? - Uchylił rąbek płaszcza, a jej oczom ukazał się sprzęt. .
- Co to ma znaczyć?
- Annie.. Czy mogłabyś pomóc Eren'owi w ucieczce?
- Niby gdzie chce uciec? Czy za murami jest miejsce do którego mogłaby uciec osoba, która sprzeciwiła się królowi?
- Chcemy się tylko na pewien czas ukryć. Nie mamy zamiar bezpośrednio walczyć z królem. Nasza akcja zostanie zgłoszona jako bunt części Zwiadowców. W ten sposób kupimy trochę czasu by zdobyć wystarczającą ilość amunicji do odparcia ataków innych dywizji w sądzie. Na pewno nam się uda.
- Masz na myśli jakieś dowody, które zmienią ich opinię? Co mogłoby być aż tak przekonywujące? Wyjaśnij mi.
- Wybacz ale nie mogę. - Wbił wzrok w ziemie.
- Przykro mi, nie mogę ci pomóc. Nikomu nie powiem ale radźcie sobie sami. - Powiedziała i się odwróciła.
- Annie, błagam! Jeśli nic nie robimy zabiją Eren'a! - Dziewczyna się zatrzymała. - Zrobią to niczego nie świadomi ludzie, dbający tylko o własną skórę. W ten sposób zupełnie mimowolnie skierują ludzkość ku zagładzie! Wiem,  że moja argumentacja nie brzmi przekonująco, jednak nie mamy innego wyjścia, niż postawić wszystko na niepewną kartę. Zrobimy wszystko, by nie przysporzyć ci kłopotów, jednak bez pomocy kogoś z Żandarmerii, nie damy rady przejść przez posterunek w Sinie. Nie mamy innego wyjścia.
- Arminie. - Odwróciła głowę i spojrzała na niego. - Czy naprawdę uważasz mnie za dobrego człowieka?
- Cóż... Nie lubię tego określenia... Ale tak.., Ale jeśli mi nie pomożesz w moich oczach będziesz złą osobą...- Blondynka zastanowiła się chwile, przeładowała broń i po chwili odpowiedziała,
- Dobra.. - Założyła jakiś pierścionek. - Wchodzę w to.
Wyszli na ulicę, a tam czekali już na nich Eren i Mikasa. Podeszli do nich i ruszyli za Annie. Długo szli w milczeniu, aż nie odezwał się brunet.
- To było łatwiejsze niż myślałem.
- Sii! - Uciszała go Mikasa,
-Właśnie taka jest Żandarmeria. Widać jak na dłoni ich słynne lenistwo.
- Nie rozglądaj się.
- Oby tylko nie zauważyli, że Jean zajął moje miejsce.. Pewnie i tak w końcu się zorientują. W ogóle nie jesteśmy do siebie podobni.
- Będzie dobrze. - Odezwał się Armin. -  Już ci mówiłem, że z tym niebezpiecznym spojrzeniem obaj wyglądacie jak przestępcy.
- Nie mam takiej końskiej gęby jak on! I będę to powtarzał w kółko. -.-
- Gdybym wam nie pomogła, jak zamierzalibyście przejść przez mur? - Odezwała się Annie.
- Użylibyśmy sprzętu.
- To szaleństwo. Dlaczego nie zorganizowaliście ucieczki przed wejściem do Stohess? Byłoby prościej. Dlaczego akurat tu i teraz? - Blondyn nic nie odpowiedział tylko spuścił wzrok i szedł przed siebie. - Rozumie... Nie musisz mówić... W sumie to nie mój interes.
Eren i Mikasa spojrzeli na siebie,
- To tam! - Armin zaczął biec do jakiegoś zejścia. Schody prowadziły do podziemnego tunelu.
- Tutaj?
- Tak, przejdziemy tym przejściem. To ruiny podziemnego miasta, którego budowę kiedyś porzucono. Dostaniemy się tędy w pobliże zewnętrznej bramy. - Przebrani za tragarzy zaczęli schodzić w dół.
- Poważnie? Niesamowite. - Udawał zachwyt Eren. Nagle się odwrócił. - Annie? Co z tobą? Tylko mi nie mów, że boisz się ciemności i ciasnych pomieszczeń.
- Tak... Boję się. I nie dziwię się, że taki śmiały i lekkomyślny drań jak ty nie rozumie uczuć słabej i delikatnej dziewczyny.
- Pfff. Chyba cie coś boli. Dziewczyna, która potrafi jednym kopniakiem zakręcić mężczyzna w powietrzu nie może być słaba. Kończ te głupoty i rusz się. - Ruszyli dalej.
- Nie. Nie pójdę tym przejściem. Tam jest strasznie. - Eren się zatrzymał. - Jeśli nie pójdziemy górą, nie pomogę wam.
- Co ty wygadujesz do cholery?! Złaź tu ale już!
- Eren  nie krzycz.
- Nie musisz mu zakazywać Mikasa. W końcu z jakiegoś dziwnego powodu od dłuższego czasu nie mijaliśmy żadnych ludzi. Rety... Czuję się zraniona. - Armin za plecami trzymał już przygotowaną zieloną flarę sygnałową. -  Kiedy zacząłeś patrzeć na mnie takim wzrokiem Arminie?
- Annie, dlaczego miałaś wtedy przy sobie sprzęt do trójwymiarowego manewru Marco? - Wszystkich zamurowało. - Dobrze pamiętam nawet najmniejsze wgniecenia i zadrapania na jego sprzęcie, ponieważ razem przeprowadzaliśmy konserwacje. Dlatego wiedziałem...
- Rozumiem... Po prostu go znalazłam...
- Wiec to ty zabiłaś dwójkę tytanów, których udało nam się złapać?
- Może tak, może nie. - Mówiła nad wyraz spokojnie. - Jeśli doszedłeś do tego miesiąc temu, czemu dopiero nie zareagowałeś od razu?
-Ponieważ nawet teraz nie mogę w to uwierzyć! Chciałem wierzyć, że to mi się przywidziało. Dlatego nie reagowałem! Ale co z tobą? Gdybyś mnie wtedy zabiła, nie byłoby teraz tej sytuacji. - Dziewczyna westchnęła.
- W pełni się z tobą zgadzam. Nie sądziłam, że będziesz w stanie zapędzić mnie w kozi róg. Zastanawiam się... Czemu cię wtedy oszczędziłam.
- Annie! Wciąż istnieje szansa, że mówisz tak tylko dlatego, że masz zryte poczucie humoru! Dlatego złaź tu! - Wszedł kilka schodków wyżej. - Możesz czegoś dowieść przez głupie zejście do podziemi! Wiec złaź tu natychmiast! - Wrzeszczał Eren.
- Nie mogę. Jestem fatalnym żołnierzem.
- Nie gadaj głupot! To przestaje być śmieszne!
- Porozmawiajmy Annie! Nadal nie jest za późno na dialog!
- Wystarczy tego. - Mikasa zrzuciła płaszcz, wyjęła miecze i stanęła w bojowej pozycji. - Nie mogę już tego słuchać. To bezcelowe, Kobieto-Tytan!
 Gdy blondynka to usłyszała wybuchła śmiechem.  W końcu się uspokoiła.
- Arminie, cieszę się, że mogłam być dla ciebie dobrą osobą. Wygrałeś swój zakład. Jednakże...
Gra o moją stawkę dopiero się zaczyna! - Podniosła palec do ust i już miała go ugryźć, ale Armin wystrzelił flarę. Z każdych stron zaczęli biec ludzie, którzy rzucili się na nią. Zakneblowali usta. Jednak ona miała na to przygotowany pierścień, Otworzyła go palcem i wysunęło się małe ostrze. Mikasa to zauważyła i zaczęła ciągnąć chłopaków w głąb tunelu. Blondynka rozcięła palec. Wszędzie rozbłysły zielone-żółte światła i dziewczyna przemieniła się w tytana. Trójka skręciła w ostatniej chwili, bo ręka Kobiety-Tytan zniszczyła jeden z głównych korytarzy. Szybko jednak skręciła i goniła ich dalej.
- Cholera! Od początku musiała wyczuć, że kłamię skoro przygotowała ten pierścień! Domyśliła się, że przygotowaliśmy zasadzkę. Musimy to lepiej rozwiązać!
- Nie ma no to czasu! Pomyślisz później! Powiedź lepiej co powinniśmy zrobić teraz!
- Najpierw spotkamy się z trzecim oddziałem i wydostaniemy na powierzchnię. Później przejdziemy do plany B, czyli walka z Kobietą-Tytan. Eren będziesz musiał się przemienić! Jesteś na to gotów?
- Tak.
- Dzieciaki tu! Co z pierwszą próbą porwania?
- Nie powiodła się! Przechodzimy do planu B! - Nagle się zatrzymali, a nad osobami z oddziału trzeciego pojawiła się stopa tytana. Zgniotła ich.
- Tej szmacie nie zależy żeby Eren przeżył?! - Zdziwiła się Mikasa odciągając chłopaków do tyłu.
- Zaryzykowała.  Nie miała pewności  czy przypadkiem go nie zgniecie. To szalone postępowanie ale przez to będzie trudniejsza do pokonania. Dla pojmania Eren'a jest gotowa podjać każde ryzyko!
Gdy znaleźli się chyba w bezpiecznym miejscu przykucnęli i zaczęli obmyślać co zrobią.
- Zablokowała nam drogę co teraz? Nawet ze sprzętem nie uda nam się wydostać bo będzie na nas czekać. -  Rozmyślał blondyn.- Annie znów rozdeptała kawałek przejścia. - Ale zostając tu narażamy się na zmiażdżenie.
- Obronię was! Zbliżcie się! Zaczynamy! - Podniósł dłoń do ust i mocno ugryzł. Niestety nic się nie wydarzyło, a brunet krzyczał z bólu. - Znowu?! Tylko nie to! - Usiłował dalej lecz nic to nie dało. - Dlaczego teraz?! Boli jak cholera!
- By się zmienić musisz mieć określony cel!
- Przecież wiem Armin!
- A może po prostu nie chcesz z nią walczyć? - Czarnowłosa ukucnęła przy nim.-  Czyżbyś nadal nie wierzył, że to ona? Na twoich oczach zabiła naszych towarzyszy, a ty nadal się wahasz?
- Nie widzisz, że próbuję?!
- A może żywisz do niej głębsze uczucia, które ci na to nie pozwalają?
- Mam plan! - Przerwał im Armin. - Ja i Mikasa jednocześnie opuścimy ten tunel używając dwóch różnych wyjść. Annie będzie musiała wybierać. A ty wykorzystasz okazję i wyjdziesz przejściem którego ona nie wybierze.
- Ale jedno z was wtedy zginie!
- Jedno, nie cała trójka! - Ruszyli na pozycję.
- Jak.. Jak możecie dalej walczyć?! - Gdy oni już wybiegli na Eren'a zawalił się sufit. Mikasa ruszyła na Annie,a Armin poleciał do bruneta.
- Zaraz cię stąd wyciągnę! Ocknij się!
- Nie dajcie jej uciec! - Oddziały ruszyły za Tytanem.
W tym czasie Nile Dawk przerażony ustal na ulicy.
- Co tam się dzieje?! Oddział eskortujący, ochronę zostawcie nam, a wy sprawdźcie co tam się dzieje! - Rozkaz!
- Coś tu nie gra... - Mówił pod nosem Dowódca Żandarmerii. To nie była zwykła eksplozja.
- Nile! - Erwin wyszedł z wozu, a wraz z nim Levi. - Wyślij tam wszystkie straże. Prawdopodobnie pojawił się tytan.
- Co ty wygadujesz?! Jesteśmy za murem Sina i nie ma szans na pojawienie się tu tytana! - Z wozu obok wyskoczył Jean.
- Stój! Ani kroku Yeager! - Wrzasnął strażnik pilnujący go.
- Mam dość tych przebieranek! - Wrzasnął Jean i rzucił peruką w twarz strażnikowi. - I nie waż się mnie tak nigdy więcej nazywać kretynie! - Podbiegł do Erwin'a - Ja również pójdę Dowódco!
- Oddział czwarty da ci sprzęt.
- Tak jest! - Zarzucił peleryną na plecy.
- Cieszę się, że tak bardzo ciągnie cię do walki, jednak przede wszystkim postaraj się nie umrzeć. -  Mówił Levi.
- Zrozumiano!
Nile patrzył na nich zszokowany.
- Co to ma znaczyć Erwin'ie?!
- Dowódco przyniosłem sprzęt! - Podbiegł ktoś ze Zwiadowców.
- Dobra robota. - Odpowiedział.
-Dziękuję.
Dowódca Zwiadowców założył sprzęt i już miał ruszać ale został zatrzymany.
- Słuchaj mnie Erwin!
- Nie zawracaj mi głowy, gruba świnio.Wszyscy ze sprzętem za mną! Musimy pomóc oddziałom łapiących Kobietę-Tytan.  - Zwrócił się do swoich żołnierzy i ruszył przed siebie.
-Erwin stój! - Nile i wszyscy tam zebrani Żandarmi zaczęli mierzyć do niego karabinami.
- Twoje działania to wystąpienie przeciwko królowi!
- Nile... Czy twój mózg jest jeszcze bardziej przerzedzona niż ta żałosna imitacja brody? Nawet nie masz pojęcia co tu się dzieje. -  Odezwał się Levi. Ale Nile nawet go nie słuchał.
- Zdejmuj sprzęt Erwin!

Jean biegł w przeciwnym kierunku niż uciekający ludzie. Spojrzał na dachy.
- Szlag, nawet nie kiwną palcem! Naprawdę mogłem być jednym z nich? Więc jakim cudem skończyłem po drugiej stronie? Kurwa! - Biegł dalej aż nie wpadł na Jade. Siła zderzenia była dość duża, że ich od siebie odrzuciło. - Jade?! Co tu robicie? - Zauważył też Iris.
- Lecimy pomóc Erwin'owi! Ten chuj pożałuje, że w ogóle do niego mierzy!
- Jade rusz się! - Krzyczała białowłosa. Brunetka spojrzała na nią i szybko odpowiedziała swojemu chłopakowi.
- Uważaj na siebie...
- Ty również. A jeśli coś miałoby się wydarzyć spotkamy się w lepszym świecie. - Pocałował ją i ruszył wspierać oddział. Jade spojrzała jeszcze szybko jak biegnie, poleciała jej pojedyncza łza, ale natychmiast oprzytomniała i  ruszyła do Erwin'a.

   Jean zauważył Armina usiłującego wyciągnąć Eren'a spod kupy gruzu.
- Co ty wyprawiasz?!
- Jean! Przygniotło Erena! Pomóż mi!
- Przecież miał przyjąć formę tytana!
- Nie był w stanie. Prawdopodobnie temu, że tytan to Annie! Musimy go stąd wydostać! Pomóż mi!
-*Nie mógł się przemienić...?* Eren co z tobą do kurwy nędzy?! Nie pamiętasz już jak ci mówiłem, że na ciebie liczę?! - Kucnął przy nim. - Powierzyliśmy ci nasz los jak i całej ludzkości, a ty się nam tak odwdzięczasz?! Marco... Nawet Marco! - Odwrócił wzrok. Leciała na nich skała. - Cholera! - Szybko odskoczył ciągnąc za sobą Armina. Eren leżał teraz na plecach, a jego klatka piersiowa była przebita jakąś ostrą deską.
- To na nic, musimy się teraz zająć tą suką! - Rzucił i poleciał walczyć z Kobietą-Tytan. Armin doczłapał się do Eren'a.
- Eren, powiedziałem kiedyś Jean'owi, ''Nie da się zmienić świata nie oddając niczego w zamian. By walczyć z potworami trzeba poświęcić swoje człowieczeństwo''. Annie jest w stanie złożyć taką ofiarę, choć nie mam pojęcia dlaczego to robi. Jednak jedno jest pewne.  Kto poświęci najwięcej - Zwycięży! - Zostawił go i poleciał pomóc Jean'owi i innym.
- Annie! Jeśli tym razem będziesz za miękka by mnie zabić, nie próbuj się tłumaczyć jakimiś zakładami! - Krzyczał, ona spojrzała na niego. W tym czasie Jean leciał jej na kark ale położyła na nim dłoń i utwardziła ją. Gdy uderzył miecze mu się połamały, szybko wykonał manewr.
-Tędy Armin!
- Rozkaz! - Pobiegł parę kroków i wzbił się, używając sprzętu. Jean wiedział dokąd ma lecieć.
- Nadchodzi. - Zaśmiała się Hanji. - Zbliża się!
- Dowódco...? Ma pani wzrok szaleńca.
Chłopaki przelecieli uliczką, a Hanji w odpowiednim momencie pociągnęła za uchwyt i z armat wystrzeliły liny zakończone hakami, tak jak w lesie gigantycznych drzew wbiły się w jej skórę.
Annie chciała się wyrwać lecz się wywaliła, a z góry zrzucono na nią kolczasta siatkę.
- W porządku! Wydawało mi się, że plan C będzie zbędny, jednak twarda z niej sztuka. - Zaczęła kręcić czymś co miała na lince. - Dowódca Erwin ma jednak łeb na karku. A teraz...- Zeszła do niej.- Bądź grzeczną dziewczynką i nie ruszaj się.Tym razem jesteś zbyt głęboko za murami by wezwać swoich druhów na wyżerkę. Ale bez obaw, nic się nie zmarnuje, ja się tobą posilę. Wygryzę z ciebie wszystkie informacje. - Annie nogą zgarnęła wszystkie trzymające ją sidła i uwolniła się, zaczęła biec dalej. - Nie pozwólcie jej uciec! Gońcie ją!

Eren nadal leżał pod stosem gruzu i myślał nad wszystkim co mu powiedział Armin i Jean...
''Ktoś kto nie jest w stanie poświęcić najdroższych mu rzeczy, nigdy nie będzie w stanie zmienić tego świata!''
- *Zdaję sobie z tego sprawę... I właśnie dlatego zawiodłem. Zbyt kurczowo trzymałem się moich przyjaciół i łączącej nas więzi. Przypomnij sobie! Zetrę ją na proch!* - Zaczął się podnosić, a krew tryskała na wszystkie strony. - *Nie ma czasu na rozmyślanie czy to właściwa decyzja. Muszę działać, nie bacząc na to czy ubrudzę sobie ręce! Ten świat jest okrutny!* - Wydał z siebie przeraźliwy wrzask i wszędzie pojaśniało od zielono-żółtych piorunów.
Ulicę zaczął przecinać wściekły tytan. Kobieta-Tytan się odwróciła i dostała z pięści w szczękę.
Z daleka było słychać wrzaski Dowódcy Żandarmerii.
- Erwin czy to wszystko wynik twojego planu?! Tak. To wszystko jest skutkiem moich osobistych decyzji. - Mówił jak zawsze opanowany. - Nie zamierzam się usprawiedliwiać. -  Nile podszedł do niego i  złapał za przód peleryny. - Musiałeś zdawać sobie sprawę czym grozi wykonywanie tego w mieście! Wiec dlaczego?! Jak mogłeś to zrobić?!
- By poprowadzić ludzkość do zwycięstwa!
- Nie pierdol! Jesteś zdrajcą!  - Szarpnął nim, potem cofnął się, już przeładował broń i mierzył do Erwin'a... - Mógłbym cię rozstrzelać na miejscu i żaden z przełożonych nie miałby o to pretensji!
- Ty chuju! Nie strzelaj do niego bo dostaniesz po mordzie! - Krzyczała wściekła Iris. Jade była już nie do opanowania. Rzuciła się na Nile'a powalając go, lecz upadając strzelił.
- W dupę se wsadź ten karabin skurwysynu! - Wyrwała mu go i niemal wsadziła mu lufę do gardła. Erwin zrobił krok w tył. Poczuł przeszywający ból. Pięć centymetrów nad jego lewym biodrem zaczęła sączyć krew. Zaczął zaciskać tam palce, by opanować krwawienie. Iris podbiegła do niego, zerwała kawał swojej koszuli i owinęła go nim jak bandażem. Jade rozsadzała wściekłość. Już chciała walnąć Nile'a kolbą, ale ktoś ją z niego ściągnął i trzymał.
- Puszczaj mnie! - Szarpała się.
- Opuścić broń i skuć go! - Mówił Nile otrzepując się.
- Chyba cie pojebało! - Wrzasnęła Iris i szła z pięściami na niego, ale Levi ją zatrzymał.
- Erwin, niech sąd zdecyduje o twoim losie.
- Co za patologia... - Wyszeptał Levi.
- Gdy będzie po wszystkim, z pewnością złożę zeznania. Levi, zabierz dziewczyny również się dołączcie, w końcu nie lubisz jak ktoś bezsensownie ginie.
- Masz rację, nie znoszę, bez względu czy to moja śmierć czy też kogoś innego.
Levi założył sprzęt i ruszył prowadząc Iris i Jade.
Nagle zauważyli  uciekającą Annie, którą gonił wściekły Eren. Nie miał lewej ręki i prawej nogi, miał jakieś świecące szramy i niemal cały płonął. Annie przebiegała między budynkami na dachu którego siedział Jean i jeden z oddziałów. Kobieta-Tytan uderzyła ręką w dach. Zmiażdżyła kilku z Żołnierzy, a Jean spadł gdzieś na jakieś gruzy.
- NIE! - Krzyczała Jade. Poleciała tam gdzie powinien być jej chłopak.
- Jade stój! - Wołała ją białowłosa ale dziewczyna nie reagowała. - Cholera... Mam za nią lecieć?
- Nie, idziesz ze mną.
- Ale..
- Nie ma ale, ona sobie poradzi. Takiej wściekłej jej chyba jeszcze nikt nie widział, więc wątpię, że cokolwiek jest w stanie ja zatrzymać. - Iris spojrzała na Kaprala ale westchnęła, przyznała mu rację i posłusznie leciała za nim. W sumie to sama nie widziała Jade w takim stanie.
Brunetka leciała nie patrząc na walące się budynki. Miała teraz tylko jeden cel.
- Ty suko! Jeśli coś mu się stało, zapłacisz mi za to! - Wylądowała tam gdzie widziała, że Jean spadał ale nie było po nim ani śladu. Jedyne co zauważyła to krew. Ale nie było jej specjalnie dużo. - Boże... Powiedz, że go nie przysypało... - Zaczęła przerzucać kamienie ale nic to nie dało. Upadła na kolana i skryła twarz w dłoniach. Zapłakana uniosła głowę. Była tak wściekła, że aż zaczęła się trząść. - Annie to będzie twój koniec! - Wyjęła miecze i ruszyła na tytana. Leciała przed siebie, sprawnie wymijając walące się konstrukcje. W końcu ich zauważyła. Eren biegł trochę z tyłu ale w końcu miał tylko jedną nogę.
- Nie będę się pakować między nich. Rozetnę jej trochę ścięgno. Resztą zajmie się Eren!
Iris, Levi, Hanji, Armin i inni stali na jednym z dachów i obserwowali całą sytuacje.
- Eren! - Mikasa chciała lecieć do niego ale Hanji ją zatrzymała.
- Stój! W tym stanie może cię nie rozpoznać!
- Cholera... Czy tam nie leci Jade? - Odezwał się Armin.
- Kurwa! Gdzie?! - Popchnęła go białowłosa by ją zobaczyć z jego perspektywy. - Cholera jasna co ona robi?! Przecież ostatnio coś jej odwaliło i się bała tytanów czemu teraz leci na Annie?!
- A co z Jean'em? - Spytał blondyn wstając.
- No ona poleciała do niego i... Cholera... A co jak on nie żyje albo ona myśli iż tak jest?! I teraz leci na pewną śmierć! Idę po nią!
- Nie. Tak nic nie wskórasz, a sama się narazisz. - Odezwał się Kapral.
- Nie obchodzi mnie to. Muszę jej pomóc!
- Jeśli ty tam zginiesz, a ona przeżyje jak myślisz w jakim stanie będzie? Załamie się i już nikt jej nie pomoże. Więc siedź tu. - Levi złapał ją za kaptur.
Jade leciała dość szybko. Wczepiła się w Annie i rozcięła jej ścięgna. Kobieta-Tytan runęła na ziemię, a brunetka szybko się stamtąd ulotniła zanim Eren by ją zgniótł. Leciała kawałek dalej, gdy nagle spust jej się zaciął i nie mogła wystrzelić linki, upadła na ziemię i przeturlała się kawałek.
Eren dopadł Annie i zaczął jej zgniatać twarz.
Ona uderzyła go z łokcia w twarz i potem odkopnęła na jakiś budynek. Utwardziła palce i zaczęła biec w stronę muru.  Poskoczyła i zaczęła się wspinać. Jednak Eren nie dawał za wygraną, wstał i ruszył za nią. Złapał się jej nóg i zaczął jedną odgryzać. Ona go odkopnęła ale w jego zębach została jej prawa noga.
- Nie pozwolimy jej uciec! - Krzyczała Iris i wraz z Mikasą leciały ku Annie. Dobrze się zgrały i każda odcięła jej palce u jednej z dłoni.
Gdy Annie spadała przypomniał jej się ojciec...
''Annie, popełniłem błąd. Za późno by błagać cię o przebaczenie. Jednak chciałbym cię prosić o jedną  małą przysługę...'' - W tej chwili runęła na ziemię, a Eren się na nią rzucił. - ''Obróć przeciwko sobie cały świat, jeśli musisz...'' - Wściekły brunet wyrwał jej rękę, która poleciała do miejsca gdzie szedł Erwin prowadzony przez Żandarmów. Trafiła tuż koło niego. - ''Nawet jeśli cały świat cie znienawidzi, wiedź, że tatuś zawsze będzie po twojej stronie... '' - Eren oderwał jej głowę i chciał ją wygryźć z karku.
- Szlak! Pożre tą dziewczynę!  - Krzyczała Hanji.
- Eren nie rób tego! - Wołał Armin.
''Dlatego obiecaj mi... Że kiedyś do mnie wrócisz...''
Eren oderwał skórę z jej karku i wtedy ją zobaczył.. Bezbronną dziewczynę, której po policzkach leciały łzy. Zawahał się przez chwilę, a ona to wykorzystała. Wszędzie rozbłysły niebieskie światła, a Annie wytworzyła kryształ, który ją bronił. Wtedy Levi wyciągnął Eren'a z jego tytana.
- Nie zjada się cennych światków, kretynie!

    Eren znajdował się w ramionach Mikasy, gdy się obudził wszyscy byli zebrani wokół kryształu.
- Gdzie Annie...? - Powiedział słabym, głosem. Usłyszeli jak ktoś wali mieczami w kryształ.
- Ty szmato wyłaź stąd! - Wrzeszczała Jade rozwalając miecze. - Jak śmiałaś uderzać w ten dach! Jak śmiałaś w niego celować! - Mówiła już ze łzami, opadła na kryształ i skryła twarz w ramionach. Zrobiła się blada - Jak śmiałaś...? - Wtedy z tłumu wyszedł Jean. Miał zakrwawioną koszulę i trochę pelerynę.
- Jade... - Podszedł do niej. Ona się odwróciła i rzuciła mu na szyję.
- Jean! Ty żyjesz! Ja już myślałam, że ona... - Zaczęła płakać, a on dotknął dłońmi jej policzków, i przybliżył swoją twarz do jej.
- Nigdy bym cię nie opuścił... Tam jak leżałem i myślałem, że już po mnie... Powiedziałem sobie ''Nie mogę się tu poddać, to jeszcze nie czas. Mam dla kogo walczyć...''. Już cichutko, nie płacz... Jestem przy tobie... - Przytulił ją, a ona mocno go do siebie przyciągnęła.
- Zróbcie siatkę z drutu! Zwiążemy ją i zaniesiemy do podziemi. - Wydała rozkaz Hanji. - A ty zabierz ją stad niech ochłonie...
- Tak jest! - Odpowiedział chłopak i zaczął prowadzić brunetkę.       - *Jeśli nie wyciągniemy stąd Annie, co nam zostanie na usprawiedliwienie naszych działań...? Mimo, że poświęciliśmy tylu ludzi, nie uzyskaliśmy żadnych informacji. Czy cokolwiek osiągnęliśmy? * - Biła się z myślami Hanji.
Levi zaczął iść w kierunku Erwin'a, który nadal stał zakuty w kajdany, a za nim stał Nile i pełno jego ludzi. Zatrzymał się krok za swoim Dowódcą.
- ''Misja zakończona sukcesem'', to chyba nie odpowiednie słowa.
- Mylisz się, Prawdopodobnie dzięki temu przetrwa nasz oddział, chociaż prawdę mówiąc, nasz los wisi na włosku.                
- Obyś miał rację.

- Erwin, mamy kilka wątpliwości odnośnie tamtej akcji. Dlaczego po wykryciu prawdopodobnego sprawcy nie poprosiłeś o pomoc Żandarmerii?
- Gubernatorze, jako, że Kobieta-Tytan może posiadać sojuszników, musiałem się upewnić, że w akcji wezmą udział same czyste osoby.
- A co ze zniszczeniami w dzielnicy Stohess?
-Nasze umiejętności były by niewystarczające by im zapobiec. Najmocniej za to przepraszam.
- Myślisz, że przeprosiny wystarczą?! - Wrzasnął ktoś z członków rady.
-Gdybyśmy nic z nią nie zrobili, mogłoby to doprowadzić do upadku murów i o wiele większej ilości ofiar.
-Rozumiem. Masz jakieś dowody, że ta niezwykle kosztowna akcja uchroniła ludzkość przed zagładą? Nie wydaje mi się by dało się wyciągnąć jakieś informacje z Annie Leonhardt.
- Zgadza się, to niewykonalne.
- Innymi słowy, wszystko poszło na marne?
- Nie sądzę byśmy zyskali znakomitą okazję by zapewnić przetrwanie ludzkości. Kiedyś nawet nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić, że człowiek mógłby przybrać formę tytana, więc złapanie jednego z ludzi-tytanów jest ogromnym krokiem na przód. Tak, oni gdzieś tam są, a my ich wszystkich wytropimy! Każdego tytana w obrębie murów! Nadszedł czas by to luzie zaatakowali!

(Polecamy włączyć  nutę nr. 15)

      Wezwanie Eren'a i Oddziałów Zwiadowczych ostatecznie zostało zawieszone. Opieka nad Annie została powierzona Zwiadowcom, którzy trzymali ją głęboko pod ziemią. Jednakże... Minie jeszcze mnóstwo czasu i zginie wiele ludzi zanim ludzkość zorientuje się, co tak naprawdę trzyma ich w niewoli.  

Dziękujemy za wspólne czytanie pierwszego sezonu w naszym wykonaniu. Będziemy dalej kontynuować nasze chore fantazje w oczekiwaniu na kolejny

                                                                                          
                                                                                          ~Kel&Gill

7 komentarzy:

  1. Mój ulubiony paring - Annie & Armin XD
    NIE!! ANNIE!!! JA CIĘ LOFFAM!!!! NIE DIAMENTUJ SIĘ!!!!!
    Swoją drogą ciekawe, co będzie z Annie (Mną XD Ale na serio taką mam ksywkę od 2 tygodni XD ) dalej. Ja mam nadzieję, że się oddiamentuje i będzie dobra, dołączy do zwiadowców i wgl HAPPY END :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Annie & Armin pasują do siebie pięknie xD Annie jest boska i ma się oddiamentować, tag to jest rozkaz xD

      Usuń
    2. Hshshs xD Ja nie lubie parowac postaci bo jestem zazdrosna xDD Ale już nam z Gill na łeb odwala bo zaczynamy pisac dziwne rzeczy z naszymi babkami, Lifajem i Jean'em xDD

      Usuń
    3. Tak szczerze to ja też paringowac postaci nie lubię z jednym wyjątkiem XD Raz mi się nudziło o 00:24 XD więc oglądałam AnniexArmin w google grafice i jak to oglądałam to na ekranie usiadł mi komar, który dręczył mnie od 2 dni i udało mi się na nim zemścic, a to musi coś oznaczac c'nie XD ?? Takie pytanie... co teraz? Będziecie się wzorowac na mandze pisząc kolejne rozdziały? Swoją drogą w mandze jest scena jak Sasha opatruje rany Levi'a i ON NIE MA KOSZULKI!!! Szczerze to ja na to najbardziej czekam ( ͡° ͜ʖ ͡°) w 2 sezonie XDDD

      Usuń
    4. Właśnie! Widziałam tą scenę.. Czemu on jest taki boski? ;-; Co teraz? Robimy teraz taką jakby przerwę między dwoma sezonami ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jak pojawi się drugi sezon anime to zaczniemy pisać na jego wzór dalszą część :> A teraz.. Będziemy pisać wytwory naszej wyobraźni ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
    5. Na razie nie ruszamy drugiego sezonu, chociaż wiemy co tam będzie bo niektórzy nie chcą spojlerów :< xD

      Usuń
    6. Dobrze wiedziec XD Lifffaaajjjj <3 Wymyśliłam nawet wierszyk o nim :3

      Usuń