sobota, 16 lipca 2016

Rozdział XI Każdy ma swój czas...


    (Uwaga! W tym rozdziale niektóre momenty zostały zmienione by dopasować je do reszty historii!)
   Gdy wszyscy już poszli Jade została i musiała czyścić kafelki.
- Really?! Tylko za to, że się  śmiałam?? - Prychnęła i już miała kucać gdy ktoś ją złapał od tyłu. Dziewczyna podskoczyła i gdy się odwróciła zobaczyła Reinera.
- Reiner! Zgłupiałeś?! Nie rób tak więcej. - Powiedziała lekko wkurzona.
- Przepraszam najmocniej. - Zaśmiał się.
- A tak właściwie, to co tu robisz? Nie powinieneś już iść z resztą na stołówkę czy gdzieś tam gdzie po treningu zawsze chodzisz?
- Może i tak ale chciałem ci pomóc.
- A niby czemu?
- Bo wiesz...  Braunowie muszą trzymać się razem! No nie? - Mrugnął.
- Czy ja wiem... Nawet nie jesteśmy spokrewnieni. - Spojrzała na niego sarkastycznie, z lekkim uśmiechem.
- A co to ma za znaczenie? To co gdzie zaczynamy? - Potarł dłoń o dłoń i wyciągnął ręce przed siebie by je rozciągnąć.
- Ty zaczniesz od tamtej strony, - wskazała mu drugi koniec areny- a ja tam.
- Mmm i spotkamy się w środku? xD - Zażartował zalotnie.
- Bo cie zaraz stąd wywalę! Nie próbuj mi tu żadnych sztuczek, bo wiesz, że ... -  Tu głos jej się zawiesił.
- Tak, tak wiem. Jean'uś. - służył ręce i oparł o nie głowę i zaczął się śmiać.
- O nie przegiąłeś! xD - Rzuciła w niego płynem do kafelek.
W końcu po 20 minutach zabrali się za sprzątanie. Skończyli dopiero w pół do dziewiątej wieczorem.
- Sama siedziałabyś tu chyba do jutra. - Powiedział po skończonej pracy Reiner.
- Racja, dziękuje wybawco xDD.
- Do usług xD
- Muszę ci to jakoś wynagrodzić... Nie patrz tak na mnie! Jak będziemy w mieście to postawie ci kawę.
- Spokojnie nic nie musisz mi wynagradzać. Po prostu następnym razem nie tarzaj się po ziemi. - Szturchnął ją i się zaśmiał.
- Będę pamiętać. - Powiedziała i gdy wyszli z areny każdy poszedł do swoich domów, Na Jade czekała już Iris.
- Już skończyłaś? Myślałam, że wrócisz jutro rano.
- Byłoby tak gdyby nie Reiner. Uznał, że Braunowie muszą trzymać się razem i pomógł mi.
- No proszę proszę... - Iris leżała teraz przodem do niej i oparła głowę na dłoniach. -  Ahh ten Reiner i jak cie pilnuje... - Zaczęła Iris. -  Może... Ale tylko może mu się podobasz xD
- Weź! Przecież wiesz, że ja... wolę Jean'a...
- A daj z nim spokój! I tak chce iść na Żandarma, a Żandarmeria i Zwiadowcy to dwa różne światy. Dość mocno za sobą nie przepadają.
- Wiem... Ale nic na to nie poradzę. Jak to mówią ''Serce nie sługa''.
- Chyba cie nie przekonam.
- To tak samo jakbym ja ci kazała powiedzieć Levi'owi, że ci się podoba.
- Wcale tak nie jest! - Wściekła się Iris.
- No ta... Jasne... Tak sobie tłumacz xD - Iris rzuciła w Jade poduszką i zaczęły wojnę.

* * *

Wszyscy żyli rutynowymi treningami, że nawet nie zauważyli kiedy minęły trzy lata, a wraz z nimi koniec szkolenia. Wszyscy udali się do miasta, a następnego dnia każdy miał w końcu trafić do wybranych przez siebie dywizji. Do Żandarmerii mogła wstąpić tylko dziesiątka najlepszych Kadetów, wśród których byli:
Iris Leiden, Jade Braun, Mikasa Ackerman, Reiner Braun, Bertholdt Hoover, Annie Leonhardt, Eren Yeager, Jean Kirschtein, Marco Bott i Sasha Blouse.

                                    

Lecz mimo osiągniętych wyników, prawie wszyscy mieli w planach zostania Zwiadowcami.
Niedługo po ich przybyciu prowadzona przez samego Erwina Smitha dywizja Zwiadowców udała się na kolejną wyprawę za mury, Wszyscy pokładali w nich nadzieję.
   Część Kadetów dostała rozkaz udania się na mury w celu sprawdzenia stanu armat.Kilka osób wyznało Erenowi, że również zostaną Zwiadowcami, co go trochę zszokowało. Każdy chciał w końcu żyć spokojnie. Nie zdążył nic powiedzieć, bo przybiegła Sasha z mięsem, które ukradła.
- Sasha! Przez ciebie możemy mieć problemy! Wiesz jak teraz mięso podrożało? A ty je jeszcze ukradłaś! - Krzyczał na nią Thomas.
- Spokojnie jak je zjemy nie będzie śladu. To kto w to wchodzi? -  Wszyscy jednak wzięli stronę Sashy.
- Wy tak na serio...? - Zdziwił się Eren.
- Tak jak chcesz to lepiej się pośpiesz, bo nic nie zostanie! - Śmiała się jakaś dziewczyna.
Wszyscy wrócili do zadania lecz niespodziewanie pojawił się Kolosalny Tytan, który wybuchł parą i wszyscy zaczęli spadać do wewnątrz muru. Na szczęście mieli ze sobą sprzęt do trójwymiarowego manewru.
- To nasza szansa! Uderzajcie w kark! - Krzyczał Eren, jednak tylko on podjął próbę ataku na Kolosalnego Tytana. - Witaj! Dziś się na tobie zemszczę! - Natychmiast skoczył mu na kark i gdy już miał ciąć olbrzym znów wybuchł, a Eren się zaczepił linką o coś dzięki czemu go nie wywiało. Jednak gdy para zaczęła znikać znów miał zaatakować lecz Kolosa nigdzie nie było.
- Niemożliwe... - Mówił do siebie, jednak zaraz oprzytomniał i wrócił na mur zaczął się obwiniać. - Przepraszam, że pozwoliłem mu uciec... W dodatku znowu zrobił dziurę w bramie...
- To nie twoja wina Eren, my nie zrobiliśmy nic bo byliśmy w szoku... To bardziej  nasza wina. - Mówił Thomas ze spuszczoną głową. Eren miał coś powiedzieć ale w tej samej chwili przybył ktoś z oddziału Stacjonarnego i powiedział, że wszyscy mają się udać do Kwatery Głównej w celu zdania szczegółowego raportu w sprawie Tytana.
W Trostcie zaczęła się ewakuacja ludzi do wewnątrz Rose, oraz ochrona muru. Kadetów przydzielano pod dowództwa osób z oddziału Stacjonarnego. Gdy każdy się już rozchodził na stanowiska do Jade podbiegł Jean.
- Jade! Zaczekaj! - Dziewczyna się odwróciła. - Ja... Chcę tylko powiedzieć... *Cholera znowu to samo! Czemu przy niej nie potrafię się wysłowić?!* Uważaj na siebie... - Dziewczyna kiwnęła głową i już miała odejść za Iris gdy odważyła się na pewien krok.
Podeszła do niego bliżej i pocałowała go w policzek (jej w końcu xDD). Chłopak osłupiał.
- Ty też uważaj... - Spuściła wzrok i dodała. - Postaraj się przeżyć... - Spojrzała mu w oczy i odeszła za Białowłosą. On dotknął dłonią policzka i powiedział do siebie:
- Dla ciebie zawsze... - Już miał odejść na swoje stanowisko gdy ktoś go pociągnął.
- Co do chole... Reiner?! Co ty odstawiasz mamy iść na...
- Wiem ale cicho, nie drzyj się tak! Musisz coś dla mnie zrobić...

   Jade i Iris dotarły do swojej jednostki. Były z samymi osobami, które podczas szkolenia kojarzyły z widzenia,
- Idziemy na przody! Jazda dzieciaki ruszać się! - Krzyczał ich dowódca. Wszyscy ruszyli za nim.
- Będzie dobrze. - Iris starała się uspokoić Jade, chociaż widziała ją nad spokojną i pogrążoną we wspomnieniach od momentu pożegnania z Jean'em.
- Chce w to wierzyć... - Odpowiedziała dziewczyna i wzięła się w garść. Zacisnęła zęby i pięści na mieczach. -  Nie ma innej opcji! Dziś ludzkość pokaże tym bestiom na co nas stać! Bez walki nie można wygrać życia!
Przed nimi było sześciu, piętnastometrowców. Lecieli z taką prędkością, że gdyby komuś się nie powiodło i został złapany, nie było dla niego ratunku. Sprawnie pozbyli się wrogów, lecz za rogiem było ich więcej... Tytanów wciąż przybywało, aż po godzinie zostały tylko Iris i Jade... Nawet ich przewodniczący poległ...
- Nie... To nie możliwe... Iris powiedz, że to sen!
- Jade... Patrz tam... - Białowłosa wskazała na tytana, który niósł ogromy głaz do bramy... Nie wyglądał jak pozostałe w dodatku wydawał się myślący tak jak Kolos i Opancerzony...
- Musimy mu pomóc, nie możemy dopuścić tamtych tytanów do tego... Nie ważne po prostu musimy go chronić!
- To niebezpieczne...
- Będziemy to robiły na odległość. Gdy mu się uda my musimy dostać się do innych jednostek! Może potrzebują pomocy czy coś.
- Zgoda.

                            

Dziewczyny starały się jak mogły by nie dopuścić żadnego z tytanów do tego Odmieńca, o ile można go tak było nazwać.
- Iris uważaj! - Jakiś siedmiometrowy odmieniec skoczył na Iris ale udało jej się wykonać manewr i przy okazji go zabiła. W tym samym momencie tajemniczy Tytan zatkał dziurę w bramie.
- On już da sobie radę! Uciekajmy do reszty! Same nie damy sobie z nimi rady zwłaszcza, że gaz się kończy! - Na te słowa Jade kiwnęła głową. Zawróciły i ruszyły na poszukiwanie innych.

- Hej! Czy to Iris i Jade?! - Krzyknęła Sasha, wstając. Ona i reszta jednostki siedzieli na jednym z dachów. Nie wiedzieli co mają robić, a zapasy gazu również im się kończyły.
- Tam są! *To już niedaleko nie poddam się! Nie zwątpię!* - Jade leciała do nich wraz z Iris gdy nagle wyskoczył na nią jakiś tytan.
-JADE!!! NIE! - Wrzeszczeli Iris, Jean, Reiner i reszta.
Tytan nie złapał jej, lecz ona się od niego odbiła i uderzyła w dach. Przeturlała się dalej. Ledwo żywa prawie spadła z dachu wprost na małego czterometrowca. Jean nie mógł pozwolić by zginęła i mimo małej ilości gazu rzucił się jej na pomoc. Iris zabiła tytana, który wybił Jade. Teraz leciała szybko by ją złapać. Niestety była za daleko...
- NIE! TRZYMAJ SIĘ! JUŻ LECĘ DO CIEBIE!! - Krzyczała białowłosa, a do oczu napływały jej łzy. - Nie pozwolę ci tu umrzeć! Nie zostawisz mnie samej!! - Iris od miejsca gdzie była brunetka dzieliło jeszcze piętnaście metrów... Nie było szans by doleciała do niej...
- Proszę nie!
Jade prawie spadła... Ostatkiem sił trzymała się wystających dachówek.
- *Więc tak ma wyglądać mój koniec...? Zginąć podczas pierwszego starcia z tytanami...? W sumie tak jest ten świat zrobiony... Na każdego przychodzi czas...* - Zamknęła oczy, które zrobiły się mokre. - *Dlaczego właśnie tu i teraz... Wracają te wspomnienia...* - Już nie otworzyła oczu, bo straciła przytomność i zaczęła spadać wprost do otwartej buzi tytana.
- Jade! - Jean złapał ją gdy była dwa i pół metra nad śmiercią. Zabrał ją do reszty... Kucnął i trzymał ją blisko siebie - Już dobrze... Tylko błagam obudź się... Błagam! - Mówił to roztrzęsiony, a jego oczy zrobiły się szklane...
Białowłosa w furii zabiła tytana który chciał pożreć brunetkę i dołączyła do reszty. Gdy zobaczyła Jean'a trzymającego ją, podbiegła do nich i upadła na kolana. Chłopakowi zaczęły powoli lecieć łzy, w sumie tak samo jak Iris... Przywiązała się do Jade i za nic nie chciała stracić kolejnej, ważnej w jej życiu osoby.
- Nie zostawisz mnie rozumiesz...? Musisz żyć! Tyle przeszłaś! Nie możesz tutaj zginąć! Nie pozwolę ci! - Iris skryła twarz w dłoniach.




- Najpierw Eren i cała jednostka, trzydziesty czwarty oddział kadetów... Teraz Jade... - Łkał w kącie Armin.
- Nie waż się o niej mówić jak o martwej ona żyje! - Krzyknął na niego Jean. - Słysze jej serce... Ono wciąż bije... Błagam... Otwórz oczy... - Pocałował ją delikatnie i oparł głowę o jej czoło. - Wiem, że mnie słyszysz... Chociaż masz zamknięte oczy... Chcę byś wiedziała... Że... Cie kocham... - Po tych słowach zaczął płakać... (Co mu się dziwić). - Błagam obudź się... Już nigdy cie nie zostawię i nie pozwolę by cokolwiek ci się stało... - Iris patrzyła na niego i teraz żałowała że zakazała mu się do niej zbliżać...

Siedzieli tak jeszcze dziesięć minut, gdy odezwał się cichutki głosik.
- Jean...
 Chłopak gdy usłyszał swoje imię otworzył oczy i spojrzał na nią.
- Jade... Jade! Ty żyjesz! Boże dziękuje! Nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Jade! - Rzuciła się na nią Iris.- Nigdy więcej tak mi nie wasz się robić! Rozumiesz? Gdyby nie Jean byłabyś przekąską dla tytana... - Złożyła dłonie jak do modlitwy i przyłożyła je do ust. - Przysięgam, że kiedyś sama cię zatłukę ale sama mi nie umrzesz!
- Będziesz mnie musiała powstrzymać... - Uśmiechnęła się brunetka.
- No, no ja ci dam. Humorek widać na swoim miejscu ale już chyba nie ja będę cię tak pilnować tylko on. - Wskazała głową na chłopaka, który dalej trzymał brunetkę. Jade spojrzała na niego i objęła go ramionami za szyję.
- Dziękuje... - Powiedziała, a on ją przytulił... Wszyscy stali w nich wpatrzeni, czyżby w końcu im się miało ułożyć? Jeśli przeżyją rzecz jasna. Z zamyślenia wyrwała ich Mikasa, która oczywiście musiała narobić hałasu i zniszczyć piękną chwilę.
- Co wy tu robicie?! Zamiast wspierać inne jednostki to... - Reiner wstał i podszedł do niej.
- Nie mów nam co mamy robić. Jeśli chodzi o wspieranie to mieliśmy mały wypadek. - Tu spojrzał na Jade. - I dopiero doszła do siebie więc nie drzyj się tylko zrozum sytuację. Może faktycznie nie jesteśmy tu potrzebnie wszyscy ale bez dobrego przywódcy daleko nie zajdziemy z taką ilością gazu. A z tego co wiem, to on siedzi tam. - Jean'owi rozszerzyły się oczy. Czemu Reiner na niego patrzy? Przecież on się nie nadaje na ich przywódcę! A jeśli wszyscy zginą? To będzie tylko i wyłącznie jego wina!
- Reiner... Nie... Ja się nie nadaje...
- Daj, że spokój. Pamiętasz co mówiłeś zanim pojawiły się dziewczyny? I jak świetnie sobie radziłeś na treningach? Uwierz w siebie! Pamiętasz co mówił Erwin gdy byli u nas na szkoleniu? ''Gdy do twojego serca wleje się niepewność, to będzie twój koniec'', a ty teraz chyba nie możesz odpuścić, nie?
- Ale co z Jade... Ona jeszcze nie da rady...
- Dam... Nie jestem dzieckiem.
- Tak tylko mocno przywaliłaś głową w dach i byłaś nieprzytomna dobre pół godziny. - Droczyła się Iris.
- Boże... Będziecie się tak nad nią użalać? - Teraz już białowłosa była wściekła. Rzuciła się na Mikasę i złapała za mundur.
- Posłuchaj no! Czy ci się to podoba czy nie, my nie mamy zamiaru się bez niej ruszyć. Gdyby na jej miejscu był Eren zachowywałabyś się tak samo! A właśnie... Jeszcze się nie zapytałaś czy go widzieliśmy... Za duża duma?! - Teraz czarnowłosej świat stanął przed oczami. Iris miała rację... Nigdzie nie było Erena ani ludzi z jego jednostki... A tu siedział Armin... Dopadła go i zaczęła wypytywać.
Gdy dowiedziała się o jego śmierci była w lekkim szoku, ale starała się zachować powagę.
- Macie rację... Poniosło mnie... Ale nie możemy tu też spędzić reszty życia...
- Mam pomysł... Ale musicie się wszyscy zgodzić. - Wszyscy przytaknęli Reinerowi.- Jako, że Jade jest jeszcze słaba....
- Reiner... -.-
- Cicho... To zrobimy tak: Jean nas poprowadzi, wierze w ciebie chłopie! Ja wezmę Jade i będziemy lecieć za tobą, a najlepsze osoby - tu spojrzał na Iris, Mikasę i Annie - będą nas osłaniać Reszta niech stara się przeżyć. Nasz cel to dotrzeć do kwatery po gaz. Idziecie na to?
- A mamy inny plan? - Spytał Marco. - Nie wiem jak wy ale ja w to wchodzę. - Reszta tylko mu przytaknęła.
- To co ruszamy?
- Nie będę dla ciebie ciężarem! Jeśli coś się stanie zginiemy oboje. Nie lepiej żebym zginęła sama...? Nie chcę nikogo narażać.
- Przestań Jade! Nie jesteś ciężarem i nigdy nim nie będziesz rozumiesz?! - Mówił z niekrytą powagą Reiner. - Przygotować się i ruszamy! - Wziął Jade od Jean'a i ruszyli.
Mieli nieco szczęścia bo kilka tytanów skupiło się na jakichś pojedynczych osobach które nie były w stanie uciec.

- *Wykorzystujemy śmierć innych by sami
przeżyć... Żałosne,.. Nie wierzę, że to robię...* -
 Upominał się w myślach przewodniczący grupy.
Gdy byli już blisko Jean krzyknął do Reinera.
- Polecę pierwszy i wybiję szybę, a wy spróbujcie trafić w to samo okno by się nie zranić szkłem podczas rozbijania kolejnego!
Chłopak, który leciał z Jade zrobił to co kazał mu Jean, Reszta wybrała inne okna.

- To są wszyscy...? Tylko tylu nas zostało...? Mówiłem, że się nie nadaje!
- Przestań nieźle sobie poradziłeś znalazłeś spokojniejszą drogę ale nie zawsze da się przewidzieć skutki. A teraz idziemy napełniać gaz! - Reiner postawił Jade, która sama w końcu mogła chodzić z czego była zadowolona, bo nie musieli jej niańczyć.
- Nie idźcie tam! - Zawołał ktoś spod stołu. - Wdarło się tam kilku tytanów!
- Cholera... Musimy znaleźć starą broń Żandarmerii nie wiem czy nam pomoże ale warto ją mieć! - Jean zabrał grupę i ruszyli. W tym czasie Armin i reszta przenieśli się w bezpieczniejsze miejsce kwatery i zaczęli obmyślać plan.

Gdy doszli do jakichś skrytek w których prawdopodobnie była broń, Reiner zgarnął Jean'a.
- Pamiętasz co masz zrobić? - Chłopak mu się wyrwał.
- Nie ma mowy! Nie licz na mnie. Nie mogę, obiecałem Jade, że jej już nie zostawię! - Reiner przycisnął go to ściany. - To, że będziesz mi groził nic ci nie da! Możesz mnie nawet zabić ale nie zrobię tego!
- Jeszcze zobaczymy... - Zacisnął zęby i go puścił, po czym zawołał Bertholdta. Gdy Jean odszedł zaczęli coś między sobą szeptać.

Po znalezieniu sprzętu udali się do reszty. Wysłuchali planu Armina i tak uczynili.
Część osób miała wejść do windy i gdy zjadą na odpowiednią wysokość poczekać, aż tytani znajdą się odpowiednio blisko i ich oślepić, a następnie najsprawniejsze osoby zaczaić się pod sufitem i bez sprzętu skoczyć na tytanów po czym rozciąć im karki.
Plan wypalił, pomijając fakt, że Sasha i Connie mieli małe kłopoty ale nikomu nic się nie stało. Wszyscy zaczęli uzupełniać zapasy gazu. Niepostrzeżenie Reiner zabrał gdzieś Jean'a, a Bertholdt powiedział reszcie, że zaraz do nich dołączą.
- Myślałeś, że tak łatwo ci odpuszczę?
- Po co to właściwie robisz?!
- Mam swoje powody, które nie powinny cię interesować...

Wszyscy stali na dachu i patrzyli na tajemniczego tytana, który został dopadnięty przez inne i zaczęły go zjadać...
- Kanibalizm...? U tytanów?! - Zdziwiła się Sasha.
- Patrzcie! To ten sam tytan, który pożarł Thomasa! - Armin wskazał na odmieńca który zmierzał w kierunku Tajemniczego tytana. Ten mimo, że był oblegany przez inne wyrwał się im i rzucił na ''mordercę'' Thomasa. Złapał go zębami za kark i mocno mu się wgryzł. Następnie rzucił nim w innego tytana i opadł z sił...
- To po planie przygarnięcia Tytana... - Powiedział Marco.
Po chwili, z karku Tajemniczego tytana wyłoniła się postać. Nikt nie zdążył się przyjrzeć kim była osoba z wnętrza tytana, bo nadleciała postać w pelerynie. Na plecach miała znak Skrzydeł Wolności... Czyli symbol Zwiadowców! Jak to możliwe? Przecież Zwiadowcy udali się na wyprawę za mury...
Osoba działała dość szybko. I w mgnieniu oka znalazła się przy postaci która wyłoniła się z ciała tytana. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła, nikt nie zdołał przyjrzeć się twarzy Zwiadowcy. Lecz wszyscy wiedzieli teraz kim jest osoba-tytan... To był Eren... Gdy podniósł głowę wszyscy go rozpoznali, a Mikasa poleciała do niego jakby się paliło. W sumie to można tak powiedzieć... Chłopak miał nóż wbity w serce... Mikasa dostała furii, nie wiedziała co ma robić...
- Mikasa... - Eren wyciągnął do niej rękę,a drugą złapał nóż. Wykrwawiał się.
- Jestem tu Eren... Nie opuszczę cie... Eren... Eren! Nie zamykaj oczu! Eren!
Jego oddech zrobił się prawie nie wyczuwalny, zamknął oczy i opadł jej na ramionach...

                       

                                                                                                  ~Kel

Poprzedni rozdział:
Pożegnanie

4 komentarze:

  1. o mój Boże, zostawić cię na chwilę samą xD
    PS.
    Jak wrócę i zastanę to co myslę to nie żyjesz XD
    A tak poza tym to bywaj <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom mnie nie można zostawiac samej na dłużej niż 5 min xD
      Jak wrócisz postaram się byc grzeczna xDD
      Sayo miłego odpoczynku (ode mnie ;-; xD) :* <3

      Usuń
    2. Dziękuję Kolesław <3 :* :(
      Żebym cię nie zabiła jak wrócę za to co napiszesz xDD
      Jasne?? xD

      Usuń
    3. Yyy hmm postaram się xD

      Usuń